BoSa - ebook
BoSa - ebook
„BoSa” Bogumiły Salmonowicz to przepiękna poezja, która przyciąga, emanuje ciepłem i budzi prawdziwe emocje. Autorka przedstawia w swoich wierszach świat nie tylko piękny i dobry, ale wręcz przeciwnie, przeplatają się w nim różne wydarzenia, niekoniecznie miłe. Jednak mimo wyraźnych emocji widać dystans podmiotu lirycznego. Nie ma w nim zgody na zło, ale akceptuje świata takim, jaki jest. Potrafi dostrzec piękno we wszystkim, nawet w tym co szkaradne. Może dlatego, że „ludzie nadal są dobrzy i źli / a świat pomimo / przepowiedni / trwa”
Poetka ciepło mówi o ludziach, nie tylko tych z rodziny, i o życiu, które zna z doświadczenia, nie zawsze z tej dobrej strony, ale też o swoich emocjach związanych z wiekiem dojrzewania, z przechodzeniem w nieunikniony krąg Uniwersytetu Trzeciego Wieku. W wierszach widać łagodną zgodę na wszelkie, nieuniknione zmiany, odchodzenie, nawet jesienną miłość, a przyszłość jawi się jako bardzo obiecująca karta.
„BoSa” to niezwykła liryczna lekcja o życiu. Uczy, że „żeby od nowa być / czasem trzeba rozpaść się / na miliardy osobnych okruszków / pochylić nad nimi ułożyć / w nowym porządku zespolić łzami”. A taka lekcja każdemu z nas może się przydać.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-254-2 |
Rozmiar pliku: | 967 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
bosymi stopami nadziei po restaurowanie
zniszczonych uśmiechów w kształcie anonimowych
dotyków nieba …
(Jacek Żukowski, Zawstydzone znaki zapytania – z książki: Fragmentacja mózgu)
…Moim Najbliższym - z miłością…
…Moim Bliskim, Znajomym, Nieznajomym (jeszcze lub nigdy)…
…z nadzieją na Waszą nadzieję,
…że będzie dobrze ……
ECCE HOMO, ECCE MUNDUS, ECCE… PÓŹNY DEBIUT
Cieszy mnie ta książka. Mam wrażenie, że jest ona spełnieniem wielu marzeń - samej autorki, przyjaciół, „pacjentów”, czytelników, choć jeszcze o tym nie wiedzą. To pierwsze bardzo mocno namacalne spotkanie z tekstami Bogumiły Salmonowicz. Wersy pisane wcześniej do szuflady, na literackie warsztaty, ożywały na spotkaniach autorskich, turniejach, prezentacjach. I zawsze budziły emocje. Bo bez emocji nie da się tych wierszy odczytać. Poruszają utkane pajęczyną słów i skojarzeń.
Tomik, który właśnie trzymasz w dłoniach, to efekt wielu lat pracy nad sobą i drugim człowiekiem, to efekt poszukiwań poetyckiej formy wyrazu, to wreszcie ukłon ku prostocie i ascezie wiersza. Choć nie zawsze. Różnorodność formy i treści, jaką tu spotkamy od tekstów rymowanych, graficznych przez opisowe, niemalże narracyjne aż do bardzo miniaturowych, synkretycznych każą nam spojrzeć na twórczość BoSej w sposób uniwersalny. Poetka nie boi się eksperymentów w warstwie formy, ale także i w samej leksyce. Stąd też dużo neologizmów, metafor, elips czy czasem nadużywanych dopełniaczówek. Celowo i niemalże konsekwentnie wykorzystywany przez poetkę szyk przestawny mógłby nawet razić, ale w tej konsekwencji jest jakaś metoda. Bogumiła Salmonowicz nie sili się na pojedynek z najnowszymi trendami w poezji. Pisze, jak jej podpowiada serce wyczulone na problemy egzystencjalne i rozum, który stara się uczucia zamknąć w katalogach wersów, strof, wierszy. Czy skutecznie? Oceń.
W centrum zainteresowania Bogumiła Salmonowicz stawia człowieka z jego ograniczeniami i niepowodzeniami, chorobami czy uzależnieniami. Prawdopodobnie jednym z powodów jest zawodowa aktywność poetki, a drugim i kolejnym jej wewnętrzna umiejętność skupiania się na innych i ich wewnętrznych głosach. To jest właśnie wielka siła tej twórczości i czasem mam wrażenie inspiracja dla samego twórcy. Zderzając się z ludzkim bólem, nie może pozostawić go milczącym ścianom. Stąd autentyzm tych przeżyć oraz fakt, że z wieloma tekstami będziesz się utożsamiać, będziesz mieć wrażenie, że są właśnie o Tobie. I na szczęście nie pozbywa się poetka kobiecej delikatności i szczególnego wyczulenia na problemy płci piękniejszej i silniejszej. Trochę prowokacyjnie ujmuję tę niefeministyczną poezję, ponieważ w bardzo subtelny sposób pokazuje codzienną walkę o przetrwanie, miłość, akceptację. Kończy się jakkolwiek różnie. Jak to w życiu.
Kreowany świat „zapomnienia/to takie małe miasteczko/na krańcach bólu/szczęśliwej drogi łzom” nie daje nam złudzeń, że będzie łatwo i przyjemnie. Człowiek niemalże jak Syzyf uparcie absurdalnie walczy ze swoim przeznaczeniem, by ostatecznie ponieść klęskę. Bohaterowie wierszy Salmonowicz przypominają mi egzystencjalistów mierzących się ze światem i ze sobą wbrew religii, dogmatom, innym ludziom. A co wygrywali? Łzy, cierpienie, satysfakcję z własnego tu i teraz, brak perspektyw. Ale co najważniejsze człowieczeństwo ze wszystkimi jego ograniczeniami. Poetka uważa, że „świat/w którym jesteśmy/radzi sobie z nami/doskonale”. A my z nim? Bywa różnie. Stąd konieczność zatrzymania się i refleksji, które właśnie tutaj znajdziesz. Bez taniego filozofowania i nachalnego moralizatorstwa.
Ciekawym zabiegiem literackim jest poszukiwanie przez poetkę związków między teoriami astronomicznymi, fizycznymi i matematycznymi a tą bardziej humanistyczną intymną cząstką człowieka. Przekłada więc naukowe definicje na człowiecze emocje. Przekłada z logiką i wartością, bo „czym tu się zachwycać skoro kosmos/to czysta matematyka”. W takim razie nie ma w nim już nic do odkrycia. A jednak? Jest człowiek. I choć „są takie pary/których nie da się jednocześnie zmierzyć /z tą samą dokładnością /szczęść i zawiedzionych nadziei”, jak pisze poetka w „Zasadzie Heisenberga”, to w ostatecznym rozrachunku nie formuła praw natury powie nam, jak żyć. A kto powie?
Sami musimy znaleźć drogę i odpowiedź. Podmiot liryczny wierszy Bogumiły Salmonowicz będzie nas prowadził, powie, że „czas niekoniecznie leczy/czasem pozwala jedynie /przywyknąć do bólu”. Z uporem będzie namawiał, by zaakceptować to, co nam dane, a czego zmienić nie możemy. Pozwoli popłakać, ponarzekać, pozłościć się, bo „kropelka/gromadząca wzruszenie/a może ból/ którego odpędzić się nie da” może uleczyć. Może być konieczna i potrzebna, by po prostu zacząć od nowa. A sam podmiot liryczny (proszę mi wybaczyć, że nie używam żeńskiej wersji skrótu, pomimo moich skrajnych poglądów uważam, że feminizacja języka nie zawsze wychodzi nam na zdrowie) to kobieta doświadczona, która „zezwala ogniom się dopalać /popiołom /być”. Z dobrotliwym (niecynicznym) uśmiechem „patrzy” na wczoraj, dziś i jutro. Nie ocenia bohaterów, ale ma świadomość, że „traktują mnie jak obcą /życzliwie milczą w przekonaniu /że jak inni zachwycam się dobrocią”. Tak jakby nie przynależała do świata komercji, pośpiechu, nieczułości. „nagi ból ubieram w sukienki słów/tak łatwiej go utulić” wyznaje, choć nie ma tu tkliwości. Jest przenikliwa niezgoda na fakt, że życie nie jest takie, jakbyśmy oczekiwali. Dlatego namawiać nas będzie na zatrzymanie się i wsłuchanie w siebie, odnalezienie wewnętrznego dziecka. I płacz, czytelniku, bo po to masz łzy.
Dominika Lewicka-KlucznikCZYM TU SIĘ ZACHWYCAĆ SKORO KOSMOS TO TYLKO CZYSTA MATEMATYKA
***
to dobrze
że płaczesz
łzy mogą być prezentem
zapłatą losu za coś
co musiał ci odebrać
czego nie zdążył dać
o czym zapomniał
przez przypadek oddał
innym dłoniom
innych snom
to dobrze
że płaczesz
łzy rzeźbią tajne dróżki
po których można trafić do
zapomnienia
to takie małe miasteczko
na krańcach bólu
szczęśliwej drogi łzom
Pełno(s)prawność
(Wojtkowi W.)
umęczony między słyszącymi
bez winy z urodzenia
obcy pośród niemych praw
w necie nauczył się wszystkiego
bo wszystko tam jest przecież
zawsze zdawał do następnej klasy
jego idolem stał się pewien koleś
dwudziestodwuletni rówieśnik
władca czasu i umysłów swojego pokolenia
komputerowy grafik milioner
w realu poznał nielicznych dziwaków
zagapionych w nocne nieba
(czym tu się zachwycać skoro kosmos
to czysta matematyka)
po latach przed niebieskim ekranem
znowu spotkał kogoś z głową w gwiazdach
tym razem uwierzył w srebrne ślady ludzi
którzy zaznali tyle miłości
że już nie potrafią przestać
świecić jej blaskiemNAGI BÓL UBIERAM W SUKIENKI SŁÓW TAK ŁATWIEJ GO UTULIĆ
Bal słów
spotkania
napojone otwartością
rozkwitają
bukietami skojarzeń
lśniące wstążki konkluzji
jak zapalniki
wyzwalają
uśpionych nas
w palcach płynie muzyka
klawiatura tańczy
właściwe słowa
stają się
Stało się
jak to się stało
że zrobiłam z ciebie boga
nie masz przecież nieba
do swojej dyspozycji
ni zastępu aniołów
mocą skrzydeł uzbrojonych
ani sił niezłomnych
by przytrzymać się
zasad i norm
skrzętnie nieodczytywanych
ze starego i nowego testamentu
nie masz nieba w zasięgu rąk
nie ma nieba w tobie
nieba nie ma?NIE ZAPOMINAM USTAWIĆ STRAŻNIKÓW GRANIC NA ŚCIEŻKACH KOLEJNEGO KRÓLESTWA
Z godnością
ukradkiem
bez rozpaczy
odchodzi w mgłę
spod reflektorów kariery
w koronie zaprzeszłych cieni
zezwala ogniom się dopalać
popiołom
być
Trzeźwienie
pozwól mu umrzeć
proszę
temu
który pił
który krzyczał rzygał i bił
który w masce zastygłej na twarzy
zupę słoną - niesłoną
wylewał na stół
pozwól mi żyć
on
umarł
wiele razy umierał
na bruku
pod biurkiem
w szpitalu
na dworcach i obcych schodach
pośród cuchnących oddechów
rechoczących głów
w piwnicach
na progu mieszkania
u krat zaciśniętych ust i ud
w bramach naszych dzieci
pozwól mu odejść
mnie
być
wybaczOd Autorki
Cóż więcej można, ponad wielkie DZIĘKUJĘ - tym wszystkim, którzy uczynili tak wiele, by mogła ukazać się BoSa!
Więc DZIĘKUJĘ: Dominice Lewickiej-Klucznik, Wojtkowi Jackowi Pelcowi, Sylwestrowi Mazurkowi, Tomaszowi Walczakowi i DOTYKOM NIEBA - które sprawiły, że na ziemskiej ścieżce zdążyłam spotkać Irka Pietronia, od którego zaczął się ten mój „skomponowany koncert” ujawnionych linijek.
Bogumiła Salmonowicz
Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.
Wydawnictwo Psychoskok