Anatomia zbrodni - ebook
Anatomia zbrodni - ebook
To nieprawda, że śledztwo zawsze kończy się wraz z sądowym wyrokiem. Często, gdy wymiar sprawiedliwości zamyka sprawę, do akcji wkraczają dziennikarze. Bo wiele przestępstw skrywa tajemnice, których nie udało się rozwikłać prokuratorom i sędziom; bo niektóre wyroki pozostają w sprzeczności nie tylko z poczuciem sprawiedliwości, ale także z wiedzą, do jakiej organom ścigania nie udało się dotrzeć. Bo są ludzie, których niesłusznie naznaczono piętnem zbrodniarzy, i są zbrodniarze, którzy pozostają bezkarni. Z tej książki dowiesz się, że:
- Kobiety mafii potrafią być bardziej brutalne od mężczyzn... i zmyślić gwałt, by pogrążyć ukochanego
- Kariera Lecha Grobelnego była niczym sen wariata
- Bracia Wałachowscy wydali krwawą wojnę komunie
- Niezwykle trudno namierzyć bossów cyberpodziemia
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7778-451-8 |
Rozmiar pliku: | 766 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Fałszywe ofiary gwałciciela dewianta wymyśliły scenariusz grozy, który sparaliżował Zieloną Górę i okolice. Dlaczego zależało im, aby stać się bohaterkami surrealistycznego horroru?
autorka Anna Binkowska
W 2010 roku w Lubuskiem co dwa, trzy tygodnie zgłaszane były gwałty. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze i prokuratury rejonowe województwa prowadziły śledztwa w sprawie 11 takich przestępstw. Trzy ofiary i jeden podejrzany okazali się realni, ale postępowanie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Pięć historii było wyssanych z palca, a rzekome ofiary oskarżono o składanie fałszywych zeznań.
Współczujcie mi, zostałam skrzywdzona
Zaczęło się od zgłoszenia prawdziwego gwałtu. I natychmiast ruszyła lawina fałszywych zawiadomień. Zieloną Górę i jej okolice sparaliżowała psychoza strachu. Uzbrojona policja wraz ze Strażą Graniczną przeszukiwała samochody. Z półek sklepów i magazynów znikał gaz obezwładniający. Popularnością zaczęły cieszyć się kursy samoobrony. Wieczorem ulice pustoszały, a mężczyźni zbierali się w grupy i na własną rękę szukali gwałciciela.
Wersja przedstawiona przez 16-letnią Marzenę najszybciej została zweryfikowana jako fikcyjna. Dziewczyna zadała sobie dużo trudu, by uwiarygodnić wymyśloną przez siebie historię, lecz popełniła błędy. Jako pokrzywdzona zeznała, że napastnik założył jej worek na głowę, pociął skórę, odzież, zgwałcił. Policjanci od razu zwrócili uwagę na worek. Uznali, że nie był potrzebny sprawcy, skoro pociął dziewczynę.
– Dodała też inny element, który budził zastanowienie. Wymyśliła mianowicie, że gwałciciel ciągnął ją do parku. To nijak się miało do zachowań innych potencjalnych napastników – mówi prokurator Zbigniew Fąfera z zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej, który prowadził śledztwo.
Na krótko został zatrzymany chłopak Marzeny. Sprawdzano wszystkie możliwe wersje potencjalnego gwałtu. Zadna się nie potwierdziła, a dziewczyna przyznała się do kłamstwa. Chciała zrobić z siebie ofiarę, by wzbudzić litość. Miała poważne problemy w szkole, oszukiwała rodziców. Jako pokrzywdzona stałaby się bohaterką.
Żaklina i komornicy w kominiarkach
Lutowy poranek we wsi pod Zieloną Górą. Żaklina była sama w domu z dwójką małych dzieci. Rodzice i chłopak wyszli do pracy. Siedziała w kuchni, kiedy usłyszała odgłos silnika samochodu. Przez okno zobaczyła białe auto zaparkowane za stodołą. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
– Kto tam? – zapytała, widząc przez okno dwóch mężczyzn w wieku 23-26 lat.
– Komornicy – usłyszała.
Tak zapamiętała ich wygląd zza firanki w oknie: na głowach mieli kominiarki, byli ubrani w dżinsowe spodnie z rozszerzonymi nogawkami. Jeden miał niebieskie oczy i ślad koło oka, jakby po ospie.
Napisała SMS do chłopaka.
47 AKTÓW
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska: „W latach 2009-2010 w prokuraturach podległych Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarejestrowano łącznie 390 postępowań dotyczących zgwałcenia. Z tego do sądów skierowano 47 aktów oskarżenia, 61 spraw umorzono z powodu niewykrycia sprawców, a 6 zawiadomień było fikcyjnych. Zaznaczam przy tym, że sprawy były umarzane również z innych przyczyn, np. z powodu braku wniosku o ściganie lub braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”.
– Nie otwieraj – odpisał.
Odjechali, a ona wyszła do stodoły po drewno na opał, bo w domu było zimno. Weszła na korytarz, zamykała drzwi. Powstrzymał ją ktoś gwałtownie. Rozpoznała jednego z „komorników”. Miał rękawiczki.
– Albo mi się oddasz, albo zabiję dzieci – krzyknął.
Dzieci płakały.
– Zamknij się, mało franco – wrzasnął do 2,5-rocznej dziewczynki i popchnął ją do pokoju.
Żaklinę rzucił na łóżko w kuchni, wyjął żyletkę. Ściągnął spodnie, spuścił niebieskie spodenki. 10-miesięczny synek zanosił się płaczem.
Zboczeniec zaczął ją ciąć żyletką po udach, przez dwie pary dresowych spodni.
– Co ci to daje? – zapytała.
– Podnieca mnie, jak krzyczysz – odpowiedział.
Zdjął jej majtki, położył się na niej. Zgwałcił. Dzieci krzyczały, dzwonił telefon. Wyjął z kieszeni nóż, potem go schował do kurtki. Zagroził, że jak zawiadomi policję, to pozabija dzieci, po czym uciekł, zakładając kominiarkę. Żaklina wysłała SMS do chłopaka. Przyjechał z policjantami. Pojechali do szpitala. Pobrano jej wymaz z pochwy.
Kobieta tak zapamiętała wygląd zboczeńca: 24-28 lat, różowa karnacja, blizna na twarzy, po prawej stronie nosa, przedziałek na dole brody, broda lekko uniesiona, niebieskie, lekko skośne oczy, ciemne brwi, łukowate. Mówił czystą polszczyzną.
Kiedy zeznawała na policji, przypomniała sobie: – Jak mnie ciął i dotykał członka, chwyciłam metalową szufelkę i uderzyłam go w bok głowy. Wyrwał ją, mocniej ciął żyletką.
Słyszała o napadach na kobiety, widziała portrety pamięciowe dewiantów gwałcicieli.
– Widzę podobieństwo do jednego z mężczyzn. Wyższego rozpoznałabym – zeznała w roli ofiary.
Jak ma się fikcja do rzeczywistości
Ten sam lutowy dzień, poranek. W garażu znajdował się sąsiad Żakliny Mariusz: – Było około 9.00. Przyszła Żaklina i mówi: Uważaj, w naszej wsi grasuje zboczeniec. Pukał do mnie i przedstawił się jako komornik.
– Myślałem, że chodzi o gwałciciela, o którym było głośno w mediach – powiedział potem w śledztwie.
Tego dnia nikogo nie widział na podwórku. Dzieci nie płakały. Odjechał samochodem, ale po chwili zawrócił. Mówi, że coś go tknęło. Poszedł zobaczyć, czy są ślady pod oknem kuchni Żakliny: – Nie było, leżał świeży śnieg. Pomyślałem, że żartuje ze mnie.
Tomek, chłopak Żakliny, ojciec dzieci, przyjechał do mieszkania około 21.00. Byli jej rodzice, panował spokój. Powiedział, że słyszał o gwałtach na dwóch kobietach.
– Jestem trzecią – rzekła spokojnie Żaklina.
Później zeznawał: – Dla mnie to wszystko było trochę dziwne. Kobieta zgwałcona, pocięta, a tak spokojnie o tym mówi.
– Nie wymyśliłam sobie tego zdarzenia, nie kłamię – zeznała podczas konfrontacji z sąsiadem w prokuraturze.
Została pouczona, że za składanie fałszywych zeznań grozi jej do trzech lat więzienia. Dlatego wszystko przemyślała i zdecydowała, że powie prokuratorowi prawdę. To nie komornik w kominiarce ją zgwałcił, lecz znajomy Rafał. Znała go, spotykała się z nim, ale nic intymnego ich nie łączyło. Toteż gdy odwiedził ją rano, zrobiła mu herbatę.
– Kocham cię, daj mi drugą szansę – Rafał błagał Żaklinę.
– Wracaj do swojej dziewczyny, wróciłam do Tomka, kocham go – powiedziała.
Zaczął się przytulać, odepchnęła go, wyciągnął żyletkę i zaczął ją gwałcić. Płakała, nie krzyczała, bo dzieci były obok.
Tak opisała gwałt, którego miał dopuścić się jej znajomy. Dlaczego wcześniej wymyśliła komornika?
– Ze względu na Tomka, żeby nie dowiedział się o Rafale. Bałam się, że jak się dowie, to mnie zostawi i coś zrobi Rafałowi. Teraz powiedziałam prawdę, nie mogłam już kłamać. Chcę, żeby Rafał został ukarany – zeznawała.
Mężczyzna został oskarżony o gwałt (art. 197 par. 1 kk). Groziła mu kara od 2 do 12 lat więzienia.
Okazało się, że poznał Żaklinę przez SMS-owy portal randkowy. Spotykali się, uprawiali seks. Rafał przyznał się do zdrady swojej dziewczynie, z którą ma dziecko. Obiecał, że z Żakliną zrywa. Jednak nie było mowy o jakiejkolwiek przemocy.
– Moim zdaniem zmyśliła sobie ten gwałt, żeby mnie zniszczyć, dlatego że nie chcę z nią być – zeznawał.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie złożenia przez Żaklinę fałszywych zeznań. Śledztwo przeciwko Rafałowi zostało umorzone.
Wykreowana przez kobietę fikcja brutalnie zderzyła się z rzeczywistością.
Historię dwóch nieznanych mężczyzn wymyśliła zainspirowana informacjami w mediach. Portret pamięciowy częściowo wzorowała na tym, który widziała w prasie. Rafała oskarżyła o gwałt, żeby się zemścić.
– Okłamywał mnie, mówił, że jest sam, a miał dziewczynę i dziecko – wyjaśniała w charakterze podejrzanej.
Przyznała, że podrapał ją kot, a spodnie sama pocięła nożyczkami. Tę wersję podpowiedziały jej media. Słyszała, że gwałciciel tnie i okalecza swoje ofiary.
Żaklina wymyśliła historię gwałtów, by zwrócić na siebie uwagę. Sądziła, że dzięki temu sąd nie zabierze jej dzieci, a burmistrz da mieszkanie. O tragedii, jaka ją spotkała, opowiedziała w TVN – za udzielenie wywiadu otrzymała pieniądze.
Jak uchronić swego prześladowcę
Wiktoria swoją historię zmyśliła tylko częściowo. Dlatego dostała łagodny wyrok. Puzzle swojej dramatycznej układanki dopasowywała misternie, jednak zbyt literacko, by śledczy dali jej wiarę. Opowieść tej dziewczyny, uwikłanej w kłamstwa kryjące jej osobistą tragedię, pękła jak bańka mydlana podczas któregoś z przesłuchań.