Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kane i Abel - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
19 grudnia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kane i Abel - ebook

„Archer ma dar konstruowania akcji, który można określić jedynie jako genialny“.

„Daily Telegraph”

William Lowell Kane i Abel Rosnovski – pierwszy to syn bostońskiego milionera, a drugi ubogiego emigranta z Polski. Ci dwaj mężczyźni urodzili się tego samego dnia na przeciwnych krańcach świata. Przeznaczenie skrzyżowało ich ścieżki w bezwzględnej walce o zbudowanie imperium.

Fascynująca opowieść rozgrywająca się w ciągu sześćdziesięciu lat. Historia dwóch niezwykłych osobowości, które los połączył po to, by najpierw przynieść im ocalenie, a potem zniszczyć.

Jeffrey Archer to jeden z najpopularniejszych obecnie pisarzy na świecie. W 1992 roku otrzymał tytuł szlachecki, zasiadał też jako poseł w Izbie Gmin i w Izbie Lordów. Debiutował powieścią Co do grosza, która zyskała popularność w Wielkiej Brytanii. Kolejna, Kane i Abel, stała się wielkim bestsellerem. Obie książki zostały sfilmowane. Jego sławę ugruntowały następne powieści i opowiadania: Córka marnotrawna, Stan czwarty, Więzień urodzenia, Synowie fortuny, Sprawa honoru, Ścieżki chwały oraz Ale to nie wszystko.

jeffreyarcher.com

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7818-125-5
Rozmiar pliku: 993 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

18 kwietnia 1906 roku Słonim, Polska

Ucichła dopiero, gdy skonała. Wówczas zaczął krzyczeć on.

Mały chłopiec, który polował w lesie na dzikie króliki, nie wiedział, czy to ostatni krzyk kobiety czy pierwszy krzyk dziecka obudził jego czujność. Raptownie się odwrócił, wietrząc niebezpieczeństwo, natężył wzrok, wypatrując zwierzęcia, które wydało skargę bólu. Nigdy przedtem nie słyszał takiego głosu. Ostrożnie zaczął się skradać w stronę, z której dochodził dźwięk; krzyk przeszedł teraz w kwilenie, ale nadal nie przypominało mu to głosu żadnego stworzenia, jakie znał. Chciał tylko, żeby było nieduże i żeby mógł je zabić; choć raz nie musieliby jeść królika na kolację.

Przemykał się ku rzece, skąd dobiegał dziwny dźwięk, przeskakując od drzewa do drzewa. Czuł się bezpiecznie z dotykiem kory na plecach. Nigdy nie stój nieosłonięty, mawiał ojciec. Chłopiec dotarł na skraj lasu, skąd mógł swobodnie objąć wzrokiem całą dolinę aż do rzeki, ale dopiero po chwili pojął, że to nie zwierzę tak dziwnie płacze. Nadal skradał się do celu, teraz już bez żadnej osłony, zdany tylko na siebie. Nagle zobaczył leżącą kobietę ze spódnicą zadartą powyżej pasa i szeroko rozrzuconymi nogami. Nigdy nie widział tak leżącej kobiety. Prędko podbiegł do niej i z przestrachem spojrzał na jej nagi brzuch. Między nogami kobiety leżało malutkie, mokre, różowe stworzenie, przyczepione czymś w rodzaju linki. Mały myśliwy upuścił na ziemię świeżo obdartego ze skóry królika i ukląkł przy maleństwie.

Oszołomiony długo mu się przyglądał, po czym spojrzał na kobietę, lecz natychmiast odwrócił oczy. Już zsiniała: jej umęczona, dwudziestotrzyletnia twarz wydała mu się stara. Od razu poznał, że kobieta jest martwa. Podniósł oślizłe małe ciałko – gdyby go ktoś zapytał dlaczego, a nikt nigdy tego nie zrobił, odparłby, że trapiły go maleńkie paznokietki drapiące pomarszczoną twarzyczkę – i wówczas odkrył, że dziecko z matką łączy śliski sznur.

Parę dni wcześniej widział narodziny jagnięcia i teraz próbował to sobie przypomnieć. Tak, właśnie tak zrobił pastuch, ale czy można tak postąpić z dzieckiem? Kwilenie ustało i chłopiec pojął, że nie ma czasu do stracenia. Wyjął z pochwy nóż, ten sam, którym oskórował królika, wytarł go o rękaw koszuli i po chwili wahania przeciął pępowinę tuż przy ciałku dziecka. Z obu końców trysnęła krew. Co następnie zrobił pastuch? Zawiązał węzeł, żeby zatrzymać upływ krwi. Tak, tak! Chłopiec wyrwał z ziemi trochę trawy i niezdarnie obwiązał pępowinę. Potem wziął dziecko na ręce. Podniósł się wolno z klęczek, zostawiwszy trzy nieżywe króliki i martwą kobietę, która wydała dziecko na świat. Nim się od niej ostatecznie odwrócił, ułożył jej nogi razem i obciągnął sukienkę. Czuł, że tak należy postąpić.

– Święty Boże – powiedział na głos, jak zawsze, gdy zrobił coś bardzo dobrze albo bardzo źle. Wcale jednak nie był pewien, czy to, co robi, jest dobre czy złe.

Mały myśliwy ruszył biegiem do chaty, gdzie matka, jak wiedział, krząta się przy kolacji i czeka tylko na króliki; poza tym wszystko będzie już gotowe. Myśli pewno teraz, ile sztuk dzisiaj upolował; dla ośmioosobowej rodziny potrzeba co najmniej trzech. Czasami chłopcu udawało się złapać kaczkę, gęś, a kiedyś nawet bażanta, który wywędrował z posiadłości barona, gdzie zatrudniony był ojciec. Dziś młody myśliwy upolował innego rodzaju stworzenie i kiedy już stanął przed chatą, nie śmiał puścić swej zdobyczy choćby jedną ręką, kopnął więc bosą stopą drzwi i czekał, aż matka mu otworzy. Bez słowa wyciągnął do niej ręce z maleństwem. Nie poruszyła się nawet, żeby je wziąć, lecz milcząc, z ręką na piersi, stała i patrzyła na niebożątko.

– Święty Boże – rzekła wreszcie i przeżegnała się.

Chłopiec spojrzał na matkę, szukając w jej twarzy oznak gniewu lub zadowolenia. W jej oczach dostrzegł czułość, jakiej nigdy jeszcze nie widział. To znaczy, że postąpił dobrze.

– To dzieciątko, matko?

– To mały chłopaczek – odrzekła, kiwnąwszy głową w strapieniu. – Gdzie go znalazłeś?

– Nad rzeką, matko.

– A jego mamusia?

– Umarła.

Drugi raz się przeżegnała.

– Leć prędko i opowiedz ojcu o tym, co się zdarzyło. Niech znajdzie w majątku Urszulę Wojnak. Zaprowadź ich oboje do matki maleństwa, a potem dopilnuj, żeby tutaj przyszli.

Mały myśliwy podał dziecko swojej rodzicielce, szczęśliwy, że nie upuścił śliskiego ciałka. Pozbywszy się zdobyczy, wytarł ręce o spodnie i popędził do ojca.

Matka zamknęła drzwi ramieniem i zawołała do dziewczynki, najstarszej z rodzeństwa, żeby postawiła sagan na piecu. Potem usiadła na drewnianym zydlu, rozpięła kaftanik i wsunęła obolały sutek w maleńkie, pomarszczone usteczka. Zosia, najmłodsze dziecko, zaledwie sześciomiesięczne, będzie się musiała dziś wieczór obejść bez kolacji, jak zresztą cała rodzina.

– I na co to się zda? – powiedziała na głos kobieta, otulając chustką siebie i dziecko. – I tak, biedna mała kruszynko, nie dożyjesz rana.

Nie wspomniała jednak o swoich przeczuciach starej akuszerce, Urszuli Wojnak, kiedy ta myła małe ciałko i do późna opatrywała skręcony kikucik pępowiny. Mąż kobiety w milczeniu przyglądał się scenie.

– Gość w dom, Bóg w dom – oświadczyła kobieta, przywołując stare polskie przysłowie.

– Do cholery z nim – splunął wieśniak. – Mamy dość własnych dzieci.

Udała, że nie słyszy i dalej gładziła główkę noworodka porośniętą ciemnymi, rzadkimi włoskami.

– Jak mu damy na imię? – spytała, podnosząc wzrok na męża.

– Nie ma co zawracać sobie głowy – wzruszył ramionami. – Do grobu nie potrzebuje imienia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: