Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Błagasz mnie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Czerwiec 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Błagasz mnie - ebook

Sylvia Brooks – asystentka Damiena Starka z Trylogii Starka i Jackson Steele – architekt światowej sławy. Kiedyś byli parą. Ale ona odeszła, żeby chronić tajemnicę, która naznaczyła jej życie…
Spotkali się znów przy realizacji wielkiego projektu. I znów są razem. Łączy ich szalona namiętność, która zagłusza strach przed złą przeszłością, jego i jej.
Jedno wydarzenie wystarczyło, żeby ta przeszłość wróciła. Grozi ich związkowi, ich karierom i firmie Starka. Człowiek, który zna ich tajemnice, idzie trop w trop za nimi…
Czy przetrwają tę próbę? Czy namiętne uczucie, w które uciekają przed światem, zrodzi prawdziwą miłość, czy też ich zniszczy?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-5998-7
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Jackson Steele wypił duszkiem ostatnią whisky, odstawił głośno szklankę na wypolerowany granitowy blat i zaczął się zastanawiać, czy nie zamówić jeszcze jednego drinka.

Dobrze by mu zrobił, tego był pewien jak diabli, ale uznał, że lepiej będzie zachować jasność umysłu przed wizytą u brata.

U własnego brata.

Niecodziennie wymawiał te słowa. Cholera, właściwie nie wypowiedział ich ani razu przez całe życie. Zawsze mu tego zabraniano.

– Rodziny miewają tajemnice – stwierdził kiedyś jego ojciec.

I czy nie tak się miały sprawy i w tym przypadku?

Wielki i wspaniały Damien Stark, jeden z najbogatszych i najpotężniejszych ludzi na świecie, nie wiedział, że on i Jack mają tego samego ojca.

Miał jednak poznać prawdę już za niecały kwadrans, bo Jackson zamierzał go o tym poinformować. Musiał go o tym poinformować.

Cholera!

Uniósł rękę, by zawołać barmana, bo naprawdę musiał się jeszcze napić.

Barman skinął głową, nalał dwie miarki glenmorangie i przesunął szklaneczkę w kierunku Jacksona. Przez chwilę stał nieruchomo, ze ściereczką w ręku, patrząc na niego z wahaniem, aż w końcu ich spojrzenia się spotkały.

– Jakiś problem? – spytał Jackson.

– Nie, nie, przepraszam – wyjąkał barman, a jego policzki pokryły rumieńce.

Chłopak, jak wynikało z jego plakietki, miał na imię Phil, niedawno skończył dwadzieścia lat i z włosami zaczesanymi gładko do tyłu, w ciemnym garniturze bardzo pasował do Gallery Bar, symbolizującego urok i radosną atmosferę lat dwudziestych, podobnie jak wystrój baru – polerowane drewno, lśniące kandelabry i bogate zdobienia wypełniające całą przestrzeń.

Zabytkowy hotel Millennium Biltmore był zawsze jednym z ulubionych miejsc Jacksona w Los Angeles. Jako nastolatek, kiedy jedynie marzył o tym, by zostać architektem, przyjeżdżał do LA tak często, jak się dało, zwykle prosił jakiegoś kumpla z samochodem, żeby podrzucił go z San Diego do centrum, a potem przychodził tutaj, chłonąc wytworną architekturę w hiszpańsko-włosko-renesansowym stylu, która wtapiała się tak znakomicie w przepiękne krajobrazyKalifornii. Schultze i Weaver, projektanci hotelu, byli idolami Jacksona, który podziwiał godzinami dopracowane pod każdym względem detale poszczególnych elementów – od eleganckich kolumn i drzwi przez mocno wyeksponowane belkowe stropy po wymyślne kute barierki i misterne rzeźbienia.

Tak jak to zwykle bywa w przypadku wyjątkowych budowli, każde pomieszczenie odznaczało się swoistym, wyjątkowym stylem, choć wszystkie razem stanowiły spójną, piękną całość. Już od dawna ulubionym miejscem Jacksona w hotelu był Gallery Bar, w którym wartość dodaną do bezcennej architektury stanowiła muzyka na żywo, wspaniały wybór win i rozmaitość wykwintnych dań w karcie.

A teraz Phil stał za granitowym barem, centralnym punktem pomieszczenia. Za nim, w przyćmionym świetle, tańczyła cała menażeria butelek whisky. U jego boków pyszniły się rzeźbione, drewniane anioły i Jacksonowi zaczęło się wydawać, że cała trójka – anioły i mężczyzna – zebrali się tu razem, aby wydać na niego wyrok.

Phil odchrząknął. Zdał sobie nagle sprawę, że stoi jak wryty i gapi się na Jacksona.

– Przepraszam – bąknął i zaczął energicznie przecierać granitowy blat. – Po prostu mi się wydawało, że jest pan do kogoś podobny.

– Widać już tak wyglądam – odparł Jackson sucho. Nie miał żadnych wątpliwości, co do tego, że Phil go rozpoznał. Jackson Steele – architekt celebryta. Jackson Steele – bohater filmu dokumentalnego Kamień i stal^(), który pokazywano niedawno w Chinese Theatre. Jackson Steel – najnowszy nabytek zespołu Stark Vacation Property, projektujący luksusowy kurort w Cortez.

Jackson Steel, zwolniony wczoraj za kaucją po napaści na Roberta Cabota Reeda, producenta, reżysera i ogólnie wyjątkowo podłej kreatury.

Oczywiście, największe zainteresowanie Phila wzbudziła ta ostatnia informacja. W końcu byli w Los Angeles, a tu najbardziej liczyły się wszystkie wiadomości związane ze światem rozrywki. Co tam gospodarka, czy jakieś konflikty za granicą. W Mieście Aniołów królowało Hollywood. A to znaczyło, że zdjęcia Jacksona obiegły wszystkie gazety, lokalne stacje telewizyjne i media społecznościowe.

Ale on nie żałował. Ani bójki, ani aresztu. Nie żałował nawet tego, że stał się obiektem zainteresowania prasy, która zaczęła mu grzebać w życiorysie. A grzebiąc wystarczająco głęboko, można się było dokopać mnóstwa powodów, dla których Jackson mógłby chcieć zniszczyć tego żałosnego Reeda.

Dobra, trudno. Nie miał najmniejszych wyrzutów sumienia. Martwił się tylko, że nie może tego powtórzyć, bo tę parę ciosów, które zadał Reedowi, sprawiły mu przyjemność jedynie na chwilę. A za każdym razem, gdy o tym myślał, za każdym razem, gdy sobie wyobrażał, jaką krzywdę ten sukinsyn wyrządził Sylvii, dochodził do wniosku, że zrobił i tak stanowczo za mało.

Powinien był zabić tego łajdaka.

Za to, jakich cierpień przysporzył kobiecie, którą Jackson kochał, Robert Cabot zasłużył na śmierć.

Ona miała wtedy tylko czternaście lat. Była dzieckiem. Niewinnym dzieckiem. A Reed ją wykorzystał. Zgwałcił. Poniżył.

Był wtedy fotografem, ona jego modelką, a w relacji, w której jedna strona wyraźnie dominuje nad drugą, najważniejsze jest zaufanie. A Reed wykorzystał swoją pozycję przeciwko niej, zbrukał i zohydził ich związek, czyniąc go źródłem zła.

Skrzywdził dziewczynę, zniszczył kobietę.

A Jackson nie potrafił dla niego wymyślić wystarczająco okrutnej kary.

Przymknął oczy i pomyślał o Sylvii. Jej filigranowe, szczupłe ciało doskonale pasowało do jego ciała. Złote promyki w ciemnych włosach rozświetlały twarz. Chryste, jakże bardzo pragnął, by była teraz przy nim. Marzył, by ująć jej dłoń i mocno ją przytulić. Potrzebował jej siły, z której nawet nie zdawała sobie sprawy.

Ale to, co sobie postanowił, musiał zrobić sam. I musiał to zrobić zaraz.

Ześliznął się z barowego stołka i rzucił pięćdziesiątkę na blat.

– Reszty nie trzeba – powiedział, a Phil otworzył szeroko oczy ze zdumienia.

Przemierzył szybko lśniący hol i wyszedł na South Grand Avenue. Stark Tower mieściła się na wzgórzu, po wschodniej stronie. Zapadał chłodny, październikowy wieczór i budynek połyskiwał na tle czarnego jak węgiel nieba. Dokładnie w tym momencie Damien Stark przebywał w swoim luksusowym apartamencie na ostatnim piętrze wraz z żoną Nikki i pewnie rozpakowywali bagaże po powrocie z weekendu spędzonego na Manhattanie.

Druga asystentka Starka, Rachel Peters, zatelefonowała rano do Jacksona.

– Wraca z Nowego Jorku dziś wieczorem – powiedziała. – I chce się z panem zobaczyć punkt ósma, przed regularną wtorkową odprawą.

– W sprawie kurortu? – spytał celowo obojętnym tonem, jakby nie mógł sobie wyobrazić żadnego innego powodu tego zaproszenia.

– Nie mówił. Ale myślałam, to znaczy, zakładałam, że… – Zniżyła głos do szeptu: – Nie sądzi pan, że chodzi o to aresztowanie? I cały ten szum medialny?

Pokręcił głową na samo wspomnienie, z irytacją i rozbawieniem jednocześnie.

Cholerne wezwanie na rozmowę.

Gdyby chodziło tylko o pracę, poczekałby do rana i stawił się o wyznaczonej porze. Ale sprawa była osobista i musiał działać natychmiast.

Dzwonił już do ochrony i wiedział, że helikopter Starka wylądował przed godziną. Wiedział również, że Stark zamierza nocować w apartamencie w Tower i nie zawracać sobie głowy jazdą do Malibu, gdzie miał dom.

Był poniedziałek, ósma wieczorem i nadszedł czas, by Stark poznał prawdę.

Wlókł się zatem z trudem na szczyt wzgórza i myślał, jak szybko wszystko się zmienia. Jeszcze przed miesiącem obgryzałby raczej paznokcie z głodu, niż zdecydował się na pracę u Damiena Starka. Ale potem Sylvia zaproponowała mu kontrakt, o którym marzy po nocach każdy architekt. Projekt luksusowego kurortu dosłownie od zera. I to w dodatku ośrodka położonego na prywatnej wyspie. Dostał wolną rękę, mógł robić, co chciał.

Ta inicjatywa Sylvii mocno go zaskoczyła z wielu powodów, z których dość ważny stanowił fakt, że przed pięcioma laty dziewczyna wyryła mu ogromną dziurę w sercu, nieoczekiwanie i brutalnie kończąc ich związek.

Jej strata kompletnie go zniszczyła, rozładowywał gniew na ringu i w pracy. Wygrywał i przegrywał, walka za walką. Zagrzebał się po uszy w różnych zobowiązaniach zawodowych, zyskując stopniowo uznanie w środowisku, gdyż jego projekty stawały się coraz bardziej ambitne.

Praca była być może jego zbawieniem, ale na pracę dla niej – cholera – na pracę dla Starka nie był gotowy. Wiedział aż nadto dobrze, że nie zniesie bliskości Sylvii, a miał być skazany na jej towarzystwo.

A co do Starka… cóż, Jackson miał wiele powodów, żeby dla niego nie pracować, ba!, żeby w ogóle mu nie ufać. Choćby i taki, że nie chciał, by nazwisko i logo Starka przesłoniło jego sławne już nazwisko.

Ale zemsta zawsze daje potężną motywację do działania.

Powiedział zatem „tak”, w pełni gotów, by znów zabrać Sylvie na krawędź rozkoszy. Aby ją odzyskać. Przywiązać ją do siebie tak, by poza nim nikogo nie widziała, o nikim nie marzyła, do nikogo nic nie czuła. A potem, gdy schwytałby ją już w swoją pajęczą sieć, zerwałby wszystkie więzi, zostawił kurort na pastwę losu, a Sylvię opuścił tak, jak ona kiedyś opuściła jego, tonącą w bólu i nieszczęściu.

Boże, jakimże był głupcem!

Przyjął propozycję projektu kurortu w Cortez z bardzo niskich pobudek. Zamierzał zranić kobietę, która kiedyś go skrzywdziła. Pomieszać szyki przyrodniemu bratu, źródłu wielu jego nieszczęść. Bratu, który ciągnął za tyle nitek w życiu Jacksona, odebrał mu ojca, rozbił rodzinę.

A teraz nie widział świata poza tą kobietą i zniszczyłby z radością każdego, kto ośmieliłby się wyrządzić jej krzywdę.

Praca nad kurortem stała się z czasem jego pasją, a projekt przybierał powoli końcową postać, zarówno w jego wyobraźni, jak i w wielu gotowych już szkicach.

Co do brata, niewiele się zmieniło. Znowu to Damien Stark miał władzę, to on mógł jednym szybkim, gwałtownym ruchem usunąć ziemię spod nóg Jacksona.

Wszystko dlatego, że pragnął tej pracy.

Wszystko dlatego, że kochał tę kobietę.

Wszystko dlatego, że Damien Stark miał pod kontrolą nie tylko znaczną część świata interesów, ale również świat Jacksona.

I Jackson najbardziej obawiał się tego, że gdy Stark pozna prawdę, którą ukrywano przed nim skutecznie przez dwadzieścia lat, użyje swojej władzy niczym oręża.

Ale Jackson był wojownikiem i gdyby doszło między nimi do bratobójczej walki, zamierzał uczynić wszystko, by zostać tym, który utrzyma się na nogach.Rozdział 2

Dobry wieczór, Joe – powiedział Jackson, gdy już przeszedł przez hol i stanął przy stanowisku ochrony. Zerknął na zegarek, a potem znowu na strażnika o pomarszczonej twarzy i miłym uśmiechu. – Nigdy nie bywasz w domu?

Joe uśmiechnął się jeszcze szerzej i postukał wskazującym palcem o daszek służbowej czapki.

– Moja praca jest moim życiem, panie Steele.

– Dla ciebie Jackson. Między nami mówiąc, uważam, że jest nią wypełnione po brzegi.

– Najświętsza prawda – przyznał Joe. – Oczywiście moja żona i trzy córeczki to też moje życie. Ale kiedy pomyślę o zbliżających się świętach… – Urwał i wzruszył ramionami. – Co mogę powiedzieć? Potrzebuję tych nadgodzin.

– Zachowam to dla siebie. – Jackson wskazał windę. – Czy możesz mnie wpuścić do apartamentu? Mam rano spotkanie z panem Starkiem, ale ta sprawa nie może czekać.

– Proszę jechać – powiedział Joe. – Zadzwonię do niego. Jeśli powie „nie”, to będzie po prostu krótka wycieczka na górę.

– W porządku. – Jackson odchrząknął głośno. – Zgoda.

Dopiero gdy wsiadł do windy, zdał sobie sprawę, że ma dłonie zaciśnięte w pięści, jakby zamierzał kogoś uderzyć. Cóż, to się mogło tak skończyć. Gdyby Stark kazał mu odejść i wrócić rano, przebiłby chyba pięścią elegancką boazerię wnętrza windy.

Dębowe deski jednak ocalały, gdy drzwi zamknęły się za nim i rozbłysło światełko guzika oznaczającego apartament Starka. W chwilę później Jackson znów zacisnął dłonie, tym razem na poręczy. Jeszcze nie jechał tą windą, a okazała się naprawdę ekspresowa.

W windzie zainstalowano dwie pary drzwi i wnioskując z rozwiązań, jakie Jackson znał z innych pięter, wiedział, że po jej otwarciu wyjdzie prosto do recepcji prywatnego biura Starka na najwyższym piętrze.

Drugą część kondygnacji zajmował apartament i zgodnie z przewidywaniami Jacksona, gdy winda się zatrzymała i drzwi otworzyły się, wyszedł prosto do holu z recepcją.

Przestrzeń była jasna, przyjazna, wystrój elegancki, w dobrym guście, jednak nie przesadny. Na marmurowym stoliku po środku holu stała kompozycja zwykłych słoneczników i castillei, co wywołało mimowolny uśmiech Jacksona, który spodziewał się w takim miejscu zdecydowanie bardziej egzotycznych kwiatów.

– Jackson! – Zza ściany oddzielającej hol od reszty apartamentu wyłoniła się Nikki, ubrana w dżinsy i nową koszulkę New York Yankees, z przepaską na odgarniętych z czoła włosach. Mimo braku makijażu wyglądała absolutnie oszałamiająco i Jackson przypomniał sobie, że żona Starka przed przeprowadzką do Los Angeles brała udział w wielu konkursach piękności.

Teraz przydreptała do niego na bosych nogach i uścisnęła po przyjacielsku.

– Jak miło cię widzieć.

– Przepraszam, że przeszkadzam. Wiem, że musicie być zmęczeni po tak długiej wycieczce.

– Ja tak – przyznała. – Ale Damien nie. Nadgania jakieś zaległości w pracy i przygotowuje się na jutro. Więc absolutnie nie przeszkadzasz. Chodź – zachęciła, prowadząc Jacksona dalej. – Masz ochotę na kawę? Może na coś mocniejszego?

O mało nie uległ pokusie, by poprosić o drinka, ale rozsądek zwyciężył.

– Nie, dziękuję za wszystko – odparł, kręcąc głową.

Ale już w chwilę później żałował, że jednak się nie napił. Zobaczył bowiem Starka, który przechadzał się tam i z powrotem wzdłuż ściany okien, a za jego plecami lśniło miasto.

Zobaczył też Sylvię, która przycupnęła na kanapie z notatnikiem na kolanach i długopisem w ręku, gotowa, by robić notatki.

Siedziała plecami do niego i była tak pochłonięta pracą, że przez chwilę go nie dostrzegała. Przez tę jedną krótką chwilę mógł się jej przyglądać bez skrępowania. Rozstali się zaledwie parę godzin wcześniej, zostawił ją nagą w łóżku i myślał, że spotkają się ponownie, dopiero gdy załatwi sprawy z bratem. Jej widok stanowił zatem pewien rodzaj wstrząsu dla jego zmysłów i przez chwilę stał po prostu nieruchomo, jak idiota, i zaciskał usta, by nie przywołać jej do siebie. Wbił obcasy w podłogę, by do niej nie podejść, i przycisnął ręce do boków, aby jej nie przytulić.

Chyba wydał jednak jakiś dźwięk albo po prostu wyczuła jego obecność równie silnie, jak on wyczuwał ją, gdyż odwróciła gwałtownie głowę, jej usta ułożyły się w kształt dużego „O”, a długopis wypadł z ręki.

– Jackson! Nie wiedziałam, to znaczy, myślałam… – Urwała szybko, marszcząc brwi.

Rozumiał jej dylemat. Gdy wychodził z mieszkania Sylvii, powiedział, dokąd się wybiera. Przyjechała jednak na długo przed nim i widocznie sądziła, że zmienił zdanie, co zamierza jej wyznać, gdy znów się spotkają.

Ale Jackson był jednak tutaj i oboje wydawali się zaskoczeni.

– …ma z tobą dziś wieczorem coś do omówienia. – Słowa Nikki przebiły się wreszcie do głowy Jacksona, który zdał sobie sprawę, że zajęty oglądaniem Sylvii wyłączył się z otaczającej go rzeczywistości. – Byłeś bardzo zajęty listą spraw dla Syl – zwróciła się teraz do męża – więc cię zastąpiłam i zaprosiłam Jacksona na górę.

Stark odwrócił się od okna i uśmiechnął do Nikki, lecz jego uśmiech natychmiast przybladł, gdy napotkał wzrok Jacksona.

– Myślałem, że jesteśmy umówieni na rano.

– Tak, byliśmy tak umówieni – przyznał Jackson. – Są jednak sprawy, które musimy wyjaśnić natychmiast.

Stark przyglądał mu się przez chwilę i w końcu skinął głową.

– Dobrze. – Przeszedł przez pokój w kierunku Sylvii i wyciągnął po coś rękę. Sylvia zerknęła szybko na Jacksona, który dostrzegł wyraźnie napięcie na jej twarzy, lecz jako profesjonalistka nie odezwała się ani słowem i sięgnęła po tablet leżący na stoliku nocnym.

Jackson nie wiedział, czy Stark zauważył drżenie jej palców manewrujących po ekranie. Dziewczyna trzymała się dzielnie, unikała jednak spojrzeń na Jacksona.

Po chwili oddała tablet Starkowi, który rzucił tylko na niego okiem i natychmiast podał Jacksonowi.

– Masz za sobą parę interesujących dni – powiedział, gdy tymczasem jego gość przyglądał się zdjęciu, na którym policja wyprowadza go w kajdankach z domu Reeda.

Jackson przejrzał pozostałe materiały. Wiadomości z całego kraju koncentrowały się głównie na jego osobie, ale kilka portali powiązało z całą sprawą Starka i planowany kurort w Cortez.

Stał prosto z obojętną miną. Jeśli Stark sądził, że zaszokuje go doniesieniami, o których Jackson wiedział znacznie wcześniej, miał się srogo rozczarować.

– Przyszedłeś tutaj, by mi powiedzieć, że w piękny sobotni wieczór spuściłeś łomot jakiemuś cholernemu reżyserowi?

Niepochlebny epitet, jakim Stark obdarzył Reeda, zaskoczył Jacksona, ale nie dał tego po sobie poznać.

– Nie, niezupełnie.

Stark uniósł lekko brwi, a Jackson zesztywniał w obawie, że jego brat wybuchnie złością. Pomyślał gorzko, że ten brak panowania nad emocjami jest u nich rodzinny. Stark przechylił jednak tylko głowę i zerknął w stronę Nikki.

– W porządku – odparł, wskazując Jacksonowi fotel. – Siadaj.

– Wolę postać. Dzięki.

– Jak chcesz. – Stark wrócił pod okno i stał tam przez chwilę, odwrócony plecami do pokoju. Ze swojego miejsca Jackson widział odbicie jego twarzy w szybie na tle świateł miasta. Pasuje, pomyślał, gdyż do Starka należała chyba połowa tego cholernego świata i większość Los Angeles. – Ta sprawa to niezły bajzel. Koszmar wizerunkowy. Dziwię się, że dziennikarze jeszcze nie rozbili namiotów pod budynkiem.

Jackson milczał. Stark miał rację, nie było tu nic do dodania.

– Dzwonili do mnie. Właściwie do Sylvii – dodał i Jackson natychmiast odwrócił się do dziewczyny. Patrzyła mu w oczy, teraz smutne i trochę nieprzytomne. Nie wspomniała, że skontaktowała się z nią prasa. Ta nowa informacja przyprawiła go o skurcz żołądka.

– Bez komentarza. Takie jest oficjalne stanowisko biura – ciągnął Stark, wbijając w Jacksona płonący wzrok. – Ale będzie coraz gorzej. To ta zła wiadomość. Dobra jest taka, że nie boję się skandalu. Żyłem w jego cieniu niemal od urodzenia. Nie boję się też napadów furii. Poznałem Reeda i mogę się domyślić, że doprowadził cię do szału. Zdarza się.

Kącik ust drgnął mu lekko, jakby chciał powstrzymać uśmiech.

– Areszt, skandal, niewygodne artykuły prasowe, żadna z tych rzeczy nie może naruszyć ani powagi mojej firmy, ani narazić cię na niebezpieczeństwo utraty pracy. Chyba że wpłynie na jej jakość. W związku z tym chcę zadać ci pytanie: czy to gówno będzie miało jakiś wpływ na twoją robotę?

– Nie.

Stark zawahał się, jakby sądził, że Jackson będzie kontynuował, ale szybko zrozumiał, że Steele nie zamierza powiedzieć nic więcej. I właściwie nie miał nic przeciwko temu. To jedno słowo wyjaśniało wszystko, rozwiewało jego obawy co do przyszłości projektu.

– Charles twierdzi, że ci odpuszczą. Prace społeczne przez pół roku, a potem czysta karta. Rozmawiał z ludźmi Reeda, prokuratorem okręgowym i wszyscy są tego samego zdania.

– To prawda. – Sylvia skontaktowała się z prawnikiem Starka, Charlesem Maynardem, kiedy tylko dotarła do niej wieść o aresztowaniu Jacksona, który później podpowiadał adwokatom, co mogą zrobić.

– W porządku. O ile nie poczyniłeś żadnych innych ustaleń, możesz pracować dla mojej fundacji edukacyjnej albo dziecięcej. – Pierwsza z fundacji Starka zajmowała się leczeniem dzieci, ofiar przemocy, druga pomagała finansowo ubogiej młodzieży uzdolnionej w zakresie nauk ścisłych.

– Ja… dziękuję bardzo. – Jackson próbował powściągnąć zdumienie. Nie spodziewał się po Damienie ani takiej reakcji na aresztowanie, ani tego, że brat pomoże mu w realizacji nakazu prac społecznych. Z drugiej strony wiedział, jak bardzo Starkowi zależy na kurorcie. Pomoc, jaką okazał Jacksonowi, miała również i dla niego spory sens.

– Nie ma za co – powiedział Stark. – Doceniam, że chciałeś o tym pogadać jak najprędzej, ale sprawa naprawdę mogła poczekać do rana. Przykro mi, że prasa tyle o tym pisze. Ale ta nagonka wkrótce ustanie.

Jackson zerknął na Sylvię, która celowo unikała jego spojrzenia. Jednak jej mina i mowa ciała wyrażały bezbrzeżną ulgę.

Stark zerknął na zegarek.

– A teraz przepraszam, ale ja i Nikki mamy za sobą długi dzień, a chciałbym też zakończyć sprawy z Sylvią i zwolnić ją do domu. – Odwrócił się do Jacksona z wyciągniętą ręką i zrobił krok w jego kierunku. – Miło mi było jednak się z tobą spotkać. Wierzę, że przetrzymasz tę burzę.

Jackson zawahał się, ale szybko uścisnął wyciągniętą dłoń.

– Doceniam twoją pomoc – powiedział. – Ale jest pewna sprawa, którą musimy omówić. Bardzo osobista.

– W porządku. Sylvio, czy możesz nas zostawić samych na chwilę?

– Nie trzeba. Może zostać. Nikki też – dodał, właściwie niepotrzebnie, gdyż Stark i tak najwyraźniej nie zamierzał prosić żony, by opuściła pokój.

– Dobrze. – Stark popatrzył na Sylvię i skinął głową. Najprawdopodobniej sądził, że Jackson powie mu oficjalnie o ich związku. – O co chodzi?

– O Jeremiaha Starka.

– O niego? A jakie on, do cholery, stwarza problemy?

– Chyba żadnych – odparł Jackson. – Ale jest moim ojcem.

Nikki wciągnęła głęboko powietrze, Sylvia wbiła wzrok w czubki pantofli.

Stark nie ruszył się z miejsca.

Po raz pierwszy od chwili, gdy tam przyszedł, Jackson pożałował, że nie skorzystał z fotela. Poczuł nagłą miękkość w kolanach. Z pokoju wyssano cały tlen.

Stark miał kamienną twarz. Nie okazał zdziwienia. Nie otworzył szerzej oczu, nie zacisnął ust, nie przełknął śliny. Pozostał absolutnie spokojny, całkowicie nieprzenikniony. Dokładnie w tym momencie Jackson zrozumiał, w jaki sposób jego brat tak szybko zbił majątek. Miał nerwy ze stali.

– Powinienem był ci to powiedzieć, zanim się podjąłem realizacji projektu – ciągnął. – Ale trudno się pozbyć starych nawyków, a mnie trzydzieści lat temu nakazano, abym utrzymał tę informację w tajemnicy.

– Więc dlaczego ją ujawniłeś? – W głosie Starka wyraźnie pobrzmiewało napięcie.

Jackson zerknął na Sylvię, po czym szybko odwrócił od niej wzrok.

– Bo nadszedł na to czas.

– Rozumiem. – Minęło parę sekund. Potem kolejne sekundy. I choć Jackson próbował odgadnąć, o czym myśli jego brat, absolutnie mu się to nie udawało.

– Damien? – Miękki, miły głos Nikki wypełnił pokój.

Stark jednak nie odwrócił się do żony. Nie odrywał wzroku od Jacksona. Jego kamienna dotąd twarz odzyskała znowu ludzki wyraz. Stark uśmiechnął się – nie był to jednak serdeczny, szczery, uśmiech, ale taki, jaki widuje się często na twarzach przedstawianych sobie ludzi na oficjalnych spotkaniach. Doskonale panował nad sytuacją, nie okazał żadnych osobistych uczuć.

– Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś – odparł spokojnie. – Ale teraz, wybacz. Jak już mówiłem, Nikki i ja mamy za sobą ciężki dzień.

Jackson postąpił krok naprzód.

– Damienie…

– Nie – powstrzymał go Stark i sposób, w jaki to powiedział, nie pozostawiał żadnej wątpliwości co do tego, że rewelacje Jacksona wywarły na nim jednak wielkie wrażenie. – Naprawdę powinieneś już iść.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: