Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dlaczego mnie to spotkało? - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 lutego 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dlaczego mnie to spotkało? - ebook

„Czym sobie na to zasłużyłem?” – to pytanie zadaje sobie wiele osób przeżywających chorobę, śmierć, katastrofy. Także codzienne cierpienie, jak rozpad związku czy strata miejsca pracy przynosi wiele wątpliwości. Nie znajdujemy odpowiedzi na to, dlaczego miłosierny Bóg do tego dopuszcza. Anselm Grün pomaga znaleźć odpowiedź na te pytania i opisuje na podstawie konkretnych doświadczeń, jak można sobie z nimi poradzić. Pokazuje, jak można przyjąć cierpienie i nauczyć się je rozumieć.

To książka, która daje pocieszenie.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-499-2
Rozmiar pliku: 473 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MISTYCY A CIERPIENIE

Po co ta próba? Cierpienie jako droga dojrzewania

W naszej tradycji cierpienie postrzegane bywa często jako próba i wyzwanie, dzięki któremu możemy dojrzewać. Karl Rahner uważa, że jest w tym na pewno sporo prawdy. Cierpienie to skierowany do nas apel: „Żyj tak, by cierpienie, którym zostałeś obarczony ty i ludzie dookoła ciebie, nie wpędzało cię w rozpacz na najgłębszym poziomie twej relacji z Bogiem, lecz doskonaliło cię, nawet jeśli ów proces dojrzewania miałby prowadzić cię przez wszystkie czeluści umierania i śmierci przeżywanej wraz z Jezusem”^(). Jednak sam Rahner uważa tę odpowiedź za niewystarczającą. Istnieje przecież również „cierpienie, które – przy całej woli przeżywania go po ludzku i chrześcijańsku – niszczy człowieka, po prostu go przerasta, wypacza i psuje jego charakter , którego nie sposób włączyć do procesu dojrzewania i osobistego sprawdzania się”^().

Ktoś, kogo dotyka cierpienie, reaguje często z oburzeniem na ideę, że poprzez cierpienie powinien dojrzewać. Mimo to jednak cierpienie może stać się szansą wewnętrznego doskonalenia się. Pamiętając o tym, że cierpienie może – choć nie musi – wspomagać proces dojrzewania, pragnę przedstawić tu kilka myśli szwajcarskiego terapeuty C.G. Junga, który cierpienie oceniał z punktu widzenia psychologii. Kwestia postawy człowieka wobec cierpienia była dla Junga bardzo istotna. W swych dziełach wciąż podejmował on temat ludzkiego cierpienia. Uważał, że nauka chrześcijańska o sensie i wartości cierpienia posiada „niezwykłą wartość terapeutyczną i jest dla człowieka Zachodu o wiele bardziej odpowiednia niż fatalizm islamu”^(). W liście do pewnego hinduskiego filozofa Jung pisze: „Sądzę, że cierpienie stanowi istotny element ludzkiego życia, bez którego nigdy nie bylibyśmy w stanie niczego dokonać. Wciąż usiłujemy od cierpienia uciekać. Czynimy to na miliony sposobów, ale nigdy nam się to w pełni nie udaje. Dlatego też doszedłem do wniosku, że powinniśmy w miarę możliwości usiłować znaleźć przynajmniej sposób pozwalający ludziom na udźwignięcie nieuchronnego cierpienia, które przypada w losie każdej ludzkiej egzystencji. Ktoś, kto jest w stanie przynajmniej udźwignąć cierpienie, ten już dokonał rzeczy niemal nadludzkiej. Może mu to dać uczucie pewnego szczęścia lub zadowolenia”^().

W rozmowie z teologiem ewangelickim Walterem Uhsadelem Jung stwierdził, że podstawowym pytaniem o to, jak powinno wyglądać udane życie, jest kwestia postawy człowieka wobec cierpienia. Porównuje sposób, w jaki odnosili się do cierpienia Jezus oraz Budda: „Chrystus uznaje w cierpieniu walor pozytywny i jako istota cierpiąca jest bardziej ludzki, bardziej rzeczywisty niż Budda, który wyrzeka się cierpienia, ale tym samym także radości. Budda wyzbył się uczuć i emocji, toteż nie był naprawdę ludzki. Ewangelie przedstawiają Chrystusa w taki sposób, jak gdyby nie można go pojąć inaczej, jak tylko jako Boga-człowieka, chociaż tak naprawdę nigdy nie przestał być człowiekiem. Budda natomiast jeszcze za życia wzniósł się ponad dolę człowieczą”^(). Jung pisze następnie, że „człowiek Wschodu usiłuje uwolnić się od cierpienia, odrzucając je. Człowiek Zachodu usiłuje uwolnić się od cierpienia, tłumiąc je za pomocą narkotyków. Cierpienie trzeba jednak pokonać, pokonać je zaś można tylko wówczas, gdy będzie się je dźwigać. A tego możemy nauczyć się tylko od Niego”^(). Jung odsyła tutaj do Ukrzyżowanego, którego wizerunek wisiał na ścianie w jego gabinecie. Nie może nam pomóc zagłuszanie cierpienia za pomocą jakichkolwiek „narkotyków” – niezależnie od tego, czy będzie to alkohol, czy też ciągła praca. Jedyną drogą jest, w oczach Junga, akceptacja cierpienia i niesienie go. Bardzo pomocna może być tu wiara. Odnosi się to przede wszystkim do zmagania z cierpieniem duchowym. Jung jest przekonany, że „autentyczna religijność stanowi najlepsze lekarstwo na wszelkie cierpienia duszy”^().

Ten, kto usiłuje rzeczywistego cierpienia unikać, ucieka w jego zastępcze formy. Dla Junga oznacza to popadnięcie w neurozę. Niektóre z form neurozy stanowią próbę ucieczki przed cierpieniami, nieuchronnie spotykającymi nas w naszej skończonej egzystencji. Oznacza to, że nie jestem gotów zaakceptować mojej ograniczoności i wolę uciec w neurozę, w którym to stanie mogę kultywować wyidealizowany wizerunek samego siebie. Nie chcę stanąć w prawdzie wobec mojej winy, godząc się raczej na nerwicę natręctw, w której w sposób podświadomy stale zajmuję się kwestią mojej winy, chcąc ją wymazać lub kontrolować. Nie jestem gotów spojrzeć na swoje lęki i zaakceptować ich. Wówczas jednak doświadczam ataków paniki zmuszających mnie do pogodzenia się ze swoim lękiem. „Bardzo często neuroza uwarunkowana jest owym naturalnym i koniecznym cierpieniem, którego nie chcemy znosić. Najlepiej widać to na przykładzie bólu o podłożu histerycznym, ustępującego w procesie leczenia miejsca cierpieniu duchowemu, którego chory chciał uniknąć”^().

Jung twierdzi, że konflikt między świadomością a podświadomością, między własnym wizerunkiem a cieniem, w sposób nieunikniony stanowi część naszej osobowości. Konflikt ten zawsze wiąże się zaś z cierpieniem. „Nigdy nie da się rozwiązać konfliktów za pomocą zręcznych trików czy inteligentnych kłamstw; możliwe jest to wyłącznie wówczas, gdy się w tych konfliktach wytrwa. Muszą zostać niejako «podgrzane», aż napięcie stanie się nieznośne; wówczas przeciwieństwa zaczną się stopniowo ze sobą zlewać. Jest to rodzaj alchemicznej reakcji, a nie racjonalny wybór i decyzja. Cierpienie jest nieodzownym elementem tego procesu. Jakiekolwiek prawdziwe rozwiązanie można znaleźć jedynie, doświadczając intensywnego cierpienia”^().

W radzeniu sobie z cierpieniem i jego akceptacją jako koniecznym krokiem ku stawaniu się sobą pomóc nam może, według Junga, symbol krzyża. Uczony jest przekonany, że krzyż pozwala nam zrozumieć, że na dźwiganiu krzyża polega w zasadzie również nasze życie. Musimy pogodzić się z faktem, że w naszym wnętrzu ścierają się przeciwności, co często stanowi dla nas przyczynę cierpienia. Krzyż jest dla Junga symbolem zdolnym do przemienienia naszych cierpień w wyższą świadomość. Jeżeli człowiek pod wpływem cierpienia, które dotyka go i przygniata z zewnątrz, potrafi otworzyć się na Boga, wówczas jego życie ulega za sprawą krzyża przemianie. Krzyż staje się tym samym warunkiem tego, by nam, ludziom, otworzyły się oczy i byśmy mogli wejrzeć w tajemnicę Zmartwychwstania, kładącego kres konfliktowi między życiem a śmiercią oraz między cierpieniem a szczęściem.

Ostatecznie zatem psycholog, którym był Jung, postrzega religię jako najlepszą szkołę, w której możemy nauczyć się odpowiedniej postawy wobec cierpienia. Cierpiącemu człowiekowi nie pomogą twory jego wyobraźni, lecz „tylko nadludzka, objawiona prawda, wynosząca go ponad cierpienie”. Jung postuluje zatem traktowanie cierpienia nie w ujęciu psychologicznym, lecz religijnym. Religia – jak podkreśla uczony – nie likwiduje cierpienia, ale potrafi je łagodzić oraz ukazać sposoby dźwigania go. Celem cierpienia jest osiągnięcie nowego stanu ducha, określanego przez chrześcijan jako zmartwychwstanie, nowe życie w Bogu, które pragnie całkowicie nas wypełnić.

Nie chcę osobiście iść tak daleko, by twierdzić, że cierpienie jest niezbędne do tego, by człowiek mógł dojrzewać. Doświadczenie pokazuje jednak, że wewnętrzną dojrzałość osiągają bardzo często ludzie, którzy musieli wiele przejść. Oczywiście nie ma tu absolutnej prawidłowości. Są ludzie, których cierpienie łatwo niszczy. Są też tacy, których z natury cechuje pozytywne podejście do życia i którzy dojrzewają, nie wycierpiawszy wiele. Stawali oni jednak w prawdzie o sobie. Bez bolesnego spotkania z samym sobą nie może być mowy o dojrzewaniu. Często cierpienie jest stanem, w którym stajemy z sobą twarzą w twarz bez maski. Zburzeniu ulegają wówczas nasze iluzje na temat życia. Myśleliśmy, że potrafimy je zaplanować, że możemy je kontrolować, żyjąc zdrowo, odżywiając się w sposób zrównoważony oraz kierując się na co dzień chrześcijańskimi wartościami. Nagle dotyka nas jednak nieopisane cierpienie. Wszystko, na czym opieraliśmy nasze życie, wali się w gruzy. Spod owego rumowiska wyłania się nasza nędza, nasza kruchość, a jednocześnie nasza tęsknota za prawdziwym „ja”, za pierwotnym wizerunkiem, którym obdarzył nas Bóg.

Gdy dotyka nas cierpienie, nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z nim wyłącznie za pomocą seansów u psychologa. Stanowi ono raczej wyzwanie, by wyruszyć w drogę w głąb siebie, do prawdziwego „ja”, do naszego wewnętrznego sanktuarium. Wówczas cierpienie nie tylko pozwoli nam dojrzewać jako ludziom, lecz stanie się również drogą do pogłębienia naszej duchowości.

Fakt, że cierpienie może stanowić drogę dojrzewania osobowości, nie oznacza jeszcze uzasadnienia jego istnienia. Jest to tylko odpowiedź, której mogę udzielić na cierpienie dotykające mnie z zewnątrz. Znam wiele starszych osób, które dzięki cierpieniu zdołały dojrzeć. Promieniują głęboką wiedzą i łagodnością. Słowo „wiedza” pochodzi od „wiedzieć”, które ma z kolei wspólny rdzeń z czasownikiem „widzieć”. Ludzie ci widzieli wiele cierpienia i dzięki temu są bogatsi w wiedzę o życiu. Są też łagodni. Nauczyli się łagodności poprzez doświadczenia w szkole cierpienia. Dzięki niej więcej rozumieją. Ich stosunek do świata nie jest już zatem nieprzejednany, lecz pełen łagodności i wyrozumiałości. Chciałbym ukazać tylko na dwóch przykładach, w jaki sposób dzięki doświadczeniu cierpienia ludzie mogą dojrzewać i otwierać się na inną rzeczywistość, która ostatecznie jest rzeczywistością Jezusa Chrystusa:

Mój współbrat, o. Salezy, przeżył cztery lata w obozie koncentracyjnym w Dachau. To, co tam przeżył, opisał krótko po wyzwoleniu w książce Dachau – eine Welt ohne Gott („Dachau – świat bez Boga”). Później przez długi czas był dyrektorem naszej szkoły zakonnej, poświęcając się z zapałem tej posłudze. Po rezygnacji z kierowania szkołą nauczał jeszcze, pełen łagodności i oddania, uczniów klas niższych. Jako starszy człowiek nie chciał już opowiadać o okresie spędzonym w obozie. Gdy na temat tych doświadczeń pragnęła porozmawiać z nim pewna pochodząca z Dachau karmelitanka, odmówił. Powiedział jej, że to przecież było już dawno. Ostatnie lata przed śmiercią poświęcił spisywaniu historii przywróconego w roku 1913 do istnienia opactwa. Wciąż dobrze pamiętam, jak o lasce przychodził do mnie do biura, by skonsultować ze mną, czy nie pomylił się w opisie ostatnich lat. Promieniował łagodnością. Dzięki doświadczeniom życia i przeżytemu cierpieniu dojrzał.

Moja ciotka, będąc nauczycielką, wstąpiła do opactwa benedyktynek w Herstelle. Dużo czytała i zawsze potrafiła opowiedzieć coś ciekawego. Jako starsza już osoba spostrzegła, że zaczyna zawodzić ją umysł, a potem także i mowa. Nie było jej łatwo się z tym pogodzić, bo możliwość prowadzenia rozmów z innymi zawsze była dla niej ważna. Gdy jednak całkiem utraciła już mowę, jej twarz promieniowała pokojem, który podnosił na duchu doglądające jej siostry. Cierpienie nie stało się dla niej powodem do zgorzknienia, lecz pozwoliło jej emanować pokojem, który był czymś więcej niż tylko pogodzeniem się z faktami na poziomie psychologicznym. Zajaśniał w niej jakby nowy człowiek, o którym pisze św. Paweł.

Nie możemy twierdzić, że cierpienie jest niezbędne, byśmy mogli stawać się dojrzalsi i bogatsi w wiedzę. Często jednak zauważamy, że – tak jak ukazują to powyższe przykłady – to właśnie ludzie doświadczeni cierpieniem promieniują pod koniec życia mądrością i łagodnością.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: