Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kochałam Stalina - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
29 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kochałam Stalina - ebook

W języku rosyjskim słowo „lubow” oznacza zarówno miłość, jak też imię autorki i już to wskazuje na pikantną dwuznaczność historii, którą czytelnik znajdzie w pamiętnikach uwielbianej przez mieszkańców ZSRR odtwórczyni głównych ról w takich filmach jak „Świat się śmieje” czy „Wołga, Wołga”.

Romans Stalina i artystki był skrzętnie skrywaną tajemnicą. Sama Orłowa zastrzegła, że jej wspomnienia mogą się ukazać dopiero po 25 latach od jej śmierci.

Książka, którą przemycono do Chin, mało nie przepadła w czasach rewolucji kulturalnej. Co połączyło czołową radziecką artystkę i ojca narodu? Co widzi zakochana kobieta w mężczyźnie, przed którym innych paraliżuje lęk? Czy Stalin miał inne, bardziej „ludzkie” oblicze?

Ta książka udowadnia, że najciekawsze historie pisze życie.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-14406-4
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od redakcji

Towarzysz Stalin i Lubow Orłowa. Oboje byli symbolami epoki wielkich dokonań. Chodziły nawet pogłoski o ich romansie...

Pogłoski się potwierdziły!

Potwierdziła je sama Lubow Orłowa!

W 1962 roku, zaraz po usunięciu ciała Stalina z Mauzoleum, Orłowa zdecydowała się napisać o swoich relacjach z Wodzem, którego jego byli poplecznicy na wszelkie sposoby starali się oczernić. Chciała przywrócić sprawiedliwość.

Orłowa zdawała sobie sprawę, że w tamtym okresie jej wspomnienia nie mogły być opublikowane. Pisała nie dla współczesnych, ale dla potomnych, dla przyszłych pokoleń. Pisała w nadziei na triumf sprawiedliwości i z wiarą w to, że Historia w ostateczności odpłaci im pięknym za nadobne.

Kto może poznać Wodza lepiej niż kochająca kobieta?

Kto może opowiedzieć o Wodzu bardziej prawdziwie niż kochająca kobieta?

Któż ma opowiadać o Wodzu jak nie kochająca kobieta?

Wspomnieniom Lubow Pietrowny Orłowej przypadł w udziale nieprosty los. Dobrze rozumiejąc, że w ówczesnym ZSRR nie mogły one ukazać się drukiem, zdecydowała się na śmiały i oryginalny krok. Latem 1974 roku, dowiedziawszy się o swojej nieuleczalnej chorobie, wielka aktorka przekazała zapiski jednemu z pracowników ambasady Chińskiej Republiki Ludowej w celu opublikowania ich w tym kraju.

„Znaliśmy się z Lubow Orłową – pisał w przedmowie do wydania dyplomata o nazwisku Czang. – Spotykaliśmy się podczas świątecznych manifestacji, na przyjęciach, dwukrotnie byłem na jej występach. Kiedy powiedziała, że ma do mnie osobistą prośbę, zrazu pomyślałem, że potrzebuje czegoś z chińskich kosztowności, których nie można było kupić w Moskwie. Ale okazało się, że prośba ma zupełnie inny charakter. «Ja wiem, jak w Chinach traktuje się pamięć o wielkich wodzach – powiedziała Orłowa – dlatego powierzam panu najdroższe, co posiadam». Naradziłem się z kierownictwem, skierowano pytanie do Pekinu i po uzyskaniu zgody jednego z zastępców towarzysza Ji przyjąłem od Orłowej cztery zeszyty, zapisane jej pięknym charakterem. Gdyby chciała, ta utalentowana kobieta mogłaby rozwinąć swój talent kaligraficzny. Zeszyty wysłałem pocztą dyplomatyczną do Pekinu. Umówiliśmy się z towarzyszką Orłową, że poinformuję ją, gdy tylko będzie podjęta ostateczna decyzja o publikacji. Ku mojemu wielkiemu żalowi, decyzja została podjęta dopiero w marcu tego roku, już po śmierci Orłowej”.

Wspomnienia Lubow Pietrowny zatytułowane Jasna droga zostały wydane w 1975 roku przez wydawnictwo Uniwersytetu Pekińskiego. Książka była przeznaczona dla pracowników naukowych (historyków, sowietologów) i miała klauzulę tajności, która wykluczała dostęp do niej. Nakład według chińskich zwyczajów był nie tyle maleńki, ile wprost mikroskopijny – tysiąc dwieście egzemplarzy. W tamtym czasie rozkręcały się kolejne kampanie polityczne – krytyka powieści Zatoki rzeczne i walka z empiryzmem, dlatego wszystkie zasoby i moce poligraficzne były nakierowane na druk literatury propagandowej. Ponadto ograniczony dostęp z góry nie dopuszczał dużych nakładów.

Rękopis, będący cennym dokumentem, został bezpowrotnie utracony. W tamtym czasie w Chinach otaczano troską autografy tylko jednego człowieka – Przewodniczącego Mao. Wszelkie inne rękopisy, kiedy już nie były ważne, przekazywano na makulaturę. Kraj potrzebował papieru, dużo papieru.

To, że egzemplarz Jasnej drogi zachował się do naszego czasu, graniczy z cudem. Ale cuda się czasem zdarzają. Jeden z profesorów, którego nazwiska jego wnuk przekazujący nam tę publikację prosił nie wymieniać, nieoczekiwanie zmarł, nie zdążywszy zwrócić do biblioteki uniwersyteckiej wypożyczonych książek. Zmarł tego samego dnia co Mao Zedong, 9 września 1976 roku (krewni nie wykluczają, że to właśnie wieść o zgonie Przewodniczącego Mao mogła być przyczyną śmierci profesora). W zamęcie tamtych dni krewni zapomnieli zwrócić książki, zaś uniwersyteccy bibliotekarze o tym nie przypomnieli. Gabinet profesora stał się czymś w rodzaju kaplicy domowej. Zachowano w całości nie tylko wystrój, ale również książki. W konfucjańskich Chinach, gdzie w ogóle szacunkowi należnemu rodzicom i przodkom nadaje się wielkie znaczenie, podobne zachowania nie należą do rzadkości. Dopiero w 2013 roku, podczas przeprowadzki spowodowanej koniecznością remontu starego budynku, krewni zwrócili uwagę na pożółkłą książeczkę w prostej papierowej okładce. Zapoznali się z nią, a następnie znaleźli w internecie informacje o Lubow Orłowej i wtedy uświadomili sobie wartość znaleziska, jak również to, że jej wspomnienia zasługują na opublikowanie.

Jak to dobrze, że cuda się czasem zdarzają!

------------------------------------------------------------------------

1 W Chinach powszechna jest praktyka wymieniania osób funkcyjnych bez imion, tylko z nazwiska z obowiązkowym poprzedzającym słowem „towarzysz”.

2 Tak w oryginale.

3 Ji Pengfei (1900–2000) – polityk chiński, minister spraw zagranicznych ChRL od 1972 do 1974 r.

4 Wydanie datowane jest na r. 1975.Dzisiaj uświadomiłam sobie, że muszę napisać o tym, co było. Nie do publikacji, dla siebie. I tak nic innego nie mogę. I tak nikt moich zapisków nigdy nie opublikuje. Chyba że za granicą, ale tam nie wolno. Nie tylko dlatego, że tam wszystko wypaczą i zwulgaryzują, ale po prostu nie wolno. Farsa! W dzieciństwie życie wydaje się bajką, a później zmienia się w komedię, która z każdym rokiem staje się bardziej tragiczna. A potem uświadamiasz sobie, że wszystko to jest farsa. Tylko że nie śmieszna, ale bardzo smutna.

Czy sprawiedliwość zwycięży i stosunek do Stalina z oszczerczego zmieni się na właściwy, tak jak na to Stalin zasługuje? Chciałabym w to wierzyć. Mam nadzieję, w przeciwnym razie nie zabierałabym się do wspomnień. To znaczy, nie zaczęłabym ich spisywać. Lubię wspominać, ale wspominam dla siebie, zaś pisać zamierzam dla innych. Dla kogo właściwie? Szczerze mówiąc, nie wiem. Jednak każdy wysiłek, każdą pracę podejmuje się w nadziei, że jest oczekiwana, w nadziei, że komuś to jest potrzebne.

Rodzice aktorki – Piotr i Eugenia Orłowowie

Piszę ze ściśniętym sercem. „Łzy – w oczach, kamień – na sercu” – mawiała mama w podobnych okolicznościach. Łez rzeczywiście wiele, trzeba się wziąć w garść, inaczej nic nie zrobię, tylko przepłaczę bez sensu. Łzy są zawsze daremne, ponieważ nieszczęściu nie ulżą. Nie przynoszą również ulgi. Od dzieciństwa wiem, że we wszystkich ciężkich sytuacjach jest tylko jedno właściwe wyjście. Trzeba zacisnąć zęby i działać, robić swoje. Praca pomaga przezwyciężyć nieszczęście. Choćby przez to, że odwraca uwagę od ciężkich myśli i wzbudza pewność. Dopóki żyję, dopóki mogę coś robić, moje życie trwa. Zacisnąć zęby i działać. Tak i tylko tak. Robić to, co można.

Co ja mogę? Postawiłabym Mu pomnik, tylko któż da mi to zrobić? Podli, podli ludzie! Gdyby tysiąc razy napisać to słowo i tak będzie mało, żeby wyrazić ich podłość. Wszystkich przekleństw świata nie wystarczy, żeby wyrazić to, co myślę o nich, nikczemnych, którzy zdradzili swojego Wodza! Kim byliby bez Niego. Kiedy Stalin żył, nie wiedzieli, jak się podlizać, płaszczyli się, uniżali się przed nim. A teraz – triumfują! Próbują pokonać zmarłego po śmierci. Podle i obrzydliwie! Zaczęli od potępienia, któremu obłudnie nadali charakter „tajnego”. Referat wewnętrzny! Przecież to śmieszne! Może specjalnie tak zrobiono, u nas przecież wszystkie tajemnice rozchodzą się błyskawicznie. Zniesławili, usunęli pomniki, postarali się wymazać imię zewsząd, skąd tylko można. Ale okazało się, że tego im za mało. Boją się Go nawet martwego, bo nie wynieśliby z Mauzoleum. Po kryjomu! Jak złodziej w nocy. A.K. często powtarzał, że w każdej nikczemnej sprawie można postąpić dwojako: po ludzku i nie. Oni zrobili swoje zupełnie nie po ludzku.

Czuję, że muszę coś zrobić. Niech moje wspomnienia staną się moim osobistym Jego pomnikiem. Moim osobistym pomnikiem Człowieka, któremu tak wiele zawdzięczam. Moim osobistym pomnikiem zdradzonego Wodza.

Sprawiedliwość zawsze triumfuje. Niestety, nie zawsze możemy się doczekać jej triumfu. Jednak późno nie znaczy nigdy. Wiele razy w ciągu dnia wracam do przeszłości. Można powiedzieć, że im staję się starsza, tym bardziej żyję wspomnieniami. Z pewnością tak to jest. Teraz zacznę zapisywać to, co sobie przypominam. Nie wszystko, jak leci, ale wybrane fragmenty. Miesiącami. Pamięć mam dobrą. Nigdy nie musiałam długo się uczyć ról na pamięć. Przeczytam raz i wystarczy. Ale pamiętać wszystkie zdarzenia sprzed trzydziestu lat według dat, to nawet dla mojej pamięci jest za trudne. „Nie leń się! – mówiła mi mama w dzieciństwie. – Czego nie zrobisz we właściwym czasie i tak trzeba będzie zrobić później”. W swoim czasie nie prowadziłam dziennika. Nigdy nie miałam potrzeby powierzania czegoś papierowi. Nie wydawało mi się, że wydarzenia mojego życia zasługują na uwiecznienie, inna rzecz – role. Ale moje role i bez dziennika „stały się częścią wieczności”, jak żartuje G.W. Nigdy nie prowadziłam dziennika, więc teraz trzeba będzie pisać wspomnienia, żeby spełnić obowiązek wobec pamięci człowieka, którego teraz za wszelką cenę starają się zapomnieć. Naiwni ludzie! To ich zapomną na drugi dzień po dymisji albo śmierci, jak zapomnieli Mołotowa, Malenkowa, Kaganowicza, Bułganina i innych. A Stalina pamiętają i zawsze będą pamiętać.

I być może, ktoś kiedyś otrząśnie kurz z mojego starego zeszytu i wspomni słowa mojego ulubionego poety Tiutczewa:

Jak tego pośmiertnego tomu
Są drogie mi tajemne słowa!
Wszystko tam jak w rodzinnym domu,
Tam moich myśli żywa wciąż osnowa.
Jak tych wersetów niespodziana siła
Całego mnie przeniknęła dawnym!
Wyszli z kościoła, zgasł ogień kadzidła.
Ale ofiarny wciąż wznosi się dym.

Orłowa z mężem, Grigorijem Aleksandrowem, przed katedrą w Mediolanie

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

------------------------------------------------------------------------

5 Prawdopodobnie A.K. to pierwszy mąż Orłowej Andriej Kasprowicz Bierzin.

6 Grigorij Wasiljewicz Aleksandrow – drugi mąż Orłowej, znany reżyser filmowy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: