Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krew bogów - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Krew bogów - ebook

Czy część ludzkości jest produktem starożytnej, zaawansowanej obcej cywilizacji? Czy na przestrzeni tysiącleci byliśmy modyfikowani i udoskonalani przez pozaziemskie istoty, które traktują gatunek ludzki jako eksperyment genetyczny?
Odpowiedź mogą dać badania ludzi, których krew ma wskaźnik Rh–.
Komórki ich krwi nie zawierają antygenu bezpośrednio związanego  z gatunkiem małp Rhesus, czyli Rh. Antygen Rh występuje u wszystkich naczelnych, ale krew około 10-15% ludzi go nie zawiera. Jeśli teoria ewolucji głosząca, że wszyscy wywodzimy się od dawnych naczelnych jest słuszna, to wszyscy powinniśmy mieć czynnik Rh. Ale tak nie jest. Rh-negatywni są inni niż większość z nas…

Nicholas Redfern dowodzi, że twórcami Rh-negatywnych byli Anunnaki – przedstawiciele pradawnej pozaziemskiej cywilizacji. Przybyli na Ziemię w poszukiwaniu surowców i poddali prymitywne ziemskie istoty modyfikacjom, by zapewnić sobie wydajnych pomocników. Potem odeszli, zostawiając swoich przedstawicieli, by nadzorowali potomków hybrydowych istot. Mówi o tym wiele starożytnych mitów.

Potomkowie istot stworzonych przez Anunnaki żyją na Ziemi do dziś – wśród nich było i jest wiele znanych postaci, m.in. prezydenci Eisenhower i Kennedy, królowa Elżbieta II. Agencje wywiadowcze na całym świecie monitorują potomków pozaziemskich przybyszów. Czy dlatego, że stanowią zagrożenie dla ludzkości?

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-6371-7
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Przyznaję, że historia, którą za chwilę przeczytacie, jest skrajnie kontrowersyjna, i to z wielu powodów. Wymaga przyjęcia do wiadomości, że nasza wiedza o dziejach ludzkości jest żałośnie niekompletna, błędna i brakuje w niej kluczowych, niezmiernie ważnych danych. Historia ta wskazuje także, że ludzkość, jaką znamy i jaką poznajemy, nie jest i nigdy nie była dokładnie tym, czym się wydaje. Mówiąc najprościej, niewielka część ludzkości – około 10 do 15 procent – jest inna niż cała reszta. I to nie trochę inna; inna niewiarygodnie: inna pod względem fizycznym, umysłowym, duchowym, a nawet psychologicznym. Tę wyjątkową grupę tworzą ludzie Rh-negatywni, co znaczy, że ich krew jest – jednym słowem – wyjątkowa. Samo ich istnienie jest sprzeczne ze wszystkim, co twierdził Darwin i czym do dzisiaj jest darwinizm i teoria ewolucji.

Najbardziej kontrowersyjne jest być może to, że historia, którą opowiada Krew bogów, każe nam bardzo uważnie przyjrzeć się naszym bogom – lub naszemu Bogu, zależnie od tego, jaki system wierzeń wyznajemy – i przekonać się, kim mogli być oni naprawdę: nie wszechpotężnymi, nadprzyrodzonymi bóstwami, nie stwórcami wszechrzeczy ani nie istotami decydującymi o naszym losie za życia i po śmierci. Ta historia przedstawia naszych bogów jako kogoś zupełnie innego, do tego stopnia, że niektórzy uznają to, co znajdą na następnych stronach, za jawną herezję.

Nasi bogowie mogli być kimś zupełnie innym, niż sobie wyobrażamy – rasą niewiarygodnie starożytnych i fantastycznie długowiecznych istot pozaziemskich, które przybyły na Ziemię z odległego świata, z misją ostatniej szansy, kiedy ich cywilizacja i ojczysta planeta stanęły w obliczu zagłady. Próbując ratować swój gatunek, dosłownie przewrócili Ziemię do góry nogami, zamienili ją w jedno wielkie wyrobisko, przekopując całą planetę w poszukiwaniu cennych minerałów, a także użyli zaawansowanych technologii, aby zmienić strukturę genetyczną i udoskonalić pewien wczesny gatunek hominidów: Homo erectus. Ta opowieść poprowadzi nas od prastarych równin Afryki po starożytny Sumer i Babilon, od najdawniejszych mieszkańców Europy po ludzi nam współczesnych, którzy – jak się wydaje – są bezbronnymi ofiarami w kierowanym przez Obcych programie międzygatunkowych eksperymentów.

Prymitywny człowiek, który – gdyby „bogowie” nie postanowili interweniować, mógłby na zawsze zachować swoją pierwotną formę – został radykalnie przekształcony w coś zupełnie innego: nowy gatunek, który miał pracować w pocie czoła na rzecz starożytnych astronautów jako rasa uciskanych, poniżanych niewolników. Polegało to dosłownie na wpuszczeniu nowej krwi w żyły wczesnych ludzi, aby móc ich kontrolować i wykorzystywać.

W ciągu setek tysięcy lat, jakie minęły, odkąd rasa ludzka stała się wielkim eksperymentem okrutnych, egoistycznych kosmitów, Obcy niewątpliwie pozostawili po sobie ślady, choć większość ludzi ich nie dostrzega. Dotyczy to zwłaszcza naszych przodków, kromaniończyków, oraz żyjących do dziś w Hiszpanii i Francji Basków, o których można powiedzieć, że są genetycznymi potomkami bogów. Podróżujące między planetami istoty odcisnęły też wyraźne piętno na osobach znanych jako „uprowadzeni przez Obcych”, poddawanych – podobnie jak Homo erectus w zamierzchłej przeszłości – bolesnym eksperymentom, testom i badaniom związanym z genetyką i rozrodczością. Procedury, które zaczęto najzupełniej jawnie przed setkami tysięcy lat, są kontynuowane do dzisiaj, choć ukradkiem i potajemnie.

Wszystko to prowadzi nas do kluczowych pytań, które postawimy i na które odpowiemy na dalszych stronach. Kim naprawdę byli bogowie? Jakie zagrożenie skłoniło ich do przejęcia pełnej kontroli nad Ziemią przed setkami tysięcy lat i do poddania manipulacjom genetycznym wczesnej formy humanoidów? Jak przy okazji stali się fundamentem największych, najbardziej pielęgnowanych wierzeń religijnych naszego świata?

Nasuwają się też inne ważne pytania. Czy żyjący dzisiaj Rh-negatywni – ludzie, którzy urodzili się z archaiczną, obcą grupą krwi – stanowią zagrożenie dla reszty społeczeństwa? A może są, podobnie jak większość ludzi, całkowicie nieświadomi swego niezwykłego pochodzenia? Dlaczego tak wielu Rh-negatywnych zajmuje wysokie pozycje zarówno w rządach, jak i w rodzinach królewskich? I dlaczego tak było od tysięcy lat? Czy kosmici tworzą coraz liczniejszą rzeszę Rh-negatywnych w niecnych celach – być może związanych z tworzeniem tajnej armii, konia trojańskiego, z zamiarem manipulowania i kontrolowania ludzkiej cywilizacji? Czy ludzko-kosmiczne hybrydy prowadzą nikczemną działalność na ogólnoświatową skalę? Czy pewnego dnia może dojść do gwałtownego sprzeciwu wobec Rh-negatywnych, jeżeli wyjdzie na jaw ich zdumiewające, obce pochodzenie? Czy w ludzkiej cywilizacji nastąpi rozłam i ludzkość podzieli się na nas i ich, fizycznie i mentalnie?

Pytań jest wiele. Odpowiedzi są zdumiewające. Ale czy ludzie chcą usłyszeć te pytania i odpowiedzi – to już zupełnie inna sprawa. Miliardy ludzi są głęboko związane ze swoimi wierzeniami religijnymi. Nie chcą słuchać niczego, co mogłoby rzucić choćby cień wątpliwości na te wierzenia. Ale czy powinni je wyznawać, skoro bogowie mogli w gruncie rzeczy nie różnić się od astronautów NASA? Ta kwestia wiąże się z sednem przedstawionej tutaj historii.

Krew bogów nie jest antyreligią. Nie ma też na celu podważania religii. Ma po prostu przedstawić czytelnikom alternatywne spojrzenie na pochodzenie człowieka, na to, kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy i dlaczego znacząca część światowej populacji – Rh-negatywni – jest kimś zupełnie innym, niż się wydaje.1. Natura Negatywnych

Aby w pełni docenić niezwykły charakter tej nieziemskiej sagi, przede wszystkim musimy sobie uświadomić, jak dramatycznie różnią się ludzie o grupie krwi Rh– od całej reszty populacji. Następnie rozważymy kluczowy problem: dlaczego Rh-negatywni w ogóle istnieją. Rasa ludzka ma cztery podstawowe grupy krwi: A, B, AB i 0. Ta klasyfikacja jest oparta na antygenach zawartych w komórkach krwi; antygeny są proteinami znajdującymi się na powierzchni komórek krwi, mającymi za zadanie walkę z bakteriami i wirusami. Większa część ludzkiej populacji ma w swoich komórkach takie proteiny. Ta część populacji jest Rh-pozytywna. Według współczesnych ocen w Stanach Zjednoczonych około 85 procent rasy kaukaskiej, około 90 procent Afroamerykanów i około 98 procent Amerykanów pochodzenia azjatyckiego ma krew grupy Rh+.

W komórkach niewielkiego odsetka populacji Ameryki (a także innych części świata) nie ma tych protein. To Rh-negatywni. Ale istnieje też trzecia grupa ludzi – Baskowie z centralnej Hiszpanii i zachodniej Francji, wśród których odsetek Rh-negatywnych jest zdumiewająco wysoki i wynosi niemal 40 procent. Jakby tego było mało, wśród Basków niemal zupełnie nie ma osób o grupie krwi B i AB. Dlaczego jedna konkretna grupa ludzi miałaby się tak niesłychanie różnić od wszystkich innych? Tym zajmiemy się w następnym rozdziale.

Natura krwi

Dopiero u zarania XX wieku zostały podjęte pierwsze kroki w kierunku pełnego zrozumienia natury krwi. Jednak, choć może się to wydawać niewiarygodne, eksperymenty z przetaczaniem krwi między ludźmi i między zwierzętami prowadzono już w połowie XVII wieku, kiedy eksperymenty na psach i owcach zakończyły się sukcesem – w każdym razie do pewnego stopnia. Mimo wzlotów i upadków w tych wczesnych doświadczeniach aż do drugiej połowy XIX wieku ludzie niewiele wiedzieli o krwi – co często miało tragiczne skutki. Wszystko to stało się przeraźliwie jasne w burzliwych latach wojny secesyjnej (1861–1865), kiedy co najmniej 600 000 ludzi straciło życie w krwawym konflikcie między Północą a Południem.

Próbując ratować życie żołnierzy, którzy na polach bitewnych odnieśli straszliwe rany od pocisków, szabel i szrapneli – często powodujące zagrażającą życiu utratę krwi – wojskowi lekarze nie mieli innego wyjścia, jak przetaczać krew zdrowych, silnych osób w żyły rannych. Czasami taka procedura okazywała się skuteczna. Kiedy indziej jednak skutek był odwrotny do zamierzonego: pacjenci umierali. Przyczyny takiej sytuacji – przypominającej rosyjską ruletkę – pozostawały wówczas tajemnicą. Dlatego transfuzję krwi traktowano w Stanach Zjednoczonych jako ostatnią deskę ratunku; ale w większej części XIX-wiecznej Europy ta procedura nie była ostatnią deską ratunku, lecz obszarem, na który pod żadnym pozorem nie należy się zapuszczać.

Lekarz i biolog Karl Landsteiner, 1930.

Tak było aż do pierwszej dekady XX wieku. Właśnie wtedy przełomu dokonał człowiek nazwiskiem Karl Landsteiner, laureat Nagrody Nobla, austriacki lekarz i biolog, który na zawsze odmienił oblicze medycyny. Oprócz tego był on współodkrywcą – wraz z rumuńskim mikrobiologiem Constantinem Levaditim i austriackim lekarzem Erwinem Popperem – wirusa polio.

Sprawa makaka rezusa

Przełomowe badania Karla Landsteinera wykazały coś, co wówczas uznano za niezwykłe: że osocze krwi (płynny składnik, w którym zawieszone są komórki krwi) nie jest takie samo u wszystkich osobników. Badania Landsteinera dowiodły istnienia więcej niż jednej grupy krwi. Cztery dekady później Landsteiner i jego kolega, nowojorski lekarz Alexander Solomon Weiner, natknęli się na coś jeszcze – coś nie mniej niezwykłego niż jego wcześniejsze odkrycia. Oprócz przełomowych badań nad ludzką krwią i jej różnymi grupami Landsteiner i Weiner prowadzili doświadczenia na małpach, a dokładniej – na makakach rezusach.

Rezusy są tak zwanymi małpami Starego Świata; można je spotkać w większej części południowej i centralnej Azji, od Afganistanu po Chiny. Rezus i człowiek mieli wspólnego przodka około 25 000 000 lat temu, dopiero potem te dwa gatunki zaczęły się odrębnie rozwijać. Do tego rezus ma sekwencję DNA w 93 procentach identyczną z ludzką. To z powodu tak bliskich związków między rezusami a ludźmi znaczną część badań nad ludzkimi chorobami i wirusami prowadzi się właśnie na makakach.

Murray B. Gardner i Paul A. Luciw piszą o tym w artykule Macaque Models of Human Infectious Disease (Makakowe wzorce ludzkich chorób zakaźnych):

Makaki służą jako modele ponad 70 ludzkich chorób zakaźnych o różnej etiologii, z uwzględnieniem wielu czynników – bakterii, wirusów, grzybów, pasożytów, prionów. Niezwykła różnorodność ludzkich chorób zakaźnych, które zostały zbadane na przykładzie makaków, obejmuje choroby o zasięgu globalnym, choroby dziecięce i tropikalne, a także nowo powstałe – przenoszone drogą płciową, onkogeniczne, neurodegeneracyjne, potencjalny bioterroryzm i różne inne (Gardner i Luciw 2008).

Landsteiner i Weiner w czasie swoich badań próbowali wstrzykiwać krew rezusów innym zwierzętom, takim jak świnki morskie (kawie domowe) i króliki. W wyniku takich działań tworzyły się zakrzepy. Ku swemu zaskoczeniu Landsteiner odkrył, że za powstawanie zakrzepów jest odpowiedzialny antygen, czyli proteina, który aż do 1940 roku nie został rozpoznany ani nawet wykryty przez naukowców. Co jednak najważniejsze, dodatkowe badania wykazały, że ów nieznany dotychczas antygen występuje także u ludzi. Landsteiner nazwał go „czynnikiem Rh” (od łacińskiej nazwy rhesus). Dokonano też innego odkrycia, które wiąże się bezpośrednio z tematem tej książki: u niektórych osób czynnik Rh w ogóle nie występuje (co jest rzadkością wśród 33 typów ludzkiej krwi). To Rh-negatywni, osoby z grupą krwi Rh–. Było ich całkiem niemało. A jak pokazała historia – o czym będzie mowa dalej – negatywni stanowią grupę ludzi prezentujących anomalie, które czynią ich kategorią odrębną i odmienną od całej reszty populacji.

Kiedy matka próbuje zabić swoje dziecko

Najważniejszy – i bardzo niepokojący – efekt uboczny braku czynnika Rh dotyczy ciąży. Właściwie jest to jedyny niekorzystny efekt uboczny: pomijając kwestię narodzin, bycie osobą Rh-negatywną nie ma żadnego poważniejszego niepożądanego wpływu na sprawy związane ze zdrowiem. Prawdę mówiąc, co okaże się w następnych rozdziałach, może się z tym wiązać wiele znaczących korzyści. Dla ciężarnej kobiety, która ma krew Rh–, zagrożenie jest poważne i ogromnie niebezpieczne. Jeśli kobieta o grupie krwi Rh– zajdzie w ciążę z mężczyzną Rh-negatywnym, problem nie istnieje i nie ma się czym martwić: oboje są całkowicie kompatybilni, płód będzie się rozwijał normalnie i urodzi się dziecko bez antygenu Rh. Jeżeli jednak ojciec ma krew Rh+, a matka Rh–, mogą się pojawić tragiczne w skutkach problemy, ponieważ rozwijający się płód będzie Rh-pozytywny. To właśnie stanowi sedno problemu.

Choć może się to wydawać niewiarygodne, krew ciężarnej kobiety Rh-negatywnej może być całkowicie niekompatybilna z krwią jej Rh-pozytywnego dziecka. W takiej sytuacji krew matki może zacząć wytwarzać potencjalnie zabójcze antygeny, zaprojektowane, by atakować krew dziecka, kiedy dostanie się do organizmu matki. Innymi słowy, Rh-pozytywne dziecko jest postrzegane przez negatywny system immunologiczny matki jako wróg. Nienarodzone dziecko zostaje uznane za coś obcego, coś, czego należy się pozbyć przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Proces, w którym matka próbuje zaatakować i zabić własne dziecko za pośrednictwem krwi, nazywa się sensytyzacją. W tym szczególnym procesie krew matki przedostaje się do łożyska, a następnie do krwiobiegu płodu, gdzie wypowiada wojnę komórkom krwi dziecka, powstającym w szpiku kostnym i odgrywającym kluczową rolę w transportowaniu tlenu w organizmie. Jest to pod każdym względem wojna na śmierć i życie.

Antygeny matki systematycznie, kawałek po kawałku, atakują czerwone krwinki dziecka, niszcząc je i wywołując tak zwaną anemię hemolityczną. A gdy anemia hemolityczna zaczyna przytłaczać płód, skutki mogą być katastrofalne i śmiertelne. Anemia u dorosłego może być poważną chorobą; tym bardziej u nienarodzonego dziecka. Organy, zwłaszcza serce, mogą ulec poważnemu i nieodwracalnemu uszkodzeniu. Zbyt niski poziom tlenu może mieć katastrofalny wpływ na rozwój i funkcjonowanie mózgu. W najgorszym wypadku płód może umrzeć.

Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że z każdą kolejną ciążą zabójcze przeciwciała stają się silniejsze i potężniejsze. Krótko mówiąc, z każdą kolejną ciążą ciało matki znajduje coraz szybsze i skuteczniejsze sposoby, by zabić dziecko. Zupełnie jakby gdzieś głęboko w naszym DNA było zakodowane coś starożytnego i obcego, co uważa pozytywne i negatywne Rh za dwie całkowicie od siebie różne rzeczy, które nigdy nie powinny się połączyć. Wkrótce przekonamy się, że tak właśnie może być.

Na szczęście dla ciężarnych kobiet z negatywnym Rh istnieją sposoby przezwyciężenia takiego zaciekłego ataku matki na jej nienarodzone dziecko. Immunoglobulina Rh jest produktem krwi, który wstrzykuje się (domięśniowo) matce, aby powstrzymać jej ciało przed wytwarzaniem przeciwciał, które mają atakować płód – oczywiście o ile wcześniej nie nastąpiła u niej sensytyzacja na czynnik Rh. Jeżeli nie nastąpiła, to są bardzo duże szanse, że ciąża będzie się rozwijać w normalny sposób i urodzi się normalne, zdrowe dziecko.

Krew pozbawiona czynnika Rh wykazuje jeszcze jedną anomalię – choć ma ona raczej pozytywny charakter. Wspomniałem wcześniej, że istnieją cztery główne grupy krwi: A, B, AB i 0. Dotyczy to zarówno ludzi z dodatnim, jak i ujemnym Rh. Krew 0 Rh– jest wyjątkowa pod tym względem, że można ją przetaczać każdemu biorcy – bez względu na to, jaką ma grupę krwi – bez niebezpiecznych, czy choćby niepożądanych skutków. Dlatego zespoły medyczne biorące udział w akcjach ratunkowych często zabierają ze sobą krew 0 Rh–; to daje gwarancję, że można ją będzie podać każdemu, kto potrzebowałby transfuzji. Z drugiej strony osoby mające krew 0 Rh– mogą przyjmować wyłącznie krew tej samej grupy; w ich przypadku nie można użyć żadnej innej krwi. A zatem wśród osób Rh-negatywnych grupa 0 stanowi największą rzadkość. Można wręcz mówić o przypadku utrzymania absolutnej czystości krwi. Możliwe, że i to zostało celowo zaprojektowane.

Zanim przejdziemy do kontrowersyjnego tematu starożytnych astronautów manipulujących przy ludzkiej krwi w zamierzchłej starożytności, musimy rozważyć racjonalne wyjaśnienia braku czynnika Rh. W końcu nie powinno się zbyt łatwo szafować twierdzeniem, że jesteśmy produktem manipulacji genetycznych prowadzonych przez kosmitów. Czy więc jest możliwe, że cała ta sprawa może być wynikiem czegoś tak zwyczajnego, jak dobór naturalny lub przypadkowa mutacja? Na pierwszy rzut oka taki scenariusz wydaje się całkiem prawdopodobny. Przecież niektórzy z nas mają ciemną skórę, a inni jasną. Jedna osoba ma włosy blond, inna czarne, jeszcze inna brązowe. Również kolorem oczu możemy się różnić: tęczówka może mieć najróżniejsze odcienie, od zielonego po niebieski, od brązowego po czarny. Zdarzają się osoby o oczach bursztynowych, a nawet różniących się kolorem.

Za zróżnicowanie koloru skóry, włosów i oczu odpowiada pigment zwany melaniną. Zatem nie wydaje się niemożliwe, że negatywny czynnik Rh rozwinął się w sposób naturalny, a nie w wyniku użycia jakichś fantastycznych, pozaziemskich technologii. Ale istnieją pewne przesłanki, które wskazują, że akurat ta sprawa nie jest dziełem Matki Natury. Trzeba podkreślić, że nie ma żadnych dowodów na to, by kolor skóry, włosów lub oczu wpływał w jakikolwiek sposób na osobowość, charakter czy system wierzeń człowieka. Tymczasem krew tej lub innej grupy może wywierać taki wpływ – u niektórych osób bardzo silny.

Ludzie Rh-negatywni często wykazują specyficzny sposób myślenia, żywe i głębokie zainteresowanie naukami ścisłymi, UFO i niewyjaśnionymi zjawiskami. Znacznie częściej niż osoby o innych grupach krwi mają zdolności parapsychiczne, takie ja prekognicja lub postrzeganie pozazmysłowe. Zwykle mają ponadprzeciętnie wysokie IQ. Pod względem fizycznym także są inni: wśród Rh-negatywnych często występuje niższa temperatura ciała, wolniejszy puls, dodatkowe kręgi i niższe ciśnienie krwi. Są znacznie bardziej odporni na dolegliwości, choroby i wirusy niż cała reszta ludzkiej populacji. Jak wkrótce zobaczymy, istnieją mocne dowody na to, że tajne grupy w amerykańskim rządzie i armii dyskretnie monitorują Rh-negatywnych i uważnie badają ich związki ze zjawiskiem UFO.

Kiedy połączymy wszystkie te elementy układanki, okaże się, że mamy przed sobą świadectwa świadomej, kontrolowanej manipulacji – psychicznej i fizycznej – której poddawana jest pewna część populacji. Czy jesteśmy w stanie dowieść, że cała sprawa negatywnego Rh nie jest dziełem natury? Nie. Czy jesteśmy w stanie przytoczyć dowody na to, że jakaś zewnętrzna siła – pochodząca z zupełnie innego świata – odpowiadała za stworzenie wyjątkowej, udoskonalonej formy człowieka? Jak wkrótce zobaczymy, z całą pewnością tak.

Po wszystkich tych zastrzeżeniach nadeszła w końcu pora, byśmy dokładniej przyjrzeli się pewnej społeczności, w której Rh-negatywni stanowią grupę dominującą. Chodzi o naród Basków z Hiszpanii i Francji. Ich długa i burzliwa historia może skrywać dowody manipulacji genetycznych, jakim rasę ludzką poddali w zamierzchłej przeszłości potężni i technologicznie zaawansowani kosmici. Jeżeli chcemy zrozumieć znaczenie Rh-negatywnych dzisiaj – a także wciąż realizowany, tajny genetyczny projekt pozaziemskich istot – musimy odbyć podróż w zamierzchłą, burzliwą przeszłość.2. Krew Basków

W swojej książce Atlantis: The Antediluvian World (Atlantyda: przedpotopowy świat) Ignatius Donnelly tak opisał Basków:

…średniego wzrostu, krępej budowy, silni i zwinni, o skórze ciemniejszej niż większość Hiszpanów, szarych oczach i czarnych włosach. Są prości, lecz dumni, porywczy, weseli i serdeczni. Kobiety, piękne i biegłe w wykonywaniu męskich zajęć, zwracają uwagę swym temperamentem i gracją. Baskowie lubią tańczyć i są miłośnikami gry na dudach (Donnelly 2010).

Ale to nie wszystko, co można powiedzieć o Baskach. Historia narodu Basków jest tak niezwykła, że przyprawia o zawrót głowy. Jest też pełna tajemnic i intryg. Co więcej, wnioski, jakie z niej płyną, są wprost oszałamiające: Baskowie mogą być owocem zaawansowanych manipulacji genetycznych prowadzonych przez kosmitów przed tysiącami lat. Jeżeli taki scenariusz wydaje się komuś niewiarygodny… cóż, właśnie taki jest. Ale powinniśmy zacząć od początku.

Baskowie: wyjątkowy naród

Nazwa „Baskowie” pochodzi od obszaru, który dzisiaj zamieszkują: Kraju Basków. Leży on w zachodniej części rozległych i zimnych Pirenejów na granicy Hiszpanii i Francji, ciągnących się na długości prawie 500 kilometrów. Dzisiaj na obszarze tym mieszka ponad 2 000 000 ludzi i dominują dwa miasta: San Sebastian i Bilbao. Baskowie są starożytnym ludem znanym już Grekom i Rzymianom. Opisanie najdawniejszej historii Basków nie jest łatwym zadaniem, ponieważ ludzie z tamtych czasów nie zostawili choćby jednego pisanego słowa na temat swojej kultury, trybu życia, wierzeń i tradycji. Wiemy jednak, że średniowiecze było dla Basków trudnym okresem, wypełnionym niekończącymi się konfliktami i wojnami terytorialnymi. Dziś wielu Basków z dumą uważa się za lud odrębny i odmienny od swoich francuskich i hiszpańskich sąsiadów. I mają ku temu ważkie powody.

Pochodzenie Basków

Pozostaje przedmiotem dyskusji, kiedy dokładnie pojawili się Baskowie. Według jednej szkoły są ostatnimi potomkami ludności paleolitycznej. Paleolit trwał od ponad 2 600 000 lat p.n.e. do około 10 000 roku p.n.e. W pewnym momencie tego długiego okresu pojawili się ludzie – moglibyśmy ich nazwać proto-Baskami – którzy z czasem przerodzili się w Basków, jakich znamy dzisiaj. Poza tym świadectwa archeologiczne dowodzą, że w Kraju Basków między 45 000 a 35 000 lat temu rozwijała się kultura zwana oryniacką. Kromaniończyk (który stanowi integralną część tej historii i będzie bohaterem dalszych rozdziałów) wkroczył na te same tereny pod koniec tego okresu, zdecydowanie wypierając z nich skazanego na zagładę neandertalczyka.

Baskowie: najsłynniejsi Rh-negatywni na świecie.

Inna teoria uważa Basków za potomków mieszkańców regionu franko-kantabryjskiego w południowej Francji i północnej Hiszpanii. Dziwnym zbiegiem okoliczności właśnie tam można zobaczyć jedne z najpiękniejszych paleolitycznych malowideł naskalnych. Oczywiście najsłynniejsze z nich znajdują się w Lascaux niedaleko Dordogne we Francji i pochodzą sprzed ponad 17 000 lat. Te dzieła sztuki – przedstawiające przede wszystkim zwierzęta, których jest ponad 2000 – są, mówiąc wprost, oszałamiające i zaprzeczają wyobrażeniu prymitywnego, wymachującego maczugą jaskiniowca.

Nie można jednak wykluczyć, że choć Baskowie wyraźnie zaznaczyli swoją obecność w regionie franko-kantabryjskim, nie stamtąd pochodzili. Badania lingwistyczne wskazują, że język Basków mógł być spokrewniony z językami starożytnych mieszkańców północnej Afryki. Stephen Oppenheimer w książce Origins of the British (Pochodzenie Brytyjczyków) sugeruje, że około 16 000 lat p.n.e. – kiedy klimat był jeszcze cieplejszy, a do następnej epoki lodowcowej zostało jeszcze kilka stuleci – Baskowie mogli wyruszyć z północnej Afryki do Europy. Najpewniej przynieśli ze sobą swój język, który ma co najmniej siedem dialektów. A skoro już mowa o języku…

Wyjątkowy i starożytny język

Dodatkowo niezwykły charakter narodu Basków podkreśla, ich język, zwany euskara; jest absolutnym unikatem w Europie. Prawdę mówiąc, jest unikatem na całej planecie. W swoim trzytomowym dziele The History of Rome (Historia Rzymu) (które pisał od 1838 do 1842 roku i nie zdążył dokończyć przed śmiercią) Thomas Arnold wspomniał o języku Basków:

(…) jego odmienność od innych języków Europy jest uderzająca, nawet w porównaniu z walijskim lub z językami słowiańskimi. Podobieństwa walijskich liczebników do języków germańskich oraz greki i łaciny są widoczne na pierwszy rzut oka; to samo można powiedzieć o językach słowiańskich. Jednak baskijskie są tak osobliwe, że trudno porównać którykolwiek z nich, z wyjątkiem „sei” – „sześć”, do innych języków (Arnold 2006).

Jeśli chodzi o dziwny język Basków, Arnold był pewien tylko jednego: nosi on znamiona „ogromnej starożytności”. Najwyraźniej historia Basków jest pełna zagadek ginących w mrokach dziejów. Wrócimy do tego w dalszej części naszej opowieści.

W 1877 roku Wentworth Webster napisał wprost w swojej książce Basque Legends (Legendy baskijskie): „Obecnie nie znamy żadnego języka, który byłby w jakimkolwiek stopniu spokrewniony z baskijskim”. Ta sytuacja nie zmieniła się do dzisiaj (Webster 1877).

Pięć lat później w swoim klasycznym dziele poświęconym tajemnicom zamierzchłej przeszłości – Atlantis: The Antediluvian World (Atlantyda: Przedpotopowy świat) – Ignatius Donnelly przytoczył wypowiedź językoznawcy Petera Stephena Du Ponceau:

Język ten, przechowany w odległym zakątku Europy przez kilka tysięcy górali, jest jedyną pozostałością setki dialektów powstałych według tego samego wzorca, którymi mówiono w zamierzchłej przeszłości w tej części świata. Niczym kości mamuta, jest pamiątką zniszczeń wywołanych przez upływ czasu. Jest osamotniony i jedyny w swoim rodzaju, otoczony językami, które nie mają z nim nic wspólnego (Donnelly 2010).

Mark Kurlansky, wybitny ekspert w sprawach historii i kultury Basków, również poczynił ważne spostrzeżenia na ten temat:

Mimo podejmowanych wielokrotnie prób nikomu nie udało się znaleźć żadnego języka spokrewnionego z euskera. Ten osierocony język nawet nie należy do rodziny indoeuropejskiej. To niezwykłe, ponieważ od kiedy Indoeuropejczycy zaczęli w epoce brązu swój marsz z subkontynentu azjatyckiego przez Europę, praktycznie żadna grupa, bez względu na to, jak odizolowana, nie pozostała obojętna (Kurlansky 2001).

Nie możemy też pominąć słów Dorona M. Behara, z Departamentu Genomu i Genetyki,Działu Genetyki Ewolucyjnej Człowieka Instytutu Pasteura w Paryżu, który pisał: „Izolacja lingwistyczna Basków wraz z ich odosobnioną pozycją pod względem dużego zestawu klasycznych markerów genetycznych wzmacniają opinię, że Baskowie są genetycznie izolowani i wykazują największy stopień genetycznej ciągłości z paleolitycznymi myśliwymi i zbieraczami Europy” (Behar 2012).

Wzmianka o izolacji genetycznej Basków jest godna uwagi, zważywszy dalszą część historii tego intrygującego i niemal legendarnego ludu, w której cała sprawa nabierze zupełnie nowego wymiaru.

„Głowa nie jest zbudowana tak jak u innych ludzi”

Jak na stosunkowo niewielką grupę ludzi, Baskowie mają niezaprzeczalne i nadzwyczajne cechy. Dowiedzieliśmy się już, że ich język nie jest podobny do żadnego innego języka europejskiego, a może go łączyć odległe pokrewieństwo ze starożytnymi ludami północnej Afryki, choć nawet ta teoria jest dyskusyjna i była kwestionowana. Znacznie jednak ważniejsze jest to, co łączy Basków z tematem tej książki: zupełnie niezwykła krew, która może zawierać istotny składnik pochodzenia pozaziemskiego.

Wspomniałem już wcześniej, że w Stanach Zjednoczonych niemal 90 procent populacji kaukaskiej ma dodatni czynnik Rh, podobnie jak ponad 90 procent Afroamerykanów i niemal 100 procent Amerykanów pochodzenia azjatyckiego. W większej części świata te proporcje są bardzo podobne. Wszystko to pokazuje, że w skali całego świata liczba osób Rh-negatywnych jest bardzo niewielka – nie licząc pewnego szczególnego miejsca, gdzie są one wyjątkowo liczne; oczywiście chodzi o Kraj Basków.

Jedną z najważniejszych i najbardziej charakterystycznych cech Basków jest ich wygląd fizyczny, wyraźnie różny od Francuzów i Hiszpanów. Zacznijmy od głowy. Baskowie mają mocniejsze i grubsze szczęki niż przeciętni ludzie. Mają też nadmiernie wydłużone płatki uszu, wydatne nosy i krzaczaste – często wyjątkowo – brwi.

W książce The Basque History of the World (Baskijska historia świata) Mark Kurlansky cytuje słowa kogoś, kto w latach 80. XX wieku powiedział na temat Basków: „Dano mi ciało Baska, przeprowadziłem jego sekcję i zapewniam, że głowa nie była zbudowana tak jak u innych ludzi (wyróżnienie dodane) (Kurlansky 2001).

Jeśli chodzi o ciała Basków, różnice są szczególnie widoczne w przypadku mężczyzn: najczęściej mają muskularne piersi, szerokie ramiona, grube i silne ręce. Oczywiście dzięki odpowiedniej diecie i ćwiczeniom każdy może wzmocnić swoje ciało. U Basków jednak taki wygląd jest naturalny. Tak wyglądali również kromaniończycy, którzy mieszkali na tych samych terenach, choć tysiące lat wcześniej.

Czy to znaczy, że i kromaniończyk był Rh-negatywny? Niemal na pewno tak. Jak możemy być tego pewni? Odpowiedź jest prosta: tak się składa, że w innych częściach świata, gdzie wśród współczesnej ludności jest większy niż przeciętnie odsetek Rh-negatywnych – na przykład na Wyspach Kanaryjskich albo w górach Atlas w Maroku – rozkwitali kromaniończycy. Kwestią wcześniejszych ludzi Rh-negatywnych – kromaniończyków – zajmiemy się w następnym rozdziale. Na razie wróćmy do Basków.

Biorąc pod uwagę statystyki dla innych części świata, warto zauważyć, że w Kraju Basków liczba ludzi, którzy mają krew grupy 0 (która może być przetaczana każdemu biorcy, bez względu na to, jaką sam ma grupę krwi), wynosi około 50 procent. W regionie Soule w Pirenejach sięga około 60 procent. To zdumiewające, jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki dla innych części świata. Wśród pozostałych dominuje grupa A, natomiast grupa B jest praktycznie niespotykana wśród Basków. Ten naród jest naprawdę odmienny od wszystkich innych.

Skoro już wiemy, że pewna grupa ludzi jest pod każdym względem fizycznie inna od reszty populacji, pora przyjrzeć się temu, jak Baskowie mogli odziedziczyć swą wyjątkowość – i krew – po kromaniończykach. Przy okazji dowiemy się, jak i dlaczego to właśnie kromaniończycy mieli zaszczyt – o ile możemy użyć tego słowa – zostać królikami doświadczalnymi dla eksperymentów genetycznych obcej cywilizacji przed dziesiątkami tysięcy lat.3. Dziwna sprawa kromaniończyków

Zanim zajmiemy się najważniejszą sprawą eksperymentów genetycznych, jakim w zamierzchłej przeszłości mogły poddawać kromaniończyków wysoko rozwinięte istoty pozaziemskiego pochodzenia, najpierw musimy w pełni zrozumieć, kim był człowiek z Cro-Magnon, oraz poznać jego pochodzenie, styl życia, kulturę i historię. W 1868 roku po raz pierwszy ujrzały światło dzienne świadectwa istnienia nieznanego wcześniej podgatunku człowieka rozumnego zamieszkującego Europę. Odkrycia dokonano w skalistej okolicy niedaleko wioski Les Eyzies w Akwitanii, na południowym zachodzie Francji. I było to całkowicie przypadkowe znalezisko, dokonane w czasie intensywnych prac przy budowie nowej drogi. Kiedy robotnicy przystąpili do kucia skał, natknęli się na skalne schronisko w wapiennym klifie. Ale to nie było jedyne odkrycie. To, co znaleziono w jaskini, zmieniło nasze wyobrażenie o pochodzeniu i ewolucji rasy ludzkiej.

Pod skalnym nawisem znajdowała się jaskinia, w której znaleziono szczątki co najmniej pięciu osób – czterech dorosłych i dziecka – oraz kilka kości wskazujących na obecność nieokreślonej liczby innych osobników. Nie ulegało wątpliwości, że ci dawno zmarli ludzie nie byli prymitywnymi dzikusami: przy ciałach znaleziono biżuterię, starannie wykonaną ze zwierzęcych zębów. A wygląd i układ jaskini wskazywały, że zmarli zostali z szacunkiem pochowani.

Profilowanie kromaniończyka

To dzięki XIX-wiecznemu francuskiemu geologowi, Louisowi Lartetowi, przypadkowe znalezisko przerodziło się w oszałamiające odkrycie. Lartet był wręcz stworzony do tego zadania: jako jeden z pionierów paleontologii miał pasję, talent i doświadczenie w badaniu jaskiń. Dalsze badania wykazały, że ludzie, których szczątki znaleziono, żyli około 30 000 lat temu, czyli w okresie górnego paleolitu.

Zespół Larteta szybko zdał sobie sprawę, że tę grupę kromaniończyków nękały poważne fizyczne dolegliwości: jeden z mężczyzn cierpiał na często występującą w tamtych czasach infekcję grzybiczą, a szkielet kobiety miał silnie popękaną czaszkę. Ponadto u kilku osobników były widoczne ślady ciężkich urazów szyi, ponieważ mieli zrośnięte kręgi. Najwyraźniej więc, choć byli to ludzie na stosunkowo wysokim etapie rozwoju, którzy lubili nosić biżuterię i z szacunkiem grzebali swoich zmarłych, ich życie nie było wolne od trudu i dramatów.

Od tamtego czasu badania nad znacznie liczniejszymi szczątkami kromaniończyków wykazały, że był to imponujący lud: mieli oliwkową skórę, byli potężnie zbudowani, muskularni, bardzo sprawni i wzrostem górowali nad innymi grupami wczesnych ludzi. Większość badaczy jest zgodna, że kromaniończycy mieli przeciętnie około 170–175 centymetrów wzrostu. Inni naukowcy sugerowali jednak – na podstawie badania niektórych ze znalezionych kości – że wzrost kromaniońskich mężczyzn mógł w niektórych przypadkach przekraczać 180 centymetrów.

Ale chyba najbardziej intrygujące są dwie inne sprawy: 1) pojemność mózgu kromaniończyków była znacząco większa niż współczesnych ludzi; 2) ich struny głosowe nie różniły się znacząco od naszych. Mówiąc najkrócej, kromaniończycy umieli mówić i najprawdopodobniej mieli własny język. Fakt, że ci prehistoryczni ludzie byli wysoko rozwinięci i przejawiali zachowania rytualistyczne, każe przypuszczać, że najprawdopodobniej umieli także śpiewać. Powinniśmy też pamiętać, że kromaniończycy nie byli odrębnym gatunkiem, innym niż my, Homo sapiens. Mówiąc dokładniej, byli najwcześniejszymi znanymi przedstawicielami współczesnego Homo sapiens.

Dodatkowe badania, w połączeniu z odkryciami kolejnych artefaktów, dowiodły, że kromaniończycy byli wyjątkowo zręcznymi twórcami narzędzi i broni. W zamieszkanych przez kromaniończyków jaskiniach znajdowano przedmioty podobne do współczesnych dłut, a także potężne ostrza do zabijania zwierząt. Wydaje się, że inne narzędzia były używane do wygładzania skór, prawdopodobnie na ubrania.

Jest też kwestia tego, jak kromaniończycy traktowali zmarłych. Wspominałem już, że pierwszym odkryciem dokonanym we Francji była grupa kromaniończyków, których pochowano razem. Wykopaliska przeprowadzone na innych terenach, gdzie żyli kromaniończycy, potwierdziły, że okazywali szacunek zmarłym i nie porzucali ciał w przypadkowych miejscach ani tam, gdzie mogły paść łupem dzikich zwierząt. Wręcz przeciwnie – z wielkim szacunkiem składali ciała zmarłych w grobach, odprawiając przy tym skomplikowane rytuały, których naturę nie do końca rozumiemy.

Sztuka prehistorycznych ludzi

Skoro już mówimy o rytuałach, kromaniończycy byli zręcznymi i utalentowanymi twórcami niedużych figurek, z których wiele przedstawiało ciężarne kobiety. Na tej podstawie wysnuto prawdopodobnie słuszną teorię, że kromaniończycy przywiązywali wielką wagę do rytuałów związanych z płodnością. Być może najlepsze pojęcie o talentach kromaniończyków daje zdumiewająca spuścizna: niezwykłe malowidła naskalne w jaskiniach rozsianych po Francji i Hiszpanii. I nie mówimy o prymitywnych figurkach złożonych z kilku kresek, ale o dziełach, które mogą śmiało rywalizować ze współczesną sztuką, a niekiedy ją przewyższają. Powszechnie uważa się, że tworzenie dzieł sztuki było w jakiś sposób związane z rytuałami i wierzeniami kromaniończyków.

Najlepszy i najbardziej zdumiewający przykład tego, jak niebywale wysoko rozwinięta była sztuka kromaniończyków, można zobaczyć w jaskiniach znanych pod nazwą Lascaux. Znajdują się one w wiosce Montignac, w południowo-zachodniej Francji. Ocenia się, że malowidła w tych jaskiniach liczą co najmniej 17 000 lat. Odkrycie to, dokonane w 1940 roku, zawdzięczamy człowiekowi nazwiskiem Marcel Ravidat. Ravidat, który umarł w 1995 roku w wieku 72 lat, był wówczas 18-letnim mechanikiem samochodowym.

Człowiek z Cro-Magnon: produkt inżynierii genetycznej.

Stosownie do tajemniczej opowieści, którą przedstawiam, historia odkrycia Lascaux przez Ravidata jest również pełna zagadek i sprzeczności. Według jednej z wersji natknął się na jaskinie, szukając swojego psa, Robota. Inna wersja podaje, że Ravidat wraz z przyjaciółmi szukał legendarnych podziemnych tuneli, które miały podobno prowadzić do znajdującego się w pobliżu zamku. Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, nie ulega wątpliwości, że to Ravidat dokonał odkrycia. Nawet okoliczności samego znalezienia wejścia do jaskiń wydają się symboliczne. Poprzedniej zimy nawałnica przewróciła potężny dąb, odsłaniając otwór w ziemi. Zapewne nigdy się nie dowiemy, czy to pies Robot pierwszy wskoczył do dziury, czy był to sam Ravidat. Wiemy jednak, że wraz z przyjaciółmi Ravidat zaczął powiększać otwór gołymi rękami, aż w końcu mogli zejść w mroczną czeluść.

Los zrządził, że kromaniońskie malowidła (których jest ponad 600) i ryty (ponad 1500) były przez tysiące lat osłonięte grubą warstwą kredy, która nie przepuszczała wody do jaskini i ocaliła bezcenne malowidła przed zniszczeniem. W pierwszej chwili, w panujących w jaskini ciemnościach, chłopcy nie widzieli, co znaleźli – aż do następnego dnia, kiedy Ravidat wrócił ze smarownicą, której mógł użyć jako lampy i oświetlić wnętrze. Oszołomiony, oglądał w milczeniu niezliczone, doskonałe wyobrażenia koni, byków, jeleni i innych zwierząt, które biegły, szarżowały i skakały – wszystko w pełnych życia kolorach.

Jest coś jeszcze – a właściwie dwie rzeczy: 1) jedno z malowideł w jaskiniach przedstawia kobietę w stroju niewiele różniącym się od współczesnego, w kapeluszu, spodniach i z torebką; 2) na górnych poziomach jaskini znajdują się otwory, w których miały być zamocowane drewniane belki pozwalające artystom sięgnąć do sklepienia, znajdującego się na wysokości ponad 3,5 metra. Już samo to świadczy o umiejętnościach kromaniończyków.

Postarzanie kromaniończyka

Z czasem dowiadywaliśmy się coraz więcej o kromaniończykach. Pierwsze odkrycie z 1868 roku, w Les Eyzies we Francji, pokazało, że człowiek z Cro-Magnon żył co najmniej 30 000 lat temu. Co jednak ciekawe, pod koniec 2011 roku poddano badaniom zęby dziecka zalezione w 1964 roku w Grotta del Cavallo we Włoszech. Początkowo uważano, że należą one do neandertalczyka. Analizy przeprowadzone w Oxford Radiocarbon Accelerator Unit (ORAU) w Anglii w listopadzie 2011 roku dowiodły ostatecznie, że były to zęby kromaniończyka, a nie neandertalczyka. Co więcej, badania wskazywały, że dziecko żyło i umarło między 43 000 a 45 000 lat temu, a to znaczy, że jest ono najstarszym znanym przykładem kromaniończyka. Oczywiście, zważywszy, że dziecko musiało mieć rodziców, jego rodzice także mieli rodziców i tak dalej. To zaś znaczy, że początki kromaniończyka sięgają w niewyobrażalnie zamierzchłą przeszłość.

Jeśli chodzi o pochodzenie kromaniończyka, to paleontolodzy i archeolodzy doszli do wniosku, że ludzie z Cro-Magnon – we wcześniejszej, bardziej prymitywnej formie – najprawdopodobniej pojawili się we wschodniej Afryce około 150 000–200 000 lat temu. Warto zapamiętać te liczby, ponieważ doskonale pasują one do historii interwencji kosmitów, którą zamierzam przedstawić. Według najbardziej logicznego scenariusza przodkowie kromaniończyków wyruszyli ze wschodniej Afryki przez Półwysep Arabski, a następnie rozdzielili się i część z nich osiadła w Europie, zaś inni powędrowali do Azji.

Należy podkreślić jeszcze jeden czynnik związany z kromaniończykami – a także, być może, z historią, którą przedstawia ta książka: tamten starożytny lud czuł głęboką więź z gwiazdami na niebie, a nawet miał własny, skomplikowany kalendarz, świadczący o fascynacji kromaniończyków niebem.

Świat poza naszym światem

Przełomowe badania, które pozwoliły zrozumieć związki kromaniończyków z wszechświatem, są w znacznej mierze zasługą doktora Michaela Rappengluecka z Uniwersytetu w Monachium. Doktor Rappenglueck miał okazję spędzić sporo czasu w Lascaux we Francji, gdzie dokonał nadzwyczajnych odkryć i obserwacji. Mówiąc najprościej, badania Rappengluecka wskazują, że ludzie z Cro-Magnon czuli silną więź i mieli bogatą wiedzę o Księżycu i jego ruchu wokół naszej planety. Dokonał tych odkryć, analizując nie tyle fantastyczne wizerunki zwierząt, lecz raczej serie dziwnych namalowanych kropek otaczających niektóre z przedstawień. Rappenglueck twierdzi, że 29 kropek oznacza „dni cyklu księżyca przechodzącego kolejne fazy. To rytm natury, który był ważny dla tych ludzi” (Whitehouse 2000).

Rappenglueck powiedział też: „Kluczem do zrozumienia jaskiń jest zrozumienie ludzi, którzy stworzyli malowidła na ich ścianach. Malowali niebo, lecz nie całe. Tylko te części, które miały dla nich szczególne znaczenie” (Whitehouse 2000).

W 2000 roku redaktor serwisu naukowego BBC, doktor David Whitehouse, miał okazję spędzić z Rappenglueckiem dłuższy czas w jaskiniach Lascaux i tak wspominał to doświadczenie: „Kiedy napawałem się widokiem, doktor Rappenglueck wyprzedził mnie. »Tutaj« – powiedział, kierując się w dół korytarza. Wskazał linię kropek namalowanych w połowie wysokości ściany. »Proszę je policzyć«. Poniżej zachwycającego wizerunku jelenia znajdował się rząd trzynastu kropek zakończonych kwadratem. Dlaczego trzynaście? – spytałem (Whitehouse 2000).

Rappenglueck odparł, że 13 kropek symbolizuje połowę cyklu księżycowego, i zwrócił uwagę, że po 13. kropce następuje „pusty kwadrat, być może symbolicznie przedstawiający nieobecny księżyc” (Whitehouse 2000).

Biorąc pod uwagę fakt, że malowidła w Lascaux liczą około 30 000 lat, ten kromanioński kalendarz jest prawdopodobnie najstarszym znanym kalendarzem księżycowym w dziejach ludzkości.

Jest jeszcze jedna sprawa, która pozwoli nam zrobić następny krok w tej niezwykłej historii: w jaskiniach Lascaux, a dokładniej, przy głównym wejściu, można zobaczyć pięknie namalowane przedstawienie byka. Nad jego łopatkami znajduje się wyraźnie rozpoznawalny wzór konstelacji Plejad, gwiazdozbioru, który od dziesięcioleci odgrywa bardzo istotną rolę w wielu doniesieniach na temat UFO.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: