Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 566 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W świe­tle ba­dań cu­dzych i wła­snych.

Wy­daw­nic­two "My­śli Nie­pod­le­głej"

War­sza­wa, Mar­szał­kow­ska nr 48.

1909.

Od­bi­to w War­sza­wie w sierp­niu 1909 roku Na­kła­dem wyd. My­śli Nie­pod­le­głej.

W dru­kar­ni L. Bi­liń­skie­go i W. Ma­ślan­kie­wi­cza, No­wo­grodz­ka 17.

Skła­da­li: W. Za­jącz­kow­ski i St. Grze­go­rzew­ski.

Od­bi­jał na ma­szy­nie Fr. Strze­szew­ski.

Kli­sze wy­ko­na­ne w za­kła­dzie fo­to­che­mi­gra­ficz­nym B. Wierz­bic­kie­go i S-ki w War­sza­wie.

Pa­pier z fir­my A. Moes.TREŚĆ.

I. CZĘŚĆ ROZ­BIOR­CZA.

1. Psy­cho­lo­gia no­wych po­ko­leń … 1

2. Psy­cho­lo­gia tra­dy­cji ewan­gie­licz­nej … 19

3. Kon­tra­dyk­cje ewan­gie­licz­ne … 30

4. Sł owa Uczniów sło­wa­mi Pana… 40

5. Dal­sze ź ró­dła słów Pana… 44

6. Oj­cze­nasz … 48

7. Ś wia­dec­twa nie­bios. 53

8. Cu­dow­ny le­karz … 64

9. Ś wia­dec­twa zie­mi… 72

10. Ś wia­dec­twa Uczniów. 88

11. Ś wia­dec­twa wie­dzy… 96

12. Imio­na … 118

13. Ro­do­wo­dy Je­zu­sa … 131

14. Jan Chrzci­ciel … 139

II. CZĘŚĆ OD­TWÓR­CZA.

15. Wal­ka z sza­ta­nem … 157

16. Kró le­stwo nie­bie­skie… 163

17. Kró lowa nie­bios. 188

18. Bliź nię­ta Boże… 197

19. Sys­tem astral­ny Ł uka­sza… 206

20. Je­zus Księż yc… 230

21. Je­zus Sł ońce… 242

22. Teo­r­ja po­jęć szcząt­ko­wych… 256

23. Kur Pio­tró w. 266

24. Ry­ba­cy … 275

25. Sł up Moj­że­szo­wy… 284

III. PRZY­PI­SKI.

Przy­pi­ski … 295

Li­te­ra­tu­ra przed­mio­tu … 347

Spis wi­ze­run­kó w i ry­sun­ków. 356

Sko­ro­widz … 360

Po­praw­ki … 374

I. Część roz­bior­cza.1. PSY­CHO­LO­GJA NO­WYCH PO­KO­LEŃ.

W cią­gu czte­rech ostat­nich wie­ków Je­zus prze­żył w umy­słach ludz­kich cał­kiem nowy okres swej kil­ka ty­się­cy lat trwa­ją­cej hi­stor­ji. Uka­zaw­szy się na wid­no­krę­gu XVI-go stu­le­cia w mi­stycz­nej glor­ji Boga-Czło­wie­ka, zwol­na za­tra­cał wszyst­kie ce­chy bó­stwa, sta­jąc się czło­wie­kiem, by z ko­lei w cią­gu XIX-go wie­ku za­tra­cić wszyst­kie ce­chy czło­wie­ka i na po­cząt­ku XX-go stu­le­cia stać się osta­tecz­nie zno­wu wy­łącz­nie Bo­giem. Te jego prze­mia­ny od­po­wia­da­ją ści­śle prze­mia­nom roz­wo­jo­wym umy­słów, w któ­rych żył. One od­ję­ły mu naj­pierw bó­stwo, po­zo­sta­wia­jąc czło­wie­czeń­stwo, na­stęp­nie przy­wró­ci­ły mu to bó­stwo, czło­wie­czeń­stwo odej­mu­jąc. Je­zus jako Bóg-Czło­wiek wy­rósł z re­li­gji, Je­zus jako czło­wiek z roz­bu­dzo­ne­go ro­zu­mu a Je­zus jako Bóg z kry­tycz­nie roz­pa­trzo­nych do­ku­men­tów dzie­jo­wych.

Nie­wia­do­mo też za­iste, kie­dy umysł ludz­ki na więk­szy zdo­był się pro­me­te­izm, czy wte­dy, kie­dy Je­zu­sa z glor­ji bo­skiej roz­bie­rał, czy też wte­dy, kie­dy mu ją przy­wró­cił. W pierw­szym bo­wiem wy­pad­ku mu­siał się wznieść na naj­wyż­sze szczy­ty bo­ha­ter­stwa w obro­nie praw zdro­we­go ro­zu­mu prze­ciw­ko wie­lo­wie­ko­wym urosz­cze­niom hie­rar­chji teo­lo­gicz­nej i ciem­nym tłu­mom po­spól­stwa pod rzą­da­mi tej hie­rar­chji zdzi­cza­łe­go, gdy w dru­gim wy­pad­ku na naj­wyż­sze szczy­ty wol­ne­go gen­ju­szu ba­daw­cze­go w imię źró­deł i nie­zbi­tych do­wo­dów nie­zli­czo­nej ilo­ści po­mni­ków sta­ro­żyt­nych prze­ciw­ko z góry po­wzię­tym te­zom owe­go rze­ko­mo zdro­we­go ro­zu­mu a w rze­czy­wi­sto­ści ośle­pio­ne­go po­tęż­ne­mi su­ge­stja­mi hi­sto­rycz­nej daw­no­ści.

Je­zus jako Czło­wiek stał się dzie­łem Wiel­kiej Re­for­ma­cji a le­piej po­wie­dziaw­szy świet­nej Epo­ki Od­ro­dze­nia, czy­li HU­MA­NI­ZMU, któ­ry wy­rwał Bi­bl­ję z rąk teo­lo­gów i pró­bo­wał sam ją czy­tać, nie wie­dząc jesz­cze, iż za mało po­sia­da wie­dzy, by tak ją zro­zu­mieć, jak zo­sta­ła na­pi­sa­na, i że dla umy­słu nie­przy­go­to­wa­ne­go tek­sty sta­ro­żyt­ne sta­ją się czę­sto zwier­cia­dła­mi, od­bi­ja­ją­ce­mi ob­li­cze psy­chicz­ne czy­tel­ni­ka, na­to­miast da­le­ko jesz­cze owe­mu czy­tel­ni­ko­wi do uj­rze­nia w nich ob­li­cza psy­chicz­ne­go au­to­rów owych wiel­ce sta­ro­żyt­nych tek­stów.

Przy­pa­trz­my się psy­cho­lo­gji po­ko­leń XVI-go wie­ku, któ­re bó­stwo Je­zu­so­wi odej­mo­wa­ły, nim uprzy­tom­ni­my so­bie psy­cho­lo­gję po­ko­le­nia XX-go wie­ku, któ­re mu je przy­wra­ca.

Jako otwie­ra epo­ką hu­ma­ni­zmu dla ca­łej ludz­ko­ści wiel­ki Po­lak no­wym po­glą­dem na bu­do­wą astro­no­micz­ną świa­ta, tak dla nas przy­najm­niej w dzie­dzi­nie bi­bli­sty­ki otwie­ra ją wiel­ka Po­lka no­wym po­glą­dem na Je­zu­sa. Nie­raz już bo­wiem Pol­ska w pierw­szym sta­wa­ła sze­re­gu, gdy cho­dzi­ło o śmia­łą wy­pra­wą zdo­byw­czą na nowe ob­sza­ry my­śli, lecz po­tem wlo­kła się na koń­cu po­cho­du cy­wi­li­za­cyj­ne­go, gdy już o to tyl­ko cho­dzi­ło, by się na tych ob­sza­rach utwier­dzić, za­go­spo­da­ro­wać i uczy­nić je wła­sno­ścią na­ro­do­wą.

Bo to z Zyg­mun­tow­skiej Pol­ski wy­szła owa cha­rak­te­ru peł­na po­stać Mal­chjo­ro­wej z Za­la­sow­skich Waj­glo­wej, ośm­dzie­się­cio­let­niej ma­tro­ny kra­kow­skiej, któ­ra, jak nam do­no­si Łu­kasz Gór­nic­ki, roku 1539 przez bi­sku­pa Gam­ra­ta do jego dwo­ru na sąd po­rwa­na, z ka­no­ni­ka­mi zna­ko­mi­tą sto­czy­ła dys­pu­tę. Dys­pu­ta owa daje nam wier­ny ob­raz me­to­dy ra­cjo­na­li­zmu ów­cze­sne­go i dróg, któ­re­mi cho­dził. Py­ta­na we­dług Kre­da, je­śli wie­rzy w Boga wszech­mo­gą­ce­go, stwo­rzy­cie­la nie­ba i zie­mi, od­po­wie­dzia­ła nie­zmier­nie pod­nio­śle: "Wie­rzą w Boga, któ­ry wszyst­ko stwo­rzył, co wi­dzi­my i cze­go nie wi­dzi­my; któ­ry ro­zu­mem czło­wie­czym ogar­nio­ny być nie może, a do­bro­dziejstw jego i my lu­dzie je­ste­śmy peł­ni i wszyst­kie rze­czy na świe­cie". Roz­sze­rza­ła to po­tem do­syć dłu­go, ale ko­le­gja­ci do na­stęp­nych prze­szli py­tań: "A wie­rzy­szże w syna jego je­dy­ne­go, Je­zu­sa Chry­stu­sa, pana na­sze­go, któ­ry się po­czął z Du­cha Świę­te­go, na­ro­dził się z Pan­ny Mar­ji, ukrzy­żo­wan, umarł i po­grze­bion, trze­cie­go dnia zmar­twych­wstał"? Ona na to: "Nie miał­ci Pan Bóg ani żony, ani syna, ani mu tego po­trze­ba, boć jed­no tym sy­nów po­trze­ba, któ­rzy umie­ra­ją, ale Pan Bóg wiecz­ny jest, a jako się nie na­ro­dził, tak i umie­rać nie może. Nas ma za syny swo­je i wszy­scy są sy­no­wie jego, któ­rzy dro­ga­mi od nie­go na­zna­czo­ne­mi cho­dzą". Tu krzyk­nę­li ko­le­gja­ci: "Źle mó­wisz, nie­bo­go, obacz się, są pro­roc­twa o tem, iż miał Pan Póg po­słać na świat syna swe­go i miał być ukrzy­żo­wan za grze­chy na­sze, aby nas nie­po­słusz­nych jesz­cze z ojca na­sze­go Ada­ma swem po­słu­szeń­stwem zjed­nał z Bo­giem Oj­cem". Mó­wi­li nad­to siła z nią dok­to­ro­wie; ale im wię­cej mó­wi­li, tem ona w swem przed­się­wzię­ciu upo­rczy­wiej sta­ła, iż Bóg czło­wie­kiem być i ro­dzić się nie mógł. Na­le­zio­no ją tedy bluź­nier­ką i do urzę­du miej­skie­go ode­sła­no a w kil­ka dni po­tem spa­lo­no, na któ­rą śmierć szła "na­mniej nie­str­wo­żo­na".

W tych sło­wach za­mknię­ty jest cały o trzy­sta lat od bo­ha­ter­skiej Po­lki młod­szy Er­nest Re­nan, któ­re­go tu przed in­ny­mi dla­te­go wy­mie­niam, iż był naj­bar­dziej uta­len­to­wa­ny i naj­sil­niej na umy­sły od­dzia­łał. On tyl­ko z więk­szą eru­dy­cją to samo, co ona, wy­gło­sił. Moie na­wet nie wie­dział, ie i z jej sto­su po­cho­dził ów blask, przy któ­rym jesz­cze po trzech wie­kach ŻY­WOT JE­ZU­SA two­rzył, tezę jego czło­wie­czeń­stwa sze­ro­ko roz­wi­ja­jąc i na­der prze­myśl­nie uza­sad­nia­jąc.

Ale to nie był PO­STU­LAT NA­UKI w dzi­siej­szem jej ro­zu­mie­niu. To był tyl­ko po­stu­lat naj­szla­chet­niej­sze­go ra­cjo­na­li­zmu. Re­nan był jego ostat­nim kla­sycz­nym apo­lo­ge­tą. On da­lej Je­zu­sa TWO­RZYŁ na ob­raz i po­do­bień­stwo swo­ich ide­ałów, ale by­najm­niej nie umiał go jesz­cze na pod­sta­wie kry­tycz­nie zba­da­nych do­ku­men­tów dzie­jo­wych OD­TWO­RZYĆ. Do­ku­men­ty te były jesz­cze dla nie­go ta­kie zwier­cia­dła­mi, w któ­rych wła­sne tyl­ko ob­li­cze psy­chicz­ne po­strze­gał. Jego prze­pięk­ny ŻY­WOT JE­ZU­SA był wła­ści­wie ja­kąś PIĄ­TĄ EWAN­GIEL­JĄ dla wy­kwint­nych scep­ty­ków XIX-go stu­le­cia na­pi­sa­ną. Jest to dal­szy ciąg LE­GEN­DY, tyl­ko zmo­der­ni­zo­wa­nej i przy­sto­so­wa­nej do po­jęć umy­słów no­wo­żyt­nych. Z me­to­da­mi dzi­siej­szej na­uki li­te­rac­kie to ar­cy­dzie­ło nie­ma już nic wspól­ne­go. Dla usu­nię­cia jed­ne­go fi­zycz­ne­go nie­praw­do­po­do­bień­stwa Re­nan spię­trzył set­ki nie­praw­do­po­do­bieństw hi­sto­rycz­nych. Oparł się na ewan­giel­ji Jana, naj­mniej na­wet przez teo­lo­gów ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go za źró­dło uzna­wa­nej. Wpro­wa­dził nas do domu cie­śli Jó­ze­fa w mia­stecz­ku Na­za­ret, któ­re w owej epo­ce wca­le nie ist­nia­ło. Aby zna­leść cień do­wo­du, na­zwą one­go Na­za­re­tu, idąc śle­po za Neu­bau­erem, w Tal­mu­dzie chciał wy­czy­tać, gdzie jej wca­le nie­ma, do "ze­ri­jeh" wraz ze swym mi­strzem-he­bra­istą li­te­rę "nun" do­pi­su­jąc, byle tyl­ko ja­kieś "Ne­ze­ri­jeh" otrzy­mać. Nie po­strze­gał wca­le, ie róż­ne "po­wie­dze­nia" Uczniów w Li­stach na "po­wie­dze­nia" Je­zu­sa w ewan­giel­jach w dość nie­wy­szu­ka­ny spo­sób po­za­mie­nia­no. Rze­ko­me cuda Je­zu­sa rze­ko­me­mi mi­sty­fi­ka­cja­mi jego wiel­bi­cie­li tło­ma­czył, byle tyl­ko nie na­ru­szyć po­wa­gi tek­stu, na któ­rym zbu­do­wał całą swo­ją teo­r­ję. Cu­dow­ność i nie­cu­dow­ność wa­żył, po­zor­nie na­der słusz­nie, na sza­lach fi­zy­ki, nie wie­dząc, ie ten­den­cja re­li­gij­na czę­sto cud ubie­ra w zda­rze­nia bar­dzo co­dzien­ne i cał­ko­wi­cie z fi­zy­ką zgod­ne. Za cud uwa­żał na­ro­dze­nie się Zba­wi­cie­la z Dzie­wi­cy w mia­stecz­ku judz­kiem Be­tle­em, któ­re rze­czy­wi­ście ist­nia­ło, na­to­miast na­tu­ral­nem wy­da­wa­ło mu się na­ro­dze­nie te­goż Zba­wi­cie­la z mę­żat­ki w mia­stecz­ku ga­li­lej­skiem Na­za­ret, któ­re­go wte­dy wca­le jesz­cze nie było i od któ­re­go hi­sto­rycz­ny przy­do­mek "Na­za­rej­czyk" wca­le nie po­cho­dzi. Nie wie­rzył w zmar­twych­wsta­nie Je­zu­sa, ale wie­rząc w rze­ko­my fakt znik­nię­cia jego zwłok, na IMA­GI­NA­CJI Mar­ji Mag­da­le­ny zbu­do­wał teo­r­ję wia­ry mil­jo­nów lu­dzi, za­my­ka­jąc oczy na do­rocz­ne zmar­twych­pow­sta­wa­nia Tam­mu­za, Ado­ni­sa, At­ti­sa, Ozy­ry­sa. Pię­trzył hy­po­te­zy na hy­po­te­zach, byle tyl­ko po­zór NA­TU­RAL­NO­ŚCI ja­kie­goś rze­ko­me­go fak­tu otrzy­mać. Cho­dząc do­ko­ła Je­zio­ra Ge­ne­za­re­tań­skie­go jak au­tor PO­TO­PU do­ko­ła Ja­snej Góry, z po­dań ukła­dał ro­mans a z mi­to­lo­gji hi­stor­ję. Kie­ru­jąc się po­etycz­nym ra­cjo­na­li­zmem, od­czy­ty­wał wie­lo­krot­ny pa­limp­sest Zie­mi Pa­le­styń­skiej jak współ­cze­sny dra­go­man w wiel­kim sty­lu, któ­ry, zręcz­nie od­chy­la­jąc od­po­wiedź od py­ta­nia, z me­lan­cho­lij­ną iron­ją na do­mach je­ro­zo­lim­skich, nie­kie­dy kil­ku­set lat nie ma­ją­cych, uka­zu­je ślad ręki Je­zu­so­wej, tło­ma­cząc zja­wi­sko nad­zwy­czaj­ną mięk­ko­ścią ka­mie­nia świe­żo z łona zie­mi do­by­te­go a tward­nie­ją­ce­go do­pie­ro na po­wie­trzu. Praw­dzi­wość i nie­praw­dzi­wość rze­ko­mych zda­rzeń mie­rzył tyl­ko praw­do­po­do­bień­stwem. Ale świat tego praw­do­po­do­bień­stwa wła­śnie się od nie­go do­ma­gał i był mu za nie nie­skoń­cze­nie wdzięcz­ny. Ludz­kość ukształ­co­na, prze­ży­wa­jąc ostat­nie sta­dja hu­ma­ni­zmu, nie mo­gła się za­ła­twić z ewan­giel­ja­mi jak ze zwit­kiem ja­kichś sta­rych szpar­ga­łów. No­wo­żyt­ny DE­IZM i no­wo­żyt­ny IDE­ALIZM po trzech wie­kach pra­cy i ty­ta­nicz­nych za­pa­sów W RE­NA­NOW­SKICH KON­KLU­ZJACH NAJ­KLA­SYCZ­NIEJ SIĘ WY­PO­WIE­DZIAŁ. Od­jąw­szy Je­zu­so­wi bó­stwo, opro­mie­nić go chciał wszyst­kie­mi bla­ska­mi naj­szczyt­niej po­ję­te­go czło­wie­czeń­stwa. Cier­piąc przez trzy­sta lat sro­gie nie­raz prze­śla­do­wa­nia za gło­szo­ne idee, któ­re to­ro­wa­ły dro­gę no­we­mu świa­tu, uczcić chciał w nim tego, któ­ry za swo­ją ideę po­legł. Ko­niec roz­dzia­łu dwu­dzie­ste­go pią­te­go ŻY­WO­TA JE­ZU­SA cały ten na­strój w na­tchnio­nej nie­mal wy­ra­ża apo­stro­fie:

"Spo­czy­waj w chwa­le, szla­chet­ny ofiar­ni­ku! Dzie­ło twe zo­sta­ło do­ko­na­ne; roz­po­czę­ła się już two­ja bo­skość. Nie lę­kaj się, że wsku­tek ja­kie­goś błę­du moie jesz­cze ru­nąć wzno­szo­na przez cie­bie bu­do­wa. Sta­ną­łeś już po za gra­ni­ca­mi ludz­kiej sła­bo­ści, już za­czy­nasz pa­trzeć z wy­żyn nie­biań­skie­go spo­ko­ju na skut­ki swej dzia­łal­no­ści. Za kil­ka go­dzin cier­pień, któ­re na­wet nie do­tknę­ły twej wiel­kiej du­szy, zdo­by­łeś praw­dzi­wą i naj­pięk­niej­szą nie­śmier­tel­ność. Przez ty­siąc lat świat bę­dzie o to­bie mó­wił! Niby sztan­dar na­szych sprzecz­no­ści sta­niesz się sym­bo­lem, do­ko­ła któ­re­go sto­czą się naj­żar­liw­sze boje ludz­ko­ści. Bar­dziej żywy niż za ży­cia, sta­niesz się do pew­ne­go stop­nia ka­mie­niem wę­giel­nym ludz­ko­ści, że tar­gnąć się na two­je imię bę­dzie zna­czy­ło to samo, co tar­gnąć się na fun­da­men­ty świa­ta"…

Ale wła­śnie przy­szły po­ko­le­nia pro­me­tej­skie, któ­re się na owe FUN­DA­MEN­TY ŚWIA­TA tar­gnę­ły, któ­re je zbu­rzy­ły do­szczęt­nie i nowe miast nich za­ło­ży­ły.

Prze­war­to­ścio­wa­no wszyst­ko: czło­wie­ka, świat, Boga. Wiek XIX-ty stał się stu­le­ciem naj­więk­sze­go w dzie­jach ludz­kich prze­wro­tu umy­sło­we­go, któ­ry trwa w dal­szym cią­gu i na­wet przy­pusz­czać moż­na, że jest do­pie­ro owe­go prze­wro­tu po­cząt­kiem. HU­MA­NIZM ustą­pił miej­sca NA­TU­RA­LI­ZMO­WI. Przy­rod­nic­two z jed­nej z nauk sta­je się wła­ści­wie JE­DY­NĄ na­uką a wszyst­kie inne te­raz z niej ogól­ne swe za­sa­dy czer­pać mu­szą.

My, po­ko­le­nie wy­ro­słe i wy­cho­wa­ne w kli­ma­cie du­cho­wym wtó­rej po­ło­wy owe­go nad­zwy­czaj­ne­go stu­le­cia, szli­śmy przedew­szyst­kiem szla­kiem wie­dzo­wym PRZY­ROD­NI­KÓW. Teo­r­ją po­wszech­ne­go roz­wo­ju zdo­by­ła so­bie nie­tyl­ko na­sze ro­zu­my, ale i na­sze ser­ca. Ro­zum nasz zbu­do­wał z nie­do­strze­gal­nych dro­bi­nek nie da­ją­cy się ogar­nąć wszech­świat a ser­ce na­sze po­grą­ży­ło się mi­ło­śnie w onym wszech­świe­cie jak w ma­cie­rzy­stym ży­wio­le. Zwie­rzę prze­sta­ło być dla nas ja­kiemś by­dlę­ciem i zmie­ni­ło się w oczach na­szych w isto­tę wspól­ne­go z nami po­cho­dze­nia. Ro­śli­ny i kwia­ty uka­za­ły się nam jako bar­dzo tyl­ko od­le­głe fa­mil­jant­ki. A na­wet tak zwa­na mar­twa przy­ro­da na­bra­ła ży­cia: jesz­cze lat kil­ka lub kil­ka­na­ście a roz­ło­że­ni na pier­wiast­ki sami się nią sta­nie­my. Ani jed­na cząst­ka isto­ty na­szej nie zgi­nie. Wie­czy­stość jest na­szym udzia­łem. Z nie­śmier­tel­no­ści wy­szli­śmy i uda­my się w nie­śmier­tel­ność. Wszyst­ko, co ludz­kie, sta­ło się przy­ro­dzo­nem, i wszyst­ko, co przy­ro­dzo­ne, sta­ło się ludz­kiem. Prze­zwy­cię­ży­li­śmy śmierć. Są tyl­ko prze­mia­ny. Lęk przed daw­ną ni­co­ścią ule­ciał bez­pow­rot­nie, sko­ro roz­wia­ła się jak mgła sama ni­cość. Nie­ma jej. Ist­nie­li­śmy przed na­ro­dze­niem i ist­nieć bę­dzie­my po tak zwa­nym sko­nie. Zni­kła prze­paść wy­ko­pa­na po­mię­dzy czło­wie­kiem a przy­ro­dze­niem. Syn mar­no­traw­ny wró­cił do do­mo­stwa ro­dzi­cie­li swo­ich.

Gdy tedy cała za­gad­ka bytu, ładu i praw rzą­dzą­cych świa­tem z war­sta­tów re­li­gij­nych prze­nie­sio­na zo­sta­ła na war­sta­ty przy­ro­do­ro­ze­znaw­cze, gdy ludz­kość my­ślą­ca miast na­wet do­bro­tli­we­go ojca na nie­bie­siech uj­rza­ła pra­wa nie­ubła­ga­ne, rzą­dzą­ce zja­wi­ska­mi, pod któ­re­mi mo­gła jed­nak z naj­niż­szych form świa­ta zwie­rzę­ce­go przejść dro­gą stop­nio­we­go roz­wo­ju na naj­wyż­sze szcze­ble czło­wie­czeń­stwa i cy­wi­li­za­cji, prze­wi­du­jąc znacz­nie jesz­cze wyż­sze eta­py do­sko­na­ło­ści i śniąc na­wet typ NAD­CZŁO­WIE­KA, gdy jed­nem sło­wem dzie­dzi­nę ba­dań, po­świę­co­ną epi­zo­dycz­nej w dzie­jach ludz­ko­ści a wprost ni­kłej w dzie­jach prze­stwo­rów mię­dzy­pla­ne­tar­nych WI­ZJI Je­zu­sa , prze­stał ob­cią­żać SER­WI­TUT FI­LO­ZO­FICZ­NY, do­pie­ro wte­dy moż­na było za­cząć mó­wić o istot­nie na­uko­wem w now­szem zna­cze­niu tej WI­ZJI trak­to­wa­niu. Uczo­ny, któ­ry jej dzie­je bada, nie po­trze­bu­je dziś za­sta­na­wiać się nad py­ta­nia­mi, czy Bóg ist­nie­je, czy świat zo­stał stwo­rzo­ny, czy czło­wiek ma du­szą nie­śmier­tel­ną i wol­ną wolą, czy ist­nie­je ży­cie po­za­gro­bo­we i czy Zba­wi­ciel mógł się na­ro­dzić z Dzie­wi­cy. On tyl­ko bada bez­stron­nie, JA­KIE LUDZ­KOŚĆ W CIĄ­GU DZIE­JÓW MIA­ŁA NA TO PO­GLĄ­DY, uję­te w sys­te­ma­ty re­li­gij­ne. Nie cho­dzi mu o po­go­dze­nie tych po­glą­dów z wy­ni­ka­mi dzi­siej­szej wie­dzy ludz­kiej, ale o wy­kry­cie łań­cu­cha roz­wo­jo­we­go wy­obra­żeń ludz­kich w ogó­le. Ba­da­jąc prze­szłość, nie szu­ka praw­do­po­do­bień­stwa, ale praw­dy, choć­by po­zor­nie cał­kiem była nie­praw­do­po­dob­na. Nie cho­dzi mu o to, by zna­leść fak­ty dla teo­r­ji, ale teo­r­ję dla fak­tów. Spór Gam­ra­ta i Waj­glo­wej a więc wia­ry ze zdro­wym ro­zu­mem skoń­czył się. Ra­cjo­na­li­stycz­nie nie mo­że­my dłu­żej trak­to­wać te­ma­tu, po­nie­waż od­kry­li­śmy, że ów po­zor­nie zdro­wy ro­zum wie­lo­wie­ko­wym pod­le­gał su­ge­stjom. Dziś stos mu­si­my usta­wić dla na­szej daw­nej psy­chi­ki i dla na­szych dal­to­ni­zmów, któ­re wi­dzia­ły to, co wi­dzieć chcia­ły, skut­kiem cze­go nie wi­dzia­ły tego, co rze­czy­wi­ście było do wi­dze­nia. Dziś sie­bie prze­zwy­cię­żyć mu­si­my, nie Gam­ra­tów. Z nimi pój­dzie ła­two.

To­też na skło­nie XVIII-go stu­le­cia w cza­sie Wiel­kiej Re­wo­lu­cji orla Fran­cja wy­da­je ba­da­cza, któ­ry swem zna­ko­mi­tem dzie­łem "Ori­gi­ne de to­usles cul­tes" spra­wę całą na inne skie­ro­wał tory. Ba­da­czem tym jest Ka­rol Fran­ci­szek Du­pu­is. Oba­la on ostat­ni do­gmat, któ­ry su­ge­stjo­no­wał zaj­mu­ją­cych się Je­zu­sem uczo­nych, do­gmat: NIE BĘ­DZIESZ MIAŁ IN­NYCH BO­GÓW PRZEDEM­NĄ. Dzie­je chrze­ści­jań­stwa włą­cza on do HI­STOR­JI PO­RÓW­NAW­CZEJ KUL­TÓW. On bo­daj pierw­szy w spo­sób na­uko­wy do­wiódł, że cała hi­stor­ja Je­zu­sa jest MI­TEM KO­SMICZ­NYM. A przed nim jako ba­dacz go­tu­ją­cy mu dro­gę kro­czy zno­wu nie­po­spo­li­ty – Po­lak. Jest nim Pa­weł Er­nest Ja­błoń­ski (1693 – 1757), au­tor dzie­ła pod­sta­wo­we­go do cza­sów Lep­siu­sa (1810 – 1884) "Pan­the­on Aegyp­tio­rum, seu de diis eorum com­men­ta­rius", wy­da­ne­go w la­tach 1750 – 1752 w Frank­fur­cie, i au­tor sze­re­gu in­nych roz­praw. Du­pu­is czę­sto po­wo­łu­je się na jego ba­da­nia, nie­tyl­ko bu­rząc błęd­ne wy­obra­że­nia o za­mar­łym świe­cie sta­ro­żyt­nym i jego… bó­stwach, ale do­by­wa­jąc z pod pyłu wie­ków ich świe­tla­ne po­sta­ci i usta­wia­jąc je w rzę­dy ro­do­we. Po­tem do­pie­ro ru­szy­ła wiel­ka fala egip­to­lo­gów, asyr­jo­lo­gów, in­dja­ni­stów, ar­che­olo­gów, lin­gwi­stów, folk­lo­ry­stów, an­tro­po­lo­gów i mi­to­lo­gów po­rów­naw­czych, któ­rzy roz­ko­pa­li całe kra­je, ze­bra­li całe mu­zea za­byt­ków, od­czy­ta­li sta­ro­żyt­ne po­mni­ki naj­róż­no­rod­niej­szem pi­smem pi­sa­ne a przedew­szyst­kiem od­kry­li śród dziś ży­ją­cej ludz­ko­ści za­błą­ka­ne w na­sze cza­sy for­ma­cje cy­wi­li­za­cji pier­wot­nych, któ­re mo­gli me­to­dycz­nie po­rów­ny­wać z cy­wi­li­za­cja­mi ko­pal­ne­mi.

Na­gle też w dzie­dzi­nie re­li­gji i w wiel­kiem pań­stwie bo­gów sta­ło się to, co do­ko­na­ne zo­sta­ło w dzie­dzi­nie przy­rod­nic­twa. Ru­nął do­gmat o sta­ło­ści i nie­zmien­no­ści ga­tun­ku, zwa­ne­go bo­ga­mi. Wszyst­kie są ze sobą spo­krew­nio­ne, wszyst­kie tez roz­wi­ja­ją się z form niż­szych ku wyż­szym. Z świę­te­go ka­mie­nia lub świę­tej ro­śli­ny roz­wi­ja się świę­te zwie­rzą, na­stęp­nie przyj­mu­je for­my człe­ko­kształt­ne, więc na­przy­kład egip­skich sfink­sów lub ba­bi­loń­skich ke­ru­bów, na­stęp­nie cał­kiem ludz­kie kształ­ty przy­bie­ra, wciąż szla­chet­nie­jąc, aż zmie­nia się w abs­trak­cją. Po dro­dze wstę­pu­je na nie­bo, jest gwiaz­dą, pla­ne­tą, lub kon­ste­la­cją, na zie­mią zaś scho­dząc, za­cho­wu­je au­re­ole lub inne ce­chy astral­ne. Od­kry­to śród nich nie­tyl­ko wal­ką o byt, do­bór na­tu­ral­ny, przy­sto­so­wy­wa­nie się do wa­run­ków oto­cze­nia, prze­mia­ny jed­nych ga­tun­ków w dru­gie, ale po­zna­no rów­nież ich em­bry­olo­gją, ich ata­wi­zmy, ich szcząt­ko­we or­ga­ny, oraz wprost nie­zli­czo­ną ilość form przej­ścio­wych, two­rzą­cych wiel­ki łań­cuch roz­wo­jo­wy. Ma tu na­wet za­sto­so­wa­nie pra­wo bio­ge­ne­tycz­ne. Każ­dy nowo-ro­dzą­cy się Bóg jest krót­ką re­ka­pi­tu­la­cją swe­go rodu. Po­nie­waż bó­stwa żyły w umy­słach ludz­kich a umy­sły te sta­ra­ły się je uze­wnętrz­nić czy to za po­mo­cą sło­wa, czy też wi­ze­run­ku, prze­to ma­ter­jał ba­daw­czy jest ol­brzy­mi. O ile w przy ro­dzie od­na­le­zie­nie ogniw łącz­nych po­mię­dzy po­szcze­gól­ne­mi ga­tun­ka­mi przed­sta­wia­ło duże trud­no­ści, o tyle tu wła­śnie ba­dacz ma ich bez liku. Czczo­ny w Egip­cie Ba­ran otrzy­mu­je po pew­nym cza­sie ka­dłub ludz­ki, za­cho­wu­jąc jesz­cze łeb ba­ra­ni, na­stęp­nie do­sta­je ta­kie gło­wę ludz­ką a staw­szy się cał­kiem czło­wie­kiem, ma tyl­ko u boku Ba­ran­ka jako swój sym­bol. Koza i Żaba rów­nież prze­mie­nia­ją się w człe­ko­kształt­ne, za­cho­wu­jąc gło­wy zwie­rzę­ce. Świę­ty Chrząszcz (Ska­ra­be­usz) za­cho­wu­je swą for­mę i tyl­ko w uskrzy­dlo­ne słoń­ce się zmie­nia; ale Mał­pa (pa­wian) i Ibis przyj­mu­ją for­my człe­ko­kształt­ne. Pa­wian i Ibis są to­te­ma­mi boga Tout, więc bó­stwo to, Egip­ski Apis z tar­czą sło­necz­ną i ro­ga­mi księ­ży­co­we­mi, co naj­mniej z dwóch lin­ji szło, prze­mie­nia­jąc się osta­tecz­nie w abs­trak­cję, a od­po­wia­da grec­kie­mu Her­me­so­wi lub chrzę­ści­jań­skie­mu Ga­br­je­lo­wi, gdyż rów­nie jak oni po­słu­je od bo­gów lub zwia­stu­je na­ro­dzi­ny wy­brań­ców bo­żych. Byk ro­ga­ty, czczo­ny jako bó­stwo, zo­sta­je prze­nie­sio­ny na nie­bo jako świę­ta kon­ste­la­cja, na­stęp­nie z nie­ba wę­dru­je zno­wu na zie­mię, ale już na jego łbie zwie­rzę­cym ja­śnie­je tar­cza sło­necz­na, uję­ta miast ro­gów zwie­rzę­cych w rogi księ­ży­co­we. Nie­kie­dy aż trzy epo­ki roz­wo­jo­we zo­sta­wia­ły swe śla­dy na jed­nej po­sta­ci bó­stwa. Oto bóg księ­ży­ca Chons, gło­wę ma kro­gul­ca, ka­dłub czło­wie­ka a w gó­rze tar­czę sło­necz­ną, uję­tą z dołu w sierp księ­ży­ca. Ta sym­bo­li­ka tak pla­stycz­na po­sia­da dla na­uki nad­zwy­czaj­ne zna­cze­nie, roz­wią­zu­je nam bo­wiem wprost wi­ze­run­ko­wo kwe­stje "ro­gów" (ke­ran) Moj­że­sza, o któ­re do­tąd wre spór śród uczo­nych, gdyż rogi były sym­bo­lem bo­sko­ści.

We­dle le­gen­dy mia­ła go jako dzie­cie do­być z Nilu ulu­bio­na cór­ka Ram­ze­sa II Bint – Anta (Córa bo­gi­ni Anat). Na pła­sko­rzeź­bie, któ­ra ją wy­obra­ża, wi­dzi­my nad gło­wą tar­czę sło­necz­ną, uję­tą w rogi. A za­tem ży­dzi wy­obra­ża­li so­bie Moj­że­sza z sym­bo­la­mi egip­skich bóstw lub bó­stwom rów­nych wład­ców. I to egip­skich, nie ba­bi­loń­skich, gdzie wi­dzi­my wpraw­dzie dwie, lub na­wet trzy pary ro­gów, ale bez tar­czy sło­necz­nej, gdyż po­da­nie wy­pro­wa­dza Moj­że­sza z zie­mi egip­skiej a nie z ba­bi­loń­skiej. Mi­chał Anioł, two­rząc swe­go sław­ne­go Moj­że­sza z ro­ga­mi, wzo­ro­wał się może na an­ty­kach grec­kich, wy­obra­ża­ją­cych Zeu­sa nie­kie­dy z wy­pu­kli­zna­mi ro­go­we­mi na czo­le, lub też wzo­ro­wał się wprost na ro­ga­tym Jo­wi­szu-Amo­nie.

Prze­mia­ny w kie­run­ku człe­ko­kształt­nym szły nie­raz od­wrot­nie, więc bó­stwo za­cho­wy­wa­ło ka­dłub zwie­rzę­cy a zy­ski­wa­ło gło­wę ludz­ką. Zna­ny jest po­wszech­nie wi­ze­ru­nek ol­brzy­mie­go Sfink­sa z Gi­zeh w Egip­cie o kształ­cie lwa z gło­wą ludz­ką. Pa­ła­ców ba­bi­loń­skich strze­gły tak za­wa­ne Ke­ru­by (Che­ru­by), czy­li skrzy­dla­te byki o gło­wach ludz­kich.

Z Rieh­ma "Handw. d. bibl. Al­terth".

któ­re na­stęp­nie otrzy­mu­ją skrzy­dla­te po­sta­ci ludz­kie, zu­peł­nie do Anio­łów chrze­ści­jań­skich po­dob­ne. Za­cho­wał się też na lamp­kach sta­ro­chrze­ści­jań­skich na­der zna­mien­ny Sfinks Ba­ran­ko­wy Je­zu­sa, wy­mow­nie świad­czą­cy, że i Je­zus ule­gał ogól­nym pra­wom roz­wo­ju.

W Tal­mu­dzie (Szab­bat 119 b) znaj­du­je się taki ustęp: "Dla­cze­go Moj­żesz zwa­ny był mę­żem bo­żym? Rab-Abin mówi: Od po­ło­wy cia­ła w dół był czło­wie­kiem a od po­ło­wy cia­ła w górę był bo­giem". Jak to so­bie wy­obra­zić?

W ta­kich wy­pad­kach za­byt­ki wi­ze­run­ko­we po­sia­da­ją nad­zwy­czaj do­nio­słe zna­cze­nie, uzu­peł­nia­jąc i wy­ja­śnia­jąc sym­bo­li­kę pi­śmien­nic­twa, tak nie­raz dla umy­słów dzi­siej­szych za­gad­ko­wą. W or­ga­ni­zmie wy­zna­nio­wym gwiezd­na bo­gi­ni, któ­ra już od ty­siąc­o­le­ci kształ­ty ludz­kie przy­bra­ła, zwa­na bę­dzie jesz­cze "Gwiaz­dą mo­rza". Bó­stwo, któ­re rów­nież już od ty­siąc­o­le­ci sta­ło się du­chem bez­cie­le­snym, wid­nieć bę­dzie iesz­cze w po­sta­ci Go­łę­bi­cy, a do Boga-Czło­wie­ka o na­der wy­kształ­co­nym ży­cio­ry­sie ziem­skim po­boż­ni będą się zwra­ca­li ze sło­wa­mi: "Ba­ran­ku Boży, któ­ry gła­dzisz grze­chy świa­ta, zmi­łuj się nad nami"!

Pra­sta­ra cześć ka­mie­ni świad­czy, ja­kie­mi to­ra­mi szła myśl re­li­gij­na. Ka­mie­nie czczo­no albo jako spa­dłe z nie­ba me­te­ory­ty, albo jako krze­mie­nie, z któ­rych wsku­tek ude­rze­nia pada iskra, więc Ogień, czy­li że wy­stę­pu­je z nich Bóg. Póź­niej na­stą­pi­ło uogól­nie­nie, czczo­no róż­ne ka­mie­nie, zwłasz­cza u Ży­dów kwit­nął kult ka­mie­ni jako "Do­mów Bo­żych" (Bet-El). Ar­cy­ka­płan ży­dow­ski no­sił na pier­si dwa­na­ście dro­gich ka­mie­ni z wy­ry­te­mi imio­na­mi dwu­na­stu po­ko­leń. Do dziś dnia w Ka­abie, w Mek­ce, Mu­zuł­ma­nie od­da­ją cześć me­te­ory­to­wi. Do dziś dnia moż­na tez w je­ro­zo­lim­skim me­cze­cie Oma­ra za zło­tym par­ka­nem oglą­dać świę­ty ka­mień bar­wy sza­rej, szczyt góry sta­no­wią­cy, któ­ry praw­do­po­dob­nie tak samo wy­sta­wał w SANC­TIS­SI­MUM świą­ty­ni ży­dow­skiej, do­kąd wcho­dzić miał prawd tyl­ko arc­ka­płan i to raz na rok. I do dziś dnia za wer­set tek­stu ka­no­nicz­ne­go ucho­dzi ustęp z pierw­sze­go Li­stu Pio­tra, któ­ry Chry­stu­sa na­zy­wa" ka­mie­niem ży­wym, od Boga wy­bra­nym i uczczo­nym" (11, 4). Do dziś dnia chleb i wino za­mie­nia­ją się w cia­ło i krew Pań­ską. I do dziś dnia ko­ścio­ły ca­łe­go świa­ta za­peł­nio­ne są sym­bo­licz­ne­mi po­sta­cia­mi zwie­rząt, na wie­żach zaś kur, sta­ro­żyt­ne Bó­stwo Czuj­no­ści, daw­nych strze­że tra­dy­cji.

A je­że­li wspo­mnia­łem Moj­że­sza, wy­po­sa­żo­ne­go w sym­bo­li­kę astral­ną egip­skich bóstw i bo­gom rów­nych wład­ców, a któ­ry jest tak­że tyl­ko ogni­wem w dłu­gim łań­cu­chu roz­wo­jo­wym, to war­to spoj­rzeć przy tej spo­sob­no­ści na jed­no z więk­szych ogniw kul­tów Sta­ro­żyt­ne­go Wscho­du, do­ty­czą­ce prze­no­śnej Arki Przy­mie­rza u Ży­dów. Je­śli uwzględ­ni­my sta­ro­żyt­ność i po­tę­gę pań­stwa egip­skie­go wo­bec ple­mie­nia ko­czow­ni­ków, to pierzch­ną wszel­kie złu­dze­nia co do sa­mo­ródz­twa Arki Przy­mie­rza w ło­nie ży­do­stwa.

Ata­wi­zmy bo­gów czy­li wra­ca­nie do form pier­wot­nych są rów­nież fak­tem i to na­der zna­mien­nym. Zda­je się, że fan­ta­zja ludz­ka nie była w ta­kich wy­pad­kach wca­le ka­pry­śną. Je­że­li Zeus za­mie­nia się w Zło­ty Deszcz, by za­płod­nić Da­naę, to po­strze­ga­my tu na­wrot jego do for­my astral­nej; a je­że­li prócz tego przyj­mu­je kształt ła­bę­dzia, by za­płod­nić Ledę, to po­strze­ga­my tu na­wrot do for­my świę­te­go pta­ka; a je­że­li wresz­cie rzeź­biarz daje mu w rękę pio­run, to po­strze­ga­my rów­nież śla­dy tego, czem ów bóg kie­dyś był. Oto pier­wiast­ki, z któ­rych w cią­gu dłu­gich epok się roz­wi­nął, nim przy­brał kla­sycz­nie pięk­ną po­stać Zeu­sa z Otri­co­li. Tak em­bry­olo­gja uka­zu­je nam u pło­du ludz­kie­go szpa­ry skrze­lo­we lub ogon a na­stęp­nie ana­tom­ja po­rów­naw­cza śla­dy za­ni­ka­ją­ce uzę­bie­nia zwie­rzę­ce­go w dzią­słach dziec­ka, nie­kie­dy mał­po­kształt­ne nogi, nie­zwy­kłe uwło­sie­nie na ca­łem cie­le i t… p.

Był­by to jed­nak błąd, po­wia­da Hugo Winc­kler, gdy­by­śmy mnie­ma­li, że tak wy­so­ko w cy­wi­li­za­cji po­su­nię­te na­ro­dy, jak Egip­cja­nie lub Ba­bi­loń­czy­cy, istot­nie za bó­stwa uwa­ża­ły człe­ko­kształt­ne zwie­rzę­ta lub cia­ła astral­ne. Prze­ciw­nie, bó­stwa już są ist­nie­nia­mi… abs­trak­cyj­ne­mi, tyl­ko po­zo­sta­ły na nich śla­dy po­cho­dze­nia. Duch Świę­ty jest dla chrze­ści­ja­ni­na PO­JĘ­CIEM a nie GO­ŁĘ­BI­CĄ, tak samo Chry­stus PO­JĘ­CIEM a nie BA­RAN­KIEM. Błę­dem by­ło­by tyl­ko uwa­ża­nie tych sym­bo­lów za przy­pad­ko­wą ana­lo­gję, lub zwro­ty li­te­rac­kie pi­śmien­nic­twa re­li­gij­ne­go. Są to FOR­MY PIER­WOT­NE, za po­mo­cą któ­rych kre­ślić mo­że­my lin­ją roz­wo­ju po­jęć. Me­to­dy nauk no­wo­cze­snych, za­sto­so­wa­ne do ba­dań nad Je­zu­sem, da­dzą wy­ni­ki wprost nie­ocze­ki­wa­ne. Po­ka­że się, że raz jesz­cze na nim klę­skę po­nie­sie eu­he­me­ryzm, któ­ry w bo­gach każe do­szu­ki­wać się tyl­ko apo­te­ozy lu­dzi. Błę­du tego dziś nikt już nie po­peł­nia wzglę­dem Zeu­sa, Pal­las Ate­ny, Dy­any, Mar­sa, Ju­no­ny, Mar­du­ka, Tam­mu­za, Je­ho­wy, Al­la­ha, ale po­peł­nia jesz­cze wzglę­dem Je­zu­sa. Bez­względ­nie pew­na hi­sto­rycz­nośc jego bó­stwa wy­wró­ci rze­ko­mą hi­sto­rycz­ność jego czło­wie­czeń­stwa, któ­re po­zo­sta­nie tyl­ko CZŁO­WIE­CZEŃ­STWEM PO­JĘ­CIO­WEM. Słusz­nie mówi Pfle­ide­rer, iż na­le­ży od­róż­nić Chry­stu­sa wia­ry od Chry­stu­sa hi­stor­ji. Na po­zór wyda się nie­moż­li­wem, by dało się udo­wod­nić, że ktoś jako czło­wiek nie ist­niał, co jed­nak na­uka nie­raz już prze­ży­ła; zbyt jed­nak dużo na­gro­ma­dzi­ło się do­wo­dów, że ist­niał wcze­śniej jako Bóg za­rów­no w swej oso­bie psy­chicz­nej, jak i w swym ro­dzie, z któ­re­go szedł, by mnie­ma­nie ta­kie dało się dłu­żej pięt­no­wać jako "hy­po­te­zę". Od­wró­cą się na­wet cał­ko­wi­cie okre­śle­nia na­uko­we: gdy ni­czem nie uza­sad­nio­ną hy­po­te­zą przez dłu­gi czas zwa­no jego bo­skość, te­raz na ni­czem nie opar­tą hy­po­te­zą, prócz wie­lo­wie­ko­wej su­ge­stji, oka­że się jego czło­wie­czeń­stwo.

A jako w okre­sie, gdy zwa­no całą na­tu­rą "by­dlęc­twem" i wy­no­szo­no czło­wie­ka na sta­no­wi­sko w ca­łym wszech­świe­cie wy­łącz­ne a on na­tem du­cho­wo nic nie zy­ski­wał, dużo na­to­miast tra­cąc i do­pie­ro wte­dy praw­dzi­wie bły­snął gen­ju­szem, gdy się z na­tu­rą po­jed­nał i ją uczcił, tak tez i Je­zus tyl­ko na ma­je­sta­cie zy­skać moie, gdy po­ni­ża­ne tak dłu­go jego kosz­tem CU­DZE BOGI na swo­je pie­de­sta­ły wró­cą i w sło­necz­nych rzę­dach obok nie­go sta­ną.

Psy­cho­lo­gja no­wych po­ko­leń, do­ró­sł­szy do bez­stron­ne­go ba­da­nia jego PRZE­MIAN, zor­jen­tu­je się przedew­szyst­kiem w psy­cho­lo­gji po­ko­leń daw­niej­szych, któ­re nie były jesz­cze zdol­ne do kry­tycz­ne­go roz­pa­try­wa­nia źró­deł i któ­re nie uzna­wa­ły prze­mian ga­tun­ków or­ga­nicz­nych a cóż do­pie­ro prze­mian ga­tun­ków bo­żych!

Okre­śle­nie sto­sun­ku psy­chi­ki ba­da­cza do przed­mio­tu ba­da­nia jest pierw­szym czy­nem na­uko­wym, od któ­re­go wszel­ka pra­ca za­cząć się musi. Do­pie­ro wte­dy moż­na oce­nić na­le­ży­cie sto­su­nek do tego przed­mio­tu psy­chi­ki po­ko­leń daw­niej­szych. Gdy do­ko­na­na zo­sta­ła rzecz pierw­sza, przejść moż­na swo­bod­nie do rze­czy dru­giej. Zor­jen­to­waw­szy się w psy­cho­lo­gji wła­snej jako ROZ­WO­JOW­CÓW, roz­pa­trzy­my się w psy­cho­lo­gji TRA­DY­CJI EWAN­GIE­LICZ­NEJ. Niech Syn Na­uki zba­da, jak my­ślał Syn Le­gen­dy.3. KON­TRA­DYK­CJE EWAN­GIE­LICZ­NE.

Kie­dy syn Le­gen­dy wziął na­resz­cie do ręki Ewan­giel­je, aby do­trzeć bez­po­śred­nio do źró­dła Ob­ja­wie­nia i aby u tego źró­dła po­znać SŁO­WA PANA bez po­mo­cy eg­ze­ge­tów i ko­men­ta­to­rów, ale wła­snym ro­zu­mem i wła­snem ser­cem, wte­dy spo­strzegł ze zdu­mie­niem, iż au­to­nom­ja ro­zu­mu i au­to­nom­ja ser­ca za­raz na wstę­pie gorz­ki po­da­je mu owoc.

Był głę­bo­ko prze­ko­na­ny, ie Ewan­giel­je za­wie­ra­ją PRA­WA MO­RAL­NE. Wie­rzył, ie owe pra­wa są uję­te w pe­wien sys­te­mat spo­isty, lo­gicz­ny, jed­no­li­ty, pro­sty i przej­rzy­sty, nie bu­dzą­cy żad­nych wąt­pli­wo­ści. Mnie­mał, ie jest tam za­war­ta NA­UKA CHRY­STU­SA, że ta na­uka jest jed­na, je­dy­na i jed­no­li­ta.

Ale bez apa­ra­tu no­wo­cze­snej kry­ty­ki i no­wo­cze­snej uczo­no­ści prze­ko­nał się, że na każ­de nie­mal twier­dze­nie zna­leść może prze­ciw­twier­dze­nie. Że jed­na wska­zów­ka wy­klu­cza dru­gą. Że je­den prze­pis jest bez­wa­run­ko­wo za­prze­cze­niem prze­pi­su dru­gie­go. Że roi się od sprzecz­no­ści i że sprzecz­no­ści tych nie usu­nie żad­na dy­alek­ty­ka.

A sprzecz­no­ści te za­cho­dzą nie­tyl­ko po­mię­dzy tem, co za sło­wa Je­zu­sa po­da­je Ma­te­usz, a tem, co po­da­je Ma­rek, lub Łu­kasz, lub Jan, lecz w każ­dej re­la­cji po­szcze­gól­nej czy to Ma­te­usza, czy Mar­ka, czy Łu­ka­sza, czy wresz­cie Jana, pię­trzą się owe sprzecz­no­ści na sprzecz­no­ściach i żad­nej na to nie­ma rady.

Oto dla przy­kła­du sze­reg sprzecz­no­ści, za­war­tych je­dy­nie w Ewan­giel­ji we­dle Ma­te­usza.

1) Bło­go­sła­wie­ni po­kój czy­nią­cy, al­bo­wiem na­zwa­ni będą sy­na­mi bo­ży­mi. MAT. V, 9.

Nie przy­sze­dłem po­ko­ju pusz­czać na zie­mię, ale miecz. MAT. X, 34.

2) Nie sprze­ci­wiaj­cie się złe­mu. MAT, V, 39.

Wszel­kie drze­wo, któ­re nie ro­dzi owo­cu do­bre­go, bę­dzie wy­cię­te i w ogień rzu­co­ne. MAT. VII, 19.

3) Nie mnie­maj­cie, abym przy­szedł roz­wią­zy­wać za­kon. MAT. V, 17.

Tedy przy­stą­pi­li do nie­go ucznio­wie Ja­no­wi, mó­wiąc: Prze­czmy i Fa­ry­ze­usze po­ści­my czę­sto a ucznio­wie twoi nie po­szczą? I rzekł im Je­zus: Mło­de wino leją w stat­ki nowe a nie sta­re. MAT. IX, 14 – 17.

4) Kto się gnie­wa na bra­ta swe­go bę­dzie wi­nien sądu. MAT, V, 22.

Przy­sze­dłem roz­łą­czyć syna z oj­cem i mat­kę z cór­ką. MAT. X, 35.

5) Wej­rzyj­cie na pta­ki nie­bie­skie, iż nie sie­ją ani żną, ani zbie­ra­ją do gu­mien, a oj­ciec wasz nie­bie­ski żywi je… A o odzie­nie przecz się trosz­czy­cie? Przy­pa­trz­cie się lil­jom po­lnym, jako ro­sną: nie pra­cu­ją ani przę­dą. MAT. VI, 26 – 28.

Kto ma, bę­dzie mu przy­da­no, a kto nie­ma, i to, co ma, bę­dzie mu od­ję­te. MAT. XXV, 29.

6) Nie moż­na dwom pa­nom słu­żyć. MAT. VI, 24.

Od­daj­cie co jest ce­sar­skie­go ce­sa­rzo­wi a co jest Bo­że­go Bogu. MAT. XXII, 21.

7) Strzeż­cie się, aby­ście spra­wie­dli­wo­ści wa­szej nie czy­ni­li przed ludź­mi, aby­ście od nich byli wi­dzia­ni. MAT. VI, 1.

Ze słów two­ich bę­dziesz uspra­wie­dli­wio­ny i ze słów two­ich bę­dziesz po­tę­pio­ny. MAT. XII, 37.

8) Nie sądź­cie, aby­ście nie byli są­dze­ni. MAT. VII, 1.

Wy sie­dzieć na dwa­na­ści sto­li­cach (bę­dzie­cie), są­dząc dwo­je­na­ście po­ko­le­nia izra­el­skie­go. MAT. XIX, 28.

Co­by­ście­kol­wiek za­wią­za­li na zie­mi, bę­dzie za­wią­za­ne i na nie­bie, a co­by­ście­kol­wiek roz­wią­za­li na zie­mi, bę­dzie roz­wią­za­ne i w nie­bie. MAT. XVIII, 18.

Z owo­ców ich po­zna­cie je. MAT. VII, 16.

9) Do­brze czyń­cie tym, któ­rzy was mają w nie­na­wi­ści. MAT. V, 44.

Lżej bę­dzie zie­mi so­dom­skiej i go­mo­rej­skiej w dzień sąd­ny. MAT. X, 15.

10) Któ­ry z was jest czło­wiek, któ­re­go, je­śli­by syn po­pro­sił o chleb, iza­li mu poda ka­mień? Albo je­śli­by po­pro­sił o rybę, iza­li mu poda węża? MAT. VII, 9 – 10.

"Pa­nie, od­puść mi pier­wej po­grześć ojca mego". – "Pójdź za­mną a nie­chaj umar­li grze­bią swo­je umar­łe". MAT. VIII, 21 – 22.

11) Opu­ści czło­wiek ojca i mat­kę i złą­czy się z żoną… swo­ją. Co tedy Bóg po­łą­czył, czło­wiek nie­chaj nie roz­łą­cza. MAT. XIX, 5 – 6.

Wszel­ki, któ­ry opu­ści żonę dla imie­nia mego, ży­wot wiecz­ny odzier­ży. MAT. XIX, 29.

12) Bę­dziesz mi­ło­wał bliź­nie­go swe­go. MAT. XXII, 39.

Na dro­gę po­ga­nów nie za­chodź­cie i do miast sa­ma­ry­tań­skich nie wchodź­cie, ale ra­czej idź­cie do owiec, któ­re po­gi­nę­ły z domu Izra­ela. MAT. X, 5 – 6.

Nie do­brze jest brać chleb sy­now­ski a mio­tać psom. MAT. XV, 26.

13) Kto­kol­wiek mię­dzy wami chciał­by być pierw­szym, niech bę­dzie słu­gą wa­szym. MAT. XX, 26.

Nie jest uczeń nad mi­strza ani słu­ga nad pana. MAT. X, 24.

14) Dar­mo­ście wzię­li, dar­mo da­waj­cie. MAT. X, 8.

Go­dzien jest ro­bot­nik stra­wy swo­jej. MAT. X, 10.

15) Nie bę­dziesz się wa­dził. MAT. XII, 19. A kto­by rzekł bra­tu swe­mu Raka (rha­ka, gał­ga­nie, od aram… rhe­ka, hebr. rekh moah – bez­gło­wy, pu­sto­głów), bę­dzie wi­nien Rady, a kto­by rzekł: Głup­cze, bę­dzie wi­nien ognia pie­kiel­ne­go. MAT. V, 22.

Bia­da wam Na­ucze­ni w Pi­śmie i Fa­ry­ze­usze ob­łud­ni. MAT. XXIII, 14. / Głu­pi i śle­pi ( μωροί xαί τυφλοί ). MAT. XXIII, 17. / Wę­żo­wie, ro­dza­ju jasz­czur­czy ( óφεις, γοννήματα έχιδνών ). MAT. XXIII, 33.

16) Co wam w ciem­no­ści mó­wię, po­wia­daj­cie na świe­tle, a co w ucho sły­szy­cie, prze­po­wia­daj­cie na da­chach. MAT. X, 27.

A strzeż­cie się lu­dzi, al­bo­wiem was będą wy­da­wać do Rad i w bóź ni­cach swo­ich bi­czo­wać was będą. MAT. X, 17.

17) Wszel­kie kró­le­stwo, roz­dzie­lo­ne w so­bie, bę­dzie spu­sto­szo­ne, i wszel­kie mia­sto albo dom, roz­dzie­lo­ny prze­ciw­ko so­bie, nie ostoi się. MAT. XII, 25.

Przy­sze­dłem roz­łą­czyć syna z oj­cem i mat­kę z cór­ką. MAT. X, 35.

18) Aby­ście byli sy­na­mi ojca wa­sze­go, któ­ry czy­ni, że słoń­ce jego wscho­dzi na do­bre i złe i spusz­cza deszcz na spra­wie­dli­we i nie­spra­wie­dli­we. MAT. V, 45.

Jaką mia­rą wie­rzyć bę­dzie­cie, bę­dzie wam od­mie­rzo­ne. MAT. VII, 2.

19) Bło­go­sła­wie­ni ubo­dzy du­chem. MAT. V, 3.

Bądz­cie mą­dry­mi jako wę­żo­wie a pro­sty­mi jako go­łę­bi­ce. MAT. X, 16.

Po­wyż­sze ze­sta­wie­nie nie jest by­najm­niej peł­ne, wsze­la­ko w zu­peł­no­ści wy­star­cza. Tu nie kłó­ci się ze sobą dwóch re­la­to­rów, dwóch świad­ków, nie wy­stę­pu­ją prze­ciw­ke so­bie dwa do­ku­men­ty, dwa świa­dec­twa. Wszyst­ko to znaj­du­je się w jed­nym do­ku­men­cie, w jed­nem świa­dec­twie. Tak gło­si je­den i ten sam świa­dek, je­den i ten sam re­la­tor.

Przy­pa­trz­my się z ko­lei lo­gjom, wy­ję­tym ta­kie z in­nych Ewan­giel­ji Sprzecz­no­ści pię­trzą się jesz­cze zna­mien­niej, jesz­cze ja­skra­wiej.

20) A po­trze­ba, aby na­przód u wszyst­kich na­ro­dów (po­gan) opo­wia­da­na była ewan­gie­lia. MAR. XIII, 10.

Na dro­gą po­ga­nów (na­ro­dów) nie za­chodź­cie. MAT. X, 5.

21) A kto­by mię­dzy wami chciał być pierw­szym, niech bę­dzie słu­gą wa­szym. MAT, X, 27.

A kto­by z was, ma­ją­cy słu­gę orzą­ce­go albo pa­są­ce­go, gdy­by się z pola wró­cił, rzekł­by mu za­raz: pójdź, siądź do sto­łu? A nie rzekł­by mu: na­go­tuj, co­bych wie­cze­rzał, a prze­pasz się i służ mi, a po­tem ty bę­dziesz jadł i pił. ŁUK. XVII, 7 – 8.

22) Kto się wy­wyż­sza, bę­dzie po­ni­żon. MAT. XXIII, 12.

Wy­ście z ni­sko­ści a jam z wy­so­ko­ści. JAN VIII, 23.

23) Czcij ojca swe­go i mat­kę swo­ją. MAT. XV, 4.

Któ­raż to mat­ka moja? MA­REK III, 33. / Co mnie i to­bie nie­wia­sto? (Wła­ści­wie: Ko­bie­to, co jest wspól­ne­go mię­dzy mną a tobą?) JAN II, 4.

24) (Je­zus) trzci­ny zgnie­cio­nej nie zła­mie. MAT. XII, 20.

Bę­dzie ka­rał świat, z grze­chu spra­wie­dli­wo­ści i sądu. JAN XVI, 8.

25) Bo Moj­żesz rzekł: czcij ojca twe­go i mat­kę two­ją, kto­by zło­rze­czył ojcu albo mat­ce, nie­chaj śmier­cią umrze: a wy mó­wi­cie: Kor­ban (co jest dar), któ­ry­kol­wiek bę­dzie ode­mnie, to­bie po­moc­ny bę­dzie. I nie do­pusz­cza­cie mu nic wię­cej czy­nić ojcu swe­mu, nisz­cząc sło­wo Boże przez usta­wę wa­szą, któ­rą­ście uchwa­li­li. MA­REK VII, 10 – 13.

Je­że­li kto idzie do mnie a nie­ma w nie­na­wi­ści ojca swe­go i mat­ki i żony i bra­ci i sióstr, na­wet du­szy swo­jej, nie może być uczniem moim. ŁUK. XIV, 26.

26). Kto nie jest ze­mną, prze­ciw­ko mnie jest, a kto nie zbie­ra ze­mną, roz­pra­sza. MAT. XII, 30.

Kto nie jest prze­ciw­ko wam, za wami jest. MA­REK IX, 39.

27) Kró­le­stwo moje nie jest z tego świa­ta. JAN XVIII, 36.

Bło­go­sła­wie­ni cisi, al­bo­wiem oni po­się­dą zie­mię. MAT. V, 4.

28) Nie troszcz­cie się o ju­tro. MAT. VI, 34.

Al­bo­wiem kto z was, chcąc bu­do­wać wie­żą, nie pier­wej siadł­szy ra­chu­je na­kła­dy, któ­rych po­trze­ba, je­śli ma do wy­ko­na­nia? Aby, gdy­by za­ło­żył fun­da­men­ty, a nie mógł do­koń­czyć, wszy­scy pa­trza­ją­cy nie po­czę­li śmiać się z nie­go, mó­wiąc, iż ten czło­wiek po­czął bu­do­wać a nie mógł do­ko­nać? Albo, któ­ry król, ma­jąc je­chać sto­czyć woj­nę z dru­gim kró­lem, nie pier­wej siadł­szy my­śli, je­śli może z dzie­się­cią ty­się­cy po­ty­kać się z onym, któ­ry z dwu­dzie­stą ty­się­cy je­dzie prze­ciw nie­mu? ŁUK. XIV, 28 – 31.

29) Nie miej­cie ani zło­ta, ani sre­bra, ani pie­nię­dzy w trzo­sach wa­szych, ani taj­stry w dro­dze, ani dwu su­kien, ani bu­tów, ani ła­ski. MAT. X, 9 – 10.

Ale te­raz, kto ma mie­szek, niech weź­mie tak­że i taj­strę, a kto nie­ma, niech przeda płaszcz swój a kupi miecz. ŁUK. XXII, 36.

30) Bądź­cie mi­ło­sier­ni jako wasz oj­ciec mi­ło­sier­ny jest. ŁUK. VI, 36.

Po­śle Syn Czło­wie­czy Anio­ły swo­je a zbio­rą z kró­le­stwa jego wszyst­kie po­gor­sze­nia i te, któ­re czy­nią nie­pra­wość. I wrzu­cą je w piec ogni­sty; tam bę­dzie płacz i zgrzy­ta­nie zę­bów. MAT. XIII, 41 – 42.

31) Temu, któ­ry­by cie­bie ude­rzył w po­li­czek, nad­staw i dru­gie­go, któ­ry­by brał płaszcz, i suk­nie nie za­bra­niaj. ŁUK. VI, 29. / Temu, co cię pro­si, daj. MAT. V, 42. / Temu, co ko­ła­cze, bę­dzie otwo­rzo­ne.ŁUK. XI, 10. / Tedy rzekł Piotr: Pa­nie, ile­kroć brat mój zgrze­szy prze­ciw­ko mnie a mam mu od­pu­ścić? aż do sied­mi kroć? Mówi mu Je­zus: Nie po­wia­dam ci, aż do sied­mi­kroć, ale aż do sied­mi­dzie­siąt sied­mi­kroć. MAT. XVIII, 21 – 22

Umarł był że­brak a po­nie­sion był od Anio­łów na łono Abra­ha­mo­we. Umarł też i bo­gacz i po­grze­bion jest w pie­kle. A pod­nió­sł­szy oczy swo­je, gdy był w mę­kach, uj­rzał Abra­ha­ma zda­le­ka i Ła­za­rza na jego ło­nie. A on wo­ła­jąc rzekł: Oj­cze Abra­ha­mie! zmi­łuj się a po­ślij Ła­za­rza, aby omo­czył KO­NIEC PAL­CA swe­go w wo­dzie, aby ochło­dził ję­zyk mój; bo cier­pię męki w tym pło­mie­niu. I rzekł mu Abra­ham: Synu! wspo­mnij, żeś ode­brał do­bro za ży­cia twe­go, a Ła­zarz tak­że złe; a te­raz on ma po­cie­chę, a ty męki cier­pisz. ŁUK. XVI, 22 – 25.

32) Mó­dl­cie się za tymi, któ­rzy wam złość wy­rzą­dza­ją. ŁUK. VI, 28.

A kto­by się mnie za­przał przed ludź­mi, za­przę się go i ja przed oj­cem moim, któ­ry jest w nie­bie­siech. MAT. X, 33.

33) Nie mo­że­cie Bogu słu­żyć i ma­mo­nie. MAT. VI, 24.

Czyń­cie so­bie przy­ja­cio­ły z ma­mo­ny nie­spra­wie­dli­wo­ści, aby, gdy usta­nie­cie, przy­ję­li was do wiecz­nych przy­byt­ków.ŁUK. XVI, 9.

Ze­sta­wie­nie naj­lep­szych tek­stów nie usu­wa tych sprzecz­no­ści, ale tyl­ko je mno­ży, jak to wi­dzi­my z re­la­cji A. Pott'a o re­wi­zji tek­stów, do­ko­na­nej przez naj­wy­bit­niej­szych uczo­nych, na­der me­to­dycz­nie, z wiel­kim mo­zo­łem i z nie­sły­cha­nym pie­ty­zmem.

Trud­no tu mó­wić o PRA­WIE MO­RAL­NEM. We­dle sta­rej za­sa­dy dwa sprzecz­ne pa­ra­gra­fy do­wo­dzą, ie pra­wa nie­ma. Ale rów­nież trud­no mó­wić o NA­UCE CHRY­STU­SA, gdy wręcz sprzecz­nie NA­UKI znaj­du­je­my.

Toł­sto­jo­wi się zda­wa­ło, ie mi­ni­mum tego, co mu­siał uczy­nić Bóg, scho­dząc na zie­mią dla po­ucze­nia lu­dzi, to wyra' zić się tak ja­sno, aby nikt słów jego nie po­trze­bo­wał wy­ja­śniać.

A jed­nak wy­ja­śnie­nia były nie­zbęd­ne.

Ety­ka ob­ja­wio­na przez ja­kie­goś Boga nie moie być przy tem inna dla wie­ku pierw­sze­go a inna dla wie­ku dwu­dzie­ste­go, in­a­czej mie­li­by­śmy słusz­ność, żą­da­jąc dla każ­de­go okre­su cy­wi­li­za­cyj­ne­go spe­cjal­nych ob­ja­wień. Trud­no przy­pu­ścić, aby BÓG taką wy­gło­sił sen­ten­cję: "Są rze­zań­cy, któ­rzy z ży­wo­ta mat­ki tak się uro­dzi­li, i są rze­zań­cy, któ­rzy są od lu­dzi uczy­nie­ni, i są rze­zań­cy, któ­rzy się sami otrze­bi­li dla Kró­le­stwa Bo­że­go" (Mat. XIX, 12). Że to nie jest PRZE­PIS BOŻY ani dla wie­ku XX-go, nie uzna­ją­ce­go sek­ty Skop­ców, ani III-go, gdy za to po­tę­pio­no Ory­ge­ne­sa, w to chy­ba nikt nie wąt­pi. Ale w ta­kim ra­zie cóż prze­pis ten robi w księ­gach OB­JA­WIEŃ?

Czy jest moż­li­we, aby Bóg dał ludz­ko­ści tak sprzecz­ne ze sobą wska­zów­ki mo­ral­ne, jak wy­ka­zu­ją po­wyż­sze wer­se­ty? Czy jest moż­li­we, aby tego ro­dza­ju sprzecz­no­ści wy­szły z ust ja­kie­goś jed­ne­go za­ło­ży­cie­la re­li­gji? Co wię­cej, czy jest moż­li­we, aby one w ogó­le wy­szły z ust ja­kie­goś JED­NE­GO CZŁO­WIE­KA?

Je­że­li wczy­ta­my się w nie uważ­nie, prze­ko­na­my się, ie od­zy­wa­ją się w nich CHÓ­RY WIE­KÓW. Woła Izra­el, wy­znaw­ca za­sa­dy "oko za oko", ie taką mia­rą na­le­ży od­mie­rzać, jaką było wy­mie­rzo­ne; że nie na­le­ży cho­dzić na dro­gę po­gan (lu­dów), ale zbie­rać owce, któ­re po­gi­nę­ły z owczar­ni Izra­ela. Woła nę­dzarz, że Ła­zarz w nie­bie bę­dą­cy nie po­wi­nien na­wet KOŃ­CA PAL­CA w wo­dzie umo­czyć dla ochło­dze­nia ję­zy­ka pło­ną­ce­go w pie­kle bo­ga­cza, gdyż każ­dy swo­ją na­gro­dę we­dle za­słu­gi otrzy­mał. Woła dy­plo­ma­ta, że trze­ba po­łą­czyć prze­bie­głość węża z pro­sto­tą go­łę­bia. Woła stan pa­nów, iż nie­po­dob­na sa­dzać słu­gi za sto­łem, póki sa­me­mu się nie zja­dło. Woła kla­sa uczo­nych, iż osta­tecz­nie uczeń nie jest nad mi­strza. Woła na­mięt­ny agi­ta­tor, ie dla idei na­le­ży wy­przeć się ojca, mat­ki, żony, bra­ci, sióstr a na­wet swej in­dy­wi­du­al­no­ści. Woła po­li­tyk, któ­ry w nie­po­trzeb­nych roz­ter­kach we­wnętrz­nych wi­dzi upa­dek ro­dzin, miast, państw. Woła ana­cho­re­ta-sa­mo­udrę­cze­niec, iż na­le­ży się po­zbyć wszel­kich po­kus przez otrze­bie­nie. Chcąc wszyst­kie te gło­sy w jed­nych ustach po­mie­ścić, trze­ba szu­kać ta­kie­go ka­zu­isty, jak OSO­BA ZBIO­RO­WA, któ­ra WY­PO­WIA­DA SIĘ W PRZY­SŁO­WIACH.

Jest jed­nak rze­czą wiel­ce zna­mien­ną, że tra­dy­cja zu­peł­nie się nie trosz­czy o te kon­tra­dyk­cje. Ona zna tyl­ko Je­zu­sa do­bro­tli­we­go, ustę­pli­we­go, prze­ba­cza­ją­ce­go, mi­ło­sier­ne­go, nie bio­rąc wca­le pod uwa­gą owych lo­gji sro­gich, twar­dych, mści­wych. Syn Le­gen­dy, prze­czy­taw­szy wy­kaz sprzecz­no­ści ewan­gie­licz­nych, za­wo­ła: "Co mi tam ewan­giel­je z ich kon­tra­dyk­cja­mi! Je­zus ist­nie­je dla mnie jako – ide­ał!" A czem jest dla cie­bie, Synu Le­gen­dy, ide­ał? "Ide­ał, to jest mój – Bóg"!

I za­iste on praw­dę mówi. Bóg jest dla nie­go ide­ałem do­bra, szla­chet­no­ści, mi­ło­ści, pięk­nych po­ry­wów, cha­rak­te­ru nie­złom­ne­go, do­bro­ci. Gło­sząc ja­kie­kol­wiek twier­dze­nie w na­stro­ju pod­nio­słym, po­wia­da, że ono musi być zgod­nie z Bo­giem. Ale każ­dy wiek ma swo­ją tro­skę i prze­to swój ide­ał. Ci, któ­rzy po­wyż­sze lo­gje w tro­sce swe­go wie­ku wy­gła­sza­li, czy­ni­li to tyl­ko w imię swe­go bie­żą­ce­go ide­ału. Ża­den pra­wo­daw­ca do tego stop­nia sprzecz­nym sam z sobą nie był i być nie mógł. Na­to­miast lu­dzie, któ­rzy się po­wo­ły­wa­li i po­wo­łu­ją na­wet na ja­kiś ide­ał wspól­ny, byli i są in­dy­wi­du­al­no­ścia­mi. Ten sam wi­ze­ru­nek, od­bi­ty w gła­dzi róż­nych pły­nów, róż­ne otrzy­ma za­bar­wie­nie. W zwier­cia­dla­nej gła­dzi tra­dy­cji od­bi­ja­ły się set­ki i ty­sią­ce róż­nych in­dy­wi­du­al­no­ści. Ide­ał zresz­tą ule­gał zmia­nie, jak usta­wicz­nie zmia­nie ule­ga­ło poj­mo­wa­nie Boga.

Za­cho­wa­ny u Eu­ze­bju­sza Pa­pias, któ­ry umarł oko­ło 165 roku na­szej ery a był bi­sku­pem Hie­ra­po­li­su, twier­dzi, że Ma­te­usz na­pi­sał SŁO­WA, czy­li LO­GJA, czy­li PO­WIE­DZE­NIA Pana. Sam zresz­tą małą wagę przy­kła­dał do SŁO­WA PISA-

NEGO, bez po­rów­na­nia wy­żej sta­wia­jąc SŁO­WO ŻYWE. Jest to ze­zna­nie wiel­kiej wagi. Czy mo­gły ta­kie sprzecz­no­ści wyjść z ust Mi­strza? Za­py­ta­my na­wet, czy wyjść mo­gły z ust choć­by jego Ucznia? A wresz­cie, czy mo­gły wyjść z pod pió­ra Ma­te­usza jako jego "zło­te my­śli"?

To­też na­su­wa się wąt­pli­wość, czy Eu­ze­bjusz w na­le­ży­tej for­mie prze­cho­wał nam zda­nie Pa­pia­sa. Przy­sło­wia te wy­glą­da­ją zu­peł­nie tak, jak ja­kieś PRO­VER­BIA SA­LO­MO­NIS, któ­re są po­pro­stu PRO­VER­BIA. Gło­szo­ne w nie­dzie­lą z am­bo­ny przez księ­dza pro­bosz­cza SŁO­WO BOŻE jest tyl­ko osta­tecz­nie SŁO­WEM KSIĘ­DZA PRO­BOSZ­CZA na pod­kła­dzie ogól­nie przy­ję­tych za­ło­żeń gro­ma­dy róż­no­rod­nej. Ma­te­usz tedy SPI­SAŁ nie­za­wod­nie tyl­ko te AFO­RY­ZMY, któ­re w jego sfe­rze szcze­gól­niej­szą cie­szy­ły się wzię­to­ścią.

A cóż może ozna­czać po­wie­dze­nie Pa­pia­sa, iż woli sło­wo żywe, cią­głe, usta­wicz­ne?' Przy­sło­wia są tak zwa­ną mą­dro­ścią na­ro­dów. Ale przedew­szyst­kiem mu­szą być w ogó­le mą­dro­ścią. Czyż­by Pa­pias tej mą­dro­ści w owych lo­gjach nie po­strze­gał, iż więk­szą wagę przy­kła­dał do zwy­kłe­go sło­wa ży­we­go ka­zno­dzie­jów? Moż­li­we. Gdy prze­glą­da­my dziś zbio­ry przy­słów róż­nych na­ro­dów, czę­sto wca­le nie znaj­du­je­my tam mą­dro­ści jako ta­kiej, ale ra­czej prób­ki sta­nu mą­dro­ści u owych na­ro­dów. Przy­sło­wia za­war­te w ewan­giel­jach świad­czą nie­kie­dy o bar­dzo ni­skim po­zio­mie mą­dro­ści u tych, któ­rzy je utwo­rzy­li, i u tych, któ­rzy się w nich lu­bo­wa­li. Per­ły istot­ne na­le­zą tam do rzad­ko­ści.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: