Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pierwsza liga - ebook

Seria:
Data wydania:
8 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pierwsza liga - ebook

14. tom serii hippicznej: AKADEMIA CANTERWOOD

W Canterwood pojawia się nowa uczennica – Lauren Towers. Przyjechała do szkoły wraz ze swoją klaczą Melodią. Od początku Lauren boi się jednak, że pewne fakty z jej przeszłości wyjdą na jaw. Czy sprosta wymaganiom nowego trenera? Czy w duecie z Melodią odzyska ambicje i wiarę w swoje umiejętności?’

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5690-7
Rozmiar pliku: 801 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. Bezsenność Lauren Towers

23:59: Został już tylko jeden dzień!

Jutro rano (!) opuszczam dom i stajnię Briar Creek. Wyjeżdżam do Akademii Canterwood Crest. Wstałam, żeby coś napisać na blogu, bo nie mogę spać. Zwykle w piątki i tak późno się kładę, ale na pewno nie o tej porze. Prowadzenie blogu jest czasem lepsze od rozmowy w cztery oczy, bo można usiąść i spisać swoje myśli w swobodnym ciągu. Założyłam ten blog na początku wakacji – tata podsunął mi taki pomysł. Zdążyłam się nieźle wciągnąć.

Trochę mam pietra przed jutrem. No dobra, umieram ze strachu. Wciąż zastanawiam się, czy podjęłam dobrą decyzję. Przyznam, że stale kłębią mi się w głowie pytania:

Czy nie za wcześnie odchodzę z Briar Creek?

Czy jestem gotowa, by znów startować w zawodach?

Czy razem z Melodią jesteśmy na to przygotowane?

Czy ktokolwiek odkryje mój sekret, zanim będę chciała go ujawnić lub w ogóle rozmawiać o swojej przeszłości?

To ostatnie pytanie od dawna nie daje mi spać.

Autor: Lauren Towers

2. Po mojej stronie

No i już. Jestem tu.

Łapiąc oddech, usiadłam na brzegu pustego podwójnego łóżka. Rodzice i starsza siostra Becca podrzucili mnie do mojego nowego akademika jakąś godzinę temu.

Na jasnożółtych ścianach zdążyłam już nakleić osiem niebieskich samoprzylepnych karteczek z notatkami. Przynajmniej wiedziałam, że w Canterwood wciąż jestem sobą – to ciągle ja, zakręcona na punkcie organizacji i planów, niepoprawna dziewczyna, z którą przyjaciele uwielbiają się droczyć.

Zaczęłam od wszystkich pudeł ze słowem „Lauren” nabazgranym na wierzchu markerem. Moja współlokatorka jeszcze się nie zjawiła, więc wybrałam prawą stronę pokoju, mając nadzieję, że nikomu nie będzie to przeszkadzać.

To było jak ze snu. Ja – Lauren Towers – jestem siódmoklasistką w Akademii Canterwood Crest, jednej z najbardziej elitarnych szkół z internatem na Wschodnim Wybrzeżu. Szkoła w Connecticut słynęła z surowych nauczycieli i – to był główny powód, dla którego złożyłam podanie – jeszcze intensywniejszego programu jeździeckiego. Podniosłam swój telefon i przejrzałam zdjęcia. Było tam kilka fotek mamy, taty, Bekki i Charlotte – mojej najstarszej siostry.

Zacisnęłam palce na błękitnym pokrowcu mojego telefonu, bo na ekranie niespodziewanie pojawiło się zdjęcie przedstawiające mnie w towarzystwie dwóch najlepszych przyjaciółek – Brielle i Any. Wszystkie uśmiechałyśmy się na nim do aparatu z wysokości końskich grzbietów. Trenowałyśmy w stajni Briar Creek. Choć zdjęcie zrobiono latem, moja skóra była tak samo porcelanowobiała jak teraz, jesienią. Promienie słoneczne odbijały się od Stokrotki, szkółkowego kuca walijskiego, na którym jeździłam w Briar Creek.

Odłożyłam telefon. Nie dam rady teraz oglądać dalszych zdjęć. Powodowało to tylko tęsknotę za wszystkim i za wszystkimi. Rozejrzałam się po pokoju, zerknęłam na pudła. Mama, tata i Becca pomogli mi wnieść tony bagaży. Wyobrażałam sobie, jak mój pokój się zmieni po udekorowaniu plakatami. Teraz był pusty. Ale kiedy go urządzę, będzie wyglądał niesamowicie. Tego byłam pewna.

Łagodne promienie wrześniowego słońca wpadały przez dwa duże okna. Nie mogłam się doczekać, żeby urządzić nowe miejsce razem z moją współlokatorką. Mój pokój w domu był utrzymany w barwach jasnoniebieskiej i białej. Łagodny błękit to mój ulubiony kolor, a dekorowanie jest jednym z moich ulubionych zajęć. Specjalnie przywiozłam segregator z kartkami, które wyrywałam z magazynów dla projektantów, by mieć się czym inspirować.

Żyłam i oddychałam dla mody, dekorowania i jazdy konnej. Miałam nadzieję, że moja współlokatorka będzie podzielała choć część tych zainteresowań. Ostatnią rzeczą, której chciałam, były codzienne kłótnie.

Khloe Kinsella. Wypowiedziałam jej imię w myślach. Moja wychowawczyni, a jednocześnie nauczycielka matematyki, pani Utz, przekazała nam z Khloe nasze adresy e-mailowe, żebyśmy mogły do siebie napisać i zdecydować, kto przywiezie jakie rzeczy do wspólnego pokoju. Sporządziłam listę „Co przywieźć do C.C.” na fioletowym laptopie w srebrne kropki. Napisałam do Khloe pierwsza, żeby się przywitać. Jej odpowiedź była przyjazna, ale Khloe wydawała się bardzo zajęta. Przez wakacje pisała do mnie sporadycznie, i to tylko w związku z tym, co mamy przywieźć do szkoły. Nie wymieniłyśmy zbyt wielu osobistych informacji. Na myśl o spotkaniu z dziewczyną, z którą będę mieszkać przez najbliższy rok, poczułam motyle w brzuchu. Kartkując przewodnik po kampusie Canterwood, który dostałam mailem kilka tygodni temu, rozważałam różne opcje. Chciałam iść do stajni zobaczyć Melodię, moją klacz. Ale bałam się iść tam sama. Wcześniej poszłam do stajni z rodzicami i Beccą, żeby ulokować Melodię w jej boksie. Wszystko tam było takie nowe i nieznane, że zwracałam uwagę tylko na moją klaczkę. Czułam się tak, jakbym w ogóle nie była w stajni – nie mogłam nawet za bardzo przypomnieć sobie, jak wyglądała ani jak tam dotrzeć. Wiem tylko, że panował tam ciągły ruch. Pamiętałam, że Melodia ma ogromny, przestronny boks, w którym szybko się zadomowiła. Zanim stamtąd wyszłam, widziałam, jak upiła niewielki łyk wody ze swojego różowego wiadra i zaczęła przeżuwać siano.

Okej, może i był inny powód, dla którego to odwlekałam. Choć wiedziałam, że nikt mnie nie rozpozna – nikt nie zwracał uwagi na siódmoklasistów – nerwy ciągle mnie nie opuszczały. Obawiałam się, że ktoś w stajni spojrzy na mnie z ukosa, będzie mi się przyglądał o sekundę za długo i być może rozpozna tę dziewczynę z telewizji. Starałam się wyrzucić te myśli z głowy, żeby nie oszaleć.

Mama z tatą już rozmawiali na ten temat z panem Connerem, upomniałam samą siebie. Spotkali się z moim instruktorem jazdy i wyjaśnili moją sytuację. Zrozumiał, że chcę zachować przeszłość dla siebie, i obiecał nie wspominać poprzednich doświadczeń z zawodów lub czegokolwiek innego, co łączyłoby się z wypadkiem. Od niego nikt się niczego nie dowie – żaden uczeń z kampusu nie będzie znał mojej przeszłości, dopóki – jeżeli w ogóle – sama nie zdecyduję się o czymś powiedzieć.

Znów spojrzałam przez okno, przygryzając wargi. Chciałam być z Melodią, ale nie byłam jeszcze gotowa przekroczyć progu nowej stajni. Potrzebuję tylko więcej czasu. Może rozpakowywanie mnie trochę rozerwie. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie chcę umieścić niektóre z moich rzeczy. Stałam i po raz kolejny badałam rozkład pomieszczenia. Ten dwuosobowy pokój okazał się nawet większy, niż oczekiwałam. Były tam dwa podwójne łóżka przedzielone przestrzenią, w której stały dwa stoliki nocne. Okna nad każdym łóżkiem wychodziły na wspaniały dziedziniec, co dawało wrażenie, że pokój jest jeszcze większy niż w rzeczywistości.

Po mojej stronie, koło drzwi, stały niewielka szafka z mikrofalówką i dwie komody. Dalej było miejsce na żółtą minilodówkę, która przybędzie wkrótce ze sklepu Pottery Barn Teen; kupiłyśmy ją razem z Khloe. Każda strona pokoju miała szafę i wystarczająco dużo miejsca na biurko. Zmrużyłam oczy. Znajdzie się nawet miejsce na stolik kawowy. Weszłam do naszej łazienki – od strony pokoju, która należała do mojej współlokatorki. Białe kafelki zostały wyszorowane do czysta, podobnie jak prysznic ze szklanymi drzwiami, przyzwoitej wielkości lustro oraz drewniana szafka pod zlewem. Miałam już w głowie kilka pomysłów na kolorystykę pomieszczenia – nie mogłam się doczekać, żeby porozmawiać o nich z Khloe. Wiedziałyśmy z e-maili, że rodzice dają nam wolną rękę, jeśli chodzi o dekorację, abyśmy czuły się w tym pokoju jak w domu.

Wyszłam z łazienki, patrząc na swoje odbicie w wielkim lustrze. Wybieranie stroju na pierwszy dzień w Canterwood zajęło mi prawie całe lato – i nie przesadzam. Ponieważ była sobota, zdecydowałam się na ubranie wygodne, ale eleganckie: ciemne obcisłe dżinsy, ciemną koszulkę z krótkim rękawkiem w pionowe srebrne paski i biały bezrękawnik. Z dodatków wybrałam mój szczęśliwy naszyjnik z berylem. Klasycznie i zawsze w modzie. Widziałam taką biżuterię u legend ze świata mody, począwszy od Audrey Hepburn, ale również u współczesnych celebrytów występujących w magazynach z modą. Wygładziłam długie, falowane, brązowe włosy, pozwalając łagodnym lokom opaść na plecy. Mój makijaż był minimalny – powieki muśnięte połyskującym karmelowym cieniem, który podkreślał niebieskie oczy, korektor tam, gdzie był potrzebny, i warstwa szminki od CoverGirl. Rankiem, zanim wyszliśmy z domu, nałożyłam cienką warstewkę kremu nawilżającego neutrogena z filtrem 30. Nigdy nie wychodzę z domu bez kremu z filtrem przeciwsłonecznym. Becca mówi, że moja obsesja na punkcie filtrów powoduje, że pachnę, jakby przez cały rok było lato.

Czyjeś kroki zatrzymały się pod drzwiami i klucz przekręcił się w zamku. Khloe! Moje dłonie powędrowały do naszyjnika – szczęśliwy kamień berylu na cienkim srebrnym łańcuszku z małym diamentem powyżej. Beryl z natury jest przezroczysty, ale rodzice podarowali mi taki w jasnoniebieskim odcieniu. Drzwi się otworzyły, a ja mocniej ścisnęłam błękitny kamień. W drzwiach stała ładna dziewczyna, która patrzyła na mnie życzliwie brązowymi oczyma. Była mojego wzrostu, miała opalone ciało i długie włosy koloru piasku, które łagodnymi falami spływały jej na ramiona. Sprawiała wrażenie, jakby pochodziła z Kalifornii, a nie z Bostonu, gdzie – jak mi mówiła – mieszkała. Wyglądała bardzo efektownie w drapowanej białej spódnicy o linii litery A, wydekoltowanej jasnozielonej bluzce i w swetrze z rękawami trzy czwarte. Okulary przeciwsłoneczne od Gucciego miała na czubku głowy, a delikatne srebrne bransoletki migotały na jej szczupłych nadgarstkach. Dziewczyna upuściła dwie fioletowe torby ze sztucznej krokodylej skóry, które miała przewieszone przez ramię, aż z łomotem upadły na podłogę. Obróciła się, żeby stanąć twarzą do mnie, położyła sobie ręce na biodrach i wysunęła podbródek. Jej perłowe różowe usta były zaciśnięte.

– Widzę – powiedziała Khloe bez emocji – że wybrałaś sobie moją część pokoju.

3. Khloe dramatyzuje

Zacisnęłam palce na naszyjniku. Otworzyłam usta, a potem szybko je zamknęłam. Doskonały początek, Lauren, pomyślałam. Moja współlokatorka zna mnie od dziesięciu sekund, a już mnie nie znosi!

– Bardzo cię przepraszam – odparłam. Poczułam, że już się czerwienię. – Nie chciałam podejmować tej decyzji bez ciebie. Powinnyśmy były to wcześniej przedyskutować, masz rację. Ale nie ma problemu, chętnie się zamienię...

Khloe wyszczerzyła zęby w uśmiechu i klasnęła w dłonie. No dobra, teraz już do reszty zgłupiałam.

– Ha! Dałaś się nabrać! No chyba że ty też udajesz. Ale nie udajesz, prawda?

– Czego nie udaję? – zapytałam.

Khloe zasłoniła sobie usta dłonią.

– O, nie. Wystraszyłam cię. Przepraszam, Lauren! Pozwól, że wyjaśnię – należę do sekcji teatralnej w Canterwood. Chciałam się sprawdzić jako czarny charakter. Pracowałam nad tą rolą przez całe wakacje.

Usiadłam na łóżku i próbowałam uspokoić oddech.

– Czyli... To nie było naprawdę? – zapytałam.

Khloe podbiegła do mnie i usiadła obok.

– Coś ty. Żartowałam. Przepraszam cię raz jeszcze – naprawdę nie sądziłam, że tak dobrze mi pójdzie. Byłam przekonana, że od razu przejrzysz mnie na wylot. Jest mi wszystko jedno, którą stronę pokoju zajmę! Wierz mi. Mogłabyś nawet przemalować pokój na czarno, nie miałabym nic przeciwko temu.

Spojrzałam na Khloe. Szczerość aż od niej biła. W jej brązowych oczach pojawił się wyraz żalu i współczucia.

Uśmiechnęłam się – nie chciałam, żeby było jej przykro. W końcu tylko żartowała.

– Przyznaję, nabrałaś mnie – odparłam. – Już myślałam, że poproszę o zmianę pokoju!

Khloe się uśmiechnęła.

– Czy to źle, że twoje słowa jednocześnie mnie cieszą i martwią?

– Ależ skąd – roześmiałam się. – Ja bym nie umiała tak dobrze zagrać. Jeśli będę chciała zapisać się do sekcji teatralnej, przyjdę do ciebie po radę.

Khloe zrzuciła ze stóp srebrne japonki i usiadła na moim łóżku.

– Marzę o tym, by zostać aktorką. I zawodową amazonką, rzecz jasna. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale jestem pewna, że dam radę robić jedno i drugie. W mailach wspominałaś, że też jeździsz.

Skinęłam głową.

– A co jeszcze robisz?

– W poprzedniej szkole należałam do chóru – odparłam. – W Canterwood też będę chciała spróbować swoich sił. Poza tym muszę jeszcze podejść do sprawdzianu z jazdy, żeby trener mógł mnie przydzielić do którejś z grup.

Ktoś zapukał do naszych lekko uchylonych drzwi. Do pokoju zajrzał jakiś wysoki, łysy mężczyzna.

– Panna Kinsella? – zaczął.

– To ja – odezwała się Khloe i z uśmiechem podniosła dłoń.

– Przyniosłem resztę bagażu – oznajmił mężczyzna. – Wstawię walizki do pokoju.

– To tragarz, którego rodzice zatrudnili, żeby pomógł mi przy przeprowadzce do Canterwood – wyjaśniła Khloe.

Mężczyzna wniósł z korytarza pudła i kilka walizek. Postawił wszystko w części pokoju, która należała do Khloe. Dziewczyna podziękowała tragarzowi, a on zaraz się oddalił.

Od razu zauważyłam, że bagaże Khloe nie były opisane. Nigdzie nie widziałam nawet nalepek z imieniem. Za to ja, kiedy się pakowałam, chciałam nawet zamówić drukarkę do etykiet, ale Becca mi to wyperswadowała.

– Skąd wiesz, co masz w którym pudle? – zapytałam. – Ja musiałam sobie wszystko opisać.

Khloe wstała z łóżka i rozpięła walizkę w paski niczym zebra.

– Wkrótce i tak się o tym przekonasz, więc od razu się przyznam: jestem najbardziej roztrzepaną osobą na ziemi. – Zerknęła na moje bagaże. – O ja cię. Może zarazisz mnie swoimi umiejętnościami organizacyjnymi. Wszyscy wiedzą, że to by mi dobrze zrobiło.

Khloe otworzyła walizkę. W środku leżały oficerki w przezroczystym pokrowcu i dwa kaski. Jeden z nich był mocno zadrapany – Khloe musiała go używać tylko na treningach, drugi schowała w pokrowcu – to chyba ten na zawody. We włóczkowym woreczku w jednej z kieszonek walizki trzymała pół tuzina par skórzanych rękawiczek i halsztuków.

– Słowo daję – mówiła Khloe – mój sprzęt do dresażu zajmuje połowę wszystkiego. Mam dwie walizki rajtroków, koszul i bryczesów. A nie liczę pozostałego sprzętu jeździeckiego.

– Ty też specjalizujesz się w ujeżdżeniu? To moja ulubiona dyscyplina!

Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście – Khloe wiedziała, jak mam na nazwisko, ale nie miała pojęcia o moim wypadku!

– Fajnie! – odparła tylko. Rozpięła kolejną walizkę. – W zeszłym roku mieszkałam z Isabellą. Nie jeździła konno. Bardzo miła dziewczyna, ale nudziły ją moje końskie opowieści.

Zmarszczyłam czoło.

– To musiało być frustrujące. Co się stało z Isabellą? Znalazła inną współlokatorkę czy...

– Zmieniła szkołę. Starała się, ale mimo wysiłków wciąż miała kiepskie oceny. Po okresie próbnym uznała, że jednak nie da tutaj rady – westchnęła Khloe. – A może po prostu już nie chciała próbować.

Poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku. Liczyłam na to, że moja praca w poprzedniej szkole – Yates Preparatory – przygotuje mnie na Canterwood. W Yates też był wysoki poziom, ale nijak się to miało do wakacyjnego zadania, które przysłano mi z Canterwood. Dostałam mnóstwo maili od każdego z nauczycieli – listy lektur do przeczytania, terminów do przyswojenia, programy nauczania – omal nie zapchała mi się skrzynka odbiorcza.

– Słyszałam, że zarówno nauka, jak i treningi są tu na wysokim poziomie – odezwałam się. – W poniedziałek mam sprawdzian z jazdy. A ty w której jesteś grupie?

Khloe milczała przez moment.

– W zaawansowanej. Ale jak przyjechałam, byłam w średniej. Pan Conner to bardzo wymagający trener, ale jest świetny. Prowadzi większość grup zaawansowanych i średnich.

Khloe wyjęła z kolejnej walizki parę sztybletów i zaczęła szperać w wielkiej jaskraworóżowej torbie. Po chwili wygrzebała z niej dżinsy.

Zastanowiłam się nad tym, co od niej usłyszałam. Była zaawansowanym jeźdźcem. Ja też kiedyś byłam. Startowałam w każdych możliwych zawodach. Nie odpuszczałam ani trochę. Czy Khloe kiedyś pozna mnie od tej strony?

– Idę do stajni – powiedziała Khloe, wyrywając mnie z zadumy. – Jeśli masz ochotę, pokażę ci, co i jak.

– Znalazłabyś chwilę na oprowadzanie żółtodzioba? – Uśmiechnęłam się. – Naprawdę?

– Chodź, fajnie będzie. Poza tym chciałam ci pokazać mojego konia. Przy okazji poznasz też parę osób w stajni. Też przyjechałaś z koniem?

Na mojej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech. Na myśl o Melodii zawsze robiło mi się ciepło na sercu.

– Tak. Przywiozłam moją klacz, Melodię. Dostałam ją przed wakacjami, więc nadal się docieramy.

– To wspaniały czas – przyznała Khloe. – Ja moją klacz, Ever, mam już prawie trzy lata.

– Super. Bardzo bym chciała ją zobaczyć.

Wstałam i podeszłam do plastikowego pojemnika opisanego „Buty”, wyciągnęłam czarne sztyblety marki Ariat i włożyłam je na różowe skarpetki. Nowe buty dostałam specjalnie z okazji wyjazdu do Canterwood – nie mogłam się napatrzeć na lśniącą, czyściutką jeszcze skórę.

Khloe zapięła swoje sztyblety i zerknęła na mnie, kręcąc głową.

– Wiesz, masz rację. Powinnam była chyba opisać choć kilka pudeł.

Spojrzała bezradnie na stos bagaży.

– Razem się rozpakujemy, pomogę ci – zaproponowałam. – W ten sposób odwdzięczę ci się za oprowadzanie po stajni.

– Zgoda – uśmiechnęła się Khloe. Odpowiedziałam jej tym samym.

Jeszcze kilka minut temu myślałam, że nie wytrzymam z taką współlokatorką. Teraz jednak miałam wrażenie, że możemy się nawet zaprzyjaźnić. Khloe w niczym nie przypominała moich dawnych przyjaciółek – była wesoła, wyluzowana i ekspresyjna, jak to aktorka. Będę się musiała do niej przyzwyczaić, to jasne, ale bardzo chciałam lepiej ją poznać.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: