Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Komputerowy ćpun - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
18 listopada 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Komputerowy ćpun - ebook

Psycholodzy od dawna biją na alarm, że uzależnienie od grania może wywołać poważne zaburzenia psychiczne, takie jak agresja, wyobcowanie ze środowiska, depresja, a także doprowadzić do licznych dolegliwości fizycznych.
Co ma więc zrobić rodzic, gdy z pokoju dziecka kolejną godzinę dobiega klikanie myszką, a kiedy tam wchodzi, widzi tylko plecy latorośli zgarbione nad klawiaturą? Przeczytać tę książkę. I dać ją do przeczytania swojemu uzależnionemu dziecku.

Jej autor, Krzysztof Piersa nie jest psychologiem, czy pedagogiem. Jest praktykiem. Młodym człowiekiem, który od piątego roku życia nałogowo grał w gry. I tak przez dwadzieścia lat… Aż się zorientował, że w ten sposób może tylko przegrać swoje życie; dosłownie i w przenośni. 

Zaczął walczyć z uzależnieniem od komputera i wygrał, ale nie była to łatwa droga. Dlatego swoim doświadczeniem dzieli się z innymi, by poszli już przetartym szlakiem. Dzięki tej książce osoba uzależniona od gier stanie twarzą w twarz z samym sobą. Autor bez owijania w bawełnę mówi: jeśli jesteś taki, jak ja jeszcze kilka lat temu, to masz poważny problem. A uświadomienie sobie uzależnienia i chęć, aby z nim zerwać, to podstawa powrotu do zdrowia.

Były komputerowy ćpun pomaga również zrozumieć rodzicom, czym są gry komputerowe i dlaczego są tak wciągające. A także, co powinni zrobić, aby wspierać swoje dziecko w wychodzeniu z nałogu.

Ta książka nie jest jednak typowym poradnikiem. Jest jednocześnie historią życia nałogowego gracza, który skończył studia, został dziennikarzem, pozostaje w szczęśliwym związku. Mimo wyobcowania i nałogu wrócił do społeczeństwa, a to niesie pociechę i nadzieję.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0168-7
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp Powody, dla których napisałem tę książkę

Przez ostatnie kilka lat przeczytałem wiele artykułów dotyczących negatywnego wpływu gier komputerowych na młodzież. Strzelanina w szkole? Winne gry komputerowe. Samobójstwo? To przez gry komputerowe. Napady agresji? Depresja? Nieudane życie osobiste? Za całe to zło, zdaniem osób, które nie uznają tego typu rozrywki, odpowiedzialne są gry komputerowe.

Nasłuchałem się także opinii nałogowych graczy, którzy z kolei uważali gry nie tylko za świetną rozrywkę, ale również uniwersalne zastępstwo dla książek naukowych, ćwiczeń fizycznych i kontaktów społecznych. Graczy posiadających ogromną wiedzę o światach wirtualnych i fantastycznych, ale kompletnie nieradzących sobie w tym rzeczywistym. Zadufanych w sobie fanów wirtualnej przestrzeni, niejednokrotnie krytykujących wszystko dookoła, tylko nie komputer, ich ukochany pożeracz czasu. Boją się odezwać do człowieka na ulicy, ale ich zdaniem nie ma to nic wspólnego z przesiadywaniem przed monitorem przez wiele godzin od najmłodszych lat.

Stoję po obu stronach tej barykady; uważam, że gry komputerowe mogą być świetną rozrywką, ale i źródłem problemów. Przez wiele lat byłem od nich uzależniony i niewykluczone, że nadal jestem. Ponoć alkoholikiem jest się przez całe życie, być może tak samo jest z grami… Na razie mogę powiedzieć, że osiągnąłem w swoim życiu równowagę między światem wirtualnym a realnym.

Grałem naprawdę dużo, a moje życie towarzyskie w tym okresie nie jest czymś wartym wspomnienia, bo praktycznie nie istniało. W pewnym momencie postanowiłem jednak się zmienić i otworzyłem oczy na problemy graczy, na moje własne problemy. Zacząłem zauważać sytuacje, które wcześniej dla mnie nie istniały. Uświadomiłem sobie, że to z powodu swojego zaniedbanego stroju odstawałem od rówieśników i zostałem towarzysko skreślony w szkole już na samym starcie. Przez wielogodzinne maratony sam na sam z komputerem nie potrafiłem rozmawiać na żadne tematy niezwiązane z grami, nie mówiąc już o utrzymaniu kontaktu wzrokowego z rozmówcą; strasznie mnie to krępowało. Nie było też mowy o znalezieniu sobie dziewczyny, bo dla nich stanowiłem w tym czasie możliwie najmniej atrakcyjną wersję faceta.

Mimo to nie mogę dzisiaj zaprzeczyć, że gry jednak coś mi dały. Nie jest to bowiem, wbrew opinii wielu osób, jedynie destrukcyjne zajęcie. Gry pobudzają naszą wyobraźnię, są atrakcyjną rozrywką i ciekawym hobby, pod warunkiem że zachowamy pewien umiar.

Gry komputerowe można porównać do alkoholu. Wielu rodziców pewnie krzyknie teraz: „Na pewno dlatego, że niszczą życie!”.

Otóż nie. Po prostu wszystko jest dla ludzi i tylko od człowieka zależy zastosowanie i dawkowanie. Jedni wypiją drinka i będą świetnie się bawić. Inni zarzygają stół i usiądą za kierownicą.

Ponieważ w kwestii gier byłem właśnie tym drugim typem gracza, nałogowcem nieznającym umiaru – dzisiaj doskonale zdaję sobie z tego sprawę – chciałbym teraz pomóc wszystkim siedzącym po uszy w tym uzależnieniu. Niech nie popełniają tych samych błędów, co ja.

Pragnę także wskazać drogę postępowania ich bliskim, ludziom znajdującym się „po drugiej stronie barykady”, którzy zwyczajnie nie rozumieją świata gier i dlatego nie mają pojęcia, jak podejść do osoby grającej w nie nałogowo. Rozmowa z nałogowcem jest bowiem naprawdę ciężka. Sam nie byłem łatwym przypadkiem. Dlatego wiem, jakie argumenty wtedy do mnie trafiały, a jakie odbijały się ode mnie, jak piłeczka tenisowa od ściany

Nie jestem psychologiem zajmującym się uzależnieniami. Jestem praktykiem. Mam doświadczenie, które jak sądzę, może przydać się innym. Wierzę, że ćpuna najlepiej wyleczy inny ćpun, który wygrał ze swoim problemem. Ćpun komputerowy.Rozdział 1 Dlaczego mogę pisać o uzależnieniu od gier?

Wiele razy spotkałem rozmaitych „znawców tematu”, natchnionych pedagogów i terapeutów, którzy uważali gry komputerowe za zło wszelakie, chociaż nigdy nie mieli z nimi do czynienia. Nie twierdzę, że wszystkiego w życiu należy spróbować, ale moim zdaniem, jeżeli chcemy się autorytatywnie wypowiadać na jakiś temat, to byłoby dobrze, abyśmy chociaż w minimalnym stopniu posiadali praktyczną wiedzę z tego zakresu. Nikt przecież nie opowie lepiej o niebezpieczeństwie pożaru niż strażak. Dlatego o uzależnieniu od gier powinien mówić świadomy ćpun komputerowy, który zna ten temat lepiej niż niejeden psycholog, bo zna od podszewki.

Psycholog w tym momencie pewnie wymieniłby liczne kursy, które przeszedł, i dyplomy, które zdobył w trakcie swojej edukacji, upoważniające go do podjęcia rozmowy o nałogach. Ja postąpię podobnie. Przedstawię w skrócie historię swojego życia, opowiem, kiedy zetknąłem się z grami komputerowymi i jak zacząłem zagłębiać się w nie coraz bardziej i bardziej, aż dotarłem do samego dna uzależnienia. Opiszę, jak długa i trudna była droga wyjścia z sytuacji, w którą wpakowała mnie ta rozrywka.

Udowodnię tym samym, że wiem, o czym piszę, i że naprawdę znam dogłębnie problem uzależnienia od gier. Może w mojej historii ktoś zobaczy odbicie własnego życia? A może zobaczy w niej kogoś ze swojego najbliższego otoczenia?

Niewinne początki fascynacji

Już jako pięcioletni chłopiec jeździłem do firmy mojego ojca pograć w gry na komputerze. Dwadzieścia lat temu wszystko działało na archaicznym dzisiaj systemie operacyjnym MS-DOS, używanym przed Windowsem. Nie wynaleziono jeszcze wtedy wygodnej myszki, więc kolejne komendy trzeba było wpisywać na monitorze. Grafika gier w tym systemie przypominała dzisiejsze rysunki w popularnym Paincie; małe, pikselowe postacie tylko umownie można było porównać do ludzi, a towarzysząca grze ośmiobitowa melodyjka powtarzała się do znudzenia.

Aż pojawił się szał na „grę telewizyjną”, pierwszą konsolę, czyli „Pegazusa”, w którego w latach 90. grał w naszym kraju każdy dzieciak. Była to wschodnia podróbka popularnego na zachodzie Nintendo, które w tamtym okresie właściwie ominęło nas szerokim łukiem jako za drogie na przeciętną polską kieszeń. Gry na dostępnego cenowo „Pegazusa” były o wiele ładniejsze graficznie i bardziej rozbudowane w porównaniu z komputerowymi. A do tego znacznie łatwiejsze do kupienia. Na każdym miejskim targowisku stał gość sprzedający dyskietki z grami. Do dzisiaj nie mam pojęcia, skąd ci handlarze je brali. Zbieranie tych gier przypominało gromadzenie kart kolekcjonerskich; wymienialiśmy się nimi z kolegami i dawaliśmy sobie rady, jak je przejść. Z powodu niewyraźnych i przekłamanych obrazków na opakowaniach kupowało się wszystkie tytuły, jak leci, w nadziei, że trafi się na jakąś perełkę, i grało się, grało, grało…

Matki z uporem maniaka próbowały wtedy ograniczać pociechom czas spędzony przed telewizorem. Ja także, razem ze swoimi kolegami, wybierałem gry zamiast podwórka. Tak było jednak zwykle tylko w chłodne, deszczowe dni. Rozrywka multimedialna nadal nie miała szans z huśtawką, drzewami, strumieniem i kijem w ręku, gdy tylko dopisała pogoda.

W 1998 roku w moim domu zagościł na stałe komputer stacjonarny. Został umieszczony w pokoju gościnnym, później nazywanym przez nas pokojem komputerowym. Ciągle, oczywiście, nie był to nie wiadomo jaki „statek”, ale w tamtych czasach mało kto miał pojęcie o parametrach komputera czy „sprzęcie do grania”. Był jednak o wiele lepszy od tego, który ojciec miał w pracy. No i stał na wyciągnięcie ręki.

W ten sposób komputer przestał jawić się jako atrakcja na miarę lunaparku, do którego szło się wieczorem, na pół godziny, gdy tata zajeżdżał jeszcze do firmy. Teraz mogłem włączyć mój lunapark, kiedy tylko chciałem, chociaż musiałem się nim dzielić ze swoim rodzeństwem, młodszym bratem i starszą siostrą. Jednak nadal nie był on dla nas sprzętem niezbędnym. Owszem, pojawiła się fascynacja coraz bardziej skomplikowanymi i ciekawymi grami, całkiem zresztą zrozumiała; to było przecież dla nas coś zupełnie nowego. Bawiąc się tradycyjnymi zabawkami, musieliśmy wyobrażać sobie, że nasz Spider-Man mówi, natomiast w grze komputerowej on mówił NAPRAWDĘ! Skakał, wypuszczał swoje pajęcze sieci i bił złoczyńców, a wszystko to robił na naszą komendę. To było naprawdę coś niezwykłego. Czuliśmy się zupełnie jak bohaterowie filmu, w którym graliśmy nagle główną rolę. Gry z tamtego okresu, ze względu na swoją wciąż ubogą grafikę, mimo wszystko ciągle nie były tak wciągające, jak te współczesne.

Wielu graczy uważa, że w latach 90. powstała najlepsza seria klasyków. Tytuły, takie jak Fallout, Baldur’s Gate, Diablo, Age of Empire czy Warcraft, zapisały się złotymi zgłoskami w historii gier komputerowych i do dzisiaj mają rzeszę fanów. Wtedy jednak często wybieraliśmy z bratem tradycyjne zabawki zamiast komputera. Oczywiście lubiliśmy sobie pograć. Pamiętam dobrze, jak w Need For Speed III ścigaliśmy się, prowadząc lamborghini i ferrari na ośmiu mapach. Ale nadal komputer był dla nas jedynie możliwością, a nie koniecznością. Gdy pojawiała się w domu nowa gra, początkowo poświęcaliśmy jej dużo uwagi, ale z godziny na godzinę nasze zainteresowanie nią słabło.

***

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: