Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,00

Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku - ebook

Czytelnicy szlachetni i czuli! Wy, których ucho nigdy nie posłyszało ani słowa swawolnego, ani sprośnej frazy, miejcie odwagę mię wysłuchać! Miłość przypomina Marsa, w boju potrzeba osiłków. Wdzięk, dowcip i talenty się przydają, ale tylko moc miłość spełnić zdoła. Przeto wypełniając obowiązki gorliwego medyka, ku chwale Ojczyzny i Miłości za pióro chwytam, by najbardziej odpowiednie środki dla pobudzenia miłosnych wyczynów wykazać. Nie zamierzam zachęcać do rozpusty i libertyństwa. Odsłaniam sekrety sztuki wyłącznie dla wspomożenia zmrożonych mężów i małżonek wzdychających próżno w małżeńskim łożu. Ze wszystkich środków wywołujących miłosne podniecenie najskuteczniejszym jest biczyk – zatem skutkom jego zażywania główną część mego dzieła poświęcam.

Spis treści

Uwagi początkowe

O biczyku i jego wpływie na fizykę miłości

Powody, dla których flagellacja podnieca do miłości

O potrzebie tępienia wyboczeń, głównie po klasztorach

O potrzebie zniesienia kar wymierzanych w dzieciństwie i w młodości

Wnioski

Dysertacja o remediach pobudzających do miłosnych rozkoszy

Katalog afrodyzjaków

Od wydawcy

Flagellacja w czterdziestu obrazach od XV do połowy XX wieku

Na koniec

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7453-160-3
Rozmiar pliku: 18 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Uwa­gi początko­we

Długo wahałem się z de­cyzją o pu­bli­ka­cji tego dziełka, lecz uznałem w końcu, że cho­ciaż wie­lu oso­bli­wym się ono wyda¹, to jed­nak znacz­nie więcej do­bra przy­nie­sie niźli zła, a użycie kil­ku wyrażeń nie­co swa­wol­nych do przed­sta­wie­nia prawd do­niosłych wy­ba­czo­ne mi zo­sta­nie.

Cho­ciaż prze­ko­na­ny je­stem o pożytku płynącym z mych roztrząsań, uznałem wszakże za właściwe za­cho­wa­nie ano­ni­mo­wości. Wiem o wy­pa­cze­niach jakże trud­nych do na­pra­wy i wiem, że nie­bez­piecz­nie jest na­sta­wać na tych, którzy im ule­gają. Jeśli dziełko me potępią, tym łatwiej po­cie­sze­nie znajdę, im moc­niej je­stem prze­ko­na­ny, że kie­ro­wała mym pi­sa­niem je­dy­nie chęć służenia in­te­re­so­wi pu­blicz­ne­mu. Jeśli jed­nak ban­da kłam­li­wa, choć prze­można, nie za­do­wo­li się jeno spa­le­niem książek dru­ko­wa­nych i ze­chce ścigać ja­kie­goś nie­win­ne­go au­to­ra, świadczę na ho­nor, że bez wa­ha­nia wy­ja­wię swe imię. Zaręczam i po­wta­rzam: nie prze­mil­czam na­zwi­ska swe­go, żeby ktoś inny prze­ze mnie cier­piał.

Ma­te­ria, o której mówię, nie jest całkiem nowa. Jean-Hen­ri Me­ibo­mius po­zo­sta­wił wszak po so­bie trak­tat za­ty­tułowa­ny De fla­gro­rum usu in re ve­ne­ria², ale jego dzieło po­padło w za­po­mnie­nie, au­tor zaś nie roz­ważył wszyst­kich szczegółów tyczących się przed­mio­tu, ze­chciał tyl­ko wyłożyć wpływ bi­czy­ka na fi­zykę miłości. Prze­stu­dio­wałem to dzieło, lecz nie szedłem za nim – i dodałem nowe uwa­gi do roz­ważań uczo­ne­go me­dy­ka.

Do za­pro­wa­dze­nia porządku w roz­ma­itości przed­miotów, które za­mie­rzam przed­sta­wić, ko­niecz­nym się oka­zało po­dzie­le­nie mej roz­pra­wy na odrębne roz­działy. Uprze­dzam wsze­la­ko czy­tel­ni­ka, że wi­nien za­po­znać się z całością książki. Jeśli za­do­wo­li się lek­turą tyl­ko par­tii wy­bra­nych, nie­chyb­nie uzna au­to­ra za zwykłego skan­da­listę. Kie­dy prze­czy­ta wszyst­ko, bez wątpie­nia rację przy­zna, iż je­den tyl­ko au­to­ro­wi cel przyświe­cał, mia­no­wi­cie użytecz­ność.

W pierw­szym roz­dzia­le opo­wiem o wpływie fla­gel­la­cji na fi­zykę miłości.

W dru­gim wyjaśnię, w jaki sposób i dla­cze­go bi­czyk skut­ki swo­je wywołuje.

Trze­ci roz­dział pokaże szczegółowo błędy popełnia­ne w sztu­ce fla­gel­la­cji.

W roz­dzia­le czwar­tym znajdą się bar­dzo poważne ar­gu­men­ty prze­ma­wiające za zmianą kar wy­mie­rza­nych dzie­ciom i młodzieży.

W pod­su­mo­wa­niu zbiorę zasię wszyst­ko, co wcześniej po­wie­działem, i wskażę sto­sow­ne me­to­dy apli­ka­cji, do­wodząc snad­nie, że nadużycia, same w so­bie nie­win­nie wyglądające, wpływają na zdro­wie i do­bre oby­cza­je.

Zdzi­wią się może po­niektórzy, jak me­dyk zaj­mo­wać się może roz­ważania­mi ta­kiej na­tu­ry?… Jakże to! Któż inny wi­nien krzyk pod­no­sić prze­ciw­ko wy­bo­cze­niom prze­ciw­ko na­tu­rze? Od kogo pu­bli­ka żądać może wskazówek, co do­bre jest dla zdro­wia, a co złe, jeśli nie od me­dyka?

Wy­rzu­cać mi po­czną bez wątpie­nia, że użyłem w mych roz­ważaniach wul­gar­nej mowy… Czyżby tak się przy­pad­kiem działo, że słowa ob­sce­nicz­ne się stają wte­dy, kie­dy po fran­cu­sku się je wy­po­wia­da? Gdy­by tak za­iste było, trze­ba nam wy­rzec się zupełnie tej mowy, która wszakże rychło cały świat ogar­nie, a na­wet wy­pad­nie świat przed fran­cu­skim języ­kiem bro­nić, sko­ro nie można w nim pew­nych rze­czy wy­po­wie­dzieć bez wy­sta­wie­nia się na nie­przy­zwo­itość. Bia­da nam wszyst­kim! Czyż w de­li­kat­ność uczuć i mowy nikt już wie­rzyć nie chce? Cze­muż by me­dyk mu­siał prośby za­no­sić, słod­kie miny stroić i byle wsty­dliw­ca pytać, czy do­brze język na­stroił? Oso­by du­chow­ne tyle skru­pułów nie ob­ja­wiają, kie­dy dziewczę ja­kie młode przyj­mują w kon­fe­sjo­na­le, o wszyst­ko za­ga­dują, o wszyst­ko py­tają, na wszyst­ko od­po­wiedź znaj­dują… To chy­ba je­dy­ne miej­sce, w którym język ob­sce­na­mi nie kłuje.

Uważam, że każdej rze­czy od­po­wied­nie dać słowo wy­pa­da, że można i że trze­ba o tym mówić tak, by się nikt nie czer­wie­nił ze wsty­du. Wi­działem w jed­nym z na­szych wiel­kich miast to­wa­rzy­stwo sa­wan­tek³. Roz­poczęły pomiędzy sobą stu­dio­wa­nie ana­to­mii… Kie­dy de­mon­stra­tor do­szedł do par­tii rod­nych, prze­rwały wykład i uciekły, za­kry­wając lica, po­nie­waż damy owe doszły do prze­ko­na­nia, że nie­przy­zwo­itością jest po­ka­zy­wa­nie i oma­wia­nie po­dob­nych głupstw na lek­cjach ana­to­mii. Zwal­niam prze­to oso­by owym da­mom po­dob­ne od kie­ro­wa­nia cno­tli­wych oczu na kar­ty mego dziełka.

Roz­dział pierw­szy O bi­czy­ku i jego wpływie na fi­zykę miłości

Miłość jest niezbędna do przedłużania ga­tun­ku. Mu­siała się prze­to ta namiętność głęboko za­ko­rze­nić w ser­cu człowie­ka, a na­tu­ra niezbędną po­trzebę z niej uczy­niła i powiązała z naj­większy­mi roz­ko­sza­mi. Miłosne przy­jem­ności najżyw­szy­mi są ze wszyst­kich, których za­kosz­to­wać można, więc zwie się je również świerz­biączką. Im więcej roz­ko­szy się do­zna­je, tym bar­dziej ich się szu­ka – co dzi­siaj było, ju­tra do­cze­kać się nie może. Wsze­la­ko choć uczu­cia miłosne do życia są niezbędne, szczęściu na­sze­mu służą wte­dy tyl­ko, gdy kosz­tu­je­my ich z umia­rem, bo osłabia ciało wszyst­ko, cze­go zażywa się po­nad po­trzebę – i z tej przy­czy­ny roz­ma­ite zła od­mia­ny w roz­ko­szy się skry­wają.

Siła namiętności pociąga bar­dziej lub mniej, w zależności od tem­pe­ra­men­tu; san­gwi­ni­cy bar­dziej są ogniści niźli fleg­ma­ty­cy. Dok­tor Ve­net­te opo­wie­dział o pew­nej ko­bie­cie z Ka­ta­lo­nii, która rzu­ciła się królowi do stóp, błagając o ra­tu­nek przed nad­mier­nie jur­nym mężem, który życia ją rychło po­zba­wi, jeśli do porządku przy­wie­dzio­ny nie zo­sta­nie. Król we­zwał tego męża, żeby po­znać prawdę, a mąż wy­znał szcze­rze, że każdej nocy za­szczy­ca żonę po dzie­sięć razy, więc król na­ka­zał usta­wo­wo, pod karą śmier­ci, by mąż nie do­pusz­czał się unie­sień więcej niż sześcio­krot­nie i z po­wo­du zbyt licz­nych obłapin nie za­gniótł małżonki do imen­tu. Na­kaz taki moc­no oso­bli­wy się wy­da­je, ale też mo­nar­cho­wie nieczęsto stają przed ko­niecz­nością po­dob­nych roz­strzy­gnięć.

Nie­za­leżnie od tem­pe­ra­men­tu da­ne­go od na­tu­ry długo praw­dzi­wie męskim po­zo­sta­wać ni­ko­mu się nie uda­je, jeśli służbę im­pe­rium namiętności za­czy­na od bla­de­go świtu. Z tego po­wo­du pa­ry­scy roz­pust­ni­cy sta­rzeją się w wie­ku lat trzy­dzie­stu, a z czwar­tym krzyżykiem zupełnie dzia­dzieją. Pół bie­dy, gdy­by tyl­ko nadużyli żywo­ta, a ich namiętności wy­gasły wraz z siłami, ale ci pa­dal­cy jesz­cze bar­dziej ciągną do przy­jem­ności, które ko­bie­ta spra­wić im może, cho­ciaż już żad­nej roz­ko­szy ko­bie­cie za­pew­nić nie zdołają; im­po­ten­cja drażni żądzę, lecz narządów nie udrażnia, a na­tu­ry nie da się oszu­kać.

Cho­ciaż akt we­ne­rycz­ny zbaw­czy jest sam w so­bie⁴, przy­nieść po­tra­fi też wie­le złego z po­wo­du nadużyć popełnia­nych przez niektóre ko­bie­ty i źródło życio­wych roz­ko­szy za­mie­nić w źródło boleści. Za­miast cze­kać na zew fi­zjo­lo­gii, sztucz­nie ciągną do pod­nie­ty. I do użycia ja­kichże sztu­czek po­py­cha je li­ber­tyństwo! Szu­kają po­traw naj­bar­dziej za­grze­wających ich zmysły, roz­wie­rają na oścież far­ma­ko­pee, by zażywać kor­diałów, swędników i afro­dy­zjaków, a niektórzy nie­uczci­wi me­dy­cy udzie­lają im na­wet po­rad w tej ma­te­rii⁵.

Ko­bie­ty ni­cze­go nie za­nie­dbują, by przy­ciągnąć wiel­bi­cie­li. Upiększają wszyst­ko, co mogą po­ka­zać bez nad­mier­ne­go zgor­sze­nia, i stroją się w taki sposób, że to, co się wi­dzi, ze­zwa­la wy­obrażać so­bie wdzięki przysłonięte. Sztu­ka roz­kosz­ne­go wy­sta­wia­nia roz­wi­ja się wszak co­raz bar­dziej.

Rychło poczęły służyć We­nus kapłanki całko­wi­cie od­da­ne w służbę miłości, ale opuściły świąty­nie, a służba miłości za­mie­niła się w płatną miłość. W miej­sce an­tycz­nych po­wstały nowe klasz­to­ry kur­ty­zan, uczęszcza­ne nie mniej chętnie niż nie­gdy­siej­sze świąty­nie, równie bo­ga­to stro­jo­ne. W nich sta­ry fi­nan­si­sta za złote lu­ido­ry przy­po­mnieć so­bie może świątynną at­mos­ferę, małżonek zmrożony mo­no­tonną grzecz­nością ślub­nej małżonki w nich szu­ka roz­ko­szy, których tu je­dy­nie zna­leźć się spo­dzie­wa, ka­wa­ler, który po­zo­ry ce­li­ba­tu wo­bec świa­ta za­cho­wy­wać musi, do świątyń ta­kich cich­cem się wśli­zgu­je i w nich po­zby­wa się ciążącego mu nad­mia­ru⁶, a w to­wa­rzy­stwie i w sza­cow­nych gro­nach nadal ucho­dzi za wzór czy­stości i po­mnik abs­ty­nen­cji.

Czy la­dacz­ni­ce są złem ko­niecz­nym? To­le­ro­wać je trze­ba czy ganić? Nie tu miej­sce na ta­kie roz­strzy­gnięcia. Niech mi wol­no je­dy­nie za­pew­nić, że wie­lu mężczyzn ich po­trze­bu­je.

Świąty­nie We­nus utrzy­mują się dzięki roz­ko­szom w nich ofia­ro­wa­nym, a za­tem kapłanki bo­gi­ni sta­ran­nie muszą się przykładać do od­pra­wia­nia ofi­cjum. Ko­niecz­nie trze­ba, by poświęcały się wyłącznie roz­ko­szy… w bie­liźnie zwiew­nej i ozdob­nej… w suk­niach wyciętych, wo­niejących ambrą… w za­lot­nych uśmie­chach… w ko­cich ru­chach… w sa­lo­ni­kach przy­tul­nych… wśród ma­lunków zmysłowych… książek do­bie­ra­nych… etc., etc. Nic, co pociągające, nie jest im obce, kur­ty­za­ny na tysiąc spo­sobów pod­nie­cają do spełnie­nia aktu jakże wy­cze­ki­wa­ne­go. Jed­na­ko­woż na sku­tek wy­czer­py­wa­nia środków nie­ustan­nie sto­so­wa­nych na­tu­ra od­ma­wia posłuszeństwa i trze­ba ucie­kać się do spo­sobów no­wych. Pierś pulch­na, nóżka pysz­nie uto­czo­na, to coś jesz­cze w zagłębie­niu na nic się cza­sem nie przy­dają. Dłoń miękka, spraw­na i wy­smukła żad­nej już władzy nie spra­wu­je nad…

Na­czyn­kiem prze­pełnio­nym śmie­tan­ki trzy­ma­nej

W ko­niusz­ku się pie­niącej męża stercz­li­we­go

La Fon­ta­ine Baśnie

Wie­le w tej mie­rze próbo­wa­no wskórać w przy­byt­kach owych, nie tyl­ko de­li­kat­ny­mi spo­so­ba­mi, ale za­wsze bez przy­mu­su w sięga­niu po nowe od­mia­ny roz­ko­szy.

W nie­małym tru­dzie szu­ka­no spo­sobów wspo­możenia miłosnych wy­czynów. Fla­gel­la­cja do­wo­dziła, jak działa na mężczyznę wi­dok ponętnej ko­bie­ty. Nie współcześni ten śro­dek od­kry­li, za­tem dzi­siej­sze oby­cza­je (jak myśli kil­ku wiel­bi­cie­li an­ty­ku) nie bar­dziej są zde­pra­wo­wa­ne, niż były przed wie­ka­mi.

Przez wie­ki miłość eks­cy­to­wała wiel­ce wszel­kie je­ste­stwa żyjące i za­wsze w amo­rycz­nych prak­ty­kach tkwiły wady i za­le­ty. Jeśli na­wet namiętność⁷ owa nie tak jest sta­ra jak świat, to jed­nak od­kry­cie grze­chu pier­wo­rod­ne­go o kil­ka dni wy­prze­dza. Zgrzebła, rózgi, dys­cy­pli­ny używa­ne nie­gdyś przez pro­sty­tut­ki w Ba­bi­lo­nie, w Ty­rze, w Ate­nach i w sta­rożyt­nym Rzy­mie nie były, być może, tak ele­ganc­kie jak narzędzia używa­ne współcześnie przez na­sze dzie­wecz­ki w Paryżu, Lon­dy­nie, Ne­apo­lu i We­ne­cji. Służyły one jed­nak tym sa­mym ce­lom na tym sa­mym wy­nie­sie­niu li­ber­tyństwa.

Dziew­ka tłukła, krew try­skała, chuć rosła…

Już bar­dzo daw­ni au­to­ro­wie opi­sy­wa­li przy­go­dy licz­nych mężczyzn, którzy sta­wa­li się stercz­li­wi do­pie­ro po wychłosta­niu rózga­mi, nie­kie­dy na­wet do krwi. Oto, co pisał przed dwo­ma wie­ka­mi Gio­van­ni Pico, książę Mi­ran­do­la⁸ o oso­bie, którą znał szczególnie do­brze: „Wiem o człowie­ku jur­ności tak bezład­nej, że nie po­tra­fił on wznieść się do aktu we­ne­rycz­ne­go, za­nim go­dzi­wej chłoście się przed­tem nie pod­dał. Rzecz oso­bli­wa, że okrut­na przy­gryw­ka w żad­nej mie­rze jego ape­ty­tu na miłosne obłapi­ny nie umniej­szała. Od­wie­dziw­szy dzie­wuchę, wręczał jej wprzódy bi­czyk ma­cza­ny przez dwa­dzieścia czte­ry go­dzi­ny w oc­cie, dla utwar­dze­nia rze­mie­ni. Zawżdy pro­sił, by go nie oszczędzała. Dziew­ka tłukła, krew try­skała, chuć rosła. Nieszczęśnik w mgnie­niu oka za­mie­niał ból w utwar­dzoną żądzę. Czyżby prze­to mąż ów znaj­do­wał amo­rycz­ne roz­ko­sze w naj­okrut­niej­szych fla­gel­la­cjach?”.

To­masz Cam­pa­nel­la⁹ po­zo­sta­wił w swo­ich pi­smach uwa­gi tyczące się owej ta­jem­ni­cy. Ca­elius Rho­di­gi­nus wspo­mniał o po­dob­nym wy­da­rze­niu: „Przed kil­ko­ma laty umarł człowiek o szczególnych upodo­ba­niach: słabiznę miał taką, że wi­go­ru na­bie­rała do­pie­ro po so­czy­stej chłoście. Kie­dy sta­wał przed ko­bietą, nie wie­dział, czy pra­gnie kija czy obłapin. Naj­pierw pro­sił, a ra­czej błagał, o wyświad­cze­nie łaski wychłosta­nia go suto rózga­mi – i jego zmysły, po­ru­szo­ne dzięki cier­pie­niu, mogły za­znać roz­ko­szy strzeżonych przez We­nerę”.

O po­dob­nych przy­pad­kach trak­tują naj­daw­niej­sze trak­ta­ty me­dycz­ne, a na­wet podręczni­ki pra­wa. Powołuje się na nie André Ti­ra­qu­eau¹⁰ w swym Trak­ta­cie o pra­wach małżeńskich¹¹.

Nie trze­ba szu­kać przykładów u sta­rożyt­nych, gdy pośród współcze­snych znaj­dzie­my ich wie­le. Kil­ka lat temu mąż oskarżył żonę o cu­dzołóstwo, świad­ko­wie ze­zna­li, spra­wa za­mknięta, za­tem wy­rok wydał się nie­unik­nio­ny, ale ob­wi­nio­na zna­lazła sposób na obronę, wy­znaw­szy, że trze­ba wy­ba­czyć jej słabość, sko­ro za męża miała nieszczęśnika, który nie po­tra­fił wypełnić ślub­nych obo­wiązków, za­nim nie wymógł na niej chłosty aż do krwi. Żona wy­ja­wiła, że wstrętny ten pro­ce­der roz­grze­wał co praw­da męża, ale obłapi­ny czy­nił nie­znośnymi, prze­to nie trze­ba się dzi­wić, że po­cie­sze­nia szu­kając, in­ne­mu uległa.

Pew­ne­go razu sam wi­działem scenę wiel­ce oso­bliwą…

Przestąpmy próg domów płat­nej roz­ko­szy, żeby się prze­ko­nać, jak wie­lu mężów ucie­ka się do fla­gel­la­cji, by god­nie stanąć w szran­kach miłości. W świątyńkach tych znaj­dzie­my całe pęki rózeg świeżo roz­rzu­co­nych wokół ofiar­ne­go ołta­rza. Spy­taj­cie kapłankę za­cne­go przy­byt­ku, a rychło waszą cie­ka­wość za­spo­koi. Pokaże wam wprzódy wiąze­czkę wi­tek naj­mod­niejszą wstążeczką związaną, a po­tem dys­cy­plinkę, której każdy rze­my­czek wieńczy ha­czyk ze złota lub sre­bra, a rączkę z różane­go drew­na¹² zdo­bią ele­ganc­kie i rzad­kie or­na­men­ty. Jeśli za­py­ta­cie, ni­czym prości pro­win­cju­sze, do cze­go służy ar­se­na­lik taki, kapłanka to­nem nie­win­nej dzie­ci­ny, pal­ca­mi pieszcząc witkę, rzek­nie, że do spra­wia­nia wam, jeśli taka wola, przy­jem­ności. Każda pro­sty­tut­ka za­pew­ni myśli­we­mu, co ją upo­lo­wał, taką gierkę wstępną dla pod­nie­sie­nia du­cha, a duch ożyje nie­za­wod­nie po ta­kiej in­tro­duk­cji na­wet w sie­dem­dzie­sięcio­let­nim kroch­mal­cu.

Pew­ne­go razu sam wi­działem scenę wiel­ce oso­bliwą, aż nad­to do­wodzącą, że miłość najczęściej nad zim­nym ro­zu­mem zwy­cięża. Gdy prze­by­wałem w Paryżu, we­zwa­no mnie do jed­ne­go z se­rajów przy uli­cy Świętego Ho­no­riu­sza, by ulżyć¹³ pew­nej kur­ty­za­nie, którą miłosny przy­pa­dek ob­da­rzył pre­zen­tem. Prze­by­wając w po­ko­iku cho­rej, posłyszałem w sąsied­nim po­miesz­cze­niu jak­by za­gnie­wa­ny i wiel­ce groźny głos ko­bie­cy. Oso­ba, którą troską ota­czałem, nie po­zwo­liw­szy na­wet na py­ta­nie o po­wo­dy zamętu, po­pro­siła mnie szep­tem, bym za­cho­wał mil­cze­nie, uchy­liła ostrożnie rąbek ta­pi­se­rii i przy­sunęła mnie do dziur­ki, przez którą po­dzi­wiać mogłem wi­do­wi­sko wiel­ce roz­kosz­ne i ogro­mie śmiesz­ne. Oto, co się działo na owej sce­nie, roz­gry­wa­nej, we­dle objaśnie­nia mej pa­cjent­ki, dwa razy w ty­go­dniu. Pierwszą rolę grała dosyć ładna bru­net­ka, przy­odzia­na tak skąpo, że wy­sta­wały jej pier­si, uda i poślad­ki. Po­zo­stałe czte­ry przy­pa­dały star­com w pu­dro­wa­nych pe­ru­kach, których przy­odzie­wek, po­sta­wa i gry­ma­sy spra­wiły, że war­gi przy­gry­zać mu­siałem, aby śmie­chem nie wy­buchnąć. Czwórka ro­ze­dr­ga­nych li­ber­tynów bawiła się w klasę i w kółko gra­nia­ste. Bru­net­ka pękiem rózeg chłostała każdego po ko­lei, naj­bar­dziej zaś tego, komu najdłużej sztyw­niało. Pa­cjen­ci całowa­li tyłeczek swej pani, a ona pięknym ra­mie­niem stru­gała im bez­wstyd­ne ster­czydła. Ko­me­dia do­biegła kre­su, gdy ręka jej osłabła zupełnie i do po­bu­dza­nia sił nie stało. Ak­to­rzy zniknęli, a ja ode­rwałem od dziur­ki oko, nie wiedząc, czy byłem świad­kiem wy­da­rzeń praw­dzi­wych. Moja pa­cjent­ka moc­no po­drwi­wała z mo­je­go zdzi­wie­nia i opo­wie­działa wie­le jesz­cze śmiesz­niej­szych co­dzien­nych wy­da­rzeń z życia swe­go klasz­to­ru. Z dumą oświad­czyła, że jego miesz­kan­ki przyj­mują naj­znacz­niej­sze w Paryżu oso­by i dostępują za­szczy­tu chłosta­nia naj­wyżej po­sta­wio­nych du­chow­nych, praw­ników i ban­kierów.

Nie trze­ba już prze­to po­da­wać in­nych przykładów dla do­wie­dze­nia, że wie­lu mężczyzn ucie­ka się do fla­gel­la­cji, aby spro­stać ko­pu­la­cji. Wy­star­czy za­py­tać pa­ry­skich dziew­czy­nek, by utwier­dzić się w tej smut­nej praw­dzie naj­zu­pełniej. Po­zo­sta­je mi za­tem wska­zać, jak i dla­cze­go bi­czyk tak wpływa na fi­zycz­ność; ba­da­nie po­zwo­li od­kryć nadużycia, które zwal­czać należy.

Czy­tel­ni­cy szla­chet­ni i czu­li! Wy, których ucho nig­dy nie posłyszało ani słowa swa­wol­ne­go, ani sprośnej fra­zy, miej­cie od­wagę mnie wysłuchać! Mówię dla na­uki, a nie dla zgor­sze­nia. Odsłaniam wy­pa­cze­nie, które tak długo trwać będzie, jak długo po­zo­sta­nie ukry­te. Przy­stoj­ność oby­czajów¹⁴ wy­ma­ga, żeby gor­li­wy oby­wa­tel nie krył żad­nej zbrod­ni przed pra­wem, aby zbrod­nia uka­ra­na być mogła. Jeśli nie­kie­dy de­la­tor sta­je się skan­da­listą, wy­li­czając zbrod­ni prze­ja­wy, o tym nie­win­nym prze­wi­nie­niu łacno za­po­mnieć, jeśli zbrod­nia wy­kry­ta, a zbrod­niarz uka­ra­ny.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: