Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jan Klemens Branicki: ustęp z dziejów Polski XVIII wieku - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jan Klemens Branicki: ustęp z dziejów Polski XVIII wieku - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 350 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

JAN KLE­MENS BRA­NIC­KI. USTĘP Z DZIE­JÓW XVIII WIE­KU.

Kie­dy oko­ło po­ło­wy ze­szłe­go wie­ku chy­li­ła się Pol­ska co­raz wi­docz­niej do upad­ku, nie zby­wa­ło jej na szla­chet­nych do­rad­cach po­da­ją­cych spo­so­by, ja­ki­mi­by się wśród ota­cza­ją­cych ja nie­bez­pie­czeństw mo­gła ra­to­wać. Mamy cie­ka­wy trak­tat Fran­cisz­ka Ra­dzew­skie­go, pod­ko­mo­rze­go po­znań­skie­go (1), o de­fek­tach w po­li­tycz­nem cie­le rze­czy­po­spo­li­tej,: wy­ka­zu­ją­cy, cze­go się trzy­mać a cze­go wy­strze­gać na­le­ży. Mamy waż­ne dzie­ło Gar­czyń­skie­go (2), wo­je­wo­dy po­znań­skie­go o sta­nie rze­czy­po­spo­li­tej, tem waż­niej­sze ie nie zaj­mu­je się wy­łącz­nie po­li­tycz­ne­mi tyl­ko urzą­dze­nia­mi, ale złe roz­ko­rze­nio­ne w na­ro­dzie w sa­mym grun­cie do­ty­ku, wy­ka­zu­jąc zu­peł­ne zwich­nię­cie pier­wot­nej po­sa­dy mi­ło­ści i spra­wie­dli­wo­ści, na któ­rej spo­łecz­ność pol­ska nie­gdyś po­wa­la­ła; wy­sta­wia stra- – (1) Kwe­stye po­li­tycz­ne itd. pod przy­bra­nem na­zwi­skiem Fran­cisz­ko Po­kla­tec­kie­go 1743 roku.

(2) Ana­to­mia rze­czy­po­spo­spo­li­tej pol­skiej, sy­nom oj­czy­zny ku prze­stro­dze i po­pra­wie tego co z klu­by wy­pa­dło, r. 1751, bez miej­sca dru­ku.

szny ucisk i nę­dzę ludu wiej­skie­go, od­su­nie­cie go od wszel­kich praw i przy­wi­le­jów daw­niej­szych: "ja pan, ja pra­wo! od­po­wia­da groź­no każ­dy pra­wic szlach­cic na naj­spra­wie­dliw­sze wie­śnia­ka przed­sta­wie­nie. Ser­decz­nem, ogni­stem sło­wem prze­ma­wia au­tor za bied­nym lu­dem,. a prze­ma­wia z tem więk­sza po­wa­gą i za­słu­ga, że sam wprzód w ma­jęt­no­ści swo­jej, Zbą­szy­nie, jak to było po­wszech­nie wia­do­mo, sto­sun­ki dzie­dzi­ca do pod­da­nych wzo­ro­wo urzą­dził. Ma my na­resz­cie zna­ne po­wszech­nie dzie­ło Sta­ni­sła­wa Ko­nar­skie­go (1), o za­pro­wa­dze­niu na sej­mach więk­szo­ści gło­sów, w miej­sce bruż­dżą­ce­go od dwu prze­szło wie­ków li­be­rum veto; że po­mi­nę tyle świa­tłych pism daw­niej­szych, tyle oby­wa­tel­slach, pa­try­otycz­ne­mi uczu­cia­mi od­zna­cza­ją­cych się gło­sów, na każ­dym nie­mal sej­mie, na każ­dej ra­dzie mia­nych. Ale mia­ra klęsk i uci­sków, któ­re mia­ły spaść na Pol­skę aby ją do upa­mię­ta­nia przy­wieść, nie była jesz­cze jak się zda­je do­peł­nio­na. Naj­lep­sze, naj­zba­wien­niej­sze rady nie­szły w po­słuch ogó­ło­wi na­ro­du. Nie­uf­ność jed­nych ku dru­gim nie po­zwa­la­ła zwra­cać na nie uwa­gi. Rzecz ści­śle i w peł­nej bio­rąc praw­dzie, żad­ne z ów­cze­snych stron­nictw po­li­tycz­nych nie sta­wia­ło za­da­nia na­ro­do­we­go na wła­ści­wym grun­cie. I ci co śle­po a upo­rczy­wie trzy­ma­li się za­sta­rza­łych, w nad­uży­cia prze­szłych form daw­ne­go rzą­du, źle poj­mo­wa­li spra­wę na­ro­do­wą; i ci co, sta­ra­li się za­pro­wa­dzić re­for­my z du­chem na­ro­du cale nie­zgod­ne, wie­ko­we­mu – (1) O sku­tecz­nym rad spo­so­bie, albo o utrzy­ma­niu or­dy­na­ryj­nym sej­mów; w War­sza­wie 1760 – 1763.

roz­wo­jo­wi dzie­jów wręcz prze­ciw­ne, źle o jej do­bru ra­dzi­li; usi­łu­jąc zaś ta­ko­we re­for­my prze­pro­wa­dzić z po­mo­cą obcą, za­słu­ży­li u po­tom­nych przy­najm­niej na na­ga­nę wiel­kiej nie­oględ­no­ści, je­że­li nie na za­rzut da­le­ko cięż­szy. Jest rze­czą nie­wąt­pli­wą, że na­ród nasz nie od­rzu­cał nig­dy rzą­dów kró­lew­skich, wy­ko­ny­wa­nych na­wet sil­nie i sprę­ży­ście; ale za­pro­wa­dze­nia dzie­dzicz­no­ści tro­nu sta­ie był prze­ciw­nym, bo uwa­żał w niej utra­tę wol­no­ści, do któ­rej od wie­ków był… na­wykł. I nic w tem dziw­ne­go; wszyst­kie ota­cza­ją­ce go pań­stwa, za­sa­dzie dzie­dzicz­no­ści hoł­du­ją­ce, de­spo­tycz­nie były rzą­dzo­ne, ztąd naj­żyw­szą w nim za­wsze oba­wę ro­dzi­ły. Za­da­niem dzie­jo­wem Pol­ski było nie­wąt­pli­wie roz­wi­nię­cie wol­no­ści, w gra­ni­cach pier­wot­ne­mu jej za­ło­że­niu i ro­zum­ne­mu po­ję­ciu god­no­ści ludz­kiej od­po­wied­nich. Za­da­nia tego, na­le­ży przy­znać, nie spusz­cza­ła Pol­ska z oczu w naj­gor­szych na­wet cza­sach; ale cia­sno i stron­ni­czo ta­ko­we poj­mu­jąc, do jed­nej tyl­ko sto­su­jąc je war­stwy na­ro­du, w tem na­wet tak ście­śnio­nem po­ję­ciu, nic dla ubez­pie­cze­nia, ob­wa­ro­wa­nia i utrwa­le­nia wol­no­ści nie czy­ni­ła. Wol­ność pol­ska w cią­gu dwu ostat­nich wie­ków, to kwiat na buj­nym ale bez wszel­kie­go sta­ra­nia zo­sta­wio­nym grun­cie ro­sną­cy: obok nie­go i z nim ra­zem krze­wił się buj­nie i chwast wszel­kie­go ro­dza­ju, aż w koń­cu prze­rósł szla­chet­ną ro­śli­nę i cał­kiem ja za­głu­szył. Za jed­no­stron­nem poj­mo­wa­niem wol­no­ści mu­siał pójść jej upa­dek, a w na­stęp­stwie i upa­dek nie­pod­le­gło­ści na­ro­do­wej.

Dwie są cel­niej­sze przy­czy­ny nędz­ne­go sta­nu rze­czy pu­blicz­nej u nas w owej epo­ce: w sto­sun­kach ze­wnętrz­nych, przy bez­wa­run­ko­wern za­mi­ło­wa­niu po­ko­ju, nie­ro­zum­ne, bez­za­sad­ne, śle­pe po­le­ga­nie na po­mo­cy mo­carstw za­gra­nicz­nych; w sto­sun­kach we­wnętrz­nych po­wszech­ne pra­wie za­nie­dba­nie in­te­re­su pu­blicz­ne­go, a ubie­ga­nie się śród cią­głych mie­dzy sobą za­wi­ści i nie­zli­czo­nych in­tryg, za mie­niem i zna­cze­niem oso­bi­stem, co bar­dzo wła­ści­wie pry­wa­tą na­zwa­no. Wszak­że, jak się już wy­żej nad­mie­ni­ło, i w tym po­wszech­nym prą­dzie bez­ła­du i pry­wa­ty, znaj­do­wa­li się lu­dzie z praw­dzi­wem dla ogól­ne­go do­bra po­świę­ce­niem, nie­szczę­dzą­cy sta­rań i za­bie­gów, aby złe­mu za­po­biedz. Do rzę­du tych mę­żów, zna­ko­mi­tych świa­tłem i cno­tą oby­wa­tel­ską, na­le­ży Jan Kle­mens Bra­nic­ki. Przez lat bli­sko dwa­dzie­ścia czu­wał on pil­nie nad spra­wą pu­blicz­ną w spo­sób, jaki naj­lep­si owo­cze­śni oby­wa­te­le za naj­sto­sow­niej­szy uwa­ża­li. A lubo nie po­dob­na zgo­dzie się na wszyst­ko, co i jak owi pa­try­oci dzia­ła­li; lubo prze­ciw­nie, dużo z ich czyn­no­ści i spo­so­bu po­stę­po­wa­nia, jako obłęd naj­niesz­czę­śliw­szych cza­sów, su­ro­wo dziś po­tę­piać wy­pa­da: są, i tam po­świę­ce­nia i wy­si­le­nia wiel­kie, któ­re usza­no­wać na­le­ży, chód skut­ku za­mie­rzo­ne­go nie od­nio­sły. Z nie­licz­nych prac umy­sło­wych Bra­nic­kie­go po­sia­dam naj­waż­niej­szą, wca­le do­tąd nie zna­ną; je­st­to me­mo­ry­ał jego o po­pra­wie rze­czy­po­spo­li­tej, któ­ry i samą rze­czą i sta­no­wi­skiem urzę­do­wem au­to­ra, i po­wo­dem z ja­kie­go po­wstał (był bo­wiem dla rzą­du fran­cuz­kie­go na­pi­sa­ny) do waż­nych i cie­ka­wych, do­ku­men­tów owe­go cza­su na­le­ży. Po­da­my na­stę­pu­ie ten do­ku­ment w pi­śmie ni­niej­szem; ale przedew­szyst­kiem na­le­ży dać krót­ki rys sto­sun­ków ro­do­wych Bra­nic­kie­go, pia­sto­wa­nych do­sto­jeństw i za­sług jego w rze­czy­po­spo­li­tej; jed­nem sło­wom, osno­wę diod po­spiesz­ną dzie­jów pu­blicz­nych z ży­wo­tem jego ści­śle po­wią­za­nych.I. MŁO­DOŚĆ I PO­CZĄT­KO­WY ZA­WÓD.

Jan Kle­mens Bra­nic­ki, ostat­ni po­to­mek sta­ro­żyt­ne­go domu Ja­xów Gry­tów Bra­nic­kich, uro­dził się 1690 r. Oj­cem jego był Ste­fiin Mi­ko­łaj Bra­nic­ki; o nim czy­ta­my w ka­za­niu po­grze­bo­wem x. Mi­cha­ła Stad­nic­kie­go, że był to mąż sław­ny w po­ko­ju, po kil­ka­krot­nie z sej­mu wy­zna­czo­ny ko­mi­sarz na ko­mi­sya z kur­firsz­tem bran­de­bur­skim, nie­mniej i męz­twem pod Wied­niem i na Bu­dzia­ku wsła­wio­ny, za któ­re to męz­two w oczach wa­lecz­ne­go Jana III oka­za­ne, sta­ro­sty brań­ski­ni bę­dąc, stol­ni­ko­stwem ko­ron­nem za­szczy­co­ny, da­lej krze­sło wo­je­wódz­twa pod­la­skie­go za­siadł (1). " Mat­ka zaś Jana Kle­men­sa była Ka­ta­rzy­na Sa­pie­ian­ka, Ka­zi­mie­rza Sa­pie­hy, wo­je­wo­dy wi­leń­skie­go, het­ma­na w. li­tew­skie­go cór­ka.

Mło­de lata spę­dził Jan Kle­mens Bra­nic­ki ów­cze­snym zwy­cza­jem za gra­ni­ca, słu­żąc w woj­sku fran­cuz­kiem, zkąd po­wró­ciw­szy do Pol­ski, otrzy­mał od – (1) Ka­za­nie na po­grze­bie jw. Jana Kle­men­sa hra­bi na Rusz­czy, Bra­ni­cach; Ty­czy­nie i Ty­ko­ci­nie Bra­nic­kie­go, kasz­te­la­na kra­kow­skie­go, het­ma­na w. kor., sta­ro­sty bial­skie­go, biel­skie­go, kro­sień­skie­go, mo­ścic­kie­go, ja­now­skie­go, bo­bu­sław­skie­go; ka­wa­le­ra or­de­rów orla bia­łe­go, zło­te­go runa i ś. Ję­drze­ja. Mia­ne w ko­ście­le kra­kow­skim a. Pio­tra urzcz x. Mi­cha­la Stad­nic­kio­go, Sch. Pia­rum , rlnia 20 sierp­nia 1777, W Kra­ko­wie dru­ko­wa­ne.

Au­gu­sta II naj­przód sta­ro­stwo brań­skie, nie­ba­wem cho­ra­stwo ko­ron­ne, a nie­dłu­go po­tem i ge­ne­ral­stwo ar­ty­le­ryi ko­ron­nej. Przy­to­czo­ny x. Stad­nic­ki nad­mie­nia z pew­nem upodo­ba­niem w mo­wie swo­jej, że po po­wro­cie z cu­dzych kra­jów stał się Bra­nic­ki kró­lo­wi "bar­dzo mi­łym i do wszel­kich w Oj­czy­znie usług zdat­nym". W rze­czy sa­mej, oka­zy­wał mu król wszel­kie­go ro­dza­ju wzglę­dy, a ko­mi­sya ar­che­olo­gicz­na wi­leń­ska pod prze­wod­nic­twem pre­ze­sa Eu­sta­che­go hr. Tysz­kie­wi­cza, po­sia­da­ła jesz­cze nie­speł­na przed ro­kiem, do­wo­dy tych wzglę­dów w do­ku­men­tach au­ten­tycz­nych. Z pism kró­lew­skich był tam list pry­wat­ny Au­gu­sta II, win­szu­ją­cy mu oże­nie­nia się z sio­strą xię­cia het­ma­na Mi­cha­ła Ra­dzi­wił­ła, u nas zwy­kle od przy­sło­wia zwa­ne­go "Ry­beń­ko", i ła­skę swą kró­lew­ską za­pew­nia­ją­cy. W in­nem tez urzę­do­wem pi­śmie król ten uży­wa wpły­wu Bra­nic­kie­go na Sa­pie­hów, rosz­czą­cych pre­ten­sye do dóbr xią­żę­cych neu­bur­skich, ma­ją­cych wkrót­ce przejść do dzie­dzic­twa Xią­żąt sulc­bach­skich, i dzię­ku­je mu za na­kło­nie­nie ich do wy­bo­ru oso­by kró­lew­skiej na ar­bi­tra w tych spo­rach (1). Od­wie­dzał tak­że Au­gust II kil­ka­krot­nie Bra­nic­kie­go w do­brach jego dzie­dzicz­nych w Bia­łym­sto­ku; tam na­wet po sej­mie gro­dzień­skim 1726 roku, za­padł­szy cięż­ko na zdro­wiu, przez całą pra­wie zimę le­cząc się prze­miesz­kał, i do­pie­ro w mar­cu roku na­stęp­ne­go w po­lep­szo­nem zdro­wiu z Bia­łe­go­sto­ku do War­sza­wy po­wró­cił.

–- (1) Bi­blio­te­ka war­szaw­ska 1862, mie­niąc wrze­sień, str. 581 – 588.

Głów­nym ce­lem Au­gu­sta II, nad któ­rym przez cały ciąg ży­cia usil­nie pra­co­wał, było za­pro­wa­dzić w Pol­sce dzie­dzicz­ność! tro­nu; wi­dząc jed­nak, że nie może za­mia­ru tego do­piąć jaw­nie i prze­mo­cą, ob­rał ku temu pod ko­niec pa­no­wa­nia dro­gę inna, niby le­gal­ną skła­dał licz­ne sej­my, któ­rych daw­niej nie lu­bił, jed­nał so­bie ła­ska­mi cel­niej­sze ro­dzi­ny, i tym Spo­so­bem utwo­rzył oko­ło sie­bie gro­no osób za­mia­rom Swo­im przy­chyl­nych. Za­wią­zek tego stron­nic­twa dwor­skie­go sta­no­wi­li pod ko­niec jego pa­no­wa­nia: po­skar­bi na­dwor­ny, Mo­szyń­ski; miecz­nik ko­ron­ny xią­żę Lu­bo­mir­ski, do­wód­ca musz­kie­te­rów sa­skich; Jan Lip­ski, bi­skup, pod­kanc­le­rzy kor.; bi­skup ka­mie­niec­ki Ho­zynsz; Mni­szek, mar­sza­łek w. kor.; An­to­ni Dem­bow­ski, re­fe­ren­darz ko­ron­ny; dwaj bra­cia Bie­liń­scy, Mi­chał i Fran­ci­szek; Piotr Du­nin, sta­ro­sta za­tor­ski; Jan Cet­ner, sta­ro­sta ka­mio­nac­ki, po­źniej kuch­mistrz ko­ron­ny (1). Do tego gro­na naj­bliż­szych, naj­zau­fań­szych zwo­len­ni­ków Au­gu­sta II na­le­żał i Bra­nic­ki. Wi­dzi­my go to­wa­rzy­szą­ce­go dwo­ro­wi na wszyst­kich ucztach i wy­staw­nych uro­czy­sto­ściach, któ­rem i Au­gust II świet­nieć lu­bił pod ko­niec ży­cia: w maju 1730 r. jest na gło­śnym sa­skim kam­pa­men­cie w Lip­sku; 1732 r. w lip­ca i sierp­niu znaj­do­wał się na rów­nie sław­nym kam­pa­men­cie w Wi­la­no­wie; w War­sza­wie na­le­żał do naj­po­ufal­szych osób skła­da­ją­cych to­wa­rzy­stwo na­tu­ral­nej cór­ki kró­lew­skiej, Anny Orzel­skiej, wy­da­nej za xię­cia holsz­tyń­skie­go; po śmier- – (1) Ju­lia­na Bar­to­sze­wi­cza: Zna­ko­mi­ci mę­żo­wie po­la­cy 18go wie­ku. Pe­ters­burg 1856. II, 293.

ci na­ko­niec Au­gu­sta II r. 1733 wi­dzi­my go w burz­li­wych cza­sach bez­kró­le­wia nie­od­stęp­nym stron­ni­kiem synu jego, Au­gu­sta III, kie­dy wszyst­ko co było w oby­wa­tel­stwie gor­liw­sze­go pa­try­oty­zmem ku­pi­ło się oko­ło Lesz­czyń­skie­go. Tu jed­nak do­znał wie­le oso­bi­stych go­ry­czy i szkód nie­ma­łych po­niósł; wzię­ty bo­wiem w r. 1734, do nie­wo­li przez Ada­ma Tar­łę (1) mar­szał­ka kon­fe­de­ra­cyi san­do­mier­skiej, jed­ne­go z naj­dziel­niej­szych stron­ni­ków Lesz­czyń­skie­go, w for­te­cy Ka­mień­cu aż do roku 1735 prze­sie­dział. Sta­ło się dziw­nem igrzy­skiem losu, ia do Ka­mień­ca ode­słał go Jó­zef Po­toc­ki, na­ów­czas re­gi­men­tarz w par­tyi Lesz­czyń­skie­go, a pod stra­cą w for­te­cy trzy­mał go Wa­cław Rze­wu­ski, pi­sarz po­lny, ko­men­dant Ka­mień­ca: Otoż, kie­dy na sej­mie pa­cy­fi­ka­cyj­nym 1736 r. zo­stał Jó­zef Po­toc­ki het­ma­nem w. kor., otrzy­mał Bra­nic­ki pod nim na tym­że sa­mym sej­mie bu­ła­wę po­lna, a tęż bu­ła­wę wziął po nim po­źniej Wa­cław Rze­wu­ski. Po uśmie­rzo­nych do­mo­wych bu­rzach w bez­kró­le­wiu, szli już ci trzej zna­ko­mi­ci mę­żo­wie ra­zem ręka w rękę, i od­pie­ra­li jak mo­gli gro­żą­ce kra­jo­wi nie­bez­pie­czeń­stwa. Po śmier­ci Teo­do­ra Lu­bo­mir­skie­go, przy­pa­dłej roku 1745, zo­stał Bra­nic­ki wo­je­wo­dą kra­kow­skim.

II. BRA­NIC­KI HET­MA­NEM W. KOR. I KASZ­TE­LA­NEM KRA­KOW­SKIM ..

Lat kil­ka­na­ście het­mań­stwa po­lne­go ze­szło Bra­nic­kie­mu dość spo­koj­nie. Wszyst­kie owo­cze­sne trud­no- – (1) Kro­ni­ka Pod­ho­rec­ka przez Le­ona hr. Rze­wu­skie­go. Kra­ków 1860. str. 20 i 135, ści, jak wte­dy ma­wia­no: "z dy­fi­den­cyi mię­dzy pa­no­wa­niem a wol­no­ścią po­cho­dzą­cej, " opie­ra­ły się o star­sze­go ko­le­gę jego, Jó­ze­fa Po­toc­kie­go; czyn­ność jego praw­dzi­wa i zna­ko­mi­te w rze­czy­po­spo­li­tej sta­no­wi­sko za­czy­na się do­pie­ro od chwi­li, kie­dy po śmier­ci Jó­ze­fa Po­toc­kie­go bu­ła­wę wiel­ką otrzy­mał: to na­stą­pi­ło 1752 roku (1). Od­tąd przez lat z górą dwa­na­ście, nic się, już nie dzie­je w Pol­sce, do cze­go­by Bra­nic­ki wstęp­nym lub od­por­nym czy­nem nie na­le­żał. Urząd het­mań­ski na­zy­wa­li sta­rzy Po­la­cy tar­czą wol­no­ści, pal­la­dium li­ber­ta­tis, a sta­wia­jąc nie­ja­ko oł­tarz po­wa­gi het­mań­skiej prze­ciw oł­ta­rzo­wi ma­je­sta­tu (2), ob­da­rzy­li het­ma­nów wiel­kie­mi pre­ro­ga­ty­wy. A lubo te pre­ro­ga­ty­wy na sej­mie nie­mym 1717 r. znacz­nie uszczu­plo­no, po­zo­sta­ło jesz­cze het­ma­nom dość zna­cze­nia, i nie mało waż­nych a trud­nych do speł­nie­nia obo­wiąz­ków; do nich bo­wiem na­le­ża­ło, nie tyl­ko gra­nic od ze­wnętrz­ne­go nie­przy­ja­cie­la bro­nić, ale za­ra­zem czu­wać, aże­by pra­wa i usta­wy kra­jo­we w po­sa­dzie swo­jej nie były wzru­sza­ne. Na­tem polu zna­lazł wkrót­ce Bra­nic­ki spo­sob­ność oka­za­nia wiel­kiej – (1) Jó­zef Po­toc­ki kasz­te­lan kra­kow­ski, het­man w k… umarł w Za­łoź­cach dnia 19 maja 1751 r. Bu­ła­wę wiel­ka od­dał król Bra­nic­kie­mu na ra­dzie se­na­tu we Wscho­wie dnia 5 czerw­ca 1752 roku. Kasz­te­la­nią kra­kow­ską otrzy­mał Sta­ni­sław Po­nia­tow­ski, oj­ciec przy­szłe­go kró­la. Tę kasz­te­la­nię otrzy­mał Bra­nic­ki po śmier­ci Po­nia­tow­skie­go, 1761 roku.

(2)… "Wiel­kie ar­ca­num sta­tus no­stri: Że przod­ko­wie nasi nie­ja­ko al­ta­re con­tra al­ta­re ma­ju­sta­tis po­sta­wi­li, het­ma­nów tak wiel­kie­mi pre­ro­ga­ty­wy ob­da­rza­jąc"… Fran­ci­szek Po­kla­tec­ki: Kwe­stye po­li­tycz­ne 1743.

w urzę­do­wa­niu ener­gii. Za­raz na­stęp­ne­go roku po ob­ję­ciu przez nie­go wiel­kiej bu­ła­wy zda­rzył się wy­pa­dek, któ­ry całą Pol­skę za­kłó­cił. To na­stą­pi­ło z po­wo­du nie­praw­ne­go po­dzia­łu dóbr do or­dy­na­cyi ostrog­skiej na­le­żą­cych. Ostat­nim po ką­dzie­li na­stęp­cą tej or­dy­na­cyi był xią­że Ja­nusz San­gusz­ko, uro­dzo­ny z Lu­bo­mir­skiej, mar­sza­łek na­dwor­ny li­tew­ski. Ten, czy to po­stra­chem płon­nym, ja­ko­by Au­gust III do­bra ostrog­skie dla kró­le­wi­ców sy­nów swo­ich za­gar­nąć my­ślał, czy chę­cią zo­sta­wie­nia spo­koj­nej po so­bie suk­ces­syi, przez tran­zak­cyę w Kol­bu­szo­wie roku 1753 uczy­nio­ną, za­strze­gł­szy so­bie do­ży­wo­cie, do­bra rze­czo­nej or­dy­na­cyi roz­dał po­mię­dzy swych krew­nych i ob­cych na­wet, jako to: Czar­to­ry­skich, Lu­bo­mir­skich, Ma­ła­chow­skie­go kanc­le­rza ko­ron­ne­go i in­nych, tak iż mię­dzy trzy­dzie­ści i kil­ka osób roz­dzie­lo­no bliz­ko ty­sią­ca wsi, mię­dzy temi dwa­dzie­ścia i czte­ry miast, a sami Lu­bo­mir­scy wzię­li 404 wsi. Ten po­stę­pek xię­cia Ja­nu­sza po­ru­szył kraj pra­wie cały. Król z mi­ni­stra­mi oświad­czył się prze­ciw nie­mu, bo był ze wszech miar do­wol­ny, na­ru­szał i pra­wo kró­lew­skie, i usta­wy kar­dy­nal­ne kra­ju. I het­man w. k. nie cze­kał dłu­go; jako stróż ca­ło­ści rze­czy­po­spo­li­tej, do­na­ta­ry­uszów z dóbr na­by­tych or­dy­nac­kich po­wy­ga­niał, i całą or­dy­na­cyę ostrog­ską woj­skiem ko­ron­nem za­je­chał. Pol­ska roz­dzie­li­ła się na dwa stron­nic­twa, na tych co po­bra­li do­bra, i ich zwo­len­ni­ków, i na tych co nic nie do­sta­li. Ztąd wza­jem­ne od­gra­ża­nia, za­jaz­dy, pasz­kwi­le i bro­szu­ry. Pra­wu po­spo­li­te­mu sta­ło się wszak­że za­dość, po­stę­pek het­ma­na w. k. zo­stał na ra­dzie se­na­tu po­chwa­lo­ny; do­bra or­dy­nac­kie tym­cza­sem do re­zo­lu­cyi sej­mo­wej w ad­mi­ni­stra­cyę z po­mo­cą woj­sko­wą Szoł­dr­skie­mu, ge­ne­ra­ło­wi wiel­ko­pol­skie­mu od­da­ne. Gdy zaś na­ko­niec i San­gusz­ko rad nie rad wła­dzę het­mań­ska uznał, rze­czy zo­sta­ły po wró­co­ne do daw­ne­go sta­nu: San­gusz­ko­wi od­da­no w po­sia­da­nie or­dy­na­eya, za­wie­siw­szy waż­ność da­ro­wizn do roz­po­rzą­dze­nia sej­mu (1). Ale da­le­ko więk­sze trud­no­ści, jak oba­czy­my, cze­ka­ły het­ma­na na polu ze­wnętrz­nej po­li­ty­ki, tak w sto­sun­kach z dwo­ra­mi Pol­sce rze­ko­mo przy­chyl­ny­mi, jak z tymi któ­re jej otwar­cie były nie­przy­ja­zne.

Pre­ten­sye do ab­so­lut­nych rzą­dów i dzie­dzicz­no­ści tro­nu nie usta­ły i pod Au­gu­stem III; po­pie­rał je cała siłą swo­jej po­wa­gi mi­ni­ster kró­lew­ski Brühl, bo pod sła­bym Au­gu­stem III on sa­mo­wład­nie rzą­dził. Na po­zo­sta­łe przy bu­ła­wie het­mań­skiej przy­wi­le­je pa­trzył wiec z za­wi­ścią i czy­nił Bra­nic­kie­mu nie­ustan­ne przy­kro­ści. We­dług tych przy­wi­le­jów, wszel­kie dy­plo­ma­tycz­ne sto­sun­ki Por­ty oto­mań­skiej z Pol­ską nie przez kanc­le­rza, lecz przez het­ma­na w. k. były zwy­kle za­ła­twia­ne. W r. 1755 wy­słał tedy het­man w. k. ad­ju­tan­ta swo­je­go Mal­czew­skie­go do Stam­bu­łu z po­win­szo­wa­niem wstą­pie­nia na tron no­we­mu suł­ta­no­wi; przy­tem jak wi­dać dał mu mi­syę ta­jem­ną, o któ­rej – (1) Spra­wa or­dy­na­cyi ostrog­skiej zo­sta­ią osta­tecz­nie za­ła­twio­ną w lat do­pie­ro kil­ka­na­ście, na sej­mie roku 1766, na któ­rym Czar­to­ry­scy byli wszech­wład­ny­mi: "Or­dy­na­cja ostrog­ska pod pra­wo na­tu­ral­nej suk­ces­syi, do­brom ziem­skim slu­żą­ce zo­sta­ia pod­da­na, a z mocy te­goż na­tu­ral­ne­go pra­wa tran­zak­cya w gro­dzie san­do­mir­skim roku 1753 uczy­nio­na, za waż­na i nie­wzru­szo­ną uzna­na. " Vol. Leg. VII str. 216. wyd. Ohr.

sko­ro się Brühl do­wie­dział, imie­niem kró­la od­wo­łać Mal­czew­skie­go bez­zwłocz­nie roz­ka­zał. Nie jed­no­krot­nie po­wie­rza­ne były w ten spo­sób ta­jem­ne po­sel­stwa wy­sy­ła­nym wprost od het­ma­na oso­bom, któ­rym za wda­niem się ga­bi­ne­tu pol­skie­go, ka­za­no wy­jeż­dżać z Ca­ro­gro­du (1) Ztąd cią­głe mię­dzy het­ma­nem a dwo­rem nie­po­ro­zu­mie­nia i kłót­nie, z któ­rych się dla Bra­nic­kie­go wśród sa­mej sto­li­cy nie­mi­łe wy­ra­dza­ły zaj­ścia, jak się np. w roku 1758 wy­da­rzy­ło. W mie­sią­cu mar­cu przy­by­ły do War­sza­wy po­seł tu­rec­ki miał od­dać naj­pierw­szą wi­zy­tę het­ma­no­wi w. k., i wrę­czyć mu li­sty od we­zy­ra wiel­kie­go; ale kie­dy już ka­wal­ka­ta od het­ma­na po nie­go przy­szła i wszyst­kie go­to­wo­ści po­czy­nio­no, mar­sza­łek w. kor. Mni­szech (zięć Brüh­la) przy­stał do po­sła oznajmn­jąc mu, że je­że­li het­ma­no­wi wprzód wi­zy­tę odda ni­że­li jemu, tedy au­den­cyi u kró­la mieć nie bę­dzie. Prze­stał za­raz na­tem po­seł i już do het­ma­na je­chać nie chciał, czem Bra­nic­ki roz­gnie­wa­ny oświad­czył, że na taki pro­ce­der po­sła przed Por­tą, skar­żyć się bę­dzie, i tam szu­kać nań spra­wie­dli­wo­ści, z mar­szał­kiem zaś moc­no się o to po­kłó­cił. Ale te kłót­nie uspo­ko­ił het­man po­lny kor. i kanc­lerz w. k. i na­tem sta­nę­ło we­dług daw­nych zwy­cza­jów, że pier­wej het­ma­no­wi a po­tem mar­szał­ko­wi na­le­ży od­dać wi­zy­tę; co też w tym po­rząd­ku na­stą­pi­ło (1).

Szko­dliw­sze ato­li na­stęp­stwo tych pre­ten­syj do sa­mo­wład­nych rzą­dów a mia­no­wi­cie do dzie­dzicz­no- – (1) Bibl. Warsz. 1862 mie­siąc wrze­sień str. 581 i na­stęp.

(2) Kro­ni­ka pod­ho­rec­ka str. 161.

ści tro­nu dwo­ru pol­skie­go było w tem, że otwie­ra­ły dro­gę wpły­wo­wi prze­waż­ne­mu Mo­skwy i ce­sa­rza nie­miec­kie­go na spra­wy kra­jo­we: ztąd co­raz więk­sza nie­uf­ność pa­try­otów do dwo­ru, a na­wet nowe za­bie­gi za gra­ni­ca, aby się prze­ciw tym zło­wro­gim dąż­no­ściom za­bez­pie­czyć. Już z po­cząt­kiem roku 1745 uda­ła się była do Pa­ry­ża pew­na licz­ba Po­la­ków z ofia­ro­wa­niem Xię­ciu Kon­te­mu ko­ro­ny na wy­pa­dek śmier­ci Au­gu­sta III (1). Znaj­do­wał się mię­dzy nimi je­ne­rał Mo­kro­now­ski, z cze­go moż­na wno­sić że i Bra­nic­ki nie był ob­cym temu po­sel­stwu, bo z Mo­kro­now­skim łą­czył go zwią­zek ści­słej przy­jaź­ni. Król fran­cu­ski po­zwo­lił Kon­te­mu słu­chać tych pro­po­zy­cyi i czy­nić sto­sow­ne ku temu przy­go­to­wa­nia; to dało po­wód do uło­że­nia ogól­ne­go sys­te­mu po­li­tycz­ne­go, któ­re­go au­to­rem był xią­że Kon­ti. Oto głów­ne za­sa­dy tego sys­te­mu: utrzy­my­wać w Eu­ro­pie rów­no­wa­gę usta­no­wio­ną trak­ta­tem west­fal­skim; wspie­rać swo­bo­dy rze­szy nie­miec­kiej, któ­rej Fran­cya jest gwa­rant­ką na mocy tych trak­ta­tów; po­łą­czyć mię­dzy sobą przy­mie­rzem wiecz­ne­go po­ko­ju Tur­cyą, Pol­skę, Szwe­cyą i Pru­sy, na ra­zie z po­śred­nic­twem, a po­źniej z przy­stą­pie­niem do tej ligy Fran­cyi; a na­ko­niec odła­czyć tym spo­so­bem dom au­stry­ac­ki od Ro­syi, co­fa­jąc tę ostat­nią w od­lud­ne jej pu­sty­nio, i od­su­wa­jąc ją od spraw eu­ro­pej­skich!!…

W sku­tek tego po­sel­stwa za­wią­za­ły się na­no­wo w Pol­sce trwa­ło sto­sun­ki z Fran­cyą, prze­rwa­ne po – (1) Po­li­ti­que de tom les Ca­bi­nets de l' Eu­ro­pu pen­dant le re­gne dc Lo­uis XV et de Lo­uis XVI. par Se­gur ainé. Flas­san, Di­plo­ma­tie Fran­ca­is­se ; dru­gie wy­da­nie.

nie­do­szłej po­wtór­nej elek­cyi Lesz­czyń­skie­go. Dwór wer­sal­ski przy­słał naj­przód w r 1746 mar­gra­bie­go des Is­sarts w cha­rak­te­rze po­sła nad­zwy­czaj­ne­go, a po nim wy­pra­wił do Pol­ski dwa po­sel­stwa sta­łe: hra­bia Bro­glie ba­wił w Pol­sce jako po­seł zwy­czaj­ny ód r. 1752 do 1758, a mar­gra­bia Paul­my od r. 1759 do 1764. Na cze­le stron­nic­twa fran­cu­skie­go sta­nął het­man w. k., i do koń­ca ży­cia sta­no­wi­sko to za­cho­wał; był on, jak się jed­na z de­pesz dwo­ru wer­sal­skie­go o nim wy­ra­ża: "pod­sta­wą wpły­wu fran­cu­skie­go w Pol­sce". Ten wpływ ato­li, jak oba­czy­my, ogra­ni­czył się w koń­cu na bar­dzo ma­łym re­zul­ta­cie. Z wy­mie­nio­nych po­wy­żej przed­mio­tów po­li­ty­ki fran­cu­skiej ża­den nie przy­szedł w peł­no­ści do wy­ko­na­nia. Król pra­ski nie­miesz­kał po­rzu­cić przy­mie­rza z Fran­cya, sko­ro po­strzegł że dwór wer­sal­ski nie chce mu słu­żyć do po­więk­sze­nia państw jego z zu­peł­ną ru­iną Au­stryi. Po zdo­by­ciu Szlą­ska po­łą­czył się z An­glia, ga­bi­net zaś wer­sal­ski tym… po­stęp­kiem kró­la pru­skie­go do ży­we­go do­tknię­ty, zmie­nił od­wiecz­ną po­li­ty­kę swo­ją, po­go­dził się Au­strya po dwu­wie­ko­wej prze­szło bez­prze­stan­nej, za­cię­tej ry­wa­li­za­cyi, i ści­słe z nią za­warł przy­mie­rze. Nie­spo­dzia­ny ten wy­pa­dek na­stą­pił na mocy trak­ta­tu wer­sal­skie­go z dnia 1 maja 1756 roku. Nie było już mowy o ko­ro­nie dla xię­cia Kon­te­go, a i naj­głów­niej­sze za­da­nie owe­go pro­gra­mu, od­su­nie­cie Ro­syi od in­te­re­sów eu­ro­pej­skich cał­kiem upa­dło. Z Au­strya bo­wiem prze­ciw Pru­som wy­stą­pi­ła do wal­ki Ro­sya, był to więc po­czwór­ny zwią­zek prze­ciw Pru­som: Fran­cyi, Au­stryi, Sak­so­nii i Ros­syi.III. POL­SKA POD KO­NIEC SIED­MIO­LET­NIEJ WOJ­NY. TRWO­GA PO­LA­KÓW. KO­RE­SPON­DEN­CYA BRA­NIC­KIE­GO Z PO­SŁEM FRAN­CUZ­KIM W WAR­SZA­WIE.

Woj­na sied­mio­let­nia, bez­po­śred­ni wy­pa­dek tych zmian w po­li­ty­ce mo­carstw eu­ro­pej­skich, zna­la­zła Pol­skę w szcze­gól­niej­szem uspo­so­bie­niu, a ztąd i w po­ło­że­niu bar­dzo nie­bez­piecz­nem. Po­la­cy do­szli byli o te cza­sy do naj­dzi­wacz­niej­szych w po­li­ty­ce wy­obra­żeń: byli prze­ko­na­ni, że zdo­ła­ją utrzy­mać nie­pod­le­głość bytu na­ro­do­we­go i ca­łość gra­nic bez do­ło­że­nia wła­sne­go, byle się do ni­cze­go nie mie­sza­li. Przy­chyl­nym rze­ko­mo oświad­cze­niom państw po­stron­nych wie­rzy­li śle­po, a w nie­zgo­dzie są­sied­nich mo­carstw całe zba­wie­nie swo­je po­kła­da­li. Uni­ka­jąc sta­ran­nie woj­ny, nie daw­szy do niej żad­ne­go po­wo­du zno­si­li tedy cier­pli­wie wszel­kie cię­ża­ry z niej po­cho­dzą­ce. Nie mi­nę­ły ich nig­dy uciąż­li­we prze­cho­dy wojsk ob­cych, po­łą­czo­ne z nie­mi gra­bie­że i po­bo­ry w lu­dziach i w żyw­no­ści. W prze­cią­gu pół wie­ku była to już czwar­ta woj­na tego ro­dza­ju; pi­sa­rze po­stron­ni na­zy­wa­ją ztąd. Pol­skę owo­cze­sny ob­sza­rem na wy­pa­sy wojsk cu­dzo­ziem­skim wy­da­nym. Ten sys­tem bez­pie­czeń­stwa nie opar­te­go na ni­czem, tak wsze­la­ko mimo po­twor­ność swo­ją przy­padł do mia­ry z po­wszech­ną otrę­twia­ło­ścią umy­słów w Pol­sce, i tak był na rękę tym wszyst­kim, " wła­sne­go po­żyt­ku szu­ka­li w ście­ra­niu się ob­cych wpły­wów śród nie­szczę­śli­we­go kra­ju, że się stal nie­ja­ko do­gma­tem ów­cze­snych wy­obra­żeń po­li­tycz­nych. Smierć ca­ro­wej Elż­bie­ty (5 stycz. 1762), a wkrót­ce po­tem po­łą­cze­nie się Pio­tra

III ści­słem przy­mie­rzem z kró­lem pru­skim, prze­ję­ło wszyst­kich Po­la­ków trwo­ga. Uj­rze­li w jed­nej chwi­li zruj­no­wa­ną całą pod­sta­wę, na któ­rej bez­pie­czeń­stwo kra­ju opie­ra­li. Nie­spo­dzie­wa­na zgo­da dwóch naj­nie­bez­piecz­niej­szych są­sia­dów przy­par­ta ich w ostat­niem, ze tak po­wiem, oszań­co­wa­niu. Prze­czu­wa­li in­stynk­tem, zkąd im gro­zi­ło nie­bez­pie­czeń­stwo. Ja­koż ry­chłe skut­ki po­ka­za­ły, że ich oba­wa była spra­wie­dli­wą. Licz­ne po­gło­ski i prze­stro­gi o nie­chę­ci ku Pol­sce Pio­tra III z naj­lep­szych źró­deł czer­pa­ne, po­czę­ły za­raz krą­żyć po kra­ju. Gwał­ty wojsk obu są­siedz­kich mo­carstw po róż­nych czę­ściach Pol­ski po­peł­nia­ne, słu­ży­ły tym wie­ściom, za po­twier­dze­nie. Do­tąd sami Mo­ska­le ra­bo­wa­li i wy­nisz­cza­li kraj; od chwi­li ich przy­mie­rza z Pru­sa­ka­mi, jed­ni i dru­dzy szli z sobą w za­wo­dy.

List na­stęp­ny Bra­nic­kie­go pi­sa­ny z Bia­łe­go­sto­ku d. 26 stycz­nia 1762 do am­ba­sa­do­ra fran­cuz­kie­go w War­sza­wie, mar­gra­bie­go de Paul­my, waż­nym jest do­ku­men­tem po­twier­dza­ją­cym i trwo­gę po­wszech­ną wśród tych smut­nych oko­licz­no­ści, i pie­czo­ło­wi­tość o rzecz pu­blicz­ną het­ma­na w. k., wte­dy już kasz­te­la­na kra­kow­skie­go, Rzu­ca ra­zem ten list nie zbyt po­chleb­ne świa­tło na sto­sun­ki pol­skie­go dwo­ru w obec wszyst­kie­go " było pol­skiem, na­ro­do­wem i o bez­pie­czeń­stwo kra­ju tro­skli­wem.

"Otrzy­ma­łem list z dnia 22, któ­rym wa­sza excel­len­cya za­szczy­cić mię ra­czy­łeś, (pi­sze Bra­nic­ki) i cale prze­zor­ne­mi i słusz­ne­mi znaj­du­ję wszyst­kie uwa­gi w. ex. " do sta­nu obec­ne­go oj­czy­zny mo­jej, tylu nie­szczę­ścia­mi za­gro­żo­nej. Rzecz nie­wąt­pli­wa, iż smierć ca­ro­wej Elż­bie­ty głę­bo­ko mu­sia­ła za­smu­cić kró­la; gor­li­wość; moja o do­bro i chwa­łę jego kró­lew­skiej mo­ści, któ­re mi za­wsze tak żywo leżą na ser­cu, po­więk­sza oba­wę moją o przy­szłość na­szą dziś tak nie­pew­ną i groź­ną. Prze­wi­du­ję cały ogrom złe­go któ­ry mógł­by ztąd wy­nik­nąć, gdy­by car i król pru­ski, po­ro­zu­miaw­szy się z sobą, po­wzię­li am­bit­ne za­mia­ry na szko­dę Pol­ski, kró­le­stwa jed­na­ko­woż tak roz­le­głe­go, tak ży­zne­go, tak lud­ne­go, tak nie­gdyś groź­ne­go są­sia­dom swo­im, a któ­re­mu i te­raz jesz­cze nie zby­wa­ło­by na sil­nych środ­kach obro­ny, gdy­by ci " nad umoc­nie­niem jego naj­sta­ran­niej po­win­ni byli pra­co­wać, gdy­by wła­śnie jego przy­ja­cie­le nie byli go że tak rze­kę, na pew­ny wy­da­li upa­dek.

Wia­do­mo za­pew­ne wa­szej exce­len­cyi, iż od sa­me­go po­cząt­ku tej woj­ny, kie­dy wszyst­kie mo­car­stwa po­więk­sza­ły siły swo­je, aby sta­nąć na sto­pie po­waż­nej, i ja z mo­jej stro­ny wska­zy­wa­łem spo­so­by i środ­ki, któ­re gdy­by je przy­ję­to, by­ły­by nam bez wąt­pie­nia zjed­na­ły po­wa­ża­nie i wzglę­dy a są­sied­nich i od­le­glej­szych mo­carstw, po­da­jąc spo­sob­no­ści sta­nia się uży­tecz­ny­mi kró­lo­wi je­go­mo­ści, oj­czyź­nie i przy­ja­cio­łom na­szym. Ale ma­jąc cią­głe­go prze­ciw­ni­ka w prze­wrot­nej po­li­ty­ce dwo­ru na­sze­go, któ­ry z nie­uf­no­ści ku na­ro­do­wi sta­rał… się tyl­ko za­wsze po­ni­żać go u dwo­rów ob­cych i przed wła­snym kra­jem, po­więk­sza­jąc za­tar­gi i nie­zgo­dy we­wnętrz­ne, umniej­sza­jąc wzię­tość osób na urzę­dach bę­dą­cych, ubo­żąc kraj wpro­wa­dze­niem mo­ne­ty któ­ra tyle strat i nad­użyć przy­nio­sła, przy­własz­cza­jąc so­bie moc sa­mo­wład­ną z po­gar­dą praw, spra­wie­dli­wo­ści i przy­wi­le­jów do god­no­ści urzę­dów pu­blicz­nych rze­czy­po­spo­li­tej przy­wią­za­nych: po­stę­po­wa­nie któ­re za­miast przy­czy­nić się do zwięk­sze­nia po­wa­gi jego kró­lew­skiej mo­ści w kró­le­stwie, i wpły­wu jego na sza­li spraw eu­ro­pej­skich, umniej­sza­ło je tyl­ko: do­zna­jąc, mó­wie, ta­kich cią­gle u dwo­ru na­sze­go prze­ciw­no­ści, i ta­kie­go lek­ce­wa­że­nia uczuć mo­ich pa­try­otycz­nych, nie mo­głem nig­dy nic sku­tecz­ne­go przed­się­wziąć, cho­ciaż uczu­cia te po­win­ny były tem mniej obu­dzać po­dej­rze­nia, że nie ma­jąc ani fa­mi­lii o któ­rą­bym się po­trze­bo­wał trosz­czyć, ani oso­bi­ste­go in­te­re­su, sta­ra­łem się je­dy­nie o do­bro po­wszech­ne mo­je­go kra­ju. Czy­liź­by król je­go­mość nie był da­le­ko po­tęż­niej­szym i wię­cej sza­no­wa­nym, gdy­by, łą­cząc spra­wę swo­ja ze spra­wa rze­czy­po­spo­li­tej, szedł z na­ro­dem któ­re­go ser­ca umiał po­zy­skać przez wro­dzo­na so­bie do­broć, i za­mia­ry za­wsze spra­wie­dli­we i zba­wien­ne? gdy­by ci co rzą­dzą w jego imie­niu sto­so­wa­li się byli do tych uspo­so­bień, a prze­ciw­nie, nie usi­ło­wa­li znie­chę­cać naj­wier­niej­szych i naj­gor­liw­szych sług kró­la je­go­mo­ści, czy­nić po­dej­rza­ny­mi wszyst­kie ich kro­ki, od­su­wać ich od tro­nu, i ją­trzyć jesz­cze prze­ciw nim umysł kró­la? Zna­la­zł­by król je­go­mość u rze­czy­po­spo­li­tej pew­niej­sze środ­ki i po­moc ni­że­li u ob­cych, ato­li nie mia­no nic pil­niej­sze­go jak ta­ko­we okrzy­czyć, jak znie­sła­wić na­ród ze wzglę­du na jego nie­ład i bez­rząd, kie­dy pierw­szem źró­dłem tego bez­rzą­du jest wła­śnie ta nie­uf­ność ku praw­dzi­wym pa­try­otom tych, co wła­dzę kró­lew­ską pia­stu­ją, jej za­rząd mają w swo­im ręku. Ztąd po­cho­dzą wszyst­kie za­wi­ści, ztąd nie­spra­wie­dli­wo­ści w spra­wach pu­blicz­nych, na sej­mach i sej­mi­kach, po try­bu­na­łach, ma­ją­ce na cela po­pie­ra­nie kre­atur dwor­skich, nie zaś pra­wych oby­wa­te­li; ztąd upa­dek ku któ­re­mu zbli­ża­my się co­raz wi­docz­niej; ztąd na­ko­niec po­cho­dzi że król je­go­mość, po­zba­wio­ny pań­stwa swe­go dzie­dzicz­ne­go, na­czel­nik po­tęż­ne­go wpraw­dzie kró­le­stwa, lecz dla bra­ku zdro­wej rady i nie­ła­du wszel­kiej po­zba­wio­ne­go dzia­łal­no­ści, wy­sta­wio­ny jest na ła­skę swo­ich przy­ja­cioł, nie bę­dąc pew­ny sprzy­mie­rzeń­ców swo­ich.

Gdy­by król je­go­mość w tem prze­si­le­niu chciał cała swo­ja uf­ność po­ło­żyć w Po­la­kach, któ­rzy nie szczę­dzi­li nig­dy krwie i mie­nia swe­go, ile razy cho­dzi­ło o po­ka­za­nie mi­ło­ści i gor­li­wo­ści dla kró­la i oj­czy­zny; mo­że­by jesz­cze nie było rze­czą nie­po­dob­na po­łą­czyć w jed­no umy­sły, i ser­ca wszyst­kich pra­wych oby­wa­te­li, i przed­się­wziąć co waż­ne­go na chlu­bę kró­la, a ze, sła­wa i po­żyt­kiem rze­czy­po­spo­li­tej. Mo­ska­le dla­te­go tyl­ko wy­da­ją nam się tak strasz­ny­mi, że­śmy pod­upa­dli na du­chu, i że na­dzie­ja po­myśl­ne­go koń­ca tej woj­ny, któ­rą sama Fran­cya przed­sta­wia­ła nam za­wsze jako nie mo­gą­cą być ze szko­da na­szą, utrzy­my­wa­ła nas w zbyt­niem bez­pie­czeń­stwie. Wszak­że, gdy­by cho­dzi­ło o na­ru­sze­nie gra­nic rze­czy­po­spo­li­tej, jej wol­no­ści, o roz­po­rzą­dze­nie sa­mo­wol­ne ko­ro­ny, o utra­tę Kur­lan­dyi, na­ród, przy po­mo­cy przy­ja­cioł swo­ich, mo­że­by jesz­cze zna­lazł spo­so­by ra­to­wa­nia się w swo­jem nie­szczę­ściu.

Ale któż­by po­wa­żył się da­wać po­dob­ne rady na­sze­mu dwo­ro­wi (1), tak da­le­kie­mu za­wsze od wzię­cia – (1) Pod dwo­rem ro­zu­mie się wszę­dzie Brühl.

przed się wła­ści­wych środ­ków? nie był­że­by on pierw­szym do wy­da­nia na zgu­bę gor­li­we­go oby­wa­te­lu, któ­ry­by mu je śmiał przed­sta­wiać? naj­więk­sza tyl­ko osta­tecz­ność by­ła­by może w sta­nie zmu­sić go do tych środ­ków, zresz­tą tak na­tu­ral­nych. Przy­szłość po­ka­że co w tej mie­rze na­stą­pi; wszak­że im wię­cej stra­ci­my cza­su, tem trud­niej­sze bę­dzie le­kar­stwo w nie­do­li na­szej.. Je­że­li bo­wiem dość bę­dzie­my szczę­śli­wi, że wyj­dzie­my bez szko­dy przy trak­ta­tach po­wszech­ne­go po­ko­ju, któż nas za­pew­ni, że chci­wi są­sie­dzi nie ze­chcą ko­rzy­stać ze sła­bo­ści i bez­rzą­du na­sze­go, jak tyl­ko po­kój zo­sta­nie za­war­ty? Naj­więk­sza na­sza na­dzie­ja jest w ra­dzie i w po­mo­cy Fran­cyi; wiem, że nie mamy w ni­kim ani tak rze­tel­nej, ani tak bez­in­te­re­sow­nej pod­po­ry. Jest dla kró­la je­go­mo­ści ar­cy­chrze­ściań­skie­go rze­czą wiel­kiej wagi nie­do­pusz­czać, aże­by ościen­ne mo­car­stwa po­więk­szy­ły się na­szym kosz­tem. Upew­niam, że nie omiesz­kam w każ­dym ra­zie uda­wać się po radę do wa­szej exce­len­cyi, a to z tem peł­nem za­ufa­niem, ja­kie wi­nien je­stem mi­ni­stro­wi wiel­kie­go kró­la, mi­ni­stro­wi tak umiar­ko­wa­ne­mu, tak świa­tłe­mu, tak obzna­jo­mio­ne­mu ze wszyst­kie­mi spra­wa­mi eu­ro­pej­skie­mi. Mam za­szczyt zo­sta­wać itd. "
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: