Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziady - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
0,00

Dziady - ebook

Adam Mickiewicz (1798-1855), Dziady cz. 1-4, Czytelnik, Warszawa, 1974

Kategoria: Liceum
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-272-2741-6
Rozmiar pliku: 274 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Upiór

Serce ustało, pierś już lodowata,

Ścięły się usta i oczy zawarły;

Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!

Cóż to za człowiek? — Umarły.

Patrz, duch nadziei życie mu nadaje,

Gwiazda pamięci promyków użycza,

Umarły wraca na młodości kraje

Szukać lubego oblicza.

Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata,

Usta i oczy stanęły otworem,

Na świecie znowu, ale nie dla świata;

Czymże ten człowiek? — Upiorem.

Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali,

Wiedzą, iż upiór ten co rok się budzi,

Na dzień zaduszny mogiłę odwali

I dąży pomiędzy ludzi.

Aż gdy zadzwonią na niedzielę czwartą,

Wraca się nocą opadły na sile,

Z piersią skrwawioną, jakby dziś rozdartą,

Usypia znowu w mogile.

Pełno jest wieści o nocnym człowieku,

Żyją, co byli na jego pogrzebie;

Słychać, iż zginął w młodocianym wieku,

Podobno zabił sam siebie.

Teraz zapewne wieczne cierpi kary,

Bo smutnie jęczał i płomieniem buchał;

Niedawno jeden zakrystyjan stary

Obaczył go i podsłuchał.

Mówi, iż upiór, skoro wyszedł z ziemi,

Oczy na gwiazdę poranną wywrócił,

Załamał ręce i usty chłodnemi

Takową skargę wyrzucił:

„Duchu przeklęty, po co śród parowu

Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz?

Blasku przeklęty, zagasłeś i znowu,

Po co mi znowu przyświecasz?

O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku!

Ujrzeć ją znowu, poznać się, rozłączyć;

I com ucierpiał, to cierpieć co roku,

I jakem skończył, zakończyć.

Żebym cię znalazł, muszę między zgrają

Błądzić z długiego wyszedłszy ukrycia;

Lecz nie dbam, jak mię ludzie powitają;

Wszystkiegom doznał za życia.

Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień

Odwracać oczy; słyszałem twe słowa,

Słyszałem co dzień, i musiałem co dzień

Milczeć jak deska grobowa.

Śmieli się niegdyś przyjaciele młodzi,

Zwali tęsknotę dziwactwem, przesadą;

Starszy ramieniem ściska i odchodzi

Lub mądrą nudzi mię radą.

Śmieszków i radców zarówno słuchałem,

Choć i sam może nie lepszy od drugich,

Sam bym się gorszył zbytecznym zapałem

Lub śmiał się z żalów zbyt długich.

Ktoś inny myślał, że obrażam ciebie,

Uwłaczam jego rodowitej dumie;

Przecież ulegał grzeczności, potrzebie,

Udawał, że nie rozumie.

Lecz i ja dumny, żem go równie zbadał,

Choć mię nie pyta, chociaż milczeć umiem;

Mówiłem gwałtem, a gdy odpowiadał,

Udałem, że nie rozumiem.

Ale kto nie mógł darować mi grzechu,

Ledwie obelgę na ustach przytrzyma,

Niechętnie lica gwałci do uśmiechu

I litość kłamie oczyma;

Takiemu tylko nigdym nie przebaczył,

Wszakżem skargami nigdy ust nie zmazał,

Anim pogardy wymówić nie raczył,

Kiedym mu uśmiech okazał.

Tegoż dziś doznam, jeśli dziką postać

Cudzemu światu ukażę spod cieni;

Jedni mię będą egzorcyzmem chłostać,

Drudzy uciekną zdziwieni.

Ten dumą śmieszy, ten litością nudzi,

Inny szyderskie oczy zechce krzywić.

Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi

Muszę obrażać lub dziwić?

Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem:

Szydercom litość, śmiech litościwemu.

Tylko, o luba! tylko ty z upiorem

Powitaj się po dawnemu.

Spojrzyj i przemów, daruj małą winę,

Że śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić,

Mara przeszłości, na jednę godzinę

Obecne szczęście zakłócić.

Wzrok twój, nawykły do świata i słońca,

Może się trupiej nie ulęknie głowy,

I może raczysz cierpliwie do końca

Grobowej dosłuchać mowy.

I ścigać myśli po przeszłych obrazach

Błądzące jako pasożytne ziele,

Które śród gmachu starego po głazach

Rozpierzchłe gałązki ściele.”Dziady, część II

DZIADY. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz).

W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołują się dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania zmarłych zdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego Świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym.

Cel tak pobożny święta, miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne przemawiały niegdyś silnie do mojej imaginacji; słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach powracających z prośbami lub przestrogami; a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było dostrzec pewne dążenie moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane.

Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu, śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacje są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezji wzięte.

Guślarz — Starzec pierwszy z chóru — Chór wieśniaków i wieśniaczek — kaplica, wieczór.

There are more things in Heaven and Earth,

Than are dreamt of in your philosophy

.

Shakespeare

Są dziwy w niebie i na ziemi, o których

ani śniło się waszym filozofom.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Zamknijcie drzwi od kaplicy

I stańcie dokoła truny;

Żadnej lampy, żadnej świécy,

W oknach zawieście całuny.

Niech księżyca jasność blada

Szczelinami tu nie wpada.

Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC

Jak kazałeś, tak się stało.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Czyscowe duszeczki!

W jakiejkolwiek świata stronie:

Czyli która w smole płonie,

Czyli marznie na dnie rzeczki,

Czyli dla dotkliwszej kary

W surowym wszczepiona drewnie,

Gdy ją w piecu gryzą żary,

I piszczy, i płacze rzewnie;

Każda spieszcie do gromady!

Gromada niech się tu zbierze!

Oto obchodzimy Dziady!

Zstępujcie w święty przybytek;

Jest jałmużna, są pacierze,

I jedzenie, i napitek.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Podajcie mi garść kądzieli,

Zapalam ją; wy z pośpiechem,

Skoro płomyk w górę strzeli,

Pędźcie go z lekkim oddechem.

O tak, o tak, daléj, daléj,

Niech się na powietrzu spali.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Naprzód wy z lekkimi duchy,

Coście śród tego padołu

Ciemnoty i zawieruchy,

Nędzy, płaczu i mozołu

Zabłysnęli i spłonęli

Jako ta garstka kądzieli.

Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,

W niebieskie nie wzleciał bramy,

Tego lekkim, jasnym znakiem

Przyzywamy, zaklinamy.

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie.

GUŚLARZ

Patrzcie, ach, patrzcie do góry,

Cóż tam pod sklepieniem świeci?

Oto złocistymi pióry

Trzepioce się dwoje dzieci.

Jak listek z listkiem w powiewie,

Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;

Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,

Tak aniołek igra z aniołkiem.

GUŚLARZ I STARZEC

Jak listek z listkiem w powiewie,

Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;

Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,

Tak aniołek igra z aniołkiem.

ANIOŁEK

do jednej z wieśniaczek

Do mamy lecim, do mamy.

Cóż to, mamo, nie znasz Józia?

Ja to Józio, ja ten samy,

A to siostra moja Rózia.

My teraz w raju latamy,

Tam nam lepiej niż u mamy.

Patrz, jakie główki w promieniu,

Ubiór z jutrzenki światełka,

A na oboim ramieniu

Jak u motylków skrzydełka:

W raju wszystkiego dostatek,

Co dzień to inna zabawka:

Gdzie stąpim, wypływa trawka,

Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.

Lecz choć wszystkiego dostatek,

Dręczy nas nuda i trwoga.

Ach, mamo, dla twoich dziatek

Zamknięta do nieba droga!

CHÓR

Lecz choć wszystkiego dostatek,

Dręczy ich nuda i trwoga,

Ach, mamo, dla twoich dziatek

Zamknięta do nieba droga!

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

Czy prosisz o chwałę Boga,

Czyli o przysmaczek słodki,

Są tu pączki, ciasta, mleczko

I owoce, i jagódki.

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

ANIOŁEK

Nic nam, nic nam nie potrzeba.

Zbytkiem słodyczy na ziemi

Jesteśmy nieszczęśliwemi.

Ach, ja w mojem życiu całem

Nic gorzkiego nie doznałem.

Pieszczoty, łakotki, swawole,

A co zrobię, wszystko caca.

Śpiewać, skakać, wybiec w pole,

Urwać kwiatków dla Rozalki,

Oto była moja praca,

A jej praca stroić lalki.

Przylatujemy na Dziady

Nie dla modłów i biesiady,

Niepotrzebna msza ofiarna;

Nie o pączki, mleczka, chrusty —

Prosim gorczycy dwa ziarna;

A ta usługa tak marna

Stanie za wszystkie odpusty.

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie doznał goryczy ni razu,

Ten nie dozna słodyczy w niebie.

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie doznał goryczy ni razu,

Ten nie dozna słodyczy w niebie.

GUŚLARZ

Aniołku, duszeczko!

Czego chciałeś, macie obie.

To ziarneczko, to ziarneczko,

Teraz z Bogiem idźcie sobie.

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha.

Widzicie Pański krzyż?

Nie chcecie jadła, napoju,

Zostawcież nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha.

Widzicie Pański krzyż?

Nie chcecie jadła, napoju,

Zostawcież nas w pokoju;

A kysz, a kysz!

Widmo znika.

GUŚLARZ

Już straszna północ przybywa,

Zamykajcie drzwi na kłódki;

Weźcie smolny pęk łuczywa,

Stawcie w środku kocioł wódki.

A gdy laską skinę z dala,

Niechaj się wódka zapala.

Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC

Jużem gotów.

GUŚLARZ

Daję hasło.

STARZEC

Buchnęło, zawrzało

I zgasło.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Dalej wy z najcięższym duchem,

Coście do tego padołu

Przykuci zbrodni łańcuchem

Z ciałem i duszą pospołu.

Choć zgon lepiankę rozkruszy,

Choć was anioł śmierci woła,

Żywot z cielesnej katuszy

Dotąd wydrzeć się nie zdoła.

Jeżeli karę tak srogą

Ludzie nieco zwolnić mogą

I zbawić piekielnej jamy,

Której jesteście tak blisko:

Was wzywamy, zaklinamy

Przez żywioł wasz, przez ognisko!

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie?

GŁOS

za oknem

Hej, kruki, sowy, orlice!

O wy przeklęte żarłoki!

Puśćcie mnie tu pod kaplicę,

Puśćcie mnie choć na dwa kroki.

GUŚLARZ

Wszelki duch! jakaż potwora!

Widzicie w oknie upiora?

Jak kość na polu wybladły;

Patrzcie! patrzcie, jakie lice!

W gębie dym i błyskawice,

Oczy na głowę wysiadły,

Świecą jak węgle w popiele.

Włos rozczochrany na czele.

A jak suchy snop cierniowy

Płonąc miotłę ognia ciska,

Tak od potępieńca głowy

Z trzaskiem sypią się iskrzyska.

GUŚLARZ I STARZEC

A jak suchy snop cierniowy

Płonąc miotłę ognia ciska,

Tak od potępieńca głowy

Z trzaskiem sypią się iskrzyska.

WIDMO

zza okna

Dzieci! nie znacie mnie, dzieci?

Przypatrzcie się tylko z bliska,

Przypomnijcie tylko sobie!

Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci!

Wszak to moja była wioska.

Dziś ledwo rok mija trzeci,

Jak mnie złożyliście w grobie.

Ach, zbyt ciężka ręka boska!

Jestem w złego ducha mocy,

Okropne cierpię męczarnie.

Kędy noc ziemię ogarnie,

Tam idę szukając nocy;

A uciekając od słońca

Tak pędzę żywot tułaczy,

A nie znajdę błędom końca.

Wiecznych głodów jestem pastwą;

A któż mię nakarmić raczy?

Szarpie mię żarłoczne ptastwo;

A któż będzie mój obrońca?

Nie masz, nie masz mękom końca!

CHÓR

Szarpie go żarłoczne ptastwo,

A któż mu będzie obrońca?

Nie masz, nie masz mękom końca!

GUŚLARZ

A czegóż potrzeba dla duszy,

Aby uniknąć katuszy?

Czy prosisz o chwałę nieba?

Czy o poświęcone gody?

Jest dostatkiem mleka, chleba,

Są owoce i jagody.

Mów, czego trzeba dla duszy,

Aby się dostać do nieba?

WIDMO

Do nieba?... bluźnisz daremnie...

O nie! ja nie chcę do nieba;

Ja tylko chcę, żeby ze mnie

Prędzej się dusza wywlekła.

Stokroć wolę pójść do piekła,

Wszystkie męki zniosę snadnie;

Wolę jęczeć w piekle na dnie,

Niż z duchami nieczystemi

Błąkać się wiecznie po ziemi,

Widzieć dawnych uciech ślady,

Pamiątki dawnej szkarady;

Od wschodu aż do zachodu,

Od zachodu aż do wschodu

Umierać z pragnienia, z głodu

I karmić drapieżne ptaki.

Lecz niestety! wyrok taki,

Że dopóty w ciele muszę

Potępioną włóczyć duszę,

Nim kto z was, poddani moi,

Pożywi mię i napoi.

Ach, jak mnie pragnienie pali;

Gdyby mała wody miarka!

Ach! gdybyście mnie podali

Choćby dwa pszenicy ziarka!

CHÓR

Ach, jak go pragnienie pali!

Gdyby mała wody miarka!

Ach, gdybyśmy mu podali

Choćby dwa pszenicy ziarka!

CHÓR PTAKÓW NOCNYCH

Darmo żebrze, darmo płacze:

My tu czarnym korowodem,

Sowy, kruki i puchacze,

Niegdyś, panku, sługi twoje.

Któreś ty pomorzył głodem,

Zjemy pokarmy, wypijem napoje.

Hej, sowy, puchacze, kruki,

Szponami, krzywymi dzioby

Szarpajmy jadło na sztuki!

Chociażbyś trzymał już w gębie,

I tam ja szponę zagłębię;

Dostanę aż do wątroby.

Nie znałeś litości, panie!

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości:

Szarpajmy jadło na sztuki,

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości.

KRUK

Nie lubisz umierać z głodu!

A pomnisz, jak raz w jesieni

Wszedłem do twego ogrodu?

Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni;

Trzy dni nic nie miałem w ustach,

Otrząsnąłem jabłek kilka.

Lecz ogrodnik skryty w chrustach

Zaraz narobił hałasu

I poszczuł psami jak wilka.

Nie przeskoczyłem tarasu,

Dopędziła mię obława;

Przed panem toczy się sprawa,

O co? o owoce z lasu,

Które na wspólną wygodę

Bóg dał jak ogień i wodę.

Ale pan gniewny zawoła:

„Potrzeba dać przykład grozy”.

Zbiegł się lud z całego sioła,

Przywiązano mnie do sochy,

Zbito dziesięć pęków łozy.

Każdą kość, jak z kłosa żyto,

Jak od suchych strąków grochy,

Od skóry mojej odbito!

Nie znałeś litości, panie!

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości!

Szarpajmy jadło na sztuki;

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości!

SOWA

Nie lubisz umierać z głodu!

Pomnisz, jak w kucyją samą,

Pośród najtęższego chłodu,

Stałam z dziecięciem pod bramą.

Panie! wołałam ze łzami,

Zlituj się nad sierotami!

Mąż mój już na tamtym świecie,

Córkę zabrałeś do dwora,

Matka w chacie leży chora,

Przy piersiach maleńkie dziecię.

Panie, daj nam zapomogę,

Bo dalej wyżyć nie mogę!

Ale ty, panie, bez duszy!

Hulając w pjanej ochocie,

Przewalając się po złocie,

Hajdukowi rzekłeś z cicha:

„Kto tam gościom trąbi w uszy?

Wypędź żebraczkę, do licha”.

Posłuchał hajduk niecnota,

Za włosy wywlekł za wrota!

Wepchnął mię z dzieckiem do śniegu!

Zbita i przeziębła srodze,

Nie mogłam znaleźć noclegu;

Zmarzłam z dziecięciem na drodze.

Nie znałeś litości, panie!

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości!

Szarpajmy jadło na sztuki,

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości!

WIDMO

Nie ma, nie ma dla mnie rady!

Darmo podajesz talerze,

Co dasz, to ptastwo zabierze.

Nie dla mnie, nie dla mnie Dziady!

Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem,

Sprawiedliwe zrządzenia boże!

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,

Temu człowiek nic nie pomoże.

CHÓR

Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem,

Sprawiedliwe zrządzenia boże!

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,

Temu człowiek nic nie pomoże.

GUŚLARZ

Gdy nic tobie nie pomoże,

Idźże sobie precz, nieboże.

A kto prośby nie posłucha,

W Imię Ojca, Syna, Ducha.

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie bierzesz jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha.

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie bierzesz jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

Widmo znika.

GUŚLARZ

Podajcie mi, przyjaciele,

Ten wianek na koniec laski.

Zapalam święcone ziele,

W górę dymy, w górę blaski!

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Teraz wy, pośrednie duchy,

Coście u tego padołu

Ciemnoty i zawieruchy

Żyłyście z ludźmi pospołu;

Lecz, od ludzkiej wolne skazy,

Żyłyście nie nam, nie światu,

Jako te cząbry i ślazy,

Ni z nich owocu, ni kwiatu.

Ani się ukarmi zwierzę,

Ani się człowiek ubierze;

Lecz w wonne skręcone wianki

Na ścianie wiszą wysoko.

Tak wysoko, o ziemianki,

Była wasza pierś i oko!

Która dotąd z czystym skrzydłem

Niebieskiej nie przeszła bramy,

Was tym światłem i kadzidłem

Zapraszamy, zaklinamy.

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie.

GUŚLARZ

A toż czy obraz Bogarodzicy?

Czyli anielska postać?

Jak lekkim rzutem obręcza

Po obłokach zbiega tęcza,

By z jeziora wody dostać,

Tak ona świeci w kaplicy.

Do nóg biała spływa szata,

Włos z wietrzykami swawoli,

Po jagodach uśmiech lata,

Ale w oczach łza niedoli.

GUŚLARZ I STARZEC

Do nóg biała spływa szata,

Włos z wietrzykami swawoli,

Po jagodach uśmiech lata,

Ale w oczach łza niedoli.

GUŚLARZ I DZIEWCZYNA

GUŚLARZ

Na głowie ma kraśny wianek,

W ręku zielony badylek,

A przed nią bieży baranek,

A nad nią leci motylek.

Na baranka bez ustanku

Woła: baś, baś, mój baranku,

Baranek zawsze z daleka:

Motylka rózeczką goni

I już, już trzyma go w dłoni;

Motylek zawsze ucieka.

DZIEWCZYNA

Na głowie mam kraśny wianek,

W ręku zielony badylek,

Przede mną bieży baranek,

Nade mną leci motylek.

Na baranka bez ustanku

Wołam: baś, baś, mój baranku,

Baranek zawsze z daleka;

Motylka rózeczką gonię

I już, już chwytam go w dłonie;

Motylek zawsze ucieka.

DZIEWCZYNA

Tu niegdyś w wiosny poranki

Najpiękniejsza z tego sioła,

Zosia pasając baranki

Skacze i śpiewa wesoła.

La la la la

Oleś za gołąbków parę

Chciał raz pocałować w usta;

Lecz i prośbę, i ofiarę

Wyśmiała dziewczyna pusta.

La la la la

Józio dał wstążkę pasterce,

Antoś oddał swoje serce;

Lecz i z Józia, i z Antosia

Śmieje się pierzchliwie Zosia.

La la la la

Tak, Zosią byłam, dziewczyną z tej wioski.

Imię moje u was głośne,

Że chociaż piękna, nie chciałam zamęścia

I dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę,

Umarłam nie znając troski

Ani prawdziwego szczęścia.

Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata!

Myśl moja, nazbyt skrzydlata,

Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni.

Za lekkim zefirkiem goni,

Za muszką, za kraśnym wiankiem,

Za motylkiem, za barankiem;

Ale nigdy za kochankiem.

Pieśni i fletów słuchałam rada:

Często, kiedy sama pasę,

Do tych pasterzy goniłam stada,

Którzy mą wielbili krasę;

Lecz żadnego nie kochałam.

Za to po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje,

Nieznajomym ogniem pałam;

Choć sobie igram do woli,

Latam, gdzie wietrzyk zawieje,

Nic mię nie smuci, nic mię nie boli,

Jakie chcę, wyrabiam cuda.

Przędę sobie z tęczy rąbki,

Z przezroczystych łez poranku

Tworzę motylki, gołąbki.

Przecież nie wiem, skąd ta nuda:

Wyglądam kogoś za każdym szelestem,

Ach, i zawsze sama jestem!

Przykro mi, bez ustanku

Wiatr mną jak piórkiem pomiata.

Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata:

Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali,

Pędzi w górę, w dół, z ukosa:

Tak pośród pierzchliwej fali

Wieczną przelatując drogę,

Ani wzbić się pod niebiosa,

Ani ziemi dotknąć nie mogę.

CHÓR

Tak pośród pierzchliwej fali

Przez wieczne lecąc bezdroże,

Ani wzbić się pod niebiosa,

Ani dotknąć ziemi nie może.

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

Czy prosisz o chwałę Boga,

Czy o przysmaczek słodki?

Są tu pączki, ciasta, mleczko,

I owoce, i jagódki.

Czego potrzebujesz, duszeczko.

Żeby się dostać do nieba?

DZIEWCZYNA

Nic mnie, nic mnie nie potrzeba!

Niechaj podbiegną młodzieńce,

Niech mię pochwycą za ręce,

Niechaj przyciągną do ziemi,

Niech poigram chwilkę z niemi.

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie dotknął ziemi ni razu,

Ten nigdy nie może być w niebie.

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie dotknął ziemi ni razu,

Ten nigdy nie może być w niebie,

GUŚLARZ

do kilku wieśniaków

Darmo bieżycie; to są marne cienie,

Darmo rączki ściąga biedna,

Wraz ją spędzi wiatru tchnienie.

Lecz nie płacz, piękna dziewico!

Oto przed moją źrenicą

Odkryto przyszłe wyroki:

Jeszcze musisz sama jedna

Latać z wiatrem przez dwa roki,

A potem staniesz za niebieskim progiem.

Dziś modlitwa nic nie zjedna.

Lećże sobie z Panem Bogiem.

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha!

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie chciałaś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha!

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie chciałaś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

Dziewica znika.

GUŚLARZ

Teraz wszystkie dusze razem,

Wszystkie i każdą z osobna,

Ostatnim wołam rozkazem!

Dla was ta biesiada drobna;

Garście maku, soczewicy

Rzucam w każdy róg kaplicy.

CHÓR

Bierzcie, czego której braknie,

Która pragnie, która łaknie.

GUŚLARZ

Czas odemknąć drzwi kaplicy.

Zapalcie lampy i świécy.

Przeszła północ, kogut pieje,

Skończona straszna ofiara,

Czas przypomnieć ojców dzieje.

Stójcie...

CHÓR

Cóż to?

GUŚLARZ

Jeszcze mara!

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

do jednej z wieśniaczek

Pasterko, ot tam w żałobie...

Wstań, bo czy mi się wydaje,

Czy ty usiadłaś na grobie?

Dziatki! patrzajcie, dla Boga!

Wszak to zapada podłoga

I blade widmo powstaje;

Zwraca stopy ku pasterce

I stanęło tuż przy boku.

Zwraca lice ku pasterce,

Białe lice i obsłony,

Jako śnieg po nowym roku.

Wzrok dziki i zasępiony

Utopił całkiem w jej oku.

Patrzcie, ach, patrzcie na serce!

Jaka to pąsowa pręga,

Tak jakby pąsowa wstęga

Albo jak sznurkiem korale,

Od piersi aż do nóg sięga.

Co to jest, nie zgadnę wcale!

Pokazał ręką na serce,

Lecz nic nie mówi pasterce.

CHÓR

Co to jest, nie zgadniem wcale.

Pokazał ręką na serce,

Lecz nic nie mówi pasterce.

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duchu młody?

Czy prosisz o chwałę nieba?

Czyli o święcone gody?

Jest dostatkiem mleka, chleba,

Są owoce i jagody.

Czego potrzebujesz, duchu młody,

Żeby się dostać do nieba?

Widmo milczy.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Odpowiadaj, maro blada!

Cóż to, nic nie odpowiada?

CHÓR

Cóż to, nic nie odpowiada?

GUŚLARZ

Gdy gardzisz mszą i pierogiem.

Idźże sobie z Panem Bogiem;

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha!

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie chciałeś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

Widmo stoi.

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię Ojca, Syna, Ducha!

Czy widzisz Pański krzyż?

Nie chciałeś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

GUŚLARZ

Przebóg! cóż to za szkarada?

Nie odchodzi i nie gada!

CHÓR

Nie odchodzi i nie gada!

GUŚLARZ

Duszo przeklęta czy błoga,

Opuszczaj święte obrzędy!

Oto roztwarta podłoga,

Kędy wszedłeś, wychodź tędy.

Bo cię przeklnę w imię Boga.

po pauzie

Precz stąd na lasy, na rzeki,

I zgiń, przepadnij na wieki!

Widmo stoi.

Przebóg! cóż to za szkarada?

I milczy, i nie przepada!

CHÓR

I milczy, i nie przepada!

GUŚLARZ

Darmo proszę, darmo gromię,

On się przeklęctwa nie boi.

Dajcie kropidło z ołtarza...

Nie pomaga i kropidło!

Bo utrapione straszydło

Jak stanęło, tak i stoi,

Niemo, głucho, nieruchomie,

Jak kamień pośród cmentarza.

CHÓR

Bo utrapione straszydło

Jak stanęło, tak i stoi,

Niemo, głucho, nieruchomie,

Jak kamień pośród cmentarza.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

To jest nad rozum człowieczy!

Pasterko! znasz tę osobę?

W tym są jakieś straszne rzeczy.

Po kim ty nosisz żałobę?

Wszak mąż i rodzina zdrowa?

Cóż to! nie mówisz i słowa?

Spojrzyj, odezwij się przecie!

Czyś ty martwa, moje dziecię?

Czegóż uśmiechasz się? czego?

Co w nim widzisz wesołego?

CHÓR

Czegóż uśmiechasz się, czego?

Co w nim widzisz wesołego?

GUŚLARZ

Daj mnie stułę i gromnicę,

Zapalę, jeszcze poświęcę...

Próżno palę, próżno święcę,

Nie znika przeklęta dusza.

Weźcie pasterkę pod ręce,

Wyprowadźcie za kaplicę.

Czegóż oglądasz się, czego?

Co w nim widzisz powabnego?

CHÓR

Czegóż oglądasz się? czego?

Co w nim widzisz powabnego?

GUŚLARZ

Przebóg, widmo kroku rusza!

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie...

Co to będzie, co to będzie?

CHÓR

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.

Co to będzie, co to będzie?Przypisy:

Upiór — Upiorem jest tu nazwany duch powracający. Według wierzeń ludowych tak powracały na ziemię zwłaszcza dusze samobójców.

zakrystyjan (z łac. sacrista) — dziś: zakrystianin, sługa kościelny opiekujący się świątynią, przedmiotami liturgicznymi (naczyniami i szatami) oraz przygotowujący kapłanów do obrzędów w kościele rzymskokatolickim.

parów — rodzaj doliny, przekształconej z wąwozu, charakteryzującej się płaskim dnem i dość stromymi zboczami porośniętymi roślinnością; tu: chodzi o podługowate zagłębienie w ziemi, inną nazwę grobu, w którym zazwyczaj (poza tą jedną nocą) umarły kochanek spoczywa.

pasożytne ziele — chwast.

uczta kozła — pogański obrzęd uczty kozła utrzymał się długo, do wieku XVI, u Prusów i na Żmudzi; odbywał się on w jesieni, po żniwach. W ofierze za wyznane grzechy gromady zabijano kozła, spożywano go, a resztki biesiady zakopywano, przeznaczając je duchom przodków, zarazem bóstwom ziemnym. Obrzędowi towarzyszył kapłan, wajdelota.

Huslar, Guślarz — słowa te nie mają nic wspólnego z „ucztą kozła” i „koźlarzem”; dalej poeta wiąże je z wyrazem gęślarz (gęśle, białorus. husli — słowiański instrument strunowy, por. góralskie „gęśliki”).

czyśćowym — dziś popr.: czyśćcowym.

zmysłowie — zmysłowo, tzn. za pomocą obrazów przemawiających do zmysłów.

inkantacje — śpiewane lub recytowane zaklęcia, tu: przyzywające duchy itp.

Cytat z Hamleta Shakespeare’a (cz. I sc. 5). Słowa te mówi Hamlet w rozmowie z Horacym w związku z pojawiającym się duchem ojca.

truna (starop.) — trumna.

kądziel — włókna lnu, konopii lub wełny, które następnie przędzie się, skręcając z nich nić.

ten samy — ten sam.

błędom — tu: błądzeniu.

ptastwo — ptactwo.

snadnie — dziś: łatwo.

szarpajmy — dziś popr.: szarpmy.

chrusty — tu: krzaki.

taras — nasyp ziemny; tu: ogrodzenie.

sioło — wieś.

Przywiązano... do sochy — sochą nazywał się w staropolszczyźnie słup, tu mowa o słupie specjalnie przysposobionym do kaźni na dziedzińcu dworskim; przywiązywano doń skazańca i wymierzano mu chłostę.

w kucyją — w dzień Wigilii świąt Bożego Narodzenia (kucja to nazwa potrawy wigilijnej ludów ruskich, sporządzonej z pszenicy, miodu i maku).

cząbry i ślazy — nazwy ziół.

Na głowie ma kraśny wianek... (odnośnie wersów 386–405 i 406–417) — w wydaniu z roku 1823 poeta zaznacza, że zwrotki te mają być śpiewane jako duet (Duo), zaś od wiersza 406 śpiewa sama Dziewczyna, co w powyższym wydaniu było oznaczone napisem Aria.do sprawdzenia numery wersów po zrobieniu htmla

bieży — biegnie.

Z Getego. Swobodny przekład z wiersza Goethego Die Spröde (Nieprzystępna).

rąbek — rodzaj cienkiej podłużnej chusty.

Z... łez poranku — z kropli rosy.

ku pasterce — jeżeli Widmo jest tąż samą postacią, co Pustelnik z cz. IV, to Pasterka jest ukochaną jego, wymienioną tam nawet po imieniu: Maria. Miejsce to, w związku ze wskazówką podaną później w sc. IX Części III, pozwoliłoby oznaczyć czas akcji cz. II, a zapewne i IV może na Zaduszki r. 1821.

lice a. lica — twarz.

pąsowa pręga — wyjaśni się dopiero w cz. IV, że to znak śmierci samobójczej.

błoga — błogosławiona, tzn. zbawiona.Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.

Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziady

Tekst opracowany na podstawie: Adam Mickiewicz (1798-1855), Dziady cz. 1-4, Czytelnik, Warszawa, 1974

Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.

Opracowanie redakcyjne i przypisy: Stanisław Pigoń, Aleksandra Sekuła, Olga Sutkowska.

Plik wygenerowany dnia 2011-01-26.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: