Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Co nam zostało z tamtych lat. Dziedzictwo PRL - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
74,00

Co nam zostało z tamtych lat. Dziedzictwo PRL - ebook

Czym była Polska Rzeczpospolita Ludowa i co nam po niej pozostało w III Rzeczpospolitej?
Jaki był rzeczywisty klimat społeczny panujący w kraju w okresie stalinowskim?
Kim byli, gdzie pracowali, w jakich warunkach mieszkali, co jedli i jak się ubierali mieszkańcy Warszawy w okresie odbudowy ze zniszczeń wojennych?
Które peerelowskie mity i stereotypy przetrwały zmiany ustrojowe w Polsce?
Czy homo sovieticus jest w każdym z nas?
Książka opowiada zarówno o życiu codziennym Polaków w okresie PRL, jak i o ówczesnych wydarzeniach politycznych, kulturalnych, obyczajowych, a także o fenomenach społecznych. Autor nie stroni od refleksji wokół różnic i podobieństw tamtego czterdziestopięciolecia i III Rzeczpospolitej – głównie w sferze mentalności, polskich kompleksów, lęków i fobii. Do dziedzictwa minionego okresu zalicza między innymi roszczeniową postawę wobec państwa, silny syndrom autorytarny, niezachwianą wiarę w moc nakazów i zakazów, niezrozumienie procedur i zasad typowych dla państwa demokratycznego. Jako inne elementy odziedziczonego bagażu wskazuje zjawisko nadmiernej ostrożności w mówieniu o niektórych sprawach, strach przed braniem odpowiedzialności za podejmowane decyzje czy wreszcie brak szacunku dla prawdy jako wartości w życiu publicznym. Refleksje te prowadzą autora do zadania sobie pytania: „Dziedzictwo mentalne PRL jest tak wielkie, że podjąłem kiedyś nawet rozważania na temat tego, czy w ciągu tych czterdziestu pięciu lat powstał lub przynajmniej zaczął powstawać naród peerelowski?”.
W początku lat dziewięćdziesiątych Zbigniew Brzeziński stwierdził, że wychodzenie Polski z systemu komunistycznego potrwa mniej więcej tak długo, jak długo system ten istniał, to znaczy około czterdziestu pięciu lat. Wyznać muszę, że pomyślałem wtedy, iż autor tych słów nie bardzo wie, co mówi, a my na pewno z peerelowskim dziedzictwem poradzimy sobie w ciągu 10, no, najwyżej 15 lat.
Z dzisiejszej perspektywy nie ulega już najmniejszej wątpliwości, że prof. Brzeziński miał rację. On okazał się być chłodnym realistą, a ja – w najlepszym razie – naiwnym idealistą. Nie można bowiem w tak krótkim czasie zerwać z dziedzictwem komunizmu, który miał ambicję być jednocześnie
i światopoglądem, i ideologią, i doktryną polityczną, i prądem filozoficznym, i systemem ekonomicznym, i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić, skoro nawet Mojżesz przez czterdzieści lat prowadził Żydów przez pustynię nim dotarli do Ziemi Obiecanej. Okres PRL to nie była wprawdzie egipska niewola, ale jednak doświadczenie Polaków na tyle dotkliwe, że nie sposób przejść nad nim do porządku i bez problemów zerwać z jego dziedzictwem.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-18894-8
Rozmiar pliku: 839 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Przez wiele lat zastanawiałem się nad celowością publikowania tego typu wyborów artykułów dokonywanych przez ich autorów. Osobiście nie lubiłem zresztą takich „składanek”, tworzonych w zdecydowanej większości z tekstów wcześniej już drukowanych. Po pierwsze, uważałem tego rodzaju wydawnictwa za wtórne i w praktyce nie posuwające wiedzy historycznej naprzód. Po drugie, dostrzegałem coś nieprzyzwoitego w braniu dwukrotnie pieniędzy za ten sam artykuł. Człowiekiem, który w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych zmienił moje spojrzenie na tę kwestię, był Tomasz Szarota. W czasie jednej z dyskusji zorganizowanych w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, w kierowanej wówczas przez niego Pracowni dziejów Polski po 1945 roku, przekonywał, że z tym podwójnym braniem pieniędzy za ten sam tekst jest bardzo różnie. Bywa czasem i tak, że autor nie otrzymuje ich ani razu, gdy na przykład ów artykuł pierwotnie został opublikowany w księdze pamiątkowej dedykowanej jakiemuś znamienitemu uczonemu.

W takiej sytuacji autorzy tekstów pomieszczonych w takim dziele zbiorowym nigdy nie otrzymują honorarium – ich praca jest rodzajem hołdu dla jubilata i zarazem wyrazem szacunku, uznania, a czasem wdzięczności w stosunku do niego. Niekiedy zaś niektóre wydawnictwa, publikujące później takie „składanki”, również nie płacą honorariów autorom, uznając, że samo wydanie drukiem zbioru ich wcześniejszych artykułów powinno być dla nich wys-tarczającym powodem do satysfakcji. Ale pieniądze nie są w tym wszystkim najważniejsze; istotne są również inne czynniki. Przecież praktycznie każdemu człowiekowi zdarzyło się w życiu nie raz pracować za „Bóg zapłać”.

Kolejny podniesiony w tamtej dyskusji przez Tomasza Szarotę aspekt był znacznie ważniejszy, i to on właśnie skłonił mnie do zmiany stanowiska w tej kwestii. Profesor przekonywał bowiem, że celem tego typu tomów jest przede wszystkim utrwalenie artykułów, które ze swej natury mają bardzo krótki żywot. W zależności od charakteru danego periodyku bywa to zaledwie parę dni, tydzień, miesiąc lub w najlepszym razie kilka miesięcy. Tymczasem tego typu publikacja książkowa w praktyce „unieśmiertelnia” niektóre naprawdę ważne z naukowego punktu widzenia teksty. Czasem bowiem jest tak, że niektórzy autorzy swoje najcenniejsze i najważniejsze odkrycia i analizy publikują nie w książkach o charakterze monograficznym, lecz właśnie w artykułach rozproszonych. W takiej sytuacji zawsze jest możliwość, że któryś z tych ważnych tekstów pozostanie niedostrzeżony lub przynajmniej nie dość doceniony w środowisku akademickim. Ponowne opublikowanie go w takiej właśnie „składance” jest zatem jak najbardziej zasadne, zwłaszcza w sytuacji, gdy zbiór artykułów jednego autora, dotyczących zresztą zwykle jednolitej problematyki, dodatkowo ograniczonej wyraźnymi cezurami czasowymi, jest gruntownie przemyślany i stanowi pewną logiczną, spójną całość. Mamy wówczas do czynienia z wartością dodaną, a taka książka – z naukowego punktu widzenia – tworzy nową jakość. Nie będę ukrywał, że właśnie coś takiego było moim celem.

Decydując się na przygotowanie wyboru tekstów napisanych przeze mnie w ciągu 30 lat (1985–2015), świadomie zdecydowałem, że znajdą się w nim akurat te, a nie inne artykuły. W selekcji tej kierowalem się kilkoma względami. Po pierwsze, co jest zupełnie zrozumiałe, ważna była samoocena – jest oczywiste, że starałem się wybrać teksty, moim zdaniem, jak najlepsze, najbardziej oryginalne i użyteczne z naukowego punktu widzenia. Po drugie, bez względu na ich wartość, świadomie zrezygnowałem z tych wszystkich artykułów, które dotyczyły najczęściej przeze mnie podejmowanej problematyki związanej z „polskimi miesiącami” (szczególnie z Marcem ’68 i Grudniem ’70), a które później weszły w skład monografii im poświęconych. Analogicznie, nie włączałem do tej antologii tekstów dotyczących pierwszych sekretarzy Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i ich roli w dziejach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, gdyż temu zagadnieniu także poświęciłem odrębną książkę.

Po trzecie, przy wyborze konkretnych artykułów kierowałem się również kryterium ich dostępności. Znacznie trudniej jest bowiem dotrzeć do takiego, który został opublikowany w wydanej w nakładzie, dajmy na to, 400 egzemplarzy księdze pamiątkowej dedykowanej jednemu z wybitnych historyków niż w poczytnym tygodniku o masowym nakładzie. Po czwarte, zależało mi na tym, żeby w zbiorze znalazły się artykuły dwojakiego rodzaju. Chciałem, aby były to tak zwane teksty materiałowe, oparte na moich własnych badaniach archiwalnych lub prasowych, które wnosiły do naukowego obiegu określoną porcję nowej wiedzy i mimo upływu nieraz wielu lat od ich pierwotnego opublikowania oraz ogromnego postępu w badaniach nad dziejami najnowszymi i współczes-nymi nadal mogą być użyteczne dla historyków i interesujące dla ludzi po prostu szerzej interesujących się historią. Jednocześnie zależało mi na pomieszczeniu w tym zbiorze także artykułów bardziej syntetycznych, czasem mających niemal publicystyczny czy może raczej popularnonaukowy charakter i wyrażających moje poglądy w dyskusjach nad dziedzictwem PRL.

Niemało problemów dostarczyła sama kwestia wewnętrznej struktury książki. Zastanawiałem się długo nad tym, jak najlepiej będzie ułożyć poszczególne artykuły, tak aby tworzyły możliwie spójną całość. Brałem pod uwagę opublikowanie ich w takiej kolejności, w jakiej powstawały. Układ taki miałby co najmniej jedną poważną zaletę – Czytelnik książki mógłby podążać za jej autorem krok za krokiem i stopniowo gromadzić coraz większą wiedzę na temat PRL i jej dziedzictwa. Problem stanowiłoby jednak w takim wypadku naruszenie chronologii wydarzeń, gdyż na przykład najpierw zamieszczony byłby tekst o uroczystościach żałobnych po śmierci Józefa Stalina, a dopiero później artykuł, w którym analizowałem cechy konstytutywne stworzonego przez niego systemu. Ostatecznie jednak zdecydowałem się na układ chronologiczny – od końcowych miesięcy II wojny światowej po współczesność.

Pewne kłopoty sprawiały teksty, które dotyczą dłuższego okresu dziejów Polski Ludowej albo jakiejś konkretnej kwestii w całej jej historii. Przede wszystkim uwaga ta dotyczy najobszerniejszego tekstu Miejsce Ludowego Wojska Polskiego w systemie politycznym PRL, który po dłuższym namyśle zdecydowałem się „wyrzucić przed nawias” i umieścić jako pierwszy. Natomiast dwa inne, bardziej syntetyczne artykuły: Mity i stereotypy w PRL oraz Polska Rzeczpospolita Ludowa – szkic do rozważań o laicyzacji państwa, znalazły się w końcowej części tego wyboru.

Mimo że na końcu książki została zamieszczona informacja o miejscu pierwodruku, chciałbym już we wstępie wyjaśnić kilka kwestii z tym związanych. Przede wszystkim dwa teksty: Wokół powojennych losów żołnierzy Armii Krajowej oraz Stalinizm – pojęcie, cechy konstytutywne, specyfika polska, w ogóle nigdy nie były publikowane. Są to bowiem szkice, stanowiące podstawę wygłaszanych (nie odczytywanych!) przeze mnie kilkakrotnie referatów na te tematy. Również wspomniany wcześniej artykuł Miejsce Ludowego Wojska Polskiego w systemie politycznym PRL w zaprezentowanym tutaj kształcie wcześniej nie był publikowany. Został on zresztą przygotowany w ramach programu badawczego realizowanego przez Wojskowe Biuro Badań Historycznych. W pierwotnej wersji tekst ten liczył 156 stron znormalizowanego wydruku komputerowego. W pierwszej połowie 2010 r. został podzielony na 24 części – bez przypisów i z niewielkimi skrótami, ale za to wzbogacony licznymi ilustracjami – i pod nadanym przez redakcję tytułem Z orzełkiem bez korony opublikowany na łamach wydawanego wówczas jako tygodnik pisma „Polska Zbrojna”.

Nieco podobna, ale znacznie dłuższa i bardziej skomplikowana jest historia artykułu Polskie Radio wobec wydarzeń w kraju w 1956 roku. Był to mój pierwszy tekst, jaki w ogóle napisałem na temat PRL. Pracowałem nad nim na przełomie lat 1985/1986, ale materiały archiwalne w Komitecie ds. Radia i Telewizji zgromadziłem już wcześniej w latach 1983–1984. Tymczasem w roku 1986 mijało 30 lat od opisywanych w tym artykule wydarzeń. Z odpowiednim wyprzedzeniem złożyłem więc tekst w redakcji miesięcznika „Więź”, aby mógł zostać opublikowany w numerze październikowym, który i tak zresztą, jak zwykle, miał się ukazać z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Artykuł był za długi, jak na możliwości „Więzi”, a prawdę powiedziawszy – możliwości jakiegokolwiek periodyku. Liczył 59 stron maszynopisu i koniecznie należało go skrócić. Nie pamiętam już, czy skróty wykonano w redakcji, czy też ja sam je opracowałem. Oczekiwanie na druk przeciągało się, aż w pewnym momencie ówczesny redaktor naczelny „Więzi” Wojciech Wieczorek zaprosił mnie do siebie do gabinetu i oświadczył, że są problemy z moim artykułem.

Nie pamiętam, kiedy dokładnie odbyła się ta rozmowa (najprawdopodobniej wczesną jesienią 1986 r.) ani jak długo trwała (zapewne około godziny). Znacznie ważniejsze było dla mnie to, że redaktor Wieczorek pokazał mi „szczotkę” mego artykułu z naniesionymi ołówkiem ingerencjami cenzorskimi. Po raz pierwszy w życiu mogłem na własne oczy zobaczyć to, o czym wcześniej wielokrotnie słyszałem od starszych kolegów. Ingerencji było chyba kilkanaście: od paru słów do kilku zdań i łącznie składały się na jakieś trzy, może cztery strony tekstu. Po uważnym przypatrzeniu się poprawkom cenzorskim doszedłem do wniosku, że układają się one w „logiczną całość”. Przede wszystkim zostały wykreślone niemal wszystkie fragmenty dotyczące sytuacji w Wojsku Polskim w 1956 r. oraz te, w których była mowa o ruchach wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce w przededniu VIII Plenum KC PZPR. Ponadto cenzura, dbając o monolityczny obraz PZPR, usunęła wszystkie określenia niuansujące i doprecyzowujące sytuację wewnątrz partii w rodzaju: „niektórzy członkowie Biura Politycznego”, „część kierownictwa partyjnego”, „część Komitetu Centralnego” itp. Partia miała się jawić jako monolit i o żadnych grupach, skrzydłach, frakcjach, orientacjach, koteriach nawet nie mogło być mowy. Zauważyłem też, że ingerencje cenzury dotyczyły wszelkich wzmianek na temat działalności tejże cenzury w roku 1956.

Jako się rzekło, tekst był dość poważnie „pokrojony” i redaktor Wieczorek lojalnie zapytał mnie, czy byłbym skłonny opublikować artykuł w takiej okrojonej wersji. Dodał przy tym, że nie ma zresztą żadnej pewności, iż tekst nawet w takiej postaci będzie mógł ostatecznie ujrzeć światło dzienne. Poinformował mnie tylko, że cenzura zgodziła się na wydrukowanie na tylnej stronie wrześniowego numeru zapowiedzi mojego artykułu, co mogło, ale wcale nie musiało oznaczać, że zostanie on dopuszczony do druku. W sposób półoficjalny Wojciech Wieczorek poinformował mnie również, że mój artykuł podobno czytały różne osobistości z kierownictwa partii. Nie padły przy tej okazji żadne nazwiska.

Ponieważ – jak już wspomniałem – był to mój pierwszy tekst na temat PRL i w dodatku został napisany na podstawie materiałów archiwalnych Polskiego Radia, przechowywanych w Archiwum Dokumentacji Aktowej oraz w Centralnej Fonotece, uznałem, że jeśli cenzura zgodzi się ostatecznie na druk mojego artykułu, to jednak chciałbym, żeby ukazał się on choćby nawet w tak okrojonej wersji. Cenzura jednak nie zezwoliła i zamiast obszernego tekstu ukazało się tylko moje imię i nazwisko oraz nawias kwadratowy, w którym informowano, że cały artykuł został zdjęty. Żal mi było wykonanej pracy i po paru latach przekazałem tekst do redakcji kwartalnika politycznego „Krytyka” – wtedy jeszcze ukazującego się poza zasięgiem cenzury. Ostatecznie mój artykuł (w wersji skróconej na potrzeby „Więzi”) ukazał się na łamach „Krytyki”, ale dopiero w numerze 40 z 1993 r. Wcześniej kilkustronicowy fragment tego tekstu, dotyczący Czerwca ’56, został opublikowany w „Tygodniku «Solidarność»”.

Obecnie – po ponad 30 latach – artykuł Polskie Radio wobec wydarzeń w kraju w 1956 roku jest po raz pierwszy publikowany w pełnej (dłuższej o 30%) wersji. Muszę jednak dodać, że nie tylko w tym tekście posłużyłem się ówczesnymi sygnaturami archiwalnymi, nie wprowadzając w tym zakresie zmian. Zresztą w ogóle starałem się wszelkie poprawki i uzupełnienia ograniczyć do niezbędnego minimum, gdyż zależało mi na zachowaniu pierwotnej wersji publikowanych tutaj ponownie artykułów. Wyjątek stanowiła sytuacja, gdy przy ich pisaniu – dzięki uprzejmości Autorów – posługiwałem się maszynopisami nieopublikowanych jeszcze książek, względnie prac magisterskich lub doktorskich. W takich wypadkach oczywiście obecnie przywoływałem w przypisach już wydane drukiem wersje tych tekstów. Ponadto w publikowanych ponownie artykułach poprawiałem ewidentne pomyłki i uzupełniałem je w tych wszystkich miejscach, gdzie wymuszał to postęp badań historycznych. Przecież coś, co było nieznane historykom dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat temu, nie musi pozostawać nieznane dzisiaj. Niejednokrotnie kiedyś można było jedynie postawić pytania, na które obecnie – dzięki niebywałemu postępowi w badaniach nad dziejami PRL – jesteśmy w stanie udzielać odpowiedzi.

Napisany w końcu 1987 r. artykuł Jak żegnano Stalina, pierwotnie „jako niestosowny ze względu na profil pisma”, nie został przyjęty do druku przez redakcję „Przeglądu Katolickiego”. Jednak dzięki pomocy Andrzeja Zakrzewskiego – w trzydziestą piątą rocznicę śmierci radzieckiego dyktatora – został opublikowany na łamach „Tygodnika Kulturalnego” z 6 marca 1988 r. Tego samego dnia w telewizyjnej „Panoramie”, nadawanej o godz. 22.00, prowadząca magazyn Zdzisława Guca zacytowała fragment mojego artykułu. Piszę o tym nie dlatego, że chcę się pochwalić (choć chyba po trosze też i z tego powodu), ale przede wszystkim dlatego, że – jakby to dzisiaj nie brzmiało nieprawdopodobnie – w okresie pierestrojki i głasnosti w latach 1987–1988, w zakresie badań i upowszechniania wiedzy na temat stalinizmu i historii komunizmu, prasa radziecka wyprzedzała zdecydowanie środki komunikacji społecznej w Polsce. I chociaż w zakresie studiów nad kultem Stalina w Polsce i na świecie od tamtej pory poczyniono ogromne postępy, przecież mój artykuł – oparty głównie na kwerendzie prasowej – nadal może być użyteczny dla badaczy dziejów najnowszych.

Niemniej jednak muszę zasygnalizować pewną wątpliwość, jaka nasunęła mi się przy powtórnej lekturze tego tekstu po latach. Otóż opisując żałobny pochód, który 9 marca 1953 r. przemaszerował Alejami Jerozolimskimi przed Domem Partii, pod koniec artykułu napisałem: „Według relacji prasowych przed trybuną przemaszerowało wówczas ponad 350 tys. osób. Była to prawdopodobnie w całych tysiącletnich dziejach Polski największa uroczystość żałobna poświęcona człowiekowi, który nie był Polakiem, a zarazem największa uroczystość żałobna, w której zebrani ludzie nie podążali za trumną”. Moje wątpliwości nie odnoszą się przy tym do kwestii – praktycznie niemożliwej do zweryfikowania – liczby uczestników żałobnego pochodu, lecz dotyczą ostatniego fragmentu tego cytatu. O ile aktualne pozostaje stwierdzenie, że była to „największa uroczystość żałobna poświęcona człowiekowi, który nie był Polakiem”, o tyle – w kontekście tego wszystkiego, czego byliśmy świadkami i uczestnikami w kwietniu 2005 r. po śmierci Jana Pawła II – mogą pojawić się pewne wątpliwości w odniesieniu do ostatniej części tego zdania. Są to przy tym właśnie wątpliwości, a nie pewność. Właściwe uroczystości pogrzebowe – jak wiadomo – odbywały się w Rzymie, a nie w Warszawie. Ale bez wątpienia więcej osób niż w marcu 1953 r. w Polsce okazywało w sposób otwarty żal, smutek, rozpacz. Co więcej, w przeciwieństwie do tamtych centralnie organizowanych żałobnych uroczystości, w kwietniu 2005 r. ludzie czynili to spontanicznie – nikt „nie organizował” tej wielkiej, narodowej żałoby.

Ze względu na fakt, że publikacja ta była budowana z kilkunastu artykułów, ważnym zadaniem stało się wyeliminowanie ewentualnych powtórzeń. Irytujące dla Czytelnika mogłoby być zwłaszcza przywoływanie tych samych – szczególnie efektownych i plastycznych, a przez to najłatwiej zapadających w pamięć – cytatów w kilku różnych tekstach. Również powtarzanie w kolejnych artykułach tych samych autorskich interpretacji i ocen najpewniej byłoby dla odbiorców nużące. Eliminacja powtórzeń – przeprowadzona zresztą nie do końca konsekwentnie – okazała się zatem konieczna i wynikała z tego, że część tekstów „zachodziła” na siebie, a nawet częściowo pokrywała się ze sobą. Nie chodziło jednak w tym wypadku o intensywnie dzisiaj zwalczane autoplagiaty, lecz przede wszystkim o czytelność i przejrzystość narracji. To zaś miało na celu pomóc Czytelnikowi w uchwyceniu tego, co przede wszystkim stanowi dziedzictwo PRL.

Warszawa, marzec 2016 r.Przypisy

J. Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006; idem, Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje, (wyd. 2 uzupeł. i popr.), Warszawa 2012. Zob. też: idem, „Polskie miesiące” czyli kryzys(y) w PRL, Warszawa 2008.

J. Eisler, Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014.

W lutym 2011 r. redakcja pisma zebrała te artykuły, wzbogaciła o podtytuł: Subiektywna historia ludowego Wojska Polskiego i opublikowała jako bogato ilustrowane „Wydanie specjalne «Polski Zbrojnej» uzupełnione wspomnieniami o poligonach z okresu PRL spisanymi przez dziennikarzy redakcji”. Publikacja ta jest jednak trudno dostępna i dlatego – po dokonaniu dość licznych skrótów, poprawek i uzupełnień – postanowiłem ją po raz pierwszy włączyć z przypisami do tego zbioru artykułów.

Opisałem ją już zresztą w – mającym w znacznym stopniu charakter wspomnieniowy – tekście: Moje „spotkania” z cenzurą, w: Cenzura w PRL. Relacje historyków, oprac. Z. Romek, Warszawa 2000, s. 61–63.

J. Eisler, Wydarzenia poznańskie w Polskim Radiu, „Tygodnik «Solidarność»” 1989, nr 6.

Zob. zwł.: R. Kupiecki, „Natchnienie milionów”. Kult Józefa Stalina w Polsce 1944–1956, Warszawa 1993; M. Kula, Religiopodobny komunizm, Kraków 2003; J. Plamper, Kult Stalina. Studium alchemii władzy, tłum. K. Bażańska-Chojnacka, P. Chojnacki, Warszawa 2014.

Należy tutaj od razu wyjaśnić, że w latach 1945–1989 (podobnie zresztą jak przedtem i potem) oficjalna nazwa sił zbrojnych w Polsce brzmiała: Wojsko Polskie, i tylko zwyczajowo – dla odróżnienia od wojska z czasów II Rzeczpospolitej – do nazwy tej dołączano trzeci człon: przymiotnik „ludowe”, niekiedy pisany wielką, a czasem – zwłaszcza po zmianie ustroju w Polsce – małą literą i wówczas zwykle także w cudzysłowie. W okresie PRL w środkach masowego przekazu, w wielu opracowaniach propagandowych, licznych publicznych wystąpieniach działaczy partyjnych i państwowych, na ogół konsekwentnie było nazywane Ludowym Wojskiem Polskim, tak też zresztą czasem nazywali je niektórzy służący w nim żołnierze (zwłaszcza zawodowi). Niezależnie od wszelkich wątpliwości w tej kwestii ze względu na jego wyraźnie odmienny charakter od sił zbrojnych II oraz III Rzeczpospolitej, uważam za zasadne w tym tekście konsek-wentne posługiwanie się nazwą Ludowe Wojsko Polskie i równie popularnym w swoim czasie skrótem LWP.

Traktuję tutaj nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa w sposób nieco umowny, obejmując nią cały okres rządów komunistycznych w Polsce, chociaż oczywiście została ona oficjalnie wprowadzona dopiero wraz z przyjęciem Konstytucji PRL w 1952 r. Posunięcie to – rzecz jasna – nie miało w praktyce większego wpływu na kształt ustrojowy państwa tworzonego począwszy od 1944 r. Niemniej jednak należy pamiętać, że w latach 1944–1952 oficjalna nazwa państwa brzmiała: Rzeczpospolita Polska.

Słowa te 29 października 1944 r. na posiedzeniu Biura Politycznego wypowiedział sekretarz Polskiej Partii Robotniczej Władysław Gomułka. Cyt. za: Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1944–1945, oprac. A. Kochański, Warszawa 1992, s. 45.

Zob. np.: Z. Palski, Agentura Informacji Wojskowej w latach 1945–1956, Warszawa 1992; idem, Informacja Wojskowa w latach 1943–1957. Kontrwywiad wojskowy czy policja polityczna, Warszawa 2001; P. Piotrowski, Śląski Okręg Wojskowy. Przekształcenia organizacyjne 1945–1956, Warszawa 2003; J. Poksiński, „TUN” Tatar – Utnik – Nowicki. Represje wobec oficerów Wojska Polskiego w latach 1949–1956, Warszawa 1992; idem, „My sędziowie nie od Boga…” Z dziejów Sądownictwa Wojskowego PRL 1944–1956. Materiały i dokumenty, Warszawa 1996; P. Semków, Informacja Marynarki Wojennej w latach 1945–1957, Warszawa 2006; H. Stańczyk, S. Zwoliński, Wojsko Berlinga i Żymierskiego 1943–1945, Warszawa 2015; W. Tkaczew, Powstanie i działalność organów Informacji Wojska Polskiego w latach 1943–1948. Kontrwywiad wojskowy, Warszawa 1994; P. Wieczorkiewicz, Z historii Ludowego Wojska Polskiego w latach 1945–1956, „Przegląd Historyczny” 1988, nr 1; Wojsko w Polsce „Ludowej”. Studia i materiały, red. R. Klementowski, J. Nowosielska-Sobel, P. Piotrowski, G. Strauchold, Wrocław 2014; J. Wtorkiewicz, Wojsko Polskie w akcji propagandowej i wyborach do Sejmu Ustawodawczego w 1947 roku, Warszawa 2002.

Na temat gen. Berlinga szerzej zob.: S. Jaczyński, Zygmunt Berling. Między sławą a potępieniem, Warszawa 1993. Zob. też: Z. Berling, Wspomnienia, t. 1–3, Warszawa 1990–1991.

Kierownictwo PPR i PZPR wobec wojska 1944–1956, oprac. J. Poksiński, A. Kochański, K. Persak, Warszawa 2003, s. 13.

Michał Żymierski był z pewnością postacią niezwykłą, ale i wielce złożoną. W czasie swojego długiego życia (1890–1989) był prawdziwym bohaterem narodowym, ale też spekulantem w tak zwanej aferze z maskami przeciwgazowymi, w 1927 r. skazanym prawomocnym wyrokiem sądowym na 5 lat ciężkiego więzienia, ze wszystkimi tego konsekwencjami (m.in. degradacja do stopnia szeregowca). Był nieprawdopodobnie dzielnym oficerem Legionów, a następnie uczestnikiem I powstania śląskiego oraz wojny 1919–1920 r., aby później, w latach 1932–1937 oraz 1942–1945 zostać tajnym współpracownikiem radzieckiego wywiadu. Z jednej strony był to: bohater, patriota, zdolny oficer (generał w wieku 35 lat), z drugiej: kryminalista, agent obcego mocarstwa, sybaryta głodny sławy, władzy i pieniędzy, po prostu luksusów. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że gdyby Michał Żymierski (wtedy używał formy nazwiska Żymirski) zginął w czasie I wojny światowej lub wojny polsko-bolszewickiej, to dzisiaj – po ustrojowej transformacji w Polsce – w wielu miastach byłyby place i ulice upamiętniające bohaterskiego oficera. Nie miałby bowiem możliwości wkroczenia na złą drogę prowadzącą go do kryminału i narodowej zdrady. W czasie II wojny światowej przebywał w okupowanym kraju. W styczniu 1944 r. stanął na czele Armii Ludowej utworzonej z połączenia Gwardii Ludowej z mniejszymi grupkami konspiracyjnymi skrajnej lewicy. W lipcu tego samego roku gen. „Rola” został naczelnym dowódcą LWP. Pierwszy marszałek Polski Ludowej (maj 1945) dopiero niedawno doczekał się poważnej, naukowej biografii, chociaż przedwcześnie zmarły historyk Jerzy Poksiński przez kilka lat pracował nad tego typu książką. Jego uczeń, Jarosław Pałka, po latach udanie uzupełnił i dokończył dzieło swojego Mistrza: J. Pałka, J. Poksiński, Michał Żymierski 1890–1989, Warszawa 2015.

Na ten temat szerzej zob.: I. Blum, Sprawa 31 Pułku Piechoty, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1965, nr 3, s. 40–77.

Kierownictwo PPR i PZPR wobec wojska, s. 64.

Ibid., s. 14, 17, 72–73.

J. Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006, s. 247–248.

Zob.: Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”. Poznański Czerwiec ’56 straty osobowe i analiza, Warszawa 2006; J. Karwat, J. Tischler, 1956 Poznań – Budapeszt, Poznań 2006; E. Makowski, Poznański Czerwiec 1956. Pierwszy bunt społeczeństwa w PRL, Poznań 2001; E.J. Nalepa, Pacyfikacja zbuntowanego miasta. Wojsko Polskie w Czerwcu 1956 w Poznaniu w świetle dokumentów wojskowych, Warszawa 1992.

Przez lata co roku wiosną w telewizji pokazywano, jak saperzy ładunkami wybuchowymi rozbijali krę na Wiśle, ratując w ten sposób najdłuższy w Europie drewniany most w Wyszogrodzie.

Nie doczekaliśmy się jeszcze poważnej biografii Konstantego Rokossowskiego pióra polskiego historyka. W tej sytuacji zob.: B. Sokołow, Rokossowski, tłum. A. Palacz, Poznań 2014. Niestety w książce tej okresowi, gdy jej bohater był ministrem obrony narodowej w Polsce poświęcono niecały jeden (z czternastu) rozdział – ok. 20 stron.

Gdy Marian Spychalski, którego kwalifikacje czysto wojskowe – łagodnie mówiąc – nie były przez kadrę dowódczą LWP cenione, został marszałkiem Polski, pojawił się złośliwy i gorzki w swojej wymowie dowcip. Pytano w nim, dlaczego Spychalski został marszałkiem, i odpowiadano, że ktoś tak nieprzygotowany wojskowo po prostu nie mógł już dłużej być generałem.

Wojciech Jaruzelski doczekał się, pisanych z różnych pozycji i reprezentujących rozmaite punkty widzenia, ok. 20 książek i broszur na swój temat. Zob. m.in.: M.E. Berger, Jaruzelski, tłum. Z. Bauer, Kraków 1991; J. Burakowski, Uczniowie czarnoksiężnika: Jaruzelski, Kuroń, Rakowski i ich czas, Sierpc 2005; idem, Wojciech Jaruzelski jako przedmiot i podmiot historii, Sierpc 2008; J. Eisler, Wojciech Jaruzelski, w: Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014, s. 381–453; Generał. Wojciech Jaruzelski w rozmowie z Janem Osieckim, Warszawa 2014; K. Kołodziejski, Żywot szlachcica. Wojciech Jaruzelski, działalność polityczna do 1990 r., Szczecin 2008; J. Kopeć, Dossier Generała, Warszawa 1992; M. Kosman, Los Generała. Wokół medialnego wizerunku Wojciecha Jaruzelskiego, Toruń 2008; idem, Wojciech Jaruzelski. Mąż stanu w czasach przełomu, Toruń 2013; P. Kowal, M. Cieślik, Jaruzelski. Życie paradoksalne, Kraków 2015; L. Kowalski, Generał ze skazą. Biografia wojskowa gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego, Warszawa 2001 (wyd. 2 popr. ukazało się w innym wydawnictwie, w innej szacie graficznej, z innymi fotografiami i z nieco odmiennym tytułem – w praktyce jednak niezmienione – Jaruzelski, generał ze skazą. Biografia wojskowa generała armii Wojciecha Jaruzelskiego, Poznań 2012); M. Łatyński, Wariacje na temat Jaruzelskiego, Warszawa 1987; P. Raina, Jaruzelski 1923–1968, Warszawa 2001; D. Wilczak, Generalissimus, Wrocław 2011; Wojciechowi Jaruzelskiemu – żołnierzowi i mężowi stanu, red. J.J. Wiatr (przewodniczący), A. Gąszczołowski, A. Kurz, G. Zmarzliński, Warszawa 2013.

Zob. np.: J. Babula, Wojsko Polskie 1945–1989. Próba analizy operacyjnej, Warszawa 1998; L. Grot, T. Konecki, E.J. Nalepa, Pokojowe dzieje Wojska Polskiego, Warszawa 1988. Zob. też: Sztab Generalny (Główny) Wojska Polskiego 1918–2003, red. nauk. T. Panecki, F. Puchała, J. Szostak, Warszawa 2003.

J. Eisler, Zapomniana tragedia, „Gazeta Polska” 2004, nr 9; P. Miedziński, Parada naszej siły, „In gremio” 2005, nr 11, s. 28–29. Zob. też datowane na 29 czerwca 2005 r. i wydane przez Dariusza Wituszkę, prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie, Postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, w którym jest mowa o tym, że w wyżej wymienionym wypadku pod gąsienicami czołgu T–54 z jednostki 2959 w Słubicach zginęło 6 osób, w tym pięcioro dzieci, a 9 osób zostało rannych. Za udostępnienie tego dokumentu bardzo dziękuję Pawłowi Miedzińskiemu.

Kartki z PRL. Ludzie, fakty, wydarzenia, red. W. Władyka, t. 1: 1944–1970, Poznań– Warszawa 2005, s. 38.

Kierownictwo PPR i PZPR wobec wojska, s. 15, 79. Na temat obozu w Skrobowie szerzej zob.: J. Ślaski, Skrobów. Dzieje obozu NKWD dla żołnierzy AK 1944–1945, wyd. 2 popr. i uzup., Warszawa 2003.

Kierownictwo PPR i PZPR wobec wojska, s. 15, 80–81.

Ibid., s. 16, 84–85.

Żołnierze, oficerowie, generałowie. O (Ludowym) Wojsku Polskim z Pawłem Piotrowskim, w: B. Polak, Rozmowy, Warszawa 2007, s. 52. Pierwodruk: „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2001, nr 6.

Nie uważam za zasadne przywoływanie w tym miejscu w dużym stopniu propagandowych i mocno zakłamanych pseudonaukowych opracowań powstałych na ten temat w PRL. Jest to bowiem w znacznym zakresie literatura apologetyczna z punktu widzenia ówczesnej władzy, niemająca wiele wspólnego ze standardami obowiązującymi w naukowych monografiach i syntezach.

Zob. np.: K. Kluz, W potrzasku dziejowym. WiN na szlaku AK. Rozważania i dokumentacja, Londyn 1978; Z. Siemaszko, Narodowe Siły Zbrojne, Londyn 1982; T. Żenczykowski, Dramatyczny rok 1945, Londyn 1982.

Zob. np.: Armia Krajowa. Dramatyczny epilog, red. K. Komorowski, Warszawa 1994; J. Ślaski, Żołnierze wyklęci, Warszawa 1996; Wojna domowa czy nowa okupacja? Polska po roku 1944. (Materiały sesji zorganizowanej na Zamku Królewskim w Warszawie 6 listopada 1997 roku przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej), red. A. Ajnenkiel, Warszawa 2001.

Zob. zwł.: T. Balbus, O Polskę Wolną i Niezawisłą (1945–1948). WiN w południowo-zachodniej Polsce (geneza – struktury – działalność – likwidacja – represje), Kraków–Wrocław 2004; A. Dziuba, Podziemie poakowskie w województwie śląsko-dąbrowskim w latach 1945–1947, Kraków 2005; M. Korkuć, „Zostańcie wierni tylko Polsce…” Niepodległościowe oddziały partyzanckie w Krakowskiem (1945–1947), Kraków 2002; K. Krajewski, T. Łabuszewski, „Łupaszka”, „Młot”, „Huzar”. Działalność 5 i 6 Brygady Wileńskiej AK (1944–1952), Warszawa 2002; K. Krajewski, T. Łabuszewski, Białostocki Okręg AK-AKO VII 1944 – VIII 1945, Warszawa 1997; T. Kurpierz, P. Piątek, „Dobić wroga”. Aparat represji wobec podziemia zbrojnego na Śląsku Cieszyńskim i żywiecczyźnie (1945–1947), Katowice–Kraków 2007; G. Motyka, Tak było w Bieszczadach, Warszawa 1999; G. Motyka, R. Wnuk, Pany i rezuny. Współpraca AK-WiN i UPA 1945–1947, Warszawa 1997; P. Niwiński, Okręg Wileński AK w latach 1944–1948, Warszawa 1999; G. Ostasz, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” Okręg Rzeszów, Rzeszów 2000; S. Poleszak, Podziemie antykomunistyczne w Łomżyńskiem i Grajewskiem (1944–1957), Warszawa 2004; R. Śmietanka-Kruszelnicki, Podziemie poakowskie na Kielecczyźnie w latach 1945–1948), Kraków 2002; R. Wnuk, Lubelski Okręg AK, DSZ, i WiN 1944–1947, Warszawa 2000; Z. Zblewski, Między wolną Polską a „siedemnastą republiką”. Z dziejów oporu społecznego na terenie województwa krakowskiego w latach 1945–1947, Kraków 1998; idem, Okręg Krakowski Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” 1945–1948. Geneza, struktury, działalność, Kraków 2005.

Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, Warszawa–Lublin 2007.

Ibid., s. XXXIII–XXXIV.

Żołnierze, oficerowie, generałowie, s. 57.

Po 1945 r. powinno się używać prawidłowej formy: Armia Radziecka.

Atlas polskiego podziemia, s. XXXIII–XXXIV.

M. Łatyński, Nie paść na kolana. Szkice o polskiej polityce lat powojennych, wyd. 2 rozsz., Wrocław 2002, s. 664; T. Żenczykowski, Polska Lubelska 1944, Paryż 1987, s. 111–112.

T. Pióro, Armia ze skazą. W Wojsku Polskim 1945–1968 (wspomnienia i refleksje), Warszawa 1994, s. 73.

Żołnierze, oficerowie, generałowie, s. 57.

Na ten temat szerzej zob.: Referendum z 30 czerwca 1946 r. Przebieg i wyniki, oprac. A. Paczkowski, Warszawa 1993; Cz. Osękowski, Referendum 30 czerwca 1946 roku w Polsce, Warszawa 2001. Zob. też: K. Drażba, Urna to jest taki pniak. Wrzucisz „nie”, wychodzi „tak”. Referendum z 30 czerwca 1946 roku w Polsce na przykładzie województwa gdańskiego, Gdańsk 2016.

Na ten temat szerzej zob.: J. Wtorkiewicz, Wojsko Polskie w akcji propagandowej i wyborach do Sejmu Ustawodawczego w 1947 roku, Warszawa 2002.

Zob.: Koniec jałtańskich złudzeń. Sfałszowane wybory – 19 I 1947, red. M. Wenklar, Kraków 2007; Cz. Osękowski, Wybory do sejmu z 19 stycznia 1947 roku w Polsce, Poznań 2000.

Na ten temat szerzej zob.: Cz. Kozłowski, Rok 1948, Warszawa 1988.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: