Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziennik z lat 1914-1919. Wszystko, co kochałam - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dziennik z lat 1914-1919. Wszystko, co kochałam - ebook

Lipiec 1914, Ołyka na Wołyniu. Obchody złotego wesela Ferdynanda Radziwiłła i Pelagii z Sapiehów. Przygotowano liczne atrakcje: wystawne uczty, tańce, fajerwerki. Tymczasem Europa stoi u progu konfliktu, który pochłonie miliony ofiar i na zawsze zmieni jej oblicze. Wielka wojna, rewolucja w Rosji, niszczenie dworów polskich na Kresach, sukcesy i porażki oręża polskiego, w końcu powrót Józefa Piłsudskiego do kraju i odradzania się państwowości polskiej – w Dzienniku historia jest wszechobecna. Jednak dla Potockiej lata 1914–1919 to przede wszystkim osobiste dramaty: w pierwszych miesiącach wojny ginie jej ukochany syn Tomasz, w roku 1917 umiera jedyna siostra, Aniela z Potockich Zamoyska, a na śmierć w okopach są narażeni syn Jan Tomasz Potocki, zięć Adam Zamoyski i wnuk Leszek Zamoyski. Potocka traci posiadłość w Peczarze nad Bohem, w dawnym województwie bracławskim, a jej znajomi, krewni i sąsiedzi – dach nad głową, zabezpieczenie materialne, często zaś także życie.

Wyjechali już Adaś do Stawki, Leszek do Piotrogrodu, skąd jedzie z synami Józefa Potockiego do swego pułku na front. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak tak jest. On spokojny, wesoły. Twarz niemalże dziecinna, a wyraz twarzy już stanowczy, widać w nim wolę. Marynka trzyma się dzielnie. Nie mogę być słabszą od niej. Ale mi ciężko.

(Wpis z 17 marca 1916 roku)

Joanna Zofia Potocka (1851–1928) – urodziła się w Chrząstowie (obecnie dzielnica Koniecpola k. Częstochowy), w dobrach Potockich herbu Pilawa. Była córką Wandy z Ossolińskich Potockiej herbu Srebrna Pilawa, późniejszej Stanisławowej Jabłonowskiej, i Tomasza Aleksandra Adama Antoniego Potockiego. Obie rodziny po mieczu i po kądzieli zaliczały się do najznakomitszych w Rzeczypospolitej. Potocka swoje najlepsze lata spędziła w Peczarze, ukraińskiej siedzibie nad rzeką Boh, gdzie wiodła życie u boku męża i gdzie przyszły na świat jej dzieci.

Grażyna Rolak (1954)magister filologii klasycznej. W latach 1994–2015 kustosz w Dziale Starych Druków Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Organizatorka wielu wystaw. Współpracuje z Zakładem Bibliografii Polskiej im. Karola Estreichera przy tworzeniu kolejnych tomów bibliografii poloników XV–XVIII w.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61056-82-9
Rozmiar pliku: 6,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

W 1925 r. w Krakowie ukazała się Burza od Wschodu, opowieść Marii Dunin-Kozickiej (1877–1948) o trudnych latach spędzonych na ogarniętych wojną Kresach, o przewrocie bolszewickim oraz o przemianach politycznych i społecznych, których była świadkiem i ofiarą¹. W przedmowie do tej książki znakomity bibliograf polski Stanisław Estreicher (1869–1939) jako pierwszy posłużył się terminem „literatura kresowa” w odniesieniu do dzieła Dunin-Kozickiej oraz wspomnień dwóch innych ziemianek z Wołynia i Podola: Zofii Kossak-Szczuckiej (1889–1968)² i Elżbiety z Zaleskich Dorożyńskiej (1882–1943)³. Wszystkie trzy autorki zmuszone były walczyć o przetrwanie, niemalże codziennie ocierając się o śmierć. Dwie z nich miały pod opieką dzieci, którym za wszelką cenę pragnęły zapewnić bezpieczeństwo. Wszystkie, pod wpływem okoliczności, musiały porzucić dotychczasowe siedziby i uchodzić w przebraniu z zagrożonych terenów. Estreicher nie ukrywał podziwu dla ich postawy, pełnej heroizmu i determinacji. Pisał on:

Po ogłoszonej przed trzema laty świetnej Pożodze p. Kossak-Szczuckiej, po wydanej świeżo w Warszawie Ostatniej placówce p. Elżbiety z Zaleskich Dorożyńskiej przynosi obecnie Krakowska Spółka Wydawnicza jako nowy tom tej literatury kresowej dzieło p. Marii Dunin-Kozickiej. Wszystkim tym trzem książkom są wspólne pewne cechy, pozwalające ująć je razem, jako odrębną gałąź literatury. Są one obrazami przeżyć doznanych przez pełne hartu i rozumu dusze kobiece. Są obrazami wiernymi, bo głęboko wrytymi w pamięć, nie zapominającą nigdy takich wypadków. Ale te wierne obrazy przeszły przez dusze niewieście dobre, tkliwe, szlachetne i noszą w sobie dzisiaj odpowiednie do tego zabarwienie uczuciowe. Pociągają czytelnika wyjątkową szlachetnością uczucia i wysokim lotem myśli. Dobroć wobec ciemnego, obłąkanego tłumu, chęć wyrozumienia i przebaczenia krzywd – oto piękne cechy, znamionujące kobietę polską rzuconą w odmęt burzy od Wschodu, a przebijające na kartach tych trzech wybitnych dzieł, jakimi szczycić się tylko może nasza pamiętnikarska literatura ostatnich lat⁴.

Do grona trzech wymienionych przez uczonego autorek dodajmy także Annę Pruszyńską (1880–1962)⁵, Marię Małgorzatę z Radziwiłłów Potocką (1875–1962)⁶ i Zofię Barbarę Potocką (1883–1974)⁷. Każda z nich musiała opuścić kresową siedzibę, przewartościować dotychczasowe życie i budować je od nowa. W poszczególnych relacjach odnaleźć można uczucia miłości i przywiązania do utraconych majątków, splecione z żalem po ich utracie.

Anna Pruszyńska, wspominając chwile pełne grozy, kiedy razem z synami, Ksawerym (1907–1950) i Mieczysławem (1910–2005), opuszczała w pośpiechu ogarnięte wojną i rewolucją tereny, zapisała: „Dwory pustoszały jeden po drugim, właściciele przenosili się do miast, miasteczek, uwożąc co cenniejszy dobytek”⁸. Przywołując zaś we wspomnieniach moment odjazdu, zanotowała:

Jak dziś pamiętam ten wyjątkowo mglisty poranek września: przed domem wysoki szaraban, nie kocz, żeby w głębi zataić bagaż, żeby też nie wyglądało po pańsku… należało teraz się żegnać , należało być dobrej myśli, życzyć zdrowia, obiecać pisać… należało zająć miejsca w powozie⁹.

Przedstawione dzieła, objęte przez Estreichera nazwą „literatura kresowa”, zostały wydane po raz pierwszy w okresie międzywojennym, a w XX i XXI wieku były także kilkakrotnie wznawiane.

Publiczne i prywatne archiwa oraz biblioteki wciąż skrywają niejeden ciekawy, a nieznany do dzisiaj szerszej publiczności rękopis z opisem tamtych wydarzeń. Niektóre z tych dokumentów udaje się szczęśliwie wydobyć z magazynów i opracować ku ogólnemu pożytkowi. Dla badaczy są to nieocenione źródła wiedzy o minionych czasach i żyjących w nich ludziach, a informacje tam zawarte rzucają nowe światło na fakty historyczne, pozwalają przyjrzeć się im z innej perspektywy.

Do nurtu piśmiennictwa wspomnieniowego rejestrującego wydarzenia z Kresów Rzeczypospolitej w tym samym okresie należy spisany przez Joannę Zofię Potocką Dziennik z lat 1914–1919, dokumentujący traumatyczne zdarzenia z życia autorki, jej bliskiej i dalekiej rodziny, licznego grona przyjaciół oraz znajomych.

Dziennik powstawał w czasach przełomowych, kiedy odchodził w przeszłość dawny świat autorki, rozpadały się cesarstwa Habsburgów, Hohenzollernów, Romanowów i dokonywały znaczące, trudne do wyobrażenia dla części współczesnych zmiany na mapie politycznej świata, a nieistniejąca od 1795 r. Rzeczpospolita odzyskała własny byt państwowy. Europa po wojnie, nazywanej później „wielką” lub „światową”, nie była już tą samą Europą, a jej nowe oblicze zostało okupione śmiercią i cierpieniem milionów ludzi.

Dla autorki Dziennika był to czas osobistych życiowych dramatów: w pierwszych miesiącach wojny zginął jej ukochany syn Tomasz (1885–1914), w 1917 r. na zapalenie płuc zmarła jedyna siostra Aniela z Potockich Zamoyska (1850–1917), a na śmierć w okopach byli narażeni syn Jan Tomasz Potocki (1880–1972), zięć Adam Zamoyski (1873–1940) i wnuk Leszek Zamoyski (1898–1961). W wyniku działań wojennych, konfliktów społecznych i etnicznych oraz powojennych zmian granic Joanna Potocka i jej syn Franciszek Salezy (1877–1949)¹⁰ utracili posiadłość w Peczarze nad Bohem, w dawnym województwie bracławskim, w obwodzie winnickim, a ich znajomi, krewni i sąsiedzi – dach nad głową, zabezpieczenie materialne, często także życie. W Sławucie na Wołyniu, gnieździe rodowym Sanguszków położonym nad rzeką Horyń, stacjonujący tam żołnierze rosyjscy zamordowali leciwego księcia Romana Damiana Sanguszkę (1832 – 7 XI 1917)¹¹, ordynata zasławskiego, znanego kolekcjonera dzieł sztuki i właściciela wspanialej stadniny koni arabskich. Podczas pogromu Dąbrowicy-Worobina w powiecie sarneńskim pozbawiono życia synów Heleny Aleksandry z Potockich (1863–1918) i Wiktora Mariana Broel-Platera (1843–1911) – Antoniego (1890–1918) oraz Ignacego (1888–1918)¹².

Dziennik rozpoczyna się od opisu uroczystych obchodów złotego wesela Ferdynanda Radziwiłła (1834–1926) i Pelagii z Sapiehów (1844–1929), z którymi Joanna Potocka była spowinowacona. Złote gody świętowano w Ołyce na Wołyniu, siedzibie Radziwiłłów, a dla gości i jubilatów przygotowano liczne atrakcje, m.in. wystawne uczty, tańce i fajerwerki. Jubileusz 50-lecia zbiegł się w czasie z początkiem Wielkiej Wojny, która wkrótce miała całkowicie odmienić losy nie tylko gospodarzy i gości zgromadzonych w Ołyce, lecz także całej ludzkości. Dla Joanny Potockiej była to najważniejsza cezura, dzieląca bieg jej życia na dwie epoki. Uczestnicząc w uroczystościach ołyckich w gronie rodziny i znajomych, przeczuwała, że kończy się dobrze znany, bezpieczny świat. Świadczą o tym jej słowa: „Miałam dziwne wrażenie, że następuje przełom ostateczny między świetną przeszłością, na której stypie myśmy się zebrali, a przyszłością groźną i szarą zarazem”¹³. Autorce towarzyszyło również przeczucie, że być może ostatni raz bierze udział w podobnych uroczystościach. Zapisała wtedy: „Cała ta feta odznaczała się staropańską prostotą i polską gościnnością i drugiej takiej już nigdy nie zobaczę”.

Jeszcze w Ołyce zaskoczyła Joannę wiadomość o wybuchu wojny. Wkrótce dotarła do niej wieść o śmierci Tomasza, który zgłosił się do wojska jako ochotnik. Był to dla niej wielki cios. Dopiero po roku zdecydowała się odwiedzić dom syna w Rzepichowie. Podczas podróży z Peczary zaczęła prowadzić dziennik.

Dwór w Rzepichowie w parafii Krzywoszyn stanowił centrum rozległych dóbr na Nowogródczyźnie, w których zaczynał gospodarować Tomasz Potocki. Za jego życia Joanna była tam częstym gościem; 20 lipca 1915 r. przyjechała do Rzepichowa pierwszy raz po śmierci Tomasza. Tymczasem 5 sierpnia 1915 r. oddziały armii niemieckiej wkroczyły do Warszawy i zagroziły terenom położonym na wschód od Królestwa Polskiego, także ziemi nowogródzkiej. Joanna zanotowała, że do Rzepichowa zewsząd przybywali szukający schronienia uciekinierzy. Potoccy (w dworku byli również córka Maria Pelagia z mężem, syn Jan oraz synowa Janina z rodzicami) starali się rozlokować ich we dworze, oficynach, a nawet w kurnikach. Rozpoczęli też pakowanie mebli, wartościowych rycin, książek i obrazów, gromadzonych tu od wybuchu wojny z różnych majątków należących do rodziny – w celu wywiezienia ich w bezpieczniejsze miejsce.

Opisana w Dzienniku powrotna podróż do Peczary była pełna niewygód, ponieważ pociągi kursowały nieregularnie, na dworcach kolejowych panował bałagan, koczowali tam zdezorientowani ludzie, którzy porzuciwszy swoje domy, próbowali opuścić zagrożone wojną tereny. Coraz częściej występowały trudności aprowizacyjne, a ponadto zaczynały się szerzyć epidemie chorób zakaźnych. Na szczęście Joanna Potocka nie była zdana tylko na własne siły. Towarzyszyli jej członkowie bliskiej rodziny.

Od 30 sierpnia 1915 r., czyli od powrotu z Rzepichowa, aż do 5 kwietnia 1916 r. autorka prowadziła swoje notatki w miarę regularnie. Okres ten cechował się pewną monotonią i nie odznaczał niczym szczególnym. Spokój Joanny burzyły jednak częste wyjazdy domowników: synowej Marii Małgorzaty i syna Franciszka do Odessy, powrót do Peczary z Kijowa syna Jana z żoną, odjazd zięcia Adama Zamoyskiego i wnuka Leszka Zamoyskiego na front. Kiedy żegnała wnuka wyruszającego na wojnę, myślała o tragicznie zmarłym synu Tomaszu. Dnia 17 marca 1916 r. zapisała:

Wyjechali już Adaś do Stawki¹⁴, Leszek do Piotrogrodu, skąd jedzie z synami Józefa Potockiego do swego pułku na front. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak tak jest. On spokojny, wesoły. Twarz niemalże dziecinna, a wyraz twarzy już stanowczy, widać w nim wolę. Marynka trzyma się dzielnie. Nie mogę być słabszą od niej. Ale mi ciężko. Życie ucieka. Świat ucieka, bo wszystko, co na nim kochałam i kocham, ginie i znika.

Po powrocie do Peczary Joanna Potocka nie opuszczała ulubionej siedziby i pozostała w niej aż do października 1917 r.

Zapiska z 5 kwietnia 1916 r. była ostatnią przed ponadroczną przerwą w pisaniu. Po pióro sięgnęła autorka dopiero 22 kwietnia 1917 r. Zanim jednak powróciła do sporządzania notatek na bieżąco, wypełniła powstałą w nich lukę, zamieszczając przegląd istotnych wydarzeń minionego roku. Dla Joanny Potockiej ważnymi faktami były te związane z rodziną: w lutym zmarła jej siostra Aniela, syn Jan przebywający na froncie kaukaskim zachorował na tyfus, zięć Adam otrzymał nominację na adiutanta przy cesarzu rosyjskim.

W Rosji dokonała się wtedy rewolucja lutowa, a władzę pełnił Rząd Tymczasowy. Potocka o tych przełomowych dla Europy i Polski sprawach napisała bardzo oględnie: „Czuć było w owych czasach, że katastrofa się zbliża. Nikt jednak nie mógł przewidzieć rozmiarów, do jakich doszło w ostatnie dnie lutego. Nie piszę o tym wszystkim, to takie znane” (s. 97–98).

Wiosną nad Bohem było jeszcze bezpiecznie, bo wprawdzie, jak zanotowała Joanna, „anarchia zupełna, anarchia po miastach, anarchia na wsi. Napadają na przejezdnych dezerterzy, którzy stali się bandytami”, a „wśród chłopów kręcą się agitatorowie, którzy ich namawiają zabierać ziemię od panów, rąbać drzewo po lasach i na zakończenie palić i grabić”, jednak „w Peczarze dotychczas włościanie choć dużo mówią, ale żadnych gwałtów nie czynią”.

Pogromy i rozboje zaczęły się na Ukrainie jesienią. Prastare siedziby polskich ziemian wraz z cennym wyposażeniem padały łupem miejscowej ludności, której mistrzami stawali się powracający z frontu uzbrojeni żołdacy. Chłopi mordowali właścicieli ziemskich, polskich administratorów i urzędników, rabowali mienie, a gromadzone często od wielu pokoleń księgozbiory, meble, kolekcje obrazów i innych pamiątek niszczyli i palili. Domostwa rozbierali do fundamentów, a cegłę wykorzystywali później do budowy własnych domów. Przy okazji zawsze odnajdowali bogato wyposażone piwnice, pełne zgromadzonych tam starych win, piwa i wódki, toteż aktom wandalizmu zawsze towarzyszyły sceny upijania się na umór¹⁵.

Dnia 11 października 1917 r. Joanna pojechała do Kijowa, aby pożegnać się ze starszą córką Marią przed jej wyjazdem do Francji. Nie wiedziała wówczas, że w Kijowie pozostanie jeszcze wiele miesięcy i już nigdy nie zobaczy Peczary, która wkrótce podzieli los wielu ziemiańskich rezydencji Podola i Wołynia. Losy majątku śledziła, będąc w Kijowie. W styczniu 1918 r. zanotowała:

Na pożegnanie starego roku odebrałam wiadomość, że pogrom nie ominął Peczary. Szczegółów nie mam. Manowski, nadleśny, zagrożony śmiercią wymknął się z Peczary kilka godzin po rozpoczęciu się zabawy. Nie tylko że dobrali się do piwnicy zamurowanej, wyciągnęli beczki, zaczęła się pijatyka i zarazem wywożenie wódki. Wśród zgrai rabujących nie widział jednej twarzy mu znanej, a miejscowych zna niemal wszystkich , pałac ani żaden budynek nie został spalony. Biblioteka ma być rozgromiona; do jakiego stopnia, nie wie. We środę 27 przyszło do pałacu 30–40 żołnierzy pijanych, domagając się kluczy od piwnicy. Liedtke¹⁶ certował się z nimi, ale nareszcie musiał ustąpić i ich wpuścić. Po wizycie do piwnicy, gdzie wypili zepsute czerwone wino, zaczęli grabić pałac, to się znaczy wynosić mniejsze przedmioty, a większe niszczyć. Nie mogłam zrozumieć, czy reszta ludności brała udział w tej grabieży.

Niemalże z dnia na dzień docierały do niej nowe przygnębiające fakty. Pod datą 6/ stycznia 1918 r. zapisała:

Pałac zupełnie splądrowany. Wiem, że ocalały: biblioteka, prócz kilku książek, trochę, bardzo mało mebli, i schówki, i skarbiec. Spaliły się całkowicie oficyna, lazaret, pawilon dziecinny, sekretariat . 31 grudnia, w niedzielę, kuchnia paliła się jeszcze. Prawie cała administracja pierzchła. Jedni dobrowolnie, drudzy zmuszeni pogróżkami.

W kwietniu 1918 r. otrzymała kolejne wstrząsające wiadomości:

W Peczarze trzeci pogrom, najgorszy. Wszystko w pałacu i na folwarku zniszczone. Okna, drzwi powyrywane. Wszystkie kryjówki odkryte i co w nich było – zrabowane. Piwnice zamurowane odnaleziono, starki, wina, wódki zabrano. Dach nawet niszczyć zaczęli, mówią, że wszystko spalą, nawet kaplicę. Na folwarku konie, krowy rozgrabili i połowę krów wyrżnęli. Oficjaliści, jacy się jeszcze byli zostali, uwięzieni wraz z biednym Kostrem w zarządzie.

Dnia 3 czerwca 1918 r. Joanna Potocka w towarzystwie córki Zofii Barbary opuściła Kijów i nazajutrz wieczorem dotarła do Warszawy. Nie udało jej się uzyskać pozwolenia na wyjazd do Rudki na Podlasiu, posiadłości odziedziczonej po matce Wandzie Jabłonowskiej (1822–1907), gdzie mieszkała od śmierci męża, Konstantego Józefa Potockiego, w 1909 r. do wybuchu wojny.

Rudka i jej okolice od połowy 1915 r. do 9 lutego 1919 r. znajdowały się pod okupacją niemiecką, na obszarze tzw. Ober-Ostu¹⁷. Joanna i Zofia Potockie zatrzymały się w wydzielonym z posiadłości rudzkiej majątku w Wylinach (Welinach), wydzierżawionym w 1912 r. córce Marii Pelagii i jej mężowi Adamowi Zamoyskiemu. Do Rudki potajemnie jeździł syn Joanny, Jan, aby zabezpieczyć najważniejsze dokumenty i wartościowe przedmioty.

O ludności rudzkiej Joanna nie miała dobrego zdania. Pod datą 19 października 1918 r. zapisała:

Janio był dwa dni w Rudce, aby wybierać książki i papiery do wywiezienia stamtąd. Widać, że chłopi otwarcie mówią, że skoro Niemcy wyjdą, wezmą się do panów. Przybyli ludzie z Rosji najbardziej temu winni. Buntują oni ludność, która dotychczas, choć zawsze zajadła, była jednak spokojna. Obrzydliwi są chłopi rudzcy. Płaszczą się, płaczą, podchlebiają. Odmawiać im, o co proszą, źle, a jak im się daje, to się skarżą, że mało.

W Wylinach coraz częściej nawiedzały ją ponure myśli i smutne wspomnienia. Dnia 11 października zanotowała:

Brak nafty i świec daje się odczuwać. Do kolacji siedzimy w ciemnościach albo się gromadzimy przy kominku. W moim pokoju Janio rozpala ogień i my siedzimy i rozmawiamy. Czasem zapada milczenie. Trudno się obronić od smutnych myśli i wspomnień, a tyle ich jest. Z nimi żyję, z tymi, którzy jeszcze niedawno byli z nami i których już nie ma. Wkrótce się chyba z nimi połączę. Młodsi byli ode mnie, jak odeszli. Czemuż i ja nie odchodzę?

W listopadzie 1918 r. Joanna Potocka opuściła Podlasie z obawy przed pogromami i przeniosła się do Warszawy, do tzw. Hoteliku, czyli oficyny na terenie pałacu Krasińskich przy Krakowskim Przedmieściu¹⁸. Z bliska obserwowała proces odradzania się państwa polskiego. Interesowały ją zmiany dokonujące się w Polsce i na świecie. Znała sytuację na frontach, wiedziała, co dzieje się w Rosji, śledziła rozwój wydarzeń na Węgrzech, w Niemczech i na Ukrainie. Informacje czerpała z codziennej prasy, m.in. z „Kuriera Porannego”, „Kuriera Warszawskiego” i „Słowa”¹⁹. Wiadomości pozyskiwała także dzięki bliskim kontaktom z ówczesną elitą polską, na której salony była zapraszana. Spotykała tam znanych polityków, dyplomatów i artystów.

Jeden z ostatnich wpisów w Dzienniku, pochodzący z 16 lutego 1919 r., dotyczył Ignacego Jana Paderewskiego (1860–1941), wybitnego pianisty, kompozytora i premiera rządu polskiego, oraz jego żony Heleny z Rosenów (1856–1934). Potocka poznała Paderewskich na przyjęciu u rodziny polityka konserwatywnego Zygmunta Wielopolskiego (1863–1919). Skomentowała to spotkanie we właściwy sobie, bezpośredni sposób:

Byliśmy już wszyscy. Paderewskich tylko brakowało. Nareszcie się zjawili. On brzydki ze swoją płową czupryną, a taki miły i pociągający do siebie jakąś prostotą, dobrodusznością, nie wiem czym. Mnie nie znał, podszedł jednak do mnie i tak serdecznie się przywitał jak z dobrą znajomą. Pani Paderewska musiała być kiedyś bardzo ładna. Twarz blada, oczy i włosy czarne, ale włosy opadające kosmykami i na czole, i na szyi. Chciało się wziąć szczotkę i poprawić zaniedbaną koafiurę.

Do przemian, których autorka Dziennika była świadkiem w odradzającym się państwie, miała stosunek ambiwalentny. Przykładem może być jej stanowisko wobec reformy rolnej. Z jednej strony, rozumiała konieczność przeprowadzenia zmian:

Zarzucają Paderewskiemu, że wspomniał o kwestii agrarnej, o ziemi, którą dzielić będzie trzeba między bezrolnymi. Nie widzę w tym nic złego. Kwestia agrarna jest jednym z najważniejszych zadań rządu i nie mogła być pominięta milczeniem.

Z drugiej strony, nie potrafiła pogodzić się z utratą dominującej pozycji swojej klasy:

Przyznaję, że przykro, że prawie bolesno, kiedy Polska wraca do życia, do samodzielności i niepodległości, abyśmy my, którzy żyli w nadziei tego odrodzenia, wierni dawnym tradycjom i pamięci, pochodzący od tych, którzy krajem tym rządzili, krew za niego przelewali, byli odrzuceni na bok, nie dopuszczani do niczego, traktowani nieomal jako wrogi.

Na kartach Dziennika śledzić można ewolucję postaw polskich ziemian zamieszkujących południowo-wschodnie Kresy Rzeczypospolitej. Ludzie ci, od dawna związani z rosyjskim dworem, kończący wyższe uczelnie rosyjskie i pełniący służbę w rosyjskim wojsku, wraz z odzyskiwaniem polskiej państwowości stawali się obywatelami państwa polskiego. Jeszcze we wrześniu 1915 r. Potocka zapisała:

Warszawa, Królestwo całe w ręku Niemców. Nasi przyjaciele poświęcili nas, może z konieczności, nie przeczę temu, ale opuszczając nasz kraj, zamienili go w pustynię, większą część ludzkości skazali na włóczęgę bez celu i bez końca. Na nędzę nie do opisania, taką nędzę, że śmierć stała się ocaleniem i jedynym ratunkiem, a nas, właścicieli, na ostateczną ruinę. Wobec tego zapał, jaki był, ostygł zupełnie i zamienił się na rezygnację wyczekującą.

– z tych słów przebija ogromny zawód i żal do Rosjan.

Niemcom nie dowierzała i oczekiwała od nich wszystkiego najgorszego:

Od strony Niemców niczego się nie możemy spodziewać. Nas niby to głaszczą obecnie w Królestwie, tak jak na początku przeszłego wieku robili w Księstwie Poznańskim, ale skoro rządy się ich tam utrwalą, zmienią oni swą politykę. Ich cel, i do niego swoją zwykłą systematycznością dojdą na pewno, jeśli tylko zwycięstwo się przy nich zostanie, to jest zniszczenie, zagłada narodu polskiego. Nie przeczę, że i rząd rosyjski nie byłby od tego, jeśliby mu to możebnym było, ale mu to możebnym nie będzie, i wśród narodu rosyjskiego nie ma względem nas tej strasznej, logicznej, rasowej nienawiści, jaka u Niemców panuje . Tomcio z głębokim przekonaniem, z sercem pełnym nadziei wstąpił w szeregi rosyjskie, aby bronić kraj swój od zajadłego naszego wroga, i poległ, i Niemiec opanował tę ziemię zroszoną jego krwią i tylu innych. Są chwile, kiedy dusza się buntuje, kiedy rozpacz beznadziejna bierze górę.

Dziennik kończy się zapiską z 30 marca 1919 r. Z pamiętnika córki autorki, Zofii Barbary, wynika, że Joanna Potocka z wiekiem cierpiała na silne bóle głowy oraz oczu i zapewne to było powodem, iż nagle postanowiła zakończyć prowadzenie notatek.

Maszynopis Dziennika z lat 1914–1919 autorstwa Joanny Zofii z Potockich Potockiej, mający prawa rękopisu, jest przechowywany w Dziale Rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Z oryginału – prawdopodobnie niezachowanego do dzisiaj – przepisano go na maszynie około 1950 r. Nosi on sygnaturę BOss16182 II i jest również dostępny w postaci mikrofilmu.

Maszynopis składa się z dwóch części o nierównej objętości: pierwsza liczy 132 karty i obejmuje okres od 26 lipca 1914 r. do 24 lutego 1918 r., druga dotyczy wydarzeń, które miały miejsce od 26 lutego 1918 r. do 30 marca 1919 r., i zawiera 99 kart. Wszystkie karty zapisane zostały jednostronnie. Do części drugiej dołączono: „Zestawienie genealogiczne najbliższej rodziny autorki”, „Indeks osób” i „Dostrzeżone omyłki”.

Na karcie 89 drugiej części widnieje odręczna notatka Zofii Barbary, sporządzona 15 maja 1957 r. w Krakowie, w następującym brzmieniu: „Powyższe notatki, spisane współcześnie przez Matkę moją, Joannę Konstantową Potocką, zawierają jej osobiste przeżycia i wrażenia z lat 1914–1919. Maszynopis pod tytułem Dziennik z lat 1914–1919 znajdujący się w posiadaniu p. Stanisława Augustynowicza-Ciecierskiego na prawach rękopisu obejmuje treści 216 str.”.

Dzień 15 maja 1957 r. to data przekazania maszynopisu przez Zofię Potocką krakowskiemu „zbieraczowi pamiątek Podlasia”, bibliofilowi i znawcy kultury Ormian polskich Stanisławowi Augustynowiczowi-Ciecierskiemu (1903–1978). Z jego rąk maszynopis Dziennika trafił do Anny Krzysztofowicz (1925–2006), profesor zoologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, współzałożycielki Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego, która w 1985 r. podarowała maszynopis Bibliotece Ossolineum.

Wspomnienia Joanny Potockiej, wbrew nazwie, nie w całości mają formę dziennika. Rzeczywistym diariuszem jest oddzielnie foliowany opis podróży do Rzepichowa, zatytułowany: „Rzepichów od 20 lipca do 30 sierpnia 1915 roku”. Mieści się on na kartach 1–16, wtórnie oznaczonych numerami 20–35.

Fragment obejmujący wydarzenia wcześniejsze, czyli te, które miały miejsce od 19 lipca 1914 r. do lata 1915 r. (karty 1–18), powstał później i ma formę właściwą pamiętnikowi. Daty dzienne, odnoszące się do wydarzeń o szczególnym znaczeniu dla autorki, pojawiają się tu zaledwie kilkakrotnie. Te wydarzenia to: wiadomość o rozkazie mobilizacji (30 lipca 1914), wyjazd z Warszawy na cztery dni przed informacją o śmierci syna (15 października), pogrzeb syna (20 października) i wyjazd z Warszawy po pogrzebie Tomasza (25 października).

W tym miejscu można podjąć próbę rekonstrukcji kolejnych etapów powstawania Dziennika z lat 1914–1919: kiedy 30 lipca 1915 r. Joanna Potocka wyjeżdżała z Peczary do Rzepichowa, mijał rok od uroczystości w Ołyce i wybuchu wojny oraz niecały rok od śmierci i pogrzebu syna, kończył się okres żałoby. Podczas tej wyprawy autorka zaczęła prowadzić datowane notatki i tak powstał krótki opis podróży, który stał się jądrem Dziennika. Ma on podwójną numerację kart, ponieważ został sztucznie umieszczony po napisanych później wspomnieniach z okresu od lipca do października 1914 r. i wraz z nimi stanowi logiczną całość.

W przygotowanym do druku tekście Dziennika z lat 1914–1919 wprowadzono niewielkie zmiany, ograniczając je do minimum. Zmodernizowano ortografię oraz interpunkcję; zmieniono dawną końcówkę narzędnika liczby mnogiej przymiotników i zaimków („innemi”, „naszemi”, „waszemi”) na zgodną z dzisiejszymi zasadami współczesną końcówkę („innymi”, „naszymi”, „waszymi”); poprawiono potknięcia składniowe, np. zdanie: „Zdziś Lubomirski, aby ulżyć mieszkańcom, podjął się rozlokowaniem po mieście przybywających wojskowych”, zastąpiono poprawnie zbudowanym: „Zdziś Lubomirski, aby ulżyć mieszkańcom, podjął się rozlokowania po mieście przybywających wojskowych”. Inne przykłady – „mieli na nim wielki wpływ” zmieniono na: „mieli na niego wielki wpływ”; „trwoga o tym moim najmłodszym” na: „trwoga o tego mojego najmłodszego”; „podtrzymywała duch” na: „podtrzymywała na duchu”.

Zachowano indywidualne cechy języka autorki Dziennika w zakresie słownictwa, np. „schudzony”, „szklanny”, i osobliwości fleksyjne w rodzaju: „tą razą”, „ryzyka wielka”; pozostawiono bez zmian fonetyczne warianty słów: „tualetowy” (zamiast „toaletowy”), „świętobliwy” (zamiast „świątobliwy”), „wyssysają” (zamiast „wysysają”); zachowano pisownię wyrazów zapożyczonych: „buffet”, „casino”, „wiolloncella”, „massa”; pozostawiono bez zmian formy typu „manewra”, „interesa” (dziś: „manewry”, „interesy”) oraz dopełniacz liczby mnogiej – „cygarów”; zapożyczenia z języka rosyjskiego („wołość”, „dińszczyk”, „sprawnik”, „czynownik”, „pieredweżenie”, „podzienny” i inne) objaśniono w przypisach. Oryginalne wyrazy rosyjskie podano w transliteracji, stosując się do Polskiej Normy PN-ISO 9: Transliteracja znaków cyrylickich na znaki łacińskie. Języki słowiańskie i niesłowiańskie. Zachowano ponadto formy czasu zaprzeszłego.

Joanna Potocka miała szeroki krąg znajomych. Pisząc o osobach doskonale sobie znanych, wymieniała często tylko ich imię i skrót nazwiska albo wyłącznie inicjały. W obecnej edycji Dziennika podano pełne imiona i nazwiska wszystkich pojawiających się na jego kartach postaci. Rozwiązanie takie wybrano, wychodząc z założenia, że czytanie tekstu najeżonego skrótami jest uciążliwe i niewygodne. Z tego samego powodu nie nadużywano nawiasów.

W Dzienniku Joanny Potockiej występuje podwójne datowanie. Autorka stosowała je z tego samego względu co urzędnicy państwowi i cywilni mieszkańcy dawnych ziem polskich pozostających pod zaborem rosyjskim. Powodem był rozdźwięk między kalendarzem gregoriańskim, tzw. nowego stylu (porządku), używanym w Polsce (podobnie jak we Włoszech, Francji czy Hiszpanii od XVI w.), a kalendarzem juliańskim, tzw. starego stylu (porządku), który w Rosji obowiązywał do 31 stycznia 1918 r. Różnica między kalendarzami wynosiła wówczas, podobnie jak obecnie, 13 dni.

W Dzienniku Joanny Potockiej pojawia się nieraz pozorna niekonsekwencja, kiedy autorka pomija albo jedną, albo drugą datę. Na przykład w drugim rozdziale (1915 r.) Joanna datuje swoje notatki w taki sposób, że po 23 sierpnia występują daty wcześniejsze, a na końcu tej sekwencji dat pojawia się po raz kolejny 23 sierpnia (23 sierpnia, 12/25 sierpnia,13/26 sierpnia, 14/27 sierpnia, 15 sierpnia, 16 sierpnia, 17 sierpnia, 19 sierpnia, 22 sierpnia, 23 sierpnia). Wywołuje to wrażenie, że wydarzenia nie zostały opisane w porządku chronologicznym. W tych miejscach dodano tę drugą, brakującą datę, ujmując ją w nawias kwadratowy:

/23 sierpnia (w nawiasie dodano datę według kalendarza juliańskiego),

12/25 sierpnia,

13/26 sierpnia,

14/27 sierpnia,

15/ sierpnia (w nawiasie dodano datę według kalendarza gregoriańskiego),

16/ sierpnia (jak wyżej),

17/ sierpnia (jak wyżej),

19 sierpnia / (jak wyżej),

20 sierpnia / (jak wyżej),

23 sierpnia / (jak wyżej).

Dla ułatwienia lektury wspomnienia Joanny Potockiej zostały sztucznie podzielone na sześć rozdziałów o różnej objętości, narzuconej przez chronologię opisywanych wydarzeń:

Część I

Część II

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: