Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Być jak Rich DeVos - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
2 września 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Być jak Rich DeVos - ebook

Rich DeVos, współzałożyciel firmy Amway i właściciel klubu NBA Orlando Magic, posiada cechy rzadko spotykane wśród dzisiejszych liderów biznesu: mądrość, oddanie innym, filantropię, patriotyzm, nieustanne podkreślanie roli rodziny jako rzeczy najcenniejszej i najważniejszej w życiu.

Każdy rozdział tej książki wypełniają historie ludzi, którzy mieli okazję przyglądać się życiu Richa DeVosa z bliska.

„Podczas dosłownie setek rozmów, które przeprowadziłem, nie usłyszałem o Richu DeVosie ani jednej negatywnej opinii! Każdy, z kim rozmawiałem – od kelnerki, boya hotelowego i dozorcy aż po byłego prezydenta USA – mówił o Richu jedynie z podziwem i wdzięcznością” pisał w posłowiu do książki jej coautor, Pat Williams.

 

Rich DeVos z pewnością zostanie zapamiętany jako jeden z największych współczesnych przedsiębiorców. On i jego partner, Jay Van Andel, zaczęli praktycznie od zera, budując firmę, która umożliwia prowadzenie działalności gospodarczej dosłownie milionom ludzi na całym świecie. Stworzyli korporację, która dała początek zupełnie nowej formie indywidualnego przedsiębiorstwa, i wciąż jest jednym z najbardziej niezwykłych, społecznych i kulturowych fenomenów naszych czasów.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64437-61-8
Rozmiar pliku: 692 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przed­mo­wa

Bar­dzo ucie­szyła mnie in­for­ma­cja, że Pat Wil­liams pra­cu­je nad książką o Ri­chu De­Vo­sie. Rich to je­den z naj­zna­mie­nit­szych i naj­bar­dziej po­dzi­wia­nych lu­dzi, ja­kich w życiu spo­tkałem. Po­znałem go w 1975 roku, pod­czas ban­kie­tu Go­spel Com­mu­ni­ca­tions In­ter­na­tio­nal w Mi­chi­gan, na który zo­stałem za­pro­szo­ny jako mówca – w tam­tym cza­sie nie wie­działem jesz­cze zbyt wie­le o Am­wayu (cho­ciaż gdy pew­ne­go razu gościłem w Białym Domu, szo­fer, odwożący mnie wie­czo­rem do domu, oka­zał się nie­za­leżnym dys­try­bu­to­rem tej mar­ki i kupiłem wte­dy od nie­go kil­ka pro­duktów).

Jako chrześci­ja­nin, Ame­ry­ka­nin i przed­siębior­ca, Rich De­Vos to wyjątko­wa oso­bo­wość.

WIL­LIAM F. BUCKLEY Jr.,
ZAŁOŻYCIEL „NATIO­NAL REVIEW”

Przez lata utrzy­my­wałem z Ri­chem kon­takt, spo­ty­kając się z nim przy różnych oka­zjach i ko­re­spon­dując od cza­su do cza­su. Kie­dyś prze­czy­tałem w ga­ze­cie, że Rich trzy­ma na łodzi – na tej sa­mej, którą pływał po rze­ce Po­to­mak i na której gościło wie­lu po­li­tyków – moją książkę Na­ro­dzo­ny na nowo¹. Wysłałem mu list z po­dzięko­wa­niem i od tam­tej pory dość często do sie­bie pi­sa­liśmy.

Gdy z cza­sem co­raz le­piej po­zna­wałem Ri­cha De­Vo­sa, byłem pod co­raz większym wrażeniem jego po­ko­ry i szczo­drości, którym to­wa­rzy­szyła nie­zwykła, oso­bi­sta cha­ry­zma. W naj­mniej­szym stop­niu nie od­po­wia­dał moim wy­obrażeniom na te­mat ty­po­we­go przywódcy ob­ra­cającej mi­liar­da­mi do­larów kor­po­ra­cji. A gdy usłyszałem, jak prze­ma­wia, na­brałem prze­ko­na­nia, że to je­den z naj­lep­szych mówców na­szych czasów.

Gdy któregoś razu byłem w West Mi­chi­gan, po­sta­no­wiłem zaj­rzeć do sie­dzi­by fir­my. Pod­czas tam­tej wi­zy­ty do­wie­działem się o Ri­chu cze­goś nie­sa­mo­wi­te­go. Gdy roz­ma­wia­liśmy, aku­rat przy­je­chała gru­pa dys­try­bu­torów i cze­kała w holu na odbiór pro­duktów. Rich prze­rwał na­sze spo­tka­nie, żeby się z nimi przy­wi­tać. Zszedłem z nim na dół i pa­trzyłem, jak pod­cho­dzi do każdego z osob­na i wita się jak z naj­lep­szym przy­ja­cie­lem. Chwi­le, które im poświęcił, wca­le go nie zmęczyły, wręcz prze­ciw­nie – napełniły ener­gią i za­in­spi­ro­wały! Z ogrom­nym po­dzi­wem ob­ser­wo­wałem, jak przez cały czas ema­nu­je szcze­rością, en­tu­zja­zmem i miłością.

Rich już od daw­na hoj­nie wspie­ra naszą or­ga­ni­zację Pri­son Fel­low­ship. W 1996 roku on i jego żona He­len za­pro­si­li mnie do sie­bie do Ma­na­la­pan na Flo­ry­dzie. Gdy we­szliśmy do sa­lo­nu, ude­rzyła mnie skrom­ność i pro­sto­ta wy­stro­ju, związana z ich ho­len­der­skim po­cho­dze­niem. Obok całego swe­go en­tu­zja­zmu i na­tchnie­nia, i po­mi­mo całego majątku i suk­ce­su, jaki stał się jego udziałem, Rich wciąż jest tym sa­mym człowie­kiem, którym był na początku swo­jej ka­rie­ry – osobą o chłopięcym ser­cu, pełną zapału i ma­rzeń, a także miłości do Boga i lu­dzi. Ciężko pra­co­wał na wszyst­ko, co w życiu osiągnął, dla­te­go ma mnóstwo sza­cun­ku i życz­li­wości dla każdego, kto również nie boi się ciężkiej pra­cy.

Rich i He­len ofia­ro­wa­li wte­dy sporą sumę na po­trze­by Pri­son Fel­low­ship, za co szcze­rze im po­dziękowałem. Obo­je na­tych­miast za­pro­te­sto­wa­li.

– O nie! Nie dziękuj nam! To my dzięku­je­my to­bie za to, co ro­bisz! Poświęcasz się cze­muś bar­dzo ważnemu. My tyl­ko wy­pi­sa­liśmy czek i je­dy­nie spełniliśmy w ten sposób naszą po­win­ność.

He­len wspo­mniała, że już jako na­sto­lat­ka na­uczyła się od­da­wać „dzie­sięcinę”.

– U nas w domu za­wsze od­da­wa­liśmy dzie­sięcinę – przy­znała. – Pierw­sze dzie­sięć pro­cent wszyst­kich przy­chodów prze­zna­cza­liśmy na wspar­cie pra­cy czy­nio­nej w imię Pana.

He­len, uro­cza i pełna życz­li­wości była na­uczy­ciel­ka, chce tyl­ko od­da­wać Bogu część tego, co sama otrzy­mu­je. A gdy przyj­mu­jesz od niej czek, czu­jesz się tak, jak­byś sam robił jej przysługę, dając jej spo­sob­ność prak­ty­ko­wa­nia wia­ry! To na­prawdę nie­sa­mo­wi­te.

Bo­ga­ci, wpływo­wi lu­dzie często wy­ko­rzy­stują po­sia­da­ny majątek, by osiągnąć jakąś oso­bistą ko­rzyść – na­wet gdy wspie­rają pożytecz­ny cel. Ale nie Rich i He­len. Nig­dy nie posługują się pie­niędzmi w celu zdo­by­cia władzy nad in­ny­mi. Sięgają po nie po pro­stu po to, by służyć Bogu i lu­dziom.

Na­sza or­ga­ni­za­cja pro­wa­dzi pro­gram o na­zwie An­gel Tree, w ra­mach którego trosz­czy­my się o po­trze­by dzie­ci osób osa­dzo­nych. Kie­dy oznaj­miłem Ri­cho­wi, że fun­dusz An­gel Tree, prze­zna­czo­ny na let­nie obo­zy wa­ka­cyj­ne, na­zwiemy „Sty­pen­dium Ri­cha i He­len De­Vosów”, przy­ja­ciel wzru­szył się do łez.

– Na­prawdę, nie zasługuję na ten za­szczyt – po­wie­dział z au­ten­tyczną po­korą.

I wciąż nie może się na­dzi­wić, że Bóg tak ob­fi­cie mu błogosławi, że ciągle może po­ma­gać in­nym.

W 1997 roku za­te­le­fo­no­wałem do Ri­cha, by złożyć mu życze­nia no­wo­rocz­ne. Po­wie­dział, że wyjeżdża do An­glii, gdzie pod­da się ope­ra­cji prze­szcze­pu ser­ca. W jego głosie usłyszałem smu­tek – chy­ba bał się, że nie wróci z tej podróży. Ja też za­sta­na­wiałem się, czy dane mi go będzie jesz­cze zo­ba­czyć na tym świe­cie. Za­nim się rozłączyłem, przy­po­mniałem mu:

– Chrześci­ja­nie nig­dy nie mówią – „Żegnaj!”, dla­te­go -Au re­vo­ir!, Rich. Do zo­ba­cze­nia.

Naj­lep­sze w mo­jej pra­cy jest to, że dzięki niej po­znałem Ri­cha De­Vo­sa. To ab­so­lut­nie naj­ważniej­sza oso­ba, którą w życiu spo­tkałem. Człowiek wiel­kie­go for­ma­tu, który wy­warł na mnie ogrom­ny wpływ. Na­zy­wam go „ko­metą Hal­leya”, bo tacy jak on po­ja­wiają się na tym świe­cie raz na sie­dem­dzie­siąt pięć lat. Lu­dzie mnie py­tają: „Jaki on jest? Na­prawdę jest tak wspa­niały?”. Owszem, na­prawdę.

JOE TOMA­SEL­LI,
WI­CE­PRE­ZES I DY­REK­TOR GE­NE­RAL­NY
AMWAY GRAND PLAZA HOTEL

Sie­dem mie­sięcy później z radością od­wie­dziłem Ri­cha w jego lon­dyńskim apar­ta­men­cie. Był już po ope­ra­cji. Bar­dzo się ra­zem cie­szy­liśmy, że Bóg po­zwo­lił mu wyjść z tego cało i przedłużył jego ziem­skie by­to­wa­nie. Rich był jak nowy – jak Łazarz, którego sam Je­zus we­zwał, aby po­wstał z gro­bu. W pełni od­zy­skał całą swoją siłę, de­ter­mi­nację i opty­mizm. Zdo­był też nowe, głębsze pojęcie sen­su życia.

– Bóg nie za­trzy­mał mnie tu bez po­wo­du – po­wie­dział. – Resztę życia za­mie­rzam poświęcić temu, co jest dla Nie­go na­prawdę ważne.

Rich De­Vos z pew­nością zo­sta­nie za­pa­miętany jako je­den z naj­większych współcze­snych przed­siębiorców. On i jego part­ner, Jay Van An­del, zaczęli prak­tycz­nie od zera, bu­dując firmę, która umożli­wia pro­wa­dze­nie działalności go­spo­dar­czej dosłownie mi­lio­nom lu­dzi na całym świe­cie. Stwo­rzy­li kor­po­rację, która dała początek zupełnie no­wej for­mie in­dy­wi­du­al­ne­go przed­siębior­stwa, i wciąż jest jed­nym z naj­bar­dziej nie­zwykłych, społecz­nych i kul­tu­ro­wych fe­no­menów na­szych czasów.

I choć Rich osiągnął już tak wie­le, to je­stem prze­ko­na­ny, że w kwe­stii czy­nie­nia do­bra nie po­wie­dział jesz­cze ostat­nie­go słowa. Wy­da­nie tej książki bez wątpie­nia po­działa na nie­go mo­bi­li­zująco. Dziękuję Pa­to­wi Wil­liam­so­wi, że po­sta­no­wił przy­bliżyć nam jego syl­wetkę, a także sa­me­mu Ri­cho­wi – za to, że jest tak hoj­nym, po­kor­nym i pra­wym człowie­kiem, ale też przy­ja­cie­lem i li­de­rem.

Char­les W. Col­sonRoz­dział pierw­szy Mój przy­ja­ciel Rich De­Vos

Nig­dy nie za­pomnę chwi­li, gdy po raz pierw­szy spo­tkałem Ri­cha De­Vo­sa. Prze­le­ciałem pół kra­ju tyl­ko po to, żeby spędzić z tym człowie­kiem czter­dzieści pięć mi­nut. Wyciągnąłem rękę, mówiąc:

– Pa­nie De­Vos, ogrom­nie mi miło pana po­znać.

Moc­no uścisnął moją dłoń, sze­ro­ko się uśmiechnął i po­wie­dział:

– Pomińmy „pa­nie De­Vos”. Mów mi „Rich”. Pomyślałem: Tak, wiem, że jest pan bo­ga­ty!² Właśnie

dla­te­go się spo­ty­ka­my. I była to naj­szczer­sza praw­da. Przy­le­ciałem z Or­lan­do na Flo­ry­dzie do West Mi­chi­gan, żeby po­roz­ma­wiać z jed­nym z naj­bo­gat­szych lu­dzi na świe­cie. Ale w tam­tej chwi­li nie miałem pojęcia, jak bar­dzo ten pierw­szy uścisk dłoni, to pierw­sze spo­tka­nie, od­mie­ni moje życie. Przy­jaźń z Ri­chem oka­zała się dla mnie czymś tak bar­dzo ważnym, że aż trud­no mi to so­bie wy­obra­zić. Ale za­cznij­my od sa­me­go początku, czy­li od tego, jak w ogóle do­wie­działem się o ist­nie­niu „pana De­Vo­sa”.

Był rok 1990 i drużyna ko­szy­kar­ska Or­lan­do Ma­gic, zrze­szo­na w Na­tio­nal Ba­sket­ball As­so­cia­tion, właśnie zakończyła swój pierw­szy se­zon pierw­szo­li­go­wych roz­gry­wek, ja zaś byłem jej pierw­szym pre­ze­sem. Wkro­czyw­szy w świat spor­tu za­wo­do­we­go, pomyślałem: A może by tak założyć w Or­lan­do pierw­szo­li­gową drużynę bejs­bo­lową? Właści­cie­le Or­lan­do Ma­gic (naj­ważniej­szym z nich był wówczas Bill Du­Pont z Wil­ming­ton w De­la­wa­re) wy­ka­za­li za­in­te­re­so­wa­nie tym po­mysłem, dla­te­go przystąpiliśmy do działania.

Stwo­rze­nie pierw­szo­li­go­wej drużyny to przed­sięwzięcie nie­wy­obrażal­nie kosz­tow­ne. Sama opłata wstępna wy­no­siła wte­dy dzie­więćdzie­siąt pięć mi­lionów do­larów – co i tak nie obej­mo­wało wszyst­kich kosztów początko­wych. Wnio­sek o przystąpie­nie do ligi mu­sie­liśmy złożyć do wtor­ku, 4 września 1990 roku, dzień po Święcie Pra­cy. W lip­cu, za­le­d­wie sześć ty­go­dni przed osta­tecz­nym ter­mi­nem, Bill Du­Pont przy­szedł do mnie do biu­ra.

– Po­sta­no­wi­liśmy wy­co­fać się z two­rze­nia drużyny bejs­bo­lo­wej – za­ko­mu­ni­ko­wał.

Ser­ce mi za­marło.

– Ale dla­cze­go? – wy­krztu­siłem.

Bill wyjaśnił, że jego fir­ma han­dlująca nie­ru­cho­mościa­mi po­czy­niła pew­ne in­we­sty­cje, które oka­zały się nie­wy­pałem. Dla­te­go obec­nie nie jest w sta­nie za­an­gażować się w żaden nowy pro­jekt – a szczególnie w coś tak kosz­tow­ne­go, jak two­rze­nie pierw­szo­li­go­wej drużyny bejs­bo­lo­wej.

Zacząłem szu­kać no­we­go główne­go in­we­sto­ra – nie­ste­ty, nikt nie był za­in­te­re­so­wa­ny. Była już połowa sierp­nia i osta­tecz­ny ter­min złożenia wnio­sku zbliżał się wiel­ki­mi kro­ka­mi. Po głowie cho­dziło mi jesz­cze jed­no na­zwi­sko – Rich De­Vos, współzałożyciel Am­waya i je­den z naj­bo­gat­szych lu­dzi na świe­cie. Znałem go tyl­ko ze słysze­nia i nie miałem pojęcia, jak do nie­go do­trzeć.

Po­sta­no­wiłem spo­tkać się z moim przy­ja­cie­lem Bob­bym Ri­chard­so­nem, byłym za­wod­ni­kiem Yan­ke­es, i opo­wie­dzieć mu o moim pro­ble­mie.

– Bob­by – po­wie­działem – muszę się skon­tak­to­wać z Ri­chem De­Vo­sem.

– Och, to bar­dzo pro­ste – usłyszałem. – Skon­tak­tuj się z Bil­lym Ze­olim.

Bil­ly Ze­oli! Od lat znam Bil­ly’ego – to mówca, au­tor książek i w owym cza­sie pre­zes Go­spel Com­mu­ni­ca­tions In­ter­na­tio­nal. Oka­zało się, że Rich De­Vos pełnił wte­dy funkcję prze­wod­niczącego zarządu tej or­ga­ni­za­cji, a Bil­ly – zwa­ny „Zi” – był jego za­ufa­nym po­wier­ni­kiem.

Za­te­le­fo­no­wałem do Bil­ly’ego i wyjaśniłem całą sprawę.

– Jak sądzisz, Zi – za­py­tałem – czy Rich De­Vos byłby za­in­te­re­so­wa­ny po­sia­da­niem drużyny bejs­bo­lo­wej?

Zi to człowiek bar­dzo poważny i nig­dy nie rzu­ca słów na wiatr.

– No nie wiem… – za­wa­hał się. – Wiesz co, od­dzwo­nię do cie­bie.

Przez ty­dzień ob­gry­załem pa­znok­cie, umie­rając z nie­cier­pli­wości. W końcu Bil­ly się ode­zwał.

– Rich jest za­in­te­re­so­wa­ny – oznaj­mił. – Umówię was na spo­tka­nie.

Zor­ga­ni­zo­wa­nie spo­tka­nia zajęło ko­lej­ne kil­ka dni. Znów te­le­fon od Zi.

– Wszyst­ko załatwio­ne – po­wie­dział. – Wi­dzisz się z Ri­chem 30 sierp­nia w Grand Ra­pids w Mi­chi­gan.

Trzy­dzie­ste­go sierp­nia! To nie­mal w ostat­niej chwi­li…!

– Za­trzy­masz się w Am­way Grand Pla­za Ho­tel w cen­trum Grand Ra­pids.

– Świet­nie, Zi – ode­tchnąłem. – Tyl­ko po­wiedz mi, co da­lej.

De­cy­zja war­ta dzie­więćdzie­siąt pięć mi­lionów do­larów

Rzu­ciłem wszyst­ko i po­le­ciałem do Grand Ra­pids. Bil­ly Ze­oli ode­brał mnie z lot­ni­ska i zawiózł do ho­te­lu. Wcze­snym ran­kiem następne­go dnia po­je­cha­liśmy do sie­dzi­by Am­waya w Ada w Mi­chi­gan. Spo­tkałem się tam z Bil­lem Ni­chol­so­nem, dy­rek­to­rem ope­ra­cyj­nym kor­po­ra­cji i wiel­kim fa­nem spor­tu. Przez około go­dzinę opo­wia­dałem mu o mo­ich za­mia­rach i wszyst­ko wy­da­wało się być w porządku. W pew­nym mo­men­cie do po­ko­ju wszedł Bil­ly Ze­oli. Był bar­dzo bla­dy.

– Mamy pro­blem – po­wie­dział. – Rich jest te­raz w swo­im let­nim domu w Hol­land i dzi­siaj już ra­czej nie przy­je­dzie.

– W Ho­lan­dii? – za­py­tałem zdu­mio­ny.

– Hol­land w Mi­chi­gan – wyjaśnił Zi.

– Aha.

Zi zaczął gorączko­wo działać. Chwy­cił za te­le­fon, za­dzwo­nił do Ri­cha De­Vo­sa i dosłownie go zru­gał! Pomyślałem, że chy­ba jed­nak prze­sa­dził. Czy nie po­win­niśmy ob­cho­dzić się z nim bar­dziej de­li­kat­nie? – pomyślałem.

– Rich – na­le­gał Zi – mu­sisz przy­je­chać! Ten fa­cet po­fa­ty­go­wał się tu­taj aż z Or­lan­do!

Bil­ly Ze­oli odłożył słuchawkę i ode­tchnął z ulgą.

– Przy­je­dzie – po­wie­dział. – Tyl­ko słuchaj. Kie­dy już tu będzie, trzy­maj się na ubo­czu. I gdy wej­dzie do holu, po­sta­raj się, by cię nie za­uważył.

– Dla­cze­go? – zdzi­wiłem się.

– Bo Rich De­Vos ko­cha lu­dzi i uwiel­bia z nimi roz­ma­wiać – po­in­for­mo­wał mnie Zi. – I jeśli cię za­uważy, od razu za­cznie cię za­ga­dy­wać, a wte­dy nig­dy nie do­trze­my na górę na spo­tka­nie.

Około pierw­szej po południu Zi za­pro­wa­dził mnie do holu i kazał stanąć w rogu, za pokaźnych roz­miarów rośliną do­nicz­kową. Kil­ka chwil później usłyszałem cha­rak­te­ry­stycz­ny war­kot. Wyj­rzałem zza liści – na traw­ni­ku przed ho­te­lem właśnie lądował he­li­kop­ter. Na­gle po­wstało spo­re po­ru­sze­nie – wszy­scy ze­rwa­li się z miejsc, chcąc zo­ba­czyć, kto z nie­go wysiądzie.

Około tu­zi­na japońskich dys­try­bu­torów Am­waya, którzy po długiej podróży właśnie przy­by­li do sie­dzi­by kor­po­ra­cji, stłoczyło się w po­bliżu he­li­kop­te­ra, gdy tyl­ko drzwi się otwo­rzyły i stanął w nich sam Rich De­Vos – ich bo­ha­ter. Zaczęły błyskać fle­sze apa­ratów, a sze­ro­ko uśmiech­nięty Rich witał wszyst­kich uści­skiem dłoni.

Postępując zgod­nie ze wskazówka­mi Bil­ly­ego, ukryłem się za rośliną, cze­kając, aż słynny li­der Am­waya przej­dzie przez hol, po­ko­na scho­dy i znik­nie w swo­im biu­rze na dru­gim piętrze. Kil­ka mi­nut później Zi przed­sta­wiał mnie już pre­ze­so­wi.

Usie­dliśmy przy sto­le kon­fe­ren­cyj­nym i prze­szliśmy do in­te­resów. Nor­mal­nie, gdy roz­mo­wa do­ty­czy in­we­sty­cji war­tej dzie­siątki mi­lionów do­larów, wy­ko­nu­je się mul­ti­me­dialną pre­zen­tację i prze­ka­zu­je do­ku­men­ty pełne wy­czer­pujących da­nych mar­ke­tin­go­wych i badań de­mo­gra­ficz­nych. Ja tym­cza­sem przy­niosłem ze sobą tyl­ko jed­no – no­tat­nik z na­ry­so­wa­nym odręcznie kołowym dia­gra­mem, przed­sta­wiającym struk­turę pro­po­no­wa­nych udziałów własnościo­wych w przyszłej drużynie. I to była moja cała wi­zu­al­na po­moc. Wciąż mam ten ry­su­nek – opra­wiłem go i po­wie­siłem u sie­bie w biu­rze. Wisi tam do dzi­siaj.

Tam­ta roz­mo­wa trwała naj­wyżej czter­dzieści pięć mi­nut. Wte­dy jesz­cze tego nie wie­działem, ale był to początek długiej i ser­decz­nej przy­jaźni. Rich uważnie mnie wysłuchał, po czym powie­dział:

– Może zróbmy tak: wyjdź na chwilę na ko­ry­tarz, a ja po­roz­ma­wiam z mo­imi wspólni­ka­mi i po­tem dam ci od­po­wiedź.

Zo­sta­wiłem ich sa­mych, jed­nak nie mu­siałem długo cze­kać. Ja­kieś dzie­sięć mi­nut później Rich, Zi i Bill Ni­chol­son wy­szli z po­ko­ju.

– Po­in­for­muj ligę, że w to wchodzę – zwrócił się do mnie Rich. – Miłego week­en­du.

I tyle. Przez kil­ka se­kund stałem kom­plet­nie osłupiały. W końcu wy­krztu­siłem:

– Zi, o co cho­dzi? Co się dzie­je?

– Słyszałeś – od­parł mój przy­ja­ciel. – Rich po­wie­dział, że w to wcho­dzi.

– To zna­czy, że Rich De­Vos właśnie podjął de­cyzję wartą nie­mal sto mi­lionów do­larów? Tak po pro­stu? – nie mogłem wyjść ze zdu­mie­nia.

– Zga­dza się, tak po pro­stu – po­twier­dził Zi. – Masz jego pełne po­par­cie.

– Nie­praw­do­po­dob­ne! – wy­krzyknąłem. I tak oto po­znałem Ri­cha De­Vo­sa.

Cała drużyna, łącznie ze mną, wszy­scy lu­bi­my Ri­cha De­Vo­sa. Or­ga­ni­za­cja Or­lan­do Ma­gic to ro­dzi­na, a Rich jest dla nas jak dzia­dek. I kie­dy do nas mówi, słucha­my, bo w jego słowach jest mądrość.

PAT GAR­RI­TY,
ZA­WOD­NIK ORLAN­DO MAGIC

Od pre­zy­dentów po par­kin­go­wych

Zi zawiózł mnie na lot­ni­sko. Roz­pie­rała mnie taka ener­gia i radość, że całą po­wrotną drogę mógłbym po­ko­nać pie­szo! Jak się jed­nak oka­zało, na­sze pla­ny do­tyczące utwo­rze­nia pierw­szo­li­go­wej drużyny bejs­bo­lo­wej z Or­lan­do nig­dy nie zo­stały zre­ali­zo­wa­ne. Liga po­minęła nasz okręg na rzecz De­nver i Mia­mi.

Moje wysiłki nie spełzły jed­nak na ni­czym. Rich De­Vos i jego ro­dzi­na byli tak za­chwy­ce­ni Or­lan­do na Flo­ry­dzie – i samą drużyną – że w sierp­niu 1991 roku sta­li się pełno­praw­ny­mi właści­cie­la­mi Or­lan­do Ma­gic, a Rich zo­stał moim pra­co­dawcą i przy­ja­cie­lem. Kie­dy te­raz piszę te słowa, właśnie mija trzy­naście lat, odkąd mogę z bli­ska przyglądać się życiu tego nie­sa­mo­wi­te­go człowie­ka.

Za­nim przy­je­chałem do Or­lan­do, pra­co­wałem dla NBA jako dy­rek­tor ge­ne­ral­ny drużyn z Fi­la­del­fii, Chi­ca­go i Atlan­ty. Wśród mo­ich pra­co­dawców, czy­li właści­cie­li tych drużyn, było wie­lu wspa­niałych, mądrych lu­dzi, których szcze­rze po­dzi­wiałem i sza­no­wałem. Ale muszę przy­znać, że Rich De­Vos to kla­sa sama w so­bie. Nie tyl­ko wy­warł ogrom­ny wpływ na sport za­wo­do­wy, ale przede wszyst­kim głęboko wpłynął na moje życie. Je­stem dum­ny, że mogę na­zy­wać go moim przy­ja­cie­lem.

Je­sie­nią 2001 roku wydałem książkę How to Be Like Mike. Przed­sta­wiłem w niej syl­wetkę Mi­cha­ela Jor­da­na, jego ce­chy cha­rak­te­ru i ta­jem­nicę suk­ce­su. Książka sprze­dała się tak świet­nie, że mój wy­daw­ca Pe­ter Veg­so pod­sunął mi po­mysł kon­ty­nu­owa­nia se­rii How to Be Like i po­pro­sił o za­sta­no­wie­nie się, o kim jesz­cze chciałbym na­pi­sać po­dobną książkę. Spo­tkałem się z Pe­te­rem i po­ka­załem mu listę osiem­dzie­sięciu sław­nych lu­dzi, którzy pro­wa­dzi­li nie­zwykłe, god­ne naśla­do­wa­nia życie. Pe­ter przyj­rzał się moim pro­po­zy­cjom i wy­brał kil­ka na­zwisk – po czym wska­zał szczególnie na jed­no.

– Ten. Chcę wydać książkę o tym człowie­ku – oznaj­mił. – Dasz radę?

Osobą, którą wska­zał, był Ri­chard M. De­Vos.

Pomyślałem: Czy dam radę przed­sta­wić syl­wetkę Ri­cha De­Vo­sa? Czy dam radę na­pi­sać książkę o kimś, kto jest nie tyl­ko moim pra­co­dawcą, ale też men­to­rem i przy­ja­cie­lem?

– Pe­ter – po­wie­działem – jeśli Rich po­prze ten po­mysł, będę wręcz za­szczy­co­ny.

Rich był wte­dy świeżo po prze­szcze­pie i właśnie wydał Na­dzieję z głębi ser­ca³ Po­je­chałem do nie­go, by za­py­tać, czy nie ma nic prze­ciw­ko temu, bym na­pi­sał o nim książkę. Zgo­dził się bar­dzo chętnie, a na­wet zro­bił coś więcej – dał mi pełen dostęp do swo­je­go świa­ta. Wska­zał oso­by, które do­brze go znają – zarówno byłych pre­zy­dentów USA, pre­zesów naj­większych firm, fi­gu­rujących w ran­kin­gu For­tu­ne 500, przywódców chrześcijańskich, gwiaz­dy NBA, jak i do­zorców i par­kin­go­wych. Li­sta przy­ja­ciół Ri­cha jest na­prawdę długa i od­zwier­cie­dla naj­bar­dziej szczegółowy przekrój społecz­ny, jaki można so­bie wy­obra­zić.

Rich De­Vos to człowiek je­dy­ny w swo­im ro­dza­ju, szcze­ry i au­ten­tycz­ny. Jest dokład­nie tym, na kogo wygląda. Ni­cze­go nie uda­je i za­wsze postępuje etycz­nie. Jego cha­rak­ter i war­tości są nie­wzru­szo­ne, dla­te­go jego przesłanie jest za­wsze ak­tu­al­ne.

DONALD BUSKE,
LI­DER BIZ­NE­SU Z GRAND RAPIDS

Spędziłem wie­le mie­sięcy na do­cie­ra­niu do se­tek lu­dzi mających bli­ski kon­takt z Ri­chem De­Vo­sem i wszy­scy chętnie dzie­li­li się ze mną opo­wieścia­mi o na­szym wspólnym przy­ja­cie­lu. W efek­cie po­wstała książka, która bez wątpie­nia wy­wrze ogrom­ny wpływ na każdego, kto ją prze­czy­ta – po­dob­nie jak przy­jaźń z Ri­chem wpłynęła na mnie. Dzięki jej lek­tu­rze czy­tel­nik po­zna syl­wetkę nie­zwykłego Ame­ry­ka­ni­na, jed­ne­go z naj­bar­dziej sza­no­wa­nych i wyjątko­wych lu­dzi wszech czasów.

Dla­cze­go Rich De­Vos jest tak wyjątko­wy? Za­czy­nał od zera i sam do­szedł do wszyst­kie­go. Od nie­mal sześćdzie­sięciu lat przy­jaźni się i współpra­cu­je z tym sa­mym part­ne­rem biz­ne­so­wym Jay­em Van An­de­lem. Już od po­nad pół wie­ku jest wier­ny swo­jej żonie He­len. Swoją działalność go­spo­darczą zbu­do­wał na fun­da­men­cie po­mo­cy in­nym lu­dziom. Mimo wie­lu przeszkód i prze­ciw­ności losu nig­dy nie zwątpił w Boga i wciąż głęboko w Nie­go wie­rzy. Wspi­nając się na szczyt suk­ce­su, po­zo­stał wier­ny war­tościom i za­sa­dom, które przy­swoił w młodości. Na cele do­bro­czyn­ne prze­ka­zał już mi­lio­ny do­larów i nadal jest hoj­nym dar­czyńcą. On i Jay od­da­li przywództwo w kor­po­ra­cji swo­im dzie­ciom – po czym mądrze usunęli się na bok, po­zwa­lając, by młode po­ko­le­nie zaczęło bu­do­wać nową, własną spuściznę.

Są biz­nes­me­ni, którzy do­ro­bi­li się większe­go majątku niż Rich De­Vos. Inni sta­li się bar­dziej sławni od nie­go. Ale ilu spośród tych, którzy cieszą się po­dob­nym do­stat­kiem i po­sia­dają po­dob­ne wpływy, może szcze­rze przy­znać, że od lat utrzy­mu­je równie wspa­niałe więzi z mężami czy żona­mi, z dziećmi, wnu­ka­mi, współpra­cow­ni­ka­mi i podwład­ny­mi? Ilu z nich jest tak po­wszech­nie ko­cha­nych i po­dzi­wia­nych za swoją wiarę, hoj­ność, współczu­cie, od­wagę i niezłomny cha­rak­ter? Ilu osiągnęło w życiu taki spokój du­cha i za­do­wo­le­nie? Większość sław­nych lu­dzi nie za­wsze żyje zgod­nie z za­sa­da­mi etycz­ny­mi – re­pu­ta­cja Ri­cha od lat po­zo­sta­je do­sko­nała i nie­nad­szarp­nięta.

Gdy­by za­sto­so­wać wszyst­kie możliwe kry­te­ria oce­ny ludz­kie­go życia, oka­załoby się, że Rich mieści się w ścisłej czołówce naj­większych życio­wych zwy­cięzców wszech czasów. Jego cha­rak­ter, po­sta­wa i postępo­wa­nie uczy­niły go osobą, której war­to się bliżej przyj­rzeć i którą war­to naśla­do­wać. Właśnie dla­te­go na­pi­sałem tę książkę.

Wyjątko­wość Ri­cha De­Vo­sa nie ma nic wspólne­go z jego majątkiem i władzą. To jego miłość do Boga i lu­dzi czy­ni go wyjątko­wym. Rich jest wspa­niałym człowie­kiem o wiel­kim ser­cu.

JOYCE HECHT,
DZIAŁACZ­KA SPOŁECZ­NA Z GRAND RAPIDS

W każdym roz­dzia­le przed­sta­wiam jedną cechę jego cha­rak­te­ru, określoną zdol­ność, która po­zwo­liła mu po­ko­nać naj­większe prze­szko­dy i osiągnąć suk­ces. Do­bra wia­do­mość jest taka, że każdy z nas może te zdol­ności w so­bie roz­winąć. Każdy może być jak Rich De­Vos – i dzięki temu również doświad­czyć po­dob­nie wspa­niałego życio­we­go spełnie­nia.

Przyj­rzyj­my się za­tem temu nie­zwykłemu człowie­ko­wi. Pozwólcie, że przed­sta­wię – oto mój do­bry przy­ja­ciel Rich De­Vos.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: