10 niesamowitych przygód Neli - ebook
10 niesamowitych przygód Neli - ebook
Cześć, nazywam się Nela i mam osiem lat. Gdy miałam pięć lat, zaczęłam podróżować po świecie i nagrywać filmy. Moim idolem jest Steve Irwin i pragnę zostać prezenterką podróżniczką. Byłam w wielu ciekawych krajach na różnych kontynentach. Na przykład w Afryce zwiedziłam Etiopię, Zanzibar, Tanzanię i Kenię. W Azji – Tajlandię, Kambodżę, Malezję, Indonezję i Filipiny. W Ameryce Południowej – Peru, Boliwię i Chile. Zapraszam cię w niezapomnianą podróż. Opowiem o pięknych miejscach, które poznałam, i o fascynujących zwierzętach, które zobaczyłam. Świat jest cudowny i możesz oczami wyobraźni podróżować ze mną oraz przeżywać wspaniałe przygody!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7596-562-9 |
Rozmiar pliku: | 27 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
nazywam się Nela
i mam osiem lat.
Gdy miałam pięć lat, zaczęłam podróżować po świecie i nagrywać filmy. Moim idolem jest Steve Irwin i pragnę zostać prezenterką podróżniczką. Byłam w wielu ciekawych krajach na różnych kontynentach. Na przykład w Afryce zwiedziłam Etiopię, Zanzibar, Tanzanię i Kenię. W Azji – Tajlandię, Kambodżę, Malezję, Indonezję i Filipiny. W Ameryce Południowej – Peru, Boliwię i Chile (czytaj: Czile). Zapraszam cię w niezapomnianą podróż. Opowiem o pięknych miejscach, które poznałam, i o fascynujących zwierzętach, które zobaczyłam. Świat jest cudowny i możesz oczami wyobraźni podróżować ze mną oraz przeżywać wspaniałe przygody!
PS. Zapraszam wszystkich do śledzenia moich przygód z podróży po świecie na www.facebook.com/podrozeneli.
Czekam na wasze wiadomości! :)
Cieszę się, że czytasz tę książkę. To oznacza, że chcesz się dużo nauczyć, a wiedza dla podróżnika to podstawa. W swoim pokoju mam całą szafę książek o zwierzętach, roślinach i miejscach, gdzie byłam lub do których chciałabym kiedyś pojechać. Mam też na ścianie ogromną mapę świata. Uczę się języka angielskiego, aby móc się porozumieć z ludźmi z różnych krajów. W tej książce opowiem ci o kilku moich przygodach w Tajlandii, Boliwii i na Zanzibarze.
Przed podróżą sprawdź mapę!
Tajlandia to kraj, który na mapie ma kształt głowy słonia. Tak powie ci każdy Taj. Ja musiałam się trochę natrudzić, żeby od razu znaleźć podobieństwo, ale po chwili zobaczyłam trąbę, głowę i uszy.
CO BYŚ WZIĄŁ
na wyjazd do Tajlandii?
Zanim pojedziemy, zastanów się, jakie rzeczy zabrałbyś ze sobą w podróż do Tajlandii? Pamiętaj, że Tajlandia to bardzo ciepły kraj. Jest tam też duża wilgotność, co oznacza, że jesteś cały czas spocony, a wyprane rzeczy praktycznie nie schną. Będziemy spać w różnych miejscach, np. na łódce, w domku w dżungli lub na hamaku na plaży. Pamiętaj, że to, co spakujesz, będziesz potem dźwigać na plecach, więc trzeba wszystko dobrze zaplanować. Zastanów się więc, co byś wziął?
Ja na pewno wezmę:
1. lekki śpiwór
2. moskitierę
3. plecak podręczny
4. spray na komary
5. zakryte buty do chodzenia po dżungli
6. czapkę
7. i inne mniej ważne rzeczy.
Jeżeli się już spakowałeś…
możemy rozpocząć pierwszą przygodę!Dotarłam do północnej części Tajlandii. Pomimo że było już po południu, słońce dalej niesamowicie grzało. Czułam się tak, jakby wszystkie swoje promienie skierowało właśnie na mnie. To jest oczywiście niemożliwe, ale akurat w tej chwili tak to sobie wyobrażałam. W dodatku powietrze nie ruszało się ani trochę, nie było ani śladu wiatru…
Stanęłam na wzgórzu i zobaczyłam niesamowity widok. Przede mną rozciągała się dżungla. Wydawała się nieskończona, aż po horyzont. Nie wiadomo, skąd wypływała rzeka, która otaczała wzgórze.
Zobaczyłam w oddali, jak z ziemi podnoszą się kłęby kurzu. Wielkie jak obłoki na niebie. Były czerwone i gęste. Z nich powoli wychodziły słonie. To one podnosiły ten kurz, bo ciężko stąpały po ziemi.
A wiesz, że dorosły słoń potrafi ważyć nawet 6 ton?!
A taki, który się dopiero urodził, około 100 kg?!
(sprawdź przelicznik wagi słonia)
Przelicznik wagi dorosłego słonia:
Jednak pomimo swojej dużej wagi, słoń potrafi dość szybko biegać. Biega szybciej niż człowiek – 40 kilometrów na godzinę. Ja lub ty biegniemy dużo wolniej, około 10–15 kilometrów na godzinę. To znaczy, że słoń szybko by nas dogonił.
40 km/h
Z taką prędkością potrafi biec słoń!
Szły sobie spokojnie i dostojnie. Wyglądały jak pasące się dinozaury w prehistorycznej puszczy.
– Pięknie! – powiedziałam z zachwytem. Stałam tak w ciszy dłuższą chwilę. To, co widziałam, wyglądało jak niesamowity film.
Zapragnęłam zaopiekować się słoniem. Choćby przez jeden dzień. A czy ty też chciałbyś móc opiekować się słoniem? Chyba to nie jest łatwe, bo to przecież ogromne zwierzęta. Na szczęście są bardzo mądre i ludzie potrafią je oswoić. Tutaj, w Tajlandii, słonie pomagają przy codziennych pracach, np. przewożą ludzi lub transportują jakieś towary. Są też symbolem mądrości i szczęścia, a ludzie bardzo je szanują. Słonie są im tak potrzebne jak nam konie. A wyobrażasz sobie, żeby w Polsce na łące zobaczyć pasącego się słonia? Tutaj taki widok to coś normalnego.
Poszłam więc do jednej z hodowli słoni na przeciwnym wzgórzu. Nie mogę przecież szukać mojego słonia w dżungli! Tam żyją dzikie słonie. Niestety pozostało ich już niewiele, jednak tu, w północnej Tajlandii, jest jeszcze szansa na to, żeby je spotkać.
Aby dostać się na przeciwne wzgórze, trzeba przejść przez kładkę. Hm… Może nie kładkę: raczej ruchomy most na linach. Wisi bardzo wysoko nad rzeką, między dwiema górami. Łatwo z niego spaść! Jest wyłożony nierównymi deskami, a jako barierki służą tylko druty, między którymi są ogromne otwory! Dlatego trzeba bardzo, ale to baaardzo uważać!
Chwytam więc mocno drut i stawiam ostrożnie pierwszy krok… Każdy ruch innych osób idących przez most jest od razu wyczuwalny, most chybocze się na lewo i prawo…
Uff… Wreszcie dotarłam na drugą stronę. Szłam ścieżką ubitą z czerwonej ziemi. Doszłam do wysokiej drewnianej konstrukcji, pod którą stały słonie. Były ogromne.
Jak myślisz, jak się wsiada na słonia? Ja zrozumiałam to po chwili… Okazało się, że ta drewniana konstrukcja to jest taka platforma, na którą trzeba wejść, a z niej następnie przejść na słonia.
Wdrapałam się na platformę i popatrzyłam w dół. Słonie stały sobie spokojnie obok siebie. Chyba czekają na kogoś, kto się nimi zajmie.
Może czekają na mnie? – pomyślałam.
– What’s your name? (Jak masz na imię?) – zapytał mnie właściciel słonia.
– Nela – odpowiedziałam.
– And how old are you? (A ile masz lat?) – zapytał.
– I’m eight (Mam osiem lat) – odparłam.
– OK, come here (OK, podejdź tutaj) – wskazał na grzbiet największego ze wszystkich słoni stojących przy platformie. Słonik nie miał przymocowanego siedziska (takiego siodła), które z reguły zakłada się na słonie. Przez brzuch miał tylko przepasany sznur, do którego przyczepiony był niewielki metalowy pierścień. Pan podniósł mnie i posadził. Chwyciłam mocno sznur i spojrzałam w dół. Było dziwnie wysoko… ale nagle coś zobaczyłam.
– A co tam jest? – zapytałam głośno. – Ojej, to słoniątko! – krzyknęłam co sił.
Tak, pod platformą stało sobie małe, piękne słoniątko.
– Więc siedzę na mamie słonicy! – powiedziałam.
No tak, ale dopiero co czytałam, że słonice z młodymi potrafią być niebezpieczne, bo zawsze bronią swoich dzieci. Są bardzo opiekuńcze. A wiesz, że w rodzinie słoni młodymi słonikami zajmują się też babcie słonice, ciotki słonice i starsze siostry słonice? Jednak moja słonica nie czuła zagrożenia ze strony ludzi ani wobec siebie, ani wobec swojego dziecka. Była bardzo oswojona i przyjazna. No to w drogę! Ruszyliśmy. Moja słonica stawiała powolne kroki, a słoniątko podążało za nią. Za nami szedł trzeci słoń z przewodnikiem, który patrzył, jak sobie radzę z opieką.
Jechaliśmy w ciszy. Na wzgórzu nad nami była mała wioska. Chaty zbudowane były z bambusa, a obok nich tliło się ognisko. Ognisko służy mieszkańcom do gotowania. Dodatkowo jest to miejsce wieczornych spotkań, podczas których opowiada się legendy i różne wierzenia.
A wiesz, że słoń
chodzi na czubkach palców?
KRÓTKI KURS
JAZDY NA SŁONIU
Wiesz, jak należy jeździć na słoniu?
To proste! Trzeba się mocno trzymać nogami – tak jakby
ściskać słonia za brzuch. Jeżeli masz długie nogi, możesz spróbować zaczepić stopy o uszy słonia!
– …Jeju, jak stromo… – powiedziałam. – Uważaj! – krzyknęłam do słonia, który właśnie nachylał się nad prawie pionowym zejściem. Ten jednak z łatwością pokonywał wszystkie przeszkody. A wiesz, że stopy słonia są bardzo delikatne? Słoń stopą potrafi dokładnie wyczuć podłoże, po którym idzie. Jego stopy mogą wychwycić różne wstrząsy i wibracje. Pomimo swojej ogromnej masy słoń chodzi na czubkach palców i wcale go to nie męczy!
Zeszliśmy do doliny. Nie za bardzo wiedziałam, jak mam kierować słoniem. Przewodnik co chwila krzyczał jakieś dziwne polecenia, ale nie potrafiłam go naśladować. Zresztą słoń przyzwyczajony był do swojego stałego opiekuna mówiącego po tajsku.
Nagle przewodnik powiedział do mnie:
– Now try without help! (Teraz spróbuj bez pomocy!)
To było zadanie! Miałam sama prowadzić słonia i kazać mu iść w kierunku rzeki na kąpiel.
– Idź prosto, mój słoniu! – wołałam do niego, ale słoń niczym się nie przejmował. Szedł spokojnie tam, gdzie go nogi poniosły. Chyba nie przejmował się również tym, że wiezie mnie na swoim grzbiecie, bo co rusz wchodził w różne zarośla. Najgorzej było, gdy zachciało mu się przejść obok drzewa. Słoń oczywiście przeszedł, a ja bałam się, że zaczepię o jakąś gałąź. Z całych sił trzymałam się nogami słonia, a rękoma odgarniałam gałązki i liście. Słoń kilka razy wchodził w zarośla. Za każdym razem, gdy z nich wychodził, miałam włosy pełne liści. Może to taka modna słoniowa fryzura, a słoń chce być fryzjerem? ;)
– Słoniątko, pomóż mi… – powiedziałam z uśmiechem do małego, który szedł obok mamy słonicy.
Ale słoniątko nie przejmowało się w ogóle moimi przygodami. Zatrzymywało się przy każdej kałuży, żeby sprawdzić, jak działa jego mała trąba i czy da radę nabrać nią wodę… Chwilę potem zaciekawione było bardziej moją nogą niż skierowaniem swojej mamy na właściwą drogę. Zadzierało do góry trąbę, chciało się bawić moim butem! Ja natomiast myślałam cały czas o tym, jak znaleźć wspólny język z mamą słonicą, która szła nie w tym kierunku, co trzeba.
Wreszcie wyszłam z zarośli.
– Ufff, udało się – westchnęłam z ulgą. Jednak prowadzić słonia nie jest tak łatwo…
– Chyba już wiem, o co ci chodzi – powiedziałam. Zauważyłam, że słonica zatrzymywała się co jakiś czas, aby szukać trąbą różnych roślinnych przysmaków.
– Chyba jesteś głodna? – zapytałam.
Nadszedł czas karmienia. Słonica zbliżyła się do wysokiej drewnianej platformy ze sklepikiem dla słoni. Oczywiście nie słonie robiły tam zakupy, ale ludzie, których wiozły.
– How much? – spytałam, wskazując na siatkę pełną bambusowych pałek. Były przygotowane do sprzedaży i pocięte na długość około 30 centymetrów każda.
– Forty baht (bahty to pieniądze używane w Tajlandii) – powiedział sprzedawca. To wychodzi około czterech złotych za siatkę słoniowych przysmaków.
– Two please! (Poproszę dwie!) – powiedziałam. – Thank you! (Dziękuję!)