Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bogactwo i nędza narodów - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bogactwo i nędza narodów - ebook

Jest to zapierająca dech w piersiach swoim rozmachem panorama dziejów świata.

Autor, historyk i ekonomista, emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda, postawił sobie za zadanie wyśledzić i pojąć, jak przebiegał główny nurt postępu ekonomicznego i modernizacji: jak doszliśmy do tego, gdzie jesteśmy i kim jesteśmy. Landes mistrzowsko operuje anegdotą, szczegółem, zaskakującym porównaniem, sam zaś sprawia wrażenie demona erudycji.

Kategoria: Nauki społeczne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-1501-1
Rozmiar pliku: 5,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp i podziękowania

Mam zamiar przedstawić w tej książce historię świata. Nie będzie to jednak wielokulturowe, antropologiczne ujęcie, wychodzące z założenia, że wszystkie ludy są równe, a historyk stara się każdemu poświęcić tyle samo uwagi. Wymyśliłem sobie, iż prześledzę i spróbuję zrozumieć główny nurt gospodarczego rozwoju i modernizacji: jak to się stało, że znaleźliśmy się w miejscu, w którym jesteśmy, i co osiągnęliśmy. Takie zakreślenie celu pozwala się bardziej skupić na niektórych sprawach bez próby objęcia całości. Ale i tak jest to ogromne zadanie, wymagające długich przygotowań i w najlepszym wypadku stanowi pierwsze przybliżenie tematu. Nie dokonałbym tego bez wkładu i rad innych osób – kolegów po fachu, przyjaciół, studentów, dziennikarzy, zmarłych i żywych świadków wydarzeń historycznych.

Bardzo wiele zawdzięczam przede wszystkim kolegom i studentom z Columbia University, University of California w Berkeley, Harvard University oraz innych uczelni, gdzie krócej przebywałem. Wiele się zwłaszcza nauczyłem, prowadząc zajęcia i wykłady w ramach programu studiów społecznych oraz Core Curriculum na Harvard University. Była to dla wykładowców okazja do kontaktów ze studentami i asystentami o wielostronnych zainteresowaniach, z różnych wydziałów. Musieliśmy stawiać czoło błyskotliwym, zadziornym, niezależnie myślącym ludziom, których nie onieśmielała różnica wieku, statusu i doświadczenia.

Także, dzięki wyjątkowemu zrozumieniu, jakie okazała dr Alberta Arthurs, wsparcia niniejszej książce udzieliła od samego początku Fundacja Rockefellera, finansując prace badawcze, kwerendę i pisanie, a także organizując spotkanie grupy naukowców, którzy mogli się nawzajem inspirować i wymieniać myśli w przepięknej Villa Serbelloni w Bellagio we Włoszech, tam gdzie Pliniusz Młodszy łączył niegdyś pracę z kontemplacją piękna i odpoczynkiem nad brzegami jeziora Como. Łatwo ulec takiej pokusie. Owocem spotkania była książka Favorites of Fortune (pod redakcją Patrice’a Higonneta, Henry’ego Rosovsky’ego i moją), napisałem tam również pierwszy esej na temat współczesnej historiografii ekonometrycznej rozwoju Europy. Do osób, które pomogły wtedy i przy innych okazjach, należą obaj współredaktorzy – Higonnet i Rosovsky, a także Robert Fogel, Paul David, Rudolf Braun, Wolfram Fischer, Paul Bairoch, Joel Mokyr, Robert Allen, François Crouzet, William Lazonick, Jonathan Hughes, François Jequier, Peter Temin, Jeff Williamson, Walt Rostow, Al Chandler, Anne Krueger, Irma Adelman i Claudia Goldin.

Fundacja Rockefellera wspomogła również dwie konferencje tematyczne – jedną, w 1988 roku, dotyczącą Ameryki Łacińskiej, drugą, poświęconą problematyce płci kulturowej (gender) w aspekcie działalności gospodarczej i rozwoju, w roku następnym. Wśród osób, które wiele wniosły do inspirującej wymiany myśli, chciałbym wymienić Davida Rocka, Jacka Womacka, Johna Coatswortha, Davida Felixa, Steve’a Harbera, Wilsona Sizugana, Juana Domingueza, Wernera Baera, Claudię Goldin, Albertę Arthurs i Judith Vichniac.

Bardzo wiele zawdzięczam również Armandowi Clesse’owi i Luksemburskiemu Instytutowi Studiów Europejskich i Międzynarodowych. Pan Clesse wielce się przyczynił do zmobilizowania naukowców i intelektualistów do dyskusji i analizy współczesnych problemów politycznych, społecznych i gospodarczych. Główny interesujący go temat to „witalność” narodów, w szerokiej interpretacji oznacza to wszystko, co ma związek z narodowymi dokonaniami (performance). Dzięki jego inicjatywie odbyła się seria konferencji, których owocem były nie tylko zbiory opublikowanych prac, ale rozszerzająca się, bezcenna sieć kontaktów osobistych między uczonymi i specjalistami. Konferencja organizowana przez Clesse’a łączy w sobie wspaniałe cechy akademickiej debaty oraz wydarzenia towarzyskiego – jest to ćwiczenie w wyrażaniu zgodnych i niezgodnych poglądów, przebiegające przeważnie w przyjaznej atmosferze. W 1996 roku pan Clesse zorganizował spotkanie poświęcone nieukończonemu jeszcze maszynopisowi tej książki. Przybyli na nie między innymi: William McNeill, historyk globalny i pod względem wszechwiedzy godny następca Arnolda J. Toynbeego; Stanley Engerman, wspaniały znawca i krytyk prac z zakresu historii gospodarczej Ameryki; Walt Rostow, jedyny chyba uczony, który powrócił do pracy badawczej po długim stażu w służbie państwowej; Rondo Cameron, samotny rycerz prowadzący krucjatę przeciw koncepcji i pojęciu rewolucji przemysłowej; Paul Bairoch i Angus Maddison, skrzętni zbieracze i rachmistrze liczb dotyczących wzrostu i produktywności.

Podobne spotkanie, poświęcone wyjątkowości cywilizacji europejskiej, odbyło się w czerwcu 1996 roku w Izraelu. Sponsorem była Fundacja Rotszylda – Yad Ha-Nadiv (koordynator – Guy Stroumsa). Oprócz uczestników poprzedniej konferencji przybył nań zespół specjalistów od historii średniowiecznej oraz innych dziedzin: Patricia Crone, Ron Bartlett, Emanuel Sivan, Esther Cohen, Yaacov Metzer, Miriam Eliav-Feldon, Richard Landes, Gadi Algazi i inni.

Miałem także okazję do skonfrontowania części zebranego tutaj materiału na innych forach, takich jak spotkania w Ferrarze i Mediolanie (Bocconi University) w 1991 roku, III Curso de Historia de la Técnica na Uniwersytecie w Salamance w 1992 roku (organizatorzy: Julio Sánchez Gómez i Guillermo Mira), konwencja Włoskiego Stowarzyszenia Historyków Gospodarki w 1993 roku (sekretarz: Vera Zamagni) poświęcona tematowi: „Innovazione e Sviluppo”, kolejne sesje Economic History Workshop (warsztatu nt. historii gospodarczej) na Harvard University, „Jornadas Bancarias” argentyńskiego Asociacion de Bancos de la Republica Argentina w Buenos Aires w 1993 roku (temat: „Las Estrategias del Desarrollo”), kongres w Hull w Anglii w 1993 roku (Economic History Society, Tawney Lecture), konferencja na Cambridge University – „Zmiana technologiczna a rozwój gospodarczy” (organizator: Emma Rothschild) w 1993 roku, kolokwium Jacques’a Marseille’a i Maurice’a Lévy-Leboyera (Institut d’Histoire économique, Paryż 1993) – „Les performances des enterprises françaises au XX siècle”, konferencja „Konwergencja czy upadek historii gospodarczej w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych” na Notre Dame University w 1994 roku (organizatorzy: Edward Lorenz i Philip Mirowski, sponsor: Donald McCloskey), sesja poświęcona rewolucji przemysłowej (organizator: John Komlos) na XI Międzynarodowym Kongresie Historii Gospodarczej w Mediolanie w 1994 roku oraz sesja Social Science History Association w Atlancie w 1994 roku.

Wymienię także wykłady na uniwersytetach w Oslo i Bergen w 1995 roku (organizatorzy: Kristine Bruland i Fritz Hodne), sympozjum w Paryżu w 1995 roku poświęcone dziełu Alaina Peyrefitte’a („Valeurs, Comportements, Développement, Modernité”, organizator: Raymond Boudon), na którym omawiano między innymi regionalne różnice w rozwoju gospodarczym krajów Europy, oraz sympozja na temat „The Wealth and Poverty of Nations” w Reggio Emilia i na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie (organizator: Franco Amatori).

Przypomnę też konferencję na Uniwersytecie w Oslo w 1996 roku poświęconą „Technologicznym rewolucjom w Europie, w latach 1760–1860”, pod przewodnictwem Kristine Bruland i Maxine Berg. W tym samym roku w Fondazione Eni Enrico w Mediolanie odbyła się konferencja na temat „Technologia, środowisko, ekonomia i społeczeństwo” (organizatorzy: Michele Salvati i Domenico Siniscalco). W 1997 roku odbyło się w Madrycie spotkanie przygotowawcze przed przyszłym XII Międzynarodowym Kongresem Historii Gospodarczej na temat: „Gospodarcze konsekwencje imperium w latach 1492–1989” (organizatorzy: Leandro Prados de la Escosura i Patrick K. O’Brien).

Nie trzeba dodawać, że każde z tych spotkań, poświęconych określonej tematyce, pozwoliło mi lepiej zrozumieć zarówno temat w szerokim ujęciu, jak i jego szczególne aspekty.

Spotkań tych, a także rozmów i konsultacji z różnymi osobami było tak wiele, że niełatwo zestawić pełną listę osób, które okazały mi pomoc przy tych i innych okazjach. Wymienię najpierw swoich nauczycieli, których wykłady i przykład pozostały w mojej pamięci. Są to: A.P. Usher, M.M. Postan, Donald C. McKay, Arthur H. Cole. A oto moi koledzy z wydziałów ekonomii i historii na Columbia University: Carter Goodrich, Fritz Stern, Albert Hart, a zwłaszcza George Stigler, na University of California w Berkeley: Kenneth Stampp, Hans Rosenberg, Richard Herr, Carlo Cipolla, Henry Rosovsky, a zwłaszcza Albert Fishlow, i na Harvardzie: Simon Kuznets, C. Crane Brinton, Alexander Gerschenkron, Richard Pipes, David i Aida Donald, Benjamin Schwartz, Harvey Leibenstein, Robert Fogel, Zvi Griliches, Dale Jorgensen, Amartya Sen, Ray Vernon, Robert Barro, Jeff Sachs, Jess Williamson, Claudia Goldin, Daniel Bell, Nathan Glazer, Talcott Parsons, Brad DeLong, Patrice Higonnet, Martin Peretz, Judith Vichniac, Stephen Marglin, Winnie Rothenberg.

Nie wolno mi też zapomnieć o nadzwyczajnych bodźcach, jakich dostarczył mi rok spędzony w Center of Advanced Study in the Behavioral Sciences w Palo Alto. Był to rok akademicki 1957/58, a miałem możliwość kształcenia się u czołowych ekonomistów, jak Kenneth Arrow, Milton Friedman, George Stigler, Robert Solow (wszyscy zostali później laureatami Nagrody Nobla!). Gdy przyjęli człowiekowi pracę zaliczeniową, mógł już stanąć przed każdym audytorium.

Poza wymienionymi już kolegami, wyrazy wdzięczności należą się i wielu innym, w kraju i za granicą. Oto oni. W Stanach Zjednoczonych: William Parker, Roberto Lopez, Charles Kindleberger, Liah Greenfield, Bernard Lewis, Leila Fawaz, Alfred Chandler, Peter Temin, Mancur Olson, William Lazonick, Richard Sylla, Ivan Berend, D.N. McCloskey, Robert Brenner, Patricia Seed, Margaret Jacob, William H. McNeill, Andrew Kamarck, Tibor Scitovsky, Bob Summers, Morton i Phyllis Kellerowie, John Kautsky, Richard Landes, Tosun Aricanh. W Wielkiej Brytanii: M.M. Postan, Lance Beales, Hrothgar John Habakkuk, Peter Mathias, Barry Supple, Berrick Saul, Charles Feinstein, Maxine Berg, Patrick K. O’Brien, P.C. Barker, Partha Dasguppa, Emma Rothschild, Andrew Shonfield. We Francji: François Crouzet, Maurice Lévy-Leboyer, Claude Fohlen, Bertrand Gille, Emmanuel Leroy-Ladurie, François Furet, Jacques LeGoff, Joseph Goy, Rémy Leveau, François Caron, Albert Broder, Pierre Nora, Pierre Chaunu, Rémy Prudhomme, Riva Kastoryano, Jean-Pierre Dormois. W Niemczech: Wolfram Fischer, Hans Ulrich Wehler, Jürgen Kocka, John Komlos. W Szwajcarii: Paul Bairoch, Rudolf Braun, J.F. Bergier, Jean Batou, François Jequier. We Włoszech: Franco Amatori, Aldo de Madalena, Ester Fano, Roby Davico, Vera Zamagni, Stefano Fenoaltea, Carlo Poni, Gianni Toniolo, Peter Hertner. W Japonii: Akira Hayami, Akio Ishizaka, Heita Kawakatsu, Isao Sutō Eisuke Daitō. W Izraelu: Shmuel Eisenstadt, Don Patinkin, Yehoshua Arieli, Eytan Shishinsky, Jacob Metzer, Nahum Gross, Elise Brezis. I jeszcze w innych krajach: Herman van der Wee, Francis Sejersted, Erik Reinert, H. Floris Cohen, Dharma Kumar, Gabriel Tortella, Leandro Prados de la Escosura, Kristof Glamann. Wszystkim tym osobom zawdzięczam sugestie, krytyczne uwagi, dane, wnikliwe spostrzeżenia. Nie zawsze się zgadzaliśmy, ale tym lepiej.

Szczególnie chciałbym podziękować mojemu wspaniałemu redaktorowi Edwinowi Barberowi, który nie tylko kwestionował i poprawiał tekst, ale i nauczył mnie tego i owego o pisaniu. Na naukę nigdy nie jest za późno.

I w końcu pragnę podziękować mojej żonie Soni, która przez całe lata cierpliwie znosiła piętrzące się góry książek, wydruków, papierów, listów i innego śmiecia. Nawet kilka gabinetów nie zdołało tego pomieścić i tylko komputer uratował sytuację. A teraz pora zabrać się do sprzątania.Przedmowa

Nadal właściwie nie wiadomo, dlaczego ubogie kraje są biedne, a zamożne – bogate.

Paul Samuelson, 1976 rok

W czerwcu 1836 roku Nathan Rothschild udał się z Londynu do Frankfurtu na ślub swego syna Lionela ze swoją siostrzenicą (kuzynką Lionela, Charlotte). Miał też omówić z braćmi sprawę wprowadzenia dzieci Nathana do rodzinnego biznesu. Był wtedy najbogatszym chyba człowiekiem na świecie, przynajmniej jeśli chodzi o posiadane aktywa płynne. Nie musimy dodawać, że mógł sobie pozwolić na wszystko, czego tylko zechciał.

Pięćdziesięciodziewięcioletni Nathan mimo tuszy cieszył się dobrym zdrowiem. Rozsadzała go energia, niezmordowanie pracował, a i temperamentu można mu było pozazdrościć. Kiedy opuszczał Londyn, zrobił mu się wrzód w dolnej części pleców, u podstawy kręgosłupa. (Niemiecki lekarz rozpoznał czyrak, ale mógł to być ropień). Leczenie nie pomagało, wrzód jątrzył się i sprawiał ból. Nathan wstał jednak z łoża boleści i zjawił się na ślubie. Gdyby pozostał w łóżku, ślub musiałby się odbyć w hotelu. Pomimo nasilających się dolegliwości Rothschild nie zaprzestał prowadzenia interesów, dyktując pisma żonie. Z Londynu wezwano sławnego doktora Traversa. Kiedy nie pomógł, sprowadzono najznakomitszego niemieckiego chirurga, który prawdopodobnie miał przeciąć wrzód i oczyścić ranę. Wszystko na nic. Jad zatruwał ciało i 28 lipca 1836 roku Nathan Rothschild rozstał się z życiem. Podobno należący doń gołąb pocztowy zaniósł do Londynu krótki list: Il est mort.

Przypuszcza się, że przyczyną śmierci Rothschilda była posocznica wywołana przez gronkowce lub paciorkowce, zwana potocznie zatruciem krwi. Ponieważ nie rozporządzamy bardziej szczegółowymi informacjami, trudno stwierdzić, czy zabił go sam czyrak lub ropień, czy też wtórne zakażenie wywołane narzędziami chirurgicznymi. Nikt jeszcze wtedy nie znał teorii o bakteriach, nie przykładano zatem wagi do czystości. Tak więc człowiek, który mógł kupić wszystko, zmarł z powodu pospolitego zakażenia, jakie dzisiaj łatwo się wyleczy u każdego, kto trafi do lekarza, szpitala czy nawet do apteki.

Od czasów Nathana Rothschilda medycyna poczyniła ogromne postępy. Ale lepsza, skuteczniejsza medycyna – leczenie chorób i ran – to tylko część naszej historii. Dzisiejszą długość życia zawdzięczamy w większym stopniu lepszej prewencji i czystszemu środowisku, w jakim żyjemy, niż rozwojowi medycyny. Czysta woda i szybkie usuwanie nieczystości oraz poprawa higieny osobistej – oto co do tego doprowadziło. Bardzo, bardzo długo wielkim zabójcą były zakażenia żołądkowo-jelitowe. Ręce często stykały się z odchodami, a następnie z jedzeniem. Temu niewidzialnemu, lecz morderczemu wrogowi od czasu do czasu przychodziły w sukurs mikroby wywołujące epidemie, jak na przykład przecinkowiec cholery. Głównym źródłem zakażenia był wspólny ustęp, a bezpośredniemu kontaktowi z odchodami sprzyjał brak papieru toaletowego i bielizny nadającej się do wielokrotnego prania. Ludzie odziewający się w prawie nigdy niepraną wełnę – a wełna źle się dopiera – czuli świąd i drapali się. Ręce mieli więc brudne, a przed jedzeniem ich nie myto. Wielki błąd. Odsetek chorób i zgonów był mniejszy wśród wyznawców religii nakazujących ablucje, czyli muzułmanów i żydów, co nie zawsze wychodziło im na korzyść. Pogłoska, iż mniej Żydów umiera dlatego, że zatruli chrześcijanom studnie, łatwo znajdowała posłuch.

Rozwiązanie przyniosła nie zmiana wyznania czy doktryny religijnej, ale przemysłowy wynalazek. Jednym z głównych produktów nowej technologii, którą nazywamy rewolucją przemysłową, była tania, nadająca się do prania bawełna, a także wytwarzane w masowej skali mydło z olejów roślinnych. Po raz pierwszy zwykły człowiek mógł sobie pozwolić na bieliznę, której angielska nazwa – body linen – wywodzi się od lnu, bo to właśnie lniane tkaniny, nadające się do prania, nosili ludzie zamożni pod wierzchnim ubraniem. Mógł myć się mydłem, a nawet kąpać, choć uważano, że często kąpią się tylko brudasy. Dlaczego czysty człowiek miałby się ciągle myć? Ale to nic. Higiena osobista tak bardzo się zmieniła, że pod koniec XIX i na początku XX wieku ludzie prości żyli często w higieniczniejszych warunkach niż królowie i królowe sto lat przedtem.

Lepsze odżywianie to trzeci czynnik, który odegrał rolę w zmniejszeniu się zachorowalności i śmiertelności. Przyczyniła się do tego nie tylko większa podaż żywności, ale i lepszy, szybszy transport. Rzadziej zdarzały się klęski głodu, będące często skutkiem lokalnych braków żywności, dieta stała się bardziej urozmaicona i bogatsza w białko zwierzęce. Wpłynęło to między innymi na budowę fizyczną. Proces ten przebiegał o wiele wolniej niż wprowadzanie zdobyczy medycyny i higieny, które można było zadekretować z góry, zależał bowiem w dużej mierze od zwyczajów i gustów, a także od dochodu. Jeszcze podczas I wojny światowej Turków, walczących z brytyjskim korpusem ekspedycyjnym na półwyspie Gallipoli, zdumiewały różnice w budowie ciała między wykarmionymi baraniną i stekami żołnierzami z Australii i Nowej Zelandii, a cherlawą młodzieżą z brytyjskich miast fabrycznych. Każdy, kto obserwuje społeczność imigrantów przybywających z ubogich krajów, zauważy, że dzieci są wyższe i lepiej zbudowane od rodziców.

Dzięki wszystkim tym udogodnieniom przeciętna długość życia znacznie wzrosła, zmniejszyły się też różnice między biednymi a bogatymi. Główną przyczyną śmierci dorosłych nie są już zakażenia, zwłaszcza żołądkowo-jelitowe, ale wyniszczające schorzenia wieku starczego. Najwięcej osiągnięto w bogatych państwach uprzemysłowionych, zapewniających powszechną opiekę zdrowotną, ale nawet część biedniejszych krajów odnotowała godne podziwu rezultaty.

Postęp medycyny i higieny to przykład o wiele szerszego zjawiska: pożytku, jaki przynosi praktyczne zastosowanie odkryć naukowych. Pozwala to nam zachować optymizm co do rozwiązania problemów rzucających cień na teraźniejszość i przyszłość. Zachęca nawet do snucia fantazji o wiecznym życiu, a raczej wiecznej młodości.

Fantazje te, gdy mają oparcie w nauce, czyli w rzeczywistości, to przywilej bogatych i szczęśliwych. Korzyści płynące z postępu wiedzy nie są równo rozdzielone, nawet w zamożnych państwach. Żyjemy w świecie, w którym panuje nierówność i zróżnicowanie. Można go z grubsza podzielić na trzy kategorie państw: takie, w których wydaje się mnóstwo pieniędzy na odchudzanie; takie, w których ludzie jedzą, żeby żyć, i takie, gdzie ludzie nie wiedzą, skąd zdobyć następny posiłek. Różnicom tym towarzyszą ogromne kontrasty dotyczące wskaźników zachorowań i średniej długości życia. Mieszkańcy państw bogatych martwią się o swoją starość, która coraz bardziej się wydłuża. Gimnastykują się, by zachować sprawność fizyczną, mierzą poziom cholesterolu i walczą z nim, a gdy nie spędzają czasu przy telewizji, telefonie i grach, pocieszają się takimi eufemizmami, jak „złote lata” czy „trzeci wiek”. Młode jest dobre, stare – przysparza problemów i traktowane jest z pogardą. Mieszkańcy krajów ubogich starają się tymczasem przeżyć. Nie muszą się martwić o cholesterol czy obrośnięte tłuszczem arterie – żywią się skromnie, a poza tym wcześnie umierają. Bezpieczną starość, jeśli jej dożyją, zapewniają sobie przez posiadanie wielu dzieci, które wychowuje się we właściwym poczuciu obowiązku wobec rodziców.

Zniknął już dawny podział świata na dwa bloki, Wschód i Zachód. Teraz wielkim wyzwaniem i zagrożeniem jest przepaść dzieląca biednych i bogatych, nierówny dostęp do zasobów i ochrony zdrowia. Często mówi się o podziale na Północ i Południe, granica ma bowiem charakter geograficzny, ale precyzyjniej byłoby to określić jako podział na Zachód i resztę, wynika on bowiem również z przesłanek historycznych. To najpoważniejszy problem i największe niebezpieczeństwo, przed jakim stoi świat wkraczający w trzecie milenium. Jedynym zagrożeniem o podobnej wadze jest pogarszanie się stanu środowiska. Oba problemy mają ze sobą ścisły związek, w gruncie rzeczy stanowią jeden. Jest tak dlatego, że z bogactwem łączy się nie tylko konsumpcja, ale i marnotrawstwo, nie tylko produkcja, lecz także zniszczenie. To właśnie marnotrawstwo i zniszczenie, tak bardzo powiększające się wraz z produkcją i dochodem, zagrażają przestrzeni, w której żyjemy i poruszamy się.

Jak wielka przepaść dzieli biednych i bogatych i co się z nią dzieje? W największym skrócie: różnica w dochodzie na jednego mieszkańca między najbogatszym państwem przemysłowym, powiedzmy Szwajcarią, a najuboższym nieuprzemysłowionym, dajmy na to Mozambikiem, kształtuje się jak 400 do 1. Dwieście pięćdziesiąt lat temu stosunek ten wynosił prawdopodobnie pięć do jednego, różnica zaś między Europą a na przykład Azją Wschodnią czy Południową (Chinami albo Indiami) to było mniej więcej półtora albo dwa do jednego.

Czy przepaść ta nadal się powiększa? Z pewnością tak jest w skrajnych przypadkach. Część krajów nie tylko nie poprawia swej sytuacji, ale staje się coraz uboższa, względnie, a niekiedy absolutnie. Inne z największą trudnością zachowują osiągnięty poziom. Jeszcze inne szybko pną się w górę. Nasze (bogatych krajów) zadanie polega na tym, by we własnym i cudzym interesie pomóc biednym stać się bogatszymi i zdrowszymi. Jeśli tego nie zrobimy, będą chcieli sobie wziąć to, czego nie są w stanie wyprodukować. Nie mogąc zarobić na eksporcie towarów, będą eksportować ludzi. Krótko mówiąc, bogactwo działa jak magnes, bieda zatruwa i może wywoływać gniew. Podziału wprowadzić się nie da, nasz pokój i dobrobyt zależą w dłuższej perspektywie od dobrego samopoczucia innych.

Jak ci inni dadzą sobie radę? Jak im pomóc? Spróbuję w tej książce przyczynić się do znalezienia odpowiedzi. Podkreślam zwrot: przyczynić się. Nikt nie zna prostej odpowiedzi, a wszelkie pomysły cudownych rozwiązań można zaliczyć do kategorii marzeń snutych pod koniec wieku.

Przyjmuję w tej książce podejście historyczne, jestem bowiem historykiem z wykształcenia i temperamentu, a gdy człowiek się zabiera do tak trudnych kwestii, najlepiej robić to, na czym się zna. Wychodzę jednak także i z innego założenia – otóż najlepszym sposobem na zrozumienie problemu jest zadanie pytania: jak i dlaczego znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji? W jaki sposób bogate kraje stały się aż tak bogate? Dlaczego biedne są aż tak biedne? Dlaczego Europa (Zachód) stanęła na czele tych, którzy zmieniają świat?

Historyczne podejście nie gwarantuje odpowiedzi. Inni przemyśleli te sprawy i znaleźli różnorodne wyjaśnienia. Większość można zaliczyć do jednej z dwóch szkół. Pierwsza utrzymuje, że bogactwo i dominacja Zachodu oznaczają triumf dobra nad złem. Europejczycy byli, zdaniem przedstawicieli tej szkoły, inteligentniejsi, lepiej zorganizowani, ciężej pracowali, inni byli ciemni, aroganccy, leniwi, zacofani, hołdowali przesądom i zabobonom. Druga szkoła odwraca kategorie: Europejczycy byli agresywni, bezwzględni, chciwi, pozbawieni skrupułów, cechowała ich hipokryzja. Ich ofiary były szczęśliwe, niewinne, słabe – czekały tylko, by zostać ofiarą. Przekonamy się, że każda z tych manichejskich wizji zawiera pewne elementy prawdy, a także ideologicznego fantazjowania. Wszystko jest zawsze bardziej skomplikowane, niżbyśmy chcieli.

Zdaniem trzeciej szkoły, dychotomiczny podział na Zachód i resztę nie odpowiada rzeczywistości. W wielkim potoku historii świata Europa pojawiła się późno i wykorzystała wcześniejsze osiągnięcia innych. Pogląd taki jest ewidentnie nieprawdziwy. Kroniki historyczne wykazują, że przez ostatnie tysiąc lat Europa (Zachód) przodowała w dziedzinie rozwoju i modernizacji.

Nadal pozostaje otwarta kwestia moralna. Niektórzy powiedzą, że eurocentryzm szkodzi nam i światu, trzeba go więc unikać. Niech go sobie unikają. Co do mnie, przedkładam prawdę nad poprawne myślenie. Czuję się pewniej na własnym gruncie.Przypisy końcowe

PRZEDMOWA

W: Illogic of Neo-Marxian Doctrine, s. 107.

Wilson, Rothschild, s. 102.

Opieram się tutaj, uwzględniając pewne modyfikacje, na śmiałych szacunkach Paula Bairocha, Ecarts internationaux des niveaux de vie avant la Révolution industrielle, „Annales: économiques, sociétés, civilisations”, 34, 1 (styczeń–luty 1979), s. 145–171. Jeśli prowadzić wyliczenia według parytetu siły nabywczej (PPP), różnica w PKB wg Human Development Report 1996 wynosi 80:1. Rati Ram, Tropics and Economic Development, s. 1.

ROZDZIAŁ 1

Co do szkoły francuskiej: są bardzo pewni siebie. Edmon Demolins, mniej więcej na przełomie wieków, pisał: „Gdyby historia ludzkości miała się od początku powtórzyć, przy założeniu, że na powierzchni naszego globu nie zaszłyby żadne zmiany, przebiegłaby mniej więcej tak samo” – Comment la route crée le type social (Paris, b.d.), I, s. ix. Sceptyczny pogląd na zainteresowanie Europejczyków czynnikami geograficznymi (potępiane jako wdrażanie do kolonializmu) przedstawia Blaut, The Colonizer’s Model, s. 45, przyp. 3.

Patrz: Andrew Kamarck, The Tropics and Economic Development.

Por. Arnold Guyot, The Earth and Man (1849, reprint 1897), s. 251. Także Livingstone, The Moral Discourse of Climate, s. 414.

Patrz: Smith, Academic War, s. 155, 162; także S.B. Cohen, Reflections on the Elimination of Geography, s. 148.

Łatwiej i bez wątpienia praktyczniej (ale nie dla celów, jakie sobie tutaj stawiam) jest ograniczyć się w dyskusji na temat afrykańskiego rolnictwa do tego, co w danych warunkach da się osiągnąć, a czego się nie da. Por. R.P. Moss, Environmental Constraints. Mniej lub bardziej bezwarunkowo egalitarny pogląd na geografię (nikt nie jest w lepszej sytuacji od innych, ponieważ nie powinien być) prezentuje Blaut, The Colonizer’s Model.

David Smith, Climate, Agriculture, History: An Introduction, s. 1–2. Zdaniem Smitha badacz zajmujący się tą dziedziną musi się przygotować „na docinki, a nawet odtrącenie ze strony kolegów”.

Conditions for Economic Change in Underdeveloped Countries, „Journal of Farm Economics”, 33, (listopad 1951), s. 693. Cytowane w cennej i niezasłużenie zapomnianej książce Andrew Kamarcka, The Tropics and Economic Development, s. 4.

How Poor are the Poor Countries? w: Seers i Joy (red.), Development in a Divided World, s. 78. Por. Rati Ram, Tropics and Economic Development, s. 10 – o zmniejszaniu się dochodu, średniej długości życia itp. oraz o odległości od równika mającej „wielkie i ilościowo istotne znaczenie”.

L. Don Lambert, The Role of Climate, s. 339 i przyp. 1, porównuje jednostronne podejście ekonomisty do postawy lekarza, który interesowałby się wyłącznie zdrowymi ludźmi i leczył chorych, przepisując im „zdrowe życie”. „Pytanie, jakie należy postawić, brzmi nie tylko: co powoduje wzrost?, lecz także: jakie są przyczyny stagnacji?”

The Deadly Hitch-hikers, „The Economist”, 31 października 1992, s. 87.

Elvin, The Pattern of Chinese Past, s. 186, wspomina o chińskim tekście z 1264 roku, opisującym schistosomatozę i inne choroby wywoływane przez robaki. Cytowane w: Jones, The European Miracle, s. 6.

„The Economist”, 27 lipca 1991, s. 74–75. Por. Giblin, Trypanosomiasis Control.

Dane o zachorowalności pochodzą z wojskowego szpitala w Bône. Curtin, Death by Migration, s. 65–66.

Dane Banku Światowego. World Development Report 1994, tabela 1, s. 162–163.

Bank Światowy, World Development Report 1991, tabela 28, s. 258–259 oraz 1994, tabela 27, s. 214–215. Richard Easterlin nazywa to „rewolucją w dziedzinie śmiertelności”, która wciąż trwa.

Pomimo nowoczesnych technik laboratoryjnych i środków ostrożności nadal płaci się wysoką cenę. O walce z nowo odkrytymi, śmiertelnie groźnymi wirusami, z których większość pochodzi z tropików, pisze Altman, Researcher’s Infection.

Sattaur, WHO to Speed Up Work on Drugs for Tropical Diseases, s. 17. I znów poglądy są rozbieżne. Blaut, The Colonizer’s Model, s. 77–78, twierdzi, że jeszcze do niedawna strefa klimatu „średnich szerokości geograficznych” (woli unikać słowa „umiarkowany”) obfitowała w różne choroby, tak samo jak tropiki, i że mieszkańcy tropików uodpornili się na pasożyty i patogeny. W takich samych warunkach, „czy można w ogóle mówić, że tropiki są z natury niezdrowe? Prawdopodobnie nie”.

„New York Times”, 16 lutego 1997, s. 1.

O konflikcie między zachodnią szkołą naukową a tubylczą medycyną pisze Verma, Western Medicine. Zdaniem autora Europejczycy zachowali swoje sekrety dla siebie. Przywieźli ze sobą swoje metody i książki, tubylczy lekarze zaś nie mieli książek, tylko praktykę i tajemnice. Ludziom z Zachodu potrzebna była pomoc, zwłaszcza przy masowych zabiegach, takich jak szczepienia. Nauczyli jednak krajowców mniej niż swoich rodaków, bo równy dostęp do wiedzy podważyłby ich autorytet (s. 134).

Por. Gwyn Prins, która oznajmia: „Bogini Higieja była w pojęciu wielu Afrykanów kolonizatorską dziwką”, But What Was the Disease?, s. 164. Ten niefortunny artykuł, utrzymany w gniewnym wręcz tonie, zwraca uwagę na niedociągnięcia i błędy kolonialnej medycyny i wyraża sympatię dla tradycyjnych terapii. Autorka rozdarta jest między nauką a „odmiennym rodzajem wiedzy”: „dlaczego mielibyśmy zakładać, że te powszechnie przyjmowane wyjaśnienia górują nad innymi?” (s. 178). Ale czy Afrykanie różnią się pod względem biologicznym?

Patrz: Paul Harrison, The Curse of the Tropics, s. 602. I właśnie te różnice mają znaczenie. Por. Sah, Priorities, s. 339–340 – autor pisze o wielkim fiasku brytyjskiego planu uprawy orzeszków ziemnych pod koniec lat czterdziestych. Powodem było między innymi nieuwzględnienie fluktuacji opadów (piszę o tym obszerniej w rozdziale 28).

Wade, Sahelian Drought, s. 234–237.

Kamarck, The Tropics and Economic Development, s. 16.

Raaj Sah, Priorities of Developing Countries, s. 337.

Bandyopadhyaya, Climate and World Order, s. vi.

ROZDZIAŁ 2

Tortella, Patterns of Economic Retardation and Recovery in South western Europe.

Speech on Mr. Fox’s East India Bill, 1 grudnia 1783.

Charlene L. Fu, China Paper Details Risk of Hepatitis in Transfusions, „Boston Globe”, 30 czerwca 1993, s. 2.

O konsekwencjach chorób i niedożywienia dla dokonań gospodarczych patrz: Alan Berg, Malnutrition and National Development, s. 126–129.

Oshima, Economic Growth, s. 21.

Lattimore, Inner Asian Frontiers, s. 23.

Leeming, The Changing Geography, s. 11–12. Około 65 procent powierzchni Chin zajmują góry, wzgórza i płaskowyże.

Cytowane w: Elvin, The Pattern of the Chinese Past, s. 37.

Z: China History, cytowane u Elvina, wyd. cyt., s. 39.

Historia Wei (skompilowana w VI wieku przez Wei Shou), cytowana u Elvina, wyd. cyt., s. 45.

Jones, The European Miracle.

Chang, The Agricultural Potential, s. 338. Z drugiej strony Debeir, Deléage, Hemery, In the Servitude of Power, s. 47, stwierdzają, że niełuskany ryż jest lepszy od pszenicy i kukurydzy „ze względu na jakość zawartych w nim białek i bogactwo podstawowych aminokwasów”.

Karl A. Wittfogel, Oriental Despotism: A Comparative Study of Total Power.

Chi Ch’ao-ting, Key Economic Areas in Chinese History, opowiada o żywności i polityce: kto kontrolował wielkie spichrze, miał w ręku klucz do królestwa.

March, The Idea of China, s. 94–95.

Por. Stevens, The High Risks of Denying Rivers Their Flood Plains.

Debeir i in., In the Servitude of Power, s. 50.

ROZDZIAŁ 3

Por. Kautsky, The Politics of Aristocratic Empires; Richard Landes, While God Tarried (w przygotowaniu).

Tract on the Popery Laws.

Michael Cook, Islam: A Comment, w: Baechler, Hall, Mann (red.) Europe and the Rise of Capitalism, s. 134.

Por. Crone, Pre-Industrial Societies, s. 161–162. Autorka zwraca uwagę na różnorodność armii barbarzyńców, którzy zadali cios cesarstwu rzymskiemu oraz wynikającą stąd różnorodność jednostek politycznych (a także – dodałbym – pluralizm kulturowy i językowy). Jak wskazuje Crone, Kościół, będący jedyną jednolitą strukturą, posiadający mniej lub bardziej wspólny język, nie był zainteresowany wspieraniem świeckiej konkurencji.

Cytowane w: Lévi, Le grand empereur, s. 187. Jest to powieść, ale rzetelnie oparta na dokumentach z epoki, które często dosłownie przytacza.

Balazs, La bureaucratie céleste, s. 22–23. Por. John Fairbank, który pisze o „orientalnych” społeczeństwach „zorganizowanych pod władzą scentralizowanego, monolitycznego rządu, gdzie biurokracja opanowała prawie wszystkie dziedziny działalności uprawianej na dużą skalę – administrację, wojskowość, religię i gospodarkę – nie zaistniało więc nigdy żadne pole dla prywatnej przedsiębiorczości”, The United States and China, s. 47. Zauważmy, że słowo „orientalny” nie budziło wtedy dreszczu oburzenia.

O znaczeniu prawa i sprawiedliwości dla średniowiecznej władzy politycznej patrz: Crone, Pre-Industrial Societies, s. 157–158. Autorka podkreśla, że przyczyniało się to do wzrostu królewskich dochodów. Ale wynikał stąd przewrotny skutek: ten, kto żyje z prawa, musi sam żyć zgodnie z prawem.

Cytowane u Edmondsa, Northern Frontiers, s. 58.

Niektórzy twierdzili, że było inaczej: Rowe, Hankow: Commerce and Society in a Chinese City oraz Perdue, Exhausting the Earth, s. 236, przyp. 6. Pomijają jednak w swej argumentacji wyraźną autonomię polityczną oraz przywileje wynikające ze statusu europejskich komun miejskich.

Robert Lopez, cytowany przez Poundsa, An Economic History, s. 104.

O przywilejach wiejskich i ich związku z projektami melioracji ziem i poszerzania obszaru upraw rolnych, jeszcze z XI wieku, pisze w interesującym artykule Bryce Lyon, Medieval Real Estate Developments and Freedom, „Amer. Hist. Rev.”, 63 (1957), s. 47–61.

Por. Bartlett, The Making of Europe: Conquest, Colonization, and Cultural Change.

„Europa nie popadła w otępienie, które stałoby się jej udziałem, gdyby była jednolitym imperium; nieustanna konkurencja między jej składowymi częściami miała ją pchnąć naprzód”. Podkreślić trzeba, że utrata imperialnego raju – paradoksalnie okazała się wybawieniem: „Gdyby Europa zdołała stworzyć imperium, pozostałaby społeczeństwem preindustrialnym”. Crone, Pre-Industrial Societies, s. 161, 172.

Hipokrates, O powietrzu, wodach i okolicach, cytowane w: March, The Idea of China, s. 29. Dla Marcha samo pojęcie Azji jest mitem – oznacza przeciwstawne „oni”, definiujące Europę w kategoriach tego, czym nie jest lub nie chce być. Stanowi to, w jego odczuciu, odbicie klasowych i ideologicznych interesów. „Za naszych czasów pojęcie «Azji» funkcjonuje nadal nie ze względów naukowych, ale jest używane przez tych, którym zależy na utrzymaniu ideału zachodniej cywilizacji i którzy czerpią korzyści z uświęconych przez nią mitów indywidualizmu, własności prywatnej oraz agresywnej obrony wolności” (s. 35). Co przecież nie musi eliminować istniejących kontrastów.

O ruchu „pokoju Bożego” na przełomie X i XI wieku, który przybrał formę masowych publicznych spotkań duchowieństwa, szlachty i pospólstwa oraz doprowadził do zawarcia szeregu umów społecznych, patrz: Head i Landes (red.), The Peace of God: Social Violence and Religious Response. Umów tych nie zawsze przestrzegano, ale liczy się zasada. I znowu: tego rodzaju przejawy ludowej inicjatywy występowały wyłącznie w Europie.J.M. Keynes, Collected Works, tom X, s. 97–98, cytowane w: Skidelsky, John Maynard Keynes: The Economist as Saviour 1920–1937, s. 419. Za cytat ten dziękuję Mortonowi Kellerowi.

Na ogół. Łatwiej się ogrzać, jeśli ma się odpowiednie środki. Francuski podróżnik z końca XVIII wieku Faujas de Saint Fond pisze, że o ile angielscy rolnicy mogli ogrzewać się węglem, o tyle chłopi francuscy spędzali zimę w łóżku i z powodu wymuszonej bezczynności jeszcze bardziej ubożeli.

Por. Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, księga IV, rozdz. 7, część 2: „We wszystkich koloniach europejskich przy uprawie trzciny cukrowej pracują murzyńscy niewolnicy. Organizm ludzi, którzy urodzili się w umiarkowanym klimacie, nie wytrzymałby zapewne pracy przy kopaniu ziemi pod palącymi promieniami słońca” (tom II, s. 242).

Nie każdy się z tym zgodzi. Por. Blaut, The Colonizer’s Model, s. 70. Autor stwierdza, że „jest już wiele dowodów, w tym badania fizjologiczne, które potwierdzają, że organizm człowieka może równie wydajnie pracować w tropikach, jak i gdzie indziej, jeśli miał czas na zaadaptowanie się do warunków tropikalnego klimatu”. Blaut z powodów ideologicznych sprzeciwia się koncepcji, że natura nie jest jednakowo łaskawa dla wszystkich.

Część badaczy nie zgodzi się z takim przedstawieniem sekwencji zdarzeń historycznych. Ich zdaniem handel niewolnikami nie zrodził się na kontynencie afrykańskim, lecz został narzucony z zewnątrz, przez zapotrzebowanie Europy na siłę roboczą. Za sprawą tego handlu „śpiączka, będąca dotąd chorobą endemiczną, na którą ludzie i bydło byli do pewnego stopnia uodpornieni i która miała ograniczony zasięg, jako że całe te tereny były w zasadzie zamieszkałe, zmieniła się w wyniszczającą plagę i od końca ubiegłego stulecia uniemożliwiła hodowlę bydła w niektórych rejonach Afryki”. Blaut, The Colonizer’s Model, s. 79–80. Nagina on do własnych tez cytat z Giblina, Trypanosomiasis Control. (Giblin nie zajmuje się konsekwencjami handlu niewolnikami wywożonymi za Atlantyk, co zaczęło się w XVI wieku, ale skutkami administracji kolonialnej po 1890 roku , a to całkiem inna historia). Badacze mają różne poglądy nawet na ten ostatni okres. Patrz: Waller, Tsetse Fly, s. 100.
Należy ponadto zauważyć, że bardzo wiele świadectw wskazuje na to, iż niewolnictwo w Afryce istniało na długo przed przybyciem Europejczyków. Handlem niewolnikami trudnili się Arabowie, zaopatrujący kraje muzułmańskie w siłę roboczą. Gordon, Slavery, s. 105–127. Z drugiej strony, bez względu na przyczyny i skutki tych wcześniejszych przejawów niewolnictwa, handel „atlantycki” bez wątpienia zaostrzył jego konsekwencje. Patrz: Law, Dahomey and the Slave Trade, oraz Lovejoy, The Impact. Ale nawet w tej kwestii Eltis, Economic Growth, s. 77, jest odmiennego zdania.

Wielki historyk Gibbon, autor Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego, podkreślając doniosłość tego zwycięstwa, zauważył, że gdyby Arabowie wygrali, cała Europa czytałaby dzisiaj Koran, a wszyscy mężczyźni byliby obrzezani.

Eric Jones, The European Miracle, s. 6–7: „Za sprawą kału wydalanego do wody Chiny stały się światowym rezerwuarem przywr płucnych, wątrobowych i jelitowych, powodujących poważne chroniczne choroby. Ludzkich odchodów używano jako nawozu, a zakażenie pasożytami przy kontakcie z ziemią stanowiło zawodową chorobę rolników. Jak podaje Han Suyin, na początku XX wieku w Pekinie dziewięćdziesiąt procent dzieci było zakażonych robakami jelitowymi, a robaki znajdowały się wszędzie – na drogach i przy budynkach. Jeśli nawet pominąć antyspołeczne obyczaje, były to skutki rolnictwa opartego na irygacji w gęsto zaludnionym kraju o ciepłym klimacie i niedostatecznych zasobach nawozu”. Jeszcze gorsza sytuacja panowała zapewne w Indiach, gdzie przyjęty jest niehigieniczny zwyczaj załatwiania się w miejscach publicznych, często do strumieni i rzek, z których czerpie się wodę do mycia i celów spożywczych.

Jones, The European Miracle, cytuje Naraina, Indian Economic Life, s. 332–333. Dane Naraina pochodzą jednak z końca XIX i początku XX wieku, kiedy w Europie osiągnięto znaczny postęp w przezwyciężeniu wczesnej umieralności. Pięćset lub tysiąc lat wcześniej różnice między Europą i Azją były zapewne mniejsze.

Sama rzeka Jangcy nanosi więcej osadów niż Nil, Amazonka i Missisipi razem wzięte, a Żółta Rzeka – trzy razy więcej niż Jangcy. Link, A Harvest, s. 6.

Społeczeństwa opierające się na sztucznym systemie nawadniania wyjątkowo źle znosiły skutki różnych klęsk. Twierdzi się na przykład, że po zniszczeniu cystern i systemu kanałów w Persji przez Timura i jego hordy tatarskie w XIV wieku nigdy nie zdołano ich odbudować i ludny niegdyś, żyzny kraj obrócił się w pustynię. Królestwa i ludy tego obszaru nigdy się nie odrodziły.

Ten model maksymalnej reprodukcji sprzyjał umacnianiu potęgi politycznej, zapewniał bowiem zarówno materiał ludzki dla armii, jak i do ekspansji terytorialnej. To dlatego Chińczycy zdobyli taką przewagę nad mniej płodnymi ludami.

Jones, The European Miracle, s. 5. Jones przytacza opinię pewnego apologety, który utrzymuje, że realizacja tych projektów nie wymagała prawdopodobnie angażowania aż tak wielu robotników, że wykonywano je w długim okresie, za życia kilku pokoleń, i że pracowali przy nich ochotnicy ożywiani zapałem religijnym (s. 10). Kto potrafi w coś takiego uwierzyć, uwierzy we wszystko: przy owych wielkich budowlach pracę nadzorowali uzbrojeni strażnicy, a śmiertelność była ogromna. O tym, ile istnień ludzkich kosztowała budowa Wielkiego Kanału i Wielkiego Muru Chińskiego – mówimy o milionach zmarłych – patrz: Jones, s. 9.

Nie jest to całkiem ścisłe: i Europejczycy mieli swoich despotów. Turystów odwiedzających dzisiaj wielką bazylikę w Vézelay zainteresuje być może informacja, że wznoszący ją chłopi pańszczyźniani trzy razy buntowali się przeciw władzom kościelnym. Zwierzęta również płaciły życiem – patrz katedra w Laon, stojąca na szczycie wzgórza, na której wieży znajdują się rzeźby czterech wołów, zwróconych w cztery strony świata, na pamiątkę zwierząt zdechłych przy wciąganiu kamieni z położonej w dole równiny. Lepiej jednak, że ginęły woły, a nie ludzie. I że w pewien sposób wyrażono ubolewanie. A oto przykład z bliższych nam czasów: przy budowie linii kolejowej z Petersburga do Moskwy jeden trup przypadał na każdy podkład kolejowy.

Pierwsze wydanie książki pochodzi z 1998 roku.

Less to luźne piaski gliniaste o różnej wielkości cząstek, żyzne przy dobrym nawodnieniu i świetnie się nadające do uprawy zbóż. Nie były to najżyźniejsze gleby, jakie znajdowały się w zasięgu Chińczyków, ale wystarczająco bogate, miały ponadto tę zaletę, że łatwo je było obrabiać, bo nie porastał ich las trudny do wykarczowania i nie wymagały metalowych narzędzi rolniczych.
W zachodnich rejonach północnych Chin pierwotne złoża lessu mają grubość 250 metrów. Ziemia jest drobna i miałka, łatwo daje się orać – patrz: Bray, Swords into Plowshares, s. 23. O tym, jakie znaczenie na wczesnych etapach rozwoju rolnictwa ma łatwość obróbki ziemi w porównaniu z potencjalną żyznością, wspominaliśmy już wcześniej, omawiając doświadczenia Europy. O Chinach – patrz: Lattimore, Inner Asian Frontiers, s. 29–30. W przypisie 8. autor powołuje się na Wittfogela, który dowodzi, że rolnictwo w Egipcie nie zaczęło się w samej delcie Nilu, lecz dalej na południe, w okolicach, gdzie później powstało Memfis. Także Carl Sauer, antropolog-archeolog, znawca tematyki rolniczej, podkreśla, jakie znaczenie ma ziemia „nadająca się do obrabiania nielicznymi i słabymi narzędziami” i zauważa, iż Indianie amerykańcy zaczęli najpierw uprawiać ziemie uboższe, lecz łatwiejsze do obrabiania.

Z powodu nieregularnych opadów w górze rzeki zasoby wody bywały bardzo różne, a nawarstwianie się aluwialnych osadów w wielkim zakolu, gdzie rzeka skręca na wschód, sprawiło, że zmienia ona w tym miejscu bieg, rozlewając się na wielką równinę. Stąd nazwa Smutek Chin.

Dzięki pomysłowości i nakładom ludzkiej pracy można jeszcze zwiększyć produkcję rolną, jeśli nie ryżu i zbóż, to upraw uzupełniających. Emily M. Berstein w artykule Ecologists Improve Production in Chinese Farming Village, „New York Times”, 10 sierpnia 1993, s. C4, pisze o zwiększeniu produkcji ryb i oszczędzaniu nawozów.

Taki sam motyw, choć inspiracja była inna, spotykamy w filmie Siedmiu wspaniałych. W podobnych sytuacjach rodzi się podobna taktyka.

„Gdy więc powstają cenne i rozległe fortuny, trzeba z konieczności ustanowić organy władzy państwowej. Gdzie nie ma własności, a przynajmniej tam, gdzie nie ma takiej, która przekraczałaby wartość dwóch lub trzech dni pracy, tam władza państwowa nie jest tak bardzo potrzebna”. Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, księga V, rozdz. 1, część 2, . Smith miał na myśli ochronę własności prywatnej, ale stwierdzenia te odnoszą się również do władzy i jej zastosowań.

Tę apokryficzną historię opowiadano całymi latami (w różnych wersjach, ale to przecież folklor), lecz w końcu nauczyciele we Francji przestali pytać uczniów, kto rozbił wazę z Saissons, bo zawsze znalazł się w klasie jakiś mądrala, który dowodził, że nic takiego się nie zdarzyło. Patrz: Bonheur, Qui a cassé, s. 77.

Ten podział na Europę Wschodnią i Zachodnią to tylko jeden z aspektów głębokiego pęknięcia, które utrzymuje się po dziś dzień. Większość mieszkańców Europy Wschodniej wie, po której stronie chce być. Stąd ekspansja Europy Środkowej, która ma objąć wszystkich poza Rosją. A także plany poszerzenia Unii Europejskiej i NATO (przyp. red.: Autor pisał to w 1997 roku).

Pod koniec cesarstwa rzymskiego plemiona germańskie walczyły po stronie Rzymian przeciw późniejszym najeźdźcom: Frankowie saliccy, Wizygoci i inni pod wodzą rzymskiego generała Aecjusza odparli Hunów Attyli w bitwie pod Chalon (nieopodal Troyes) w 451 roku. Attyla i jego Hunowie stali się w europejskiej tradycji symbolem barbarzyństwa i dzikości. Ale współcześni Turcy inaczej to widzą: Attyla to jedno z popularniejszych imion.

Gdy po raz drugi podeszli pod Wiedeń, naprzeciw nich stanęli nie tylko Niemcy, ale i Polacy pod wodzą Sobieskiego. Europejczycy potrafili współdziałać, gdy byli przekonani, że walczą ze wspólnym wrogiem. O tym, iż był to ostatni wysiłek, świadczy szybki odwrót Osmanów. W ciągu zaledwie szesnastu lat opuścili Węgry i wycofali się do Bośni i Serbii, oddając środkową dolinę Dunaju, gdzie odtąd mogli się osiedlać chrześcijanie (pokój karłowicki).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: