Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trauma - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
18 sierpnia 2017
Ebook
31,90 zł
Audiobook
121,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Trauma - ebook

NAPOMPOWANY ADRENALINĄ THRILLER MEDYCZNY.

Doktor Carrie Bryant jest rezydentką na oddziale neurochirurgii uznanego bostońskiego szpitala. Kiedy mordercze tempo pracy owocuje popełnieniem groźnego błędu, lekarka rzuca rezydenturę. Jej nowy cel życiowy to pomóc bratu, weteranowi wojennemu Adamowi, uwolnić się od zespołu stresu pourazowego. Tymczasem w ośrodku zdrowia dla weteranów, z którym zaczyna współpracę, dzieją się dziwne rzeczy. Carrie zagłębia się w labirynt korupcji i morderstw i choć może przypłacić to życiem, za wszelką cenę próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczego znikania jej pacjentów…

Jeśli chodzi o tworzenie intrygującej fabuły thrillerów medycznych, nikt nie robi tego lepiej niż Michael Palmer. „Huffington Post”

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8062-840-3
Rozmiar pliku: 948 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Zaczęło się zupełnie niewinnie, od upadku.

Beth Stillwell, drobna trzydziestopięcioletnia matka trójki dzieci, o życzliwych oczach i zaraźliwym śmiechu, robiła w towarzystwie swych pociech zakupy w Thrifty Dollar Store. Rozglądała się właśnie wśród przyborów szkolnych i artykułów gospodarstwa domowego, kiedy straciła równowagę i upadła na zabłocone linoleum. Przykra była już sama konieczność kupowania w tanim sklepie, coś nowego od czasu separacji z mężem kobieciarzem, z którym przeżyła piętnaście lat. Leżeć tam na podłodze, z nogą ugiętą pod bolesnym kątem, było prawdziwym upokorzeniem.

Nic jej się nie stało, ale kiedy wstawała z pomocą sześcioletniej córki Emily, lewa noga sprawiała wrażenie słabej, jak z gumy. Opierając się o regał z tanim mydłem, Beth zrobiła niepewny krok, a noga niemal ugięła się pod nią. Udało jej się utrzymać równowagę i po kolejnym niezdarnym kroku uznała, że da radę iść.

Siła w lewej nodze niemal powróciła, ale lekka sztywność i irytująca niepewność chodu utrzymywały się tygodniami. Siostra poradziła jej, by poszła do lekarza. Beth obiecała, że to zrobi, były to jednak puste słowa. Prowadząc licencjonowany żłobek koło swego domu w Jamaica Plain, Beth miała pod opieką oprócz własnych siódemkę dzieci, a każdy przestój poważnie nadwerężał jej ograniczone fundusze. Rzadko miewała czas nawet na rozmowę przez telefon. Noga jednak sprawiała jej kłopot, niepokoiło ją, że słabość nie mija. Niekiedy utykała, ale ostatnią kroplą goryczy była utrata kontroli nad oddawaniem moczu, gdy zajmowała się berbeciami, które potrafiły panować nad pęcherzem lepiej niż ona. To skłoniło ją do wizyty u lekarza.

Badanie MRI wykazało w płaszczyźnie przystrzałkowej guz wywodzący się z opon mózgowych, z wszelkimi charakterystycznymi objawami typowego oponiaka. Guz nowotworowy był już na tyle duży, że uciskał tkankę mózgową, zakłócając prawidłową, skomplikowaną komunikację między neuronami, i powodował niewielki obrzęk wywołany naciskiem na naczynia krwionośne mózgu.

Konieczna była operacja.

Doktor Carrie Bryant stała przed ekranem, oglądając skany mózgu Beth Stillwell. Jako neurochirurg na czwartym roku rezydentury w Boston Community Hospital (BCH) miała asystować szefowi rezydentów, doktorowi Fredowi Michelsonowi, przy operacji Beth. Guz uciskał wierzchołek mózgu po prawej stronie. Carrie widziała dokładnie, dlaczego Beth ma niedowład lewej nogi i dlaczego straciła kontrolę nad mikcją. Guz nie był szczególnie duży, mniej więcej wielkości orzecha włoskiego, ale nader niefortunnie zlokalizowany. Gdyby pozwolić mu urosnąć, niedowład spastyczny lewej nogi pogłębiałby się i z czasem Beth kompletnie straciłaby panowanie nad pęcherzem.

Przeglądając skany MRI, Carrie rozcierała w roztargnieniu obolałe mięśnie ud. We wczorajszym triathlonie sprinterskim ustanowiła nowy osobisty rekord, przekraczając wreszcie w części biegowej nieosiągalne tempo mili na dziesięć minut, i ciało dawało jej znać, że zmusiła je do zbyt wielkiego wysiłku. Jej wyniki w pływaniu i kolarstwie były kiepskie jak zawsze, co prawie zapewniło jej finisz w dolnym kwartylu dla jej grupy wiekowej – ale przynajmniej była tam i walczyła, starając się doprowadzić swoją kondycję do dawnego poziomu.

Decyzja Carrie, by ni stąd, ni zowąd zająć się triathlonem, być może nie była najmądrzejsza, ale ona nigdy nie robiła niczego połowicznie. Cieszyło ją stawianie sobie coraz to nowych wyzwań. Wykorzystała też zawody, by zebrać ponad tysiąc dolarów na rzecz BCH: drobna kropla w morzu potrzeb, ale dobre i to.

BCH obsługiwał ubogich i nieubezpieczonych. Carrie była dumna, że uczestniczy w tej misji, ale brak funduszy przyprawiał ją o ciągłą frustrację. Jej zdaniem wszechwładny komitet finansowy, łatając dziurę w budżecie, zanadto polegał na taniej sile roboczej, przez co szpital prowadzili w zasadzie rezydenci czwartego i piątego roku, ilekroć wypadała ich tura w BCH. Lekarze prowadzący, ci, którzy ukończyli rezydenturę, powinni byli zapewniać nadzór, ale mieli zbyt dużo zajęć i zbyt mało środków, by wywiązać się z tego zadania.

Jeśli ciągłe braki budżetowe miały jakąś dobrą stronę, to można było podsumować ją jednym słowem: doświadczenie. Każda tura w BCH oznaczała długie dyżury i wyczerpującą pracę, ale Carrie nigdy się nie skarżyła ani nie protestowała. Dostawała wspaniałą szansę doskonalenia swych umiejętności.

Na szczęście Chambers University sumiennie wspierał finansowo legendarną placówkę medyczną, która wyszkoliła paru najsłynniejszych lekarzy Bostonu, takich jak budzący lęk i szacunek doktor Saul Metcalf, etatowy neurochirurg ze słynnego White Memorial Hospital. Na razie drzwi BCH były otwarte, światła zapalone, a ludzie tacy jak Beth Stillwell mogli uzyskać wysokiej klasy opiekę lekarską nawet bez niebotycznego ubezpieczenia.

Jak dotąd Beth była wzorową pacjentką. Przebywała w szpitalu od dwóch dni i w tym czasie Carrie miała przyjemność poznać zarówno jej siostrę, jak i dzieci. Przygotowując Beth do zabiegu, lekarka zastanawiała się, kiedy w jej własnym zaganianym życiu znajdzie się miejsce na rodzinę. Jako dwudziestodziewięciolatka sądziła, że mogłoby się to udać z Ianem, chłopakiem, z którym chodziła od dwóch lat, ale najwyraźniej jej oddanie pracy nie zgadzało się z jego wizją ich związku. Powinna była zorientować się, że nadchodzą problemy, kiedy Ian zaczął określać swoje mieszkanie jako jej „dyżurkę”.

O wpół do dwunastej Carrie kierowała się do umywalni, kiedy doktor Michelson zatrzymał ją na korytarzu.

– Właśnie przywieziono dwa przypadki ostrego zatrucia ołowiem – oświadczył.

Carrie skwitowała słabym uśmiechem ten przejaw czarnego humoru: dwie ofiary strzelaniny wymagały natychmiastowej operacji.

– Możemy zrobić panią Stillwell o piątej – powiedział Michelson. To nie była prośba. Praca w jednym z najbardziej ruchliwych centrów urazowych Nowej Anglii oznaczała częste zmiany w grafiku ze względu na nagłą konieczność i doktor Michelson oczekiwał, że rezydentka dostosuje się do niego.

Carrie i tak nie miałaby nic przeciwko jego życzeniu. Od zerwania z Ianem jej kalendarz towarzyski stanowił długi ciąg pustych rubryk. W trakcie ich burzliwego związku jawnie zaniedbywała swoje mieszkanie oraz przyjaciół i miało minąć trochę czasu, nim wszystko wróci do dawnego poziomu. Carrie zgodziła się przesunąć operację Beth, choć tak naprawdę nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia.

Dzięki tej zmianie mogła spokojnie dokończyć obchód na oddziale neurochirurgii. Zajrzała do kilku innych pacjentów, na koniec zaś odwiedziła Leona Dixona, którego doktor Metcalf przyjął tego ranka jako prywatnego pacjenta. Następnego dnia miała asystować Metcalfowi przy jego operacji.

Carrie zapukała i weszła do pokoju Leona. W regulowanym łóżku półleżał przystojny czarnoskóry mężczyzna i pił wodę przez słomkę. Leon oglądał „Antiques Roadshow” wraz z żoną, która siedziała na krześle przysuniętym do łóżka. Trzymali się za ręce. Leon był pięćdziesięcioparolatkiem o sympatycznej, choć zniszczonej twarzy.

– Witam, panie Leonie, jestem doktor Carrie Bryant. Będę asystować przy pańskiej jutrzejszej operacji. Jak się pan dziś czuje?

– Pa-a-e-e-e.

– Jestem Phyllis, żona Leona. On chce powiedzieć, że czuje się parszywie.

Carrie uścisnęła dłoń atrakcyjnej kobiety, która w parę tygodni przeistoczyła się z żony w pielęgniarkę. Mocny makijaż wokół zmęczonych oczu Phyllis zdradzał, jak trudne były te tygodnie. Carrie nie widziała jeszcze skanów mózgu Leona, ale nie była zaskoczona jego problemami z mówieniem; karta informowała, że ma objawy afazji. Wątpiła, czy jąkał się wcześniej, nie zamierzała go jednak zawstydzać, pytając o to.

– Czy mógłby pan zamknąć oczy i otworzyć usta? – poprosiła.

Leon zamknął oczy, ale jego usta również pozostały zamknięte. Carrie wysłała SMS-a do doktora Nugenta z radiologii. Chciała jak najszybciej obejrzeć jego skany.

– Ma kłopoty z wypełnianiem poleceń – powiedziała Phyllis, ocierając łzy z oczu. – Problemy z pamięcią i nastrojem też.

Coś się dzieje w jego lewym płacie skroniowym, pomyślała Carrie. Prawdopodobnie guz.

Zauważyła także inne objawy. Prawy kącik ust Leona opadał, a on sam nie mógł utrzymać wyciągniętej przed siebie prawej ręki, gdy zamknął oczy. Miał wzmożone odruchy w prawej ręce i nodze, a kiedy Carrie podrażniła trzonkiem młotka neurologicznego podeszwę jego prawej stopy, doszło do zgięcia grzbietowego palucha – był to objaw Babińskiego, świadczący o uszkodzeniu ośrodkowych dróg ruchowych lewej półkuli mózgowej.

Carrie ujęła zasuszoną, pokrytą odciskami dłoń Leona i spojrzała mu w oczy.

– Panie Leonie, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby poczuł się pan lepiej. Pójdę teraz rzucić okiem na skany pańskiego mózgu i zobaczymy się jutro na sali operacyjnej. – Zapisała na świstku papieru swój numer telefonu komórkowego. Wizytówki były tylko dla lekarzy po rezydenturze. – Gdyby państwo czegoś potrzebowali, proszę do mnie dzwonić – dodała.

Nie lubiła odbębniać badań po łebkach, ale Robert Nugent odpisał jej, że zaczeka na nią, jeśli przyjdzie od razu. I bez tego czuła presję czasu. Musiała pójść do Beth Stillwell na ostatnią przedoperacyjną konsultację.

Doktor Nugent, żonaty ojciec dwójki dzieci, ambitny triathlonista, w ostatnich zawodach, w których startował razem z Carrie, uzyskał czas znacznie lepszy niż ona. Przez lata nauczyła się, że ze względu na sytuacje takie jak obecna warto być w przyjacielskich stosunkach z radiologami, a nic nie zacieśniało więzi koleżeńskich tak mocno jak bieżnia.

Pracownia radiologiczna znajdowała się w trzewiach BCH, w pozbawionej okien części skrzydła Glantza, ale Nugent jakimś cudem zawsze wyglądał na opalonego, nawet po surowej nowoangielskiej zimie.

– Dzięki, że wykroiłeś dla mnie trochę czasu, Bob – powiedziała Carrie. – Leon pojawił się raptem w moim grafiku zabiegów, a nie mam jeszcze żadnych danych na jego temat od doktora Metcalfa.

Nugent wzruszył ramionami. Słyszał już o niespodziewanych pacjentach neurochirurga.

– Cóż, z tego, co wiem, lekarz Dixona jest bliskim przyjacielem Metcalfa.

– Niech zgadnę: Leon nie ma ubezpieczenia zdrowotnego.

– Bingo.

– Jakoś wcale mnie to nie dziwi. – Carrie parsknęła śmiechem.

Prywatni pacjenci byli w BCH rzadkością. Niemal wszyscy chorzy trafiali tu poprzez oddział ratunkowy i byli przydzielani tutejszym rezydentom. Znany z filantropii doktor Metcalf często przyjmował podczas dyżurów w BCH przypadki, którymi nie mógł się zająć w White Memorial z powodu problemów z ubezpieczeniem.

Wszyscy rezydenci marzyli o pracy z doktorem Metcalfem i koledzy Carrie niejeden raz dawali wyraz zazdrości. Asystowanie mu było zaszczytem, najlepszym sprawdzianem umiejętności rezydenta, tym bardziej że przeprowadzanym pod skrajną presją. Metcalf uchodził za surowego i wymagającego, niekiedy nawet tyrana, ale jego podejście miało swoje plusy. Uczył techniki, nie przejmował całkowitej kontroli i miał anielską cierpliwość do mniej doświadczonych operatorów. Jak wielu światowej klasy chirurgów, bywał czasem porywczy i zawsze bezkompromisowy, ale Carrie była gotowa zaakceptować wszystko, jeśli miało to wspomóc jej karierę.

Nugent umieścił skany mózgu Leona na negatoskopie.

– To najprawdopodobniej gwiaździak trzeciego stopnia – powiedział.

Nieregularny guz o wymiarach półtora na dwa centymetry zlokalizowany był głęboko w lewym płacie skroniowym i towarzyszył mu palczasty obrzęk. Niewątpliwie to on właśnie był przyczyną afazji i dezorientacji Leona.

– Więc doktor Metcalf ma jutro to usunąć – mruknął Nugent.

– Przynajmniej tyle, ile mu się uda.

Radiolog pokiwał głową.

Carrie miała właśnie zapytać go o coś, ale spojrzała na zegar. Jeszcze trochę, a spóźni się na ostatnią przedoperacyjną konsultację u Beth. Cholera, doba zawsze okazuje się zbyt krótka.

Wparowała do pokoju Beth o 16.30. Był już tam anestezjolog. Pod koniec konsultacji pacjentka wydawała się bliska łez.

– Wkrótce znów będzie pani razem z dziećmi, proszę mi wierzyć – zapewniła ją Carrie.

Nawet ze świeżo ogoloną głową Beth była uderzająco piękną kobietą, młodą i pełną życia. Mimo pocieszeń lekarki nie wyglądała na przekonaną.

– Niech pani tylko dopilnuje, żeby wszystko poszło dobrze, doktor Bryant – powiedziała. – Muszę widzieć, jak moje dzieci wyrastają na dorosłych ludzi.

Kwadrans później Beth została przewieziona z oddziału na salę operacyjną numer 15. Carrie, ubrana już w maskę, fartuch i czepek, była w umywalni, w połowie ściśle ustalonej pięciominutowej procedury mycia rąk, kiedy pojawił się doktor Michelson.

– Co powiedziałabyś na to, żeby zająć się Stillwell w pojedynkę? – zapytał. – Kierownik poszedł już do domu, a ja dostałem faceta z krwotokiem mózgowym, który będzie al dente, jeśli nie zlikwiduję źródła krwawienia i nie zmniejszę ciśnienia wewnątrzczaszkowego.

Carrie przewróciła oczami. Nie przepadała za niektórymi powszechnie używanymi wyrażeniami z medycznego slangu. Al dente, szczególnie bezduszne określenie, oznaczało zmarłego.

– Żaden problem. – Serce zabiło mocniej. Jeszcze nigdy nie przeprowadzała operacji bez nadzoru doświadczonego lekarza lub szefa rezydentów.

Lęk minął równie szybko, jak się pojawił. Była znakomitym chirurgiem, ufnym we własne umiejętności i, jeśli wierzyć szpitalnym plotkom, widziano w niej następnego szefa rezydentów. Samodzielny zabieg byłby cennym atutem, pomocnym w uzyskaniu po rezydenturze etatu w Cleveland Clinic.

– Niestety będę potrzebował piętnastki. Wszystkie inne sale są już zajęte – poinformował.

Carrie skinęła głową. W BCH była to normalka.

– Beth może zaczekać – odparła.

– Sprawdziłem dla ciebie grafik. Szóstka lub dziewiątka powinny zwolnić się za parę godzin.

Carrie wykonała w myślach parę szybkich obliczeń, by się upewnić, czy da radę zoperować Stillwell, a potem wypocząć na tyle, by rano asystować Metcalfowi przy operacji Leona. Trzy, góra cztery godziny, i Beth będzie już na sali wybudzeń.

– Nie ma sprawy. Szykuj się i rób swoje.

– Dzięki, pani doktor. I naprawdę wybawiłaś mnie z opresji. Nie sądzę, bym odważył się powierzyć ten zabieg innemu czwartorocznemu.

– Twoja wiara we mnie jest budująca.

Carrie nie wspomniała o obietnicy, którą złożyła Beth podczas konsultacji przedoperacyjnej. Michelson nie pochwaliłby tego. Jeśli w chirurgii można być czegoś pewnym, to tylko tego, że nic, nawet w przypadkach z pozoru najbardziej rutynowych i prostych, nie jest pewne na sto procent.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: