Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Najdziwniejsze kraje - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Najdziwniejsze kraje - ebook

Egzotyka to nie tylko plaża i palma. To także specyficzny ustrój polityczny, charakterystyczna dla danego miejsca przyroda, specyficzny styl życia mieszkańców, ich wierzenia.
W miesięczniku „Focus" często piszemy o miejscach, które są nam obce pod każdym względem. Staramy się nie tylko poznać, ale i zrozumieć świat. W tej książce znajdziecie najlepsze artykuły o krajach, które budzą najwięcej kontrowersji.
Dowiecie się m.in.:
– Jak wygląda życie w Korei Północnej?
– Kto zastąpi Dalajlamę?
– Gdzie stawia się pomniki książce?
– Czy można zrozumieć Chińczyka?
– Dlaczego w Tanzanii giną albinosi, a w Kongo goryle?

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-241-5
Rozmiar pliku: 706 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Oj­czy­znę ta­nio sprze­dam

Jed­ną rękę wy­cią­ga­ją po po­moc, dru­gą pod­pi­su­ją umo­wy o sprze­da­ży ży­znych ziem cu­dzo­ziem­com. W cią­gu trzech lat kra­je Trze­cie­go Świa­ta prze­han­dlo­wa­ły ob­szar trzy razy więk­szy niż po­wierzch­nia wszyst­kich grun­tów upraw­nych w Pol­sce.

Ka­zi­mierz Pyt­ko

Na po­cząt­ku 2009 roku w Ara­bii Sau­dyj­skiej uro­czy­ście wi­ta­no stat­ki z trans­por­tem ryżu. Ce­re­mo­nię uświet­nił swo­ją obec­no­ścią król Ab­dul­lah, co świad­czy­ło o wy­jąt­ko­wej ran­dze zda­rze­nia.

W tym sa­mym cza­sie na Ma­da­ga­ska­rze trwa­ły za­miesz­ki, któ­re do­pro­wa­dzi­ły do upad­ku pre­zy­den­ta Mar­ca Ra­va­lo­ma­na­ny.

Żad­ne z tych wy­da­rzeń nie za­in­te­re­so­wa­ło świa­ta, nikt też ich ze sobą nie łą­czył. Tym­cza­sem mia­ły ze sobą wie­le wspól­ne­go. Sau­dyj­czy­cy fe­to­wa­li pierw­sze zbio­ry z ku­pio­nych za 100 mln do­la­rów pól upraw­nych w Etio­pii. A miesz­kań­cy Ma­da­ga­ska­ru zbun­to­wa­li się prze­ciw­ko wład­cy, któ­ry sprze­dał cu­dzo­ziem­com 1,3 mln hek­ta­rów.

Ma­da­ga­skar to ol­brzy­mia wy­spa, lecz pod upra­wę na­da­je się tyl­ko 2,5 mln hek­ta­rów. Pre­zy­dent, pry­wat­nie mul­ti­mi­lio­ner, po­zbył się więc po­nad po­ło­wy kra­jo­wych za­so­bów zie­mi.

Na taki eks­ces nie po­zwo­lił so­bie jesz­cze ża­den współ­cze­sny po­li­tyk. Ra­va­lo­ma­na­na prze­sa­dził, więc stra­cił wła­dzę. W wie­lu re­gio­nach Afry­ki i Azji ma jed­nak licz­nych, tyle że bar­dziej zręcz­nych, na­śla­dow­ców. Ja­cqu­es Dio­uf, dy­rek­tor ge­ne­ral­ny ONZ-owskiej Or­ga­ni­za­cji ds. Wy­ży­wie­nia i Rol­nic­twa (FAO), alar­mu­je, że „na na­szych oczach po­wsta­je nowy sys­tem neo­ko­lo­nial­ny”, a pro­ces ten „prze­bie­ga tak szyb­ko, że agen­dy ONZ nie na­dą­ża­ją ze zbie­ra­niem da­nych o jego ska­li”.

Szej­ko­wie w kło­po­tach

Kry­zys fi­nan­so­wy przy­sło­nił inne pro­ble­my go­spo­dar­cze. Dziś już nikt nie pa­mię­ta, że za­nim za­czę­ły pa­dać ame­ry­kań­skie ban­ki, za naj­więk­sze za­gro­że­nie uwa­ża­no gwał­tow­ny wzrost cen żyw­no­ści. Ryż po­dro­żał trzy­krot­nie, a mimo to bra­ko­wa­ło go na świa­to­wych gieł­dach. Od Bra­zy­lii po In­do­ne­zję wy­bu­cha­ły roz­ru­chy, chwia­ły się rzą­dy. Sy­tu­ację z nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wa­li przy­wód­cy bied­nych kra­jów, za­drże­li też kre­zu­si z Za­to­ki Per­skiej.

Pu­styn­ne pia­ski ro­dzą bo­wiem pe­tro­do­la­ry, ale zbo­ża czy owo­ce na nich nie uro­sną. Ka­tar musi spro­wa­dzać z za­gra­ni­cy 99 pro­cent żyw­no­ści, Zjed­no­czo­ne Emi­ra­ty Arab­skie – 95 pro­cent, Ara­bia Sau­dyj­ska – 90 pro­cent.

Do­pó­ki ropa dro­ża­ła, a żyw­ność ta­nia­ła, im­port nie sta­no­wił pro­ble­mu. Gdy trend się od­wró­cił, po­ja­wi­ły się kło­po­ty, i to bar­dzo po­waż­ne. Do­bro­byt naf­to­wych po­ten­ta­tów za­le­ży bo­wiem w de­cy­du­ją­cej mie­rze od wy­ko­nu­ją­cych naj­cięż­sze pra­ce dzie­siąt­ków ty­się­cy ga­star­be­ite­rów. Je­śli tej rze­szy Pa­ki­stań­czy­ków, Hin­du­sów, Fi­li­piń­czy­ków za­bra­kło­by środ­ków na przy­sło­wio­wą mi­skę ryżu i za­czę­li­by się bun­to­wać, skut­ki mo­gły­by być ka­ta­stro­fal­ne. Pró­bo­wa­no im za­po­biec, prze­zna­cza­jąc mi­liar­dy do­la­rów na do­to­wa­nie żyw­no­ści. Szyb­ko się jed­nak oka­za­ło, że na­wet dla bu­dże­tów tak za­moż­nych kra­jów jest to zbyt wiel­kie ob­cią­że­nie. Zna­le­zio­no więc inne, bez po­rów­na­nia tań­sze roz­wią­za­nie.

Na chiń­ską ska­lę

„Po co ku­po­wać co­raz droż­szą żyw­ność, je­śli moż­na ją wy­pro­du­ko­wać sa­me­mu, ku­pu­jąc za bez­cen zie­mię” – ta za­sa­da przy­świe­ca­ła wy­słan­ni­kom naf­to­wych szej­ków, któ­rych ro­ze­sła­no po świe­cie na po­szu­ki­wa­nie grun­tów pod upra­wę. Mie­li do dys­po­zy­cji ol­brzy­mie pie­nią­dze, więc nie­mal wszę­dzie byli wi­ta­ni z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi. W 2009 roku in­we­sty­cje za­czę­ły już da­wać pierw­sze plo­ny. Ryż, któ­re­go przy­by­cie tak uro­czy­ście fe­to­wa­no w Ara­bii Sau­dyj­skiej, wy­rósł na ku­pio­nych w 2008 roku plan­ta­cjach w Etio­pii.

Szcze­gó­ły więk­szo­ści umów trzy­ma­ne są w ta­jem­ni­cy, więc nie wia­do­mo, czy gwa­ran­tu­ją chło­pom bez­pie­czeń­stwo.

W pe­ne­tra­cji naj­bied­niej­szych za­kąt­ków świa­ta Ara­bo­wie na­po­tka­li jed­nak kon­ku­ren­ta. Nie­mal co czwar­ty miesz­ka­niec na­szej pla­ne­ty jest Chiń­czy­kiem, tym­cza­sem w Chi­nach znaj­du­je się za­le­d­wie co 15 hek­tar zie­mi na­da­ją­cej się pod upra­wę.

Do ła­go­dze­nia skut­ków tej dys­pro­por­cji Pe­kin przy­stą­pił już kil­ka­na­ście lat temu. Jego emi­sa­riu­sze dzia­ła­li zgod­nie z od­wiecz­ną chiń­ską tra­dy­cją – dys­kret­nie, cier­pli­wie, po­wo­li. Za­czę­li od bu­do­wy dróg, ma­łych fa­bryk, do­staw pro­stych na­rzę­dzi. Gdy zy­ska­li za­ufa­nie lo­kal­nych wład­ców i moc­no usa­do­wi­li się w wie­lu kra­jach Trze­cie­go Świa­ta – roz­wi­nę­li skrzy­dła. Roz­mia­ry ich przed­się­wzięć przy­pra­wia­ją o za­wrót gło­wy – 2,8 mln hek­ta­rów ku­pio­ne w Kon­gu, 2 mln w Za­mbii, 1,2 mln na Fi­li­pi­nach…

Re­pu­bli­ki ry­żo­we

Tak gi­gan­tycz­ne trans­ak­cje wy­wo­łu­ją pro­te­sty i oskar­że­nia o pro­wa­dze­nie przez pań­stwo ko­mu­ni­stycz­ne po­li­ty­ki im­pe­ria­li­stycz­nej. – Nasz kraj nie za­bie­ga o zie­mie za gra­ni­cą, je­śli jed­nak zo­sta­nie po­pro­szo­ny o ich za­kup, roz­wa­ży ofer­tę i chęt­nie ją przyj­mie – od­po­wie­dział w mar­cu 2009 roku na te za­rzu­ty chiń­ski mi­ni­ster rol­nic­twa.

Brzmia­ło to nie­mal iden­tycz­nie, jak skła­da­ne pół wie­ku wcze­śniej de­kla­ra­cje pre­ze­sów kon­cer­nów, któ­re pod­po­rząd­ko­wy­wa­ły so­bie słab­sze pań­stwa i prze­kształ­ca­ły je w „re­pu­bli­ki ba­na­no­we”. Pro­ce­der mię­dzy­na­ro­do­we­go han­dlu zie­mią nie jest nowy, nig­dy jed­nak nie od­by­wał się na taką ska­lę jak dziś. Zmie­nił się też jego cel. Nie cho­dzi już o plan­ta­cje tro­pi­kal­nych przy­praw, wa­rzyw czy owo­ców, lecz o pod­sta­wo­we pro­duk­ty rol­ne – ryż, psze­ni­cę, ku­ku­ry­dzę. Na to po­trze­ba nie ty­się­cy, lecz mi­lio­nów hek­ta­rów.

Po­li­ty­cy, któ­rzy go­dzą się na tę wy­prze­daż, za­pew­nia­ją, że ich kra­je są ogrom­ne i han­del od­by­wa się bez uszczerb­ku dla ro­dzi­me­go rol­nic­twa. By­ło­by tak, gdy­by więk­szo­ści ob­sza­ru nie zaj­mo­wa­ły pu­sty­nie, góry czy ba­gna. Ale zaj­mu­ją, więc wy­star­czy sprze­dać nie­wiel­ki uła­mek te­ry­to­rium, by – tak jak sta­ło się to w Su­da­nie – po­zbyć się 1/5 użyt­ków rol­nych.

A co z ludź­mi, któ­rzy się z nich utrzy­my­wa­li? – Drob­ni rol­ni­cy zo­sta­ną praw­do­po­dob­nie wy­par­ci ze swo­ich ziem – od­po­wia­da prof. Alex Evans z Cen­trum Współ­pra­cy Mię­dzy­na­ro­do­wej (CIC) Uni­wer­sy­te­tu No­wo­jor­skie­go.

Szcze­gó­ły więk­szo­ści umów są utrzy­my­wa­ne w ta­jem­ni­cy, więc nie wia­do­mo, czy za­wie­ra­ją klau­zu­le gwa­ran­tu­ją­ce afry­kań­skim i azja­tyc­kim chło­pom bez­pie­czeń­stwo. Nie­daw­ne za­miesz­ki w Peru, na Ma­da­ga­ska­rze i Za­mbii po­ka­za­ły, że ra­czej nikt nie pyta ich o zda­nie.

Bę­dzie ka­ta­stro­fa

– Je­śli na­tu­ral­ne me­to­dy upra­wia­nia zie­mi i kształ­to­wa­ne przez wie­ki śro­do­wi­sko przy­rod­ni­cze zo­sta­ną za­stą­pio­ne mo­no­kul­tu­ra­mi rol­ny­mi, bę­dzie to eko­lo­gicz­na ka­ta­stro­fa, wy­gi­nie wie­le ga­tun­ków flo­ry i fau­ny – ostrze­ga Ra­do­sław

Gaw­lik, czło­nek rady kra­jo­wej or­ga­ni­za­cji Zie­lo­ni 2004, były wi­ce­mi­ni­ster ochro­ny śro­do­wi­ska. – Wła­ści­cie­le plan­ta­cji sto­su­ją me­to­dy rol­nic­twa prze­my­sło­we­go, che­mi­za­cję, me­cha­ni­za­cję, in­ten­syw­ne na­wo­że­nie, co do­dat­ko­wo nisz­czy i tru­je śro­do­wi­sko – do­da­je.

Za­gra­nicz­ni in­we­sto­rzy prze­ko­nu­ją, że dzie­je się do­kład­nie od­wrot­nie, bo za­kła­da­jąc plan­ta­cje, dają lu­dziom pra­cę, uczą ich no­wo­cze­snych me­tod upra­wy zie­mi, za­opa­tru­ją w bar­dziej wy­daj­ne od­mia­ny ro­ślin, a przy oka­zji bu­du­ją dro­gi, szko­ły, szpi­ta­le.

– Rol­nic­two prze­my­sło­we w Eu­ro­pie i Ame­ry­ce dra­stycz­nie zre­du­ko­wa­ło licz­bę rol­ni­ków. Dla­cze­go in­a­czej mia­ło­by być w Afry­ce?– pyta re­to­rycz­nie Gaw­lik, któ­ry jako je­den z nie­licz­nych Po­la­ków ana­li­zu­je ten pro­ce­der. – O ta­kich obiet­ni­cach po­mo­cy sły­sze­li­śmy już nie­raz. Pro­blem w tym, że nowe tech­no­lo­gie czy wy­daj­ne od­mia­ny nie mają słu­żyć bied­nym, lecz wy­twa­rza­niu żyw­no­ści, któ­ra zo­sta­nie wy­wie­zio­na do bo­ga­tych kra­jów. Bied­ni co naj­wy­żej do­star­czą ta­niej siły ro­bo­czej. To czy­sta po­stać neo­ko­lo­nia­li­zmu. Tym groź­niej­sza, że na wie­ki de­gra­du­je śro­do­wi­sko, a ska­la tej de­gra­da­cji li­czo­na w mi­lio­nach hek­ta­rów ma zna­cze­nie dla ca­łej pla­ne­ty, rów­nież dla Pol­ski – kon­ty­nu­uje swój wy­wód.

Nic jed­nak nie wska­zu­je na to, by pro­ces ten zo­stał za­ha­mo­wa­ny. Sy­tu­ację państw wy­prze­da­ją­cych zie­mię la­pi­dar­nie przed­sta­wił rzecz­nik pre­zy­den­ta Ke­nii: – Je­że­li chce­my, żeby za­gra­nicz­ny ka­pi­tał in­we­sto­wał w na­szym kra­ju, mu­si­my mu ofe­ro­wać kon­ce­sje. Nie mamy su­row­ców, więc da­je­my zie­mię.

W za­mian za 40 ty­się­cy hek­ta­rów grun­tu przed­się­bior­cy z Ka­ta­ru zo­bo­wią­za­li się do wy­bu­do­wa­nia no­we­go por­tu. Teo­re­tycz­nie więc Ke­nia sko­rzy­sta na trans­ak­cji. Tyl­ko teo­re­tycz­nie, gdyż por­tu bar­dziej od niej po­trze­bu­ją plan­ta­to­rzy, któ­rzy będą prze­cież mu­sie­li ja­koś wy­wieźć ze­bra­ne plo­ny.

By przy­cią­gnąć za­gra­nicz­ny ka­pi­tał, za­pew­nia mu się nie tyl­ko świet­ne wa­run­ki kup­na lub dzier­ża­wy (za­zwy­czaj na 99 lat). Gdy po­ja­wi­ła się szan­sa na mi­liar­do­wy kon­trakt z Ara­bią Sau­dyj­ską, w Pa­ki­sta­nie „oczysz­czo­no” te­ren i wy­sie­dlo­no 25 ty­się­cy wie­śnia­ków. W za­mian za­pro­po­no­wa­no im pra­cę na plan­ta­cjach, a Sau­dyj­czy­ków za­pew­nio­no, że do żad­nych pro­te­stów nie doj­dzie, gdyż do ochro­ny pól zo­sta­nie skie­ro­wa­nych 10 ty­się­cy straż­ni­ków. Tak w prak­ty­ce wy­glą­da two­rze­nie no­wych miejsc pra­cy.

Ban­kie­rzy rol­ni­ka­mi

Na in­we­sty­cjach w ku­po­wa­ną za bez­cen zie­mię moż­na w cią­gu kil­ku­dzie­się­ciu lat osią­gnąć na­wet 400 pro­cent zy­sku – oznaj­mi­li krót­ko po wy­bu­chu kry­zy­su fi­nan­so­we­go ana­li­ty­cy kor­po­ra­cji ban­ko­wo-fi­nan­so­wej Mor­gan Stan­ley. Po ta­kiej re­ko­men­da­cji na od­zew nie trze­ba było dłu­go cze­kać i za ku­po­wa­nie grun­tów wzię­ły się fir­my, któ­re z rol­nic­twem nie mają nic wspól­ne­go.

Nikt nie wie, jak po­wstrzy­mać kra­je, któ­re w ak­cie de­spe­ra­cji sprze­da­ją sie­bie. Do­la­ry ku­szą, a o przy­szło­ści sko­rum­po­wa­ni po­li­ty­cy nie my­ślą.

Wła­ści­cie­lem po­ło­wy ziem upraw­nych Ma­da­ga­ska­ru zo­stał ko­re­ań­ski kon­cern Da­ewoo Lo­gi­stic; sau­dyj­ski po­ten­tat z bran­ży bu­dow­la­nej Bin La­den Gro­up ku­pił pół mi­lio­na hek­ta­rów w In­do­ne­zji, po­sia­da­cza­mi grun­tów zo­sta­ły ban­ki Gold­man Sachs i Deut­sche Bank. Ini­cja­tor przed­się­wzię­cia – Mor­gan Stan­ley wska­zał już nowe kie­run­ki eks­pan­sji i na­był 40 ty­się­cy ha czar­no­zie­mu na Ukra­inie. Po­szu­ki­wa­cze atrak­cyj­nych te­re­nów krą­żą po Ka­zach­sta­nie, Mon­go­lii, Ro­sji, Ar­gen­ty­nie, Bra­zy­lii.

Ban­kie­rzy i fi­nan­si­ści już po­ka­za­li, że ich pa­zer­ność i cy­nizm nie zna­ją gra­nic. Li­czy się tyl­ko zysk, więc o ja­kich­kol­wiek for­mach po­mo­cy dla kra­jów, któ­re oga­ła­ca­ją z zie­mi, nie war­to na­wet mó­wić.

Eko­lo­dzy za­ję­ci wal­ką z ocie­ple­niem kli­ma­tu do­pie­ro za­czy­na­ją do­strze­gać za­gro­że­nie. Nie pro­te­stu­ją jed­nak zbyt gło­śno, bo mu­sie­li­by się ude­rzyć w pier­si. Przez całe lata tak in­ten­syw­nie lan­so­wa­li bio­pa­li­wa, że w koń­cu prze­ko­na­li do nich świa­to­we kon­cer­ny. I dziś ci po­ten­ta­ci wy­ku­pu­ją set­ki ty­się­cy hek­ta­rów zie­mi, by upra­wiać pal­my ole­jo­we, krze­wy ja­tro­fy, rze­pak itp. Chiń­czy­cy już wy­dzier­ża­wi­li w tym celu 2,8 mln hek­ta­rów w Kon­gu, ne­go­cju­ją po­dob­ny kon­trakt z Za­mbią. Tak gi­gan­tycz­nych plan­ta­cji ro­ślin ole­istych nie było do­tąd na świe­cie.

Eko­po­mył­ka

Szcze­gól­nym wzię­ciem cie­szą się te­re­ny za­le­sio­ne, gdyż są naj­tań­sze. Jesz­cze nie­daw­no pro­te­sto­wa­no prze­ciw­ko wy­ci­na­niu la­sów przez pro­du­cen­tów drew­na. Ci jed­nak, zgod­nie z wła­snym in­te­re­sem, po wy­kar­czo­wa­niu jed­nych drzew za­zwy­czaj sa­dzi­li na­stęp­ne. Dziś to już prze­szłość. Je­den hek­tar ro­ślin prze­zna­czo­nych na bio­pa­li­wa przy­no­si 15-krot­nie więk­szy zysk niż uzy­ska­ne z tej sa­mej po­wierzch­ni drew­no. Ra­chu­nek jest więc pro­sty, a skut­ki oczy­wi­ste – raz wy­cię­ty las już nie od­ro­śnie. – Taki spo­sób pro­duk­cji bio­pa­liw po­wi­nien zo­stać za­trzy­ma­ny – mówi Ra­do­sław Gaw­lik, przy­zna­jąc, że za­chwy­ty nad tym rze­ko­mo bar­dzo eko­lo­gicz­nym pro­duk­tem były przed­wcze­sne.

Nikt jed­nak nie wie, co zro­bić, by po­wstrzy­mać bied­ne kra­je, któ­re w ak­cie de­spe­ra­cji sprze­da­ją sie­bie. Jed­no­ra­zo­wy za­strzyk kil­ku mi­liar­dów do­la­rów kusi, a o przy­szło­ści wie­lu po­li­ty­ków, czę­sto do cna sko­rum­po­wa­nych, woli nie my­śleć.

– Za­gra­nicz­ni in­we­sto­rzy po­win­ni pod­pi­sać ko­deks etycz­ny, któ­ry okre­śli za­sa­dy ku­po­wa­nia zie­mi i pro­wa­dze­nia biz­ne­su w taki spo­sób, by uwzględ­niał lo­kal­ne wa­run­ki, pra­wa miej­sco­wej lud­no­ści, jej tra­dy­cje i oby­cza­je – pro­po­nu­je Jo­achim von Braun, dy­rek­tor ge­ne­ral­ny In­sty­tu­tu Ba­dań nad Mię­dzy­na­ro­do­wą Po­li­ty­ką Żyw­no­ścio­wą (IFPRI), naj­bar­dziej re­no­mo­wa­nej in­sty­tu­cji mo­ni­to­ru­ją­cej świa­to­wy ob­rót grun­ta­mi.

NAJ­WIĘK­SI NA­BYW­CY ZIE­MI
W LA­TACH 2007-2009

(trans­ak­cje ujaw­nio­ne i udo­ku­men­to­wa­ne)

Chi­ny 2,8 mln ha

Ko­rea Po­łu­dnio­wa 2,1 mln ha

Zjed­no­czo­ne Emi­ra­ty Arab­skie 750 tys. ha

Ara­bia Sau­dyj­ska 550 tys. ha

Ka­tar 500 tys. ha

Pro­po­zy­cja bez wąt­pie­nia słusz­na, ale czy re­al­na? W Su­da­nie trwa woj­na do­mo­wa, gło­du­je po­nad sześć mi­lio­nów lu­dzi, pre­zy­dent jest oskar­żo­ny o zbrod­nie prze­ciw­ko ludz­ko­ści, a mimo to przed jego ga­bi­ne­tem usta­wia­ją się ko­lej­ki chęt­nych do pod­pi­sy­wa­nia na­stęp­nych umów. I z kim tu roz­ma­wiać o ety­ce?

Ka­zi­mierz Pyt­ko

Dzien­ni­karz, pu­bli­cy­sta, po­dróż­nik, z wy­kształ­ce­nia po­li­to­log. Pu­bli­ko­wał m.in. we „Wprost”, „Suk­ce­sie”, „Ży­ciu War­sza­wy”.
Lau­re­at Na­gro­dy Ki­sie­la w 1990 roku.Wiel­ki Brat pa­trzy

W do­ro­słe ży­cie wcho­dzi już trze­cie po­ko­le­nie Ko­re­ań­czy­ków, któ­rzy nie mają po­ję­cia, że ist­nie­je cy­wi­li­zo­wa­ny świat. Na­wet je­śli umie­ra­ją z gło­du i stra­chu, wie­rzą, że in­nym jest jesz­cze go­rzej.

Ka­zi­mierz Pyt­ko

Wiel­ki Wódz Kim Ir Sen dzię­ki swo­je­mu ge­niu­szo­wi od­krył, że Marks się po­my­lił – to nie byt okre­śla świa­do­mość, lecz idea. Wiel­ki Wódz stwo­rzył taką ideę, a gdy była już go­to­wa, stwo­rzył świat, w któ­rym nic nie mo­gło ska­lać jej czy­sto­ści. I w tym świe­cie stwo­rzył no­we­go czło­wie­ka, któ­ry jest szczę­śli­wy, bo ma świa­do­mość, że ni­ko­mu nie żyje się tak do­brze jak jemu. Wiel­ki Wódz od­szedł, ale po­zo­sta­wił lu­do­wi to, co miał naj­cen­niej­sze­go – swo­je­go syna, Uko­cha­ne­go Przy­wód­cę Kim Dzong Ila.

Od pierw­szej kla­sy dzie­ciom wpa­ja się ide­olo­gię dżu­cze (sa­mo­wy­star­czal­ność), sta­no­wią­cą fun­da­ment, na któ­rym zbu­do­wa­no naj­bar­dziej or­to­dok­syj­ną dyk­ta­tu­rę ko­mu­ni­stycz­ną w hi­sto­rii. We­dług jej za­ło­żeń, Ko­re­ań­ska Re­pu­bli­ka Lu­do­wo-De­mo­kra­tycz­na może wy­łącz­nie wła­sny­mi si­ła­mi zbu­do­wać ustrój po­wszech­nej spra­wie­dli­wo­ści, rów­no­ści i do­bro­by­tu. To oczy­wi­ście uto­pia, ale re­ali­zo­wa­na z tak fa­na­tycz­ną gor­li­wo­ścią, że 24-mi­lio­no­we spo­łe­czeń­stwo zo­sta­ło w spo­sób do­sko­na­ły od­izo­lo­wa­ne od świa­ta, a ży­cie jed­no­stek pod­da­ne cał­ko­wi­tej kon­tro­li i pod­po­rząd­ko­wa­ne wszech­wła­dzy pań­stwa. Wiel­ki Brat, któ­rym Geo­r­ge Or­well stra­szył Eu­ro­pej­czy­ków, zma­te­ria­li­zo­wał się w Azji.

Ste­ryl­na bia­ła pla­ma

Sys­tem stwo­rzo­ny przez Kim Ir Sena i utrwa­lo­ny przez jego syna jest ich ory­gi­nal­nym „dzie­łem”, ale spra­wia wra­że­nie sko­pio­wa­ne­go z kosz­mar­nej wi­zji Roku 1984. Tak jak w świe­cie Or­wel­la spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym ofi­cjal­nie wszy­scy są rów­ni, dzie­li się na trzy kla­sy. Do pierw­szej – rzą­dzą­cej na­le­żą ak­ty­wi­ści par­tii ko­mu­ni­stycz­nej, do­wód­cy woj­sko­wi, funk­cjo­na­riu­sze apa­ra­tu bez­pie­czeń­stwa, wy­żsi urzęd­ni­cy, dy­plo­ma­ci, ar­ty­ści, dzien­ni­ka­rze oraz człon­ko­wie ich ro­dzin. Tyl­ko oni mogą ko­rzy­stać z ta­kich przy­wi­le­jów, jak: pra­wo do sa­mo­dziel­ne­go miesz­ka­nia, za­ku­pu te­le­wi­zo­ra, pre­nu­me­ra­ty ga­ze­ty, po­sia­da­nia te­le­fo­nu, stu­dio­wa­nia, a przede wszyst­kim do otrzy­my­wa­nia przy­dzia­łów żyw­no­ści wy­star­cza­ją­cych do za­spo­ko­je­nia gło­du. Prof. Wal­de­mar J. Dziak, au­tor bio­gra­fii obu Ki­mów, sza­cu­je, że ta eli­ta to 28 pro­cent spo­łe­czeń­stwa.

Dru­gą kla­sę, któ­rą Or­well na­zy­wał „pro­le­ta­mi”, two­rzą ro­bot­ni­cy i chło­pi. Ich je­dy­nym za­da­niem jest mor­der­cza pra­ca za rów­no­war­tość 2-3 zł dzien­nie. Na sa­mym dnie znaj­du­ją się „wro­go­wie ludu”, w więk­szo­ści po­tom­ko­wie przed­się­bior­ców, urzęd­ni­ków i rol­ni­ków z cza­sów przed­re­wo­lu­cyj­nych. Kim Ir Sen uznał, że ska­że­nie daw­ny­mi na­wy­ka­mi i oby­cza­ja­mi zni­ka do­pie­ro w czwar­tym po­ko­le­niu, więc sy­no­wie i wnu­ki „wy­zy­ski­wa­czy” mu­szą być ze­pchnię­ci na mar­gi­nes lub pod nad­zo­rem straż­ni­ków cięż­ko pra­co­wać. Do „wro­gów ludu” za­li­czo­no co czwar­te­go Ko­re­ań­czy­ka. Nie mają oni żad­nej moż­li­wo­ści awan­su do wyż­szej kla­sy, „pro­le­ci” mogą na to li­czyć tyl­ko w ra­zie roz­sła­wie­nia imie­nia kra­ju w świe­cie lub do­ko­na­nia bo­ha­ter­skich czy­nów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: