Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dalsze losy Amy - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
24 listopada 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dalsze losy Amy - ebook

Heatland to znany na całym świecie cykl hippiczny o schronisku dla koni w Wirginii. Amy, nastoletnia bohaterka cyklu, z oddaniem opiekuje się skrzywdzonymi zwierzętami. Na podstawie cyklu powstał serial.

Jest grudzień i Amy przypomina sobie ostatnie Boże Narodzenie spędzone z mamą. Zajmowała się wtedy Figarem, problematycznym kucem, którego ocaliły na aukcji. I chociaż koń świetnie sobie radził na zawodach, w stajni był wprost nie do zniesienia. Sfrustrowana uporem kuca i brakiem czasu mamy, Amy wcale nie cieszyła się na zbliżające się święta. Jednak kiedy życie Figara zawisło na włosku, udało jej wreszcie się nawiązać więź z tym wrażliwym zwierzęciem – a także zrozumieć wspaniały dar, który odziedziczyła po mamie.

Heartland zawsze był najważniejszy dla Amy, ale odkąd zaczęła studia, jej życie wywróciło się do góry nogami. Dziewczyna wraca na ferie do domu i przekonuje się, że nic już nie jest takie samo – ani rodzina, ani związek z Tregiem, ani nawet jej rola w Heartlandzie. Kiedy więc kolega z uczelni prosi, by przyjechała do Arizony pomóc cierpiącemu koniowi, Amy staje przed trudnym wyborem. Rozdarta pomiędzy starym życiem a wizją przygody, musi zdecydować, czy Heartland nadal jest dla niej wszystkim, czy jednak czas na zmiany...

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5200-8
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dedykuję Lauren Grice,

która kocha Amy niemal tak bardzo jak ja!

Szczególne podziękowania dla Elisabeth Faith

Prolog

Dzień niczym nie różnił się od innych, jednak Amy była w doskonałym nastroju, miała bowiem w planach rodzinne ubieranie choinki. Kiedy tylko uporają się z Tregiem ze wszystkim, co jest do zrobienia, zaczną świętować. W pośpiechu krzątała się po stajni, zamiatając siano i słomę, ale nagle zatrzymała się w pół kroku, bo coś wyrwało jej miotłę z ręki.

– Figaro! Co ty robisz? – zawołała. Spojrzała swojemu kucowi prosto w oczy i podjęła próbę wyciągnięcia mu miotły z pyska. – Jest mi potrzebna – wyjaśniła, jednak psotny wałach wyszczerzył zęby i ani myślał oddać swojej nowej zabawki.

– Ty szelmo! – Amy wyszarpnęła miotłę i spojrzała na Figara z udawanym rozczarowaniem. – Myślałam, że już się czegoś nauczyłeś. – Próbowała nadać swojemu głosowi gniewny ton. – Nie masz ze mną szans w siłowaniu się na miotłę.

Kuc wyciągnął szyję ponad drzwiami boksu i odsunął górną wargę, zupełnie jakby się z niej naigrawał. Roześmiała się i pocałowała go w pysk.

– Jak miło, że chociaż ktoś się dobrze bawi. Gdybyś nie była tak zajęta, poprosiłbym cię o pomoc przy zbieraniu wiader do paszy.

Zerknęła przez ramię i zobaczyła, że z sąsiedniego boksu wychodzi Treg, jej chłopak.

– Bardzo zabawne – odparła i otuliła się kurtką, bo grudniowy chłód dawał się we znaki.

Treg zaśmiał się i odsunął zasuwę na drzwiach do boksu Figara.

– Przesuń się, kolego – zakomenderował, gdy zlokalizował stojące w kącie puste wiadro. Kuc położył uszy po sobie i okręcił się w miejscu. – Daj spokój – napomniał go Treg, wchodząc do środka, ale koń znów się przesunął i tym samym chłopak został uwięziony pomiędzy nim a ścianą.

Położył rękę na zadzie bułanka i cmoknął.

– No, dalej – popędził go z cieniem rozdrażnienia w głosie. – Powiedz temu swojemu kucowi, żeby się ruszył – zawołał do swojej dziewczyny, która przyglądała się całej scenie z rozbawieniem.

– Niestety. – Pokręciła głową. – Bardzo bym chciała, ale mam tyle do zrobienia. Muszę wracać do zamiatania – odparła tonem udawanego żalu.

– No dobra, ogłaszam remis. – Treg odsunął z twarzy ciemne włosy i przewrócił oczami.

– A gdzie magiczne słowo? – zapytała słodkim głosikiem.

– Natychmiast! Albo nie dostaniesz swojego prezentu na Gwiazdkę!

– Po co te nerwy? – Amy wyciągnęła rękę do kuca. – No, chodź, maleńki.

Bułanek machnął ogonem, trafiając Trega w brzuch, i ruszył w jej stronę. Wsunęła palce w jego grzywę i okrężnymi ruchami zaczęła masować mu skórę.

– Dobry konik – pochwaliła go, a tymczasem Treg wyjął czarne wiadro.

– Gdzie tam dobry! To najbardziej uparty kuc, jakiego widział Heartland – mruknął, zasuwając bolec na drzwiach do boksu.

– Możesz mówić, co chcesz, ale ja nie zmieniłabym w nim niczego. Wtedy to już nie byłby mój Figaro. Tyle razem przeszliśmy – dodała, gładząc go po aksamitnym pysku.

Figaro pojawił się w Heartlandzie trzy lata wcześniej, jeszcze kiedy żyła mama Amy, Marion Fleming. Dziewczyna zaczęła rozmyślać o tym, ile się wydarzyło od czasu, kiedy uratowały kuca na licytacji, zagłodzonego, nieufającego nikomu. Wtedy nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że zacznie chodzić z Tregiem. Nigdy wówczas nie zastanawiała się, jak będzie wyglądało jej życie bez wsparcia i cennych uwag mamy.

– Wszystko w porządku? – Treg dotknął jej ręki. – Myślami jesteś chyba gdzieś daleko.

Otrząsnęła się z zadumy i spojrzała na niego z uśmiechem.

– Przepraszam. Chodź, skończymy pracę, a potem zabierzemy się do ubierania choinki.

– To niezły plan. Kto pierwszy, ten lepszy?

Poklepała kuca po raz ostatni i skończyła zamiatanie, a w tym czasie Treg zebrał pozostałe wiadra na paszę.

– Gotowa? – zapytał, stojąc z ręką na wyłączniku światła po drugiej stronie stajni. Kiwnęła głową i podbiegła do wyjścia, gdzie na nią czekał. Kiedy znaleźli się na podwórzu, Treg zgasił światło i zamknął drzwi.

Niebo było czyste, a gwiazdy wyglądały jak miliony błyszczących łebków od szpilek rozsianych na pustym, granatowym płótnie. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, napawając się rześkim, zimowym powietrzem.

– Chodź. Wyczuwam zapach mlecznego ponczu i ciastek – odezwał się Treg. Jego oddech utworzył obłoczki pary.

Wsunęła mu rękę pod ramię i ruszyli w kierunku jasno oświetlonego budynku mieszkalnego.

– Jak rozumiem, chciałbyś, żebym uwierzyła w twój niezwykły węch, ale nie wiedzieć czemu podejrzewam, że byłeś wcześniej w kuchni i widziałeś, co przygotowują Lou i dziadek – zakpiła.

– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – odparł z uśmiechem. – Tak czy inaczej, wreszcie zapanowała świąteczna atmosfera – dodał cicho.

Odwzajemniła uśmiech i ścisnęła go za rękę, by pokazać, że i ona cieszy się ze wspólnych świąt. Dobrze było wrócić do Heartlandu po tak długiej nieobecności.

Weszła po schodach i pchnęła drzwi kuchni, uważając, by nie dotknąć wianka ostrokrzewu z kłującymi, woskowanymi liśćmi. Ledwo znalazła się w kuchni, a w nozdrza uderzył ją silny zapach cynamonu.

– Coś tu ładnie pachnie – stwierdziła z uznaniem.

– Nie dostaniesz nic słodkiego, dopóki nie odłożysz tych butów do szafki – powiedziała jej siostra, Lou, stawiając talerz z cynamonowymi gwiazdkami na tacy, na której stały już wysokie szklanki ze spienionym ponczem z mleka i jajek. – Przyszliście w samą porę, żeby nam pomóc.

Zdjęli buty, odłożyli je na miejsce i weszli salonu.

– Nieźle! To dopiero drzewko! – pochwalił Treg, patrząc na gęstą, co najmniej dwuipółmetrową choinkę stojącą w narożniku pokoju.

– Piękna, prawda? – Dziadek Amy, Jack Bartlett, przejął tacę od Lou i postawił na ławie.

– Nie chciałbym gasić waszego entuzjazmu, ale ta choinka straci nieco na urodzie, kiedy obetnę jej część gałęzi, bo, niestety, nie chce stać prosto – rozległ się przytłumiony głos gdzieś znad podłogi. Dopiero wtedy Amy zauważyła, że pod drzewkiem przykucnął Scott, chłopak Lou. – Już więcej sukcesów miałem w zmaganiach z cielnymi krowami – wydyszał. – Jest totalnie krzywa.

Amy spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się szeroko. Scott był co prawda uzdolnionym i pełnym poświęcenia weterynarzem, ale w kwestii prac domowych nie wykazywał żadnych szczególnych talentów. Dziadek i Treg natychmiast pospieszyli mu z pomocą i we trójkę udało im się wyprostować drzewko oraz umocować je w ocynkowanym wiadrze.

– Przesuńcie ją w prawo. Teraz trochę w lewo – zarządziła Lou.

– Idealnie – stwierdziła Amy. Zgrabna choinka sięgała sufitu i wypełniała salon zapachem szyszek.

– Trzeba przynieść ozdoby z góry – zarządziła jej siostra.

Scott wyprostował się i jęknął teatralnie.

– Zrobicie to? Nam należy się przerwa!

– Ja całe popołudnie piekłam – zaprotestowała Lou, idąc do drzwi. – Jakie to typowe. Pracujecie pięć minut, a potem musicie godzinę odpoczywać. – Rzuciła Scottowi uśmiech i ruszyła do góry.

Amy roześmiała się, wzięła od Trega szklankę z ponczem i upiła łyk ciepłego, kremowego napoju. Przycupnęła na ramieniu sofy, a tymczasem panowie rozsiedli się i zabrali do ciasteczek. Dziewczyna opowiedziała im o zachowaniu Figara.

– Ten kuc ma charakterek – uznał dziadek. – Nie spotkałem nigdy takiego konia jak ten.

– Bo drugiego takiego nie ma na świecie.

– I całe szczęście – stwierdził Treg i szybko uniósł ręce. – Żartowałem!

Amy rzuciła mu gniewne spojrzenie, ale w rzeczywistości wcale nie przeszkadzały jej te kpiny. Dobrze wiedziała, że Treg bardzo lubi Figara.

Scott spojrzał na schody.

– Lou długo nie wraca. Myślisz, że nie może znaleźć tych ozdób?

– Sprawdzę, dlaczego to tyle trwa. – Amy poderwała się z sofy. – Tylko nie zjedzcie wszystkich ciastek.

– W takim razie się pospiesz – odparł Scott z uśmiechem i sięgnął po kolejne.

Odwzajemniła uśmiech i ruszyła na piętro. Cieszyła się, że Scott i Treg zgodzili się pomóc przy choince, dzięki temu nastrój był jeszcze bardziej świąteczny. Później obiecali wpaść także jej szkolni przyjaciele, Soraya i Matt, co z pewnością jeszcze uświetni ten wieczór. Amy była szczęśliwa, że wróciła do Heartlandu i wpadła w sam wir bożonarodzeniowych przygotowań. Uwielbiała wszystkie dni wolne, które mogła spędzić z końmi, ale Gwiazdka zawsze miała w sobie coś magicznego.

Otworzyła drzwi do dawnej sypialni mamy i zobaczyła, że Lou siedzi po turecku na podłodze. Obok niej stał wielki karton pełen łańcuchów oraz złotych i czerwonych bombek, a jej siostra trzymała w ręku anioła wykonanego ze zwiniętej w stożek tektury pokrytej gazą, z włosami z żółtej włóczki.

– Nie wiedziałam, że mama to zachowała. Pewnie miałam koło dziewięciu lat, kiedy go zrobiłam.

– Zawsze go wieszaliśmy. – Amy ukucnęła obok. – Gdzie go znalazłaś?

– W puszce z tyłu szafy, za wszystkimi ozdobami. – Lou odwróciła anioła. Z tyłu widniało jej imię i nazwisko: Louise Fleming – napisane dziecięcą ręką, ledwo widoczne pod warstwą złotego i srebrnego brokatu.

– Zobacz. – Amy zauważyła przezroczysty, okrągły pojemnik pośród stosu łańcuchów choinkowych, pełen pięknych szklanych sopli, owiniętych pojedynczo w bibułę. – Pamiętasz je?

Lou zdjęła pokrywę i wyjęła jeden sopel. Uniosła go do góry, przyglądając się odbiciu światła w ciętym szkle.

– Oczywiście. Kupiłam je, kiedy jeszcze mieszkałam w Nowym Jorku. – W jej głosie słychać było chrypkę. – To były ostatnie święta mamy. Ja... przyjechałam tylko na kilka dni, prawda?

Amy skinęła głową i uśmiechnęła się.

– O co chodzi? – Siostra spojrzała na nią pytająco.

– To było tak dawno temu. Gdybyś wiedziała, jak mama się przejęła twoją wizytą. – Amy usiadła obok siostry i zaplotła dłonie za kolana. – Pamiętam, że planowałam wyjść z Sorayą, bo to był nasz pierwszy wolny dzień, ale mama kazała mi zostać w domu i sprzątnąć twój pokój. – Pokręciła głową. – Byłam na nią taka zła. Dziwne, że człowiek pamięta takie uczucia.

– Wiem. – Lou westchnęła. – Teraz zmieniłabym tyle rzeczy. Przykro mi, że mój przyjazd oznaczał dla ciebie konieczność sprzątania.

– Chyba ci wybaczę. – Amy roześmiała się i spojrzała na siostrę. – Chociaż wtedy nie byłam do tego skłonna. Pewnie cię nie rozumiałam, może nawet nie chciałam zrozumieć...

Popatrzyła z czułością na jasną głowę siostry, pochyloną na soplem. Lou wyglądała prawie tak samo jak w tamto Boże Narodzenie, ale teraz Amy widziała ją w zupełnie innym świetle. Łatwo było zapomnieć wszystko, co się zdarzyło od tamtego czasu, zapomnieć, ile rzeczy zmieniło się nieodwracalnie. Zamknęła oczy i przez chwilę wyobraziła sobie, że mama jest na dole i czeka, aż ona skończy porządki w pokoju siostry.

Rozdział 1

To nie do wiary – mruczała Amy pod nosem, wrzucając do kartonu czasopisma o koniach. – Wreszcie łaskawie postanawia nas odwiedzić i wszystko musi się wokół niej kręcić. A przecież przyjeżdża dopiero w przyszłym tygodniu.

Wiedziała, że niepotrzebnie dramatyzuje, ale nic jej to nie obchodziło. Miała swoje plany, już dawno temu umówiła się z Sorayą, a teraz ganiała po domu ze ścierką i puszką pasty do mebli.

Jej siostra, Lou, mieszkała w Nowym Jorku i piastowała ważne stanowisko w banku, więc rzadko przyjeżdżała w odwiedziny. Ostatnim razem wpadła do Heartlandu wiosną. A teraz nagle zadzwoniła, że zjawi się na święta, i w związku z tym Amy musiała odwołać swoje plany.

Cały czas marudziła i narzekała, chociaż w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ją usłyszeć.

– Mogę się założyć, że siedzi teraz w jakiejś wypasionej winiarni i świetnie się bawi, a ja muszę sprzątać jej pokój. – Ponad tydzień wcześniej Amy ustaliła z Mattem i Sorayą, że uczczą początek ferii wieczornym wyjściem do kina, a potem wybiorą się jeszcze na pizzę i lody. Błagała mamę, by ją puściła, obiecując, że wszystko posprząta w sobotę. Ta jednak się uparła, że ma to zrobić akurat tego dnia.

Owszem, jedyną przyczyną tej decyzji był fakt, że Amy składowała u Lou mnóstwo swoich rzeczy, tylko że ta świadomość wcale nie poprawiła jej humoru. Przecież to oczywiste, że część pokoju siostry, który przez większość roku stał pusty, wykorzystała do przechowywania własnych drobiazgów. Zdjęła naręcze kosmetyków z toaletki i zaklęła pod nosem, bo połowa plastikowych opakowań wymsknęła jej się z rąk i spadła na podłogę. Z jednego pudełeczka odpadło wieczko i chmura pudru wystrzeliła w powietrze, a następnie opadła białą warstwą na niebieski dywanik.

– No super! – mruknęła i wrzuciła pozostałe kosmetyki do kartonu. Usłyszała jakiś dźwięk na zewnątrz, więc podeszła do okna i przycisnęła czoło do chłodnej szyby. Mogłabym teraz stać w kolejce po popcorn, pomyślała ze złością.

Przyglądała się, jak zza stajni wyłania się Treg, szesnastoletni pomocnik w Heartlandzie. Przeszedł przez podwórko w stronę swojego samochodu, a światło pełnego księżyca podkreślało jego silnie zarysowane kości policzkowe i mocną szczękę. Westchnęła i przesunęła palcem po szybie. Przez jedną szaloną chwilę miała ochotę otworzyć okno, zsunąć się po rynnie i poprosić, by zawiózł ją do miasta. Jednak natychmiast porzuciła tę myśl. Nie zrobiłaby niczego, przez co Treg mógłby podpaść jej mamie. Zresztą on i tak by się nie zgodził. Co prawda, zawsze był dla niej miły, ale przede wszystkim darzył ogromnym szacunkiem mamę, która zatrudniała go już od półtora roku.

Treg wsiadł do auta, nie zauważywszy nawet Amy, obserwującej go z okna. Usłyszała cichy warkot silnika, samochód ruszył spod domu i wkrótce jego tylne światła zniknęły jej z pola widzenia.

Przyglądała się, jak odjeżdża, i nagle odniosła wrażenie, że nie jest sama. Odwróciła się i zmarszczyła czoło. Pokój był pusty. Kątem oka dostrzegła jednak jakiś ruch: pomiędzy uchylone drzwi a futrynę ktoś wsunął białe bryczesy. Patrzyła zdumiona, a wtedy bryczesy załopotały i chwilę później drzwi otworzyły się szerzej.

– Co powiesz na rozejm? – rozległ się głos Marion. – Czy mogę wejść?

Amy wzruszyła ramionami i odwróciła się z powrotem do okna, ale nie dlatego, że nadal była wściekła, tylko by ukryć uśmiech. Nie chciała, żeby mama sądziła, iż tak łatwo wybacza jej wielką niesprawiedliwość.

– Wydaje mi się, że moja oferta pokojowa pojawiła się w samą porę – stwierdziła mama, wchodząc do środka i spoglądając na pokryty pudrem dywan.

– Przepraszam.

– Nic się nie stało. Odkurzę to później – odparła wesoło. Zaskrzypiały sprężyny materaca, gdy usiadła na łóżku. – Nie chce ci się pić?

– Nie bardzo. – Dziewczyna znów wzruszyła ramionami.

– Pomyślałam sobie, że jeśli resztę pokoju posprzątamy razem, będziemy mieć czas, żeby obejrzeć jakiś film z kubkiem gorącej czekolady. Co ty na to?

Amy opuściła ramiona. Ciężko było udawać złość, widząc, jak mama usilnie próbuje zrekompensować jej stracony wieczór. Odwróciła się na pięcie.

– Dorzuć jeszcze trochę cukierków i interes będzie ubity.

– Zrobione! – Marion rozpromieniła się i zapraszającym gestem poklepała miejsce obok siebie. – Przykro mi, że musiałaś zrezygnować ze swoich planów na dzisiejszy wieczór – powiedziała. Amy pokiwała głową, przyjmując przeprosiny, ale nie zdobyła się na to, by udać, że nic się nie stało. – Tak się podekscytowałam telefonem od Lou, że chciałam jak najszybciej zacząć przygotowania.

Mama podniosła stojącą na stoliku nocnym ramkę i przesunęła palcem po zdjęciu, przedstawiającym jej córeczki na huśtawce.

– Miałaś wtedy chyba trzy latka. Czyli Lou musiała mieć jedenaście. – Odwróciła zdjęcie i oparła na kolanach, żeby pokazać córce. Amy wiedziała, że podobnie jak większość fotografii stojących w domu, także i ta została zrobiona latem przed wypadkiem ojca, w wyniku którego został na jakiś czas sparaliżowany. Ten upadek z konia stał się katalizatorem zmian, prowadzących do rozpadu rodziny. Ojciec nie mógł sobie poradzić ze świadomością, że jest kaleką, że jego kariera skoczka legła w gruzach. Krótko po wyjściu ze szpitala porzucił żonę i dzieci. Kilka miesięcy później Marion zabrała młodszą córkę i przeniosła się z Anglii do swojego ojca mieszkającego w Wirginii. Lou postanowiła zostać w angielskiej szkole z internatem, przekonana, że tata w końcu wróci i znów będą razem. I chociaż jej marzenie nigdy się nie ziściło, bardzo rzadko odwiedzała Heartland. Niekiedy Amy w ogóle zapominała, że ma siostrę.

Podniosła wzrok i zauważyła, że mama jej się przygląda.

– Jestem pewna, że Lou już się cieszy na czas, który razem spędzicie – powiedziała, jakby potrafiła czytać jej w myślach.

– Nie jestem tego taka pewna – przyznała Amy.

– Nigdy nie jest za późno na budowanie relacji z drugą osobą. Szkoda, że Lou nie zostanie z nami do Nowego Roku. Nie żebym narzekała – dodała pospiesznie. – Ma mnóstwo pracy i swoich przyjaciół, pewnie będzie chciała z nimi świętować sylwestra.

Amy wyjęła źdźbło słomy, które przyczepiło się do niebieskiego swetra mamy. Marion Fleming zawsze potrafiła znaleźć pozytywne strony każdej sytuacji, ale z jej twarzy aż biła tęsknota za starszą córką.

– Wiesz, mamy jej sporo do powiedzenia – ciągnęła. – Przede wszystkim, stworzyliśmy nowy wybieg.

– Masz rację. – Amy przypomniała sobie, że to właśnie tego lata jedno z pastwisk zostało zaorane i wypełnione piaskiem, dzięki czemu mogło służyć za wybieg treningowy. Żeby obniżyć koszty przedsięwzięcia, wszyscy wspólnymi siłami pomalowali ogrodzenie. Efekt okazał się imponujący. Owszem, Heartland zapewne nigdy nie będzie mógł się poszczycić tak luksusowymi obiektami jak stadnina Green Briar, mieszcząca się po drugiej stronie miasta, ale nawet Amy musiała przyznać, że teraz wygląda całkiem profesjonalnie.

Czuła taką dumę, kiedy mama po raz pierwszy zabrała na wybieg Pegaza i kazała mu biec wokół płotu. Już straciła rachubę, z iloma końmi pracowali od tamtego czasu.

– No i pomalowaliśmy też jedną stajnię – przypomniała. Soraya i Matt pomogli pobielić drzwi do boksów oraz klepki na budynku mieszkalnym. Amy była zdumiona tym, jak wesoło można spędzić czas z przyjaciółmi na wspólnym malowaniu – chociaż mama nie była zbyt szczęśliwa, kiedy zobaczyła białe ślady, które zostawili na kuchennej podłodze.

– Myślę, że twoja siostra będzie pod wrażeniem ogromu pracy, jaką wykonaliśmy – zgodziła się Marion i odłożyła zdjęcie na stolik. – Jest taka pracowita. Potrafi docenić, że ktoś się postarał i przyłożył.

Osobiście Amy wątpiła, czy Lou będzie podekscytowana zmianami w Heartlandzie, jednak entuzjazm mamy okazał się tak zaraźliwy, że wkrótce i jej poprawił się nastrój. Już nie miało znaczenia, że jej starsza siostra tak dawno ich nie odwiedzała, liczyło się, że przyjedzie teraz – na Gwiazdkę.

– Będziesz musiała pokazać jej postępy Figara – dodała Marion i wstała z łóżka, by podnieść dezodorant, który potoczył się pod toaletkę. Dziewczyna zmarkotniała na myśl o kucu, ale mama niczego nie zauważyła. Wzięła pusty karton i zaczęła wkładać do niego koszulki. – Był taki chory, kiedy tu ostatnio przyjechała. Chyba jeszcze przez dwa tygodnie po jej wyjeździe cierpiał na kolkę, prawda? Mogę się założyć, że teraz go nie pozna!

Amy przypomniała sobie, jaki Figaro był zaniedbany, kiedy ocaliły go przed licytacją. Gdyby mama go nie kupiła, być może wylądowałby w rzeźni. Był wychudzony, skołtuniona sierść wisiała na nim jak worek, ale trzeba przyznać, że miał charakterek. Długotrwała walka z nawracającymi kolkami nadała mu żałosny wygląd, jednak gdy wyzdrowiał – dzięki troskliwej opiece i stosownemu karmieniu w Heartlandzie – jego stan wydatnie się poprawił. Teraz był przystojniakiem, w którego żyłach płynęła krew rasy Quarter Horse, i prezentował się wspaniale. Mama poprosiła Amy o pomoc w zajmowaniu się kucem i obie były zdumione tym, jak od samego początku fantastycznie reagował na szkolenie. Uwielbiał zarówno skoki, jak i jazdę w terenie, każdą przeszkodę pokonywał z odwagą i determinacją.

Mimo świetnych osiągnięć na wybiegu treningowym Figaro pozostawał jednak nieprzewidywalny. To właśnie jego złośliwe usposobienie przykuło jej uwagę na licytacji. Próbował gryźć i kopać każdego, kto się do niego zbliżał, więc nikt nie był nim zainteresowany. A jednak Amy coś do niego ciągnęło, była pewna, że tkwi w nim znacznie więcej niż tylko paskudny charakterek.

Jednak ostatnie zachowanie Figara przeczyło tej intuicji. W ciągu ostatnich kilku tygodni kuc zrobił się niezwykle drażliwy i to na Amy skupiał się zwykle jego gniew, bo to ona na nim najczęściej jeździła. Nie miała pojęcia, dlaczego nagle zaczął się tak zachowywać. Pod koniec lata świetnie z nią pracował, a teraz za każdym razem, gdy próbowała z nim ćwiczyć, stawał się nieznośny. Poprzedniego dnia zaczął gryźć wędzidło, a potem zatrzymał się tuż przed przeszkodą. Amy wiedziała, że mama chętnie by jej pomogła, ale nie chciała jej niepotrzebnie angażować. Ona i tak miała mnóstwo pracy, codziennie z poświęceniem zajmowała się leczeniem koni, zwłaszcza że chciała, by wszyscy tymczasowi pacjenci schroniska wrócili na święta do swoich właścicieli. A teraz jeszcze musiała uporać się z nawałem obowiązków przed przyjazdem starszej córki. Amy zacisnęła kciuki w kieszeniach bluzy z nadzieją, że humory Figara to tylko przelotny problem, z którym sama sobie poradzi.

– Myślę, że Lou będzie wolała obejrzeć Pegaza niż Figara – powiedziała, gdy zdała sobie sprawę, że nie zareagowała na wypowiedź mamy. – Przynajmniej go pamięta – dodała. Wiedziała, że Lou straciła zainteresowanie końmi po odejściu taty, ale Pegaz był jego ulubionym koniem konkursowym, traktowanym niemal jak członek rodziny, w odróżnieniu od wielu innych nagradzanych wierzchowców ze stajni rodziców. Po wypadku, który także i dla Pegaza oznaczał koniec uczestnictwa w konkursach skoków, mama poświęciła sporo czasu na doprowadzenie go do zdrowia. Teraz był w pełni sił i mógł jeździć w terenie – tak jak inne konie z Heartlandu.

– Może uda nam się ją przekonać, żeby wybrała się z nami na przejażdżkę. Powinna znaleźć chwilę, w końcu przyjeżdża na cały tydzień. – Marion najwyraźniej nie zauważyła wahania córki odnośnie do Figara. Podniosła karton wypełniony po brzegi koszulkami we wszystkich możliwych kolorach. – Otworzysz mi drzwi? Odłożę je na miejsce, a ty skończ to sprzątanie. A potem zejdź na dół. Wysłałam dziadka, żeby wypożyczył jakiś film, kto wie, z czym wróci. Chociaż jestem pewna, że będzie to Przeminęło z wiatrem. On uważa, że to jedyny film, jaki oglądam!

Amy parsknęła śmiechem, wstała z łóżka i wypuściła mamę. Nieważne, co przyniesie dziadek, świetnie będzie spędzić czas we trójkę. Szybko pozbierała pozostałe kosmetyki, wrzuciła je do swojego pokoju i zbiegła na dół.

Dziadek właśnie zdejmował płaszcz i szalik. Na ławie w salonie leżały dwie płyty, które wybrał w wypożyczalni. Amy przygryzła wargę, gdy otworzyła pierwsze pudełko.

– Przeminęło z wiatrem – poinformowała mamę, która przyszła z kuchni, niosąc tacę z kubkami. – Świetny wybór, dziadku.

Marion pokręciła głową i uśmiechnęła się. Postawiła tacę na ławie.

– Ulubiony film twojej mamy – wyjaśnił starszy pan, wysuwając telewizor z kąta pokoju, żeby mogli oglądać wygodnie z sofy. Podniósł głowę i zobaczył, że Amy śmieje się od ucha do ucha. – Co ja takiego powiedziałem?

– Tato! Ja to widziałam chyba ze sto razy! – zaprotestowała mama kpiąco.

– Teraz już nie kręcą takich filmów – żachnął się dziadek. – Poza tym zawsze zasypiasz przy innych produkcjach. – Włączył telewizor i usiadł na środku kanapy, a wtedy jego wzrok padł na tacę. – Gorąca czekolada i ciastka? Rozpieszczasz nas, Marion.

– Pomyślałam, że miło będzie uczcić początek ferii Amy – oznajmiła, siadając obok.

– Mama próbuje właśnie powiedzieć, że to była próba przekupstwa w sprawie sprzątania pokoju Lou – powiedziała Amy, uśmiechnęła się porozumiewawczo do mamy i otworzyła drugie opakowanie. – Wielka nagroda.

– Na ten też będziecie marudzić? – Dziadek uniósł obie ręce. – Musiałem jechać aż do miasta, żeby je wypożyczyć.

– My? Marudzić? Nigdy! – Córka poklepała go po kolanie.

– Wielka nagroda jest super. – Amy wsunęła płytę do odtwarzacza i dołączyła do siedzących na sofie. Cała złość z niej wyparowała i teraz czuła się zadowolona. Ferie, zwłaszcza te świąteczne, pozwalały spędzać więcej czasu z rodziną, bo już za tydzień przypadała Gwiazdka. – Za ferie! – Wznosząc toast, podniosła swój kubek i stuknęła się z mamą oraz dziadkiem.

– Za ferie – powtórzyli.

– Żebyśmy fantastycznie spędzili ten czas, z całą rodziną w komplecie – dodała mama z błyskiem w oku. – Jeszcze tylko trzy dni i Lou będzie z nami.

Tak, pomyślała Amy. Jeszcze tylko trzy dni. Zacisnęła kciuki pod trzymaną na kolanach poduszką, z nadzieją, że wizyta siostry przebiegnie dokładnie tak, jak to sobie mama wymarzyła.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: