Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Notatnik z Altengrabow - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Notatnik z Altengrabow - ebook

Osobiste notatki Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego

W trakcie wojny poeta trafił do stalagu Altengrabow pod Magdeburgiem i stał się numerem 5700. Od kolegi dostał czysty zeszyt, w który od sierpnia do listopada 1941 roku zapisywał myśli, opisy głodu i zmęczenia, relacje z pracy, wyznania wiary i miłości. 

Przejmujące szczere i poruszające notatki to opowieść robotnika fizycznego, który w ekstremalnie trudnych warunkach ucieka się do pamięci i wiary w powrót do utraconego świata. Ratują go wspomnienia ze świata muzyki, literatury, domu rodzinnego i życia codziennego. 

"Notatnik z Altengrabow" to faktograficzna proza, która w literaturze polskiej XX wieku zajmuje miejsce szczególne.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-721-1
Rozmiar pliku: 53 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DOBRANOC, CESARZOWO...

„Dzień pogodny, słoneczny, pełen nadziei i cichej radości”… Ile bym dał, żeby przeczytać zapis takiej chwili z życia mojego ojca z czasu i miejsca, w którym fizycznie w jego życiu nie byłem.

Skąd mój ojciec w tekście, który towarzyszy temu wydaniu Notatnika z Altengrabow Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego? Jedynym powodem jest niewielka i bardzo złudna zbieżność losu i próba wytłumaczenia się z wyjątkowo osobistego stosunku do niezwykłego tekstu wielkiego poety. A zbieżność losu jest taka, że zarówno Gałczyński, jak i mój tata podczas II wojny światowej byli w hitlerowskim obozie pracy. I na tej konstatacji kończą się podobieństwa. A przecież publikacja Notatnika w 2002 roku okazała się dla mnie ważna nie tylko jako dla czytelnika, lecz również jako syna.

Mój ojciec zmarł nagle w 1992 roku, pozostawiając mnie z bezkresną niewiedzą, z tysiącem pytań, których nie zadałem (z zaniedbania i niedojrzałości) – pytań o przekonania, o wiarę i niewiarę, o źródła lęku, lecz przede wszystkim o przeszłość. Dobrze jest usłyszeć od bliskiej osoby, jaki ma stosunek do świata i jak tę swoją postawę tłumaczy. Gdzie szuka źródeł własnego przeżywania. Lecz równie dobrze, jeśli nie lepiej (deklaracje zazwyczaj są zależne od chwili), jest znać ojca, jakim był, i znać jego doświadczenia. Połączyć wiedzę z bliskością. Doszukiwać się w jego postępowaniu i odczuwaniu, także więc i w sobie samym, ostatecznego aktu tego, co się zdarzyło – kształtującej historii, uzależniających epizodów, traumatycznych czy ocalających incydentów. Ja całkiem dobrze znałem mojego tatę z życiowej bliskości i obserwacji. Do dziś pamiętam jego spojrzenia, ciepło, jego obawy i radości, mimikę, zasmucenia i rozpogodzenia. I sytuacje, które je wyzwalały. Wiem natomiast bardzo niewiele o jego przeszłości. O pobycie w obozie – prawie nic.

„Kartofle. Rewizja. Zmęczenie i rozdrażnienie”. „Wróciłem na obiad sam koło sadzawki. Pochmurno i ciepło. Na drugim brzegu sadzawki prawdziwa defilada słoneczników”. „Dziś naprawdę chyba jestem pod opieką »silvarum potens Diana«, bo rano sam poszedłem na Birkholz, we mgle, do której można się było przytulić. Czym jest takie półgodzinne przejście się w kochanej, osłaniającej mgle, to zrozumie tylko ten, kto poznał taką jak ja niedolę”.

Samotność, niedotulenie, niewygoda, głód, niepewność chwili, potrzeba rozmowy, wzruszenie zwykłym pejzażem, odkrywanym w rzeczywistości obozu jako niezwykły... Wtedy, w 2002 roku, lektura Notatnika – tak prywatnego, lirycznego, szczerego zapisu życia, zakrytego przed najbliższymi, w chwili kiedy Gałczyńskiemu źle się działo – pozwoliła mi na nieuprawnione, lecz przecież jakoś naturalne złudzenie, że oto odzyskuję nieopowiedziane przeżycia mojego ojca. Co więcej – pewne szczegóły przepięknego tekstu Gałczyńskiego kazały mi zastanawiać się, czy dziwnym i łaskawym dla mnie zrządzeniem losu (nic tak nie buduje fatamorgany, jak pragnienie źródła) nie znaleźli się w tym samym obozie i w tym samym czasie. Wielki poeta z Warszawy i młodszy dokładnie o dwadzieścia lat kulawy syn kowala z Płońska.

Siłę sugestii wzmagały argumenty, śmieszne na poziomie rozumu nawet jako iluzje. Choćby łacińskie cytaty, które są tak naturalne u Gałczyńskiego, a których pełną głowę tata wyniósł ze służby ministranckiej i ze wspólnych lektur z podziwianym nauczycielem. Czy niemieckojęzyczne wtrącenia, którymi ojciec faszerował swój język do końca życia. Ale były też poważniejsze przesłanki. Tak poważne, jak obecne w jego obozowej pamięci wspomnienie „dojrzałego mężczyzny”, który w wolnych chwilach czytał trudne i filozoficzne księgi, a także wesołe wzmianki o żywej obecności w obozie rozśpiewanych i rozkrzyczanych Włochów. Ojciec naprawdę prawie nie wspominał obozu, a jeśli już, to – prócz tego, że żandarm chciał go rozstrzelać za podniesioną z pola brukiew – właśnie tego zaczytanego, zamyślonego, anonimowego mężczyznę, i Włochów.

Mocą pragnienia, żeby zobaczyć ojca, w czasie kiedy nie mogłem być w jego życiu, szczegóły zaczęły mi się składać w złudny wizerunek Gałczyńskiego, podpatrywanego przez tatę w chwili, gdy ten czytał Fausta Goethego lub Biblię – bo te dwie książki, jak zapewnia w Krótkiej historii „Notatnika” córka poety, spakował do plecaka w sierpniu 1939 roku po otrzymaniu karty mobilizacyjnej. Lecz równie dobrze, w mojej ciekawości rozjątrzonej poczuciem winy, mógł podpatrywać, jak Gałczyński czytał Pascala (ojciec też często go cytował z pamięci) i Tołstoja, o których lekturze wspomina w Notatniku poeta. Poddawałem się łatwo żarliwej autosugestii, znajdując wśród zapisków Gałczyńskiego na przykład taki: „Ja kopię kartofle, a Nicola nosi i opowiada anegdoty w stylu Boccaccia. Rozumiem piąte przez dziesiąte, bo szwargoce w tej piekielnej mowie sycylijskiej, ale czuję, że to są jakieś boccaccia, czuję tylko, bo uwagi należycie skupić nie mogę: robota jest ciężka”… Przecież i tata mówił o włoskich jeńcach, którzy mówili niezrozumiale, ale malowniczo.

Wystarczyło kilka rozmów z mamą i szkolnymi kolegami taty, by stwierdzić, że nie zgadzają się ani czas, ani miejsca, w których Gałczyński i mój tata przebywali w obozie, a przecież najważniejsze już zdążyło się stać – we mnie. Dzięki zapiskom cudownego poety uruchomiłem wyobraźnię o życiu obozowym mojego ojca. Próbę zestawienia niezestawialnego wyparła prosta wdzięczność dla autora Notatnika, bo oto zobaczyłem, że w tej swojej bardzo specyficznej historii zamknął bardzo uniwersalną opowieść, w której mogę zobaczyć, owszem, los wyłącznie jego własny i niczyj inny, lecz równocześnie mojego kilkunastoletniego ojca, a także los każdego, kogo historia wyrzuciła poza rodzinę, w świat absurdalnych zależności, wymuszonych tęsknot, pośród towarzyszy obdarzonych instynktem życia, wystawionych na zasadzki oprawców, uzbrojonych w mniejszy czy większy hart ducha. Historię człowieka nietuzinkowego przecież, genialnego, z głową i duszą wypełnionymi pięknymi przywiązaniami do życia i sztuki, z religijną nostalgią i aspiracją, z filozoficznym rygorem i przygotowaniem, z potrzebą przyjaźni i miłości, z żołnierską czujnością. Człowieka nigdy nie domkniętego w swoim myśleniu i odczuwaniu, spostrzegawczego, czułego, noszącego we własnym wnętrzu – pod materialną nieobecność – wielkie systemy filozoficzne, biblioteki, orkiestry.

Wspaniałą cechą poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jest jej scalające rozbieganie (to wcale nie paradoks), równoczesna świadomość, że świat brzmi, pachnie, dotyka, smakuje. Zastanawia i cieszy. Jak uwodzi i staje się księgą. Notatnik – gatunek wyjątkowy w jego pisarstwie – okazał się formą niezwykle plastyczną w rękach poety. Po prostu – dostał zeszyt, i zrobił z nim to, co chciał. „18 VIII 41”, „18 VIII 41”, „18 VIII 41”, „19 VIII 41”... I tak dalej, aż do „18 XI 41 Die Martis”. Co zapisek, to inny stan, inna myśl. Inna materia myśli – z życia, z ducha, z czytania. Z natury, z pracy, z tęsknoty. 22 IX 41 Die Lunae: „Po południu czyściłem siewnik”... lecz również „Każdego dnia rzucam szyszki na wschód, bo zdaje mi się, że dolecą do Kiry. »O, my daughter!!«”. Twarda mowa, wezwania, westchnienia. Angielski, niemiecki, łacina: barwne nitki w płótnie najżywszej, najrozmaitszej polszczyzny.

17 września – opowiada w Krótkiej historii „Notatnika” Kira Gałczyńska, córka i badaczka poety – Gałczyński, strzegący polskiej granicy na wschodzie, razem z innymi żołnierzami 15 Baonu Korpusu Ochrony Pogranicza zostaje wzięty do sowieckiej niewoli i przewieziony do Kozielska. Pod koniec października 1939 roku, objęci wymianą za Rosjan, stają się jeńcami III Rzeszy. „Z Mühlbergu, po kilku tygodniach oczekiwania – pisze autorka Krótkiej historii „Notatnika” – trafia do właściwego Arbeitskommanda, opatrzonego numerem 800; przydział pracy kieruje go do prywatnego majątku w okolicach Scheeren, Kreis Stendal. Pracuje jako robotnik rolny. Najpierw w polu, ładując i rozwożąc gnój, potem w lesie, gdzie przygotowuje kopalniane stemple. Potem znów w polu. Jest jeńcem, ale jednocześnie także darmową siłą roboczą. Właśnie tutaj, w podarowanym przez kolegę kajecie, 18 sierpnia 1941 zaczyna prowadzić swoje swoje systematyczne codzienne notatki”... „Notatnik – pisze Kira Gałczyńska o losach kajetu – leżał schowany wśród jego papierów i dokumentów, i nie wiem, czy kiedykolwiek poeta do niego zaglądał. W mojej świadomości ten zeszyt w ceratowej okładce pojawił się w pierwszej połowie lat 70., kiedy to mama, coraz bardziej chora, pokazała mi go i powiedziała: »To pamiętnik ojca, przekazuję go do Muzeum Literatury. Światło dzienne może ujrzeć nie wcześniej niż w półwiecze jego śmierci«”.

Córce poety zawdzięczamy odczytanie notatek, które na pierwszy rzut oka wydały się jej „nieczytelne”. „Tak zawsze pisał mój ojciec – wyjaśniała – kiedy pośpiesznie coś notował na własny użytek”. Kaligrafia zupełnie inna niż ta, którą znany z rękopisów – zazwyczaj podanych do odczytania jak na przyjaznej dłoni.

Mogę sobie tylko wyobrażać uczucia i wrażenia, z jakimi Kira Gałczyńska przedzierała się przez karcze liter do znaczeń. Sam, po śmierci taty, miałem do ponownego odczytania tylko jeden jego list, jedną pocztówkę i kilka kwitów PZU, jakie dla mnie wypełnił. Na córkę poety czekały niespodzianki sztuki, życia i możliwej śmierci.

Nie trzeba streszczać Notatnika czytelnikowi, który go nie zna. Jakoś nie wypada uzmysławiać głównych myśli i wątków podjętych przez autora, zaprzątających go spraw i obserwacji. Te zapiski czytają się same. Są krótkie. Są też fascynujące i zmienne. Szkoda byłoby odbierać tym, którzy ich nie znają, radość odkrywania niespodzianek, sypanych z wyjątkowo szerokiego rękawa losu i talentu tego, który go doświadcza. „Niespodzianka za niespodzianką”, zapisuje Gałczyński 23 października. A dwa dni później, z wydarzeń życia skleja podyktowaną przez nie, a przecież wybitnie poetycką (jak z Apollinaire’a) jukstapozycję: „Virgini Potentissimae laus et gloria. To, co mnie tu spotkało, jest nieprawdopodobne: kultura, książki, rozmowy, wspaniały aumônier francuski, który ma podobną sprawę do mojej; b. ciekawy młody prawnik i technolog naftowy z Krakowa, malarz ze Lwowa, piękny Słoweniec i tysiące rzeczy, których w tej chwili nie mogę ująć”...

Migotliwy wielogłos, który w poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego wynika z artystycznej wolności, i z odwagi przyzywania wszystkich światów i wszystkich stanów naraz, jest w Notatniku również efektem gry, w jaką los wciągnął jego autora. W tej grze tęsknota przekazuje człowieka zauroczeniu, zachwyt rozmyślaniu, zastanowienie cytatowi, który sam, głęboko już przeżyty i stokroć rozważony, atakuje jego inteligencję i rozum jak prawda przedustawnej wiary. Sympatia do ludzi wpycha go w nieufność, kraj­obraz deszczowy w krajobraz słoneczny, wesołość w przygnębienie. Potrzeba opowiadania ceduje ludzki rozum potrzebie lapidarności, esencji. Jak w głęboko chrześcijańskim westchnieniu czy postanowieniu: „Czuć się w życiu przechodniem”. Litania do Matki Bożej nadaje tonację litanii do Osób Najbliższych, w imię świętej miłości rodzinnej i Rodzinnej miłości Bożej. „Dobranoc, Cesarzowo, Dobranoc, Kiro, Dobranoc, Mamo, Jerzy i wszyscy. Amen”.

„Ten diariusz znam dziś prawie na pamięć – pisze na zakończenie Krótkiej historii „Notatnika” Kira Gałczyńska. – I dalej nie rozumiem, dlaczego poeta do niego nigdy nie wrócił, dlaczego nie wykorzystał wielu zawartych w nim pomysłów”.

Mam tutaj swoją odpowiedź: bo Notatnik jest dziełem skończonym. Niczego nie można z niego wyjąć, niczego nie da się traktować jak wątek do rozwinięcia.

Wszystko w tym kajecie jest rozwinięte i uporządkowane. Ma swoją sztywną strukturę, chorałową czy mszalną, a również rzymską klasycznie. Łacińskie datowanie jest jak gorset wiary znacznie starszej od każdej wiary przymiotnikowej. Początek nazwanego dnia poeta wita dobitną datacją jak wita się wschód słońca w bezustannej nocy i powiew wiatru w martwej dolinie. W tym rytualnym porządku jest chaos historii, człowiecza dola i wola, są ludzie, ich opowieści, charaktery i obyczaje. Rzeczywiście, niektóre dialogi, jak pewien dialog z mnichem-kapucynem, wyglądają dopiero na zalążek rozmowy, która mogłaby toczyć się na Czarodziejskiej Górze. Lecz w swojej fragmentaryczności one są już pełną rozmową. Jest w nich tyle co trzeba, by zrozumieć racje i okaleczone możliwości dwudziestowiecznej rozmowy.

Jarosław Mikołajewski

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: