Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O ludzkich przywarach - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O ludzkich przywarach - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 361 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS ROZ­DZIA­ŁÓW.

Wstęp… 1.

I. Nie­za­do­wo­le­nie… 3.

II. Za­zdrość… 22.

III. O prze­ce­nia­niu zna­cze­nia pie­nię­dzy… 31.

IV. Upa­dek du­cha, nie­śmia­łość, tchórz­li­wość… 51.

V. O prze­ce­nia­niu się. (Py­cha)… 76.

VI. Am­bi­cya… 97.

VII. O nie­grzecz­no­ści i bez­względ­no­ści… 117.

VIII. O kłam­stwie… 135.

IX. O błę­dach, za­bo­bo­nie, prze­są­dzie i nie­wie­rze… 159.

X. O nie­po­błaż­li­wo­ści i nie­to­le­ran­cyi… 185.

XI. O du­chu stron­ni­czym i o stron­nic­twach… 208.

XII. O nie­sta­ło­ści… 233.

XIII. O na­mięt­no­ści czy­ta­nia… 260.O LUDZ­KICH PRZY­WA­RACH.

Pod po­wyż­szym ty­tu­łem chce­my przed­sta­wić czy­tel­ni­ko­wi sze­reg stu­dy­ów, cie­ka­wych z tego wzglę­du, że traf­nie cha­rak­te­ry­zu­jąc czło­wie­ka ze stro­ny psy­chicz­nej i ob­ja­śnia­jąc ją przy­kła­da­mi, po­da­ją za­ra­zem mi­mo­cho­dem, środ­ki uchro­nie­nia się tych i owych przy­war. Nikt na­tu­ral­nie nie może się prze­obra­zić na­gle i zu­peł­nie, ato­li wi­dząc się od­bi­tym wier­nie w zwier­cia­dle, bę­dzie się sta­rał być umiar­ko­wań­szym i oględ­niej­szym w po­stę­po­wa­niu, je­że­li nie lep­szym, – in­a­czej zwąt­pić­by przy­szło o po­żyt­ku wsze­la­kiej książ­ki.

Stu­dy­ów tych, któ­rych nie­do­ści­gnio­nym pier­wo­wzo­rem jest Smi­les, a któ­re stre­ści­li­śmy z dzieł ob­cych, do­da­jąc wie­le i swo­je­go, jest 13. Szcze­gó­ło­we ich ty­tu­ły są: "Nie­za­do­wo­le­nie", "Za­zdrość", "Prze­ce­nia­nie zna­cze­nia pie­nię­dzy", "Am­bi­cya", "Kłam­stwo", "Py­cha", "Zło­śli­wość", "Upa­dek na du­chu, trwoż­li­wość i apa­tya", "Błą­dze­nie, prze­są­dy i za­bo­bo­ny", "Nie­to­le­ran­cya", "Duch stron­ni­czy", "Nie­sta­łość" i "Prze­sad­na na­mięt­ność w czy­ta­niu".

* * *NIE­ZA­DO­WO­LE­NIE.

Już sta­ro­żyt­ni po­le­ca­li za­do­wo­le­nie jako pierw­szy wa­ru­nek wszel­kie­go praw­dzi­we­go uży­cia. Ba! za­do­wo­le­nie! Gdy­by o nie było tak ła­two!

Któż jest za­do­wo­lo­ny, kto znał kie­dy czło­wie­ka zu­peł­nie za­do­wo­lo­ne­go? W pew­nej mie­rze moż­na­by twier­dzić, że nie­za­do­wo­le­nie jest wpraw­dzie złem, ale tak ko­niecz­nem, że po­zby­cie się go by­ło­by da­le­ko gor­szem, – w isto­cie bo­wiem prze­pa­dła­by ludz­kość gdy­by prze­sta­ła być nie­za­do­wo­lo­ną. Wy­na­laz­ki i wiel­kie czy­ny, ge­niusz i zwy­kła ro­bo­ta, roz­wi­ja­ją się tyl­ko na mocy tej po­trze­by, iżby coś już nie­ist­nie­ją­ce­go uczy­nić le­piej albo przy­najm­niej in­a­czej. Gdy­by wszy­scy byli za­do­wo­le­ni, to nic już nie ru­szy­ło­by się z miej­sca, ani myśl in­ży­nie­ra, ani pług rol­ni­ka.

Moż­na­by na­wet twier­dzić, że jest to szczę­ściem iż je­ste­śmy nie­za­do­wo­le­ni, że nie­do­sta­tecz­ność na­sze­go sta­no­wi­ska za­wsze nas po­bu­dza do no­wych usi­ło­wań.

Ztąd po­cho­dzi ocho­ta do pra­cy i wy­do­sko­na­la­nia się. Ato­li nie­za­do­wo­le­nie z ży­cia, wte­dy do­pie­ro przy­da­je się na co, gdy ktoś i z sie­bie sa­me­go nie jest za­do­wo­lo­ny. Bo kto za­wsze tyl­ko na in­nych się uskar­ża a nig­dy na sie­bie a ra­czej na swo­je błę­dy, ten nie ze­chce się ich nig­dy po­zbyć. Co naj­wię­cej gnę­bi nie­za­do­wo­lo­ne­go, to świa­do­mość, że cze­goś nig­dy osią­gnąć nie jest zdol­ny mimo naj­lep­szych chę­ci. Wola na­sza jest jak skow­ro­nek w klat­ce. Nie­za­do­wo­lo­ny wszę­dzie się o coś ude­rza – uczu­cia­mi o szorst­ką rze­czy­wi­stość ży­cia, do­bre­mi za­mia­ra­mi o swo­je wady cha­rak­te­ru, ocho­tą zdo­by­cia wie­dzy o wła­sną ciem­no­tę i o krót­kość ży­cia. Czyż­to mało po­wo­dów aże­by nie czuć za­do­wo­le­nia? Za­pew­ne każ­dy już z nas ża­ło­wał iż się uro­dził, albo też ży­czył so­bie być rybą w sta­wie, lub mu­chą plą­sa­ją­cą na słoń­cu. A prze­cież, tak jak nam przy­krość spra­wia w zwy­kłym try­bie ży­cia pro­ste ska­le­cze­nie pal­ca, tak samo po na­my­śle nie ży­czy­li­by­śmy so­bie, iżby nas kto wziął za sło­wo i ka­zał nam oku­pić za­do­wo­le­nie bez­myśl­no­ścią, prze­nie­sie­niem nas na niż­szy sto­pień bytu na­tu­ry. Wol­ter każe wszę­dzie szu­kać bra­mi­no­wi szczę­ścia, ale nadar­mo. Na­resz­cie uka­zu­je mu sta­rusz­kę, któ­rej z jej idy­oty­zmem jest bar­dzo do­brze, i mówi: Nie wsty­dzisz się być nie­szczę­śli­wym przy twej mą­dro­ści i nie wsty­dzisz się, że nie mo­żesz zna­leźć za­do­wo­le­nia, któ­re ta bez­myśl­na baba zna­la­zła? – Masz słusz­ność – od­po­wia­da bra­min – mó­wi­łem sam so­bie już ty­siąc razy, że był­bym tak szczę – śli­wy jak ona, gdy­bym był tak jak ona ogra­ni­czo­ny – a jed­nak in­a­czej poj­mo­wa­łem szczę­ście. Ten spo­sób my­śle­nia – dają mu w od­po­wie­dzi – jest krzy­czą­cą kon­tra­dyk­cyą, bo o cóż cho­dzi tu na zie­mi? Co ztąd, gdy kto jest roz­sąd­ny albo głu­pi? Czyż nie le­piej by­ło­by nie mieć wca­le ro­zu­mu, sko­ro ro­zum prze­szka­dza w za­do­wo­le­niu? Wszy­scy pra­wie zgo­dzi­li się na to, tyl­ko nikt nie chciał zo­stać tym ogra­ni­czo­nym. Z tego wnio­sku­je Wol­ter, że je­że­li szczę­ście ma dla nas war­tość, to jed­nak więk­szą jesz­cze ma dla nas ro­zum. Dla cze­go? W od­po­wie­dzi – wy­krę­ca się dy­plo­ma­tycz­nie, mó­wiąc, że sze­ro­ko trze­ba­by się nad tem za­sta­no­wić.

Wresz­cie grec­ki mę­drzec rzekł już, że "le­piej być przy ro­zu­mie nie­szczę­śli­wym, ani­że­li bez ro­zu­mu szczę­śli­wym", bo przy bliż­szem roz­pa­trze­niu, po­ka­że się, że ro­zum, czy­li mó­wiąc in­a­czej, czyn­ny współ­udział w ludz­kiej doli, przy­najm­niej dla eu­ro­pej­skiej na­tu­ry, jest rze­czy­wi­ście wiel­kiem do­brem, któ­re­go dla tego nie od­czu­wa­my, że jest ono cią­głem. Ma się rzecz z tem tak, jak z co­dzien­ne­mi po­trze­ba­mi, z po­wie­trzem, wodą, chle­bem, zdro­wiem, któ­rych gdy na chwi­lę tyl­ko nam za­brak­nie, od­czu­wa­my za­raz, czem one były dla nas.

Wiel­kie cier­pie­nia fi­zycz­ne albo mo­ral­ne, mogą cza­sem zbrzy­dzić ży­cie, ale ci na­wet któ­rym się ono nu­dzi, mie­li­by za złe tym, któ­rzy­by dla ich niby do­bra, ży­czy­li im śmier­ci. Bo zno­sić cier­pie­nia, by­le­by tyl­ko módz żyć, pra­gnie więk­szość lu­dzi, je­że­li nie wszy­scy, i dla tego ów pro­te­stanc­ki pa­stor, znaj­du­jąc się na okrę­cie pod­czas bu­rzy, gdy po­sły­szał ka­pi­ta­na mó­wią­ce­go: "Za pięć mi­nut bę­dzie­my wszy­scy w nie­bie" – od­rzekł z prze­stra­chem: "A nie­chże nas Bóg od tego bro­ni!"

Za­tem ży­cie jest nam miłe, mimo jego stron do­kucz­li­wych, któ­re jesz­cze sami zwięk­sza­my do­bro­wol­nie lub mi­mo­wol­nie. Wy­obraź­nia lub hu­mor wy­wo­łu­ją co­dzien­nie nowe po­trze­by i nowe po­wo­dy do nie­za­do­wo­le­nia.

Rzecz zby­tecz­na może mieć tyl­ko tę war­tość, jaką jej nada za­mi­ło­wa­nie. Gdy­by się lu­dzie rzą­dzi­li ro­zu­mem, nikt wte­dy nie ce­nił­by wy­żej ja­kie­goś przed­mio­tu nad jego po­ży­tecz­ność istot­ną. Lecz lu­dzie po­stę­pu­ją wręcz prze­ciw­nie. Tak jak za­zwy­czaj na­le­ży do czło­wie­ka wzbu­dza­nie za­zdro­ści, tak rów­nież bar­dzo wie­lu rze­czy pra­gnie­my tyl­ko dla tego, że ich inni po­żą­da­ją. 1 wte­dy za­po­mi­na­my o na­szej nie­pod­le­gło­ści, któ­ra jest wła­śnie naj­lep­szem szczę­ściem. A gdy­by­śmy pil­nie zba­da­li war­tość na­szych ży­czeń i pra­gnień, ileż­by­śmy z nich od­rzu­ci­li jako nie­po­ży­tecz­nych! Sa­mo­dziel­ność sądu co do po­trzeb, na­tra­fia­my czę­ściej u sta­ro­żyt­nych ani­że­li u dzi­siej­szych, tak że moż­na po­wie­dzieć iż dzi­siaj po­je­dyń­czy czło­wiek nie­pod­le­glej­szy bywa w są­dze­niu ży­cia pu­blicz­ne­go, ale sto­kroć pod­le­glej­szy w ży­ciu pry­wat­nem.

Oby­wa­nia się bez wie­lu po­trzeb, od­ra­dza­ła naj­moc­niej fi­lo­zo­fia gre­ków i rzy­mian. Zda­nie Ha­dry­ana

"że każ­dy któ­ry­by tyl­ko żyć chciał, żyć­by mógł szczę­śli­wie", – po­twier­dził już Se­ne­ka, mó­wiąc: "Pra­gnie się nie­tyl­ko do­brze żyć, ale żyć dłu­go, a prze­cież pierw­sze może każ­dy, dru­gie­go nikt. Co komu wy­star­cza, nie jest nig­dy nie­do­stat­kiem".

Lecz nam za­wsze się wy­da­je nie­do­stat­kiem.

A że tu trud­no jest utra­fić, naj­lep­szy do­wód w prze­sa­dzie, w bru­dzie cy­ni­ków, tyl­ko że na­tu­ral­nie nie ma dziś nie­bez­pie­czeń­stwa, iżby kto wła­ził w becz­kę Dy­oge­ne­sa; prze­ciw­nie, spraw­dza się dziś spo­strze­że­nie Mar­cy­ala, że "Wie­lom daje bo­gi­ni szczę­ścia za dużo, ni­ko­mu do­syć". Każ­dy też są­dzi, że jego po­ło­że­nie da­le­kiem jest od tego, coby mu się na­le­ża­ło.

Naj­pięk­niej uczy za­do­wo­le­nia Ho­ra­cy. Kto czy­ta­jąc go, nie za­po­mniał choć­by na kil­ka go­dzin głupstw tego świa­ta i swo­jej zgryź­li­wo­ści, ten jest już nie­ule­czo­ny.

Ja miesz­kań­ca wsi, ty miesz­kań­ca miast szczę­śli­wym mie­nisz.

I tak każ­dy, los in­ne­go nad swój wy­żej sta­wia.

Obaj nie­ro­zum­nie miej­scu da­je­my winę zgryź­li­wo­ści,

A wi­nien tu prze­cież duch, któ­ry się otrzą­snąć nie może.

I da­lej owe wier­sze za­czy­na­ją­ce się od słów:

"Do­brze, niech się sta­nie, za­czem tę­sk­ni­cie.

Żoł­nie­rzu ty bę­dziesz kup­cem,

A ty praw­ni­ku rol­ni­kiem masz mi zo­stać" i t… d., i t… d.

Nie­za­do­wo­le­nie jed­nak nie tę, to inną znaj­dzie so­bie przy­czy­nę. Je­że­li nie na­rze­ka na sta­no­wi­sko w świe­cie, to go­to­we za­mie­nić się na przy­wa­ry, in­nym wła­ści­we. So­lon do­brze to zro­zu­miał gdy rzekł: "Gdy­by wszyst­kie nie­szczę­ścia znie­sio­no w jed­no miej­sce, każ­dy wo­lał­by ra­czej swo­je ode­brać, ani­że­li po­dzie­lić się od­po­wied­nio". Daw­ne bo­wiem a przez to zna­ne już zgry­zo­ty, zno­śniej­sze są ani­że­li nowe, mniej­sze – ale do któ­rych jesz­cze nie na­wy­kli­śmy.

Nie­za­do­wo­le­nie, któ­re w nas wy­wo­łu­je obcy do­bro­byt, od­gry­wa rolę i mię­dzy na­ro­da­mi. An­giel­ska wol­ność, an­giel­skie bo­gac­twa są przed­mio­tem na­sze­go sta­łe­go uwiel­bie­nia; stra­ci­ły­by one jed­nak wie­le na swym po­wa­bie, gdy­by­śmy żyć mu­sie­li na spo­sób an­gli­ków.

Zu­peł­nie wszak­że nie­za­do­wo­le­nia wy­tę­pić nie­po­dob­na i szko­da na­wet wy­tę­piać go za cenę obo­jęt­no­ści, rów­na­ją­cej się przy­tę­pie­niu. Dzi­cy nie skar­żą się na nie­szczę­ście, lecz dla tego też są, dzi­ki­mi.

Nie­któ­rych lu­dzi los tak przy­gnę­bił, iż prze­sta­li już mieć ży­cze­nia czy na­dzie­je, a na­wet lę­kać się cze­go­kol­wiek, lecz moż­naż ta­kie skost­nie­nie du­cha, na­zwać za­do­wo­le­niem? Ugiąć się przed lo­sem jako przed prze­mo­cą sil­niej­sze­go, nie zna­czy po­go­dzić się z nim, ani dojść do spo­ko­ju du­cha.

Sko­ro więc nie mo­że­my się po­zbyć ży­czeń, na­le­ży wy­bie­rać mię­dzy nie­mi moż­li­we, a mię­dzy temi jesz­cze: po­ży­tecz­ne.

Po przed in­ne­mi stoi: za­mi­ło­wa­nie na­tu­ry.

Dla my­ślą­ce­go czło­wie­ka sta­je się ona nie­wy­czer­pa­ną po­cie­chą i rzad­ko za­wo­dzą­cym środ­kiem le­czą­cym cho­ro­bli­we uczu­cia i my­śli. Gdy mu bliż­si czy dal­si tyle na­do­ku­cza­ją, iż czło­wie­kiem brzy­dzić się za­cznie lub nim po­gar­dzać, wte­dy na wol­nem po­wie­trzu pierś jego znów sze­ro­ko ode­tchnie, a urok lasu oży­wi w nim tę świa­do­mość, że głup­stwa i na­mięt­no­ści lu­dzi, bez­sil­ne­mi są w obec ma­je­sta­tycz­nych praw na­tu­ry. Sław­ny "Can­di­de" Wol­te­ra koń­czy i uspa­ka­ja się tem, iż od­da­je się ogrod­nic­twu, a Tre­law­ney po­su­wa się aż do za­pew­nie­nia, że naj­szczę­śliw­szy­mi ludź­mi z po­mię­dzy wszyst­kich wy­so­ko czy niz­ko po­ło­żo­nych, są ogrod­ni­cy. Kto ro­zu­mie na­tu­rę, kto bacz­nem okiem śle­dzi i naj­nie­po­zor­niej­sze jej przy­go­dy, ten uzna praw­dę słów wdo­wy po Hel­we­cy­uszu, wy­rze­czo­nych do Na­po­le­ona, gdy ten od­wie­dził ją w Ar­gen­teu­il: "Naj­ja­śniej­szy pa­nie – nie­uwie­rzysz ile szczę­ścia do­świad­czyć moż­na na trzech mor­gach zie­mi". Czy mo­carz ten po­tęż­ny, któ­re­mu za cia­sno było we Fran­cyi i w ca­łej Eu­ro­pie, przy­po­mniał so­bie te sło­wa, na sa­mot­nej afry­kań­skiej ska­le?

Za­pew­ne, by­ło­by zbyt wiel­kiem wy­ma­ga­niem, iżby mąż czu­ją­cy w so­bie ge­niusz i po­tę­gę ode­gra­nia naj­więk­szej roli w hi­sto­ryi świa­ta, upra­wiał zie­mię i siał ja­rzy­nę, ale fak­tem jest, że przy sia­niu ja­rzy­ny, ła­twiej szczę­ście zna­leźć moż­na. Wpraw­dzie każ­dy czy­ni tak, jak mu na­ka­zu­je duch jego lub brak one­go. Im kto ma sil­niej­szą wolę, tem mniej po­wa­bu wi­dzi w za­do­wo­le­niu. Ju­liusz Ce­zar pi­sze w swo­jej hi­sto­ryi o Alek­san­drze W.: "Szczę­ście go­tu­je za­zwy­czaj tym, któ­rych ob­da­rza swe­mi da­ra­mi, tem gor­szą póź­niej nie­spo­dzian­kę" – ale mi­mo­to on sarn po­szedł za swo­ją gwiaz­dą, do­pó­ki jej pro­mie­nie nie prze­mie­ni­ły się dlań w za­bój­cze szty­le­ty.

Musi bo­wiem każ­dy cha­rak­ter taki ja­kim jest po­zo­stać; upo­mnie­nia bo­wiem, wiek i prze­by­te do­świad­cze­nia, wy­wie­ra­ją tyl­ko wpływ na fi­zy­ogno­mii czło­wie­ka, w jego gło­sie lub cho­dzie. A jak­że głu­pio­zło­śli­wi są ci, któ­rzy dzi­wią się i szy­dzą z in­nych, nie­roz­pro­mie­nio­nych cią­głą we­so­ło­ścią! Nie mogą po­jąć cia­sne ich gło­wy, nie­rów­no­ści uspo­so­bień i in­tel­li­gen­cyi.

Nie­za­leż­nie od tego, aże­by zdo­być za­do­wo­le­nie, na­le­ży do­brze zba­dać, czy ży­cze­nie, któ­re­go speł­nie­nia da­rem­nie cze­ka­my, istot­nie spo­dzie­wa­ne ko­rzy­ści przy­nieść może, a za­ra­zem po­trze­ba wy­obra­zić so­bie, jak na­przy­kład za rok, to samo ży­cze­nie, w tem sa­mem świe­tle się nam przed­sta­wi? Nie­za­wod­nie roz­śmie­li­by­śmy się wte­dy z na­sze­go gnie­wu, cie­sząc się na­wet że się nie speł­ni­ło.

Wresz­cie każ­de po­ło­że­nie wyda się nam zno­śnem, je­że­li się za­sta­no­wi­my nad ob­cem nie­szczę­ściem. Za­zwy­czaj, gdy się nam co nie­po­wie­dzie, krzy­czy­my za­raz że­śmy naj­niesz­czę­śliw­si z lu­dzi, lecz gdy­by w tej chwi­li sta­nę­ło nam przed oczy­ma ja­kieś strasz­li­we nie­szczę­ście, któ­re­go sami już by­li­śmy świad­ka­mi, spło­nę­li­by­śmy ze wsty­du. Ileż­to okrop­nych cier­pień i znisz­cze­nia do­ko­ny­wa na­tu­ra sama – nie mó­wiąc już o ludz­kiej wście­kło­ści, ze­mście lub obo­jęt­no­ści! Ilo­ma cho­ro­ba­mi i klę­ska­mi, na­wie­dza na­tu­ra tę bied­ną ludz­ką isto­tę! Wspo­mnij­my o lo­sie tylu za­sy­pa­nych żyw­cem pod zie­mią, tylu roz­bi­ja­ją­cych się na okrę­tach, któ­rzy w pół sza­le­ni z gło­du i pra­gnie­nia, rzu­ca­ją się na słab­szych swych to­wa­rzy­szy. Ileż mąk zno­si co­dzien­nie mi­lio­ny stwo­rzeń, aż do ro­ba­ka, dla tego, iż na­tu­ra od­mó­wi­ła zwie­rzę­tom, dla któ­rych wy­ży­wie­nia one słu­żą, zro­zu­mie­nia ob­cych cier­pień. Sadi czu­je głę­bo­ko gdy mówi: "Nig­dy nie skar­ży­łem się na ubó­stwo, do­pie­ro wte­dy, gdym już nie miał co na nogi wło­żyć, ale wkrót­ce po­tem spo­tka­łem czło­wie­ka, któ­ry stra­cił obie nogi i wte­dy po­dzię­ko­wa­łem Opatrz­no­ści za jej do­broć dla mnie". Nic bo­wiem nie­ma ro­zum­niej­sze­go, jak przy każ­dem nie­po­wo­dze­niu wy­obra­zić so­bie, że mo­gło­by się stać da­le­ko jesz­cze go­rzej. Wpraw­dzie w pierw­szej chwi­li roz­gnie­wa­ny woła: "Wszyst­ko mi jed­no choć­by się już i naj­go­rzej sta­ło", lecz tak woła tyl­ko w pierw­szej chwi­li.

Po­dob­nież ma się z tą oko­licz­no­ścią, że na­sze nie­speł­nio­ne ży­cze­nia, idą po więk­szej czę­ści na ko­rzyść dru­gich, że więc na­sze nie­po­wo­dze­nia, in­nym wy­cho­dzą na do­bre. Dla na­szej np. przy­jem­no­ści chce­my na ju­tro po­go­dy, cho­ciaż spra­gnio­ne łany po­żą­da­ją desz­czu. My­by­śmy deszcz chcie­li odło­żyć na Bóg wie kie­dy, a prze­cież cho­dzi tu o chleb ty­sią­ca, co wię­cej zna­czy niż bła­cha przy­jem­ność.

Może jed­nak wię­cej jesz­cze od cu­dze­go nie­szczę­ścia, prze­stro­gą być win­no obce szczę­ście. Czyż może być coś nie­do­rzecz­niej­sze­go nad za­zdrosz­cze­nie szczę­ścia wiel­kim tego świa­ta, gdy prze­cież ła­two po­jąć, że na­mięt­no­ści róż­ni­cy sta­nów nie zna­ją i tak samo jak fi­zycz­ne i mo­ral­ne cier­pie­nia, w pa­ła­cach obie­ra­ją sie­dzi­bę; tyl­ko że przez zło­co­ne drzwi i sze­re­gi słu­żal­ców, nie każ­de oko we wnę­trza ich zaj­rzy.

Kto choć­by po­wierz­chow­nie zna sfe­ry wyż­sze to­wa­rzy­skie, ten wie… jak czę­sto na­le­żą­cy do nich, za­tru­wa­ją so­bie ży­cie, a nie mają tego przy­najm­niej ra­tun­ku co ubo­dzy, to jest pra­cy, chro­nią­cej od nu­dów i próż­niac­twa. So­kra­te­sow­skie przy­sło­wie brzmia­ło: "Gdy­by­śmy po­tęż­nym w ser­ce zaj­rzeć mo­gli, prze­ko­na­li­by­śmy się, jak ono bo­le­śnie drę­czo­ne jest gnie­wem, na­mięt­no­ścią, tro­ską i nie­za­do­wo­le­niem".

Wszak­że nie to za­do­wo­le­niem się na­zy­wa, co po­sia­da po­zor­ne jego wa­run­ki, i do­brze też mó­wią wie­śnia­cy, że "nie­je­den ucho­dzi za tłu­ste­go, a on spuchł tyl­ko". Jak­że ob­ra­zo­wo pi­sze w tej mie­rze Mon­ta­igne:

"Pod­patrz kie­dy mo­ca­rza któ­re­go wspa­nia­łość olśnie­wa tłu­my – uj­rzysz wte­dy cał­kiem zwy­kłe­go czło­wie­ka… Czyż ochra­nia go go­rącz­ka, ból gło­wy? Przy pierw­szym bólu po­da­gry, na cóż mu się przy­da po­tę­ga? Gdy go za­zdrość lub gniew po­że­ra, czyż po­mo­gą mu zgię­te kar­ki na­sze, a gdy go sta­rość za­sko­czy, czyż go od niej uwol­ni straż przy­bocz­na?

i gdy na­resz­cie trząść nim za­czy­na­ją śmier­tel­ne dresz­cze, czyż ota­cza­ją­cy dwo­rza­nie po­krze­pią jego du­cha?"

Bo nad­to, do­zna­ją jesz­cze po­tęż­ni tego świa­ta, tej przy­kro­ści, iż uczą się po­gar­dy lu­dzi i tra­cą ową ra­do­sną wia­rę w ide­ały, któ­ra nas wszyst­kich dźwi­ga wśród tylu nie­szczęść.

Wszę­dzie, gdzie się oko po­tęż­nych za­trzy­ma, wi­dzą tyl­ko zgię­tych przed sobą po lo­kaj­sku, więc sko­ro im tak… trud­no o do­wie­dze­nie się praw­dy, czyż się nie znu­żą na­resz­cie w szu­ka­niu jej i czy zdol­ni być mogą do jej wy­słu­cha­nia? Na­wet wte­dy, gdy po­zna­ją po­chleb­stwo a po­chleb­cą gar­dzą, po­chleb­stwo tak się już sta­ło zwy­cza­jem, iż za­mie­nia się w po­trze­bę, a wte­dy szorst­kiej praw­dy słu­chać przy­kro, tak jak przy­kro wy­de­li­ka­co­nej skó­rze, na­ra­żać się na po­wiew wia­tru. A choć­by po­tęż­ny, był ta­kim jak ów An­ti­go­nus, któ­ry po­ecie swe­mu Her­mo­do­ru­so­wi, wy­sła­wia­ją­ce­mu go jako syna słoń­ca, od­po­wie­dział pro­za­icz­nie: "ten co oko­ło mnie po­rząd­ki robi, wie że nim nie je­stem", – to oto­cze­nie jesz­cze wstręt­niej­szem mu się wyda. Je­że­li zaś, przed zgieł­kiem dwo­ra­ków, schro­ni się w za­ci­sze wiej­skie, czyż znaj­dzie tam szczę­ście? Xe­rxes wy­zna­czył na­gro­dę za od­kry­cie ja­kiej no­wej przy­jem­no­ści; Ja­kim­że to do­wo­dem, że nie­za­do­wo­le­nie czło­wie­ka ro­śnie wraz z jego sa­mo­wo­lą.

Nie jed­ne­mu się zda­je, że mimo to, gdy­by go for­tu­na w górę wy­nio­sła, in­a­czej­by ży­cia uży­wał i wy – zy­skał do­świad­cze­nie na­by­te na in­nej dro­dze, lecz raz do­szedł­szy tani gdzie chciał, wnet za­po­mnia­ło po­sta­no­wie­niu. Może mieć ktoś naj­lep­sze oczy, a jed­nak gdy się na słoń­ce pa­trzy, zmru­ży je jak inni.

Mon­ta­igne słusz­nie też mówi, że ża­den z po­śród nas nie był­by lep­szym od wiel­kich tego świa­ta, gdy­by tak jak oni, usta­wicz­nie przez oto­cze­nie był psu­ty. Boć je­że­li je­steś istot­nie tym mę­żem, któ­ry znieść umie wy­so­ką god­ność i po­chleb­stwa lu­dzi i losu, nie zmie­nia­jąc swe­go cha­rak­te­ru, to bę­dziesz miał tyle ro­zu­mu, iż do­bre stro­ny obec­ne­go swe­go po­ło­że­nia zro­zu­miesz, a za­ra­zem po­znasz, że wszyst­ko co od­da­lo­ne, wię­cej obie­cu­je ani­że­li do­trzy­mu­je, i że wie­le po­żą­dać, zna­czy wie­lu rze­czy się wy­rzec.

Za­zwy­czaj po­dzi­wia­jąc szczę­ście dru­gich, wi­dzi­my tyl­ko to, co się nam no­wem wy­da­je i co błysz­czy, ale nie chce­my wi­dzieć tego co cień rzu­ca. Zwie­dza­ją­cy góry, za­zdro­ści gó­ra­lom wspa­nia­łe­go wscho­du słoń­ca, któ­ry oni co­dzień wi­dzieć mogą, gdy tym­cza­sem gó­ral wo­lał­by pacz­kę ty­to­niu. Jak­że nas nęci ów park zam­ko­wy, co za roz­kosz by­ła­by miesz­kać tam zda­la od zgieł­ku świa­ta. Ale gdy się po­miesz­ka zda­la od zgieł­ku, od­da­le­nie tra­ci swój urok… i ów wła­ści­ciel prze­cho­dząc przez swój wspa­nia­ły park, któ­ry już zna do­sko­na­le, nie pa­trzy nań, ale my­śli o czem in­nem, na­przy­kład o pro­ce­sie ze swym pie­niac­kim są­sia­dem, o od­po­wie­dzi na na­tręt­ne li­sty, albo o nie­do­brej po­ma­dzie na ły­si­nę. Ty z jego pysz­nej po­sia­dło­ści masz przy­jem­ność, on pła­ci za nią, a sam pra­gnąc się uchro­nić od nu­dów, prze­my­śli­wa już nad czem in­nem.

Ar­ty­stycz­ne próż­niac­two, na­wet ta­kie, jak Go­ethe­go w "Po­wi­no­wac­twach z wy­bo­ru" po­cią­ga za sobą – prze­syt. Lu­dwi­ka XIV-go kosz­to­wa­ło stwo­rze­nie Wer­sa­lu 135 mi­lio­nów liw­rów. Czyż za sum­mę choć­by co­kol­wiek zbli­żo­ną, do­znał ztąd przy­jem­no­ści? on, któ­ry póź­niej taki brak uczu­wał, że od­po­ży­czał pie­nią­dze prze­gra­ne do pani de Ma­in­te­non, on, naj­pysz­niej­szy z kró­lów, któ­ry sam po swo­ich ogro­dach w Mar­ły, opro­wa­dzał ban­kie­ra Ber­nar­da, aże­by tyl­ko od nie­go wy­pro­sić po­życz­kę. Ob­li­czo­no, że sław­na Pom­pa­do­ur przez 19 lat swe­go pa­no­wa­nia t… j… od 9-go wrze­śnia 1745 roku do 15-go kwiet­nia 1764 roku po­łknę­ła 36, 327, 268 liw­rów, lecz czyż moż­na twier­dzić, że jest to mia­ra jej za­do­wo­le­nia lub szczę­ścia?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: