Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzikie przebudzenie. Dziewięć pytań, które uratowały mi życie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dzikie przebudzenie. Dziewięć pytań, które uratowały mi życie - ebook

PORADNIK KOBIETY, OKREŚLANEJ ŚWIATŁEM W DZIEDZINIE DUCHOWOŚCI I ROZWOJU OSOBISTEGO

Oto podnosząca na duchu i wzruszająca opowieść o tym jak seria intensywnych zdarzeń zmieniła życie młodej matki raz na zawsze. Stojąc na Tower Bridge, trzymając w drżących dłoniach dziecko i będąc gotowa do skoku, Mary Daniels doświadczyła najbardziej mrocznego momentu swego życia. Książka opowiada o tym, co nastąpiło w dalszej kolejności, czyli o zaskakującej podróży do własnego wnętrza. Było to natchnieniem do odkrycia dziewięciu prostych, acz godnych przemyślenia pytań. To właśnie one uratowały jej życie.

Mary Daniels to doprawdy „dzika kobieta” w najlepszym tego słowa znaczeniu. Inspirująca i przekonująca mówczyni dzięki swoim dziewięciu pytaniom pomogła rzeszom ludzi. Metafizyczna transformacja wnętrza to swoisty proces, który da piękne owoce zarówno osobom zainteresowanym zgłębianiem duchowych potrzeb, jak i kompletnym nowicjuszom w temacie. Zacznij pozazmysłową przygodę, która zajmie ci tylko dziewięć minut każdego poranka. To idealny poradnik dla zwykłych, pracujących ludzi, którzy szukają wykonalnego sposobu na poukładanie spraw i poznanie wewnętrznego „ja”.

WKROCZ NA DUCHOWĄ ŚCIEŻKĘ, KTÓRA POPROWADZI CIĘ DO WYŚNIONEGO CELU

Mary obdarzona jest pokrzepiającą, żywiołową osobowością, która natychmiast budzi ciepłe uczucia. To mądra kobieta z piękną duszą. Jeszcze wiele ofiaruje światu!

– David Hamilton, bestsellerowy autor poradników duchowych

_______

Mary Daniels - pisarka i trenerka personalna. Matka i Dzika Kobieta. W rodzinie zastępczej nauczyła się, że pomoc i dbanie o ludzi są naturalnie wpisane w jej życie. Udzielała się charytatywnie  w ośrodkach społecznych, takich jak więzienia, jednostki dla młodocianych przestępców, szkoły czy ośrodki dla samotnych kobiet. Praca przewodnika duchowego została doceniona przez autorytety w dziedzinie. Zaproszono ją do składu Rady Doradczej prestiżowego programu mentorskiego "The Educational Panel for The Prince’s Charity Mosaic". Była nominowana do nagrody "Mentor of the year". Stworzyła kultowe dziewięć pytań, które pomagają licznym osobom w przebudzeniu wewnętrznego „ja”.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65506-11-5
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mocno wierzę w to, że ludzie, których spotykamy na swojej drodze, nie pojawiają się na niej przypadkowo – uczą nas rzeczy, dzięki którym się rozwijamy. Choć czasem przeżywanie takich lekcji bywa bolesne, to niezwykłe jest zobaczyć potem, ile nam one dały.

Mając to w pamięci, podczas pisania tej książki starałam się jak największą uwagę poświęcić osobom, które się w niej pojawiają – których drogi tak znacząco przecięły się z moimi. Opisując najistotniejsze i najgłębsze lekcje, postanowiłam sięgnąć po wiele bardzo surowych, osobistych wspomnień, w których pojawiają się członkowie mojej rodziny, przyjaciele i dawni partnerzy.

Starałam się zdradzić jak najmniej na temat tożsamości tych osób, mam jednak przede wszystkim nadzieję, że zrozumieją one, jak ważne jest opowiedzenie innym o lekcjach, które odrobiłam za ich pośrednictwem, i że w żadnym stopniu nie bagatelizuję głębi uczuć, które mogą wywołać. Tym osobom chciałabym powiedzieć, że kocham je z całego serca i jestem dozgonnie wdzięczna za rolę, jaką odegrały w moim wzrastaniu i zdobywaniu samoświadomości. Ufam, że również inni docenią szansę rozwoju płynącą z naszej historii.Moja ulubiona strona w tej książce – podziękowania!

Mojemu synowi vel Żywej Legendzie numer 2 – wiesz, kto jest numerem 1 ;-). Byłeś dla mnie przyjacielem, rozrywką, lustrem odbijającym mnie całą, nauczycielem, klinicznym testerem medycyny niekonwencjonalnej i finansowym zmartwieniem – a czasem moim sensem życia. Jestem z ciebie bardzo dumna, często żyję w obawie o twoje kolejne decyzje i bardzo cię kocham ;-). Chwytaj życie obiema rękami, synu, bo na nie zasługujesz. Pamiętaj, że życie daje ci tylko to, co sam w nie włożysz.

Mandenie – mojemu aniołowi stróżowi, duchowej przewodniczce i najbliższej przyjaciółce. Za twoją obecność, wskazówki i lekcje tak na stronach tej książki, jak w całym moim życiu. „Kobieto”, jesteś prawdziwym darem Boga, wcieleniem Świadomości, do wyrażenia tej miłości nie potrzeba żadnych słów.

Silnym kobietom, które były dla mnie inspiracją i wpłynęły na moje życie:

Mojej mamie – jestem z ciebie tak bardzo dumna. Wiem, że to była trudna droga. Dziękuję za wszystko, kocham cię!

Mojej przybranej matce – za to, że byłaś przy mnie zawsze wtedy, kiedy tego potrzebowałam, i za twoją miłość, którą zawsze czułam.

Moim siostrom – za inspirowanie i kochanie mnie na tak różne sposoby. Kocham was wszystkie.

Kim – za wszystko, co poświęciłaś i wszystko, na co zasługiwałaś. Kocham cię, moja droga.

Moim cudownym przybranym siostrom – wasze wsparcie było dla mnie wielkim darem.

Moim atrakcyjnym siostrom duchowym – Annie (przyjaciółki na zawsze), Angie Pang (bo gdzie, jak nie tu, moja droga) i Venetii (przyjaciółki od filmów); Viv, mojej małej siostrzyczce i mistrzyni, oraz Michelle (mojej potężnej prawej ręce).

Barbarze, Vandanie, Gill i Pauline – wspaniałe osoby, magiczny czas!

Carole Catto – dziękuję ci, że byłaś przy mnie i nie musiałam nawet cię o to prosić: jesteś aniołem!

I wszystkim cudownym Dzikim Kobietom w moim życiu! Inspirujecie mnie każdego dnia! xxx

Odważnym mężczyznom, którzy odważyli się pojawić w moim życiu:

Harry’emu i Kwa – moim bohaterom. Dzięki, że jesteście po prostu sobą i że jesteście tu!

Mojemu ojcu – kocham cię, wybrałam cię. Odpoczywaj w pokoju.

Daddy’emu Slimowi – kocham cię i tęskniłam za tobą przez całe życie. Dziękuję, że mnie wybrałeś.

Panu Eks – za nasze przygody, rozwój, miłość i twoją wiarę we mnie i w to, co było między nami.

Camowi – mojej zastępczej „psiapsiółce”, najlepszemu kumplowi i dowodowi na do, że świetni mężczyźni i ojcowie istnieją na tym świecie!

„G” – pierwszej osobie, która nauczyła mnie, że powinno się kochać samego siebie – jesteś mi bardzo, bardzo drogi.

Moim adoptowanym chłopcom – kocham was i jestem z was dumna.

Paulowi – za otwarcie drzwi swojego domu i swojego serca. Uratowałeś mnie!

No i oczywiście, Panu Włochowi – mojemu „idealnemu” lustru, balansowi i wrzodowi na tyłku. Wyrazy szczerej miłości, proszę pana!

Wielkie okrzyki wdzięczności, uściski i całusy:

Dla mojej szalonej, dużej rodziny: kuzynostwa, teściów, Jacka, Pat i Ish, mojej rodziny w Alternatives i wspaniałych wolontariuszy!

Dla dobrych ludzi z kościoła św. Jakuba w Londynie, zwłaszcza Ashley i wielebnej Lucy Winkett (Mądrej Kobiety). Dla mojej nowej rodziny w Hay House, zwłaszcza Michelle Piley (Mądrej Dzikiej Kobiety, którą jesteś – bardzo dziękuję za to, że podążałaś za swoją intuicją), Jo – po prostu za wspaniałość! Leanne za piękną okładkę. Julie Oughton za dogrywanie terminów. Dla mojej cudownej redaktor Debry Wolter (są rzeczy dobre oraz niewiarygodnie dobre!). Dla Holdenów, Ruth i reszty zespołu – jesteście świetni! Dla Future Foundations za to, że robią rewelacyjne rzeczy z młodzieżą. Dla mojej włoskiej rodziny w Tribewanted Monestevole, Adrienne, Alison i dla zespołu The Mexican Exchange!

I w końcu podziękowania dla wszystkich tych, na których nie wystarczyło tu już miejsca: ci, o których chodzi, wiedzą. Dziękuję Wam za wszystkie wspaniałe lekcje życia. Jestem wdzięczna za to, że mogę Was znać i kochać, a także za to, że mogłam się od Was uczyć!Nie zamierzam kłamać – kiedy zaproponowano mi napisanie tej książki, moją pierwszą reakcją było: Czy świat naprawdę potrzebuje kolejnego poradnika i czy mam kompetencje, żeby napisać coś takiego? Zwłaszcza że w niektórych aspektach życia nadal jestem chaosem.

Od dawna myślałam o tym, że chciałabym napisać książkę, w której udałoby mi się podzielić szalonymi doświadczeniami i nabytą życiową mądrością. Borykałam się jednak z pytaniem, jak do niej podejść, żeby nie stała się tylko kolejnym poradnikiem. Miałam dość tych wszystkich artykułów w gazetach i na blogach, w których mówią ci, jak masz przeżywać swoje życie, jak masz myśleć i jaka być. Siedem kroków do tego, dziewięć do tamtego, dziesięć kroków do wiecznego szczęścia i wolności… Miałam ochotę krzyczeć: już dość!

Możecie więc wyobrazić sobie dylemat, przed którym stanęłam, gdy Hay House, jedno z największych na świecie wydawnictw wydających książki o duchowości oraz poradniki, zaproponowało mi dołączenie do imponującego grona piszących dla nich autorów, tym bardziej, że moja historia dotyczyła podróży po Dziewięciu Pytaniach. To właśnie jest ironia losu, bo oto przestrzeń, z którą zdawałam się powoli tracić kontakt, jednocześnie pomogła mi ten kontakt odzyskać i odnaleźć samą siebie.

Kiedy patrzę na swój regał z książkami i widzę tam tytuły w rodzaju: Wszystko za życie, Nowa Ziemia: przebudzenie świadomości sensu życia, Kochaj, co masz! Cztery pytania, które zmienią twoje życie, True Meditation (Prawdziwa medytacja), Możesz uzdrowić swoje życie, Biegnąca z wilkami, Confessions of an Wild Awakening Economic Hit Man (Spowiedź agenta), Leaving Microsoft to Change the World (Porzucić Microsoft, by zmieniać świat), a ostatnio też Rewolucja źdźbła słomy i Permaculture (Permakultura) Davida Holmgrena, trudno mi zaprzeczyć, że książki te wywarły i nadal wywierają wpływ na moje życie.

Wciąż trudno mi uwierzyć, że „Permaculture Magazine” – wydawnictwo poświęcone samowystarczalności i zrównoważonemu rozwojowi – jest obecnie najbardziej cenioną przeze mnie prenumeratą (produkt uboczny skrzyżowania uroczego włoskiego projektanta permakultury o wzroście metr dziewięćdziesiąt z doświadczoną przez życie dziewczyną z miasta, w magicznych ogrodach Monestevole we Włoszech: wszystko jeszcze się okaże, ale nie podniecajcie się zbytnio, drogie panie, nie będzie to Pięćdziesiąt twarzy z dodatkiem warzyw i owoców).

Gdyby jednak nie te książki, wykłady, warsztaty i inne wydarzenia, fantastyczni przyjaciele, nauczyciele, koledzy z pracy i Mandena (najbardziej świadoma osoba, jaką znam, a zarazem moja duchowa przewodniczka, która prowadzi mnie tak, jak bym się nie spodziewała), nie mam pojęcia, gdzie bym się teraz znajdowała i ile zajęłoby mi przełożenie wszystkich tych głębokich, a nierzadko bardzo bolesnych refleksji na coś bardziej wartościowego.

Dlatego właśnie cieszę się tym swoim chaosem – bo w jakiś pokrętny i dziwaczny sposób pokazuje mi on, że nigdy nie byłam szczęśliwsza, nie miałam więcej pewności siebie i zaufania do siebie samej i innych. Po raz pierwszy, po bardzo bolesnej wspinaczce z głębokiej, ciemnej przepaści zwanej moim życiem, wiem i czuję na każdym poziomie, że życie mnie chwyciło i jestem w jego rękach.

Jest to o tyle zaskakujące, że jednocześnie wszystko, czego mogłam być pewna, zaczyna się rozpadać: praca, związki, najbliższe przyjaźnie, dom, dochody, członkowie rodziny… Dosłownie wszystko. No, może oprócz wagi! (Myślałby człowiek, że gdy Bóg chce wyczyścić mu konto, uszczknąłby trochę i tu). Cóż… nie można chcieć zbyt wiele!

Na skutek tego wszystkiego zrozumiałam jedno – że w pewnym sensie każdy z nas jest chaosem. Począwszy od Eckharta Tolle i Dalajlamy, a na mijanym przez nas codziennie na ulicy bezdomnym kończąc. Nieważne, kim jesteśmy, wszyscy mamy przed sobą szczyt, na który musimy się wspiąć, przeszkody, które musimy pokonać, lekcje, które musimy odrobić, a wśród nich są i takie, które będą wciąż wracać i kąsać nas dotkliwie.

Dlatego też muszę mówić, jak jest naprawdę. Moja historia nie jest opowieścią o sukcesie z dnia na dzień ani życiowej przemianie, która zaszła na pstryknięcie palcami. Odnalezienie właściwych odpowiedzi na te proste, ale potężne Dziewięć Pytań zajęło mi wiele lat. Długo trwało, zanim udało mi się pchnąć życie na właściwe tory, zacząć naprawdę kochać i lubić siebie samą, poczuć się swobodnie we własnej skórze. Widzisz, moja historia to opowieść o kobiecie z krwi i kości, która myślała, że wszystko już ma, wszystko przeczytała, usłyszała i dokonała już wszystkiego – a potem natrafiła na mur.

To podróż kobiety, która cierpiała taki ból, że odebranie życia sobie i własnemu dziecku wydawało się jej jedynym rozwiązaniem. Opowieść o surowych, zagmatwanych, magicznych, a czasem wręcz nieprawdopodobnych seriach zdarzeń, które doprowadziły mnie do odkrycia dziewięciu prostych pytań, które – jeśli odpowiednio się na nie odpowie – otwierają drzwi, o których nawet się nie śniło.

Kiedy zatem zanurzysz się już w tę w znacznej części nieocenzurowaną, szczerą, czasem zabawną, a czasem totalnie głupią i wyczerpującą drogę do mojego „ja” i poukładania sobie życia, mam nadzieję, że odkryjesz, iż – choć ta droga mogła być trochę dzika i szalona – nie różnię się niczym od innych. Nie zamierzam prawić ci kazań, mówić, jak masz żyć i kim być, a moje Dziewięć Pytań samo z siebie nie naprawi wszystkich problemów w twoim życiu z dnia na dzień. To nie ekspresowy przepis na idealne życie do przyrządzenia w kuchence mikrofalowej, moje Dzikie Przebudzenie nie było olśnieniem niczym błyskawica!

Pisząc tę książkę i dzieląc się swoją historią, żywię nadzieję, że uda mi się zainspirować cię do zadania sobie poważniejszych pytań dotyczących tego, na jakim etapie własnego życia się znajdujesz, na ile jest ono udane i czego tak naprawdę chcesz. Ufam, że uda mi się sprowokować cię do własnego Dzikiego Przebudzenia, zwłaszcza jeśli należysz do osób borykających się z prawdziwym bólem i cierpieniem. Moim najszczerszym pragnieniem jest sprawić, by ta książka była czymś więcej niż tylko kolejnym poradnikiem, zbierającym kurz na zatłoczonym regale. Chciałabym, by stała się przydatnym narzędziem, które umożliwi ci znalezienie potrzebnych odpowiedzi na istotne pytania – pomoże ci przebyć tę szaloną, niesamowitą podróż z powrotem do własnego „ja”, którą nazywamy życiem!

Jak najlepiej wykorzystać tę książkę

Po prostu przeczytaj ją z przyjemnością! Szczerze, po prostu zacznij od pierwszej strony i nie przerywaj, póki nie dotrzesz do końca. Jeśli uznasz, że nie ma sensu, przeczytaj jeszcze raz – wolniej. A jeśli nadal nie będzie mieć sensu, skontaktuj się ze mną bezpośrednio przez moją stronę internetową: www.marydaniels.co.uk.

Książka podzielona została na trzy części:

Część pierwsza to historia mojego życia, opisująca, w jaki sposób seria szalonych, dzikich, surowych, chaotycznych, a czasem niewiarygodnych wydarzeń doprowadziła do objawienia, a ostatecznie do Dziewięciu Pytań.

Część druga wyjawia, jak odkryłam Dziewięć Pytań i wyjaśnia, jak wdrożyłam je w swoje codzienne życie. Jednocześnie zagłębia się w ważne refleksje, które wynikły podczas udzielania odpowiedzi na pytania, a wszystko to splata się z większą liczbą moich soczystych życiowych doświadczeń.

Część trzecia pokazuje, jak możesz wyruszyć we własną podróż do Dzikiego Przebudzenia. Daje ci prosty przewodnik po odpowiadaniu na Dziewięć Pytań i przegląd innych ćwiczeń, które pomagały mi po drodze.Życie staje się dla nas droższe
i cenniejsze, gdy dostrzegamy wokół siebie
drobne cuda i cieszymy się z przywileju
bycia po prostu człowiekiem.

– Tim Hansel1

Czy zdarzył ci się kiedyś dzień, a nawet zaledwie chwila, kiedy wszystko było krystalicznie czyste i jasne, a ciebie przepełniało uczucie takiego spokoju i jasności umysłu, że nikt i nic nie mogłoby ci tego odebrać? Cóż, dokładnie tak czułam się w dniu, w którym wiedziałam, że mam umrzeć. Ale jeszcze dojdziemy do tego momentu mojego życia. Najpierw poznajmy historię małej Mary.

Kiedy sięgam pamięcią do wspomnień z najwcześniejszych lat, moje ciało odkrywa w sobie odległe uczucia radości, beztroski, śmiechu i miłości. Miałam ledwie parę tygodni, kiedy umieszczono mnie w rodzinie zastępczej razem z moim dwuletnim bratem. Dołączyliśmy do tradycyjnej czteroosobowej rodziny z klasy robotniczej – dwoje rodziców, dwoje dzieci – a moi przybrani rodzice starali się jakoś związać koniec z końcem i dbać o swoją niedawno powiększoną rodzinę.

Na chrzcie nadano mi imię Mary, ale rodzice zastępczy nazywali mnie Missy, bo kiedy podrosłam, okazałam się władcza, wygadana, pewna siebie i bardzo ekspansywna. Wiem z opowiadań, że sąsiedzi, dzielnicowi i nauczyciele ze szkoły brata dobrze mnie znali. Ponoć często można mnie było zobaczyć, jak zabieram swojego towarzysza zabaw, Josepha – jednego z naszych kotów – na spacer w wózku (wcześniej go przebierałam – jak biedne stworzenie to znosiło, jeden Bóg raczy wiedzieć!).

Według mojej przybranej mamy byłam małą gadułą, więc jeśli nie pomagałam tacie w ogródku przy warzywach, rozmawiałam z futrzanymi i pierzastymi przyjaciółmi – kilkoma kotami, kurą Hildą, kogutem Dannym, dwoma psami, dwoma królikami, kaczkami Susan i Thomasem oraz osłem Josephem (podobało nam się to imię!). Tego ostatniego ocaliła mama, kiedy zobaczyła, że ktoś znęca się nad nim na pobliskim polu. Kiedy zwierzęta miały mnie już dosyć, wspinałam się na prowizoryczną drabinę, którą tata dobudował do ogrodzenia, i rozmawiałam z najbliższymi sąsiadami.

Gdy pytam przybraną matkę o swój charakter w tych najwcześniejszych latach, mówi zazwyczaj, że lubiłam sama stanowić o sobie. Byłam wolną, nieokiełznaną duszą – zawsze ciekawską, zawsze zadającą pytania i chcącą wiedzieć: dlaczego. Podobno mówiłam, że kiedy dorosnę, będę aktorką lub prawniczką – nie mam pojęcia, skąd wzięła się aktorka, ale prawniczka musiała wynikać z mojej tendencji do mówienia ludziom tego, co myślałam, i chęci sprawienia, żeby przestali być źli i okrutni. Wciąż taka jestem!

Mama opowiadała mi kilka zabawnych historii z dzieciństwa, które pokazują, jaka uparta – czy może powinnam powiedzieć: zdecydowana – potrafiłam być. Pewnego razu proboszcz naszej parafii przyszedł na herbatę i gdy siedzieliśmy przy stole, oznajmiłam, że nie mogę czekać, aż odmówi modlitwę dziękczynną, bo jestem za bardzo głodna. Odparł, że muszę zaczekać – to ważne, żebyśmy dziękowali Bogu za jedzenie, zanim je spożyjemy. Zawzięcie brnęłam jednak dalej. „Dlaczego nie odmówi ojciec modlitwy dziękczynnej za pozostałych, a ja odmówię swoją, kiedy zjem? Wtedy będę czuła większą wdzięczność” – zauważyłam. Tak więc on odmawiał modlitwę przed posiłkiem, a ja przeżuwałam głośno, natomiast po posiłku wygłosiliśmy specjalną modlitwę dziękczynną Missy!

Gdy codziennie rano odwoziliśmy mojego brata do szkoły, biegłam na plac zabaw, jakby cały należał do mnie. Pewnego dnia dyrektor przyłapał mnie na bieganiu po trawniku. Przywołał mnie do siebie.

– Mary, co jest tutaj napisane? – spytał, wskazując na znak.

– Jest napisane: „Uczniowie, nie depczcie trawnika” – odpowiedziałam (mama wcześnie nauczyła mnie czytać).

– Istotnie – mówił dalej dyrektor. – Dlaczego więc biegasz po trawniku, choć napisano, że nie wolno?

– Bo nie jestem uczennicą! – odparłam i pobiegłam dalej.

Dyrektor zwrócił się następnie do mamy i powiedział, że nie może się doczekać, aż przyjdę do jego szkoły! Niestety, nigdy to nie nastąpiło.

Nawet teraz nie jestem zupełnie pewna, dlaczego i w jaki
sposób potoczyły się sprawy – wiem tylko, że jednego dnia moim domem był dom rodziców zastępczych, a kolejnego – już nie. Opowiadano mi różne wersje historii naszego powrotu do biologicznych rodziców: niektórzy twierdzą, że ja poszłam pierwsza, a mój brat dołączył po kilku próbnych tygodniach. Brat mówi, że kiedy tata przyjechał samochodem, żeby go zabrać, kazano mu nie oglądać się za siebie i nie płakać. Można sobie tylko wyobrazić, co musiał przeżywać – miał wtedy tylko siedem lat. Ja miałam zaledwie pięć i nie pamiętam niczego z tamtych wydarzeń.

1 Jeśli nie zaznaczono inaczej, tłumaczenie cytatów przywołanych w mottach poszczególnych rozdziałów – Katarzyna Wąsala (przyp. tłum.).Każde dziecko zasługuje na mistrza,
na dorosłego, który zawsze będzie w nie wierzyć,
który rozumie potęgę dobrych relacji i nalega,
żeby dać z siebie wszystko.

– Rita Pierson2

Po powrocie do rodziców biologicznych dołączyliśmy z bratem do dwójki młodszego rodzeństwa, tworząc kolejną, sześcioosobową rodzinę. Czułam jednak, że to rodzina, której nie znam, a w głębi duszy przeczuwałam, że nic już nie będzie takie samo.

Przez lata spędzone w rodzinie zastępczej widywałam swoich rodziców biologicznych rzadko – brat i przybrana mama mówią, że rodzice odwiedzali nas od czasu do czasu (są też zdjęcia z moich pierwszych urodzin, które to potwierdzają), nie jest jednak tajemnicą, że sporo było okazji, kiedy odwoływali wizytę w ostatniej chwili lub po prostu się nie pojawiali. Brat pamięta, że spędziliśmy też z nimi kilka weekendów, ale ja mam co do tego zupełną pustkę w pamięci.

Nie pamiętam też za wiele z okresu bezpośrednio po przeprowadzce – większość tego, co mam w pamięci, to uczucia i kilka niewyraźnych wspomnień, jak fotografie w albumie, chwile zatrzymane przed upływem czasu. Przypominam sobie jednak, że nasz nowy dom był dużo głośniejszy i ciaśniejszy – pamiętam stanie przy kuchennym zlewie i wyglądanie na podwórko, gdzie bracia jeździli w kółko na rowerach po niewielkim betonowym placyku.

Zanim przenieśliśmy się do większego mieszkania, co nastąpiło po kilku latach, wszyscy cisnęliśmy się na małej przestrzeni we wschodnim Londynie. Atmosfera tego miejsca bardzo różniła się od domu rodziców zastępczych, gdzie był duży ogród i mieszkali futrzani przyjaciele. Przypominam sobie uczucie tęsknoty i chęci powrotu do tego prawdziwego domu.

Niedługo po ponownym dołączeniu do rodziny zaczęłam ponoć moczyć się w nocy i obgryzać tapetę ze ścian swojego pokoju. Teraz jest dla mnie jasne, że przepełniała mnie wtedy złość, smutek i samotność, a byłam oczywiście zdecydowanie za mała, żeby umieć radzić sobie z takimi emocjami. Patrząc wstecz, nie jestem zbyt zaskoczona, że czułam się w ten sposób – koniec końców, zostałam zabrana od jedynej rodziny, jaką znałam, i umieszczona wśród obcych sobie osób. Wówczas jednak uważano mnie po prostu za „niegrzeczną”.

Gniew zaczął dawać o sobie znać na poważnie, kiedy zaczęłam nową szkołę podstawową. Biegałam po podwórku i biłam każdego chłopca, który mnie zdenerwował, któremu się podobałam albo który po prostu źle na mnie spojrzał. Czepiałam się też jednej dziewczynki ze swojej klasy, aż pewnego dnia, ku mojemu zaskoczeniu, oddała mi. Pamiętam, że poczułam szacunek wobec jej umiejętności bicia się i tego, że dała się poznać jako godny przeciwnik. Dziwnym trafem zostałyśmy dobrymi przyjaciółkami – wciąż pamiętam jej drobną posturę i uroczą buzię!

Gdy skończyłam siedem lat, moje „złe” zachowanie jeszcze się pogorszyło, więc żeby mnie opanować, rodzice zaczęli regularnie odwoływać się do gróźb. „Poczekaj, aż tata wróci do domu” – mówiła mama, a tata powtarzał często: „Któregoś dnia ty wylądujesz w szpitalu albo kostnicy, a ja pójdę do więzienia” albo „Słyszysz syrenę radiowozu? To policja. Jadą po ciebie”.

Z jakiegoś powodu zawsze wyglądało to tak, jakby mama nie mogła dać sobie ze mną rady. Słoik z lizakami i szafki ze słodyczami były regularnie pustoszone, wycinałam też fragmenty różnych materiałów, które wpadły mi w ręce – obrusa, zasłony prysznicowej czy nawet prześcieradła – z ciekawości lub z czystej nudy. Zrobiłam to tylko dwa czy trzy razy, ale – jak możecie się domyślić – doprowadziło to rodziców do szału! Kiedy myślę o tym teraz, widzę, że miałam mnóstwo energii, która domagała się nieustających wyzwań i stymulacji.

Nie rozumiałam wówczas do końca, dlaczego wciąż wpadam w kłopoty, więc miałam uczucie, że wszyscy się mnie czepiają. Po rozmowie na ten temat, przeprowadzonej niedawno z moim bratem, wiem już, że w naszej rodzinie nie tylko ja wpadałam w tarapaty i dostawałam lanie od ojca. Brat ma swoje bolesne wspomnienia, a jeśli się nad tym teraz zastanowię, pamiętam nawet kończące się rękoczynami kłótnie rodziców. Nigdy nie było wiadomo, od czego się zaczynały, ale widok słusznej postury ojca, wymachującego pięściami nad matką, był przerażający. Czasem potrzeba było kilkorga z nas, żeby ich rozdzielić.

Mimo wszystko zdaję sobie jednak sprawę, że przez większość czasu żyłam jak zamknięta w bańce mydlanej, a całe moje życie przepełniało poczucie bycia niekochaną czy wręcz niechcianą. Pamiętam, że około dziewiątego roku życia umyślnie oskarżyłam brata o zabranie mi banknotu pięciofuntowego. Nie zrobił tego – sama podłożyłam mu ten banknot do kieszeni koszuli, a następnie powiedziałam rodzicom, że ktoś mi go wziął. Chciałam, żeby przestali uważać mnie za tę złą. Chciałam, żeby zrozumieli, że nie ja jedyna bywam niegrzeczna.

Nie wzięłam natomiast pod uwagę, co stanie się z bratem na skutek mojego postępku. Nie zapomnę wyrazu jego twarzy po tym, kiedy ojciec go ukarał. Nie chciałam wpędzić go w tarapaty, myślałam, że rodzice dadzą mu tylko reprymendę, bo przecież w moim przekonaniu woleli jego ode mnie. Poczucie winy po tym, co zrobiłam, zostało mi na długie lata.

Gdy rodzice dowiedzieli się, co naprawdę się stało, dostałam za swoje, oj tak. Pamiętam, że kładąc się spać, nie mogłam nawet się przekręcić, tak bolały mnie plecy i pośladki po laniu, a towarzyszył mi jeszcze rozdzierający ból głowy od uderzenia w skroń (obiła się o framugę drzwi). Leżałam i myślałam sobie: Należało ci się, Mary – zasłużyłaś na to po tym, co mu zrobiłaś. Nigdy więcej nie próbowałam zrobić czegoś podobnego.

Nocne moczenie nie mijało – napędzane, jak teraz wiem, nieustannym lękiem i uczuciem niepokoju. Reakcją moich rodziców, zwłaszcza mamy, była furia i frustracja. Matka narzekała, że niszczę materac, a dwukrotnie złapała mnie wręcz za głowę i wcisnęła moją twarz w zmoczoną pościel. Kiedykolwiek więc budziłam się z odkryciem, że znów się zmoczyłam, wpadałam w przerażenie na myśl o konsekwencjach.

Wstawałam i próbowałam osuszyć materac, stawiając go na boku przy grzejniku. Potem szybko prałam i osuszałam pościel, a później otwierałam okno, żeby wywietrzyć zapach moczu. Albo kładłam ręczniki na mokrej plamie, pakowałam się z powrotem do łóżka, kładąc się na samym brzegu i udając, że pod kołdrą wszystko jest w porządku.

Zawsze, po powrocie ze szkoły albo z jakiegokolwiek innego miejsca, włożenie klucza w zamek wiązało się z przypływem adrenaliny. Wiecznie wstrzymywałam oddech, obawiając się, co tym razem może oznaczać wrzask: „Mary!”. Starałam się schodzić wszystkim z drogi, nie być widocznym przypomnieniem tego wszystkiego, co zrobiłam i czego nie zrobiłam. Chowałam się w bibliotekach, wśród własnych książek i w dowolnym pomieszczeniu w domu, gdzie czułam się „bezpiecznie”.

Byłam gotowa zrobić właściwie wszystko, żeby uniknąć gniewu rodziców. U mamy objawiał się on krótkimi wybuchami frustracji i rozczarowania – dlaczego nigdy nie zrobisz dobrze tego, o co się proszę? Jeśli chodzi o tatę, nie jestem w stanie wymienić wszystkiego, co wprawiało go w gniew, ale na pewno zaliczało się do tego psucie rzeczy i pyskowanie. Któregoś razu związałam włosy do kościoła inaczej niż zwykle i ojciec powiedział, że mu się to nie podoba – że nie chce więcej widzieć mnie w takim uczesaniu.

Pomyślałam sobie wtedy, że jeśli nie uczeszę się tak przez parę miesięcy, a potem zrobię to znowu, ale porządniej niż za pierwszym razem, nie będzie mu to przeszkadzać. Cóż, wtedy po raz pierwszy i ostatni zignorowałam zakaz ojca w kwestii fryzury. Po powrocie z kościoła do domu zaciągnął mnie za włosy do pokoju na tyłach domu, dał burę, a następnie wziął nożyczki i mnie ostrzygł. Byłam załamana – w przeciwieństwie do włosów siostry, moje potrzebowały dużo czasu, żeby odrosnąć. Wszystko przepadło.

Mama rzadko uciekała się do przemocy, może czasem zdarzało jej się odepchnąć mnie albo dać solidnego klapsa. Pamiętam jednak, że kiedyś zdenerwowała się na mnie do tego stopnia, że chwyciła świeczkę i rzuciła nią we mnie. Była to duża, ciężka, woskowa kula – świeca w kształcie Pana Bumpa z Mr. Men3 – dacie wiarę? Trafiła prosto w czoło. Kiedy myślę o tym teraz, wydaje mi się to nawet całkiem zabawne – w innych okolicznościach byłabym pod wrażeniem jej umiejętności.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

2 Rita Pierson, „Every kid needs a champion”, wypowiedź nagrana w maju 2013 podczas TED Talks Education, tłum. L. Górska, https://www.ted.com/talks/rita_pierson_every_kid_needs_a_champion?language=pl#t-315722 (05.05.2016) (przyp. tłum.).

3 Mr. Men – seria książek dla dzieci brytyjskiego autora Rogera Hargreavesa. Mr. Bump, szósta książka w serii, ukazała się w sierpniu 1971 roku, jej bohater ma kształt owiniętej bandażami niebieskiej kuli i wiecznie wpada w tarapaty (przyp. tłum.).O AUTORCE

Mary Daniels jest inspirującą mówczynią, gawędziarką, trenerką i prawdziwą „dziką kobietą”. Spędziła większość swojego dorosłego życia na pracy z ludźmi w trudnej sytuacji społecznej – w więzieniach, ośrodkach poprawczych, szkołach, centrach kobiecych i miejskich organizacjach charytatywnych – gdzie wykorzystywała swoją naturalną zdolność do przekuwania każdej trudnej sytuacji w triumf.

Była zastępczyni dyrektora w Alternatives, jednej z najdłużej działających w Wielkiej Brytanii organizacji z kręgu mind-body-spirit, zapraszana była także do współpracy z największymi organizacjami charytatywnymi i firmami, w tym JP Morgan, International Dermal Institute, Klubem Piłkarskim Fulham, NCS Trust i Mosaic, organizacją charytatywną założoną w 1997 roku przez księcia Walii, by stwarzać możliwości rozwoju dla młodzieży z najbiedniejszych środowisk. Mary zdobyła liczne nagrody za swoją pracę mentorską i trenerską, a ostatnio rozpoczęła nową działalność doradczą dla świadomych jednostek i organizacji, które chcą dowiedzieć się, na czym naprawdę stoją, wyjaśnić sobie, czego chcą, i znaleźć odwagę, żeby to zrobić!

Niezależnie od tego, w co jest właśnie zaangażowana, Mary ma nadzieję, że jej chęć „budzenia się” nadal zainspiruje inne osoby, by dołączyły do niej w odważnym przyjmowaniu życia, do którego się urodziły.

www.marydaniels.co.uk
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: