Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Fantomas. Zakochany książę - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 maja 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Fantomas. Zakochany książę - ebook

Powieść “Zakochany książę” to jedna z wielu książek z serii o Fantomasie, przestępcy doskonałym. Nieuchwytny Fantomas jest Mistrzem Grozy, Katem, Geniuszem Zła. Popełnia największe zbrodnie: a to w eleganckim sklepie pojawiają się flakony wypełnione zamiast perfumami kwasem siarkowym, innym razem na wycieczkowcu zaczynają grasować zarażone dżumą szczury, a to znowu jedną ze swych ofiar przymusza do popełnienia samobójstwa za pomocą gilotyny. Następcę tronu pewnego państewka więzi w podziemiach Paryża, nielojalny wspólnik ginie roztrzaskany o ściany ogromnego dzwonu, a sam zbrodniarz ginie w katastrofie “Titanica”, po czym … zmartwychwstaje aby w dalszym ciągu siać terror nie tylko we Francji, ale także w Ameryce czy południowej Afryce. Nawet w … kosmosie!

“Fantomas”, skazany na obieg w nurcie literatury popularnej, szybko stał sie obiektem wręcz uwielbienia w kręgu francuskich surrealistów, a Przygody Mistrza Zła szybko zostały przeniesione na ekran. Pierwsza adaptacja powstała już w roku 1913!

Fantomas, taki jakiego my pamiętamy, to popularna seria filmów z lat 60, w której w postać komisarza Juve – zaprzysięgłego wroga przestępcy – wcielił sie Louis de Funès, i gdzie podwójną rolę Fantomasa-dziennikarza Fandora odtwarzał Jean Marais.

Dzisiejszy czytelnik dostrzeże, w tej być może naiwnej nieco narracji, urok starego, nieistniejącego już Paryża z czasów Belle Epoque, z jego eleganckimi “wyższymi sferami” i równie malowniczym, przestępczym półświatkiem.

(fragment wstępu)

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65068-43-9
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp FANTOMAS – narodziny i historia „Geniusza zła”

Kim jest Maurice?

Kim jest Olivier?

Kim jest wicehrabia de Pleurmatin?

Kim jest Fantomas?

Powieść „Zakochany książę” to jedna z wielu książek z serii o Fantomasie. Pierwszy tom z tego cyklu ukazał się w 1911 roku. Napisali ją dwaj dziennikarze z zawodu: Pierre Souvestre i Marcel Allian. W przeciągu paru lat powstały 32 kolejne tytuły. Po przedwczesnej śmierci Souvestre’a, Allain wznowił cykl i pod własnym nazwiskiem wydał kolejnych 11 tomów przygód tego „Geniusza Zła”.

Imię bohatera – autorzy ukuli od słowa „le fantome”, (w języku polskim znaczy widmo lub zjawa).

Nieuchwytny Fantomas jest Mistrzem Grozy, Katem, diabłem wcielonym. Popełnia największe zbrodnie: a to w eleganckim sklepie pojawiają się flakony wypełnione zamiast perfumami kwasem siarkowym, innym razem na wycieczkowcu zaczynają grasować zarażone dżumą szczury, a to znowu jedną ze swych ofiar przymusza do popełnienia samobójstwa za pomocą gilotyny, następcę tronu pewnego państewka więzi w podziemiach Paryża, nielojalny wspólnik ginie roztrzaskany o ściany ogromnego dzwonu, a sam zbrodniarz ginie w katastrofie „Titanica”, po czym zmartwychwstaje aby w dalszym ciągu siać terror nie tylko we Francji, ale także w Ameryce czy południowej Afryce. Ba, nawet w… kosmosie!

„Fantomas”, skazany na obieg w nurcie literatury popularnej, szybko stał sie obiektem wręcz uwielbienia w kręgu francuskich surrealistów, krórzy w chaotycznej często narracji, mrocznych, skomplikowanych intrygach, dostrzegali symptom bliskiego im „zapisu automatycznego”. Pochwalne peany pod adresem przestępcy w czarnej masce pisywali wielcy francuskiej literatury: Guillaume Apollinaire, Max Jacob, Robert Desnos czy Jean Cocteau. A Blaise Cendrars ponoć miał powiedzieć, że Fantomas to Eneida naszych czasów.

Przygody Mistrza Zła szybko zostały przeniesione na ekran. Pierwsza adaptacja powstała już w roku 1913! Przed II Wojną nakręcono w sumie 8 filmów, w latach powojennych powstało kolejnych 6 wersji kinowych, nie licząc wielu adaptacji telewizyjnych (w tym pochodzący 1980 roku film telewizyjny Le mort qui tue, wyreżyserowany przez syna Luisa Buñuela, Juana Luisa). Fantomas, taki jakiego my pamiętamy to popularna seria filmów z lat 60, w której w postać komisarza Juve – zaprzysięgłego wroga przestępcy – wcielił sie Louis de Funès, i gdzie podwójną rolę Fantomasa-dziennikarza Fandora odtwarzał Jean Marais.

Dzisiejszy czytelnik dostrzeże w tej być może naiwnej nieco narracji urok starego, nieistniejącego już Paryża z czasów Belle Epoque, z jego eleganckimi „wyższymi sferami” i równie malowniczym, przestępczym półświatkiem.Rozdział I Tajemnica tunelu

Z czerni tunelu powoli wytaczała się lokomotywa. Fandor stał wychylony na jednym ze stopni, ręką przytrzymywał się uchwytu i wykrzykiwał komisarzowi to nieprawdopodobne, niepojęte w danej sytuacji zdanie, całkiem zgoła bezsensowne, treści którego nijak nie dawało się zrozumieć, które jednak musiało być prawdziwe, wykrzykiwał je bowiem z pełnym przekonaniem: „Juve! Pociąg wjechał do tunelu!… Nie wyjechał z niego!… I w tunelu na pewno go nie ma!”. Słysząc te dramatyczne rewelacje młodego człowieka, doświadczony policjant zbladł jak ściana, a rysy twarzy ściągnął mu nerwowy grymas. Podszedł do swego rozgorączkowanego przyjaciela.

– Fandor! Jak to, krzyknął, to przecież niemożliwe! Co ty mówisz? Musiałeś się pomylić! Jeśli pociąg wjechał do tunelu, to znaczy, że musi tam być! Przecież z niego nie wyjechał!

Fandor zeskoczył już z lokomotywy, złapał Juve’a za ramiona i niczym opętany, jak w jakimś amoku, jął nim potrząsać. Nie przestawał krzyczeć:

– Przecież mówię panu, że pociąg tam wjechał! Sam widziałem! I powtarzam, że w tunelu go nie ma! Nie ma, rozumie pan! A pan powiada, że żaden pociąg z tunelu nie wyjeżdżał.

Prawda, jaką głosił młody dziennikarz, jakkolwiek sprzeciwiająca się elementarnej logice, zgodna była, niestety, ze stanem faktycznym.

Kilka chwil później gorączka opadła, obaj panowie zdołali nieco zapanować nad emocjami, przestali przerzucać się nic nowego do sprawy niewnoszącymi okrzykami i z większym spokojem podeszli do sprawy, na chłodno analizując nieprawdopodobny przypadek.

Fandor nie mylił się. Rzeczywiście, kiedy przybył na małą graniczną stacyjkę, widział na własne oczy, jak cyrkowy pociąg Barzuma znikał w czeluści tunelu.

W tej samej chwili komisarz Juve znajdował się po drugiej stronie góry, u wylotu tunelu. I żadnego wyjeżdżającego z ciemności pociągu nie zobaczył. A zatem, logicznie rzecz biorąc, pociąg nie mógł być gdzie indziej jak tylko w tunelu, to jasne.

A tymczasem Fandor się zarzekał, że tunel był pusty, że feralnego pociągu wcale tam nie było!

Młody dziennikarz opowiadał komisarzowi, jak to wskoczył na służbową lokomotywę i, w pościgu za Fantomasem i jego córką, sam z kolei zagłębił się w mrok podziemnego korytarza… Przemierzył podziemie, nie napotykając śladu ściganego pociągu, aż w końcu wyjechał na światło dzienne, gdzie czekał na niego Juve.

Rzecz cała zdawała się być absolutnie niemożliwa; zniknięcie, wielkiego przecież, pociągu było wręcz nieprawdopodobne. I Fandor, i komisarz Juve, kiedy w końcu dotarła do nich ta niesamowita prawda, skrajnie zdumieni niewyobrażalnym wydarzeniem, przez długie minuty jeszcze, wbrew zdrowemu rozsądkowi, przerzucali się wciąż tymi samymi argumentami.

Juve wskazywał ręką poczerniałe sklepienie wylotu tunelu:

– Skoro pociąg tam wjechał i wiemy, że nie wyjechał, to znaczy, że musi wciąż tam być!

Podobnym gestem Fandor pokazywał lokomotywę, którą przed chwilą przybył:

– Przejechałem przez cały tunel, krzyczał, i niczego nie widziałem. To znaczy, że pociągu tam nie ma!

Jednakże analityczny umysł komisarza, także jego wrodzona aktywność nie pozwoliły, by tego typu jałowe dyskusje trwały zbyt długo. Nerwowym gestem wyciągnął z kieszeni rewolwer, rozłożył ręce w geście niezrozumienia tego, co zaszło i zwrócił się do dziennikarza:

– Fandor!

– Juve…

– Tak czy owak trzeba to jakoś wyjaśnić. Fantomas raz jeszcze zastosować musiał którąś ze swoich infernalnych sztuczek. Nie możemy pozwolić, by znowu się nam wymknął!

Fandor ruszył za komisarzem.

On także trzymał rewolwer w garści – był równie zdenerwowany jak komisarz, zdołał się jednak trochę opanować i pewnym już teraz głosem wtórował swemu starszemu przyjacielowi:

– Ma pan rację, oczywiście. Za wszelką cenę musimy poznać prawdę!… Fantomas? Mam go w nosie! Ale on ma Hélène! A ja nie chcę.

Nie, nie musiał wcale kończyć ostatniego zdania, komisarz doskonale go rozumiał.

Na energicznej twarzy młodego człowieka pojawił się grymas determinacji. Widać było, że jest zdecydowany na wszystko, gotów do największych poświęceń dla swojej ukochanej Hélène. Swojej narzeczonej, którą musiał wyrwać ze szponów jej strasznego ojca, zwanego przez wielu Mistrzem zła!

Juve uznał za stosowne powstrzymać nieco zapał swego rozgorączkowanego przyjaciela:

– Tylko bez szaleństw, powiedział, wystawiamy się na ogromne niebezpieczeństwo, musimy zachować spokój.

Kazał Fandorowi zaczekać u wejścia do tunelu, a sam poszedł zatelefonować.

– Halo! Czy to stacja graniczna? Pan naczelnik? Dobrze… Nie! Nie wiemy, co stało się z pociągiem! W tej chwili idziemy to sprawdzić, proszę powiadomić żandarmerię; mają ustawić dziesięciu uzbrojonych ludzi u wlotu do tunelu. Fantomas w każdej chwili może chcieć uciec!

Juve odwiesił słuchawkę, szybkim krokiem podszedł do stojącego przed stacyjką zawiadowcy, który, zdezorientowany, nie wiedząc, co począć, chciał zaoferować dziennikarzowi swoją pomoc w badaniu tajemnicy pustego tunelu.

– Proszę pana, Juve powstrzymał zapał zawiadowcy, jest absolutnie niewskazane, abyśmy się wszyscy narażali… Potrzebuję zresztą pana tu, na miejscu. Proszę stanąć tutaj, wraz ze swoimi ludźmi, niech wezmą broń. I proszę nikogo z tunelu nie wypuszczać, rozumie pan? Tylko ja i Fandor mamy prawo z niego wyjść, nikt inny! A teraz obaj idziemy zbadać, co tam się stało.

Polecenie było jasne; zawiadowca skłonił się lekko, kiwając głową na znak, że wie, co robić. Juve wziął kolejarską latarkę i mrugnął do Fandora, dając sygnał, że wchodzą do tunelu.

– Idziesz? – zapytał jeszcze na wszelki wypadek.

– Oczywiście, czekam tylko na pana.

Bez dalszych słów, nie okazując niepokoju, obaj mężczyźni zagłębili się w mroczną czeluść.

Z początku, przez kilka pierwszych metrów, towarzyszyła im lekka poświata dochodzącego z zewnątrz dziennego światła, która jednak z każdym krokiem nikła; wszystko wokół stawało się coraz bardziej ponure. Wkrótce też wokół obu przyjaciół zapanowała całkowita ciemność. Ciemność zimna, wilgotna, nasycona zapachem dymu wydzielanego z kominów przejeżdżających tunelem lokomotyw, rozświetlana jedynie mdłym światełkiem olejowych latarek…

– Idź za mną, rozkazał komisarz, trzymaj się prawej ściany!

Ale Fandor wcale nie miał ochoty zastosować się do takiego akurat polecenia.

– Zgoda, trzymam się prawej, odpowiedział, ale chcę iść z przodu. Pan, komisarzu, pan tylko ściga Fantomasa, a mnie zależy na Hélène… Panem kieruje poczucie obowiązku, ja jestem przerażony! Boję się o nią! A przyzna pan, że miłość zawsze góruje nad obowiązkiem.

Nie, to zdecydowanie nie był odpowiedni moment na wszczynanie tego typu dyskusji. Juve wzruszył tylko ramionami i przyśpieszył kroku, starając się utrzymać dystans. Niestety, o ile zamierzenie było proste w teorii, o tyle trudniej wyglądała jego realizacja w praktyce. I kiedy Juve przyśpieszał, Fandor także zaczynał iść szybciej. W efekcie zatem, milcząc, szli jeden obok drugiego.

Juve, kiedy minęło pierwsze zaskoczenie nieprawdopodobnym obrotem spraw, odzyskał już przyrodzony mu spokój.

– Ani słowa, szepnął dziennikarzowi do ucha, w tunelu panuje doskonała akustyka, głos niesie się na wielką odległość. Jeśli chcemy dopaść Fantomasa, nie możemy się zdradzić, że tu jesteśmy.

Juve to doskonale rozumiał, jednak młody, porywczy Fandor, podniecany myślą o utraconej narzeczonej, z najwyższym trudem tylko powstrzymywał się, by nie krzyczeć, że są, że idą Hélène na ratunek!

Szli tak już dłuższy czas, wciąż zachowując całkowite milczenie. Popełnili wielką nieostrożność, nie pomyśleli bowiem o napełnieniu kolejowych latarek oliwą. Ta, którą niósł Fandor, zdążyła już zgasnąć; Juve chciał przekazać mu swoją, ale dziennikarz powstrzymał go gestem. Olejowe latarki i tak dawały niewiele światła, co dopiero kiedy została im tylko jedna. Tak więc posuwając się praktycznie w ciemności, powoli, z coraz większym trudem postępowali naprzód, co i rusz potykając się o leżące na ziemi kamienie czy belki podkładów. Co jakiś czas zatrzymywali się na moment, by próbować usłyszeć jakiś dźwięk świadczący o tym, że nie są w tunelu sami. Niestety, nie słyszeli niczego oprócz leciutkiego szmeru spływających po kamiennych ścianach strużek wilgoci.

– Dziwne, mruczał niezadowolony komisarz, absolutnie niezrozumiałe. Co też u diabła mogło tu zajść?

Fandor nie mówił nic. Wobec nowej katastrofy wieszczącej definitywne rozstanie z uprowadzoną przez Fantomasa Hélène czuł w sercu gorycz, był zagubiony, krańcowo przybity niespodziewanym nieszczęściem.

– Psiakrew! – zaklął nagle komisarz.

Fandor w tym momencie zszedł z toru, by zbadać pewną podejrzaną nierówność muru. Zadrżał, słysząc komisarza.

– Co takiego? O co chodzi?

Juve stał w miejscu, wpatrując się w migocący płomień trzymanej przed sobą latarki.

– No, spójrz tylko! Jasny gwint!

– Ale o co chodzi? – niecierpliwił się dziennikarz.

– No jak to? Nie widzisz? Płomień wyraźnie drży!

Fandor wciąż nie rozumiał, o co komisarzowi może chodzić. Co też takiego mogło nagle policjanta zaintrygować? Dlaczego mówił o płomieniu latarki?

Policjant musiał mu wytłumaczyć.

– Płomyk drży, zatem jest przeciąg. Jasna cholera! Jesteśmy w pobliżu jakiegoś komina, którego wylot musi być gdzieś nad nami, na zewnątrz.

Juve wyciągnął w górę ramię z latarką, tak żeby dziennikarz mógł lepiej widzieć. Fandor jednak machnął tylko ręką.

– Tak, tak, powiedział młody człowiek, już o tym myślałem, Juve. Ale nawet jeśli jest jakiś przewód wentylacyjny, to i tak nie da się tym wytłumaczyć tajemnicy zniknięcia całego pociągu! Ludzie jeszcze, być może, mogliby się nim wydostać na zewnątrz, zgoda. Ale przecież nie lokomotywa z wagonami!

Poczyniona uwaga była ze wszech miar słuszna. Juve jednak wcale o tym nie myślał. Po raz kolejny dał o sobie znać jego upór.

– Jest wiatr, Fandor. A skoro jest wiatr, to na pewno jest gdzieś jakieś ujście, na pewno coś znajdziemy: jakiś boczny korytarz, odnogę czy coś w tym stylu…

Jakże niesamowita była sytuacja obu mężczyzn, zagubionych w głębi przepastnego, mrocznego, skrytego pod wielką górą tunelu, szukających uparcie, nieustraszenie wyjaśnienia tajemnicy zaginionego pociągu. Pociągu, którym nie dość, że uciekł Fantomas, to jeszcze na domiar złego uwiózł swą córkę Hélène, ukochaną Fandora.

Minęło kilka długich minut, w czasie których dwaj przyjaciele posuwali się w milczeniu naprzód. Po czym, zdumieni w najwyższym stopniu, natrafili, tak jak tego obawiał się komisarz Juve, na wykute w ścianie odgałęzienie.

Przystanęli przy zwalonej kupie kamieni, tuż za którą czernił się otwór odnogi tunelu. Nawet w niepewnym światełku migocącego płomyka latarki widać było, że otwór w jednej ze ścian tunelu powstał całkiem niedawno; zrobiono to pewnie z użyciem dynamitu. Na ziemi widać było lśniące nowością szyny, ułożone prowizorycznie – podobnie jak w razie nagłej potrzeby zwykły to czynić wojskowe służby inżynieryjne – i połączone ze stałym torem, z którego korzystały przejeżdżające tunelem zwykłe pociągi.

– Fandor! Fandor, krzyczał zdenerwowany komisarz, oto i cała tajemnica! Pociąg Fantomasa skierowano na boczny tor, w tę odnogę. Nie mogłeś jej zauważyć z wysokości lokomotywy…

Och! Juve mógł mówić dalej, wysuwać kolejne przypuszczenia, szukać wyjaśnień, dlaczego dziennikarz nie zauważył podstępu… Fandor nie słuchał go wcale.

Młody człowiek skoczył do przodu, pokonał stos kamieni i zagłębił się w ciemny korytarz, krzycząc do policjanta:

– Nie ma na co czekać! Naprzód!

I policjant, i dziennikarz, nie bacząc na ryzyko takiego kroku, zagłębili się w nowy korytarz. Biegli naprzód, zapominając o elementarnej ostrożności.

– Fandor, zwrócił się do dziennikarza Juve – rozświetlając na tyle, na ile to było możliwe mroczną przestrzeń przed nimi – Fandor, zgaduję, co tutaj zaszło. Ten korytarz jest zapewne jedną z odnóg wydrążonych w czasie, gdy powstawał główny tunel. Wydrążone w skale przejście obudowano kamiennymi płytami, które maskowały niepotrzebny dotąd korytarz. Fantomas musiał o tym wiedzieć. Musiał też mieć wspólników, którzy wysadzili kamienny mur, zamontowali zwrotnicę i ułożyli prowizoryczny tor. Kiedy pociąg Barzuma tu dojechał, skierowano go w ten korytarz. Zobaczysz, złapiemy go!

Juve odzyskał humor. Rozpierała go energia.

Nagle się zatrzymał.

– Spokojnie… Uwaga!

W ciemnościach, w oddali, jakieś dwieście metrów przed nimi, pojawiło się słabe, czerwonawe światełko.

– Zwycięstwo, szepnął Juve Fandorowi do ucha, przytrzymując go jednocześnie za rękaw marynarki, victoria! To muszą być tylne światła ostatniego wagonu.

Nie mogli się mylić.

Źródłem czerwonawego, majaczącego w oddali światełka, jakie ujrzeli w bocznym tunelu, rzeczywiście były światła ostatniego wagonu zaginionego pociągu. Te same światła, które tak niedawno Fandor widział znikające w tunelu po drugiej stronie góry.

Należało zachować wielką ostrożność.

Jeśli pociąg stał tam, przed nimi, u końca prowizorycznego toru, zdawało się być pewnym, że Fantomas i jego zbiry też tam byli. Być może urządzili zasadzkę, być może czekali tam z bronią gotową do strzału, gotowi drogo, jak najdrożej sprzedać swoje życie i wolność.

– Dobry Boże, Juve, szyderczym tonem ozwał się Fandor, w najgorszym razie raz jeszcze wystawimy się na kule. To dla nas nie pierwszyzna przecież, a być może życie Hélène jest zagrożone… Trzeba działać, nie stać!

Dziennikarz już chciał wyrywać się naprzód, Juve musiał użyć siły, by przycisnąć desperata do wilgotnej ściany tunelu.

– Fandor! Sprawisz mi przyjemność, jak zaczniesz w końcu mnie słuchać! Po pierwsze mówisz głupstwa. Hélène nic nie może zagrażać. Fantomas nigdy w życiu nie naraziłby swojej rodzonej córki na niebezpieczeństwo.

Swojej rodzonej córki!

Ach! Gdybyż Juve znał tylko sekret pochodzenia Hélène, byłby równie zaniepokojony jak Fandor. Ale skąd mógł znać straszną tajemnicę, jaką Gérard, pogromca zwierząt, na moment przed śmiercią zdradził Mistrzowi Grozy? Skąd komisarz miał wiedzieć, że w istocie żadne więzy pokrewieństwa nie łączyły zbrodniarza z piękną, dobrą Hélène?¹.

Juve tego nie wiedział, zatem w całkiem dobrej wierze starał się uspokoić swego podekscytowanego przyjaciela.

– Zaatakować pociąg, mój chłopcze, to tylko na pozór zdaje się proste. Tak naprawdę równałoby się czystej głupocie. Jeśli wciąż tam są, to może znaczyć, że na nas czekają, a w takim razie wystawilibyśmy się na pewną śmierć, i to zanim zdążymy dotrzeć do ostatniego wagonu. Boże święty! Opanuj się trochę! Zastanówmy się… Tak, pozostaje nam tylko jedno: musimy niepostrzeżenie dotrzeć jak najbliżej składu. Jak? Czołgając się.

I przymusił Fandora, by ten przykląkł, a następnie położył się płasko na ziemi.

I tak, przylepieni do wilgotnego podłoża, w bardzo niewygodnej pozycji, za to niemal bezszelestnie, powoli, bardzo powoli zbliżali się do celu.

Potrzebowali prawie dwudziestu minut, aby dotrzeć do unieruchomionego pociągu. Ale kiedy byli już ledwie o parę metrów od ostatniego wagonu, Fandorowi zabrakło cierpliwości:

– Ach, niech to szlag! – krzyknął młody człowiek i zerwał się na równe nogi, rzucając się wprzód niczym szaleniec w amoku. – Wcale się ciebie nie boję, Fantomas! Idę do ciebie, słyszysz? Hélène, to ja, Fandor!

Głos dziennikarza, wzmocniony echem, jeszcze brzmiał w głębi tunelu, kiedy młodzieniec wskakiwał na stopnie wagonu i otwierał drzwi prowadzące, jak się okazało, do wagonu salonu, służącego właścicielowi cyrku za dom i biuro.

Za nim pośpieszył też i Juve. Z rewolwerem w ręce wskoczył do wagonu zaraz za dziennikarzem.

– Poddać się! – krzyknął z całych sił. – Fantomas, poddaj się!

Ale po kilku sekundach, w czasie których nic zupełnie się nie zdarzyło, zdezorientowani przyjaciele spojrzeli bezradnie po sobie. Obaj opuścili rewolwery.

Krótki skład rzeczywiście stał na nowo położonym torze, w głębi nieużywanego do tej pory tunelu. Przebiegli wzdłuż wagonu biura, sprawdzili następny, dobiegli do węglarki, uważnie obejrzeli lokomotywę. Nikogo nie zauważyli, nikt im nie przeszkadzał w inspekcji. Unieruchomiony pociąg stał pusty, pusto było w podziemnym korytarzu. Hélène, Fantomas, jego ludzie, wszyscy, którzy musieli być w pociągu, gdzieś zniknęli, wyparowali…

Osłupienie Fandora, pomieszane z głuchą rozpaczą, nie miało granic.

– To jakieś przekleństwo, Juve, krzyknął w końcu do komisarza, Fantomas uciekł!

Ale policjant potrząsnął przecząco głową.

– Nie! Nie, to niemożliwe! Musi gdzieś tu się kryć, w pobliżu… Może pod wagonem? Może na dachu? Kto wie…

Fandor już wdrapał się na dach wagonu, Juve wślizgnął się między koła.

– Hélène! Hélène! – wołał nieszczęśliwy dziennikarz. – Na litość boską, słyszy mnie pani?

Wtem drgnął cały, usłyszał bowiem przekleństwo:

– Do ciężkiej cholery!

To był Juve. Zaraz też komisarz przywołał go do siebie.

– Złaź, Fandor! Szybko!

Zeskoczył na kupę drobnych kamieni i rozejrzał się za komisarzem.

Komisarz był jeszcze pod wagonem pierwszej klasy doczepionym zaraz za węglarką. Zdawał się dyszeć, jakby coś ciężkiego dźwigał.

– Pomóż mi!

Fandor podbiegł do policjanta i z przerażeniem rozpoznał rodzaj brzemienia, pod którym sapał zmęczony Juve.

– Wielkie nieba! Toż to człowiek! Kto to? Kto to jest?!

– Nie mam pojęcia!

Fandor jak umiał pomógł komisarzowi podnieść człowieka, może rannego, a może już martwego. Wynieśli go spod wagonu i teraz dopiero mogli mu się przyjrzeć w świetle migocącego światła kolejarskiej latarki.

Pobladły z wrażenia młody dziennikarz spoglądał na twarz niedającego oznak życia nieznajomego.

– Kto to taki? Kto to jest? – powtarzał jak mantrę.

I jednocześnie rozpinał ofierze marynarkę, chcąc dostać się do serca poszkodowanego.

– Bogu niech będą dzięki, krzyknął wreszcie, ten człowiek żyje! Zaraz się wszystkiego dowiemy.

Juve zawsze miał przy sobie niewielką piersiówkę z odrobiną wódki. Wlał kilka kropel palącego trunku między wargi omdlałego. Na efekt tego nieskomplikowanego zabiegu nie trzeba było długo czekać. Człowiek otworzył nieprzytomne oczy.

– Nie ruszać się, polecił Juve, przykładając do piersi uratowanego lufę swego rewolweru. – Kim pan jest? – zapytał.

Juve myślał, że ma do czynienia z jednym ze wspólników zbrodniarza. Zaskoczyło go pełne nieudawanego przestrachu spojrzenie rannego; z osłupieniem usłyszał przerażone jąkanie:

– Łaski! Łaski! Fantomas… nic nie powiem, nic.

Kwadrans później Juve mógł już lepiej porozumieć się z odnalezionym w tak nadzwyczajnych okolicznościach człowiekiem. Komisarz znalazł go leżącego pod jednym z wagonów – nieszczęśnik, mocno skrępowany, w ciężkim stresie, ledwie przeżył swą zdecydowanie niemiłą przygodę.

Juve głośno oddychał, emocje wzięły górę i dawało się je wyczuć w drżącym nieco głosie policjanta. Zadał krótkie pytanie:

– Kim pan jest?

Chcąc dodać nieszczęśnikowi odwagi, dorzucił pośpiesznie:

– Proszę mówić! Niech się pan niczego nie obawia, jest pan wśród przyjaciół. Jestem komisarzem policji, nazywam się Juve, ścigam Fantomasa.

Jednakże kiedy tylko człowiek usłyszał nazwisko swego wybawiciela, wcale się nie uspokoił, wręcz przeciwnie, zdawać się mogło, że powrócił najgorszy strach.

– Juve? – powiedział. – Och, mój Boże, to straszne, okropne. Uprzedzał mnie…

– O czym pana uprzedzał? Kto? Kto panu coś mówił?

Człowiek skulił się na ziemi niczym zapędzone do klatki dzikie zwierzę, ciałem jego wstrząsnął dreszcz.

Zaczął w końcu mówić, nieskładnie, z trudem dobierając słowa; uszu Juve’a i Fandora dobiegło dziwne zdanie:

– Fantomas. To Fantomas mi powiedział, że zjawi się Juve. Przysiągłem, że nic nie powiem. Inaczej mnie zabije! Tak powiedział… Nie, nie mogę nic panu powiedzieć.

– Ale, na Boga, niech pan powie przynajmniej, kim pan jest.

– Miquet. Jestem aktorem, nazywam się Miquet. Byłem w pociągu, kiedy Fantomas wszedł do wagonu. Tutaj dopiero mnie odkrył. Chciał mnie zabić od razu, ale jego córka…

– Gdzie oni są teraz? Co się z nimi stało?

Fandor rzucił się do siedzącego na ziemi aktora, w błagalnym geście złożył ręce i jął prosić:

– Proszę pana, na wszystkie świętości, niech nam pan coś powie! Jakim sposobem zniknął Fantomas? Wie pan coś może o losie Hélène? Zaklinam pana!

Ledwie żywy aktor tylko cicho jęknął:

– Nic nie wiem. Nic nie wiem.

Fandor nie przestawał prosić:

– Jak pan tak może. Takie milczenie jest przecież zbrodnią. Zaklinam pana, w imię Hélène, która pana uratowała, dzięki której pan żyje, niech pan powie, czy…

Fandor nie mógł dokończyć pytania.

Wypowiedź dziennikarza przerwana została ogłuszającym hukiem eksplozji.

Ktoś wysadził część korytarza. Z rąk komisarza wypadła latarka, rozbiła się o kamienne podłoże i zgasła. W całkowitym mroku słychać było tylko rumor walącego się sklepienia. Spadające kawałki skał zasypywały jedyną drogę odwrotu.

Co stało się z Fantomasem?

Jaki los spotkał Hélène?

Juve nie pomylił się wcale, odgadując, w jaki to sposób, niemal bez śladu, mógł zniknąć cały pociąg.

Policjant domyślił się podstępu Mistrza Zła. Kolejny już raz Fantomas wymykał się sprawiedliwości, uciekając się do genialnej sztuczki.

Tak jak to komisarz wytłumaczył Fandorowi, zbrodniarz musiał wiedzieć o istnieniu bocznego korytarza kolejowego tunelu, do tej pory nieużywanego.

Fantomas, podszywając się pod dyrektora cyrku, pojawił się w sądzie w Glotzburgu, skąd bezpośrednio po złożeniu fałszywego oświadczenia wrócił na miejsce postoju cyrkowego pociągu, gdzie zabił Barzuma. Tam, po strasznej kłótni z córką, postanowił, wbrew jej woli, wbrew jej jawnej względem niego nienawiści, zabrać ją z sobą. Nie zawahał się przed niczym…

Jest rzeczą całkowicie pewną, że potwór już dawno temu, przewidziawszy rozwój wydarzeń, szczegółowo zaplanował swoją brawurową ucieczkę.

Miał swoich ludzi, którzy odczepiwszy pozostałe, przejęli lokomotywę wraz z dwoma pierwszymi wagonami.

Inni z kolei wspólnicy działać musieli w tunelu, gdzie wysadzili część ściany maskującej dostęp do nieczynnego bocznego korytarza, ułożyli prowizoryczny tor, zamontowali zwrotnicę i w newralgicznym momencie skierowali pociąg w żądanym kierunku. Pociąg Barzuma od dawna już stał w głębi bocznego toru, kiedy Juve i Fandor zdecydowali się wejść do głównego tunelu, by zbadać tajemnicę jego zniknięcia.

U celu podróży Fantomas, rzecz jasna, spotkał się z czekającymi nań wspólnikami.

Dalej sprawy potoczyły się szybko. Rzeczywiście miał zamiar pozbyć się niespodziewanego świadka i już wyciągnął rewolwer, by zabić Miqueta, kiedy w obronie pechowca zdecydowanie stanęła Hélène. Kazał więc tylko mocno skrępować niefortunnego artystę i porzucić nieszczęśnika na torze, pod jednym z wagonów.

– Juve na pewno niebawem się tu zjawi, szepnął swej skamieniałej ze strachu ofierze do ucha; jeśli będziesz na tyle nierozsądny i powiesz mu, co tu widziałeś, możesz być pewny, że umrzesz z mojej ręki. Wiesz dobrze, że Fantomas zawsze dotrzymuje słowa, prawda?

To powiedziawszy, zostawił nieszczęśnika jego losowi i wrócił do Hélène.

– Chodź! – rozkazał.

Hélène nie miała wyboru, musiała usłuchać.

Zbrodniarz w najdrobniejszych szczegółach opracował swój kolejny, genialny plan ucieczki. Niezbyt się śpiesząc, nie zastanawiając się nad wyborem kierunku, pociągnął dziewczynę za sobą. Przeszli w stronę kamiennej ściany, podeszli bliżej, bandyta przyłożył dłoń w znane sobie miejsce. Przycisnął i kamień odsunął się lekko, ukazując wejście do wydrążonego w skale przewodu wentylacyjnego.

– Chodź, powtórzył raz jeszcze.

Miał przy tym wyraz twarzy tak srogi, zacięty, zdecydowanie zły, że biedna dziewczyna i tym razem nie ośmieliła się sprzeciwić. Puścił ją przodem. Wąskim przejściem wślizgnęła się do środka.

– A wy, zwrócił się do pozostałych na dole wspólników, wiecie dobrze, co macie robić. Pośpieszcie się!

Nie powiedział więcej ani słowa. W ślad za Hélène wszedł do szybu. Kiedy tylko znalazł się w środku, kamień maskujący wejście do przewodu wentylacyjnego zasunął się z powrotem na miejsce.

Na czym polegał plan Fantomasa?

Przerażona Hélène nie musiała długo czekać na wyjaśnienia.

Ledwie tylko zasunął się za nimi maskujący wejście kamień, Fantomas położył rękę na ramieniu tej, którą przez tak wiele lat uważał za rodzoną córkę.

– Hélène, powiedział władczym tonem, chcę, żebyś o czymś ważnym wiedziała! Musisz mnie zrozumieć. Posłuchaj i… dobrze się zastanów, zanim mi odpowiesz.

Dziewczyna milczała, stała nieruchomo, lekko tylko drżąc z emocji. Fantomas wpił w nią swój ostry, przeszywający na wskroś wzrok.

– Posłuchaj dobrze, powtórzył bandyta, i postaraj się zrozumieć. Chciałem być panem wszystkiego i wszystkich. I tak się stało. Nikt nigdy mnie nie pokonał. Nikt nie ośmielił się sprzeciwić mojej woli. Ty jedna, moje dziecko, chcesz mi się oprzeć. Przysięgam ci na mą duszę, że cię złamię! Na mój honor, honor największego przestępcy, przysięgam ci, że nie zdarzy się nic, czego bym sobie nie życzył!

Fantomas zamilkł. Spodziewał się odpowiedzi, ale wargi Hélène, wargi, z których odpłynęła krew, pozostały mocno zaciśnięte.

– Zrobisz więc to, czego chcę, podjął na nowo Fantomas, nie zrobisz natomiast niczego, co sprzeciwiłoby się moim zakazom. Nie wiem jeszcze, jakie w przyszłości rozkazy ci wydam, ale już dzisiaj wiem, czego na pewno ci zabronię. Hélène, istnieje człowiek, którego szczerze nienawidzę, do którego żywię największą nienawiść, jaką można tylko sobie wyobrazić, a to dlatego, że jestem o niego najzwyczajniej zazdrosny. Nie dość, że człowiek ten śmie cię kochać, to jeszcze kocha cię z wzajemnością! Hélène! Przysięgniesz mi teraz, że nigdy bez mojej zgody nie poślubisz Fandora!

Ale tym razem Hélène, dobra, łagodna Hélène, przestała milczeć. Pod wpływem tych dziwnych słów Fantomasa w oczach dziewczyny zalśniły ogniki buntu i nietajonej złości.

– Jest pan nędznikiem, odpowiedziała zdecydowanym tonem, nie ma pan żadnego prawa rozporządzać moim sercem! Nie może pan też nijak kierować moim życiem! Wyjdę za mąż za kogo tylko będę chciała i panu nic do tego. To moja sprawa, tylko moja!

Dumne słowa Hélène pozostawały, niestety, tylko słowami. Sprzeciwiać się woli Fantomasa? Toż to czyste szaleństwo, z góry skazane na niepowodzenie.

Schwycił brutalnie dziewczynę za ramię. Na ustach przestępcy zagościł ironiczny uśmieszek:

– Popatrz! – rozkazał.

I przymusił dziewczynę, by przyłożyła oko do szpary w skale.

– Przyjrzyj się dobrze, powtórzył, i daj mi słowo honoru, że nie wyjdziesz za tego człowieka. Musisz mi to przysiąc, inaczej… zabiję go już teraz!

Hélène przyłożyła policzek do zimnej skały i poprzez wąski otwór ujrzała, jak Jérôme Fandor przejmował latarkę od komisarza Juve’a, pochylającego się nad leżącym aktorem.

Trzymał latarkę tuż przy twarzy, był doskonale widoczny, stanowił świetny cel. Fantomas na chłodno, metodycznie, odbezpieczył rewolwer. Wszystkim znana była zręczność bandyty w posługiwaniu się tym rodzajem broni. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że jeśli tylko będzie chciał, bez mrugnięcia okiem zabije swoją kolejną ofiarę.

Młody człowiek, nieświadomy niebezpieczeństwa, nie mógł wiedzieć, że ukochana Hélène jest w istocie tuż-tuż, ledwie o kilka metrów dalej, skryta za skalną ścianą. A co więcej, jest z nią jego najgorszy wróg, bandyta, którego bezskutecznie ścigał od lat bez mała dziesięciu.

– Popatrz, powtórzył Fantomas, patrz i decyduj. Daj mi słowo, że nie wyjdziesz za niego bez mojej zgody, inaczej zginie w tej chwili, na twoich oczach.

Zduszonym, umęczonym głosem Hélène zgodziła się zaakceptować nikczemny dyktat.

– Fantomas, jęknęła zbolała, nienawidzę pana, do śmierci będę pana nienawidziła… Ale nie chcę, żeby pan go zabił.

Chciała jeszcze coś dopowiedzieć, o coś prosić, błagać, ale Fantomas boleśnie ścisnął jej ramię. Zamilkła.

– Przysięgnij, przysięgnij, że dotrzymasz swej obietnicy.

– Przysięgam.

Fantomas opuścił rękę z bronią. Uspokojony zapewnieniem dziewczyny, na króciutką chwilę przestał się kontrolować. To wystarczyło. Zręcznym, błyskawicznym ruchem ręki dziewczyna zdołała wyrwać bandycie rewolwer. Przyłożyła lufę do skroni i zdecydowanym, mocnym głosem zaczęła mówić:

– Fantomas, przysięgłam panu, że nie wyjdę za Fandora bez pańskiej zgody, ale jeśli pan nie chce, bym w tej chwili strzeliła sobie w głowę – nie chcę bowiem być morderczynią i strzelać do kogoś, kogo przez tak wiele lat uważałam za swego ojca – musi pan także złożyć pewną przysięgę.

– Jaką? – zapytał cicho Fantomas.

– Taką mianowicie, że i Fandorowi, i komisarzowi pozwoli pan spokojnie, cało i zdrowo, opuścić podziemny korytarz. Poza tym ma pan pamiętać o mojej do pana nienawiści, o tym, że póki żyję, będę pana ścigała: że będę chciała zemścić się na panu!

Hélène wciąż trzymała lufę rewolweru przy skroni; pobladły Fantomas spoglądał na nią z niedowierzaniem.

– Och, powiedział głosem, w którym dawała się wyczuć bolesna nuta, rzeczywiście, bardzo musisz mnie nienawidzić.

Po chwili dodał energicznym już teraz tonem:

– Dobrze, więc niech tak będzie. Odłóż broń. Chcę, byś żyła, pozwolę zatem przeżyć im obu. Nawet za cenę twojej do mnie nienawiści.

I zaśmiał się drwiąco.

Gwałtownym ruchem wyrwał dziewczynie rewolwer i schował do kieszeni.

– Nie potrzebujemy już broni, oświadczył zimno, teraz musimy się stąd wydostać. Jesteś mi nieprzyjaciółką, Hélène, trudno, ale jesteś też i moją więźniarką, nie zapominaj o tym.

Ręka Mistrza Grozy błądziła przez moment po ścianie wąskiego korytarza, szukając z pewnością jakiegoś przełącznika czy innego tajemnego przycisku.

Hélène nie miała nawet czasu zastanowić się nad znaczeniem tego gestu, kiedy w podziemiu rozległ się ogłuszający huk eksplozji. Sklepienie tunelu zadrżało, po czym zaczęło się walić…

– Fantomas! Fantomas, krzyknęła przerażona dziewczyna, co pan zrobił?

Przestępca ze spokojem, pewnym siebie głosem odpowiedział:

– Właśnie zburzyłem część bocznego korytarza. Juve i Fandor teraz na dobre są od nas oddzieleni. Dawno już będziemy na powierzchni, kiedy oni wciąż będą szukali wyjścia.

Zadowolony z siebie Fantomas pociągnął Hélène wzdłuż wentylacyjnego szybu, w górę, ku powierzchni, na zewnątrz…

Dwa dni później, w Glotzburgu, dwaj przyjaciele rozmawiali o ostatnich wydarzeniach. Nie mieli najlepszych min.

– Odwagi, przyjacielu, dodawał Fandorowi otuchy zacny komisarz, nie ma co rozpaczać. Jeszcze przedwczoraj, w tunelu, kiedy był wybuch, obaj myśleliśmy, że to już koniec. I co? Wyszliśmy z tego cało i zdrowo. To dowód na to, że nie wszystko stracone.

Niestety! Uspokajający ton komisarza wcale nie rozchmurzył zatroskanego Fandora.

Dwaj mężczyźni stali na peronie dworca kolejowego w stolicy Hesji-Weimaru. Dziennikarz wrzucił swoją ciężką walizkę do podstawionego wagonu.

– Tak czy inaczej, Juve, wszystko wydaje się stracone. Zgubiliśmy ślad, nie wiemy, co dalej robić. – I dodał gorzko: – Zastanawiam się, czy nie lepiej by było dla mnie zginąć w tamtym przeklętym tunelu…

– Nie mów głupstw!

Policjant zaśmiał się, dodając:

– Tak tylko mówisz, bo nie wiesz, co się stało z Hélène. Ach, mój drogi, to przecież oczywiste, że Fantomas zabrał ją ze sobą. Jest teraz gdzieś, nie wiemy gdzie, ale na pewno nic jej nie grozi.

– Mówi pan, Juve, że nic jej nie grozi? Nic jej nie grozi, kiedy jest w szponach tego potwora?

Juve nie odpowiedział na tę zaczepkę. Kontynuował w najlepsze pogodnym tonem:

– Sytuacja jest taka, że walka się jeszcze nie skończyła i wciąż będziemy musieli tropić Fantomasa… No i dobrze! Skoro tak ma być, to niech tak właśnie będzie. Mam nadzieję, Fandor, że taka perspektywa nie napawa cię strachem, co?

– Oczywiście, że nie, ale jednakże…

– Nie ma żadnego „ale”, krótko uciął komisarz.

Położył dłoń na ramieniu przyjaciela i ciągnął dalej, poważnym już tonem:

– Oto, co obecnie wiemy: Fantomas gdzieś przepadł, wraz z Hélène. Gdzie mogą być? Tego nie wiemy. Jeden człowiek, być może, mógłby nam cokolwiek w tej kwestii powiedzieć, mam na myśli tego Miqueta, aktora. Na całe nieszczęście to tchórzliwe indywiduum za żadne skarby nie chce nam nic powiedzieć. Fakt, że człowiek ten jest śmiertelnie przerażony. Dziś rano wyjechał do Paryża. Czort z nim! Musimy obejść się bez niego. Z drugiej strony odkryliśmy, że książę Vladimir odegrał pewną rolę w sprawie zaginionego pociągu. Jaka była ta rola? Tego jeszcze nie wiemy. Trudno, na razie musimy się z tym pogodzić. Ale sprawę wyjaśnimy na pewno!

Juve chciał mówić dalej, ale dziennikarz go powstrzymał:

– Tak rzeczywiście jest, jak pan mówi, fakt. Walka nasza trwa nadal, i wie pan dobrze, że wcale niestraszna mi taka perspektywa. Jest jednak coś, o czym pan nie mówi, coś, co sprawia, wcale tego nie kryję, że odczuwam pewien dyskomfort. Oto przychodzi nam się rozdzielić: pan zostaje tutaj, w Glotzburgu, ja wracam do Paryża.

– No tak. Ale to konieczne…

W tej chwili umundurowani kolejarze zaczęli nawoływać podróżnych do zajmowania miejsc w wagonach. Pociąg już prawie ruszał, kiedy Juve zdążył jeszcze dopowiedzieć kilka zdań:

– Jeszcze coś, przyjacielu. Wczoraj dopiero król Hesji-Weimaru powiedział mi, że książę Vladimir, którego uważaliśmy za kawalera, jest w istocie żonaty! Dlatego też zostaję w Glotzburgu, by pomóc w rozwikłaniu pewnych spraw nieszczęśliwej księżnej. Jak się słusznie wydaje, biedna kobieta musi być zrozpaczona poczynaniami swojego książęcego małżonka. Ty jedziesz szukać tropów Fantomasa w paryskim półświatku. Każdy z nas ma co robić. Na pewno niebawem się spotkamy. Śledzić Fantomasa i uganiać się za księciem Vladimirem to być może wcale podobne sprawy. Coś mi mówi, że nasze ścieżki wkrótce się skrzyżują…

Pociąg zaczął przyśpieszać.

– Fandor, krzyknął jeszcze komisarz, ostatnie słowo: precz z melancholią! Odwagi, przyjacielu!

Dziennikarz, wychylając się przez okno, odkrzyknął:

– A pan, Juve, niech pan jak najszybciej wyjeżdża z Glotzburga! Czekam na pana w Paryżu. Gwiżdżę na księcia Vladimira, Fantomas jest ważniejszy. No i Hélène…

Nie dosłyszał już odpowiedzi komisarza. Zdążył jeszcze ujrzeć, jak policjant uniósł do góry dłoń i żartobliwie pogroził mu palcem.

Juve byłby o wiele poważniejszy, gdyby mógł wiedzieć, z jak strasznymi historiami przyjdzie mu się wkrótce zetknąć, ile czeka go przeżyć, zanim na nowo będzie mógł uścisnąć dłoń swego młodego przyjaciela, przyjaciela, którego darzył iście ojcowskim uczuciem!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: