Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polski backstage - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,90

Polski backstage - ebook

„Polski backstage” Rity Post to kulisy rynku muzycznego. Książka skierowana jest do osób marzących o pracy w tym biznesie, ale również do tych, którzy są ciekawi jak wygląda praca na „zapleczu” dużych i małych wydarzeń muzycznych. Okazuje się, że organizacja koncertów, eventów, reprezentowanie interesów wykonawców to nie praca dla każdego. „Musicie zrozumieć, że muzyka to nie jest łatwy kawałek chleba – trzeba mieć w sobie dużo siły i samokontroli, żeby się utrzymać. Cały czas należy walczyć o to, aby pozostać sobą i nie dać się otumanić, czy też „sprzedać”. Gdy odpuszczasz jednego dnia, drugiego pracujesz podwójnie – tu nie ma taryfy ulgowej. Albo w tym jesteś, albo nie. Chociaż na zewnątrz do końca tego nie widać, polski świat muzyczny, to wyścig szczurów”.

Autorka przygląda się sławnym polskim muzykom, co robią przed i po koncercie, ile zarabiają artyści, a ile ich obsługa techniczna. Rita Post mówi, że choć bycie managerem jest trudną pracą, to profesja ta potrafi przynosić też dużo radości i czasem... pieniędzy też.

Kategoria: Muzyka, śpiew, taniec
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-329-7
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Pracuję w branży muzycznej już około 10-u lat. Początki były trudne ze względu na charakter tej branży oraz na ludzi, którzy w niej pracują. Będzie w tej książce dużo dwubiegunowości, w niektórych zdaniach i słowach odnajdziecie nienawiść i jad, a z kolei w innych znajdziecie miłość i szczęście.

Musicie zrozumieć, że muzyka to nie jest łatwy kawałek chleba – trzeba mieć w sobie dużo siły i samokontroli, żeby się utrzymać. Cały czas należy walczyć o to, co należy do samego siebie – czasami nawet trzeba stoczyć bitwę o to, aby pozostać sobą i nie dać się otumanić, czy też „sprzedać”. Gdy odpuszczasz jednego dnia, drugiego pracujesz podwójnie – tu nie ma taryfy ulgowej. Albo w tym jesteś, albo nie.

Chociaż na zewnątrz do końca tego nie widać, polski świat muzyczny to wyścig szczurów. Wiele osób, które przeczytają tę książkę zgodzi się ze mną, lecz zapewne pojawią się również głosy tych, którym moje słowa będą ubliżać lub po prostu przeszkadzać. To normalny i naturalny proces – będę szczęśliwa zarówno wtedy, gdy pojawią się przychylne opinie, jak i szczera krytyka. Będzie to świadectwo tego, iż moje słowa wzbudziły w kimś emocje, które z kolei doprowadziły do refleksji.

Mam również nadzieję, że książka ta pozwoli Wam zrozumieć, Drodzy Czytelnicy, co to znaczy pracować w branży muzycznej. Wierzę, iż dostrzeżecie to, co po dziś dzień było dla Was wielką niewiadomą. Będę szczęśliwa, jeśli dzięki mnie choć trochę poznacie ten świat i tajemnice, które skrywa.

Życzę miłego czytania.

POCZĄTEK

Muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat. O tym, że nie byłam do końca normalnym dzieckiem świadczył fakt, iż w wieku 8 lat poprosiłam rodziców, aby na urodziny sprawili mi kasety różnych sławnych zespołów – zarówno tych polskich, jak i zagranicznych. Które dziecko prosi o muzykę zamiast o zabawkę? Co więcej, już w tym czasie wielbiłam muzykę, której moi rówieśnicy znieść nie mogli, przez co byłam tępiona. Tak, to jest właściwe słowo – dogryzano mi, dokuczano i nie zostawiano na mnie suchej nitki. Kiedy teraz sobie to przypomnę, można napisać, że byłam niczym heretyk za panowania angielskiego króla Henryka VIII. Oczywiście nie spalono mnie za to na stosie, nie zostałam też powieszona, nie ścięto mi głowy, ale nie było lekko być „odludkiem”. Wszyscy z czasem przyzwyczaili się do mnie, zwłaszcza, że zaczęłam też słuchać muzyki uwielbianej przez innych – nie dlatego, że mi się podobała, tylko chciałam dowiedzieć się, dlaczego jest to taki fenomen.

Moi rodzice od muzyki nie stronili, aczkolwiek na co dzień jej nie słuchali. Musiałam więc radzić sobie sama. Zaczęło się od słuchania radia i nagrywania muzyki na kasety. Do dziś pamiętam czuwanie przy magnetofonie na odpowiedni moment, z palcami na dwóch przyciskach służących do zapisywania aktualnej piosenki. Ha, można to nazwać własnoręcznym tworzeniem playlisty. Takich kaset miałam mnóstwo. Z różną muzyką. Teraz trudno mi w to uwierzyć, ale słuchałam nawet zespołu Aqua – znanego z przeboju Barbie Girl. Ściany były oplakatowane wszystkim, co było dostępne – od Backstreet Boys po Spice Girls, czy Paulę Abdul – było też Fun Factory. Zanim odkryłam co tak naprawdę w życiu będzie mnie nakręcać, poznałam wiele różnych gatunków muzycznych. Przełomem były piosenki takich zespołów jak Metallica, Deep Purple, Guns n’ Roses itp. Jednym z miejsc, w których pokochałam muzykę jeszcze bardziej niż było to możliwe, był.. wyjazd na kolonie do pewnego nadmorskiego miasteczka.

To był mój pierwszy samodzielny wyjazd bez rodziców, więc tym bardziej ekscytacja była wielka. Przekrój wiekowy obozowiczów: od lat 7 do 16, jeśli dobrze pamiętam. Generalnie bardzo ciekawy klimat i atmosfera. Najlepszą rozrywką oczywiście były ogniska, na które opiekunowie przynosili gitarę, śpiewniki i można było się powydzierać przez jakąś godzinę. I tu właśnie poznałam jedne z największych hitów polskiej muzyki, śpiewałam i uczyłam się. To ukształtowało mój światopogląd na temat muzyki wykonywanej przez polskich artystów. Musimy pamiętać o tym, że po części jesteśmy takimi osobami, jakimi tworzą nas piosenki. Stajemy się muzyką, która nas przenika i nastraja. Ona nas kreuje – może poprawić humor, ale też i go zepsuć. Możecie tego nie wiedzieć, ale dźwięki i słowa mają bardzo duży wpływ na każdego z Was – kto muzykę kocha, ten zrozumie.

Następny przystanek - Kraków. Pojechałam tam z rodziną, pierwszy raz podajże jak miałam 14 lat. Podczas urlopu w tym mieście, wybrałam się sama na spacer po krakowskim rynku. To była doskonała decyzja. Już nie pamiętam jak do tego doszło, ale poznałam „ulicznych” muzyków, którzy grając i śpiewając zarabiali na bieżące wydatki, alkohol, czy papierosy. Było ich trzech. Oprócz nich poznałam również wiele innych wspaniałych osób, które miały znaczny wpływ na moje postrzeganie muzyki. Nauczyłam się między innymi tego, iż nie trzeba trzymać się sztywnych ram. Muzykę można zmieniać, bawić się nią i z czegoś oczywistego zrobić coś, co będzie równie piękne, ale również i zaskakujące. Ten zespół prezentował wszystkie największe polskie hity. Dzięki nim poznałam twórczość wielu polskich genialnych zespołów (m.in. Lady Punk, Dżem, Perfect, Lombard, SDM, Republika) oraz zagranicznych (Led Zeppelin, Metallica, Black Sabbath) i innych. Pamięć niestety jest zawodna, niektóre wydarzenia się zacierają, jednak pewna jestem, że w tym właśnie mieście zakochałam się w kilku porządnych polskich kapelach, takich jak Republika, Dżem, Perfect czy TSA. Gdyby nie wspaniali muzycy, których wtedy poznałam, nie ukształtowałabym się w taki sposób.. Niestety, nie mam z nimi żadnego kontaktu.. Utraciłam go wiele lat temu, co jest smutne, aczkolwiek mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze się zejdą.

Wróćmy jednak do ówczesnej rzeczywistości. Republika i Black Sabbath, to były dla mnie priorytety. Pierwszego zespołu słuchałam bez przerwy, poznając dzięki temu cały ich repertuar. Teksty, muzyka – coś niesamowitego. Energia, jaka z nich płynęła, przepełniała mnie latami. Jeśli miałam gorszy dzień, włączałam odtwarzacz, słuchając dziwnych i nieprzewidywalnych tekstów Republiki. Wtedy od razu wszystko stawało się prostsze. Do dziś, i pewnie po kres moich dni, muzyka tego zespołu będzie dla mnie czymś wielkim i przede wszystkim będę ją traktować jako swój azyl, w którym mogę się zamknąć i na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Z kolei Black Sabbath urzekł mnie metaforami zawartymi w tekstach, co więcej, spodobała mi się bardzo ich muzyka. Nie ma co też ukrywać tego, iż już wtedy był to zespół znany na całym świecie i nie tylko do mnie trafiała ich muzyka. Mam nadzieję, że wydadzą jeszcze niejedną płytę. Nie sztuką jest zrobić muzykę – sztuką jest zrobić taką muzykę, która będzie w nas rozbrzmiewać do końca naszych dni :)

Później zaczęłam się fascynować praktycznie wszystkim. Muzyka była, jest i będzie dla mnie jedyną prawdziwą miłością w życiu, która niestety może mnie zdradzić, i której na to pozwolę, ponieważ nie będę miała innego wyjścia. Rodzinie i przyjaciołom dziękuję za to, że zarazili mnie takimi zespołami jak The Offspring, Evanesence, Linkin Park, Apocalyptyca, czy Aerosmith, Nightwish (z Tarją Turunen), Sabaton, Guns’n Roses oraz wiele, wiele innych zespołów, których nie sposób wymienić. Dziękuję również za Beyonce, czy Destiny’s Child oraz inne popowe brzmienia, których również trzeba doświadczyć. Dziękuję, że istnieją/istnieli w Polsce Republika, Budka Suflera, Tadeusz Nalepa, Closterkeller, Blue Cafe, Happysad, Strachy na Lachy, Carrion, IRA, Lady Pank, Perfect, Leszcze, Maanam, Tadeusz Nalepa, Michał „Jelonek” Jelonek, HUNTER, Anita Lipnicka, Anti Tunk Nun, Grzegorz Turnau, Coma, Hey, Oddział Zamknięty, Patrycja Markowska, Acid Drinkers, SBB, TURBO, Marek Grechuta, Mesajah, Zakopower, TSA, Dżem, SDM, Złe Psy, Łzy, Raggafaya, Piasek, Kasia Kowalska, Urszula, Maciej Maleńczuk, Pudelsi, Martyna Jakubowicz, Doda, Monika Brodka, Sylwia Grzeszczak – o wielu na pewno zapomniałam, ale obiecuję, że w tej książce przeczytacie przynajmniej o kilku z wyżej wymienionych.

Dziękuję również za istnienie takim zagranicznym zespołom i artyst(k)om jak: The Beatles, The Offspring, Nightwish, Rihanna, Christina Perri, Eminem, Kesha, Ennio Morricone, Anthrax, Ayo, Bonnie Tyler, Eamon, Blue, Whitney Houston, Korpiklaani, Kosheen, Morcheba, Vaya Con Dios, Amy Macdonald, Lady Gaga, Kat Graham, Led Zeppelin, Lynyrd Skynyrd, Kiss, Motley Crue, Black Sabbath, Ozzy Osbourne, Jennifer Lopez, Christina Aguilera, Alice Cooper, Pink Floyd, Seal, Florence and The Machine, Vaya Con Dios, Leona Lewis, Ron Rope, Marcus Foster, Mike Portnoy, Selah Sue, Louis Armstrong, Kid Rock, MIA, The Rolling Stones, Shakira, Passenger.. i wielu innym – w kwestii bandów zagranicznych jest ich tak wiele, że trudno jest je spamiętać. Jest tak wielu uzdolnionych muzyków, że lista ta powinna być książką. Oprócz tych wymienionych jest jeszcze mnóstwo tych, których warto posłuchać na płycie i na żywo.. :-)

To jedynie zalążek muzycznego świata kryjącego w sobie wiele pereł i diamentów Aby to wszystko poznać, trzeba się zagłębić w tajemnicze i mroczne korytarze, które kończą się.. światłemJ

To było wprowadzenie do tego, abyś Ty, drogi Czytelniku, mógł zrozumieć jak bardzo zależy mi na muzyce i jak wielką wagę przywiązuję do tego, co przeczytasz dalej... W wielu momentach będę stąpać po krawędzi, z której bardzo szybko mogę być strącona do piekła... Oby tak się nie stało! Kolejny rozdział również będzie swoistym wprowadzeniem, abyś mógł dostrzec Czytelniku jak można trafić tam, gdzie zaszłam ja, a to dopiero początek tej wspaniałej przygody...

Rys. 1 Anti Tunk Nun, Tomasz 'Titus' Pukacki (Acid Drinkers), klub ALIBI Wrocław 2012 fot. Mandi Pigulska

KONCERTY

Pierwszy koncert, na który się wybrałam był podajże występem Natalii Kukulskiej lub Bajmu, a może Maryli Rodowicz – nie pamiętam niestety ani tego, ani w którym to mogło być roku. Wiem tylko, że byłam bardzo młoda i wybrałam się tam pod opieką dwóch starszych przyjaciółek. Nie miałam wtedy jeszcze do końca sprecyzowanego gustu muzycznego. Wiem, że wróciłyśmy późno, a ja byłam zadowolona z tego, że mogłam uczestniczyć w takim wydarzeniu. Ponieważ byłam wtedy gówniarą, rodzice niechętnie wypuszczali mnie z domu na koncerty zarówno plenerowe, jak i zamknięte. Poza tym, na długi czas wciągnęło mnie inne towarzystwo i całkiem inny klimat. Dlatego na taki kolejny wypad musiałam czekać jeszcze kilka ładnych lat.

Na rynku któregoś z większych miast był dzień, w którym występowało wielu artystów. Jednakże ja dojechałam dopiero na gwiazdę wieczoru, którą był zespół TSA – to był ten dzień, w którym poczułam, że to nie jest mój ostatni koncert rockowy. Wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie ten rodzaj muzyki będzie mi towarzyszyć w głównej mierze. Co więcej, zaraz po koncercie miałam styczność z jednym z członków zespołu, a mianowicie z Andrzejem Nowakiem. Otrzymałam autograf, było pamiątkowe zdjęcie, kilka słów – nic tak nie motywuje człowieka do dalszego działania, jak sam artysta! Od tamtej pory byłam na wielu ich koncertach – do pewnego czasu dawały mi dużo energii i satysfakcji.

Muszę przyznać, że nigdy nie należałam do osób, które na pamięć wkuwały całą historię ulubionego zespołu wraz z osobnymi opowieściami każdego z członków grupy. Właściwie, często nawet nie wiedziałam jak wyglądają niektórzy artyści. W związku z tym nagminne było to, iż zanim wybrałam się na koncert, wchodziłam na główną stronę zespołu i zapamiętywałam twarze muzyków. Robiłam to, by np. nie podejść do, któregoś artysty i nie powiedzieć mu: „Ty, stary, możesz się przesunąć – koncert zaraz będzie, a ja chcę coś widzieć”. Zdarza się, iż przed koncertem artysta wychodzi porozmawiać z fanami lub po prostu się przejść. Uwierzcie mi, warto znać twarze wszystkich członków zespołu.

Kiedy już poznałam smak koncertowania na podstawie TSA, zapragnęłam obejrzeć moje ulubione zespoły na żywo. Od tamtej pory byłam na wielu sztukach koncertowych i za każdym razem jest lepiej niż poprzednio – udało mi się być na koncertach między innymi Perfectu, Lady Pank, Budki Suflera, Happysad, Moniki Brodki, Strachów na Lachy, Acid Drinkers, KNŻ, Kultu, Huntera, BRACI, Dżemu, Los Pierdols, IRY, TURBO, Hey, Kukiza i Piersi, Myslovitz, Łez, Afromental, Raggafaya, Raya Wilsona & The Stilskin, Lipali, Ocean, Flapjacka. To jednakże zalążek – obecnie jestem na minimum 8-10 koncertach w ciągu miesiąca. Trudno jest to zliczyć i wymienić wszystkie kapele polskie i zagraniczne, które widziałam na żywo. Poza tym, coraz częściej wychodzę, by posłuchać młodych kapel, które mają często niesamowity potencjał i determinację w dążeniu do wyznaczonego celu.

Przemysł muzyczny to ciekawa i wyjątkowa branża. To samo można powiedzieć o przemyśle filmowym czy podróżniczym lub fotograficznym. Jednakże w muzyce, jeśli kilka osób tworzy zespół, muszą oni być na scenie jednością. Muszą się lubić, aby tworzyć i prezentować swoją muzykę. Bez przyjaźni są tylko kilkoma osobami, które próbują coś wspólnie stworzyć, ale nigdy nie będzie to tak silne dzieło jak w przypadku bandu, w którym jego członkowie się przyjaźnią.

Kochając się w muzyce, zaczęłam poznawać wielu muzyków i po dziś dzień stanowią 80% moich znajomych. Pewnego dnia, lider jednego z zespołów podszedł do mnie po koncercie i zapytał:

- Słuchaj, może spróbujesz?

- Czego?

- Zostać naszym managerem?

- OK, czemu nie.

I tak zaczęła się moja przygoda w branży muzycznej. Nie nazywam tego powołaniem, czy też obowiązkiem – to przygoda i praca, to radość i zadowolenie, to spełnienie.

Rys. 2 Asaf Avidan, kompleks Hali Stulecia, Wrocław 2014, fot. Mandi Pigulska

PIERWSZY ZESPÓŁ

To był mój faktyczny początek pracy w przemyśle muzycznym. Zespół, który mam na myśli powstał z inicjatywy mojego kolegi. Wraz z nim w projekcie uczestniczyło jeszcze trzech muzyków, których miałam okazję poznać na jakimś koncercie. Skład ulegał kilku zmianom personalnym, co jest normalne, ale już mniej więcej po upływie 6-8 miesięcy wykrystalizował się na trwałe. Chłopcy w swoim repertuarze mieli zarówno swoje autorskie utwory, jak i covery, którymi się wspierali na koncertach. Był to dobry zespół. Po występie zawsze otrzymywali dobre recenzje i obietnice przyszłej współpracy. Taki stan trzeba utrzymywać na bieżąco. Jakikolwiek krok w złą stronę może spowodować lawinę niepowodzeń.

Swego czasu nawet bardzo ściśle współpracowali z zespołem, którego piosenki były wówczas na szczytach list przebojów. Generalnie zaprzyjaźnili się i doszło nawet do momentu, w którym mój band zrobił specjalną piosenkę dla nich. Przyjęta została ciepło i serdecznie, ale jak wszystko inne w przyrodzie – twórczość zaginęła i przeminęła tak szybko jak się pojawiła. Tak się często zdarza. Najpierw burza, grad, wielkie olśnienie, apogeum, a później spadek w dół. W zależności od nastawienia mediów jest on bardzo szybki, umiarkowany lub bardzo wolny. Jak można zauważyć, jednego dnia piosenka jest na szczycie listy przebojów po to, by dnia następnego spaść na ostatnie miejsce. Zrobiona przez nich piosenka nie trafiła nawet do rozgłośni radiowych, więc jej żywotność była bardzo krótka.

Dziś myślę, że ten zespół powstał w nieodpowiednim czasie i miejscu. Wykonanie utworów – znakomite, ekipa – świetna, tylko niestety właśnie w latach ich twórczości czasy dla kultury zaczęły się zmieniać na niekorzyść.. Na początku nie było większych problemów z koncertowaniem, aczkolwiek z każdym kolejnym miesiącem było widać pogłębiający się kryzys. Z roku na rok gminy otrzymywały coraz mniej pieniędzy na kulturę. Nawet o kilkanaście lub kilkadziesiąt procent. Było coraz trudniej – niestety. Zaczęły dominować duże, międzynarodowe oraz ogólnopolskie projekty, które zgarniały większość pieniędzy. Niekoniecznie dotyczyły one spraw muzycznych – w większości przypadków była to tematyka sportowa, rekreacyjna, podróżnicza, czy też nawet kulinarna. Właściciele klubów w większych miastach zaczęli to wykorzystywać i oferowali zespołom granie jedynie za bilety, co w praktyce oznacza, że zespół otrzymuje 80% pieniędzy ze sprzedaży biletów, klub dostaje pozostałe 20%. W związku z tym, jeśli sprzedało się 100 biletów po 20 zł to można sobie wyobrazić wiele dziwnych sytuacji.. Załóżmy, że zespół liczy 6 osób – czterech muzyków, manager i techniczny. Do tego trzeba doliczyć transport, wyżywienie i jeszcze bardzo często noclegi. Świat muzyczny cierpiał.. Bardzo!

Wracając do zespołu, od którego zaczęła się moja przygoda, to była to dla mnie niezła szkoła, w której nieraz dostałam po dupie. Muszę przyznać, że nie poświęcałam im tyle czasu, ile powinnam. Nie załatwiłam im wystarczającej ilości koncertów, nie dbałam o ich wizerunek w takim stopniu, w jakim należało. Wszystko to z braku czasu i siły – wiem, że powinnam była zrobić dla nich o wiele więcej, ponieważ to między innymi oni wskazali mi drogę, którą powinnam pójść. Jednakże nie wszystko wygląda tak pięknie. Trudno jest czasem pogodzić normalną pracę – mam tu na myśli zajęcie regularne od godziny 8 do 16 – z byciem managerem zespołu, kiedy to właśnie w tych godzinach jest największa możliwość załatwienia czegokolwiek.

Chłopcy chcieli grać dla przyjemności, ale również i zarabiać. Dlatego też nie grywali w knajpach, ponieważ ich właściciele oferowali często po 500 – 700 zł za zagranie normalnego półtoragodzinnego koncertu. Co za tym idzie, nie stawali się rozpoznawalni. Grali głównie na imprezach zamkniętych, bądź na zlotach motocyklowych, gdzie wynagrodzenie było o wiele wyższe. Rozumiem to w pewien sposób, jednakże czasem trzeba się poświęcić, żeby coś osiągnąć. Jednak, czy istnieje granica poświęcenia? Nie dziwię się, że nie chcieli grywać za takie małe stawki, ponieważ z tego nie da się wyżyć, a tym bardziej utrzymać rodziny. Niestety, utrzymanie się w Polsce z muzyki jest możliwe tylko i wyłącznie w przypadku artystów, którzy są na scenie muzycznej więcej niż 10 lat i mają na swoim koncie wiele sukcesów, przebojów i nagród lub jest to zespół, który wybije się przebojem, ma całkiem niezłą płytę i wtedy dobrze zarabia na trasie koncertowej. To też często nie wystarcza, więc biorą udział w wielu innych projektach – taka forma często nawet jest lepsza. Występ gościnny może być o wiele bardziej opłacalny niż np. trzydniowa trasa koncertowa. W tej chwili nie mogę zapewnić w stu procentach, że gdyby chłopcy wtedy się poświęcili i grali w tych knajpach, to osiągnęliby coś więcej. Znam kilka kapel, które tak funkcjonują i widzę różnicę między tym gdzie byli 3 lata temu, a gdzie są teraz, aczkolwiek w większości przypadków nie jest ona ogromna. Plusem jest to, że takie zespoły zyskują dobre imię, są rozpoznawalne, lubiane, mają swoich fanów i zarabiają na bieżące wydatki. Takim sposobem bardzo dobrze sprzedaje się te formacje, dzięki czemu mogą zaistnieć bardziej. Tu wyrabia się również kontakty z innymi kapelami – tymi sławnymi – jest to bardzo pomocny i przyjemny zabieg dla obu stron.

Zespół wydał płytę. Znalazło się na niej kilkanaście utworów. Byliśmy przekonani, że sprzedamy to hurtem. Jak się domyślacie – nie wyszło. Za to posłużyło nam do wszelakiej promocji koncertowej, między innymi przekazaliśmy kilka płyt na WOŚP, wręczaliśmy organizatorom przeróżnych imprez i innym ważnym osobistościom. Niestety, żeby zaistnieć na polskim rynku muzycznym, trzeba mieć coś więcej niż dobrze wydaną płytę! To ciężka praca, jednego dnia coś się podoba, a następnego już tego nie ma. Zespół ten nauczył mnie jednego, a mianowicie pozwolił mi zrozumieć, kim powinien być prawdziwy manager. Jeśli jest się managerem jakiegoś zespołu, wokalisty, czy zespołu pracowników w firmie, to człowiek, chcąc nie chcąc skupia się głównie na dobru jednego zespołu. A co, jeśli są trzy? Wtedy zawsze któryś będzie priorytetem... To jest ciężki kawałek chleba. Być managerem, oznacza wkładać całą swoją pracę w istnienie danego zespołu. To praca nie tylko nad koncertami, ale również doradztwo w zakresie muzycznym, tworzenie wizerunku i dobrego PR zespołu, panowanie nad wszelkimi sygnałami wewnętrznymi i zewnętrznymi, które potrafią napływać z przeróżnych stron. Praca managera jest trudna, wymagająca, czasochłonna i bardzo często niedoceniana! Co więcej, ciężko jest wkładać ją w kilka formacji. Jeśli jest się managerem kilku zespołów i to jest główne zajęcie lub jest się elastycznym czasowo, to w porządku. W innych przypadkach może być różnie. Co więcej, nie poznałam jeszcze osoby, która byłaby w stanie traktować wszystkie swoje zespoły na jednym poziomie i jednakowo o nie dbać – nie ma takiej możliwości. Nawet, jeśli manager chce tak postępować, to jego własna podświadomość kieruje nim tak, iż mimo wszystko, któryś zespół jest priorytetem.

Ze wspomnianym zespołem musiałam się rozstać z kilku względów. Najważniejszy był ten, że nie miałam dla nich kompletnie czasu. Pojawił się również brak komunikacji, która jest niewiarygodnie istotna! Tu muszę napisać, że kiedy się nimi opiekowałam, to normalnie pracowałam w biurze. Mój szef był tolerancyjny i rozumiał, że muzyka oraz zespół są dla mnie bardzo ważne, jednakże firma stale się rozwijała i płacił mi nie za miłość do muzyki, a za to, co robię dla niego. Pomimo tego byłam pewna, że ułatwi mi to pracę z moim zespołem. Niestety, stało się odwrotnie. Miałam dla nich jeszcze mniej czasu, gdyż pracowałam w tygodniu oraz często w weekendy. Do tego zaangażowałam się na stałe we współpracę z jedną z fundacji. Doszły mi też różnego typu dodatkowe zajęcia. Chroniczny brak czasu spowodował, że zespół zszedł w moim życiu na drugi plan i chociaż próbowałam się również nim zajmować, to nie podołałam. Musiałam z czegoś zrezygnować i niestety to wyjście było najprostsze. Inne względy? Brak porozumienia i zrozumienia – to, co mam na myśli w tej kwestii będzie można zrozumieć w kolejnych rozdziałach.

Ostatecznie rozstaliśmy się. Wtedy miałam wątpliwości. Dziś wiem, że była to dobra decyzja, nie tylko ze względu na mnie, ale i ze względu na nich. Zasługiwali na kogoś, kto poświęci się dla nich w całości. Ja nie mogłam sobie na to pozwolić ze względów ekonomicznych. Każdy z nich pracował w jakiejś firmie, bądź miał swoją działalność i to było ich główne źródło utrzymania. Ja musiałam zadbać o swoje – zła prawda. I niech nikt nie mówi, że życie nie kręci się wokół pieniędzy. W większości przypadków to one nami kierują i motywują do działania. A gdy mamy ich już wystarczająco dużo, możemy zająć się tym, co kochamy, czyli naszą pasją...

Zatrudnili innego managera, który się im poświęcał, biegał, załatwiał, naprawdę się starał. Był to mężczyzna kilka lat starszy ode mnie. Poznałam go i od razu się polubiliśmy. Cieszyłam się, że chłopaki trafili na kogoś kompetentnego. Niestety, po kilku latach zespół się rozpadł, ponieważ w relacjach między nimi zabrakło podstawowego czynnika, mianowicie dobrej komunikacji. Gdy zobaczyłam jak niszczą się nawzajem, kłócą między sobą i powoli zaczynają odstawać od siebie, egoistycznie pomyślałam, że dobrze, że ich zostawiłam kilka lat wcześniej. Nic tak nie boli jak rozczarowanie, kiedy wkładasz w coś swoją energię, a ktoś to po prostu niszczy.

Rys. 3 Deep Purple, Hala Stulecia, Wrocław 2013, fot. Mandi Pigulska

Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: