Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bądź przy mnie zawsze - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bądź przy mnie zawsze - ebook

Pełna wzruszeń historia o miłości, wyborach i o tym, że czasem, żeby mówić o sobie „my” nie wystarczy tylko się kochać.

 

Laura, świeżo upieczona absolwentka psychologii, poznaje chłopaka ze wsi. Alek prowadzi odziedziczone po rodzicach gospodarstwo rolne. Choć pochodzą z dwóch różnych światów, wzajemna sympatia bardzo szybko przeradza się w głębsze uczucie. Ona, zdolna i ambitna, ma przed sobą wyjazd na zagraniczny doktorat. On, prostolinijny i wielkoduszny, nie zamierza zostawić spuścizny po nieżyjących rodzicach. Czy łączące ich uczucie będzie w stanie przetrwać rozłąkę?

 

Róża, urocza starsza pani, po latach emigracji powraca do ojczyzny. Z braku innej możliwości zatrzymuje się w domu u nieznajomej rodziny. Chociaż Róża nie znajduje porozumienia z właścicielką, jej wielką sympatię zyskuje nastoletni syn kobiety. Rodząca się między nimi nić porozumienia sprawia, że staruszka postanawia pierwszy raz w życiu opowiedzieć komuś swoją historię. Jest to opowieść o stracie, bólu i cierpieniu, ale także o ponadczasowej miłości przezwyciężającej nawet śmierć.

 

Jak splotą się te dwie historie? Czy to, co zdarzyło się kiedyś, może w jakikolwiek sposób wpłynąć na gnającą do przodu przyszłość?

 

„Dwie pary, które dzieli kilka pokoleń. Dwie miłości, z których nie sposób się wyleczyć. Piękna opowieść o tym, jak przeszłość miesza się z teraźniejszością i jak wielkie znaczenie ma w naszym życiu wybaczanie. Bo, żeby naprawdę kochać, trzeba się zrozumieć. Historia, która wzrusza i nie pozwala o sobie zapomnieć.” AGNIESZKA KRAWCZYK

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-778-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Róża

– Konrad, pomóż pani, nie stój tak! – Kobieta przewiązana fartuchem szturchnęła chudego nastoletniego chłopca. – Pani Róża, tak?

– Tak. To ja. Róża Darska. Dziękuję bardzo. – Róża próbowała wygramolić się z auta, ale w jej wieku nie było to już takie łatwe. Dopiero pomocna dłoń chłopaka pozwoliła jej stanąć na nogi.

Jej staromodne pantofle nieznacznie zapadły się w piasku.

– Bardzo miło nam panią gościć, naprawdę! Bardzo miło! – Alberta rzuciła się do niej i starsza pani dostrzegła na jej policzku bieluchną smugę mąki. – Wyglądaliśmy pani od samego rana. Prawda, Konradzie?

Chłopiec od niechcenia wzruszył ramionami i zaczął siłować się z ogromną walizką, którą podał mu właśnie taksówkarz.

Róża uśmiechnęła się na ten widok.

– Ile płacę? – zwróciła się jeszcze do taksówkarza.

– Pięćdziesiąt wystarczy.

– W takim razie pięćdziesiąt – powtórzyła kwotę, a potem sięgnęła do portfela i podała mu gotówkę.

– Do widzenia. – Skinął służbowo w jej stronę.

– Do widzenia, do widzenia! – Uprzedzając Różę, machnęła do niego przewiązana fartuchem kobieta, a potem ujęła gościa pod ramię i pociągnęła w stronę domu. – Konrad, nie stój tak! – krzyknęła jeszcze tylko na chłopca, zanim znalazły się w pachnącym obiadem korytarzu.

Dom Alberty nie należał do najpiękniejszych i najnowszych, był brzydki i zaniedbany. Z sufitu w korytarzu patrzyła na kobiety zielonkawa pleśń, a pod drzwiami leżały sfatygowane dywaniki, które właścicielka już dawno powinna była wymienić.

– Gotuje pani? – zwróciła się do niej Róża, nie chcąc urazić gospodyni żadnym zbędnym komentarzem.

– Rosół. Z kury hodowanej własnoręcznie, można powiedzieć. I swojskie kluseczki.

– Zapowiada się apetycznie.

– Och, mój rosół to w całej okolicy chwalą. Nieskromnie mówiąc, oczywiście. – Alberta się zaczerwieniła. – No, ale zapraszam do salonu, zapraszam. Chyba że chce się pani najpierw odświeżyć, to zaraz wskażę łazienkę i…

– Nie, nie. – Róża dotknęła jej przedramienia. – Dziękuję. Ja już nie jestem w tym wieku, w którym to się trzeba odświeżać. Niestety.

Pani domu uśmiechnęła się szeroko, słysząc ten niewinny żarcik.

– No tak – odchrząknęła. – W takim razie zapraszam do salonu. Kawy, herbaty?

– Herbaty, jeśli można.

– Mam taką dobrą. Z lipy. Mąż jakiś czas temu kupił, ale okazji nie było, żeby kogoś poczęstować. Rzadko nam się zdarzają goście. Biedna okolica, to nikt nie przyjeżdża, a rodziny tu żadnej nie mamy.

– Z lipy będzie idealna. – Starsza pani skinęła głową, a potem dała się usadzić na nakrytej kocem kanapie.

– W takim razie przepraszam na moment. – Gospodyni ruszyła do kuchni i Róża została sama w pachnącym obiadem wnętrzu.

Salon w domu Alberty wydawał jej się miejscem o wiele bardziej przytulnym niż podwórze i korytarz. Jedynym, co trochę w nim przeszkadzało, były ciężkie i grube zasłony, niedbale zawieszone po obu stronach okna. Róża uwielbiała jasne i przestronne wnętrza, a kotary nie wpuszczały do pomieszczenia zbyt dużej ilości światła. No i te poprzykrywane kocami, poprzecierane meble. Wystarczyłoby przecież tylko wymienić tapicerki i…

– Tę walizkę to gdzie? – Chudy chłopaczek wpadł do salonu, przerywając Róży oględziny wnętrza. Ponieważ jednak nie zastał w nim matki, natychmiast bez słowa wycofał się na korytarz.

Róża uśmiechnęła się sama do siebie, kolejny raz widząc jego piegowatą buzię, i roztarła obolałe po podróży kolana. Jeśli kiedykolwiek wyobrażała sobie, że będzie miała syna, na pewno pojawiał się w jej myślach właśnie ktoś taki jak Konrad. Uroczy, choć trochę nieśmiały. Mały chłopiec zaklęty w ciele dorastającego mężczyzny. Najbardziej rozczulająca rzecz na całym tym świecie.

– No, jestem! – Z rozmyślań wyrwała ją Alberta, która pojawiła się w salonie, wypełniając go po chwili dźwiękiem nalewanej do filiżanek herbaty. – Proszę. – Kiwnęła głową, stawiając przed Różą aromatycznie pachnącą esencję. – Na zdrowie.

– Dziękuję.

– A może jest pani głodna, co? Do obiadu jeszcze chwila, planowałam na czternastą. Może jakaś szybka przekąska, tyle pani jechała.

– Nie, nie. Dziękuję. Wystarczy mi herbata. Nie chcę pani sprawiać kłopotu. – Róża spojrzała na nią, sięgając po gorącą filiżankę, i wsunęła dwa palce w maleńkie ucho. – Bardzo dobra. – Uśmiechnęła się po upiciu pierwszego łyku do siedzącej jak na szpilkach Alberty.

Kobieta odetchnęła z ulgą, jak gdyby od tego zdania zależało całe jej dalsze życie, i złożyła ręce na kolanach.

– A jak się jechało? – zapytała jeszcze.

– Och, dziękuję, dobrze. Niemalże przez cały czas miałam doborowe towarzystwo. W samolocie towarzyszyła mi kobieta w moim wieku, więc bardzo dobrze się dogadywałyśmy, a potem taksówkarz nie pozwalał mi nawet na chwilę znudzenia. Można nawet powiedzieć, że trochę brakowało mi podczas podróży samotności.

– A, to u nas sobie pani odpocznie, nie ma obaw! – Alberta machnęła ręką. – Większej głuszy niż u nas to już chyba nie ma. Cichutko, spokojnie. Sąsiadów też mamy niegłośnych. No, chyba że sobie trochę popiją, ale to rzadko, naprawdę rzadko. I pokój też pani dałam w takim zacisznym miejscu. Z dala od drogi. W sensie… na ogród.

Róża musiała przyznać, że zdenerwowanie Alberty powoli zaczynało ją bawić.

– Ładny salon – powiedziała, żeby nieco rozluźnić atmosferę.

– Mąż tu wszystko wyremontował. Właściwie to zupełnie sam. Kiedyś ten budynek był szopą, a tu, gdzie siedzimy, stały zwierzęta. Da pani wiarę?

– Trudno w to uwierzyć. – Róża jeszcze raz rozejrzała się po nieco pompatycznie urządzonym wnętrzu.

– Prawda? No, ale on potrafi, potrafi. Po tym, co tutaj wyczyniał, ludzie go teraz do remontów zatrudniają. Ten dom jest taką naszą, można powiedzieć, wizytówką. Znajomi byli, obejrzeli, polecili, komu trzeba – i proszę. Praca sama do niego przychodzi i aż pali mu się w rękach.

– Niesamowita historia. – Przed oczami Róży znów pojawił się zaniedbany ogród, korytarz i ganek. Nie wyglądały na wizytówkę.

– Niech pani poczeka, aż zobaczy górę! – wyrwało się jeszcze entuzjastycznie Albercie, ale szybko się opamiętała. – A pani? – zapytała po chwili. – Chciałaby mi pani w końcu zdradzić, czemu zawdzięczam tę wyjątkową wizytę? Nie będę ukrywała, że nieczęsto zdarzają mi się takie telefony, jak ten od pani. Prawdę powiedziawszy, to był to pierwszy i wszyscy tu w głowę zachodziliśmy, o co też może chodzić!

Róża popatrzyła na widniejące na czole Alberty pierwsze zmarszczki i odstawiła filiżankę na spodeczek.

– Tak – powiedziała tylko, a potem sięgnęła do leżącej tuż obok torebki.

Alberta poruszyła się niespokojnie w fotelu.

– Szukam kogoś – oznajmiła Róża, otwierając portfel. Po chwili wydobyła z niego niedużą, zalaminowaną, czarno-białą fotografię i pogładziła ją palcem.

– U nas? Matko kochana, ktoś pani coś zrobił? – Pochyliła się do przodu ożywiona Alberta.

– Nie, nie. – Róża potrząsnęła głową. – Prawdę powiedziawszy, to historia sprzed lat. W pewnym sensie szukam tego mężczyzny…Laura

– Nie mówiłaś, że to aż taka willa – wyrwało się Magdzie, gdy dotarły w końcu do niezwykle bogato urządzonej posiadłości rodziców Laury.

Pokaźnych rozmiarów dom stał na niewysokiej skarpie i ogrodzony był wysokim, murowanym płotem, który od strony wewnętrznej gęsto obsadzono żywopłotem. Wokół podwyższenia wiły się kręte, wyłożone tłuczniem alejki. Kilka z nich prowadziło do altany, inne do niewielkiego stawu, w centrum którego stała gipsowa fontanna, a te najszersze do drzwi wejściowych albo pod balkon. Magda musiała przyznać, że rezydencja wyglądała niemalże jak pałac, a jedynym, czego jej tu brakowało, była fosa i zwodzony most. I nie było w tych słowach przesady.

– Wow! – Siedzące na tylnym siedzeniu Justyna i Olga rozdziawiły usta.

– A czy to ważne? – Laura zwróciła się do Magdy i wyłączyła silnik. – Ty nie mówiłaś mi, że nie przywykłaś do takich widoków. – Zabrała torebkę i wysiadła z samochodu, mocno trzaskając za sobą drzwiami.

Kilka ptaków siedzących na gałęzi rozłożystego judaszowca natychmiast poderwało się do lotu.

– I ty dobrowolnie godzisz się na mieszkanie w tej klitce w bloku? – Justyna nie mogła pohamować zdziwienia i poprawiając okulary przeciwsłoneczne, dokładnie zlustrowała wzrokiem skąpany w zieleni dom. Jej biała sukienka odbijała promienie zachodzącego słońca, rażąc Laurę w oczy.

– Jak w bajce – szepnęła Olga.

Laura przeniosła wzrok na królujący wokół podjazdu ogród, który o tej porze roku aż tętnił życiem za sprawą wynajętego przez rodziców ogrodnika zaglądającego w to miejsce co najmniej raz w tygodniu.

– Stąd musiałabym dojeżdżać codziennie do Gdańska przynajmniej dwie godziny. Tak po prostu jest mi wygodniej – stwierdziła.

– Ja chyba śnię! Ale że twoim rodzicom nie było szkoda zostawiać takiego domu…

– Idziecie czy będziecie tu tak stać i kontemplować? – Laura roześmiała się głośno, nie mogąc się napatrzeć na zdziwione twarze przyjaciółek. Nie widziała na ich buziach takiego zachwytu od czasu, gdy wybrały się razem do baru i zagadnął je facet będący modelem w jakimś ogólnopolskim magazynie.

– Idziemy, idziemy – mruknęła Olga.

– Ale nie wiem, czy jestem stosownie ubrana – zażartowała Magda. – Na pewno macie tam same marmury.

– Nie tylko. W pokojach króluje jednak drewno.

– Słuchaj, a czy ty nie masz jakiegoś zaginionego brata bliźniaka? – Justyna nachyliła się do Laury konspiracyjnie.

Dziewczyna parsknęła śmiechem.

– Nic mi o tym nie wiadomo.

– Może powinnyśmy podpytać twojego tatę?

– Justyna!

– Dobra, dobra. – Dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście. – Żartowałam. Ale biorąc pod uwagę to, jak wygląda twój ojciec, musiałby być niezłym ciachem.

– Kto?

– No ten twój brat! Orientuj.

Laura pokręciła tylko głową, słuchając dalszych rozważań przyjaciółek. Była najstarsza z nich i najpoważniejsza. Czasem naprawdę zachodziła w głowę, zastanawiając się, jak mogą być tak infantylne. Chociaż, gdyby głębiej się nad tym zastanowić, właśnie to lubiła w nich najbardziej.

Kiedy weszły do domu, od razu uderzył je orzeźwiający chłód, stanowiący miły kontrast dla zewnętrznego upału.

– O raju, ale przyjemnie. Gwarantuję, że nie wytknę nosa na zewnątrz, dopóki nie zrobi się ciemno – pisnęła z zachwytu Magda. Słońce wpadające przez kuchenne okna od razu oświetliło jej twarz.

Laura popatrzyła na nią i znowu się zaśmiała.

– Chcecie się czegoś napić? – zapytała. Jej torebka wylądowała na szafce pod lustrem – rzucała ją tam zawsze, odkąd tylko lata temu zrezygnowała z plecaka – a dwie torby z zakupami od razu trafiły na kuchenny stół.

– Wody. Z lodem. Zimnej.

– Nie mam pojęcia, czy w zamrażarce jest lód.

– Ach, no tak – westchnęła Olga, opadając na jedno z krzeseł w otwartej na kuchnię jadalni. – W takim razie może być bez. Najwyżej tu umrę.

Uwadze Laury nie umknęło to, że przyjaciółki czuły się u niej wyjątkowo swobodnie.

– Chcecie coś zjeść? – zapytała jeszcze, stawiając na stole niewysokie szklaneczki.

– Nie męcz nas tak! Zaraz ducha wyzionę, a ty chcesz pchać w nas kalorie? – Justyna zmarszczyła brwi. – I tak po moim sześciopaku nie ma już ani śladu.

– Wypocisz.

– Nie, dzięki. Poczekam do kolacji.

– To jeszcze kawał czasu.

– A czy to ważne? – Magda machnęła ręką i wyciągnęła przed siebie idealnie opalone nogi. – Każdy dietetyk powie ci, że nieraz warto się trochę przegłodzić.

– Jak tam sobie chcecie, ja planuję zjeść pizzę. Miałyśmy dzisiaj świętować, więc nie zamierzam sobie odmawiać.

– Pizzę? – Olga się ożywiła.

– Aha. Ale jak nie chcecie, to nie. Nie będę przecież sabotować wyglądu brzucha Justyny.

– Dobra, przekonałaś mnie. – Dziewczyna popatrzyła na nią z błyskiem w oku. – Ale tylko jeden kawałek. W końcu Filipowi i tak bez różnicy, jak wygląda mój brzuch.

Laura popatrzyła na nią, unosząc brew.

– Serio? A czy przez większość drogi nie słuchałam wywodów o tym, że…

– Czasami wolałabym, żebyś nie słuchała mnie zbyt uważnie.

– Co poradzisz, taka rola psychologa. – Laura zachichotała cicho.

– Byłoby prościej, gdybyś rzuciła te studia w cholerę, tak jak ja. Pedagogika jest dużo mniej wymagająca – odezwała się Magda. – Właściwie to nawet jest fajna.

– Halo, ziemia do Magdy! – Laura machnęła jej przed oczami. – Czy ktoś tutaj zapomniał, że wczoraj się obroniłam?!

– Jesteś niemożliwa. Nie dasz mi się nacieszyć.

Olga z Justyną głośno się roześmiały.

– Nacieszyć czym?

– Nie wiem! Ale kłujesz mnie w oczy tym swoim dyplomem.

– Spójrz na to inaczej. Kiedy ja będę harować od świtu do nocy, ty nadal będziesz świetnie się bawić na studiach. Czy to nie kuszące? Rok więcej imprez, alkoholu i przypadkowego…

– Bla, bla, bla. – Magda wywróciła oczami, robiąc przy tym zabawny ruch ręką. – Dobrze wiesz, że bez ciebie to nie będzie to samo. Na co ci ten cholerny doktorat, co? Tak to mogłybyśmy się chociaż odwiedzać. Nie możesz zrobić go tutaj?

– No właśnie – zawtórowała jej Olga.

– Rozmawiałyśmy o tym setki razy… – zaczęła Laura.

– Tak, tak! – Magda nie dała jej skończyć. – Taka szansa nie trafia się każdemu, doktorat w Kanadzie to zupełnie inny prestiż niż nauka tu, w Polsce. Proszę bardzo, bądź kimś. Tylko to my będziemy potem słuchać, że nie masz przyjaciół. – Znów wywróciła oczami.

Laura natychmiast rzuciła jej się na szyję.

– Jesteś niezastąpiona! – Cmoknęła przyjaciółkę w policzek. – Nie zaszkodzi ci, jak trochę ode mnie odpoczniesz. Czy to nie ty ciągle mi powtarzasz, że jestem naprawdę nieznośna?

– Jesteś cholernie nieznośna! I w dodatku mnie zostawiasz. – Magda wydęła usta. – Ale znam sposób, w jaki możesz się zrekompensować.

– Serio? – Laura wróciła na swoje miejsce.

– Aha! Chodź ze mną na imprezę. Będziemy chociaż miały dobre wspomnienia!

– To jest myśl. – Justyna uśmiechnęła się, odsuwając szklankę od ust.

– Do klubu? Nie ma mowy!

– Laura… – jęknęła Magda – Nie bądź nudziarą. Każdy potrzebuje trochę rozrywki, nawet taki mól książkowy jak ty. Miałyśmy przyjechać do ciebie, żeby trochę poświętować. Co to za przyjemność opijać twój sukces zamknięte w czterech ścianach?

– Dobrze wiesz, że nie cierpię takich miejsc.

– No proszę! – Zatrzepotała rzęsami. – Zrób to dla mnie. W najbliższym czasie będę tylko pracować. Pomyśl o tym, jak będzie mi przykro.

– Może przez wzgląd na pracę powinnaś przystopować już teraz?

– Jesteś okrutna.

– Nie jestem!

– To znaczy, że się zgadzasz? – Magda pisnęła głośno, wieszając się Laurze na szyi. – Czy mówiłam ci kiedyś, że jesteś niezastąpiona?

– Raczej, że jestem nieznośna, wredna i introwertywna.

– Bo jesteś, ale nieważne. W tym momencie kocham cię nad życie.

– Dobrze, już dobrze! Udusisz mnie. Powietrza!

Magda roześmiała się głośno, czując ręce Laury na swoich nadgarstkach, i ponownie opadła na krzesło.

– Mam przeczucie, że to będzie najlepsza impreza w twoim życiu!

– Mówisz tak zawsze, gdy razem wychodzimy.

– I za każdym razem mam rację. – Upiła łyk wody.

Tym razem to Laura wywróciła oczami.

– Nie marudź. Już się zgodziłaś. – Magda klepnęła ją w udo. – Lepiej pomyśl, w co możesz się ubrać.

– Nie ma mowy. Na pewno w tym nie wyjdę. – Laura popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Czerwona szmatka, którą na siebie włożyła, ledwo zasłaniała jej majtki.

– Wyglądasz bosko! – pisnęła Magda, podskakując na łóżku, na które rzuciły się razem z Olgą zaraz po wejściu do sypialni. Justyna została na dole, rozmawiała przez telefon. – Aż chyba zrobię ci zdjęcie!

– Bosko? Raczej skąpo i tanio. Co myślisz, Olga? – Laura zerknęła na odbicie przyjaciółki w lustrze.

– Cóż… – Ta skwitowała jej strój cichym mruknięciem.

– Ty naprawdę jesteś cholernie nudna. – powiedziała Magda. – To jedna z moich lepszych sukienek! Idziesz w tym i już.

Laura jeszcze raz spojrzała w lustro. Nie wyglądała dobrze.

– Nie ma takiej opcji. Tobie może i ona pasuje, ale ja nie będę mogła w niej nawet usiąść.

– Nie wiem, jak ty chcesz poderwać kogokolwiek w tym klubie. Chyba właśnie o to chodzi, nie? Faceci lubią, jak pokazujesz im ciało, a ty najchętniej zrobiłabyś z siebie zakonnicę.

– Magda! – Olga zganiła przyjaciółkę.

– To może powinnam iść nago – stwierdziła Laura.

– To byłby naprawdę dobry pomysł, ale najpierw musiałabyś się opalić.

– Jędza! – Laura odwróciła się w jej stronę i trzepnęła w nią leżącą na fotelu poduszką.

Magda krzyknęła i machając nogami, przewróciła się na plecy. Sypialnię wypełnił jej głośny śmiech.

– Założę coś swojego – zadecydowała Laura i ściągnęła sukienkę przez głowę.

Magda jęknęła boleśnie.

– Tylko nie to…

– Przestań, ma być jej wygodnie – wtrąciła Olga.

– No właśnie. Skoro już mam tam iść, to chociaż chcę się dobrze czuć. Masz z tym jakiś problem? – Laura spojrzała na Magdę z wyrzutem.

– Nie, nie! Skąd. Ale błagam, żadnych golfów i sukni do ziemi. Może jakaś mała czarna?

– A chciałam założyć habit – wyrwało się Laurze nieco sarkastycznie.

– Oj, nie obrażaj się. Pokaż w końcu, co masz w tej szafie.

Laura odsunęła się od mebla i otworzyła drzwiczki na oścież. Wisiało w niej co najmniej kilkanaście wyjściowych strojów, wśród których zdecydowanie dominowała czerń.

– Dawno nie chodziłam w tych sukienkach, ale może coś się nada.

– No jak by mogło być inaczej – skomentowała Magda, wstając z łóżka.

Laura zaczęła przesuwać wieszaki i przeglądać kreacje.

– Może ta? – Wyciągnęła w stronę przyjaciółek nie za długą, koktajlową sukienkę z koronkową górą.

Olga natychmiast uniosła kciuki w górę. Magda natomiast dokładnie zlustrowała sukienkę wzrokiem. Nie była aż taka zła, chociaż w życiu nie założyłaby czegoś takiego na imprezę.

– Przymierz – rzuciła, ponownie opadając na łóżko.

Laura wsunęła na siebie delikatny materiał, który ostatni raz miała na sobie podczas studniówki. Przez chwilę znów poczuła się nastoletnią królową balu.

– Całkiem nieźle, chociaż i tak widzę cię tego wieczoru w czerwieni.

– A mnie się podoba – stwierdziła Olga.

Laura obróciła się przed lustrem. Materiał opinał dokładnie to, co trzeba, a do tego sięgał jej do połowy uda. Czuła się w tym stroju o wiele bardziej komfortowo.

– Idę w tym – zadecydowała.

– No to może chociaż czerwona szminka? – Magda spojrzała na nią błagalnie.

– Zapomnij!

– Ty naprawdę jesteś cholerna nudna!

– Jeszcze słowo, a pójdziesz tam sama. – Laura posłała jej mroźne spojrzenie.

Olga znowu parsknęła śmiechem. Magda tymczasem smętnie pokręciła głową.

– Dobra, oj dobra… Przecież nic nie mówiłam…

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: