Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Domowe wspomnienia i powiastki: zbieranina - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Domowe wspomnienia i powiastki: zbieranina - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 247 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO­MO­WE

WSPO­MNIE­NIA I PO­WIAST­KI.

Wol­no dru­ko­wać, pod wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry, po wy­dru­ko­wa­niu, pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by eg­zem­pla­rzy, w War­sza­wie dnia 10 (22) Lip­ca 1853 roku.

Cen­zor, F. So­biesz­czań­ski.

w Dru­karń J. Unger.

SZA­NOW­NE­MU

KA­ZI­MIE­RZO­WI WŁA­DY­SŁA­WO­WI

WÓJ­CIC­KIE­MU

W DO­WÓD WY­SO­KIE­GO SZA­CUN­KU

I SER­DECZ­NEJ ŻYCZ­LI­WO­ŚCI

PO­ŚWIĘ­CAM,

R. Z…

W po­dró­ży 27 grud­nia r.

I.

MIA­STO CZERSK

WSPO­MNIE­NIA.

MIA­STO CZERSK.

Na le­wym brze­gu Wi­sły, pięć mil dro­gi od War­sza­wy idąc w górę rze­ki, leży mia­sto sta­ro­daw­ne Czersk, nie­gdyś roz­le­głe, lud­ne i za­moż­ne; dziś pa­miąt­ka­mi je­dy­nie prze­szło­ści, uwa­gę ku so­bie zwro­cie zdol­ne. Mnie prze­cież zkąd – inąd jesz­cze z niem wią­że za­ję­cie; w ubo­gich jego ścia­nach i uroczćj oko­li­cy, zna­la­złem nie­jed­ne bło­gą chwi­lę, za do­brych dni mo­ich; ze zglisz­czy jego, z ciem­nej gę­stwi­ny dzi­kich krze­win, na gru­zach po­ro­słych, nie­raz mi za­bły­snął pło­myk po­ezyi i na­tchnie­nia…..

Dziś od­da­lo­ny od tam­tych stron, w hoł­dzie wdzięcz­no­ści upa­dłe­mu gro­do­wi, a kwo­li mi­łe­go so­bie przy­po­mnie­nia, ni­niej­sze kart parę dzie­jom i opi­so­wi jego po­świę­cam. Oczy­wi­ście, przyj­dzie mi tu nie­raz po­wtó­rzyć rze­czy nie nowe, nie kło­po­cę się tem jed­nak prze­ko­na­ny: że jak wszyst­ko co dzie­jów wła­snych do­ty­czę, nig­dy nad­to zna­nem być nie może, tak też nie go­dzi się mi­nąć żad­nej spo­sob­no­ści upo­wszech­nić je i przy­po­mnieć.

Mia­no Czer­ska po­dług daw­nej pi­sow­ni: Czyr­sko… a po­dług wy­mo­wy ma­zo­wiec­kiej: Cyrsk, Cyr­sko, po­cho­dzi zda­je się od po­ło­że­nia jego w szczer­nych pia­skach czy­li szczer­sku. Ostat­nie te sło­wa, któ­re Ma­zur wy­ma­wia: scyrsk, scyr­sko, tak prze­cież, że z po­cząt­ko­we pra­wie zu­peł­nie gi­nie, za­le­d­wie się da w ustach jego roz­róż­nić od na­zwi­ska mia­sta.

Za­ło­że­nie, jako też po­cząt­ko­wy wzrost jego, gi­nął w od­da­le­niu wie­ków; praw­do­po­dob­nie wsze­la­ko od­nieść się da­dzą do przed­chrze­ściań­skiej jesz­cze epo­ki. Znaj­du­ją­cy się tu po dziś dzień dzwon na któ­rym na­pis, po­dług po­wszech­ne­go mnie­ma­nia 1004 rok wy­ra­ża, jak mi na miej­scu opo­wia­da­no, ula­nym być miał dla pierw­sze­go w tych stro­nach chrze­ściań­skie­go ko­ścio­ła. Że zaś pier­wot­nie ko­ścio­ły samo ze sie­bie, sta­wia­no w naj­bar­dziej osia­dłych miej­scach, świad­czy­ło by to, że pod­ów­czas jak na te­raź­niej­szej po­sa­dzie Czer­ska, ist­nia­ła zna­ko­mi­ta lud­no­ścią osa­da.

W hie­rar­chicz­nym po­dzia­le Pol­ski, dy­ece­zya zra­zu ma­zo­wiec­ką, a po­źniej płoc­ką zwa­na (po­dług jed­nych w 966 przez Mie­czy­sła­wa Igo, po­dług dru­gich w l000r. przez Bo­le­sła­wa Chro­bre­go za­ło­żo­na), nie roz­cią­ga­ła się na lewą stro­nę Wi­sły, lecz zie­mie: raw­ska, so­cha­czew­ska i go­styń­ska do ar­chi­dy­ece­zyi gnieź­nień­skiej na­le­ża­ły; czer­ska zaś, pod­le­ga­jąc bi­sku­po­wi po­znań­skie­mu, pod na­zwi­skiem ar­chi­dia­ko­na­tu, nie­ja­ko osob­ną two­rzy­ła dy­ece­zyą.

Ten wszak­że ko­ściel­ny po­dział nie upo­waż­nia do wnio­sku, ja­ko­by zie­mia czer­ska i inne z tej­że stro­ny Wi­sły po­ło­żo­ne, nie mia­ły być od naj­od­le­glej­szych cza­sów, rów­nie jak płoc­kie dzie­dzic­twem Ma­zu­rów, gdyż miesz­kań­cy obu brze­gów no­szą naj­wy­ra­zniej jed­ne­goż ple­mie­nia ce­chy, ale ra­czej jego po­wo­dem były inne, miej­sco­we i cza­so­we wzglę­dy. Za pa­no­wa­nia Kon­ra­da Igo udziel­ne­go ksią­żę­cia Ma­zow­sza, Czersk po­czy­na wy­cho­dzić na wi­dow­nią dzie­jów r. 1228 (po za­bi­ciu Lesz­ka Bia­łe­go) pod­czas spo­rów o opie­kę Lesz­ko­wych dzie­ci, mię­dzy Kon­ra­dem i Hen­ry­kiem Bro­da­tym ksią­żę­ciem szląz­kim; po­ko­na­ny w bi­twie pod Kra­ko­wem Kon­rad, gdy wkrót­ce zdra­dą we­tu­jąc, zbyt bez­piecz­ne­go poj­mał prze­ciw­ni­ka, po­dług po­dań kro­ni­kar­skich w czer­skim uwię­ził go zam­ku. Nie­dłu­go po­tom 1233 r. gdy Bo­le­sław Wsty­dli­wy skoń­czyw­szy 15 lat wie­ku, za mat­ki swój Grzy­mi­sła­wy i pa­nów rad­nych na­mo­wą, ze stry­jow­skiej usi­ło­wał oswo­bo­dzić się opie­ki; Kon­rad za­pro­siw­szy go wraz z mat­ką na przy­ja­ciel­ski zjazd do sie­bie, obo­je w Czer­sku uwię­ził. Ztąd po nie­ja­kim cza­sie na sie­cie­chow­ski prze­nie­sie­ni za­mek, i wnet zno­wu do Czer­ska wró­ce­ni do­stoj­ni poj­mań­cy, nie­pew­ni ży­cia, w cięż­kiem zo­sta­wa­li za­mknię­ciu. Na wsta­wie­nie do­pie­ro Wła­dy­sła­wa gnieź­nień­skie­go księ­cia, uła­go­dzo­ny nie­co stryj po­wtór­nie po­słał ich do Sie­cie­cho­wa, zkąd też i uszli szczę­śli­wie (1234 r.) na Szlązk, od Hen­ry­ka w opie­kę przy­ję­ci.

Z śmier­cią Kon­ra­da (1247 r.) na księz­two ma­zo­wiec­kie na­stą­pił Zie­mo­wit I syn jego. Za rzą­dów tego księ­cia w 1258 r. Li­twa pod wo­dzą Stroj­na­ta przy­szedł­szy nad brze­gi Wi­sły, sro­dze spu­sto­szy­ła oko­li­ce Czer­ska. We czte­ry lata po­źniej Men­dog ksią­żę li­tew­ski, złą­czyw­szy się ze Swar­nem ru­si­nem, na­padł­szy Ma­zow­sze, ubie­gli i poj­ma­li Zie­mo­wi­ta wraz z sy­nem jego Kon­ra­dem w Jaz­do­wie, kędy Zie­mo­wit od Swar­na ścię­ty. Za­pew­ne gra­su­ją­ce pod­ów­czas tak bliz­ko, azwy­cięz­kie hor­dy nie prze­pu­ści­ły i Czer­sko­wi. W po­dzia­le ziem ma­zo­wiec­kich mię­dzy po­zo­sta­ie Zie­mo­wi­ta syny, Kon­rad II ob­jął czer­ską w dzier­że­nie i pierw­szy się pi­sać po­czął ksią­żę­ciem ma­zo­wiec­kim na Czer­sku, Dux cyr­nen­sis. Zmarł on bez­po­tom­nie w 1294 roku, a udział jego prze­szedł na star­sze­go bra­ta Bo­le­sła­wa, księ­cia płoc­kie­go. Po zej­ściu Bo­le­sła­wa (1313 r.) sy­no­wie jego roz­dzie­li­li mię­dzy sie­bie oj­cow­skie dzie­dzi­ny. Naj­star­sze­mu Zie­mo­wi­to­wi II do­sta­ła się zie­mia Czer­ska, raw­ska, go­styń­ska i li­tew­ska; a Czersk, zo­staw­szy miesz­ka­niem ksią­żę­cia, nie­ja­ką zwierzch­ność nad brać­mi dzier­żą­ce­go, stał się ja­ko­by sto­li­cą ca­łe­go Ma­zow­sza.

Zie­mo­wit III­ci, syn po­prze­dza­ją­ce­go, ob­jął spu­ści­znę po ojcu, w 1343 r., a na­stęp­nie, pod­czas nie­spo­koj­ne­go po Ka­zi­mie­rzu Wiel­kim bez­kró­le­wia, za­gar­nął całe ma­zo­wiec­kie księ­stwo. Za ży­cia jesz­cze dzie­ląc kraj po­mię­dzy dzie­ci, naj­star­sze­mu Ja­nu­szo­wi Czersk wy­pu­ścił.

Pod­czas pa­no­wa­nia Ja­nu­sza I, Czersk ucier­piał wie­le, z przy­czy­ny czę­stych po­ża­rów; ksią­żę chcąc mia­stu przyjść w po­moc, nadał mu w 1386 r. pra­wo nie­miec­kie, a po­źniej na zjeź­dzie w 1399 sta­tut czer­ski usta­no­wił. Ten­że sam prze­cież Ja­nusz za­dał cios do­tych­cza­so­wej sto­li­cy swo­jej, prze­no­sząc dwór i miesz­ka­nie do wzno­szą­cej się świe­żo War­sza­wy, gdzie od­tąd na­stęp­cy jego prze­by­wać zwy­kli. On tak­że w 1400 r. prze­niósł z Czer­ska trzy pre­ben­dy, ka­no­ni­ków i Ko­le­gia­tę tu­tej­szą, przy ko­ście­le zam­ko­wym śśw. Pio­tra i Paw­ła ist­nie­ją­cą, do od­bu­do­wa­ne­go przez sie­bie ko­ścio­ła św. Jana wr War­sza­wie.

Po zmar­łym w 1428 r. Ja­nu­szu, ob­jął pań­stw­ro syn jego Bo­le­sław Uici, pod nim i za jego wolą Ma­ciej z Ró­ża­nu, pro­boszcz na­ten­czas czer­ski, prze­ło­żył Sta­tu­ta ma­zo­wiec­kie z ła­ciń­skie­go ję­zy­ka na pol­ski. Umarł Bo­le­sław 1435 roku; a opie­kę nie­let­nich dzie­ci, rów­nie jak rzą­dy kra­jo­we, spra­wo­wa­ła po­zo­sta­ła wdo­wa księż­na Bar­ba­ra.

Kon­rad IIci syn Bo­le­sła­wa, do­staw­szy w rząd zie­mię Czer­ską, zło­żył w 1496 roku sejm w sto­łecz­nym jej mie­ście, na któ­rym wraz z se­na­to­ra­mi, urzęd­ni­ka­mi, rad­ca­mi i szlach­tą ma­zo­wiec­ką po­sta­no­wił sta­tut nowy: Sta­tu­ta nova Do­mi­ni Du­cis Con­ra­di. Za te­goż księ­cia pi­sał Mi­ko­łaj z Czer­ska, prze­ło­żo­ny tu­tej­sze­go ko­ścio­ła, kro­ni­kę Ma­zow­sza.

Ze zgo­nem Kon­ra­da (1503 r.) owdo­wia­ła księż­na Anna, jako opie­kun­ka nie­do­let­nich dzie­ci, rzą­dzi­ła po­zo­sta­łam pań­stwem, aż do roku 1518, w któ­rym wła­dza ksią­żę­ca Sta­ni­sła­wo­wi, star­sze­mu z dwoj­ga sy­nów od­da­na.

W ry­chle zmar­ły mło­dy ten ksią­żę (1524 roku) zo­sta­wił dzie­dzic­two bra­tu Ja­nu­szo­wi IImu z któ­re­go bez­po­tom­ną śmier­cią w 1526 roku, udziel­ne rzą­dy Pia­stów Ma­zo­wiec­kich ko­niec wzię­ły; zie­mia czer­ska wraz z in­ne­mi, do ko­ro­ny Pol­skiej wcie­lo­na.

Po zej­ściu Zyg­mun­ta Sta­re­go (1548 r.) kró­lo­wa Bona, do­staw­szy w opra­wie Ma­zow­sze, rada w Czer­sku miesz­ki­wa­ła. Lu­stra­cye ów­cze­sne po­da­ją to mia­sto jako lud­no­ścią, za­moż­no­ścią i zna­cze­niem w Ma­zow­szu nąj­pierw­sze. Wspo­mi­na­ją tak­że o win­ni­cach na gó­rze zam­ko­wej, za ksią­żąt już szcze­pio­nych, a któ­re za Zyg­mun­ta III­go cza­sów jesz­cze ja­go­dy da­wa­ły. Do opa­try­wa­nia szcze­pów i pra­cy oko­ło win­ni­cy, była na­ten­czas prze­zna­czo­na wieś cała, Ta­ta­ry zwa­na, za­pew­ne z poj­ma­nych w woj­nie jeń­ców te­goż na­ro­du. Wieś ta z laty dal­sze­mi ze szczę­tem znisz­cza­ła, gołe tyl­ko po so­bie zo­sta­wu­jąc na­zwi­sko.

Od roku 1607 „ za pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta III­go Mi­ko­łaj Ze­brzy­dow­ski, wo­je­wo­da kra­kow­ski, wódz ro­ko­szan, cią­gnąc ku War­sza­wie, roz­ło­żył się w mie­sią­cu Czerw­cu obo­zem, mię­dzy Czer­skiem a War­ką, od­kąd na­stęp­nie ku Ra­do­mio­wi się cof­nął.

Za nie­szczę­śli­wych Jana Ka­zi­mie­rza rzą­dów w 1656 roku, po klę­sce, któ­rą Czar­nec­ki za­dał był Szwe­dom pod War­ką, wo­dzo­wie ich, kom­men­dę ma­ją­cy: Fry­de­ryk, mar­gra­bia star­szy, z gra­fem Szli­pen­ba­chem i Eh­ren­ste­inem, kon­sy­lia­rzem kró­la szwedz­kie­go, przez gę­stwi­ny prze­bra­li się do Czer­ska, i mię­dzy oba­li­na­mi pu­ste­go muru, trzy dni o gło­dzie i chło­dzie prze­sie­dziaw­szy, po­tem w nocy do War­sza­wy przy­wę­dro­wa­li. Wcho­dząc zaś, ze wszyst­kich stron pod­pa­li­li mia­sto, tak, że ze szczę­tem zgo­rza­ło. Po ukoń­czo­nej woj­nie, z trzech ko­ścio­łów i kil­ku­set do­mostw, zo­sta­ło za­le­d­wie 22 li­chych za­bu­do­wań. Za­mek, rów­nie jak mia­sto znisz­czo­ny, stał w gru­zach, z nie­po­kry­te­mi, z po­lne­mi wy­ło­mów mu­ra­mi, z opu­sto­sza­łą i za­wa­lo­ną ka­pli­cą zam­ko­wą.

Okrop­na ta klę­ska była osta­tecz­nym dla Czer­ska upad­kiem, od­tąd nig­dy się on juz nie zdo­łał po­dźwi­gnąć, zwłasz­cza gdy z 1760 ro­kiem, wieś Góra o ćwierć mili od­le­gła, przez Mi­cha­ła Ko­ry­bu­ta do rzę­du miast pod­nie­sio­na, pod na­zwi­skiem Góry Kal­wa­ryi lub No­wej-Je­ru­za­li­my, wzno­sić się za­czę­ła.

W 1765 roku… stan Czer­ska do ostat­niej do­szedł nę­dzy; mia­sto całe dwu­na­stu tyl­ko li­chych mia­ło oby­wa­te­li; sta­ro­żyt­ny za­mek w któ­rym jesz­cze do 1757 roku są­dzo­no ju­rys­dyk­cya grodz­ką, opu­sto­szał do resz­ty. Ude­rzo­ny smut­nym od­wiecz­ne­go po­mni­ka tego sta­nem Fran­ci­szek Bie­liń­ski mar­sza­łek wiel­ki ko­ron­ny, pod­jął wła­snym kosz­tem na­pra­wę czer­skie­go zam­ku, i wy­da­jąc ogrom­ne ku temu ce­lo­wi­sum­my, na chwi­lę wró­cił go do lep­szej pory.

Czersk jest dzi­siaj jed­nóm z naj­lich­szych mia­ste­czek Ma­zow­sza. Nie­licz­ni jego miesz­kań­cy wszy­scy pra­wie bez wy­jąt­ku trud­nią się rol­nic­twem, a stro­jem i oby­cza­ja­mi ni­czem od oko­licz­nych nie róż­nią się kmie­ci. Za­bu­do­wa­nia drew­nia­ne, mniej lub wię­cej po­rząd­ne, zu­peł­nie wiej­skim po­dob­ne; sło­wem całe mia­sto wsi zu­peł­ny ma po­zór; je­dy­nie ry­nek czwo­ro­gran­ny, pu­sty, nie­bru­ko­wa­ny, jak i wszyst­kie uli­ce, przy­po­mi­na jego god­ność. Ry­nek ten, wśród któ­re­go tyl­ko dzie­ci i wiatr prze­lot­ny w za­spach pia­sku igra­ją; uli­ce po któ­rych w buj­nych po­nad pło­ta­mi chwa­stach by­dło się pa­sie.

Jak bądź, jed­nak­że smut­nym jest ten wi­dok, nie spra­wia prze­cież przy­kre­go wra­że­nia wstrę­tu i obrzy­dze­nia, zwy­kłe­go w pod­upa­dłych, zwłasz­cza prze­my­sło­wych mia­stach, brud­nych, dusz­nych, szma­ta­mi daw­ne­go zbyt­ku świe­cą­cych, zpod ro­bac­twa i bło­ta. Do­bro­czyn­ne rol­nic­two buj­ną zie­le­nią za­kry­wa gru­zy ohyd­ne, naj­uboż­szą za­gro­dę chro­ni przed brud­ną nę­dzą i stroi w kwia­ty po­ezyi.

I nie­raz, gdy o za­cho­dzie słoń­ca wstę­po­wa­łem w pia­sczy­ste Czer­ska uli­ce, a ryki trzód spę­dzo­nych z pa­stwi­ska i skrzyp wra­ca­ją­cych płu­gów i wo­zów nie­ko­wa­nych, tur­kot głu­chy, rzeź­kie okrzy­ki pa­rob­ków, pie­śni od­wiecz­nych, rzew­ne nuty z rosa roz­le­ga­ją­ce się po po­lach, i szum drzew po­nad pło­ta­mi i fu­jar prze­cią­głe kwi­le­nie i skrzy­piec nie­stroj­nych chra­pli­we gło­sy, ta cała mu­zy­ka wie­czor­na zmie­szo­na drża­ła wpo­wie­trzu, wio­dąc w du­szę rzew­ność bło­gą.

Dzie­więć to już wie­ków mija od owej epo­ki, a oto dzi­siaj na­tem sa­mem miej­scu, stoi znów za­gród rol­ni­czych rząd dłu­gi, dy­mią­cy ciem­ne­mi ko­mi­na­mi, z roz­twar­te­mi go­ścin­nie jako nie­gdyś wro­ty, i gdy w po­mro­ku spa­da­ją­cym uto­ną drob­ne szcze­gó­ły, a oko tyl­ko ogół obej­ma wi­do­ku, mnie­mał­byś, że od owych za­mierz­chłych cza­sów, nic się tu­taj nie zmie­ni­ło. Tyl­ko w głę­bi ob­ra­zu po­nad strze­cha­mi chat, na ja­śnie­ją­cem resz­tą wie­czor­nej zo­rzy nie­bie, ry­su­ją­ce się nie­wy­raź­nie, czar­ne, ol­brzy­mie wie­że za­mczy­ska, i obok nich krzyż drew­nia­ny, na wzgór­ku ko­ściel­nym wznie­sio­ny, sa­mo­dwój świad­czą, że dzie­więć wiecz­na prze­szłość w isto­cie prze­mi­nę­ła nad tym gro­dem.

Dzi­siej­szy Czersk zaj­mu­je po naj­więk­szej czę­ści tę samą po­sa­dę, jaką daw­niej­sze zaj­mo­wa­ło mia­sto. Zbu­do­wa­ny na wznio­słem po­brze­żu Wi­sły, jed­nem­ra­mie­niem i od ryn­ku zbie­ga w dół ku rze­ce; dru­giem zaś dłu­gą uli­cą, za­le­ga pia­sczy­ste płasz­czy­znę.

Z tej ostat­niej stro­ny mia­sta, oko­li­ca ża­łob­ne i dzi­kie ma wej­rze­nie: ja­ło­we, żół­ta­we, ską­po zie­lo­no­ścią przy­pru­szo­ne pola, oko­lo­ne ciem­nym wień­cem nie­da­le­kich so­sno­wych bo­rów, cią­gną się jed­no­staj­ną, mil­czą­cą rów­ni­ną. Ob­umar­łość wi­do­ku za­le­d­wie gdzie­nieg­dzie prze­rwie po­dwój­ny sze­reg ro­so­cha­tych wierzb nad dro­ga; wia­trak ob­ra­ca­ją­cy się zwol­na na pia­sko­wym wy­dmu­chu, lub snu­ją­cy się wiecz­nie to tam, to sam, tu­man tań­czą­ce­go z wi­chrem dja­bła.

Dru­ga na­to­miast stro­na Czer­ska, nad­wi­śle, przed­sta­wia ob­raz peł­ny ży­cia i roz­ma­ito­ści. Ja­sna, sze­ro­ka Wi­sła nie­opo­dal ruin zam­ku, ko­ły­sze się lek­ko wzie­lo­nem swem łóżu; po niej co chwi­la pra­wie mkną to tra­twy, to ber­lin­ki z roz­pię­te­mi ża­gla­mi i róż­no­barw­ne­mi na szczy­tach masz­tów cho­rą­giew­ka­mi, to ga­la­ry od Kra­ko­wa z solą lub wap­nem idą­ce, po­ga­nia­ne rę­ko­ma sil­nych fli­sów, któ­rych roz­gło­śne pie­śni brzmią nad falą, zmie­sza­ne z srebr­nym jej szu­mem. Poza wi­słą, na ostat­nim krań­cu wid­no­krę­gu, błę­kit­nie­ją da­le­kie lasy, od nich ai do sa­me­go ko­ry­ta rze­ki lek­ką po­chy­ło­ścią spa­da­ją­ce brze­gi, oży­wia­ją licz­ne wio­ski, roz­rzu­co­ne wśród ga­jów ło­zi­ny i za­le­wów wod­nych. Bli­żej jesz­cze, tuż nad samą wodą, cią­gną się mo­kre, buj­ną tra­wą okry­te łęgi, a gdzie­nieg­dzie sa­mot­ne cha­ty ry­ba­ków prze­zie­ra­ją się w drżą­cym zwier­cie­dle fal. Nie­co po­ni­żej Wi­sły, na tej­że sa­mej co i Czersk stro­nie, na po­dob­nież wznie­sio­nym brze­gu, wi­dać mia­sto Górę, oto­czo­ne ze­wsząd sa­da­mi, i zpo­za ich zie­le­nic czer­wie­nią­ce się i bie­lą­ce licz­ne­mi ko­ścio­ła­mi i klasz­to­ra­mi swo­je­mi.

Mię­dzy obie­ma po­wyż­sze­mi mia­sty, pa­smo pa­gór­ków nad­brzeż­nych, wy­gi­na się w łuk głę­bo­ki, Wi­słę za cię­ci­wę ma­ją­cy. Do­li­na w jego ra­mio­nach ob­ję­ta,wi­docz­nie po­wsta­ła na miej­scu daw­niej­sze­go ko­ry­ta rze­ki, gdy taż bar­dziej pro­sty bieg wzię­ła. Do­tąd ona z każ­dą wio­sną, a cza­sem kil­ka­kroc do roku, po­wra­ca tu, w na­wie­dzi­ny do daw­ne­go pań­stwa swe­go, zo­sta­wu­jąc po ustą­pie­niu, nig­dy nie­wy­sy­cha­ją­ce mno­gie stru­mie­nie, źró­dli­ska i ustę­py. Po­mię­dzy nie­mi roz­ro­sły się nie­przej­rza­ne gąsz­cze wierzb, nad­wi­ślań­skich to­po­li, cze­remch, olch, lesz­czy­ny, gło­gów, róż dzi­kich i ka­lin, po­prze­pla­ta­ne ty­sią­cem wi­ją­cych się sa­mo­pas ście­żek i dro­żyn, tu i owdzie w po­środ­ku za­ro­śli, otwie­ra się zie­lo­na łącz­ka, lub na nie­co pod­nio­ślej­szem miej­scu, ci­cha wie­śnia­cza za­gro­da. Wio­sną, nim jesz­cze Wit świę­ty uci­szy po­ło­wę pta­stwa, gdy krza­ki ró­ża­ne kwit­ną, aż dusz­no tu­taj od zgieł­ku i woni, niby jed­nym z owych za­klę­tych ga­jów, po­wie­ści gmin­nej.

O każ­dej zresz­tą po­rze let­niej, dro­ga tędy ma tyle uro­ku, że ra­dził­bym każ­de­mu zmie­rza­ją­ce­mu od Góry do Czer­ska, nią ra­czej się pu­ścić, niź­li pia­sczy­stym i da­le­ko okrą­ża­ją­cym go­ściń­cem. Po­mi­mo mnó­stwa ście­żek, zbłą­dzić w do­li­nie nie­po­dob­na, bo wid­ne ze­wsząd ru­iny zam­ku, wska­żą w każ­dej chwi­li kie­ru­nek.

Za­mek ty­le­kroć wspo­mnio­ny, głów­na Czer­ska pa­miąt­ka i ozdo­ba, wzno­si się na dośc znacz­nym, stro­mym, ku Wi­śle przed in­ne­mi wy­su­nio­nym wzgór­ku, prze­dzie­lo­nym od mia­sta głę­bo­kim pa­ro­wem. Wi­sła, któ­ra nie­gdyś tuż pod zam­kiem pły­nę­ła, ob­le­wa­ła go do koła, dziś, gdy na kil­ka­set od­da­li­ła się kro­ków, ów tak­że pa­rów wy­sechł ze szczę­tem, do­tąd prze­cież trwa nad nim do­sko­na­le za­cho­wa­ny most mu­ro­wa­ny, na dwu wy­nio­słych za­wie­szo­nych łu­kach. W środ­ko­wym te­goż słu­pie, w stro­nie ku mia­stu ob­ró­co­nej, u sa­me­go wierz­choł­ka, znaj­du­ją się wmu­ro­wa­ne, jed­na nad dru­gą, dwie ka­mien­ne pły­ty, każ­da oko­ło dwie stóp kwa­dra­to­wych po­wierzch­ni ma­ją­ca: na pierw­szej, to jest po­ni­żaj le­żą­cej, moż­na pa­trząc z dołu, roz­róż­nić dwie wiel­kie gło­ski, F. B. zwią­za­ne w cy­frę, a po obu jej stro­nach po dwa drob­ne zna­ki, jest to za­pew­ne data ostat­niej re­stau­ra­cyi zam­ku przez Fran­cisz­ka Bie­liń­skie­go, wraz z jego cy­frą, na pa­miąt­kę po­ło­żo­na. Na dru­giej pły­cie, są­dząc z po­zo­ru da­le­ko daw­niej­szej, tyle tyl­ko do­pa­trzeć mo­głem, że na­pis skła­da się z kil­ku­na­stu, drob­ne­mi gło­ska­mi, za­pi­sa­nych wier­szy. Chcia­łem je kil­ka­kroć wy­czy­tać, lecz gdy ani ko­ściel­na, ani żad­na z po­bli­skich do­mów dra­bi­na, nie się­ga­ła tak wy­so­ko, nic nie moż­na było spra­wić.

War­to­by aże­by kto­kol­wiek za­jąw­szy się szcze­rze, do­peł­nił tej, choć drob­nej, na rzecz oj­czy­stych pa­mią­tek, usłu­gi.

Ze sa­me­go zam­ku, po­zo­sta­ły jesz­cze trzy ogrom­ne sze­ścio­pię­tro­we basz­ty, i częś opa­su­ją­ce­go muru.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: