Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dar serca - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Grudzień 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dar serca - ebook

"Dar serca" niezwykła historia zwykłych ludzi. Marzena, w wyniku zawału trafia do szpitala,tam dowiaduje się, że będzie musiała mieć przeszczep serca, zostaje wpisana na listę biorców. W szpitalu poznaje Sławka, kardiologa. Między tym dwojgiem nawiązuje się więcej niż nić porozumienia. Historia miłości w obliczu ciężkiej choroby, oczekiwanie na przeszczep i walka o kolejny dzień. Kilka miesięcy oczekiwania, wiara, że wszystko się uda, miłość która dodaje skrzydeł, przyjaciele i rodzina którzy są obok i trudna świadomość, że serce może pochodzić od zmarłego dawcy. Uśmiech i łzy, wiara i zwątpienie, wreszcie informacja, że jest dawca, przeszczep i zderzenie z rzeczywistością, która nie zawsze jest taka, jak sobie to wcześniej wymarzyliśmy jednak "Dar serca" to wyjątkowa historia miłości Marzeny i Sławka i nowe życie dzięki temu, że ktoś jeszcze za życia zgodził się zostać dawcą w przypadku swojej śmierci.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-615-8
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Marzena wracała z pracy. Było już dobrze po dwudziestej drugiej, ale wcześniej tego nawet nie zauważyła, zresztą, była to ostatnia rzecz na którą zwracałaby uwagę. W biurze spędzała po piętnaście czasem nawet szesnaście godzin na dobę. Była tam pierwsza i wychodziła, kiedy inni już dawno wrócili do domu. W życiu kierowała się zasadą, że kariera jest najważniejsza, a na rodzinę przyjdzie odpowiedni czas. Nie miało znaczenia, że za kilka tygodni skończy trzydzieści dziewięć lat. Praca, była jak na razie sensem jej dotychczasowego życia, a wszelkie zaczepki rodziców, kiedy się wreszcie ustatkuje i pomyśli o sobie kwitowała krótkim wzruszeniem ramion. Uważała, że jest dobrze, tak jak teraz i niczego nie planowała zmieniać.

Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania, które kupiła trzy lata temu i mogła się poszczycić, że zapracowała na nie sama. Urządziła też według własnego uznania w różnych odcieniach zieleni. Dzięki temu miała wrażenie, że częściej przebywa na powietrzu, chociaż było to tylko złudne uczucie, ponieważ całymi dniami siedziała zamknięta w biurze, w małym pokoiku i wciąż dopracowywała kolejne projekty reklamowe dla kontrahentów firmy. Skórzaną teczkę z papierami położyła na szafce w przedpokoju i weszła do kuchni. Z ciężkim westchnieniem usiadła na krześle. Oparła głowę na dłoniach i zapatrzyła się w jeden bliżej nieokreślony punkt na ścianie, z transu wybił ją dopiero dźwięk telefonu.

– Słucham? – Nie czuła się na siłach, żeby wykrzesać trochę więcej entuzjazmu.

– Martwiłam się o ciebie. – Usłyszała po drugiej stronie głos mamy. – Dzwoniłam od dwóch godzin.

– Dopiero wróciłam – powiedziała zmęczona. – Wiesz, że mam masę pracy, teraz dopracowuję szczegóły…

– Ty ciągle dopracowujesz szczegóły! – przerwała mama ostrzejszym tonem. – Kiedy zadbasz o siebie, kochanie? Stale tylko praca, w ogóle nie dbasz o zdrowie, a twoje prywatne życie to towarzyska pustynia.

– Nic mi nie jest. – Marzena poczuła, że musi się bronić przed uzasadnionymi oskarżeniami matki. – A co do towarzyskich spotkań, nie mam czasu na bzdury.

– Teraz! A co będzie za rok, dwa albo pięć lat? Pomyślałaś o tym? Musisz trochę zwolnić, poświęcać na odpoczynek więcej czasu, wyjście z przyjaciółmi… znaleźć sobie chłopaka.

– Nie mam nikogo takiego z kim miałabym ochotę spędzać czas po pracy, mamo! – Przerwała.

– O tym właśnie mówię. Najpierw siedzisz w pracy, późno wracasz i sama siedzisz w domu… jak ty chcesz kogoś poznać?

– Przynajmniej mam czas dla siebie…

– Zawsze byłaś samotnicą, miałam tylko nadzieję, że się to zmieni, jak dojrzejesz, ale chyba niepotrzebnie się łudziłam… – matka westchnęła.

– Czy kiedykolwiek przestaniesz się o mnie martwić? – Wiedziała, że mama już na dzisiaj da spokój z wyrzutami.

– Taka jest rola rodzica, gdybyś nie wiedziała. Matki stale martwią się o swoje dzieci.

– Tak, ale ja już jestem podwójnie pełnoletnia i potrafię o siebie zadbać. – Marzena rozluźniła się.

– Tego właśnie nie jestem taka pewna. Zresztą tata też się o ciebie martwi… – Anna uśmiechnęła się smutno do słuchawki.

– Trochę więcej zaufania. Skończę projekt, wezmę miesiąc wolnego, będziemy się spotykać aż wam się znudzę i sami wygonicie mnie znowu do pracy. Cieszysz się? – Wiedziała, że ta wiadomość sprawi matce radość.

– Musisz pytać?

– Dobrze. W takim razie idę się wykąpać, coś zjem i położę się, rano muszę być wcześnie w biurze. Więc już niczym się nie martw.

– Do usłyszenia kochanie. – Mama posłała jej telefonicznego całusa. – Śpij dobrze.

– Pa, pa. Kocham cię. – Marzena odetchnęła z ulgą, teraz będzie miała dla siebie kilka minut.

Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki. O czwartej nad ranem znowu śniło się jej, że czuje tępy ból w klatce piersiowej. Miała wrażenie, że nie może złapać normalnego oddechu. Chciała się obudzić, ale nie potrafiła otworzyć oczu. Powoli, bardzo powoli wydawało się, że w końcu ten nieznośny ból ustępuje. Wtedy postanowiła otworzyć oczy i ze zdumieniem stwierdziła, że może to zrobić. Na twarzy lśniły krople potu a w klatce piersiowej czuła dziwny ból, jakby faktycznie to, co się jej śniło było prawdą. Doszła do wniosku, że to tylko był strasznie autentyczny sen. Zmęczona zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki. Spojrzała na odbicie w lustrze, dostrzegła podkrążone oczy, szarą cerę. Pierwsze, co pomyślała widząc swoje odbicie, to, że chyba jednak mama ma rację, musi odpocząć i więcej o siebie dbać, bo teraz można jej do metryki urodzenia dołożyć z dziesięć, no może nawet piętnaście lat.

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów do biura dotarła jak inni, na ósmą. Dostrzegała zaskoczone spojrzenia, rzucane w jej kierunku.

– Chora jesteś? Nigdy nie przychodziłaś o tej porze… – Kaśka, koleżanka z pokoju obok była mocno zdziwiona, że dopiero teraz widzi ją przychodzącą do pracy.

– Nie. A czy to takie dziwne, że czasem i taki pracoholik jak ja może przyjść na normalną godzinę do pracy i o normalnej porze wyjść? – Marzena zaczęła się śmiać. Prawda jednak była taka, że nie zdążyła przyjść wcześniej. Wszystko robiła na spowolnionych obrotach.

– No… raczej w twoim przypadku nie jest to normalne, są dwie opcje, albo jesteś chora, albo spotkałaś kogoś i wreszcie przestaniesz spędzać samotne wieczory... – Kaśka przysiadła na brzegu biurka i patrzyła na nią z zainteresowaniem.

– Ani jedno, ani tym bardziej drugie. Po pierwsze mam dopiero trzydzieści dziewięć lat, wiec na choroby jeszcze za wcześnie, co do drugiej kwestii… nie miałam czasu, żeby kogoś poznać. Po prostu postanowiłam zobaczyć, jak wygląda praca z punku widzenia normalnego ośmiogodzinnego pracownika, takiego jak ty. – Marzena rzuciła jej miętowego cukierka, które zawsze stały na jej biurku.

– W takim razie dasz się zaprosić gdzieś na piwo po pracy? Idziemy z dziewczynami do klubu, Justyna ma dzisiaj urodziny i jakoś chcemy to uczcić. – Kaśka przyglądała się jej uważnie i nie brała pod uwagę żadnej odmowy.

– Nie wiem czy… – Marzena usiłowała znaleźć jakąś wymówkę, ale Kaśka tylko pokręciła głową.

– Nie próbuj się wymiksować z tego wyjścia. Może wreszcie poznasz bliżej ludzi z którymi pracujesz od dłuższego czasu.

– Dobrze, dobrze. – Marzena zaczęła się śmiać. Wiedziała, że takie wyjście z pewnością się jej przyda.

Po siedemnastej spotkała się z dziewczynami przed wejściem do biura.

– Znasz wszystkich, czy kogoś ci przedstawić? – Kaśka szepnęła jej do ucha i puściła porozumiewawcze oczko.

– Dzięki… – Marzena pokręciła głową z dezaprobatą, – to, że jestem pracoholikiem, nie znaczy, że nie wiem z kim pracuję.

– Żartowałam! – Kaśka zaczęła się śmiać.

– Mam nadzieję. Inaczej odebrałabym to jako złośliwość pod moim adresem.

– Idziemy? Jesteśmy w komplecie. – Justyna przerwała dyskusję.

– Jasne! – Dziewczyny były zgodne. Marzena czuła się dziwnie, nie wiedziała, czy takie wciśnięcie się na imprezę bez zaproszenia jest w dobrym guście.

– No to pora na dobrą zabawę! – Kaśka pociągnęła ją do samochodu.

Do klubu dotarły dwadzieścia minut później. Kelner zaprowadził je do mniejszej sali. W rogu stał szwedzki stół uginający się pod różnymi półmiskami pełnymi jedzenia, kosz owoców, dwa duże półmiski z ciastem, kilka butelek dobrego półsłodkiego i wytrawnego wina oraz kieliszki ustawione w kształt piramidy.

Marzena zastanawiała się ile to musiało Justynę kosztować, ale okazało się, że na to wszystko dziewczyny zrobiły zrzutkę i był to prezent–niespodzianka dla koleżanki. Poczuła, że musi porozmawiać z dziewczynami i spytać ile ma dołożyć do tej składki.

Do domu wróciła dobrze po północy, jakby się tak zastanowić, to nie pamiętała, kiedy bawiła się tak dobrze. Poczuła, że coś przecieka jej przez palce, a ona nawet tego nie zauważa. Zanim położyła się spać postanowiła, że częściej będzie spotykać się z dziewczynami. Dopiero dzisiejszy wieczór uświadomił jej, jak bardzo była samotna. Początkowo czuła się skrępowana, ale w raz z upływem czasu dostrzegła, że dziewczyny w zupełności ją akceptują, i jak się okazało potrafiła być duszą towarzystwa. Wypiła kilka kieliszków wina i teraz przyjemnie szumiało jej w głowie. Zdawała sobie jednak sprawę, że rano będzie miała potężnego kaca. Mało piła ale potem zawsze odchorowywała, nie mogła jednak odmówić skoro piły zdrowie solenizantki.

Wstała dość późno. Tak jak się spodziewała głowa była ciężka jak z ołowiu, ale nie musiała wstawać, soboty miała wolne. Wstała ostrożnie, z lodówki wyjęła swój ulubiony sok pomidorowy. Wiedziała, że poczuje się po nim lepiej. Koło dziesiątej zadzwoniła mama, żeby sprawdzić co u niej słychać i przekazać trochę rodzicielskich rad.

– Znowu pracowałaś do późna? – Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Dało się nim wyczuć delikatną przyganę.

– Chyba cię zaskoczę… – Marzena próbowała się uśmiechnąć, – byłam z koleżankami na imprezie. Justyna obchodziła wczoraj urodziny.

– Nie żartujesz? – W głosie Anny dało się wyczuć niedowierzanie.

– Nie. Jak widzisz wzięłam sobie twoje rady do serca.

– I jak się bawiłaś?

– Szkoda było wracać, a dzisiaj odpoczywam. Mam wagary.

– Wreszcie jakaś rozsądna decyzja. – Mama zaczęła się śmiać, a Marzena skrzywiła się, bo śmiech odbił się jej w głowie zupełnie jak armatni wystrzał.

– Wiesz, mam dzisiaj trochę zaległej pracy domowej. Sterta brudnych rzeczy do prania i wypadałoby co nieco ogarnąć w domu, zanim na dobre utonę w kurzu.

– Dobrze, już dobrze. – Anna zrozumiała aluzję. – Nie będę ci przeszkadzać, ale jak będziesz miała ochotę, to wieczorem zadzwoń.

– Jasne. – Marzena uśmiechnęła się i odłożyła telefon na szafkę obok łóżka.

Nie pamiętała kiedy leżała w łóżku do południa, czuła się fatalnie, ale zrzuciła to na karb wypicia zbyt dużej ilości alkoholu. Kiedy już wstała, zrobiła sobie śniadanie, nastawiła pranie i odkurzyła mieszkanie. Zmęczona padła na kanapę w salonie. Włączyła telewizor i zaczęła przerzucać kolejne kanały w poszukiwaniu czegoś, co by ją zainteresowało, ale niczego takiego nie znalazła. Wyłączyła telewizor i postanowiła poleżeć i trochę odpocząć. Nie zauważyła jednak kiedy zasnęła. Obudziła się, kiedy zrobiło się jej zimno. Było przed północą. Poszła do sypialni, przebrała się i padła na łóżko. Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki. Pranie w pralce musiało poczekać do rana.Rozdział drugi

W poniedziałek przyszła do pracy na ósmą. W niedzielę przemyślała swoje dotychczasowe życie i powzięła kilka postanowień. Uzmysłowiła sobie, że mama faktycznie ma wiele racji w tym co mówi. Po pierwsze była bardzo samotna, a ma już swoje lata. Po drugie poświęcała za dużo czasu na pracę i tak naprawdę nie miała swojego własnego prywatnego życia, nie znała dobrze ludzi z którymi pracowała i trochę zazdrościła Kaśce, że tak dobrze i swobodnie czuje się w gronie koleżanek z pracy. Ona początkowo czuła się nieswojo i dopiero kolejny wypity kieliszek pozwolił się jej rozluźnić. Dziewczyny okazały się bardzo fajne i postanowiła częściej się z nimi spotykać. Miała też cichą nadzieję, że spotka kogoś wartościowego, z kim będzie mogła pójść do kina, czy na sylwestra.
A poniedziałek miał być pierwszym dniem jej nowego życia.

– Jak się czujesz? – Justyna przywitała się z nią kiedy tylko weszła do biura.

– Cześć. – Marzena uśmiechnęła się. – Dzisiaj dobrze, ale sobota była straszna.

– Musisz częściej chodzić z nami, nabierzesz wprawy… – do rozmowy włączyła się Kaśka, która wyłoniła się w korytarzu niczym odrodzony feniks z popiołów.

– Nie mam głowy do picia. – Poczuła się skrępowana tym, że dziewczyny zauważyły, ile wypiła.

– Nie martw się. Nadrobimy wszystko, o ile zechcesz w ogóle spotykać się z nami. – Justyna położyła jej dłoń na ramieniu.

– Chętnie, – kiwnęła głową, – od dzisiaj postanowiłam też zacząć przychodzić do pracy jak każdy biały człowiek na ósmą a nie na piątą czy szóstą, jak dotychczas i normalnie wychodzić...

Dziewczyny patrzyły na nią zaskoczone

– Czy to jest efekt piątkowej imprezy? – Kaśka przyglądała się jej z niedowierzaniem.

– Chyba tak… – Marzena zaczęła się śmiać.

Rozmowę przerwało im pojawienie się szefa.

– Pani Marzeno, mogę panią prosić do siebie? – Jak zawsze szorstki głos Rafała przyprawił ją o gęsią skórkę. Kiedy ze sobą rozmawiali byli na stopie koleżeńskiej, ale przy innych pracownikach szef traktował ja, jak wszystkich bardzo służbowo.

– Jestem. Stało się coś? – Marzena zamknęła za sobą drzwi od jego gabinetu.

– Jak idzie praca nad projektem? – Spojrzał na nią poważnie. – Po południu mam spotkanie z klientem i musisz zostać, żeby wszystko z nim omówić.

– O której przyjdzie? – Poczuła, że z jej postanowienia, aby wyjść o normalnej porze wyjdą nici.

– Ma przyjść o dwudziestej.

– Nie możesz go umówić w godzinach pracy? Chciałam wyjść o siedemnastej…

– Słucham? – Podniósł głowę znad dokumentów które właśnie przeglądał. – Jak to chcesz wyjść o siedemnastej?

– Normalnie?! Pracę kończymy o siedemnastej, a ty umówiłeś klienta kilka godzin po zamknięciu biura. – Postanowiła jednak trzymać się swoich postanowień.

– Do tej pory zupełnie ci to nie przeszkadzało. – Widziała, że był zaskoczony i chyba niekoniecznie zadowolony z tego, co usłyszał.

– Słuchaj, nie będę odwoływał klienta. Masz być o tej porze, albo zlecę to zadanie komuś innemu, kto nie będzie robił żadnych problemów. – W tonie jego głosu dało się wyczuć stanowczość.

– Dobrze, niech będzie. – Westchnęła zrezygnowana. Zdawała sobie sprawę, że upieranie się przy swoim stanowisku niczego nie da. Rafał jak coś postanowił, to było nieodwołalne.

– To rozumiem. – Był wyraźnie z siebie zadowolony.

– Tylko proszę, na przyszłość ustalaj ze mną godzinę spotkań z klientami. Chcę też pożyć własnym życiem. – Wstała i wyszła z gabinetu, zostawiając zaskoczonego szefa samego.

Cały dzień dopracowywała wszelkie szczegóły. Oczywiście, nie dość, że znowu musiała zostać po godzinach, to jeszcze klient się spóźnił i przyjechał dopiero przed dziewiątą. Z pracy wyszła koło północy. Była zła, bo klient wymyślił sobie zmiany, według niego niezbędne, a od niej wymagające zmiany całej koncepcji. Miała wrażenie, że całą robotę z kilku ostatnich tygodni diabli wzięli. Poczuła, że rozbolała ją głowa. Rafał oczywiście przytakiwał klientowi, według maksymy „nasz klient nasz pan”, a ona miała zarywać kolejne noce żeby zdążyć na czas z projektem, który obowiązywał w umowie.

W szafce znalazła kilka tabletek przeciwbólowych. Miała wrażenie, że zaraz głowa jej eksploduje. Wzięła dwie, potem położyła się i zgasiła światło. Ból zaczął trochę ustępować, ale wtedy poczuła ten dziwny, nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Na czole pojawiły się krople potu. Zaczęła szybciej oddychać, żeby jak najszybciej odzyskać równowagę i pozbyć się tego strasznego ucisku. Kiedy i to minęło, zasnęła.

Do pracy przyszła po siódmej. Nie czuła się jednak dobrze, wczorajszy ból głowy nie ustąpił do końca, a po tym dziwnym bólu w klatce wciąż czuła dziwny ucisk. Myślała, że to wszystko spowodowane jest stresem. Liczyła, że kiedy skończy ten projekt, uspokoi się, będzie mogła wziąć wolne i odpocząć. Wiedziała, że jest jej to potrzebne.

– Miałaś wyjść z nami wczoraj. – Kaśka wpadła do niej do pokoju kilka minut po ósmej. – Obiecałaś, zachowywać się jak normalny człowiek.

– Wiem… – westchnęła, – ale szef umówił mojego klienta na dwudziestą, jeszcze się spóźnił i wymyślił sobie tyle zmian, że bez mała robotę trzeba zaczynać od początku…

– Nie żartuj. – W jej spojrzeniu czaiło się współczucie, ale takie sprawy się niestety zdarzały i były wpisane w specyfikę ich pracy. – Nie mogłaś czegoś z tym zrobić?

– A co ja mogłam? Wiesz, że dla Rafała, klient ma zawsze rację… nawet jak nie ma.

– Współczuję… ale chyba nie zmieniasz swojego postanowienia odnośnie godzin pracy? – Spojrzała na nią poważnie.

– Nie, ale muszę znowu poświęcić dużo czasu, żeby zdążyć na czas. Miałam nadzieję, że to już koniec i odpocznę, a okazuje się, że muszę wszystko zaczynać od początku.

– Co za ludzie! Wydaje im się, że to taka robota na pięć minut… pstryk i już gotowe!

– Nie mam wyjścia. Muszę to zrobić. – Marzena dała koleżance znać, że to koniec rozmowy, bo ma masę pracy.

Koło siedemnastej Kaśka wpadła do niej jak burza.

– Koniec na dzisiaj? – Spytała.

– Żartujesz? – Spojrzała na nią zmęczona. Worki pod oczami były coraz bardziej widoczne.

– Zostaw to i idź do domu. Wyglądasz okropnie.

– Dzięki za dobre słowo. – Uśmiechnęła się smutno. – Zostanę jeszcze chwilę. Zawsze to trochę mniej zostanie do zrobienia.

– Jak chcesz, ale zadzwonię za godzinę i ma ciebie tutaj nie być. – Pogroziła jej palcem, odwróciła się i wyszła zostawiając ją samą.

Marzena czuła się strasznie zmęczona. Kiedy Kaśka zadzwoniła, – chociaż nie sądziła, że faktycznie to zrobi, – była w drodze do domu.

– Gdzie jesteś? – Padło po drugiej stronie.

– W samochodzie.

– Rozumiem, że jutro przyjdziesz na ósmą?

– Nie wiem. Powinnam wpaść wcześniej…

– Zapomnij! Obiecałaś sobie. W razie czego poproś szefa, żeby dał ci kogoś do pomocy. Zajeździsz się dziewczyno.

– Dobrze, już dobrze. – Marzena nie miała siły na kłótnie. Chciała się wykąpać i położyć. Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej, ale zrzucała to na karb przemęczenia i ciągłego stresu.

– W takim razie do zobaczenia rano. – Kaśka pożegnała się. Marzena odłożyła telefon na siedzenie obok. Kilka minut później dojechała pod dom. Powitały ją ciemne okna. Kiedy weszła do mieszkania rzuciła w przedpokoju torebkę, klucze i weszła do łazienki. Postanowiła wziąć kąpiel po męczącym dniu, a jedynie ciepła woda pomagała jej się odprężyć. Godzinę później leżała w salonie i przeglądała swoje zdjęcia na laptopie z ostatnich wakacji… wakacji, na które pojechała cztery lata temu. Uzmysłowiła sobie, że czas przecieka jej przez palce i nawet nie zdawała sobie sprawy, że minęło już tyle czasu od wyjazdu do Turcji. Patrzyła na swoją uśmiechniętą, promienną twarz i zatęskniła za tą beztroskością jaka jej tam towarzyszyła. Postanowiła zafundować sobie prezent urodzinowy i wykupić jakiś dwutygodniowy pobyt za granicą, gdzieś, gdzie nie będzie musiała odbierać telefonów z biura. Przejrzała oferty biur podróży i zdecydowała się na ponowny wyjazd do Turcji. Miała stamtąd miłe wspomnienia, pasował jej klimat a przy okazji będzie mogła sporo zwiedzić i przez tydzień odpocznie w pięknej Antalyi. Postanowiła zadzwonić do znajomej, która pracowała w biurze podróży i poprosić ją, żeby znalazła jej jakąś super ofertę w przyzwoitych pieniądzach.

Koło dziesiątej położyła się i zasnęła, obudził ją dopiero dźwięk budzika stojącego na szafce obok łóżka. Była to pierwsza spokojnie przespana noc od kilku dni. Pomyślała, że to pewnie zasługa przyjemnie i spokojnie spędzonego wieczoru.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: