Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Urwany trop - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
28 czerwca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Urwany trop - ebook

Dziennikarka Nora Sand znowu rusza do akcji!

Brutalne deportacje nielegalnych imigrantów, światowe korporacje, eksperymenty na ludziach, cudowny lek na otyłość, a nawet irański program atomowy... Te sprawy łączy więcej, niż się z pozoru wydaje.

Nora Sand nieoczekiwanie staje przed największą szansą w swojej karierze. Irański noblista, przez lata unikający medialnego rozgłosu, obecnie stara się o azyl w Danii i zgadza się udzielić jednego, jedynego wywiadu właśnie jej. Stawia jeden warunek: Nora ma odnaleźć jego ukochaną żonę, Aminę, która zaginęła w trakcie ucieczki z Iranu...
Drugi tom cyklu o duńskiej dziennikarce trzyma w napięciu jeszcze bardziej niż pierwszy!

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-4639-9
Rozmiar pliku: 3,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Dłubanina była warta zachodu. Nora pochylała się nad wielkim koszem z kurkami, pieczołowicie wybierając z niego małe, pyszne, perfekcyjnie uformowane stożki.

Wreszcie, zadowolona ze zbiorów, podeszła z papierową torebką do handlarza warzywami i kładąc ją na wagę, stawiła czoło realiom finansowym.

Uśmiechnęła się do Andreasa, który kończył legendarny sandwich z kiełbasą chorizo z Borough Market. Niemal idealne sobotnie przedpołudnie. Mimo że minął już miesiąc, wciąż nie pojmowała, że może tak po prostu wyciągnąć rękę i dotknąć mężczyzny, który wcześniej był zakazany. Zakazany, bo był z inną. Bo ona sama nie ośmieliła się dać sobie zielonego światła. Bo nieporozumienia między nimi trwały latami aż do dnia, gdy tama puściła.

Już miała do niego podejść, gdy zadzwonił jego telefon. Uśmiechnął się do niej przepraszająco, mrugnął i wyjął komórkę z kieszeni marynarki. Płacąc, Nora zauważyła, że wyraz twarzy Andreasa się zmienia. Zrobił się śmiertelnie poważny, oddalił się od warzywniaka, wyszedł na chodnik i odwrócił się plecami. Widziała, jak opadają mu ramiona, jakby został uderzony. Ledwie zdążyła pomyśleć, że trzeba się przygotować na naprawdę złe wieści, gdy w torebce zawibrował jej własny telefon.

Od razu stwierdziła, że to numer komórki Kraba, i przez krótką chwilę rozważała, czyby go nie zignorować. Gdy jej szef dzwonił w weekend, wolny czas można było spisać na straty szybciej, niż człowiek zdążył powiedzieć: „Właściwie to mam plany”. Takie były uroki pracy londyńskiej korespondentki tygodnika „Globalt”. Kochała swoją pracę, uwielbiała międzynarodowe czasopismo, które według niej proponowało coś znacznie więcej niż zwykłe relacje prasowe. Ale nie zawsze przepadała za Krabem i jego brakiem umiejętności rozgraniczania między pracą a czasem wolnym. Na dobrą sprawę Nora znała tylko jedną gorszą osobę. Była nią ona sama.

Przeszedł od razu do rzeczy, w swoim typowym Krabim stylu:

– Sand. Irański poeta Manash Ishmail. Co o nim wiesz? – spytał.

Nora pomyślała z początku, że to pytanie retoryczne, ale gdy je zadawszy, Krab nie przystąpił do wykładu, zaczęła szukać w głowie informacji.

– Hm. Jeden z najwybitniejszych irańskich poetów i krytyków systemu. Przyjechał do Danii w ubiegłym miesiącu. Rząd irański domaga się jego wydania ze względu na działalność terrorystyczną. Rząd grozi, że skończy ze sprzedażą ropy Danii i całej Unii, jeśli Dania nie wyda go ich sądom. W związku z tym eksport fety wisi na włosku. On sam ubiega się o azyl w Danii. Mówi, że jest prześladowany ze względów politycznych i ryzykuje karę śmierci w przypadku deportacji do Iranu. Dzięki jego pierwszemu tomikowi poezji, zatytułowanemu Błękitna dusza, nominowano go do literackiej Nagrody Nobla – wyrecytowała Nora z pamięci, opierającej się również na nagłówkach gazet z paru ostatnich tygodni. – Ale nigdy nie czytałam jego wierszy – dodała.

– Czy kiedykolwiek go spotkałaś? Przeprowadzałaś z nim wywiad?

– Nie – odparła zdumiona Nora. – To nie do końca moja tematyka, mówiąc eufemistycznie.

– Właśnie, tak też myślałem – stwierdził Krab z namysłem. – A jednak pytał o ciebie.

– Kto?

– Ishmail. Pytał o ciebie.

– Jak to?

– Od pierwszego dnia jego pobytu w Danii Viola Ponte próbowała umówić się z nim na wywiad. Odrzuca wszystkie zapytania. Nie udziela wywiadów – opowiadał Krab, odnosząc się do redaktorki od kultury w „Globalt”.

– Yyy, tak? – odparła Nora, próbując odgadnąć, dokąd zmierza ta rozmowa.

– Aż do wczorajszego wieczoru – ciągnął Krab. – Wtedy nagle się zgodził. Pod jednym warunkiem: że to ty przeprowadzisz wywiad.

Norę zatkało. Balansując z siatkami z rybą i kurkami w jednej ręce, a z komórką w drugiej, próbowała dojrzeć w tłumie Andreasa. Nigdzie nie było go widać.

– Jesteś tam? – odezwał się po drugiej stronie słuchawki głos Kraba.

– Tak, jestem. Nie wiem, co mam powiedzieć… Nie rozumiem, dlaczego to mam być ja – powiedziała z roztargnieniem, wypatrując Andreasa.

Jest! Jego jasne włosy mignęły jej w pobliżu kafejki na rogu, ale twarz pozostała niewidoczna. Zmusiła się do skupienia na rozmowie.

– Miałem nadzieję – odparł urażony Krab – że będziesz bardziej skłonna mi wyjaśnić, dlaczego on upiera się przy tobie. Czy któryś z twoich ostatnich artykułów dotyczył Iranu? Poezji? Czegoś, co może mieć z tym jakiś związek? – badał.

Nora pokręciła głową, uzmysławiając sobie, że Krab tego nie widzi.

– Nie, naprawdę nie wiem, co by to mogło być.

– Ja też. Kazałem nawet Emily przeryć archiwum. Jeśli ona czegoś nie wie, to kiepsko z tym światem – zawyrokował na temat wszechwiedzącej archiwistki, bibliotekarki i niezastąpionej superresearcherki. – Słuchaj, Sand, musisz tu przyjechać, by się dowiedzieć, o co chodzi. Jesteś to winna temu człowiekowi, o sobie już nawet nie wspomnę. Ponte była roz-wście-czo-na. Zdążyła już zapowiedzieć Victorowi, że to nadaje się na długi, grający na emocjach artykuł. I wtedy Ishmail decyduje, że chce ciebie. Zdradzę tylko, że nie było to najbardziej spokojne zebranie redakcji w całej historii tygodnika – powiedział Krab.

Nora westchnęła.

– Poniedziałek, dobrze?

Krab ociągał się z odpowiedzią.

– Byle nie później. Ta historia nie może nam przejść koło nosa. Choć on pewnie nie będzie rozmawiał z innymi, jeśli mu zagwarantujemy, że się stawisz – powiedział, szykując się do zakończenia rozmowy. – No, ta partyjka golfa sama się nie rozegra. Miłego weekendu.

Nora od razu zadzwoniła do Anette z redakcji i poprosiła o zabukowanie biletu na samolot do Danii. Nie pozostało już nic innego, jak przyznać się Andreasowi, że ten weekend, który zamierzali spędzić w swoich objęciach, zostanie drastycznie skrócony. Będzie musiała polecieć w niedzielę wieczorem, by zdążyć z wywiadem na poniedziałek rano.

Jej wzrok powędrował w stronę kafejki. Andreas kupił sobie popularne espresso z Monmouth, do którego londyńscy miłośnicy kawy ustawiali się radośnie w kolejkach. Ale stał oszołomiony, trzymając przed sobą papierowy kubek.

Uzmysłowiła sobie, że chyba nie ona jedyna usłyszała szokujące wieści. Podeszła do niego w nadziei, że uda jej się pochwycić jego spojrzenie. Ale spoglądał w tłum na rynku, choć chyba niczego nie dostrzegał. Spojrzał na nią dopiero, gdy ujęła go za ramię.

– Andreas, co się dzieje? – spytała, próbując spojrzeć mu w oczy.

Najpierw popatrzył w ziemię, potem w bok. W końcu utkwił wzrok w punkcie tuż nad jej lewym ramieniem.

– Ona jest w ciąży.

– Birgitte? Birgitte jest w ciąży? – Głos Nory przeszedł w falset.

Andreas rozpaczliwie pokiwał głową.

– Co? – spytała Nora głupio, próbując zrozumieć, jak to się mogło stać. Jak mogła znaleźć się w tej sytuacji. Wstać rano z poczuciem szczęścia, u boku mężczyzny, który jest najlepszym, co mogło jej się trafić, i trzy godziny później stać na Borough Market z pieprzoną siatką z rybami w ręku, podczas gdy jego była dziewczyna, mieszkająca w innym kraju, rwie jej życie na strzępy, i to przez telefon.

– Jest w trzynastym tygodniu, więc nie przerwie ciąży. Odczekała, by mi o tym powiedzieć, żeby było za późno na aborcję. I oświadczyła dobitnie, że oczekuje pełnego uczestnictwa z mojej strony. Pełne uczestnictwo, tak to sformułowała – powiedział Andreas bezbarwnym głosem.

– Co zrobisz? – spytała.

Wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Cisza rozlała się między nimi jak ocean, na którym stanowili dwie nieszczęśliwe wysepki. Nagle osobne.

– Nora, do cholery, nie wiem. Muszę pojechać do domu, dowiedzieć się, co, u diabła, się dzieje. Nie wiem.

Nora usłyszała w oddali, jak siatka z rybami uderza o ziemię. Zobaczyła jakby z daleka, jak papierowa torebka z kurkami idzie w jej ślady i pęka. Ujrzała, jak małe, złotawe stożki wysypują się na chodnik i jak rozdeptują je przechodnie, ubrani w praktyczne, męskie pantofle, trapery i dziewczęce sandały.

W końcu znalazła w sobie siłę, by się odwrócić.

– To lepiej się dowiedz – wyjąkała i opuściła Borough Market. I Andreasa.

Nie oglądała się za siebie. Wiedziała, że będzie tam stał ze spuszczonymi rękami, smutnym spojrzeniem i delikatną zmarszczką, pojawiającą się w okolicach jego dolnej wargi w chwilach zwątpienia.

*

Nie wiedziała, ile trwała jej wędrówka brzegiem rzeki, może godzinę. W końcu zeszła do stacji metra, pojechała Northern Line do Hampstead, z mozołem wdrapała się na wzgórze i zapukała do drzwi Pete’a.

– Czy myśmy się dobrze zrozumieli? To nie ja miałem przyjść do ciebie na obiad? – zdążył zapytać, zanim zobaczył wyraz jej twarzy. – Skarbie – powiedział potem po prostu i wziął ją w ramiona. Dopiero wtedy się rozpłakała.

– To przecież ja miałam cię pocieszać – szlochała.

Od powrotu z fotoreporterskiego zadania w Kambodży z przystankiem w Melbourne Pete był zamknięty w sobie i przybity. Miłość jego życia, Caroline, związała się z pewnym chirurgiem i teraz oczekiwała z nim dziecka. Pete o tym wiedział, zanim zdecydował się ją odwiedzić, ale jednak jej widok z brzuchem w szóstym miesiącu ciąży sprawił, że prawda w brutalny sposób do niego dotarła.

Nora musiała wszystko z niego wyciągać. Powoli, boleśnie i po kawałku, jak przy wyciąganiu drzazgi pincetą. Tak, wziął się w garść i zadzwonił do Caroline. Zgodziła się spotkać na kawie przy promenadzie na plaży w St. Kilda.

Siedzieli w swojej dawnej kafejce, spoglądając na wodę, a na zewnątrz turyści na rolkach na zmianę balansowali i nonszalancko przemykali obok.

Mówiła o tym otwarcie. Zamówiła tylko porcję Mississippi Mudslide Pie, zaznaczając, że w jej stanie jest wiecznie głodna. Wypukłość na jej brzuchu była tak duża, że nie sposób było zaprzeczać jej istnieniu, więc czuł się zmuszony spytać, ile zostało do rozwiązania.

– Trzy miesiące – odparła uprzejmie.

Spytał, czy jest szczęśliwa z Ryanem. Mężczyzną, którego poznała w pracy niecałe trzy miesiące po zerwaniu z nim i powrocie z Londynu do Australii. Mężczyzną, który pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć, że ona siedzi sobie w kawiarni na plaży i popija kawę ze swoim byłym, podczas gdy on jest na sympozjum medycznym w Perth.

Tak, Caroline przyznała, że jest szczęśliwa, wręcz przeszczęśliwa.

Jednak udzielając odpowiedzi, nie patrzyła na Pete’a; wpatrywała się w wodę i zachodzące słońce.

– Ale – wtrąciła Nora, gdy opowiadał jej tę historię w lokalnym Starbucksie, w którym siedzieli każde ze swoim latte – powiedziałeś jej, że nadal ją kochasz?

Pete potrząsnął głową z goryczą.

– Prawdę mówiąc, nie bardzo widziałem sens – odparł, opróżniając kubek.

Nora zastanawiała się, czyby go nie wyswatać z którąś ze swoich samotnych koleżanek. Ale Pete był jeszcze w żałobie i każda kobieta, która zaangażowałaby się w związek z urokliwym fotografem o ciemnych lokach i zielonych oczach, skończyłaby jako żałosna namiastka. Pete nie był gotowy, by wejść w poważny związek. Za to wrócił do muzyki ze swojej młodości, wciągnął się w słuchanie The Cure i jeszcze mu nie minęło. Nora była przygotowana, że w każdej chwili może pojawić się na planie umalowany czarnym eyelinerem i z nastroszonymi włosami, współgrającymi z jego wyrazem twarzy, dotkniętej weltszmercem.

Ale teraz to on zajął się Norą, poszedł po tajskie jedzenie i wyciągnął z lodówki zimne piwo. I pozwolił Norze rzucić się na sofę i zasnąć przy akompaniamencie Morderstw w Midsomer z nietkniętą połówką porcji pad thai na talerzu.

Nora nie miała siły opowiadać mu o sprawie, której sama nie ogarniała, zaś Pete wychował się w prastarej australijskiej tradycji, według której pytania zadaje się tylko w sprzyjających okolicznościach.

Dopiero nazajutrz była w stanie wziąć się w garść i pojechać do mieszkania w Belsize Park, by spróbować porozumieć się z Andreasem.

*

Dostrzegła to od razu po wejściu do mieszkania. Zniknęły jego rzeczy. Nie żeby było ich dużo: szczoteczka do zębów, parę koszulek na wypadek spontanicznego noclegu u niej zamiast w wynajętym mieszkanku w Battersea. Ostatnio była to większość nocy. Najnowsza płyta Coldplay. Maszynka do golenia Gillette i książka objętości cegły o genezie Al-Kaidy. Wszystko to zniknęło.

Na blacie kuchennym leżała kartka: „Muszę się dowiedzieć, co się dzieje. Jadę do domu porozmawiać z nią. Szkoda, że cię nie ma. Pa”.

Sprawdziła komórkę. Nie zadzwonił. Nie zostawił wiadomości. Ani nie wysłał SMS-a. Wrzuciła kluczyki do szuflady i wyciągnęła walizkę. Równie dobrze mogłaby się spakować od razu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: