Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

SB-ek na drabinie „Błędnego koła” - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

SB-ek na drabinie „Błędnego koła” - ebook


„SB-ek na drabinie „Błędnego koła”” Waldemara Halickiego to bardzo realistyczna, sensacyjna, intrygująca i wielowątkowa powieść, o dynamicznej akcji. Prezentuje fascynujące przygody młodego porucznika Służby Bezpieczeństwa PRL. Oficera, który ma za sobą odpowiednią „obróbkę” między innymi ideowo-polityczną i ciekawe doświadczenia uzyskane w wyniku służby: wojskowej, milicji kryminalnej, szturmowca i operacyjnych służby specjalnych. Starając się uniknąć monotonni spokojnego życia, zostaje uwikłany, między innymi w wielką politykę, miłość pozamałżeńską, z zagadkową aktorką cyrkową i równie tajemniczą operację SB o kryptonimie „WULKAN”, której celem jest dotarcie do podziemnych, pohitlerowskich, tajnych obiektów na Dolnym Śląsku. Akcja powieści toczy się w okresie od listopada 1988 r. do lipca 1990 r., w czasach: kolejek sklepowych, protestów, strajków, „Okrągłego Stołu”, wyborów, upadku „przewodniej siły narodu” – PZPR, przemian gospodarczych, transformacji ustrojowej w Polsce i demontażu SB. Zawiera również elementy retrospektywne, między innymi okresu stanu wojennego.

Opisane tu wydarzenia mają prawdziwe tło historyczne, wiele autentycznych postaci, w tym bohatera powieści i rozgrywają się w rzeczywistej scenerii, doskonale oddającej klimat tamtej epoki.

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-787-5
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Człowieka, który nie mówi, łatwo oskarżać. Człowieka, który się

nie broni, łatwo zabić

zasłyszane

Funkcjonariuszom bezpieki, którym wypadło żyć i służyć „w ciekawych

czasach” i Kraju, zniesławionym przez mitomanów

Przedstawione tu postacie, fakty i zdarzenia w znacznym stopniu są prawdziwe,

jednak z pewnych względów zostały nieco zmienione, albo w ogóle powołane

do bytu literackiego przez autora, z różnych szczątków tego, co miał on

okazję poznać w wyniku osobistych doświadczeń; dlatego opowiadania

tego raczej nie należy traktować jako przekazu w pełni faktograficznego,

zwłaszcza w odniesieniu do wszystkich opisanych w książce osób i faktów.ROZDZIAŁ I

Wrocławski poranek

W odwiecznym rytmie życia, Wrocław budził się ze snu. Nastawał poniedziałkowy poranek listopadowy 1988r. Dla zwyczajnych, szarych obywateli Polski Ludowej, szczególnie nielubiany dzień tygodnia. Pierwszy z pięciu długich, monotonnych i męczących dni powszedniego zmagania się z bezcennym czasem, w nieuświadomionym dążeniu do przyśpieszenia jego naturalnego biegu ku temu, co nieuniknione – kresowi, indywidualnej zagładzie.

Po błogostanie osiągniętym w trakcie libacji alkoholowej, trzeźwy powrót, do tej nietrzeźwej rzeczywistości, stanowi bolesny wstrząs. Nawet wtedy, a czasem zwłaszcza, gdy po przebudzeniu, obok znajdujemy piękną kobietę.

– Panie Danielu… Pobudka.

– …

Miły dźwięk delikatnego niewieściego głosiku, niczym ptasi świergot o porannym brzasku, przywracał mu dotąd uśpioną, niechcianą świadomość. Kobiecy zapach i delikatny dotyk ciepłej dłoni, przyśpieszyły niechciany proces, twardego lądowania w rzeczywistości.

– Panie porucznikuu... Hej hej... No... Proszę się obudzić...

– …

– Daniel… Daniel rozrabiako... Obudź się.

– Oho! A teraz zaczynają się schody. – Wymamrotał ulubioną maksymęgen. Bolesława Wieniawy – Długoszowskiego, którą ten zwykł wypowiadać, po hucznej zabawie, rankiem, opuszczając, restaurację Adria.

A Daniel? Właściwie na imię mu Walter, ale w sytuacjach wymagających zachowania incognito, konspiracji i uniknięcia identyfikacji, posługuje się imieniem Daniel. Od kilku lat, stanowi ono cząstkę jego drugiej tożsamości. Zatem, wezwania owej kobiety, niestety adresowane są do niego. Jeszcze nie całkiem oprzytomniał, a już dopadło go przygnębienie. Zaczęło dręczyć poczucie winy, żal, wstyd. I jeszcze ten piekielny ból głowy, brzucha i kończyn.

– Hm! A było tak fajnie. Nic nie czułem. – Wymamrotał ze smutkiem, mając na uwadze stan, z którego został tak nagle i brutalnie wyrwany. Często, kiedy przechodził z takiego zbawiennego ukojenia do bezwzględnej, trzeźwiejącej rzeczywistości, zazdrościł tym, którzy już się nie obudzą. Takie przebudzenia wydawały się gorsze od narodzin. Przychodząc na świat zaczynamy z czystym kontem – tabula rasa, a z pijackiego snu? Jeden diabeł raczy wiedzieć, z jakimi implikacjami, minionych chwil beztroskich zachowań, przyjdzie się borykać.

– I znów to pieprzone życie pełne nakazów, zakazów, nadziei, wyrzutów, wątpliwości, obaw, złych wyborów, rozczarowań, żalu i cierpień. Po co to? Jaki to ma sens? Skoro życie to – jak je określił Julian Tuwim – „...dożywotnia kara śmierci”. Tak. To pytanie, też nie ma sensu. Tej zagadki z pewnością nie rozwiążę, ani ja ani żaden ze śmiertelnych? Najwyraźniej odgadnięcie jej, przekracza ludzkie możliwości. Pomimo to instynktownie i ustawicznie borykamy się z trudami tego bezsensu. Ponieważ nie różnię się od reszty osobników rodzaju ludzkiego, więc na razie, niestety dalej muszę odgrywać rolę, wyznaczoną mi przez los.

Otworzył szeroko oczy i rozejrzał się wokoło. Okoliczności, w jakich się odnajdywał, trochę go zdziwiły, ale tylko trochę, bowiem tryb jego życia i otaczająca go absurdalna rzeczywistość, nazbyt często sprawiały mu różne niespodzianki. Toteż uczucie zdumienia stało mu się dość obce. Przestał się już dziwić. Dla zachowania człowieczeństwa jednak starał się okazywać, choć trochę zaskoczenia. Tak też postępował i teraz. Zdziwił się lekko, stwierdziwszy, że nie jest w swoim mieszkaniu, w Szczecinie.

– A ta nienaturalna barwna lalunia?... – Zastanawiał się, patrząc na znajomą mu postać kobiety, pochylającą się nad nim, niczym lekarz pogotowia, w usilnym staraniu, przywrócenia mu niechcianej świadomości.

– Ona, podobnie jak to mieszkanie, również nie jest moją… żoną. – Skonstatował z lekkim zdumieniem. Jednocześnie, z osłupieniem, zauważył u siebie narastający zachwyt jej urodą, jakże odmienną, od tej, jaką dotychczas preferował. Jej rudymi, bujnymi włosami; jasno – niebieskimi oczami; bladą, mleczno – różową cerą, nakrapianą piegami, wyrazistymi ustami i wabiącymi jego wzrok rysami twarzy.

– Niestety?... Czy szczęśliwie? – Ulegając wrodzonej dociekliwości, zamierzał rozważyć, tę kwestię, sporną jak niemal wszystko na tym cholernym Świecie. Nie potrafił się jednak skupić. Rozpraszały go: coraz wyraźniejszy zapach rozgrzanego ciała rudowłosej Wenus; miłe dreszcze wywołane dotykiem jej dłoni i łaskotliwymi muśnięciami płomieni jej imponujących, naturalnie rudych włosów: jakiś bijący od niej blask, ulubionej przez niego czerwieni płatków róży, charakterystycznej dla tego typu urody. Do tego jej przyśpieszony oddech, wprawiający w ruch falowy, nieduże, ale kształtne piersi, przypominające foremne, apetyczne połówki dojrzałego, ale niewielkiego melona. Bodźce te silnie pobudzały jego zmysły, które zaczęły przypominać zbliżającą się do brzegu gigantyczną nawałnicę morską, gotującą się do pokrycia brzegu rozgrzanej plaży. Kobieta ta budziła w nim niepohamowaną namiętność skupiającą się na pragnieniu zaspokojenia pożądania, jakie w nim wznieciła. Niestety z sekundy na sekundę, coraz bardziej istotne stawały się inne sprawy. Starał się jak najszybciej zorientować, co się wydarzyło przed tym nagłym przebudzeniem oraz dlaczego i w jakich okolicznościach tu usnął?

– A jak się zwracać do tej cipki? Jak jej na imię? – zadawał sobie pytania. W międzyczasie, oddech rudej Wenus stabilizował się. Ciało stygło, niczym pogorzelisko wypalonych szans, a zapach zaczął zanikać, jak dym z owego popieliska. Zajęty przeszukiwaniem, przeciążonych przez alkohol, zwoi mózgowych pamięci, doprowadził do zaniedbania zarówno jej, jak i własne potrzeby rozbudzonej natury.

– I znów ta sama historia. Te moje cholerne zasady. Zamiast przystąpić do konstruktywnego działania, niepotrzebnie straciłem darowane mi przysłowiowe pięć minut, nadarzającej się okazji, zaproszenia do szczęścia.

Uświadomiwszy sobie jednak, że ta kobieta to kuzynka inż. Jarosława, zawiedzony stwierdził:

– W tych okolicznościach... Niestety. Bzykania nie będzie. Tak nie wypada. Nie należy wykorzystywać tej sytuacji. Nie można nadużywać zaufania inż. Jarosława.

Odkrycie to nawet go trochę zadowoliło. Kolejny raz w życiu, nieznośna powściągliwość dowiodła swej użyteczności, ustrzegając go przed niepożądanymi komplikacjami. W tym położeniu, postanowił wszelkimi sposobami, starać się unikać warunków, mogących doprowadzić do zbliżenia, z tą pociągającą go kobietą.

– Wszystko w porządku? – Zapytała kuzynka Jarosława, przerywając jego dywagacje.

– Hm!... Niestety, jeszcze nie jestem tego pewien. – Odrzekł szczerze jak ktoś, kto właśnie odzyskał przytomność po wypadku. – Chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu.

– Ja chyba też.

Kiedy przymkną na chwilę oczy, ona odebrała to, jako życzenie, pozostawienia go w spokoju. Delikatnie, z niemal matczyną czułością, pogłaskała go po policzku, po czym cichutko wymknęła się z pokoju. On, nadal nie otwierając oczu, oddał się myślowej wędrówce, po krętych korytarzach labiryntu umysłowego.

Do Wrocławia przyjechał służbowo, w związku z wykonywaniem tajnego zadania.

Jest on oficerem, niegdyś elitarnej, a od pewnego czasu niesławnej i przegranej jak niemal większość spraw publicznych w tym nieszczęsnym państwie, Służby Bezpieczeństwa. Aparatu stanowiącego jeden z głównych filarów, rozchwianej gospodarczo, a w konsekwencji politycznie PRL. To, że znalazł się w tym obcym mieście, jest wynikiem splotu zupełnie niewinnych, niespodziewanych, a w szczególności przypadkowych wydarzeń. Przechodząc ze służby kryminalnej milicji do aparatu bezpieczeństwa Państwa, bardzo liczył na to, że zostanie skierowany do wywiadu, albo kontrwywiadu i wreszcie tam będzie miał szansę pokazania tego, co potrafi. Niestety, pomimo uzyskania dyplomu ukończenia Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW z oceną bardzo dobrą, nie trafił tam, gdzie się spodziewał. Po powrocie do Szczecina, poinformowano go, że obecnie priorytetowa jest sytuacja polityczna w Kraju i dlatego Resort, kierując się potrzebą chwili, zmuszony jest posyłać najzdolniejszych oficerów do ochrony działalności Państwa. Pokrzepiony nieco tymi słowami lichego pocieszenia, wylądował w Wydziale III Służby Bezpieczeństwa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Szczecinie, zajmującym się ochroną ideologii, kultury i sztuki. Zgodnie ze ścisłą specjalizacją, on sam otrzymał zadanie szeroko pojętej, operacyjnej ochrony oraz nadzoru środowiska poligrafów i drukarzy. Z racji tej dysponuje mocno rozbudowaną siecią osobowych źródeł informacji. Kilku jego informatorów rekrutuje się spośród absolwentów szkół poligraficznych w: Nowej Rudzie, Katowicach i Wrocławiu. Agenci owi utrzymują bardzo rozległe kontakty towarzyskie. Mają dotarcie nie tylko do szczecińskiego środowiska poligrafów, drukarzy i erudytów, objętych jego zainteresowaniem operacyjnym, ale także do aktywizujących się ugrupowań mniejszości niemieckiej na Dolnym Śląsku. Problematyka ta, nie wchodzi w zakres jego kompetencji i operacyjnego zainteresowania. Prywatnie jednak, z właściwą mu uwagą i ciekawością, skwapliwie wysłuchiwał – niekiedy całkiem osobistych – opowieści agentów, o panujących na Śląsku stosunkach demograficznych i wzajemnych relacjach osadniczo – śląsko – niemieckich. Najbardziej jednak zainteresowała go wojenna i powojenna historia tego osobliwego Regionu, urzekającego swoim pięknem, a zarazem wciąż pełnego tajemniczych miejsc, zjawisk, zdarzeń i ludzi, budzących strach nie tylko wśród osadników, ale także ludności osiadłej tam od kilku pokoleń. W miarę wzrostu zainteresowania ową tematyką, zaczęło do niego docierać coraz więcej informacji świadczących o tym, że na Dolnym Śląsku istnieją jeszcze dotąd nieodkryte lub niezbadane przez administrację polską, tajemnicze, podziemne obiekty pohitlerowskie. Jakieś fabryki, budowle oraz tajne laboratoria i skrytki, w których nadal czai się śmierć i mroczne tajemnice III Rzeszy. Urządzenia nadal budzące grozę i strach, a zarazem ciekawość. Stanowiące obiekt zainteresowań różnych, czasem bardzo podejrzanych osobników. Problematyka ta pochłonęła go niemal bez reszty, stając się jego obsesją. Zainteresowania, te, jak się zorientował prowadząc stosowne ustalenia, podzielało wiele osób. Jego agenci, coraz częściej, donosili, że w ostatnim czasie, w okolicach przypuszczalnej lokalizacji przedmiotowych obiektów, daje się zauważyć jakiś wzmożony ruch dziwnych indywiduów. Stwierdzenia te sprawiły, że bez jakichkolwiek konsultacji ze swoimi przełożonymi, polecił posiadanym informatorom, mającym dotarcie do środowisk powiązanych z Dolnym Śląskiem, zbieranie i przekazywanie mu wszelkich informacji, związanych z tematyką owych tajemniczych obiektów nazistowskich. Sam również, wykorzystując swoje możliwości i dostępne środki, zaczął badać tę fascynującą go problematykę. W międzyczasie dowiedział się o kazusie Naczelnika Wydziału II Służby Bezpieczeństwa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu – majora S. Funkcjonariusz ów, podobne zainteresowania przepłacił próbą osadzenia go w Zakładzie Psychiatrycznym, a ostatecznie wydaleniem ze służby. Wyciągając z tego zdarzenia odpowiednie wnioski, starał się w swoich działaniach zachować jak najdalej posuniętą ostrożność. Zajmował zbyt niską pozycję w hierarchicznej strukturze nie tylko całego aparatu bezpieczeństwa, ale nawet SB WUSW w Szczecinie, by móc pozwolić sobie na samodzielną realizację takich akcji. W przypadku, gdy zagrożenie stanowili również swoi, nie mógł w pełni polegać nawet na własnych umiejętnościach, stosunkowo bogatej wiedzy i doświadczeniu zawodowym, zdobytych w toku: kilkuletnich studiów specjalistycznych i szkoleń, w zakresie rzemiosła wojennego; służby w wojsku, pionie kryminalnym Milicji Obywatelskiej, Nieetatowym Oddziale Szturmowym i SB. Z drugiej strony, doskonale zdawał sobie sprawę, że akurat w tej sytuacji nawet posiadane przez niego umiejętności posługiwania się niemal wszystkimi rodzajami broni indywidualnej, walki wręcz, radzenia sobie w trudnych warunkach bytowania, prowadzenia rozpoznania, sabotażu i dywersji, wytwarzania i stosowania materiałów wybuchowych oraz broni palnej, taktyki i techniki rozpoznawania różnych zdarzeń i ich sprawców, w tym obserwacji, umiejętności kamuflażu, zdobywania informacji, tropienia osób i odnajdywania rzeczy, oraz wiele innych, na nie wiele mu się zdadzą, gdy będzie działał w pojedynkę. Musiał przygotować sobie odpowiednie zaplecze. Stworzyć jakąś grupę złożoną z podobnych mu zapaleńców. Ludzi, którzy dla wspaniałych, pasjonujących, wymagających wielkiej odwagi przeżyć i odkrycia nazistowskich tajemnic, będą gotowi do najwyższych poświęceń. Problemy te wymagały sporo czasu i środków, a chwilami wydawały się nie do pokonania. Tymczasem, jak to często w życiu bywa, gdy czegoś bardzo się chce, rozwiązanie pojawiło się samo i zupełnie nieoczekiwanie.

Jesienią 1987r uczestniczył w odprawie służbowej zorganizowanej w Wydziale X Departamentu III MSW w Warszawie. W czasie jednej z przerw, w kuluarach usłyszał, jak pewien oficer Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza rozmawiający z prowadzącym obrady ppłk Patronem, żartował, iż na terenie Dolnego Śląska, ostatnio stwierdzono wzmożoną aktywność różnych służb specjalnych, nie wyłączając radzieckiej KGB i GRUoraz NRD–owskiej MfS. Jednakże najbardziej intrygujące – zdaniem owego oficera – wydawało się to, że przedmiotem zainteresowania funkcjonariuszy tych służb są nie tyle obiekty o znaczeniu strategicznym, przynajmniej aktualnie, co miałoby uzasadnienie, zwłaszcza dla działań Gławnowo Razwiedywatielnowo Uprawlenija, lecz miejsca o charakterze historycznym. Ot choćby takie jak: zamek Książ koło Wałbrzycha, Czocha koło Leśnej, Wielisławka koło Złotoryi i dawny klasztor Cystersów w Lubiążu koło Wołowa, na terenie województwa wrocławskiego. Podpułkownik słysząc to, oświadczył, iż docierają do niego takie sygnały, ale zdawał się nie traktować sprawy poważnie. Uznając, że nadarzyła się dla niego właściwa sposobność uzyskania pomocy w realizacji jego pasji, pod koniec odprawy, poprosił ppłk Patrona o rozmowę na osobności. Wtedy to podzielił się z pułkownikiem swoimi ustaleniami. Na wszelki wypadek, przedstawił mu je w wielkim uproszczeniu i skrócie. Chcąc go przekonać, że nie powiela jakiś sensacyjnych bredni, wymienił kryptonim niemieckiego przedsięwzięcia – Bauvorhaben„RIESE” po polsku „OLBRZYM” – i nazwy podziemnych kompleksów wchodzących w skład owego „RIESE”, takich jak: Wolfsberg, czyli Włodarz; Ramenberg aktualnie Soboń; Wüstegiersdorf, czyli Głuszyca; Dörnhau, dzisiejsze Kolce; Suferhöhen, obecnie Osówka; Falkenberg, obecnie Sokolec; Wüstewaltersdorf, czyli Walim; oraz Oberdorf, czyli Jugowice. Ponadto wspomniał o zamku Fürstenstein, czyli Książ, – o którym mówił wzmiankowany oficer WOP z Dolnego Śląska – i Specjalnym Przedsięwzięciu Budowlanym – Sonderbauvorbaben w skrócieS3 Rüdiger Waldenburg am Schlesien, tajnym obiekcie hitlerowskim w Wałbrzychu. Kiedy wymieniał nazwy owych obiektów, ppłk Patron zrazu wydał się zainteresowany. Prędko jednak opanował się i wyraźnie starał się wywrzeć na nim wrażenie, jakby sprawę tę lekceważył. Zachęcił go jednak do kontynuowania tych zainteresowań. Radził jednakże, by – dla własnego bezpieczeństwa – w kwestii tej zachowywał jak najdalej idącą dyskrecję. Nawet wobec swoich bezpośrednich przełożonych.

– Zapewne zna towarzysz porucznik sprawę majora S. Tego odkrywcy od kompleksu klasztornego w Lubiążu, czy raczej jego podziemi. – Oznajmił płk Patron i nie czekając na odpowiedź kontynuował – Nie chcemy kolejnych problemów. Jeszcze nam tego brakuje, żeby mówiono, że my tu wszyscy powariowaliśmy. Umówmy się, że w przypadku jakiś istotnych ustaleń, telefonicznie uzgodni towarzysz ze mną, a pod moją nieobecność tylko z zastępcą mojego naczelnika, termin oraz miejsce naszego kontaktu. Gdy się spotkamy, wtedy przekaże mi towarzysz zebrane informacje, w wiadomej sprawie, którą określimy… – podpułkownik zawahał się – No powiedzmy mianem Sprawy „W–n”. Podkreślam, przekazanie ewentualnych informacji winno odbyć się bezpośrednio mnie i osobiście przez was, z pominięciem drogi służbowej…

Nagłe stuknięcie, dobiegające z pomieszczenia znajdującego się nad pokojem, w którym teraz leżał, przerwało jego retrospekcje. Teraz, odruchowo skupił się na próbie odgadnięcia, przyczyn i następstw owego hałasu. Szybko, bez wnikania w szczegóły, ocenił je jednak, jako obiektywnie nieistotne i pozostawił własnemu losowi.

– Znów to obsesyjne pytanie. – Rozmyślał, nie mogąc pozbyć się wrażenia, jakie wywarła na nim kuzynka inż. Jarosława – Jak ona ma na imię?... Te jej włosy. Te wspaniałe, długie rude włosy. Coś mi świta w głowie. No tak!... Eureka! Jak mogłem to zapomnieć?!... Chyba jeszcze nie całkiem się obudziłem.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

------------------------------------------------------------------------

Najbarwniejsza postać Polski okresu międzywojennego – pierwszy ułan II RP, poeta, kobieciarz i hulaka, znany z różnych trafnych powiedzonek

Miejsce zabaw i spotkań towarzyskich warszawskiej śmietanki

<łac> nierozpoznawalność

<łac> niezapisana karta – umysł na który jeszcze nie miały wpływu czynniki zewnętrzne

Niejawnej

Osobowe źródła informacji SB – głównie tajni współpracownicy w skrócie TW

Kontrwywiad

Główny cel Departamentu III to zwalczanie działalności antypaństwowej w sferze tzw. nadbudowy, czyli: ideologii, nauki i kultury

Komitet Gosudarstwiennoj Biezapasnosti – Komitet Bezpieczeństwa Państwowego

Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije – Główny Zarząd Wywiadowczy Armii ZSRR

Ministerium für Staatssicherheit – Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD)

Projekt budowlany kryptonim „Olbrzym”

Skrót pułkownik. Zwracając się do podpułkownika, czy podporucznika używało się określenia pułkownik i odpowiednio porucznik

Czytaj „Wuen”

radosny okrzyk Archimedesa – „znalazłem”, po odkryciu prawa wyporu

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: