Chiny bez makijażu - ebook
Chiny bez makijażu - ebook
Książka Marcina Jacoby'ego, doktora sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, jest subiektywnym przewodnikiem pewnego Polaka po chińskiej kulturze i chińskiej współczesności. Autor nie zapomina przy tym o głębszym kontekście historycznym i kulturowym, bo tylko w ten sposób można wznieść się ponad uproszczenia i stereotypy i zastanowić się, jaki naprawdę jest ten wielki kraj.
Czy Chiny to archaiczna dyktatura gnębiąca swoich obywateli, czy może nowa potęga ekonomiczna? Lider innowacji czy moloch o zapadłych wioskach i tysiącach robotników pracujących w pocie czoła w fabrykach? Czy coś łączy dawne cesarstwo i dzisiejszą młodocianą potęgę, czy istnieją jakieś cechy wspólne pomiędzy pradawną cywilizacją, gdzie niemal wszystko wynaleziono na długo przed Europą, a krajem tanich podróbek, na które wielu z nas patrzy z góry? Jacy ludzie żyją w tym najludniejszym państwie na ziemi? Czy stanowią jednolitą masę, czy są mozaiką narodów, języków i kultur? W co wierzą, jakie mają zmartwienia? Jakie wyzwania stawia przed nimi nowoczesność?
To obowiązkowa lektura dla wszystkich tych, którzy pragną wgryźć się głęboko w „chińskość” i zrozumieć, co może w niej tak fascynować. To również odważne spojrzenie na współczesne Państwo Środka i jego kierunki rozwoju w nowym millennium.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-0293-6 |
Rozmiar pliku: | 22 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chiny, Chiny, Chiny… To słowo od dzieciństwa działało na mnie jak obietnica przygody, jak klucz do zaczarowanego ogrodu. Chiny to była tajemnica – przyciągała mnie, motywowała do czytania, uczenia się, poznawania. No i tak się jakoś złożyło, że Chiny stały się moim powołaniem, wypełniły szczelnie moje zainteresowania i moje życie zawodowe. Wszędzie w domu mam ich pełno!
Nie jestem już jednak tym małym chłopcem, który z wypiekami na twarzy oglądał filmy z Bruce’em Lee. Nie jestem też tym młodym człowiekiem, któremu wydawało się, że Chiny są takie, jakimi je malują starożytni filozofowie i bohaterowie dzieł literackich. Poznając język, historię i odbywając dziesiątki podróży po Chinach, nauczyłem się pewnej rezerwy, postawy krytycznej, a dodatkowo i pokory.
Kiedy wydawnictwo Muza zaproponowało mi napisanie książki przybliżającej polskiemu czytelnikowi Chiny współczesne, byłem świadomy tego, że biorę się za temat trudny i ryzykowny. Cokolwiek by o Chinach napisać, będzie źle. W końcu to gigantyczny, zróżnicowany kraj i przebogata kultura o wielu tysiącach lat tradycji. A przy tym państwo o bardzo dziwnym, niedemokratycznym ustroju, które rozwija się jak burza i z dnia na dzień zmienia. Jak to wszystko opisać? Jak spróbować stworzyć obraz w miarę obiektywny i aktualny?
A jednak podjąłem wyzwanie z całą świadomością, że książka ta nie zadowoli wszystkich czytelników, zwłaszcza tych, którzy coś o Chinach wiedzą lub się na nich znają. Dlaczego? Bo dla każdego są one inne, każdy ma inne związane z nimi doświadczenia i inaczej ocenia to, co dzieje się w tym kraju. Nie chciałem uciekać od tematów trudnych, ale starałem się powstrzymać od kategorycznych ocen, sugerując raczej, że na wiele kwestii można patrzeć z zupełnie odmiennych pozycji. Opisałem skomplikowaną układankę chińską najpełniej, jak umiałem, ale nadal jest to tylko moja subiektywna opowieść o kraju i ludziach, których sam poznałem.
Bez tych ludzi nie byłoby tej książki. Chciałbym więc podziękować wszystkim moim chińskim i tajwańskim znajomym i przyjaciołom, którzy przez tyle lat uczyli mnie Chin, opowiadali mi o Chinach, bezlitośnie je krytykowali i równie bezkrytycznie wychwalali. Występują w tej pracy anonimowo lub pod zmienionymi imionami, gdyż nie pytałem ich o zgodę na przytaczanie dziesiątek anegdot z ich udziałem, a w dodatku nie wszystkie wyszłyby im na zdrowie. Dziękuję wszystkim moim nauczycielom, którym jakoś się udało zrobić ze mnie sinologa, przede wszystkim wykładowcom Zakładu Sinologii Wydziału Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego, i moim studentom – od nich również niemało się nauczyłem. Specjalne podziękowania należą się mojej żonie, Koreance, bo to ona wzbogaciła moje spojrzenie na kulturę Państwa Środka, ucząc mnie patrzeć z dużo szerszej, azjatyckiej perspektywy.
A zatem – w drogę!