Calineczka i inne baśnie - ebook
Calineczka i inne baśnie - ebook
Wybór najpiękniejszych i najbardziej lubianych przez dzieci baśni. Baśni, które od pokoleń wzruszają, bawią i uczą dzieci na całym świecie.
Uniwersalne wartości i ponadczasowe treści, które płyną z baśni pomogą najmłodszym w zrozumieniu ludzi, świata i siebie.
Klasyczne teksty i piękne ilustracje zabiorą czytelników w magiczną podróż do świata pełnego czarów, bajkowych postaci, niesamowitych wydarzeń i szczęśliwych zakończeń.
Przeczytaj baśnie o swoich ulubionych bohaterach.
Wspaniała książka zarówno dla dzieci jak i rodziców.
Idealna do wspólnego czytania i oglądania pięknych ilustracji
Spis treści
Calineczka
Dzikie łabędzie
Brzydkie kaczątko
O księżniczce na ziarnku grochu
Świniopas
Narzeczeni
Dziewczynka z zapałkami
O wytrwałym cynowym żołnierzu
Latający kufer
Nowa szata cesarza
Srebrny grosz
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-265-0605-5 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewna kobieta bardzo pragnęła mieć maleńkie dziecko, ale nie wiedziała, skąd by je wziąć. Poszła więc do czarownicy i rzekła:
- Tak bym chciała mieć malutkie dziecko. Powiedz mi, co mam zrobić, by je mieć.
- O ! to nietrudne - odpowiedziała czarownica - mogę ci doskonale poradzić. Masz tu ziarnko jęczmienia - ale to nie jest takie zwyczajne ziarnko, które sieją w polu, albo sypią kurom na pokarm; zasadź je starannie w doniczce od kwiatków, a zobaczysz, co z tego będzie.
- Dziękuję - rzekła poczciwa kobieta i zapłaciła jędzy dziesięć groszy, bo tyle to ziarnko kosztowało.
Po powrocie do domu, zasadziła je starannie w doniczce od kwiatów i zaraz pokazała się mała roślinka, która okryła się pięknymi listkami, a w środku wyrósł jakiś kwiat złoto-purpurowy, podobny do tulipana, tylko zamknięty jak pączek.
- Cóż to za prześliczny kwiat! - rzekła kobieta i tak była zachwycona, że całowała złote i czerwone płatki. W tej samej chwili jednak kwiat z wielkim łoskotem otworzył się i w środku, na zielonym dnie kielicha, gdzie zwykle mieści się słupek kwiatowy, stała prześliczna mała dziewczynka.
Nazwali ją Calineczką, gdyż była maleńka, jak młoda pszczółka, miała nie więcej niż cal wysokości.
Kobieta wzięła zaraz łupinkę orzecha, żeby w niej urządzić kolebkę dla swego dzieciątka; fiołkowe płatki posłużyły za sienniczek, a jeden płatek róży za kołderkę.
W nocy Calineczka spała wybornie a w dzień bawiła się na stole. Dobra kobieta postawiła na nim talerz z wodą otoczony wiankiem kwiatów, których łodyżki były w niej zanurzone; listek tulipana zastępował łódkę, dwa pręciki kwiatowe służyły za wiosła i Calineczka pływała sobie po talerzu od jednego brzegu do drugiego. Ślicznie to wyglądało!
Umiała też śpiewać i to tak ładnie, że nie można tego opisać. Pewnego razu w nocy, kiedy Calineczka spała spokojnie w kołysce na stole, przez wybitą szybę wskoczyła do pokoju ropucha. Szkaradne to było stworzenie: ciężkie, grube, mokre i... bardzo ciekawskie. Zaraz spostrzegła Calineczkę, śpiącą pod różanym płatkiem.
- Hm, hm! - mruknęła - bardzo ładna żona dla mojego synka.
I razem z kołyską zabrała dziecinę, wyskoczyła do ogrodu i zaniosła ją do swego mieszkania.
Znajdowało się ono w czarnym, gęstym błocie nad strumieniem. Syn ropuchy był jeszcze brzydszy od matki, chociaż bardzo do niej podobny.
- Koak, koak, brekke-ke-keks! - tylko tyle umiał powiedzieć, gdy ujrzał Calineczkę.
- Nie mów tak głośno - szepnęła mu matka - obudzisz ją i może nam uciec, bo jest lekka jak puszek łabędzi. Trzeba ją przenieść na liść wodnej lilii, aż na środek strumyka. Tam będzie, jak na wyspie, a tymczasem przygotuję dla was mieszkanie w głębi błota.
Po powierzchni strumienia pływały zielone, okrągłe liście wodnych lilii. Ropucha wybrała największy, który zarazem leżał najdalej od brzegu, i na nim umieściła łupinę orzecha ze śpiącą Calineczką.
Kiedy dziewczynka zbudziła się rano i zobaczyła, gdzie jest, zaczęła płakać. Wkoło była woda głęboka, ani sposób dostać się z listka do brzegu.
A ropucha urządzała tymczasem w głębi błota mieszkanie dla młodej pary. Przyozdobiła ciemną i szkaradną jamkę trzciną i wodnymi roślinami, żeby się synowej podobała, potem popłynęła wraz z synem do listka, aby przenieść kolebkę panny młodej.
Ujrzawszy Calineczkę, ukłoniła się jej w wodzie bardzo głęboko i rzekła chrapliwym głosem:
- Oto mój syn, mości panno; zamierza ożenić się z tobą i właśnie urządzamy wam wspaniałe mieszkanie w głębi błota.
- Kok, koak, brekke-ke-keks - powiedział syn ropuchy.
Zabrali piękną kołyseczkę i odpłynęli znowu, a Calineczka usiadła na liściu i bardzo płakała, bo nie chciała mieszkać u brzydkiej ropuchy i być żoną jej syna.
Małe rybki, co pływały w wodzie koło listka, słyszały całą rozmowę ropuchy, a teraz przykro im było słuchać płaczu dziecka. Więc wychyliły główki nad powierzchnię wody, aby zobaczyć młodą narzeczoną; ale na widok prześlicznej dziewczynki, tak im się jej żal zrobiło, że postanowiły ją obronić.
- Nie bój się - powiedziały - nie dostanie cię brzydka ropucha.
Zebrały się wszystkie razem dookoła łodyżki, na której trzymał się listek i przegryzły go ostrymi ząbkami. Listek popłynął z prądem strumyka daleko i ropucha już go dogonić nie mogła.
Calineczka cieszyła się bardzo z tej podróży. Wszystko bawiło ją niezmiernie: mijała wsie i miasta, łąki, pola, lasy, a ptaki na gałązkach przyglądały się jej i śpiewały wesoło:
- Patrzcie, patrzcie tylko, jaka prześliczna dziewczynka! A jaka malusieńka!
Calineczka odwzajemniła uśmiechy, a listek płynął dalej, aż do innego kraju.
Prześliczny biały motyl usiadł na listku lilii, aby się lepiej przyjrzeć maleńkiej dziewczynce. Słońce świeciło ślicznie, woda błyszczała jak srebro, wszystko się jej podobało. Zdjęła swój pasek i przywiązała nim motylka do listeczka. Teraz popłynęła jeszcze prędzej.
Wtem - och, jak się przelękła! Chrabąszcz ogromny porwał ją z listka i uniósł het, wysoko na drzewo.
Najbardziej żal jej było pięknego motyla, którego przywiązała do listeczka: jeśli się nie urwie, umrze chyba z głodu.
Ale niedobry chrabąszcz nie troszczył się o to. Posadził ją wysoko na wygodnym liściu, przyniósł jej miodu z kwiatów i powiedział, że jest bardzo, bardzo ładna, chociaż niepodobna wcale do chrabąszcza.
Wkrótce zaczęły schodzić się inne chrabąszcze, mieszkające w pobliżu, aby zobaczyć Calineczkę. Gospodarz sadzał gości na najpiękniejszych liściach.
- Ach, jakaż ona biedna: ma tylko dwie nogi! - zawołała jedna młoda chrabąszczówna.
- A rożków wcale nie ma - dorzuciła druga.
- A jaka cienka w pasie! Fe, podobna do człowieka!
- Szkaradna! - zadecydowały wszystkie razem.
Naprawdę Calineczka była bardzo ładna i taką się wydała chrabąszczowi, który porwał ją z listka lilii. Ale gdy wszyscy zaczęli ją ganić, uwierzył też, że jest brzydka i już chciał się jej pozbyć. Odniósł ją więc na łąkę i posadził na polnym kwiatku, żeby tylko nie mieć jej w domu i żeby sąsiedzi nie śmiali się z jego gustu.
Calineczka płakała bardzo, że jest aż tak brzydka, iż chrabąszcz nawet nie chce patrzeć na nią. Ale cóż miała robić? Przecież tak naprawdę była bardzo ładna.
Całe lato mała dziewczynka przeżyła sama jedna w wielkim lesie; z trawy uplotła sobie wygodne łóżeczko i zawiesiła je pod listkiem koniczyny dla ochrony przed deszczem. Żywiła się sokiem kwiatów, a piła rosę, stojącą kropelkami co rano na trawie, liściach i kwiatach.
Tak upłynęły jej lato i jesień. Ale nadeszła zima, długa, mroźna zima. Wesołe ptaszki odleciały do ciepłych krajów, kwiaty powiędły, drzewa stały nagie, ogołocone z liści, nawet listek koniczyny, pod którym uczepiła swe łóżeczko, zwiądł, skurczył się i opadł. Zimno jej też było strasznie, bo sukienki zupełnie się jej podarły, a sama była taka maleńka i drobna. Zamarznie chyba.
Wkrótce i śnieg zaczął padać, a każdy jego płatek znaczył dla niej tyle, co dla nas pełna taczka, bo przecież była tylko Calineczką. Otuliła się w suchy listek, ale ten pękł zaraz i znowu drżała z zimna.
Tuż koło lasu rozciągało się pole rozległe, niegdyś zbożem okryte; zboże zżęto już dawno i spod śniegu wyglądały tylko nagie, suche źdźbła twardej słomy. Dla takiego maleństwa stanowiły one las prawdziwy; dziewczynka przesuwała się pomiędzy nimi, drżąc z zimna i potykając się o grudki ziemi, lub zapadając w śnieg, niewiele grubszy od kożuszka na śmietance.