Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieci Soma Seba - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 października 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,90

Dzieci Soma Seba - ebook

„Dzieci Soma Seba” Jacka Grzelakowskiego to opowieść psychologiczna. Bohaterem jest Konrad, student prawa, smakujący uroki dorosłego życia, dzięki zamożnym rodzicom. Człowiek szczęśliwy, posiadający wszystko, o czym zamarzy, a do tego bezgranicznie zakochany w Ewie. Jego dotychczasowe i beztroskie życie ulega gwałtownemu przeobrażeniu, kiedy jego ukochana ginie w wypadku, a wierny dotąd przyjaciel knuje perfidną intrygę. Traumatyczne wydarzenia doprowadzają go do przewartościowania swojego dotychczasowego życia. Doznaje przeżyć paranormalnych, które wywierają na nim głębokie wrażenie i wpływają na nowe widzenie świata. Czuje się samotny, wyobcowany z otoczenia, z nikim nie może nawiązać kontaktu emocjonalnego, a wokół siebie widzi tylko wrogo nastawione osoby. Zamyka się w stworzonych przez siebie wyimaginowanych światach, by obronić się przed brutalną rzeczywistością. Stara się walczyć, jednak coraz bardziej pogrąża się w postępującej chorobie psychicznej. Szuka pomocy u starego, tajemniczego nauczyciela Mansweta, u którego jego nieżyjąca ukochana ćwiczyła swoje zdolności paranormalne.

Czy to halucynacje, doznania spowodowane psychicznymi objawami pourazowymi będącymi następstwami wypadku, czy może wpływ doświadczeń pozazmysłowych z pogranicza parapsychologii i mistyki?

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-269-6
Rozmiar pliku: 738 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I. Wyjazd

- Wziąłeś ten biały sweter? - matka z troskliwością dopytywała z drugiego pokoju.

- Ależ mamo, przecież jest lato. Jest za gruby. Nie zmieści się już w torbie - odpowiedział z wyraźną irytacją.

- Lepiej się zabezpieczyć. Noce na pewno będą chłodne - nie ustępowała.

- Mamo, nie mogę wziąć przecież więcej pakunków od Ewy. Jakby to wyglądało. Nie obawiaj się. Przecież w razie czego, mogę pożyczyć coś od Marcina. Nie jedziemy na bezludzie.

- Lepiej nosić niż się prosić - zdecydowanie odparła - zresztą jedziesz samochodem, dodatkowy bagaż nie będzie ci przeszkadzał.

- Oj, mamuś! Jestem już dorosły!

- Dla matki, nigdy!- stanowczy głos matki a jednak niezwykle miękki i ciepły usłyszał nagle nad uchem. Pocałowała go czule w policzek.- Dla mnie zawsze będziesz moim małym Kondziem - szybkim ruchem nałożyła mu sweter na głowę.

- Oj, mamo - zajęczał, ściągając go szybko.

- Spakuj, spakuj. Nie dręcz starej matki - odrzekła ze śmiechem.

- Dlaczego nigdy nie potrafię ci odmówić? - zrezygnowanym głosem stwierdził Konrad. Wepchnął jednak, byle jak, sweter do torby. Ledwo się zmieścił.

- Bo jesteś moim najukochańszym synem - doszło go już z kuchni.

- Tak, bo jedynym.

- No, może właśnie dlatego - odrzekła przekornie. Wróciła z wypełnioną reklamówką.

- Mamo!

- Pakuj, pakuj, bo jeszcze coś ci zaraz dorzucę - ponagliła.

- Już wychodzę. Nie da rady - próbował się bronić.

- Jeszcze prowiant na drogę.

- Mamo, Ewa mówiła, że przygotowała całą torbę. Wystarczy nie tylko na drogę, ale i na cały miesiąc.

- To ładnie z jej strony, ale bitkami schabowymi przecież nie pogardzisz. Całą noc je smażyłam. Zobaczysz, przydadzą się na pewno - wepchnęła mu pod pachę wypchaną prowiantem reklamówkę.

- No..., nie pogardzę. Chociaż po drodze jest tyle restauracji, zajazdów. Jest gdzie zjeść przecież. Niepotrzebnie się martwisz. To nie te czasy.

- Tak, wystarczy tylko mieć pieniądze. Ojciec zaopatrzył cię, chociaż w jakieś drobne?

- Dał mi nawet swoją kartę kredytową.

- Co się stało? Mnie nigdy takim zaufaniem nie obdarzył.

- To tak na wypadek, gdyby coś się stało z samochodem.

- Aha, samochód to przecież najważniejsza rzecz pod słońcem.

- Jesteś chyba dla niego trochę niesprawiedliwa.

- Wiesz Kondziu, chciałabym żeby, chociaż jedną setną tego, co wydaje na konserwację swojego pupila przeznaczył na renowację mojej skromnej osoby.

- Mamuś, ty nadal jesteś młoda i nie potrzebujesz żadnych upiększeń a tym bardziej operacji plastycznych.

- Och, wy mężczyźni, solidarni aż do bólu, chociaż ze sobą nie potrafią rozmawiać.

- No idę już, Ewa pewnie z niecierpliwością czeka. Trochę już jestem spóźniony, a ona tego bardzo nie lubi.

Konrad pośpiesznie założył letnią kurtkę i podniósł spakowane torby podróżne. Gotowy do wyjścia, już przy drzwiach, spojrzał jeszcze czule na matkę. Cieszył się z zaplanowanego wyjazdu, a jednak coś go męczyło, jakieś wyrzuty sumienia dręczyły jego duszę. Zostawiał najbliższą sobie osobę, która do tej pory zajmowała jego serce, umysł, dla której całe życie kręciło się wokół jego osoby.

Widział jej zatroskane oczy, kryjące obawę przed czymś niewytłumaczalnie nieznanym. Ta irracjonalna obawa zawsze towarzyszyła jej, kiedy Konrad gdzieś wyjeżdżał na dłużej. Nie lubił tego momentu, ale wiedział, że i tak nie wytłumaczyłby matce, że nie ma żadnych podstaw do niepokoju. Ona przeciwnie, zawsze musiała się martwić. Nieważne czy był ku temu powód, czy też nie.

Matka boleśnie westchnęła. - Tyle czasu będziesz poza domem, jak ja to wytrzymam? Cały miesiąc - próbowała powstrzymać łzy.

- Mamo..., mówisz tak, jakbym pierwszy raz wyjeżdżał na wczasy.

- Uważaj tylko synuś na siebie.

- Tak, tak. Wódki do ust nie wezmę, a bandziorów będę omijał z daleka - grzecznie zapewnił, podnosząc dwa palce do góry, z poważną miną. Po czym roześmiał się widząc niedowierzanie na twarzy matki.

- No właśnie. Na szczęście Ewa będzie z tobą. Mam nadzieję, że lepiej cię przypilnuje niż ja - powiedziała spokojnym i opanowanym głosem, lecz Konrad wyczuł w jej wypowiedzi nutkę zazdrości, a może nawet i ukrytego żalu. Przytuliła go mocno.

- Miło mim że masz o niej dobre zdanie.

- No wiesz - lekko się oburzyła - nigdy nie wtrącałam się w twoje życie prywatne. Ewa w porównaniu z tymi, które wcześniej nas odwiedzały, to jak dzień do nocy. Pomarańczowe włosy, narciarskie buciory, kolczyki niewiadomo gdzie zawieszone. Boże! Ewa to nareszcie normalna dziewczyna. Trochę dziwna, niewyrobiona towarzysko, ale chociaż ma dobrze poukładane w głowie.

- Studiuje wszakże filozofię - powiedział nie bez dumy.

- Fiu... filozofię, ale to chyba niezbyt dobry kierunek dla kobiety?

- Czemu? - zdziwił się. Zatrzymał się na chwilę przy otwartych już drzwiach spoglądając na matkę uważnym wzrokiem. Przypuszczał, że matka prędzej czy później, nie odpuści sobie tej małej przyjemności i zawsze znajdzie jakieś wady w jego przyjaciółkach. Nawet, a może przede wszystkim w Ewie, największej jak do tej pory rywalce.

- Bo... albo nigdy nie będziesz miał racji, nawet w najbardziej błahych sprawach, albo... nie będziesz miał z kim w domu porozmawiać. Nie zechce odezwać się do ciebie, bo... i tak nie będziesz w stanie ją zrozumieć - wyrzuciła z siebie w miarę spokojnym głosem.

- Przesadzasz. Masz mamuś staroświeckie poglądy. A po drugie, chyba mnie nie doceniasz. Naprawdę uważasz, że wychowałaś syna matołka?

- Jeszcze się przekonasz - powiedziała już tym razem stanowczym tonem.

- Czy zawsze musisz znaleźć coś niedobrego w moich koleżankach? - spytał z nieco udawanym wyrzutem. W zasadzie, nigdy mu nie zależało na akceptacji przez matkę jego znajomych. Inne pokolenie, inna mentalność, poglądy a przede wszystkim jej rola nadopiekuńczej matki, były ku temu największą przeszkodą. Wiedział, że zrobiłaby dla niego wszystko, chociaż nie potrafiła zrozumieć jego systemu wartości.

- Wiesz, że to tylko ze względu na twoje dobro. Chciałabym cię uchronić przed zbytnim rozczarowaniem, delikatnie mówiąc. To chyba normalne? - próbowała niezręcznie usprawiedliwić się.

- Dajesz mi do zrozumienia, że sam nie jestem w stanie stwierdzić, co dla mnie jest dobrem, a czego powinienem unikać.

- Bo... tak jest w istocie. Brak ci wiedzy i doświadczenia.

- Ewa jest idealną dziewczyną. Nie wyobrażam sobie innej, którą mógłbym tak pokochać.

- No tak, może przyczyna tkwi w tych jej kusych sukieneczkach. Nic dziwnego, że tak szybko cię przekonała do siebie... - odrzekła od razu z przekąsem.

- Ach... mamuś, proszę cię, nie próbuj zbuntować mnie przeciwko Ewie.

- Co ty mówisz? - gwałtownie zaprzeczyła.

- A może zazdrosna jesteś o mnie, albo... ojca? - spytał z podejrzliwością. Nie oczekiwał odpowiedzi. Widząc zawahanie się matki szybko pocałował ją czule w policzek, mimo wszystko zadowolony jednak z jej zazdrosnej postawy.

- No wiesz, jak możesz? Jak mogę być o ciebie zazdrosna?

- Mamuś! - spojrzał na nią z czułością.

- No dobrze. To oczywiste, że cię kocham. Jak mam swego syna nie kochać? Dziwię się, że mogłeś tak pomyśleć. No..., może też troszkę jestem zazdrosna - przyznała się, próbując ukryć zażenowanie.

- To chyba normalne? A... co do ojca, to tylko współczuję mu . Widziałam jak się męczy, aby wzroku nie kierować na jej bezwstydnie gołe nogi. Żenujące widowisko!

- Przyznaję, miał na co..., takie długie, długie i zgrabne - odpowiedział z widoczną dumą i zadowoleniem.

- Stary, zaśliniony kozioł - machnęła lekceważąco ręką.

- Mocne słowa. Chyba przesadzasz. Normalne, męskie i samcze zachowanie o niczym nie świadczące. Wszyscy mężczyźni mamy to w genach zapisane.

- Ech..., - westchnęła - żebyś ty chociaż w połowie był tak solidarny ze mną, jak ze swoim ojcem, byłabym szczęśliwa.

- Ba..., a gdybym ja kochał go w połowie tak jak ciebie, to zapewne on by był szczęśliwy.

- No, jedź już lepiej, bo zupełnie się rozkleję.- Przytuliła go mocno na pożegnanie.

- Pa, mamuś.

- Pa, synuś. Zadzwoń koniecznie jak dojedziecie już na miejsce i pozdrów ode mnie Marcina.

- Oczywista. Acha..., gdyby ojciec się o mnie pytał, choć nie przypuszczam, powiedz mu że jestem niezmiernie wdzięczny za samochód i ... za kartę kredytową. To był jednak królewski gest jak na niego - powiedział cały zadowolony, zamykając drzwi za sobą.

Konrad zbiegł ze schodów. Luksusowa willa, w której mieszkał była jednopiętrowa. Wybudowana jeszcze przed wojną odróżniała się spośród okolicznych jednorodzinnych domków swoją solidnością, grubymi murami tak, że stwarzała wrażenie bardziej bunkra niż mieszkalnego budynku. Jedynie dwa duże tarasy, jeden na piętrze, drugi na parterze, bogato ozdobione kolorowymi kwiatami, nieco łagodziły to wrażenie. Starannie wypielęgnowany ogródek przed frontem dopełniał estetycznego i starannie zaplanowanego wyglądu posesji. Dowodził upodobanie do schludności i uporządkowania oraz niezwykłej troski mieszkańców o wygląd całości. Ogrodzenie od strony budynku obsadzone było blisko zasadzonymi w równym szeregu wysokimi tujami, stwarzając wrażenie solidnej obronnej konstrukcji. Mur, który, jak mawiał Konrad, nie był możliwym do zdobycia. Dla Konrada willa była jak zamek, za którego murami czuł się bezpiecznie.

Przy samej furtce obrócił się i spojrzał z czułością na budynek. - Wrócę, na pewno wrócę.- powiedział do siebie, nie wiedząc czemu.

Musiał się śpieszyć. Ewa na pewno już na niego czekała z niecierpliwością. Umówili się o siódmej przed jej domem. Nigdy nie lubiła jak się spóźniał, a to często mu się zdarzało, oczywiście jak zwykle nigdy nie z jego winy. Uważała, że to bardzo nie etycznie, a nawet nie honorowo.

Zawsze mu wtedy mówiła. <<Życie jest zbyt krótkie, by kraść komuś czas niepotrzebnym oczekiwaniem. Przyjdź wcześniej, wtedy samemu odbierasz sobie minuty z życia, a nie komuś>>.

Zgadzał się z nią gorliwie, ale często zdarzało mu się spóźniać Nie dużo, kilka minut, ale zawsze

- Cholera! - zaklął głośno - Pewnie czeka zdenerwowana? No nic, trochę się podąsa, ale jakoś ją ułagodzę. Ma się tę wprawę - powiedział do siebie zadowolony, szybko wrzucając pakunki do bagażnika. Było już piętnaście po siódmej. Jeszcze tylko dojazd pod jej dom, na ulicę Śląską. Niedługo, bo dobrą, szybką trasą, mimo że przejazd przebiegał przez miasto.

- Dobrze, że o tak rannej porze, nie ma jeszcze korków na ulicach., ale z dziesięć, piętnaście minut mi to zajmie - pomyślał zdenerwowany.

Po chwili był już na ulicy, przy której mieszkała. Z daleka zobaczył już jej zgrabną sylwetkę. Króciutka, biała, plisowana spódniczka w ledwo widoczne niebieskie wzorki, nieznacznie osłaniała jej zgrabne, długie nogi. Lśniący bielą T-shirt opinał jej tors, doskonale podkreślając linię piersi, zaś na ramiona zarzucony miała biały sweterek, który nie zasłaniał jej wąskiej talii. Ona też dojrzała jego samochód, ale specjalnie odwróciła się, jakby chciała mu pokazać, że nie czeka na niego.

Konrad podjechał do krawężnika, zahamował ostro. Wysiadł szybko z samochodu, nie zamykając nawet drzwi i podbiegł do czekającej dziewczyny. Złożył ręce w błagalnym geście, prosząc o wybaczenie.

- Jeszcze jeden szpaner, na dodatek lichy aktorzyna - przywitała go chłodno, z udawaną obojętnością. Zawsze przy tym pociesznie wykrzywiała usta, tworząc rozkoszny dzióbek. Konrad uwielbiał ten jej gest, taki dziecinny, ale w jej wykonaniu wbrew zamierzeniu tak naturalnie kokieteryjny.

- Jak to, jeszcze jeden? - zdziwił się widząc jej beznamiętne, obojętne zachowanie.

- Tylu kierowców, w o wiele lepszych samochodzikach próbowało mnie zabrać, że aż dziwię sama sobie, że nie uległam im gorącym namowom - odpowiedziała jakby od niechcenia.

- W takiej przykrótkiej sukieneczce, to mnie nawet nie dziwi - odciął się.

- Coś nie tak? Mam ubierać się jak cyganka? Może jeszcze czarczaf na twarz?

- Nie, nie - zaprzeczył gorąco - dla mnie w sam raz, może tylko dla innych za dużo, to znaczy za krótko, hm... rzekłbym prowokująco.

- To, do widzenia panu - ofuknęła gniewnie - poczekam jeszcze pół godziny i może przyjedzie jakiś bardziej kulturalny chłoptaś. Może być nawet i na skuterze. albo nawet i na rowerze. Już mi wszystko jedno, byleby był słowny, honorowy i mniej zazdrosny.

- No już kotku, wybacz proszę. Nie mogłem. Wiesz, jaka jest moja matka. Ciągle jakieś ważne sprawy... .

- A ja tu marznę i się martwię, czy coś ci się nie stało - wybuchnęła, prawie że z płaczem.

- No, już kotku - przytulił ją mocno próbując ją uspokoić - zaraz cię ogrzeję.

- W nosie mam twoje rozgrzewanie, rozpieszczony dzieciaku. Nie potrafisz zadbać o swoją dziewczynę a przede wszystkich uszanować - nie próbowała jednak uwolnić się z jego objęć.

- Chciałem, ale uwierz nie dałem rady.

- Mogłeś - gniewnie ofuknęła - mogłeś, chociaż zadzwonić. Nie masz komórki?

- Z tej emocji i pośpiechu zapomniałem, a później ręce miałem zajęte, prowadziłem przecież samochód. Kierowca w trakcie jazdy, nie może korzystać z komórki. Wiesz, że jako przyszły prawnik, jestem szczególnie zobowiązany do przestrzegania prawa - jak zwykle próbował nieprzyjemną dla siebie sytuację obrócić w żart.

- Nicpoń jesteś a nie przyszły prawnik! - wdzięcznie powiedziała udając, że jednak jeszcze gniewa się na niego.

- Przekonasz się, że nie. Obiecuję.

- W nosie mam twoje obiecanki. Chcę chociażby drobnych dowodów, a nie przecież bezgranicznego poświęcenia, tak jak każda głupio zakochana dziewczyna w takim niewdzięczniku, jakim ty jesteś. Czy dużo wymagam od ciebie?

- Będziesz je mieć ile tylko zapragniesz. Jeśli chcesz, zasypię cię dowodami mojej bezgranicznej miłości. Dzisiaj, jutro i przez całe życie.

- Wiesz, co to znaczy jak chłopak spóźnia się na spotkanie z ukochaną?

- No..., że nie mógł - odpowiedział szybko, bez zastanowienia.

- Nie. Właśnie, że ma to wszystko w nosie i lekceważy sobie mną... i tyle - powiedziała w miarę stanowczym głosem.

- Ewcia, jak możesz mnie posądzać o coś takiego.

- Mogę, mogę - tupnęła noga z udawaną złością.

- Przebaczysz? - spytał z rezygnacją.

- Zastanowię się - odpowiedziała dumnie, ale tym razem z rozkosznym, skrywanym uśmiechem na ustach. Nigdy nie potrafiła się długo dąsać na Konrada, chociaż on dawał jej ku temu tyle powodów. Najgorsze, że i Konrad o tym wiedział i skwapliwie z tego korzystał.

Wyczuł, że jej zagniewanie więcej ma kokieterii niż rzeczywistego oburzenia. Ma przecież prawo trochę się podąsać. Znał dobrze swoją dziewczynę. Szybko jej przechodzi, wszystko mu przecież wybaczy.

- Jedziemy? - spytał potulnie.

- A co, chcesz tu stać do nocy? Pakuj moje graty. Szybciutko! I tak przez ciebie tyle czasu straciliśmy.

- Już się robi, jaśnie pani - ochoczo odkrzyknął. Otworzył jej drzwiczki do samochodu. Ręką zaprosił do zajęcia miejsca, zginając się w usłużnym ukłonie.

- Nicpoń - powtórzyła, ale już całkowicie uśmiechnięta, wsiadając do samochodu.

- Ale kochany - dodał z przymilnym uśmiechem.

- Narcyz!

- Raczej zakochany do szaleństwa nie w sobie, ale w najpiękniejszej kobiecie na ziemi.

- Owszem zakochany, ale w sobie samym. A... innych ma w nosie.

- Ewunia, przecież życie za ciebie jestem gotów poświęcić.

- Ha...ha, ty! Roześmiała się wdzięcznie. - Jestem pewna, że nawet swojego małego paluszka - powiedziała wyciągając ku niemu prawą dłoń z wyprostowanym małym palcem - nie stać by cię było za mnie oddać, a co dopiero życie.

- Jeszcze się przekonasz!

- Bzdury, bzdury, bzdury - przekomarzała się z dziecinną manierą.

- Myślisz, że mężczyznę nie stać na takie poświęcenie?

- Prawdziwego mężczyznę tak, ale nie rozkapryszonego dzieciaka.

- Mówiłaś, że się nie gniewasz, a cały czas mi dogryzasz.

- A któż ci to powiedział, że się już nie gniewam?

- Twoje ponętne ciało, twoje roziskrzone żarem miłości do mnie czarujące oczy. Przekręcił kluczyk rozrusznika. Silnik od razu zaskoczył, za pierwszym razem. Ruszył gwałtownie, ostro z piskiem opon. Nagłe przyśpieszenie wgniotło ich w lekko w fotele.

- Widzisz jak to się robi, sam Kubica będzie cię wiózł. To jest dopiero bryka - powiedział z dziecinną przechwałką.

- A ja widzę tylko zakompleksiałego szpanera, niedojrzałego psychicznie dzieciaka, który nie wie, co ma czynić, by wyglądać na jeszcze większego palanta niż jest w istocie. Robisz coś, co wydaje ci się korzystne dla twojego wizerunku, a... efekt jest zupełnie odmienny. Żałosny widok.

- Nie przesadzasz?

- Nie. Chyba, że tylko przy mnie zachowujesz się tak idiotycznie.

- Boże, Ewa! - wykrzyknął - czy naprawdę jestem taki beznadziejny, jak starasz mi się to cały czas udowodnić. Nic we mnie nie widzisz dobrego?

- Nie widzę.

- To, czemu mnie kochasz?

- Czy myślisz, że można kochać tylko ideał? Właśnie przez twoją niedoskonałość wzbudzasz we mnie litość, żałość. Dla kobiety już jest to wystarczające, aby kogoś pokochać.

- To nie brzmi zachęcająco i miło. To raczej podstawa pod przyjaźń niż miłość, na dodatek już w podeszłym wieku. Nie w naszym, kiedy hormony rządzą naszymi namiętnościami.

- Po pierwsze, mów za siebie. A... po drugie, czy to ma znaczyć, że powinnam cię podziwiać, widzieć w tobie nastoletniego idola, aby się w tobie zakochać? Tak, to widzisz? - spytała ze drwiną w głosie.

- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale tym stwierdzeniem obrażasz moją męską godność.

- Nie twoją godność tylko twoje napuszone ego i samczą próżność. W niczym cię przecież nie uraziłam. Wprost przeciwnie.

- Uraziłaś moja duszę!

- A... masz takową? Jesteś przecież ateistą, nie wierzysz w boga. Dusza bez niego nie istnieje. Termin ściśle związany z religią. Jaki jest sens używania tego pojęcia w twoim przypadku?

- To nie ma nic do rzeczy.

- Jak to nie ma?

- Bo... czuję tak jak każdy inny człowiek. Nie jestem z kamienia.

- Czujesz przez pryzmat snobistycznego posiadania. Twoją pozycję a przede wszystkim wartość mają określać drogie i luksusowe przedmioty, którymi możesz zaszpanować. Infantylizm. W rzeczywistości to, co masz najlepszego chowasz w głębi duszy, jakbyś się tego wstydził. Doceń to, że tylko ja potrafiłam te uśpione cechy w tobie dostrzec i prawidłowo ocenić.

- Nieoszlifowany, ale jednak diament.... - stwierdził z dumną miną. Spojrzał na nią, szukając potwierdzenia swego pochlebstwa.

- Uważaj, jak jedziesz! - Ewa krzyknęła nagle.

Konrad gwałtownie zahamował, przepuszczając wystraszonego pieszego, który nerwowo wykrzyknął coś w jego stronę.

- O mały włos przejechałbyś człowieka!

- Nie martw się. Kubica kieruje - spokojnie odrzekł.

- Patrz uważniej na drogę. Nie musisz na mnie tak czule zerkać. Nic tym nie wskórasz.

- Nie dam rady. Muszę, chociaż popatrzeć na moje cudowności.

- Nie zmieniaj tematu. Dobrze? Tanie komplementy dla siusiumajtek z dyskoteki.

- A..., o czym mówiliśmy? - uśmiechnął się.

- O twojej nieodpowiedzialności, lekceważącym stosunku do ludzi, a do mnie w szczególności.

- Ty znowuż swoje - parsknął z niezadowoleniem.

- Ba..., nie lubisz, gdy wykazuje się twoje wady.

- Jakie wady? Skąd ty to wszystko wiesz? Tak potrafisz perfekcyjnie ocenić człowieka, nie masz żadnych wątpliwości, że możesz się czasem mylić?

- Nie jestem zarozumiała. Sam się o to prosiłeś.

- Nie mówię, że jesteś zarozumiała tylko zadziwiasz mnie coraz bardziej.

- Czemu?

- No..., nie znałem cię z tej strony. Myślałem, że jesteś bardziej tolerancyjna.

- Wolałbyś głupiutką, zgrabną blondyneczkę z dużymi piersiami, wpatrzoną w ciebie jak w bóstwo, zadowoloną z każdego twojego czynu, słowa a przede wszystkim z pieniędzy twoich rodziców?

- Nie, wiesz dobrze, że nie. Właśnie ta inność w tobie mnie zachwyciła.

- Na zasadzie, przeciwieństwa się uzupełniają - odrzekła z przekąsem.

- Możesz to nazwać jak chcesz, ale nie zarzucaj mi, że uroczyłaś mnie tylko swoim ciałem. Widzę znacznie szerzej.

- Uroczyłam, jak czarownica! Ciekawych rzeczy się dowiaduję - obruszyła się, odwracając głowę w przeciwną stronę.

- Nie przekomarzaj się. Wiesz dobrze, co chciałem powiedzieć.

- A mianowicie?

- Nie jestem taki pustak, jak ci się wydaje. Co w tym złego, że korzystam z tego co mi świat oferuje. Mam super furę, w niej cudowną dziewczynę, kartę kredytową....

- Ojca - dorzuciła skwapliwie.

- Tak, ojca. To, nie ma znaczenia. Nie czuję się tym faktem upokorzony. Jadę spędzić wakacje z tobą do mojego starego przyjaciela Marcina, który niedawno wybudował czy przebudował sobie mały domek prawie nad samym brzegu morza. Straciłem z nim kontakt od chwili jego przeprowadzki na Pomorze. Tyle lat się nie widzieliśmy. Zapraszał nas od dawna, byśmy go odwiedzili. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba.

- Nas? - spytała z niedowierzaniem.

- Tak. Chyba nie masz mi za złe, że pochwaliłem się swoim największym skarbem?

- No, nie.

- Jest okazja, aby nadrobić zaległości. Na dodatek podobno mieszka w cudownym miejscu. W lesie nad samym morzem. Wyobrażasz sobie,? Nocne spacery plażą, później ognisko, wykwintne winko, piwko, świeże rybki prosto od rybaka. Myślę, że przyjemnie spędzimy czas, niezapomniane chwile tylko we dwoje.

- I... z Marcinem - dorzuciła.

- Tak. Z nim i z jego żoną. Oni nie będą z pewnością nam przeszkadzali. Cieszę się z tego i czuję się szczęśliwy. Czy ty nie czujesz tego samego? Skąd te twoje malkontenctwo?

- Nie wiem. Może przeczuwam coś złego? Coś, co nie mogę zdefiniować, jakby mnie ostrzegało, powstrzymywało. Nawet twoje spóźnienie potraktowałam jako potwierdzenie moich obaw, prawie jak ostrzeżenie.

- Jakich obaw, jakie ostrzeżenie?

- Wynikających z niepokojących snów, drobnych faktów, dziwnych zdarzeń. Przeczucie? Kobieca intuicja? Nie wiem. Obawy, niezrozumiały dla mnie strach przed czymś, co może się zdarzyć, nastąpić. Nie wiem - szczerze przyznała.

- Jakie obawy? Jakich niepokojących snów? - spytał, spoglądając na nią z uwagą.

- Nie wiem. Coś może się wydarzyć, co może odmienić nasze życie.

- Ewuś, masz strach przed nieznanym, nie oswoiłaś się z tym jeszcze. Przyzwyczajona jesteś do stabilizacji w swoim świecie i każda zmiana budzi w tobie obawy. Czasami się tak zdarza. Nowe miejsce, nowi ludzie... Nie masz natury podróżnika szukającego przygody.

- Nie. To nie to. To zupełnie inne uczucie.

- Jakie?

- Trudno powiedzieć. Zresztą i tak byś nie zrozumiał. Ty idziesz zawsze na skróty.

- I słusznie. Akcja i natychmiastowa reakcja. Jestem przecież mężczyzną.

- Tak, bez refleksji, bez namysłu... - dodała z lekką ironią.

- Nie. Ja tylko szybko myślę i szybko podejmuję decyzję.

- I nigdy nie masz wątpliwości?

- Nigdy. Było minęło, nie ma sensu rozmyślać nad tym przez resztę życia. Każdy dzień przynosi inne wyzwania. Koniec żałosnego filozofowania - zdecydowanie odparł.

- Nie uważasz , że to nieco prostackie?

- Nie. Wprost przeciwnie. Świadczy o zdecydowanym charakterze, męskiej silnej osobowości. Masz we mnie stabilne oparcie jak na stabilnej skale, czyli to co kobieta może wymagać od mężczyzny.

- Dzieciak jesteś, nie mężczyzna - powiedziała zrezygnowanym głosem.

- Jeszcze się przekonasz, że miałem rację. Ideały są potrzebne dla dzieci, lecz samo życie narzuca nam dorosłym inny sposób postępowania. Odpowiedzialny i konkretny.

- Przestań, przerażasz mnie.

- Ewuś, przeciwieństwa się przyciągają. Teraz mówisz o mnie negatywnie, ale przecież kochasz mnie? Co? - prosząco spytał.

- Retoryczne pytanie.

- Wymigująca odpowiedź.

- Wolałabym, byś takie pytania zostawił na odpowiednią chwilę.

- A czy teraz jest zła? - natarczywie się dopytywał.

- Patrz na drogę. Zbliżamy się skrzyżowania - zwróciła mu uwagę. Pozwoliło jej to na zmianę tematu a przede wszystkim na uniknięcie odpowiedzi na tak zadawane natarczywie pytanie. Nie lubiła, gdy Konrad przymuszał ją do tego zachowań, by natychmiast odpowiadać, jak dziecko przed wymagającym rodzicem. I to jeszcze w tak subtelnej kwestii.

- Nie bój się uważam. Mam podzielność uwagi jak Napoleon.

- Tak, ty przecież jesteś zawsze naj... .

Skręcili na trasę prowadząca na Gdańsk. Konrad rzeczywiście musiał przez chwilę skupić się na prowadzeniu samochodu. O tej porze ruch jakby się wzmógł, pojawiły się też i wielkie ciężarówki, tiry pędzące prawie na oślep w miejsce swojego przeznaczenia. Konrad musiał znaleźć między nimi swoje miejsce.

- Ewuś - zaczął Konrad po chwili, gdy sytuacja na drodze się poprawiła, a przede wszystkim uspokoiła.

- Tak.

- Nie dokończyłaś mi... .

- O czym?

- O swoim śnie, który takie wywarł na ciebie niekorzystne wrażenie.

- Przestań. Nie wierzę, że interesują cię moje sny. Przecież... to takie kobiece. Nie dla takich super samców, jak ty - nadal była nadąsana. Konrad wyczuł, że więcej było w tym udawania niż rzeczywistej emocji. Już przebaczyła, ale jeszcze gra. Zabawa w słowne potyczki?

Ewa również zdawał sobie sprawę, że to tylko słowa, chociaż Konrad rzeczywiście ją zaskoczył. Nie znała go z tej strony. Wydawał się jej zawsze dość wrażliwym, inteligentnym, dobrze wychowanym młodzieńcem. Teraz, pokazał jej inne, swoje oblicze. A może tylko zabawia się z nią? Gra słów mająca w jej oczach podwyższyć jego zakompleksione ego? Kim to diabła jest? Kochała go przecież z całego serca., ale czy jego? A może tylko jego obraz, jaki wykształciła w swoim umyśle?

- Interesują. Wszystko, co z tobą jest związane interesuje mnie ogromnie. Opowiedz, proszę.

- Uciekasz od nieprzyjemnej rozmowy?

- Nie, zainteresowało mnie, co w tobie drzemie. Sen to przecież drugie ja, tworzone bez żadnych etycznych zahamowań. To prawdziwe, nie zakłamane uzewnętrznienie prawdziwego ego - przekonywał spokojnie. Wiedział, że Ewa chwyci przynętę i przynajmniej na chwilę odwlecze się dalszy etap jej pretensji w stosunku do jego osoby.

Zastanowiła się przez chwilę, zdawała sobie sprawę z taktyki jaką zastosował wobec niej Konrad, lecz nie wytrzymała. Musiała się z nim podzielić, tym co tak skutecznie potrafiło wzbudzić w niej nieuzasadnione obawy.

- No..., dobrze. Ostatnio miałam taki nieprzyjemny sen, może związany z naszym wyjazdem. Ostrzegawczy. Sama boję się nawet go wspominać.

- Pomogę ci go zinterpretować. Znam się troszkę na tym.

- Z sennika egipskiego?

- Nie. Nie wierzę w te bzdury. Klucz do interpretacji snów leży w poznaniu własnej osobowości.

- To znaczy, że znasz mnie na tyle dobrze, że możesz interpretować moje sny?

- To znaczy, że ty sama powinnaś najlepiej wiedzieć, co w tobie drzemie. Jaka jesteś bez maski, sztucznej zasłony, która służy ci za dobrze dopasowaną zbroję. Jakie są twoje rzeczywiste pragnienia i marzenia, fobie i tęsknoty. Sen, z pozoru nielogiczny ciąg wydarzeń pokazuje tylko zaszyfrowana prawdę o samym sobie.

- I ty jesteś w stanie go rozszyfrować?

- Mogę tak powiedzieć - spojrzał na nią z dumą.

- Zarozumialec!

- Opowiadaj! - odpowiedział tylko, prawie że nakazującym tonem.

Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: