Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cud dwa razy się nie zdarza. Opowiadania wybrane - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Cud dwa razy się nie zdarza. Opowiadania wybrane - ebook

Książka z serii „Wielcy pisarze w nowych przekładach”. Wybrał i przełożył Paweł Piasecki.

Opowiadania wybrane stanowią przegląd imponującego objętością i różnorodnością dorobku irlandzkiego mistrza short story. Polski czytelnik odnajdzie w jego opowiadaniach, pisanych na przestrzeni ponad 60 lat, klimat nostalgii i niespełnień znany z utworów Czechowa.

W opowiadaniach, powieściach i autobiografii Vive moi O’Faolain portretował swych rodaków przenikliwie, dostrzegając przejawy ich zaściankowości i hipokryzji, ale zarazem z wyrozumiałością i humorem. W rozmowie z córką Julią, także cenioną pisarką, powiedział kiedyś: „Wszystko, co piszę, jest romantyczne. Ale wiem też, że po to, by zachować zdrowy rozsądek i równowagę, niezbędna jest domieszka ironii. Ironia jest tym, co ratuje mnie przed wpadnięciem w ckliwość”.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61967-59-0
Rozmiar pliku: 1 012 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PSTRĄG

Jednym z pierwszych miejsc, do których Julia biegła zawsze, kiedy przyjeżdżali do G., była Ciemna Alejka. To wysadzana wawrzynami, bardzo stara i niemalże zapuszczona aleja, majestatyczny, mroczny tunel z gładkich, łykowatych gałęzi. Ścielące się pod stopami grube, brązowe liście nigdy nie są na tyle suche, żeby szeleścić. Zawsze wydaje się, że pod spodem jest wilgotna i zimna strużka.

Pędem wpadła do alejki. Zawsze przez kilka pierwszych metrów czuła pozostawione za sobą słońce, a potem już tylko półmrok ogarniający ją tak szybko, że uradowana aż krzyczała i gnała dalej w stronę światła po drugiej stronie. Bieg był zawsze nieco za długi, przez co z tunelu wyłaniała się cała zasapana, zaciskała dłonie, śmiała się i upajała słońcem. Kiedy już nasyciła się gorącem i oślepiającym blaskiem, wracała, by rozważyć podjęcie wyzwania raz jeszcze.

Tego roku miała dodatkową frajdę, bo mogła pokazać tunel swojemu małemu bratu i wystraszyć go tak samo jak siebie. A w jego przypadku strach trwał dłużej, bo on miał tak krótkie nóżki, że kiedy ona zdążyła już wyjść po drugiej stronie, on jeszcze krzyczał i pędził co sił.

Kiedy przebiegli już wiele razy, wrócili do domu, by wszystkim o tym opowiedzieć. On się chwalił. Ona kpiła sobie z niego. Zaczęli się sprzeczać.

– Beksa!

– Sama się bałaś, o!

– Już cię więcej ze sobą nie zabiorę.

– Wielka świnia z ciebie.

– Nienawidzę cię.

Zanosiło się na łzy, więc ktoś zapytał:

– A studnię widzieliście?

Słysząc to, szeroko otworzyła oczy i podejrzliwie wyciągnęła długą szyję, postanawiając nie dawać temu wiary tak od razu. Miała dwanaście lat i w tym wieku dziewczynki zaczynają podejrzliwie traktować większość opowieści: już zbyt wiele z nich przejrzały na wylot, od historyjki ze Świętym Mikołajem do tej z bocianem. Skąd niby tam studnia! W Ciemnej Alejce? Tej samej, do której zaglądała każdego roku? Wyniośle stwierdziła: – Bzdura.

Ale wróciła tam, udając, że idzie gdzie indziej i na uboczu alei znalazła wydrążony w skale, przytkany mokrymi liśćmi otwór tak osłonięty paprociami, że odkryła go dopiero po dłuższych poszukiwaniach. W głębi tej małej jamki była jakaś kwarta wody. Nagle w wodzie dostrzegła ciężko dyszącego pstrąga. Pobiegła po Stephena i zaciągnęła go, żeby zobaczył, i oboje tak byli tym podekscytowani, że nie straszna była im już ciemność, gdy przykucnięci i pochyleni przyglądali się rybie dyszącej w swoim małym więzieniu, z brzuchem chodzącym w górę i w dół jak silnik.

Nikt nie wiedział, skąd ten pstrąg się tam wziął. Nawet stary Martin z ogródka warzywnego roześmiał się i nie chciał uwierzyć, że ryba tam w ogóle jest. Albo udawał, że nie wierzy, dopóki Julia nie zmusiła go, żeby przyszedł i sam zobaczył. Zsuwając na tył głowy starą, obszarpaną czapkę, przyklęknął i zajrzał do środka.

– Jak rany, masz rację. Skąd on się tu do stu diabłów wziął? – Wiedziałeś? – zapytała oskarżycielsko, ale on odparł: – Ni czorta żem nie wiedział – i sięgnął, żeby pstrąga wyciągnąć. Powstrzymała go z pełnym przekonaniem. Skoro to ona go znalazła, to pstrąg był jej.

Jej mama podsunęła myśl, że to jakiś ptak przyniósł tam ikrę. Tata przypuszczał, że pstrąg jeszcze jako mała rybka został zimą przyniesiony przez mały strumyk i żył tam sobie bezpiecznie, dopóki latem woda nie zaczęła wysychać.

– Rozumiem – stwierdziła Julia i wróciła tam, by znów popatrzeć i przemyśleć sprawę na osobności. Jej brat został w domu, chcąc w całości wysłuchać historii pstrąga. Sama ryba niespecjalnie go interesowała, bardziej ciekawiła go opowieść, którą mama zaczęła mu wymyślać od słów: „Pewnego razu Tata Pstrąg i Mama Pstrąg...”. Kiedy zdał siostrze relację, ona odrzekła: – E tam!

Martwiło ją, że pstrąg stale leżał w tej samej pozycji; nie miał miejsca, żeby się obrócić; jego srebrzysty brzuch cały czas wędrował w górę i w dół, ale poza tym ryba leżała bez ruchu. Zastanawiała się, co ten pstrąg je i pomiędzy odwiedzinami u Kucyka Joeya, łódkami i kąpaniem się dla ochłody myślała o tym, że jest głodny. Przynosiła mu kawałki ciasta, a raz przyniosła mu robaka. Ale on nie zwracał uwagi na jedzenie. Ciągle tylko dyszał. Pochylona nad nim myślała, jak spędził tu całą zimę, podczas gdy ona chodziła do szkoły. Całą zimę w Ciemnej Alejce, całe dnie i całe noce pływał tu sam. Naciągnęła kapelusz na uszy, zawiązała pod brodą i dalej się w niego wpatrywała. Leżąc już w łóżku, jeszcze o nim rozmyślała.

Był koniec czerwca, najdłuższe dni w roku. Słońce od tygodnia nieruchomo wisiało na niebie, prażąc niemiłosiernie. Chociaż było już po dziesiątej, na dworze ciągle było jeszcze jasno i gorąco. Julia leżała na plecach pod samym prześcieradłem, rozłożywszy długie nogi, żeby było jej choć trochę chłodniej. Spali na parterze i poprzez gałęzie jodły widziała księżyc w kształcie litery D. Zanim poszli spać, mama znów opowiedziała Stephenowi bajkę o pstrągu, a ona, leżąc w łóżku, zdecydowanym ruchem pokazała im plecy i wzięła się za czytanie książki. Ale i tak nadstawiła ucha.

– I tak to niegrzeczna rybka, która nie chciała zostać w domu, rosła i rosła, a wody robiło się coraz mniej...

Gwałtownie obróciła się i krzyknęła:

– Mamo, nie rób z tego takiej strasznej bajki z morałem!

Na to mama wprowadziła do opowieści Dobrą Wróżkę, która zesłała dużo deszczu i wypełniła studnię, z której wystrzelił strumień i pstrąg popłynął wprost do położonej niżej rzeki. Wpatrując się w księżyc, Julia myślała o tym, że nie ma czegoś takiego, jak Dobre Wróżki i że pstrąg na Ciemnej Alejce dyszy jak silnik. Usłyszała, jak ktoś rozwija kołowrotek od wędki. Te potwory będą chciały go wyłowić!

Usiadła. Stephen spał jak suseł, leniuch jeden. Ciemna Alejka będzie cała usiana plamami księżycowego światła. Skoczyła na równe nogi i wyjrzała przez okno. Teraz nie było już tak jasno – widziała ciemne góry w oddali i czarne jodły na tle ciężko oddychającej ziemi. Rozległo się szczekanie psa. Ostrożnie podniosła dzbanek z wodą, wygramoliła się przez okno i przebiegła po chłodnych, ale ostrych kamykach w stronę wejścia do tunelu. Piżamę miała bardzo krótką, więc kiedy rozlała trochę wody, ochlapała sobie kostki. Zajrzała do tunelu. Szeleściło tam coś żywego. Wpadła do środka i zdezorientowana zaczęła biegać tam i z powrotem, wołając głośno: – O jejku, nie mogę znaleźć! – Ale wreszcie znalazła. Klęcząc na wilgotnym podłożu, włożyła rękę w śliski otwór. Kiedy pstrąg zaczął się miotać, oboje mało nie oszaleli z przerażenia. Ale chwyciła go mocno, wepchnęła do dzbanka i pobiegła z zaciśniętymi zębami na drugi koniec tunelu i dalej po stromej ścieżce w kierunku rzeki.

Cały czas czuła, jak tłucze ogonem w ścianki dzbanka. Bała się, że zaraz wyskoczy. Żwir wrzynał jej się w stopy, aż dotarła do chłodnego mułu nad rzeką, gdzie księżycowe zajączki na wodzie skradały się ku jej stopom. Wylewała wodę, czekając, aż pstrąg wyleci z pluskiem. Przez chwilę było go widać w wodzie. Miała nadzieję, że nie kręci mu się w głowie. A potem widziała już tylko blask księżyca w cicho płynącej rzece, ciemne jodły, mroczne góry i świetlistą, drwiącą twarz śmiejącą się z niej na pustym niebie.

Pobiegła pod górę, wskoczyła przez okno, odstawiła dzban i jak ptak poszybowała do łóżka. Pies znowu zrobił „hau-hau”. Usłyszała terkot kołowrotka. Utuliła się i zachichotała. Wakacje rozpostarły się przed nią jak rzeka szczęścia.

Rano Stephen przybiegł do niej, krzycząc, że nie ma „go” i pytał „gdzie” i „jak”. Unosząc nos do góry, powiedziała wyniosłym tonem:

– To pewnie przez Dobrą Wróżkę? – i zacierając ręce, odeszła wolnym krokiem.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: