Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bankiet wysuszonych kasztanów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 sierpnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,90

Bankiet wysuszonych kasztanów - ebook

„Bankiet wysuszonych kasztanów” Joanny Stańdy to powieść obyczajowa, która w humorystyczny sposób przedstawia sytuację czterech staruszek przebywających na oddziale geriatrii.

Każda z kobiet prezentuje nietuzinkową osobowość. Różni je wszystko: wykształcenie, status społeczny, poglądy religijne oraz sytuacja rodzinna. Wydawać by się mogło, że panie nie znajdą wspólnego tematu do rozmów, nic bardziej mylnego. Między staruszkami zawiązuje się nić porozumienia, kiedy to do sali numer dwa przybywa nowa pacjentka – pani Oliwia, sporo młodsza od bohaterek. Kobieta bardzo różni się swoim zachowaniem, od pozostałych chorych.

Cechą charakterystyczną utworu jest barwna aranżacja dialogowa, bogaty w przygody scenariusz oraz sam język, za który autorka była już nagradzana w konkursach. Delektując się tą lekturą, emocjonalnie bardzo gładko, a przede wszystkim ze znaczną dozą wrażliwości i wyczucia wchodzimy w ludzką samotność i smutek, lęki i słabości, nieumiejętność i niemoc, poczucie krzywdy i winy, lecz także stany i nastroje z drugiego bieguna: poczucie humoru i żart, optymizm i entuzjazm, pomoc i zrozumienie, nadzieja i wiara, troska i współczucie.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-567-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Gruba – wodzirej

Starość przysparza więcej zmarszczek duchowi niż twarzy.

Michel Eyquem de Montaigne

Wtorek, rano.

Chciała się dźwignąć z wózka inwalidzkiego, na którym ją tu przywieziono, więc zamaszystym ruchem poderwała swoje zwaliste, obrośnięte tłuszczem cielsko, podpierając się przy tym dziarsko inwalidzką kulą. Jednak sto kilo tłuszczu było oporne na wstrząsy, nie uniosło się ani na jotę, zaledwie drgnęło. Podjęła kolejną próbę, tym razem wózek został przytrzymany stosownie do trudności sytuacji. Sanitariusz z poświęceniem zaparł swoim ciałem jego oparcie, aby nie stwarzać pacjentce dodatkowych trudności związanych z prawami kinetyki. Nieudane próby pacjentki wprawiły wkrótce w drgania również i sanitariusza. Spocona i zmęczona z trudem pochylała się do przodu, aby zsunąć się na najbliższe łóżko, a wylewające się dookoła sadło za sprawą grawitacji nadal tkwiło w wózku inwalidzkim. Po kilku minutach syzyfowej niemal pracy obszerne brzuszysko przekroczyło wreszcie graniczną linię i przeniosło punkt ciężkości w stronę metalowego, pokrapianego białą emalią łóżka. Olbrzymia postać starej kobiety zanurzyła się w głębi wysłużonych sprężyn i spranej pościeli. Głośne sapanie pozwoliło snuć domysły, że pomimo nadludzkiego wysiłku organizm nie wyzionął ducha. Kobieta z uczuciem ogromnej ulgi odpoczywała, musiała się wysapać przez chwilę, gdy doszła do siebie, zorientowała się, że sala numer dwa, do której ją przywieziono, była pusta, sanitariusz zniknął bezgłośnie nie wiadomo kiedy. Pod dwoma ścianami, po prawej i lewej od drzwi, stały równym rządkiem puste łóżka, w sumie było ich pięć, usłanych tak samo wyblakłą pościelą jak jej łóżko, nad każdym z nich przymocowany był panel z licznymi guzikami oraz butelką niewielkiego formatu, z podziałką na pojemność zawartości. Aktualnie w żadnej z nich nie buzowała kuleczka wskazująca na wartość dopływającego tlenu. W sali unosił się dziwny, mdlący zapach: mieszanina taniego proszku do prania, żrącego środka dezynfekcyjnego oraz słabo wyczuwalnej nuty ziołowych lekarstw. Czyżby uprawiali tu medycynę niekonwencjonalną? Dziwna woń drażniła ją, działała na nią wymiotnie. Spojrzała w bezkresne niebo, rozciągające się czystym błękitem za ogromnymi oknami, utkwionymi na jednej z bladych ścian, tej na wprost drzwi, i usiłowała skupić swoje myśli. Nie było to rzeczą łatwą, albowiem ogarniała ją przemożna senność. Z dużym wysiłkiem próbowała sobie przypomnieć dlaczego przytaszczono ją tu siłą? Zasnęłaś w tramwaju, którym – jak ci powiedziano – przejechałaś kilka kursów od jednej pętli do drugiej, zanim ktoś się zorientował, że nie było to wcale zwykłe zmorzenie poczciwej staruszki. Dlaczego jechałam tramwajem? – zadała sobie drugie pytanie. Wracałaś z urzędu pocztowego, aby nadać list polecony do swojej córki, mieszkającej w Niemczech – odpowiedź zjawiła się w jej myślach zaskakująco szybko. Na wspomnienie córki poczuła ostre ukłucie w mostku. Od dziesięciu lat jej nie widziała, ani nie słyszała… Nie umiała sobie poradzić z tęsknotą matki za jedynym na świecie dzieckiem, próbowała uciszyć wewnętrzny żal, rozpacz niemal. Jedyne, co zdołała osiągnąć, to poczucie, że wskutek upływu czasu powstała między nimi głęboka i kojąca zarazem otchłań, osnuta mleczną mgłą, przez którą próbuje przefiltrować obraz córki. Naturalnie nie jest on tak wyraźny, jakby chciała, nawet kontury są rozmazane, obraz jest prawie nieuchwytny, jej matczyne wspomnienie zawsze jednak dostrzega w nim figlarny, łobuzerski uśmiech, który towarzyszył córce niemal bez przerwy, gdy mieszkały jeszcze razem pod jednym dachem.

– Pani Kuruc, poczęstujemy panią zastrzykiem! – Krótko obstrzyżona pielęgniarka w wykrochmalonym fartuchu zjawiła się nagle i posłała jej mglisty uśmiech.

Pacjentka zrobiła energiczny, jak na nią, wyskok z czeluści pościeli (choć obiektywny widz mógł odebrać wrażenie, że widział to zjawisko w znacznie zwolnionym tempie) i spokojnie wyciągnęła ramię, aby odebrać poczęstunek, taksując przy tym obfite kształty przedstawicielki średniego personelu medycznego tutejszego oddziału. Jeszcze trochę a osiągniesz moją kategorię wagową! – ostrzegła ją w myślach, szczerząc zęby w bladym uśmiechu. Pielęgniarka wzięła przyjazny wyraz twarzy pacjentki za dobrą monetę i powiedziała przymilnie:

– Wie pani, dlaczego tu panią przywieziono?

Pacjentka była pewna tego, że przywieziono ją tu z dużym wysiłkiem (wyczerpanie było po obu stronach, niech sobie nie myślą) i zaledwie domyślała się powodu tego wysiłku.

– Ma pani siedemdziesiąt lat – wyjaśniała pielęgniarka, spoglądając w kartę pacjenta. – W pani wieku cukrzyca to nie zabawa. Zapadła pani w śpiączkę! Na szczęście ktoś w porę wezwał karetkę.

– Insulina nie zadziałała! – wyjaśniła logicznie pani Kuruc.

– Bo zapomniałam ją wziąć? – dociekała pielęgniarka.

– Bo biorę tę tańszą, mniej skuteczną. Na inną mnie nie stać!

Pielęgniarka bez słowa, nawet współczucia (które tak bardzo łaknęła pani Kuruc) opuściła salę. Znowu została sama z tą pustką dokoła i nieznośną ciszą dzwoniącą w uszach. Wszyscy milkną w obliczu biedy i słabości ludzkiej.

– O nie, poprawka! – zreflektowała się w myślach pani Kuruc. – Milczenie pojawia się na początku, później jest obojętność i natychmiastowa ucieczka, jak w przypadku mojej córki! – Pod wpływem tej myśli pani Kuruc zaczęła się wiercić nerwowo, wprawiając wysłużone sprężyny łóżka w niemiłą dla ucha kakofonię dźwięków. Tak bardzo doskwierała jej nędza i osamotnienie.

– Nie dają wysokiej emerytury niewykształconym salowym publicznych szpitali! – wykrzyczała jej tę prawdę córka w dniu, gdy oznajmiła o swoich emigracyjnych planach. Później nie rozmawiały ze sobą aż do wyjazdu. Bała się o córkę, wprawdzie była młodą, silną i wykształconą kobietą, ale to był obcy kraj… Obawiała się też o siebie, już jako staruszka miała wiele ograniczeń, a ona przecież była ociężała, tusza przeszkadzała jej we wszystkim, czasami w elementarnych sprawach codziennego życia, potrzebowała wsparcia kogoś bliskiego, zaufanego. Na wpół opuszczone powieki zrobiły się wilgotne, odruchowo potarła je wierzchem dłoni, tym nerwowym gestem chciała przegonić cierpkie wspomnienie, jak przegania się natrętną muchę.

Pod wpływem jej nagłego ruchu sprężyny ponownie wydały skrzeczący jęk, najwyraźniej nie były ochoczo nastawione do współpracy z tak ciężkim ciałem obcym.

– Mogę wiele ścierpieć, ale to skrzypienie jest nie do wytrzymania! – oznajmiła na głos pani Kuruc, jakby spodziewając się, że sprężyny same zamilkną albo niewidzialna ręka je naprawi. Krótkie spojrzenie w stronę łóżka stojącego w drugim końcu sali sprawiło, że w jej głowie zaświtała całkiem praktyczna myśl. Przyglądała się przez chwilkę meblowi, które wydawało się zupełnie nowe, przynajmniej w porównaniu z gratem, na którym ją umieszczono. Blask słońca dobiegający zza dużych okien muskał jego masywne oparcia wyłożone jasną, drewnopodobną okleiną. Na rogu, z zewnętrznej strony, lśniła czerwona nalepka z napisem „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy dla seniorów”.

– W sam raz dla mnie! – zawołała ochoczo, doznając, jak nigdy dotąd, radosnego podniecenia z powodu tego, że była właśnie seniorką. Dziwiło ją tylko, że na tej sali było jedno takie „ekskluzywne” łóżko. Czy na oddział geriatrii nie przybywają wyłącznie seniorzy? Przy akompaniamencie metalicznego jęku, wydobywającego się spod materaca, wygramoliła się z łóżka, chwyciła w rękę swoją kulę inwalidzką i ostro nią zastukała o podłogę, dając obecnym na sali przedmiotom znak, że jest gotowa do podboju nowego łóżka dla seniorów, nieprzydzielonego jej zupełnie przez pomyłkę, a raczej nierozgarnięcie sanitariusza, który ją tu przywiózł, ale ona ten błąd szybko naprawi. Zaparła się swoim ciałem na oparciu od strony głowy i pchnęła z całych sił. Jej dotychczasowe łóżko, choć z początku opornie, ruszyło w linii prostej. Sto kilo wagi na coś się wreszcie przydało! – sapnęła do siebie. Kolejne zaparcie całej swojej masy i łóżko sąsiadowało już z wymarzonym łóżkiem dla seniorów.

– Teraz kolej na ciebie, bratku! – ostrzegła z uśmiechem wojownika. Ponownie zaparła się i napięła wszystkie mięśnie, na szczęście w porę zdołała oprzeć się na swojej niezawodnej kuli inwalidzkiej, inaczej to ona miałaby kurs w linii prostej i bynajmniej bez zardzewiałych hamulców. Łóżko dla seniorów, jak sama nazwa wskazuje, było całkowicie dostosowane do swojego docelowego klienta, albowiem pani Kuruc z powodzeniem mogła wprawić je w ruch za pomocą jednej ręki (drugą wszak opierała na inwalidzkiej kuli). Po wyczerpującym przedsięwzięciu umościła się w nowym łóżku, znajdującym się teraz pod oknem i uśmiechnęła się ze zwycięstwem na twarzy, spoglądając w czerwcowe niebo za wielkimi oknami.

– Głupie łóżko potrafię przeturlać, ale porządnie się wykąpać, to już nie jestem w stanie! – westchnęła z żalem na myśl o swojej otyłości. – W domu przy niektórych czynnościach pomaga mi opiekunka, a tu…? – Zostawiła w pamięci listę tych czynności, z roku na rok, bowiem stawała się coraz dłuższa.

– Dzień dobry, pani Kuruc! – Przy łóżku dla seniorów pojawiła się znienacka jakaś kobieta w niebieskim fartuchu. Nie trzeba było się długo przyglądać, aby stwierdzić, że nie grzeszyła urodą, choć nie osiągnęła jeszcze zaawansowanego wieku, ani zaawansowanej tuszy. Za to jej źle dobrana do kształtu głowy fryzura i do tego w tym krwisto rudym kolorze! – Jestem doktor Corn, starszy asystent tego oddziału – objaśniła starannie i uśmiechnęła się niemrawo.

– Nawet uśmiechać się nie potrafisz! – Pacjentka bezlitośnie wyliczała w duchu mankamenty urody doktor Corn, nie mogąc się nadziwić, dlaczego stojąca przed nią kobieta nazwała siebie asystentem, przecież w tej chwili nikomu nie asystowała! Poza tym, to dosyć osobliwa nazwa dla samodzielnej lekarki wykonującej praktykę w szpitalu, nawet na oddziale geriatrii!

– I…?

– Jestem starszym asystentem tego oddziału – powtórzyła lekarka, a jej niemrawy uśmiech natychmiast zgasł.

– Chyba nie o tym będziemy rozmawiać? – Pani Kuruc spojrzała pytająco na kobietę w niebieskim fartuchu. Potem przytaknęła, lekko dając znak, że przyjęła poprzednie zdanie lekarki do wiadomości. Właściwie chciała ją zachęcić, aby się odblokowała i zaczęła wreszcie wyjaśniać, jakie będą etapy leczenia jej pacjentki w najbliższym czasie. Lekarka natomiast nie chciała niczego objaśniać, wyjawiać tajemnicy sztuki lekarskiej, stwierdziła tylko:

– Za duży poziom cukru! – Potem wyszła bezszelestnie z sali, zostawiając skonsternowaną i czerwoną ze złości panią Kuruc. Silne wzburzenie i mordercze zdobywanie łóżka dla seniorów stanowczo ją wyczerpało, poczuła, że na czole i po szyi spływały jej stróżki potu, w ogóle wezbrała w niej natychmiastowa chęć odświeżenia się. Bez obawy, że usłyszy ryk wysłużonych sprężyn poderwała się, aby dotrzeć do łazienki. Z przyjemnością uświadomiła sobie, że ta sala jest z pełnym pakietem: łazienka z WC i natryskiem oraz papierem toaletowym i mydłem w płynie gratis. Full Serwis – jak czasami pisała w listach jej córka. Zdziwienie pani Kuruc nie miało granic, gdy po zrobieniu potrzeby, woda w muszli klozetowej sama wprawiła się w ruch.

– Fotokomórka! – wrzasnęła podekscytowana. – Ciekawe, czy ta łazienka też była darem dla seniorów od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

Niespodziewane wyposażenie łazienki pozwoliło pani Kuruc na powierzchowne doprowadzenie się do porządku. Na dogłębną toaletę będzie musiała poczekać, z uwagi na pomoc swojej opiekunki.

– Muszę ją przekonać, aby nadprogramowo odwiedziła mnie dzisiaj w innym miejscu niż zwykle! – powiedziała do odbicia starszej pani w krótko przystrzyżonych, szpakowatych włosach w lustrze. Lekki grymas przemknął po mięsistych i zadziwiająco mało pomarszczonych policzkach na myśl, że usługa ta będzie ją kosztowała ekstra. Ta żałosna emerytura, którą otrzymywała na nic nie wystarcza! – Uświadomiła sobie tę smutną prawdę już po raz enty. Ogranicza się przecież z posiłkami i lekami, o ubraniach nie wspominając. Z całą pewnością nie wystarcza na godną starość. W takich miejscach jak to status nędzarki, który nabyła po trzydziestu latach uczciwej pracy nie tylko sprawia przykrość, on po prostu dokuczliwie uwiera, niczym cierń wbity w środek czaszki. W tym właśnie miejscu człowiek znajduje się wielokrotnie bez niczego, bez środków czystości, bez ulubionej piżamy, ulubionych smakołyków, czy wreszcie bez bliskich. Jednakże godność powinna mu być zagwarantowana!

– Bez środków nie ma na co liczyć! – Westchnęła na odchodne do pogodzonego z tą oczywistością odbicia w lustrze. Zaraz jednak marsowa mina zniknęła z jej twarzy, gdy wychodząc z łazienki, spostrzegła wetknięty bardzo wysoko na wciągniku telewizor. Prezentował się dumnie zaraz na drzwiami do sali numer dwa.

– Rewelacja! – zakrzyknęła, przepraszając w myślach sanitariusza, który jak się okazało, przywiózł ją do właściwej sali. Choć tego nie był świadomy, umożliwił jej oddanie się pasji, jaka pozostała jej w późnych latach nieciekawego żywota. Uporczywe oglądanie telewizji było treścią jej codzienności, albowiem miała mnóstwo czasu i brak innych rozrywek. Włączyć telewizor jeszcze była w stanie, pomimo swojej otyłości. Ponadto przyjemność ta nie kosztowała aż tak dużo jak bilet do kina czy wycieczka poza miasto. Pani Kuruc natychmiast rozwikłała system uruchamiania odbiornika, ale z przykrością spostrzegła, że w szpitalnym przybytku radość oglądania telewizji będzie jednak droższa – dwa złote za godzinę. Jak to pogodzić z jej dotychczasowym przyzwyczajeniem? W mieszkaniu telewizor hulał regularnie od godziny dziewiątej rano do późnego popołudnia, wieczorny repertuar też nie był jej obcy. Wniknęła w treść instrukcji informującej o włączaniu odbiornika i dostrzegła dodatkową trudność: aparat domagał się wyłącznie dwuzłotówek!

Gdyby córka była pod ręką, nie byłoby sprawy, ale bez niej problem chwilowo urósł do najwyższej rangi. Jak ona zagospodaruje ogromną ilość czasu podczas pobytu przez najbliższe dni? Przecież w szpitalu czas płynie bardzo powoli, godziny wloką się w nieskończoność! „Opiekunka!” – Zatliła się nieśmiała myśl, pani Kuruc szybko jednak ją zażegnała. Każda przysługa opiekunki ociera się przecież o kalkulację kosztów. W sytuacjach awaryjnych, takich jak ta, pozwalała sobie dzwonić ze stacjonarnego telefonu do sąsiadki, poczciwej emerytowanej pani pedagog, która mieszkała na tym samym piętrze co ona. Teraz jednak stacjonarny telefon był poza zasięgiem, a komórki sobie nie sprawiła z prozaicznej przyczyny – abonament nie był wcale tani.

– Dzień dobry! – W sali numer dwa nagle rozległa się ciepła wibracja męskiego głosu.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: