Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Napiłeś się ze śmiercią - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Napiłeś się ze śmiercią - ebook

Czy będziesz jak Głupiec przemierzać cały świat, by dowiedzieć się, kim jesteś?
Ile razy jesteś gotów wybierać drogę, zanim na środku Twojego salonu wyrośnie drzewo, w którego cieniu Śmierć pija wino z Narzeczonym? Jak długo człowiek jest w stanie okłamywać siebie, że tak mu się tylko wydawało, a w rzeczywistości jest inaczej? Tak, to prawda. Śmierć pija czerwone wino, wytrawne, zwykle francuskie lub afrykańskie. Śmierć i Samotność mają zwykle dobrych kompanów. W jednym cieniu zawsze siedzą Nadzieja i Wiara, po długich zdroworozsądkowych debatach burzy w mózgu, trzymając w dłoniach kryształowy miecz z wykutym przesłaniem: To o siebie musimy walczyć!
A Ty o kogo walczysz tym razem?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7856-946-6
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przede wszystkim – uwierz

Książka skierowana do wszystkich tych, którzy po stracie kogoś bliskiego uczą się żyć od nowa. Udowadnia, że na obecnym życiu nic się nie kończy, że umiera ciało, nie dusza. Pokazuje, jak należy czytać znaki, by uwierzyć, i wykorzystać fakt istnienia po śmierci. Uwierzenie w świat równoległy w dużej mierze zależy od uczucia łączącego osobę zmarłą z tym, kto został na ziemi. Buduje i daje nadzieję. Między duszami istnieje niewidzialna nić, która nie musi się urwać! Człowiek żyje tak długo, jak długo jest w sercach, myślach i tak naprawdę to jedyny sposób, by nauczyć się czytać znaki. Kiedy osiągnie się odpowiedni stan wiary w istnienie życia po śmierci, nietrudno jest wykorzystywać znaki w sprawach przyziemnych. Znaki ostrzegawcze, pchające do działania czy dające poczucie, że wciąż jesteśmy kochani. Dzięki tym doświadczeniom śmierć przestaje być tabu. Znika strach przed nią, a rodzi się nadzieja, że zawsze będziemy istnieć!

Alternatywa rozłączna nie działa ani w życiu, ani w miłości.Głupiec

Na początek drogi zwykle mamy niewielki wpływ jako dzieci. Na każdym etapie dorastania świat wyposaża nas w nowe doświadczenia i umiejętności. Płynnie, mniej lub bardziej, przechodzimy z jednego stanu w drugi, od jednego etapu do innego, nie zawsze po kolei. Podejmujemy decyzje, z których wnioski albo zostają, albo znikają. Uczymy się, doskonalimy lub całkowicie tracimy zmysły, poddajemy się iluzji. Gubimy wartości, usilnie szukamy akceptacji wszędzie, tylko nie w sobie. Zapominamy, że najważniejszym człowiekiem dla nas samych jesteśmy właśnie my.

Głupiec mijał arkana w określonej kolejności, poszukując odpowiedzi na podstawowe pytanie. Zdobywał niezdobyte, odkrywał nieodkryte, szukał, pragnął, starał się spełniać oczekiwania innych. Na końcu pojął, że wszystko, czego mu trzeba było, zawsze miał ze sobą. To o siebie musimy umieć walczyć, siebie musimy kochać najwyższą świata miłością, by mieć w sobie siłę dzielić się takim uczuciem.

Bez miłości do siebie człowiek nie ma się czym dzielić.

– Na czym miałby opierać się świat, jeśli nie byłoby uczuć i emocji? – Jedno z najczęściej zadawanych pytań od początku świata przemknęło Sercu przez świeżo pompowaną krew, która wraz z miłością zbliżała się w kierunku mózgu.

– Na logicznej płaszczyźnie interpretacji zjawisk rzeczywistych – odpowiedział Rozum ze stoickim spokojem, namawiając resztę szarych komórek do poczynienia odpowiednich kroków w kierunku zaparzenia kawy.

– W jaki sposób logicznie zamierzasz wyjaśnić miłość? – Serce uśmiechnęło się szeroko, kręcąc loki na długich kasztanowych włosach.

– Jako absolutne postradanie zmysłów i brak zdrowego rozsądku – odparł Rozum z lekką, udawaną nutką cynizmu.

– Czyli twoim zdaniem to w pewnym sensie nielogiczny ciąg błędnych argumentów? – Serce nie dawało za wygraną.

– Statystyka dopuszcza istnienie błędu, podobnie jak logika. Dla fizyki i w odniesieniu do teorii chaosu błąd jest najczęściej powtarzalnym zjawiskiem i w zasadzie jedynym pewnikiem zawsze jest to, że jakiś się pojawi.

– Błąd pojawia się wtedy, kiedy zaczynasz o nim myśleć. Póki czujesz, wszystko jest bezbłędne.

– Nie ma możliwości, żeby nie myśleć. Wszystko wymaga analizy, przetwarzania i interpretacji.

– Tylko w twoim przypadku. Mnie się myślenie przez tyle lat nie zdarzało. Do pompowania krwi też nie potrzebuję myśleć, po prostu taką mam naturę, że zawsze robię to, co do mnie należy.

– Utrzymujesz ciało przy życiu…

– Podobnie jak ty, z tym że każde z nas robi to w sposób dla siebie właściwy.

– Ludziom co ludzkie, Bogu co boskie?

– A sercu niewinność, czystość i bezgraniczne zaufanie.

Jakich jeszcze dowodów potrzebujesz, by uwierzyć w istnienie własnego serca? W to, że ono nigdy się nie myli, i kiedy mówi, że to jest właśnie TO, to TO właśnie jest TYM i niczym innym?

Na kartach historii zapisuje się historia. To, jak ją wykorzystamy zależy tylko od nas. Rozpaczać zwykle nie ma co nad rozlanym mlekiem. Ani mleku to nie pomaga, ani tym bardziej teraźniejszości. A ta puka do drzwi zwykle nad ranem, nieco zmęczona długą podróżą, gdzieś w okolicach 3–4, czasami może 5 godziny…

Mały człowieku, jakim prawem wątpisz w prawdziwość własnych uczuć? Któż, och któż, dał ci prawo, by wątpić w siebie, by walczyć z jedynym organem utrzymującym całe twoje ciało przy życiu? Pomyśl, ile razy serce źle przepompowało krew? A ile razy wmawiałeś sobie, że to, co się dzieje, nie jest prawdziwe? Od kiedy logika ma być wyznacznikiem miłości? W życiu nie matematyka jest potrzebna, a właściwa filozofia…

– To nie jest tak, że błąd jest jednym powtarzalnym pewnikiem – rzekło Serce z filozoficznym dla siebie roztargnieniem, ułożonym w artystyczny nieład burzy loków.

– To co niby nim jest?

– W świetle wszelkich prawd świata jedyną pewną niewiadomą jest zmiana – odparło Serce z niekrytą satysfakcją i rozkoszą.

Rozum zamilkł. Naukowych dowodów na tę tezę nie brakuje. A przecież logicznie – każda zmiana jest następstwem działania, żeby zatem do niej doszło, człowiek jednak musi wykazać się przynajmniej minimalną aktywnością. Do tej potrzebne są oba organy – serce do działania i siły, rozum w celach motywacyjno-relaksacyjnych. Niemniej to serce steruje działaniami i daje rozumowi motywację, by ten przełożył ją na swoje logiczne argumenty, przyczyniające się do powstawania ciągu odpowiednio ukierunkowanych zdarzeń. Idealna korelacja między tymi organami staje się zaś gwarancją niepowtarzalności i przy okazji sukcesu. Jak niewiele potrzeba do szczęścia, poza zrozumieniem siebie…

– Ja nie wiem, Grażyna, to twoi znajomi, nie wnikam – rzucił Rozum i postanowił dla odmiany sam sobie zrobić kawę.

– Tak, tak, dziecko, ucz się samodzielności i doskonałości, bo bez miłości do siebie to raczej daleko nie zajedziemy… – mruknęło Serce – ach, i jeszcze jedno, nie za dużo cukru, od nadmiaru słodyczy w życiu mdli, a ty, o ile się nie mylę, potrzebujesz również i białka…

Rozum zdębiał. Jakim cudem Serce może wiedzieć to wszystko, przecież teoretycznie niby tylko odpowiada za odpowiedni przepływ krwi. Skąd taka doskonałość bez logicznych analiz i prawidłowości teoretyczno-statystycznych? Przecież statystycznie każdy człowiek popełnia mnóstwo błędów…

– Człowiek może i tak – szepnęło Serce – ale nigdy, słuchając serca. Zwykle próbuje sobie udowodnić, że statystyka i logika go nie dotyczą, a jak się okazuje, że jednak, tłumaczy to sobie na milion różnych sposobów, najczęściej w oparciu o jakże błędne i absurdalne założenie: „Mylić się rzeczą ludzką” lub „Wyjątek potwierdza regułę”.

– A ty jak sobie to tłumaczysz?

– Ja nie muszę, ja po prostu robię, co do mnie należy, bez zbędnych wywodów. Od fizyki i logiki mam ciebie.

– Czym ty się tak właściwie w życiu kierujesz?

– Ciągiem logicznych zdarzeń o układzie absolutnie przyczynowo-skutkowym, których nie jesteś w stanie pojąć, kierując się własnymi prawidłami.

– Jak ja cię nie rozumiem…

– Kolejne zaprzeczenie, postaw dwa od razu, tylko podwójne „nie” daje „tak”. Wszystko działa parzyście. Podstawa harmonii.

Królestwo Miłości nie mieści w swym Pałacu Żalu. Smutek zamienia na Radość. Ani w bliższym, ani w dalszym otoczeniu nie ma miejsca na Rozczarowanie – fundament całego Żalu świata. Miłość nie próbuje walczyć ostatkiem sił – ona istnieje z całą mocą wszechświata, od wieków z dumnie podniesioną głową przechadza się znanymi nam alejami. Miłość jest orężem, najpotężniejszym mieczem, skrzydłami i zbroją. Jest podstawą naturalnej selekcji, ściśle związanej z wolnością wyboru.

Pałac Miłości nigdy nie stanie na rdzy łez rozpaczy czy bezsilności. Nie da się go również odtworzyć, bo powstać może jedynie raz, a każde nowe doświadczenie będzie jego uzupełnieniem. By jednak móc kochać kogoś lub innych w ogóle, najpierw musimy pokochać siebie – bez miłości do siebie nie ma możliwości budowania czegokolwiek. To Miłość buduje, Nienawiść niszczy. Nie mogą zatem współistnieć w ramach logicznego wyobrażenia równowagi. Jeśli już pozostają w jakiejkolwiek korelacji, to nieskończenie ujemnej – tam, gdzie jest Miłość, nie ma miejsca na Nienawiść, i odwrotnie. Równowaga ze sobą jest podstawą równowagi wszechświata. Tylko kochając siebie, bezgranicznie można pokochać innego człowieka. Jedynym wariantem egoizmu staje się całkowicie niepojęty dla wszystkich altruizm – gotowość na wszystko, by chronić, uskrzydlać, inspirować, działać. Ten algorytm nie działa z zastosowaniem żadnych innych argumentów. Wprowadzenie do niego ujemnego elementu burzy równowagę i zakłóca działanie układu – przynosi chaos, rozczarowanie, oczekiwania. Wszystko to, co trwale niszczy i bywa utożsamiane ze złem ostatecznym.

Miłość płonie wiecznym ogniem, dając początek wszelkiemu istnieniu. Jedni nazywają ją Bogiem, dla innych jest Natchnieniem, zawsze jest to siła wyższa.

Od wiecznego ognia Miłości nie można spłonąć – jest najbezpieczniejszym i największym cudem wszechświata.

– Mózgu, mógłbyś sobie zrobić wolne?

– Tak czy inaczej, jestem ci potrzebny do życia.

– Do życia owszem, ale zostawmy to kategoriom fizjonomii i przetrwania.

– A co ja, Instynkt jestem?

– Instynktem zajmę się ja, to kwestia Serca.

– Czym w takim razie mam się zajmować?

– Tym, co daje życie, a nie co je odbiera.

Czy to mózg, czy rozum, na argumentację serca nie ma lekarstwa, antidotum ani innej odtrutki; z jednej prostej przyczyny – miłość to nie choroba. To naturalny stan równowagi każdego żywego organizmu. Niby na jakiej innej zasadzie można połączyć dwie części w jedną całość?

Od stosowania siły i przemocy każdy z elementów się łamie, kruszy i znika w oczach. A później nie tylko. Niby mówią, że co z oczu, to z serca, problem pojawia się wtedy, kiedy nie tylko nic nie czujemy, ale i jeszcze nie widzimy.

Przeciwieństwem równowagi jest agonia, zatem jeśli dobierzemy dwa niepasujące do siebie elementy i na siłę będziemy próbować stworzyć z nich całość, wszystko ulegnie zniszczeniu, przechodząc w stan agonii w tempie błyskawicznym. Następnie zniszczy obie części, nie pozostawiając w nich nawet odrobiny woli życia.

Nieco inaczej jest z sercem. Serce jak wybiera, to przede wszystkim z pewności co do właściwości. Naturalna selekcja, dająca możliwość podejmowania decyzji, osiąga poziom ognia wszechświata w momencie, gdy pozwalamy mu na podejmowanie dobrych dla niego decyzji. Czy sztuka życia mogłaby być prostsza?

Mogłaby, gdybyśmy od samego początku byli w stanie pojąć, że pierwszą i najważniejszą dla nas osobą jesteśmy my sami. Nie kochając siebie, nie będziemy w stanie miłością nikogo obdarzyć. A miłość – ta jedyna i prawdziwa – jest najpiękniejsza, toteż, jakim prawem miałaby być pojęciem definicyjnym? Jest logikoodporna, matematycznie niespójna i pełna harmonii i równowagi. Nie bazuje na argumentach, chociaż bardzo trafnie się nimi posługuje. Nie przebiera w środkach, mimo że posiada wszystkie. Po prostu wie, czym i kiedy ma się posłużyć. Jako jedyna.

O miłości peanów napisano mnóstwo, mało kto miał tyle szczęścia, żeby jej doświadczyć. A może więcej, niż nam się zdaje? Pewne filozoficzne koncepcje, a jest ich niemało, w miłości upatrują nirwanę i najwyższe oświecenie. A ludzie się uparli, by miłości szukać w innych, nie mając jej w sobie. To się nazywa wampiryzm emocjonalny.

Głupiec zaczyna swoją drogę jako pusta karta, na której zapisują się poszczególne doświadczenia. Sposób ich interpretacji będzie się zmieniał wraz z upływem czasu. Czekała na niego długa droga, za każdym razem i w każdym cyklu. Głupiec zawsze na jej końcu dochodzi do wniosku, że wszystko, czego szukał, nosił w sobie. Zanim jednak osiągnął świadomość i oczyszczenie, doceniając niemalże w pełni urok tobołka, który przez całą drogę niósł na plecach, zdążył się miliony razy zgubić i jeszcze więcej czasu poświęcić na zwątpienie. A człowiek nie wątpić w życiu powinien…

Naiwnie skierowane na świat spojrzenie wchłania obrazy, przyjmując jako własne, jedyne i nie do zakwestionowania. Sama obserwacja nie wywołuje jednak żadnych emocji, jest sztywna, a sztywność wynika z braku doświadczenia i umiejętności, które pozwoliłyby mu na emocjonalne poznawanie świata. Nawet zachwyt głupca bywa chwilowy i porywczy, nie posiada żadnego stałego punktu odniesienia w systemie emocjonalnym, samej postaci brak stabilności warunkującej percepcję.

W dziwnie wyższej pozycji, mającej symbolizować przerost formy nad treścią, Głupiec rozpoczyna drogę. Zanim jednak osiągnie swój upragniony cel, przejdzie przez wiele zawirowań i burz, które mącić będą w jego sercu, doświadczeniach i mądrości.

Na początku drogi nikt z nas nie wie, że wszystko, co dzieje się w życiu, mamy poniekąd na własne życzenie. Nie bez powodu mówi się: „Uważaj, czego sobie życzysz”.

– W jaki sposób jesteś w stanie stwierdzić, że trawa jest rzeczywiście zielona? – zapytało Serce.

– W taki, w jaki ty uważasz, że to, co odczuwasz, jest przyporządkowane do odpowiedniej kategorii – odparł Mózg.

– Ja się nie posługuję kategoriami, ja po prostu czuję, niczego nie stwierdzam – odrzekło Serce bez odrobiny namysłu.

– Czym się zatem kierujesz, wybierając człowieka?

– Dobrem ogólnym, nigdy nie towarzyszą mi strachy i lęki.

– Czyli to jest tak, jakbyś zwyczajnie był pewien swoich wyborów?

– Jestem. Co do jednego. I wiem, że każdy z nich ma znaczenie w dalszej drodze.

– Kierujesz się jakąś filozofią, skoro świadomie decydujesz się na popełnianie błędów…

– O rzekomych błędach nic mi nie wiadomo.

– Świadomie robisz sobie krzywdę?

– Wciąż dążymy do doskonałości.

– Uważasz, że gdyby nie wszystko to, co nas spotkało, nie byłoby nas tutaj dzisiaj?

– Świat daje nam to, na co jesteśmy przygotowani.

Złożona natura osobowości Głupca pozwalała mu obserwować, analizować, wyciągać wnioski, doświadczać i eksperymentować. Okazało się, że jedynie własne analizy i wnioski kreują świat, a nie przedstawiane przez innych obrazy. Wiedział od samego początku, że droga będzie długa, nie miał jednak pojęcia, że niektóre z jego własnych decyzji zbliżają go ku śmierci, nie zaś ku życiu. Koniec tej drogi okazał się niezwykle zaskakujący. Każda nasza decyzja to: „Być albo nie być”.

Na kolana padamy jednak w wyjątkowych sytuacjach – z jednej strony ze względu na normy społeczne, z innej: „Bo tak wypada”. Podczas komunii świętej, na każdej mszy w kościele, czy chociażby dlatego, że mężczyzna przed kobietą rzekomo powinien klęknąć, oświadczając się. Nikt od wieków nie pamięta okazji, które rzeczywiście wymagają powagą pozycji najwyższego szacunku. Większość słowników współczesnych ma poważny problem z podaniem zrozumiałej definicji terminu „szacunek”, więc w efekcie pozycja szacunku stała się kpiną.

Paść na kolana przed światem i przed samym sobą to nie jest praktyka często stosowana. Bywa też uznawana za pogaństwo w niektórych religiach, bowiem jakim prawem padamy na kolana przed czymś/kimś innym niż Bóg. Absurd. Żaden bóg nie wymagał od nas nigdy tego, byśmy wielbili go na kolanach – jeśli dojdzie do momentu, w którym człowiek klęka przed czymś, to powinno wynikać z samej natury człowieka, z jego emocji i uczuć, a nie z beznamiętnego stanu związanego bezpośrednio z bazowaniem na schematach i stereotypach.

Głupiec, posługując się pełnym obrazem świata poznanego, ma świadomość, intuicję, wiarę i nadzieję. Pewność, że wszystko czego szukał od wieków, nosił w sobie. Na końcu jest szczęście, chociaż i jego wystąpienie zależy od drogi, którą Głupiec wybrał. Większość ludzi umiera jakby nieświadomie, obwiniając świat i otoczenie za wszelkie doznane rozczarowania czy niepowodzenia.

– Chciałbym po prostu być szczęśliwy – rzekł Głupiec, spoglądając pustym wzrokiem dookoła.

– Już jesteś, mój drogi – odrzekł Mag, zataczając ręką krąg w powietrzu.

– Nie widzę… – mruknął beznamiętnym tonem.

– Długa przed tobą droga, nie tylko widzieć, ale i czuć, podejmować decyzje musisz się nauczyć. Szczęście jest filozofią życia.

– Nie rozumiem. – Wyraz twarzy każdego człowieka na początku drogi jest zwykle nie tylko beznamiętny i niewyrażający żadnych emocji. Sam człowiek jest jak czysta karta, posiadająca pewne punkty odniesienia zapisane albo archetypowo, albo też w świadomości kolektywnej. Różnie nauka określa stadium larwalne człowieka, podkreślając znaczenie edukacji w rozwoju życiowych predyspozycji. Edukacja odpowiedzialna jest za błyskawiczną zdolność kategoryzacji obiektów i zjawisk, co z kolei miałoby moc stania się fundamentem dla człowieka nauki, podchodzącego do życia w sposób bezemocjonalny.

– Chodź ze mną, przedstawię ci kilkanaście prostych, moim zdaniem, obrazów… – Mag złapał Głupca pod rękę, prowadząc go w las. Las był długi, miejscami ciemny, w niektórych fragmentach przerażający, jednak tego przerażenia kompan Maga odczuwać nie mógł. Na obecnym poziomie rozwoju odróżniał on jedynie światłość od ciemności. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność, a najbardziej mroczne fragmenty lasu w normalnym przechodniu wzbudziłyby grozę. Szumiące wokół drzewa szumiały konarami w takt bicia serca Maga, a ich migotanie w blasku księżyca przypominało w niewielkim stopniu gesty wykonywane na powitanie bądź pożegnanie.

Był to naturalny odruch znany ze świata ludzi. To normalne bowiem, że macha się komuś – tak na dzień dobry, jak i na do widzenia, niemniej różnicy w tym geście, czy w tych gestach, nie było dla Głupca żadnej. Skąd mógł on bowiem wiedzieć, czym jest radość powitania i smutek odchodzenia, jeśli dla niego wszystko było jedynie kwestią zmiany miejsca…

Dotarli na polanę znajdującą się w samym środku wielkiego, ciemnego lasu. Łąkę od przybyłych oddzielały jedynie wysokie na trzy metry krzaki bluszczu. Mag w ukłonie przedostał się na drugą stronę, pozostawiając Głupca w rozterce.

– A ja? – zapytał Głupiec.

– Opracuj własną strategię i przyjdź do mnie.

Chłopak stanął nad płotem z roślin i próbował powtórzyć to, co zrobił jego starszy kolega. Nie udało się. Skłonił się w kierunku bluszczu, starając się naśladować gesty Maga. Miał nadzieję, że uda mu się, podobnie jak poprzednikowi, jakimś cudem namówić bluszcz do współpracy. Kolejna nieudana próba, metody jednego bohatera nie będą się zawsze sprawdzać w przypadku innych, każdy na wszystko musi mieć swój sposób.

– Teraz jeszcze ci pomogę – rzekł Mag i Głupiec mógł spokojnie przejść między roślinami. Na pewnym etapie drogi i przy braku doświadczeń i umiejętności pomoc innych jest nam nieodzowna. To stan naturalny, w którym wystarczy się po prostu przyznać do tego, że pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie pojąć samodzielnie. Chłopak położył się na trawie, niedaleko przewodnika. Niebo było spokojnie błękitne, godzina niezwykle poranna, nie tak dawno temu słońce zaczęło zalewać świat swoimi promieniami. Noc chyliła się ku końcowi.

Trawa niezmiennie pozostawała zielona. Mag, kreśląc linearne drzewo życia w powietrzu, przyglądał się chłopakowi leżącemu na zielonym dywanie spokoju. Ten z zachwytem patrzył to w błękit, to na skropioną jeszcze oddechem nieba zieleń, soczystą, ciepłą i harmonijną. Zanurzając twarz w długich i wąskich źdźbłach, uśmiechał się jak dziecko, czując, że w tym idealnym stanie nic więcej mu nie potrzeba.

Ten moment, w którym osiągamy wewnętrzną równowagę, nie dążąc w identycznym do reszty świata kierunku. Ta chwila, w której decydujemy się na to, by wziąć życie w swoje ręce i po prostu zaczynamy żyć. Niebo jaśnieje, znika zachmurzenie. Letnie Słońce widnieje na linii horyzontalnej cały rok.

– Ja zamierzam leżeć tu tak długo, aż stwierdzę, że jestem wypoczęte – rzekło Serce, dotykając opuszkami skropionych rosą listków i nitek, pnących się w kierunku słońca.

– W moim odczuciu to jest niekonstruktywne marnowanie czasu – odparł Mózg zniechęcony dziecinną radością. Niby na co człowiekowi leżenie na trawie, na dodatek mokrej, od której można się nabawić zapalenia płuc i parunastu innych chorób.

– A od chodzenia po lesie – rzuciło w zamyśleniu Serce – można nabawić się kleszcza, połknąć paręnaście gatunków zróżnicowanego, wysokowartościowego białka zwierzęcego, tak niezwykle potrzebnego do życia, i jeszcze dodatkowo zostać pogryzionym przez tutejszą faunę, a i nie zaprzeczam, że i flora może dostać zębów, jeśli nadal będzie zmuszona tego wszystkiego słuchać.

Mózg zatrzymał się na chwilę. Podane przez Serce fakty miały naturę niezaprzeczalnych oczywistości, z wyłączeniem tego ostatniego. Niby jakim cudem flora może dostać zębów? I w tym właśnie momencie rozświetlone promieniami słońca źdźbła trawy zaczęły układać się w pozycji leżącej, przypominając wielką dłoń. Głupiec zaczął znikać w zieloności, zapadając się w runo leśne i trawiastą zieleń. Arkadyjskie uniesienie przenikało klatkę piersiową i rozlewało się na całe ciało.

Kleszcze uznawane są za przyczynę boreliozy, która z kolei nieleczona może być przyczyną miliona innych chorób, a nawet, co podobno coraz częściej się zdarza ze względu na częstość występowania kleszczy, śmierci…

– Pragnę zauważyć – mruknęło Serce w odpowiedzi na rozważania prawej i lewej półkuli mózgowej – że tak czy inaczej się umiera, niezależnie od tego na co. Jedni mają tyle szczęścia, że dostają zawału i umierają na miejscu, inni męczą się latami, żyjąc w oparciu o jakąś błędną iluzję.

– Zakładasz, że żeby żyć prawdziwie, trzeba znaleźć niebłędną iluzję? – Logika Mózgu bywa zwyczajnie niepoznana.

– Świat jest wyłącznie takim, jakim go stworzymy. Jeśli chcesz być królem – bądź nim – to twoje życie, twoja bajka i twoja historia. Możesz robić w niej, co zechcesz.

– Ja chcę, żeby ktoś uznał moją władzę! Chcę być królem Szwecji! – rzucił Mózg dumny z tego, że właśnie oznajmił światu swój cel do zrealizowania.

– To prawie tak, jakbym ja teraz stwierdził – uśmiechnęło się Serce – że zostanę królową brytyjską.

– Przecież możesz! Sam twierdzisz, że możemy być, kim chcemy.

– Od lat próbuję cię nauczyć jednej, niezwykle istotnej rzeczy…

– Nie tego???

– I tego, i nie tego. Możesz być, kim zechcesz i robić, co zechcesz, ale podstawą jest harmonia. Więc bądź królem, ale nie roszczeniowo. Ty jesteś królem swojego świata, rządzisz w nim i ustalasz zasady i warunki. Jednak planowanie, aby zostać królem gdzie indziej, w rzeczywistości, która do ciebie nie należy, to absurd. Zajmij się swoim światem, tym, co możesz w nim zrobić, a nie równoległymi istnieniami, żyjącymi według swoich zasad. Naczelna z zasad mówi: „Po pierwsze nie szkodzić”.

– A komu ja bym zaszkodził jako król Szwecji?

Rozmowy z Mózgiem, podobnie jak z Rozumem, niekiedy bywają wykańczające, szczególnie, gdy do głosu dochodzi ambicja. O ile na płaszczyźnie logicznej całkiem prosto można wyjaśnić różne zależności – na przykład taką, że królem danego państwa nie zostaje się ot tak, monarchia zwykle jest albo dziedziczna, albo konstytucyjna, w każdym razie nie można sobie ot tak przyjść i powiedzieć: „Dzień dobry, od teraz jestem królem tego państwa”; o tyle trudniej jest wyjaśnić ambicji, że jest chora, a jej założenia są przekorne i nie mają dla samego istnienia zbyt wielkiej wagi.

– I chcę mieć swój samolot, móc go prowadzić i samodzielnie latać! – krzyknął Mózg.

– Ambiwalencjo, podejdź, proszę. – Serce postanowiło oddać pole argumentacji koleżance, występując w roli mediatora. W pewnych przypadkach potrzebny jest odpowiedni język, by dotrzeć do sedna sprawy bądź chociaż wyjaśnić kwestie określonych zależności w sposób przypominający najbardziej zrozumiały.

– Umiesz latać? – zapytała Ambiwalencja.

– Nie, ale się nauczę.

– Wiesz, jak zbudowany jest samolot?

– Ma kadłub, skrzydła, część dla pilota i czasami dla pasażerów, jeśli to na przykład boeing.

– Świetnie. Jakie są zasady bezpieczeństwa lotu pasażerskiego?

– Trzeba zapiąć pasy?!

– Cudownie. Co trzeba zrobić, żeby zostać pilotem?

– Chcieć.

– Doprawdy? I pójdziesz sobie jako byt niezależny… Gdzie sobie tak właściwie pójdziesz, chcąc zostać tym pilotem?

– Na przykład do wojska.

– Wspaniale, pójdziesz do wojska i co powiesz?

– Dzień dobry, chcę zostać pilotem waszego statku powietrznego i latać.

– Wspaniale, jakie ma pan predyspozycje, poza faktem, że nie zdarzyła się w historii sytuacja, w której żywy Mózg siedziałby za sterami samolotu?

– Posiadam ogrom energii i bardzo szybko się uczę.

– Czyli zasadniczo chce się pan nauczyć latać, a później po prostu latać?

– Dokładnie tak to sobie zaplanowałem.

– Idealnie, to jest jeszcze do zrobienia. Zapraszam do symulatora, sprawdzimy pańskie kompetencje.

Analiza logiczna sytuacji, w której znalazł się Mózg, doprowadziła do momentu, w którym naczelną rolę nad wszelkimi strukturami procesów myślowych przejmował instynkt przetrwania. W niektórych przypadkach bywa mylony z motywacją, z taką różnicą, że niezwykle trudno jest utrzymać instynkt przetrwania w fazie najgłębszych aktywności przez cały czas. Wszystkie żywe organizmy potrzebują odpoczynku i tylko od nich samych zależy, jak długi będzie czas owegoż. Wydaje się bowiem, że taki instynkt przetrwania pracuje krótko, niekiedy jedynie chwilami, chociaż bardziej aktywnie, intensywnie. Dalece jednak mija się to z prawdą, ponieważ ów instynkt pracuje cały czas, zwykle nawet podczas snu, właśnie po to, żeby możliwa była realizacja potrzeby bezpieczeństwa. Struktura zależności między najdrobniejszymi nawet elementami całego systemu, jakim jest, powiedzmy sobie, ciało człowieka, cechuje się złożonością swej prostoty i prostotą złożoności jednocześnie.

Po pierwsze, jest z nią trochę tak, że każdy z elementów jednego układu współgra z innym elementem odrębnej części, a ich wzajemna współpraca warunkuje efektywne działanie całości. Po wtóre zaś, niekiedy można mieć wrażenie, że nic nie ma chęci ze sobą korelować, ale to wyłącznie w sytuacjach kryzysowych.

Ambiwalencja rozejrzała się dookoła. Mózg próbujący sam z siebie i za pomocą wyłącznie siebie prowadzić samolot. Serce przyglądające się wszystkiemu z dziecinnym rozbawieniem. Jej stosunek nie mógł być inny. Brakowało jedynie butelki wina. A ta, jak na żądanie, standardowo uniosła się w powietrzu, otworzyła, po czym napełniła kieliszek. Ból brzucha i przesilenie. Mózg próbuje dokonać niemożliwego. Czysty absurd. Migotanie prawego przedsionka lewej półkuli. Przerwa.

– Mój świat jest banalnie prosty – rzekło Serce, przeciągając się o poranku.

Za oknem czysto zielone drzewa, jeszcze mokre od wieczornego deszczu. Błękit przedzierał się przez poranne chmury, rysując na tafli obłoków sobie tylko znane kształty, przypominające poniekąd celtyckie, poniekąd nordyckie symbole. Większość z nich miała charakter ochronny, niektóre odpowiadały za radość życia, większość jednak za wewnętrzną harmonię.

– Potrzebujemy zatem dobrej strategii współpracy – odrzekł Mózg, przedstawiając sercu rozmaite obrazy z przeszłości. Kawałki schodów, urywki domków w lesie, plaża, morze, ocean, równowaga.

– Przypomnij sobie dzieciństwo. – Serce uśmiechnęło się, układając molekularny obraz wspomnień z pierwszych lat życia.

– Beztroska i szczęśliwość, znacznie mniejsza ilość informacji, nie byłem aż tak zmęczony jak dzisiaj.

– I z taką ilością żyło nam się zdecydowanie lepiej. Żadnych kategoryzacji, doświadczenia czysto emocjonalne.

– Ty wiesz, że coś w tym jest.

– Dawno, dawno temu mało kto znał nienawiść. Była ona domeną polityki, podobnie jak kłamstwa, matactwa i oszustwa. Dzieci widziały świat przez pryzmat niewinnej czystości, a bezstresowe wychowanie oznaczało wychowanie według ściśle określonych zasad. Wszystko miało swój porządek, swoje miejsce i określony czas. Nie można było jednocześnie strzelać z procy i być w szkole, biegać po podwórku i się uczyć matematyki. Smutek pojawiał się w tych momentach, kiedy działo się coś naprawdę smutnego. Na zbyt długo nam ten smutek pozostał.

– Nie przepadam za samym smutkiem.

– A smutek nie przepada za tym, żeby cały czas go męczyć, robi się wtedy cyniczny i szorstki w obyciu.

– To co robimy?

– Po prostu robimy tak, żeby być szczęśliwym. Tym razem bluszcz posłuchał. Głupiec jednym gestem, skłoniwszy się w kierunku słońca, zharmonizował samego siebie z otaczającą go rzeczywistością. Koniec drogi zaczyna się tam, gdzie doceniamy znaczenie serca.

Wszystko, czego chcę, to budzić się przy tobie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: