Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Blask Corredo. Tom 4. Tajemnice Skyle - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
1 lipca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Blask Corredo. Tom 4. Tajemnice Skyle - ebook

Po raz kolejny Mori Sedun wkracza w świat pełen tajemnic i niespodzianek. Po niezwykłych wydarzeniach w trakcie Festiwalu Tańca Mori postanawia pozostać na wyspie Skyle i poznać jej historię oraz mieszkańców. Okazuje się, że nie będzie to łatwe, bo pytania mnożą się na każdym kroku, a nowo poznani ludzie są równie nieprzeciętni jak ona sama. Do tego wszystkiego dochodzi smutek wywołany kłótnią z Darkiem. Chłopak jest zły na Mori, że postanowiła zostać na obcej wyspie, kiedy on wyrusza na niebezpieczną wyprawę do tajemniczych ruin ukrytych w piaskach pustyni. Tymczasem przyjaciółka Mori, Arta, poznaje młodego arystokratę, nie bez powodu zwanego Szalonym Baronem i sama nie wie, czy czuje do niego niechęć, czy może... miłość.

Agnieszka Grzelak w czwartym tomie „Blasku Corredo” kontunuuje opowieść pełną magii i niesamowitych zdarzeń. Jak poradzą sobie bohaterowie w nowych sytuacjach? Czy Mori odkryje tajemnice Skyle i spotka jeszcze Darka? Co zrobi Szalony Baron, żeby zdobyć uczucie Arty? Oto historia, którą czyta się jednym tchem aż do samego finału!

Seria Blask Corredo:

Tom 1 - Herbata Szczęścia

Tom 2 - Córka Szklarki

Tom 3 - Ścieżki Avenidów

Tom 4 - Tajemnice Skyle

Tom 5 - Szkoła LaOry

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7033-995-1
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Cała ta historia zaczęła się przed kilkoma tysiącami lat, kiedy istoty z Corredo zaczęły pojawiać się w świecie ludzi. Ich obecność, czasem prawie niezauważalna, a innym razem odciskająca się niezatartym piętnem na losach poszczególnych osób, dała się obserwować na przestrzeni wieków. Wpływ ten zaznaczał się najmocniej na Wyspie Sierot – gdzie pochodzące z Corredo instruktorki kształciły pozbawione rodziców dziewczęta, z których większość zostawała później słynnymi i bardzo cenionymi artystkami. Instruktorki zostały wygnane ze swego świata za przestępstwa, jakich się dopuściły. Pobyt wśród ludzi nie sprawił, że stały się lepsze. Egzekwowały swoją władzę nad dziewczętami z bezwzględnym okrucieństwem, manipulując ich umysłami i pozbawiając życia ich matki. Władcy Corredo zmuszeni byli interweniować. Posługując się Szklarką (jej prawdziwe imię to Thea Felicitatis), jedną z wychowanek Wyspy Sierot, doprowadzili do zagłady instruktorek.

Bywało tak, że Corredianie, z sobie tylko wiadomych powodów, obdarzali niektórych przedstawicieli gatunku ludzkiego szczególnymi zdolnościami. Kimś takim jest Mori, córka Szklarki. Od pierwszych chwil życia naznaczona została dotknięciem Corredo. Potrafiła widzieć ludzkie uczucia, przesuwać przedmioty na odległość, znała wszystkie języki i uczyła się w błyskawicznym tempie, wprawiając w konsternację własnych rodziców. Umiała wyostrzyć wzrok tak, że dostrzegała kratery na Księżycu i odległe gwiazdy, a kiedy chciała, mogła również obserwować ruch cząsteczek, z których zbudowany jest wszechświat. Razem z tymi darami zaszczepiona została w niej tęsknota za Corredo, będąca ukrytym motywem wielu działań. To z jej powodu Mori zdecydowała się wkroczyć do zamieszkiwanego przez Avenidów świata książek i musiała zmierzyć się z niebezpieczeństwem czyhającym w kraju Xatl. Być może pozostałaby tam na zawsze uwięziona, gdyby nie pomoc zakochanego w niej Darka Holmana.

Kolejnym miejscem, do którego przywiodły ją marzenia o Corredo, okazała się wyspa Skyle. Mori, zafascynowana umiejętnościami tamtejszych tancerek, postanowiła dołączyć do ich zespołu i wziąć udział w jednym z najważniejszych świąt wyspy – Festiwalu Tańca. Zaprosiła na ten festiwal nie tylko rodziców, ale także przyjaciół, z których większość stanowiły dawne wychowanki instruktorek – artystki ocalałe cudem z zagłady Wyspy Sierot. Taniec Mori wprawił w zdumienie nie tylko jej bliskich, ale także społeczność zamieszkującą wyspę Skyle. Pod koniec występu córka Szklarki zamieniła się na moment w zielony płomień…

1

Przypłynęli zaledwie przed tygodniem, a już nadszedł czas odjazdu. Powietrze przesycone było wonią kwiatów i zapachem świeżo zaparzonej kawy. Nad domami chwiały się pióropusze palm, a po niebie krążyły mewy, napełniając powietrze histerycznymi nawoływaniami. Sedunowie siedzieli w wynajętym powozie (był to właściwie zaopatrzony w drewniane ławki i pomalowany na niebiesko mały gospodarski wóz) i czekali na Mori, która ciągle się nie pojawiała. Było to do niej tak niepodobne, że Szklarka zaczynała się martwić, co oczywiście dostrzegł Scaber.

– Ona zaraz przyjdzie, Theo – powiedział uspokajająco. – Pewnie zapomniała czegoś spakować. A statek i tak bez nas nie odpłynie.

– Nie wydawało ci się, że jest jakaś nieswoja?

– Na pewno wyczerpały ją występy. Nie wiem, jak jej się udało w ciągu miesiąca dojść do takiej perfekcji. Była lepsza niż miejscowe tancerki. Nadal jednak nie rozumiem tego, co się stało na końcu.

Oboje wciąż mieli przed oczami kulminacyjny moment tańca, kiedy Mori zamieniła się w zielony płomień. Cały amfiteatr zamarł, a potem gruchnęły takie brawa i okrzyki, że bliźnięta Ottiny rozpłakały się ze strachu. Najbardziej poruszeni byli sami mieszkańcy Skyle. Wielu z nich miało łzy w oczach, i to nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Wykrzykiwali jakieś zdania w swoim języku. Mori rozumiała, co znaczą, ale nie chciała przetłumaczyć. Widać było, że sama też jest wzruszona i szczęśliwa. Szklarka przypomniała sobie pierwsze słowa wypowiedziane przez nią po zejściu ze sceny: „Przed chwilą zobaczyłam Corredo”. Nie zdążyła wtedy o nic zapytać, bo rozentuzjazmowani widzowie porwali Mori i zanieśli na górujący nad sceną, przykryty połyskliwym materiałem tron. Dopiero później miały czas na dłuższą rozmowę o tym, co się wydarzyło.

W tym momencie drzwi gospody otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich długo oczekiwana Mori.

– Już jestem! – Usadowiła się obok rodziców. – Przepraszam za spóźnienie. Musiałam… – zawahała się – coś jeszcze załatwić. Proszę jechać! – rzuciła w kierunku woźnicy.

Konik o siwobłękitnej sierści ruszył ochoczo, zachęcany melodyjnymi okrzykami siedzącego na koźle mężczyzny w haftowanej szafirowej kamizeli.

– A gdzie twój bagaż? – zainteresował się Scaber. – Wysłałaś go już wcześniej do portu?

– Nie. – Mori spuściła wzrok.

– Czy coś się stało? – Szklarka poczuła ukłucie niepokoju. Jednocześnie jak zwykle zdenerwowała się, że jej każdy, nawet przejściowy stan emocjonalny nie ujdzie uwagi córki.

Mori jednak nie patrzyła na nią. Siedziała ze spuszczoną głową i bawiła się szarfą jasnożółtej sukni, którą tego dnia miała na sobie.

– Zostaję tutaj – odezwała się w końcu i dopiero wtedy spojrzała na rodziców.

Ach, o to chodzi! Szklarka momentalnie poczuła ulgę. Przez chwilę bała się, że ktoś skrzywdził Mori, i nieposkromiona wyobraźnia zaczęła już produkować niezliczone obrazy. Chociaż zdawała sobie sprawę, że jej niezwykła córka radzi sobie w najtrudniejszych nawet sytuacjach, wiedziała, że tam, gdzie wchodzą w grę relacje z innymi ludźmi, a w dodatku uczucia, Mori staje się niepewna i wrażliwa ponad miarę. Możliwe, że z wiekiem coraz bardziej odczuwa swoją inność, a zadziwiające zdolności chwilami jej ciążą. Szklarka nieraz się zastanawiała, jak musi się czuć córka, mając cały czas przed oczami ludzkie uczucia. Na przykład kiedy rozmawia z kimś uprzejmym i uśmiechniętym, a jednocześnie widzi, że tak naprawdę jest poirytowany i pełen niechęci.

– Ale dlaczego? – zabrzmiał zdziwiony głos Scabera. – Chcesz nadal ćwiczyć się w tutejszych tańcach? Wydawało mi się, że osiągnęłaś wszystko, co się dało.

– Nie chodzi o tańce. – Mori energicznie potrząsnęła głową. – Po prostu, kiedy tylko znalazłam się na Skyle, poczułam, że to jest świat, do którego pasuję. Mam takie wrażenie, jakbym po raz pierwszy w życiu mogła swobodnie oddychać. – Rzuciła Szklarce błagalne spojrzenie. – Mamo, ty wiesz, o co chodzi, prawda?

Szklarka przytaknęła bez słowa.

– Tutejsze domy – ciagnęła z coraz większym ożywieniem Mori – przypominają twoje rysunki z wyspy Nut. Miejscowe tancerki tańczą podobnie do tych, które widziałam w korytarzach Avenidów, kiedy mijaliśmy z Darkiem corrediańską książkę! Tu powietrze pachnie inaczej i kolory są takie… Ma się wrażenie, że wystarczy zrobić krok, żeby znaleźć się w Corredo. To moje miejsce! W jakiś sposób należę do tej wyspy!

– No tak, Corredo – mruknął sarkastycznie Scaber. – Nigdy nie zrozumiem waszej fascynacji tym światem. Kiedy o nim mowa, stoję na z góry przegranej pozycji.

– Bez przesady. – Szklarka żartobliwie pacnęła go w ramię. – Przecież wracam z tobą do domu.

– Tak, ale sama mówiłaś, że gdybyś nie była tak przywiązana do Versathis, zamieszkałabyś tutaj.

– Rzeczywiście tak powiedziałaś, mamo? – ucieszyła się Mori.

– Tak. – Szklarka z czułością popatrzyła na zarumienioną z emocji twarz dziewczyny. Rozumiała fascynację wyspą Skyle. Jednocześnie serce jej się ściskało na myśl, że Mori chce zamieszkać tak daleko od nich. – Długo tu zamierzasz zostać? – spytała, po raz kolejny godząc się z faktem, że nie ukryje przed córką swojego smutku.

– Nie wiem. – Mori zatopiła wzrok w mijanych właśnie zielonych wzgórzach. – Może rok, może dłużej, a jeśli okaże się, że mi tu dobrze… – urwała. – Sama chcę się przekonać, jak będzie mi się tu mieszkało – zakończyła pospiesznie.

– Rozmawiałaś już o tym z Darkiem Holmanem? – Scaber rzucił jej przenikliwe spojrzenie.

„O nie! O nie!” – krzyknęła w myślach Szklarka. „To jej sprawa. Po co się wtrącasz? A może się pokłócili? A może to właśnie przez niego nie chce wracać do Como? Co za brak wyczucia!”

Scaber zobaczył, że Thea poczerwieniała z oburzenia i uśmiechnął się kątem ust. Mori natomiast zesztywniała i patrząc prosto przed siebie, oznajmiła pozornie obojętnym tonem:

– Powiem mu o tym, jak przyjedziemy do portu.

– Aha. – Scaber uniósł w górę brwi.

– Co aha?! – Mori aż podskoczyła na siedzeniu. – Po pierwsze, chciałam, żebyście to wy pierwsi wiedzieli o moich planach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest wam przykro. Po drugie, on też wyjeżdża na kilka miesięcy. Profesor Logar Tragurdson zdobył w końcu fundusze na ekspedycję badawczą w ruiny Vadi-Kadal i zaproponował udział swoim najlepszym studentom. Dark jest jednym z nich.

– W takim razie powinien cię zrozumieć – powiedział bez przekonania Scaber.

Szklarka zdawała sobie sprawę, że trudniej mu zaakceptować decyzję Mori, bo nie czuje przyciągającej siły Corredo. Ona sama niemal zazdrościła córce, że będzie mogła spacerować wśród porośniętych kwiatami wzgórz, zwieńczonych kamiennymi ruinami, i zgłębiać pełną tajemniczych obietnic przestrzeń. Ross Claith mówił, że w prehistorycznych czasach Skyle zamieszkana była przez jakąś bardzo rozwiniętą cywilizację, której ślady rozsiane są na całym obszarze wyspy. Kto wie, może miała jakiś związek z Corredo?

Koła zaturkotały po bruku. Wjeżdżali do Failte – głównego miasta portowego Skyle. Białe domy z zielonymi drzwiami i okiennicami, dachy kryte kolorową ceramiczną dachówką, gdzieniegdzie rozłożysty budynek gospody o ścianach wyłożonych dużymi jak dłoń, płaskimi muszlami – wszystko cieszyło oczy i budziło żal, że trzeba stąd wyjeżdżać.

– Chciałabym jeszcze kiedyś odwiedzić to miasteczko – rozmarzyła się Szklarka. – Przybyć tu o świcie, kiedy promienie wschodzącego słońca oświetlają różowawym blaskiem ściany domów, i malować.

– No to przyjedź, mamo! – zawołała z ożywieniem Mori. – Przecież oboje możecie mnie odwiedzać. Tu jest tak pięknie. Tato, jestem pewna, że tobie też się spodoba, chociaż jesteś potwornie zazdrosny o Corredo.

Scaber zaśmiał się krótko. Tak, przed Mori nic się nie ukryje – można to określić jako coś w rodzaju ekscytującego dyskomfortu. Miała rację, był zazdrosny o Corredo. Miał świadomość, że jakaś cząstka duszy Thei przynależy do tamtego świata, i to go drażniło. W tej chwili jednak bardziej niepokoiła go decyzja Mori. Nie chciał, żeby tu zostawała i nasiąkała atmosferą wyspy. Przypuszczał, że po dłuższym pobycie na Skyle powrót do zwyczajnego życia w Como czy innym mieście Północnego Kontynentu może okazać się trudny. Tego, że Mori chciałaby zamieszkać tu na stałe, w ogóle nie brał pod uwagę.

Wóz zatrzymał się w porcie, gdzie oprócz całej flotylli różnobarwnych kutrów rybackich cumował tylko jeden duży statek, który miał odwieźć gości na kontynent. Po nabrzeżu przechadzali się przyjaciele i znajomi Sedunów. Wszyscy oni przybyli na Skyle kilka dni temu, żeby oglądać Mori na Festiwalu Tańca. Sama ich zaprosiła, ale teraz bała się, jak zareagują na wieść, że z nimi nie wraca. Gdyby nie fakt, że musi porozmawiać z Darkiem, wcale nie przyjeżdżałaby do portu. Nie miała ochoty wysłuchiwać pytań, komentarzy albo krytyki.

Ostateczną decyzję o pozostaniu podjęła tego ranka i jeszcze sama się z nią do końca nie oswoiła. Mimo to po raz pierwszy od występu na festiwalu czuła spokój. Przedtem, w miarę jak przybliżał się koniec pobytu na Skyle, miała wrażenie, że wymyka jej się z rąk coś cennego i unikalnego. Odjedzie i straci niepowtarzalną okazję… Na co? Nie wiedziała. Kilka razy na dzień chwytał ją nagły żal, że musi opuścić wyspę. Ostatniej nocy, kiedy przewracała się bezsennie w pościeli, zdała sobie jasno sprawę, że naprawdę pragnie tu zostać. Rodzice będą rozczarowani i smutni, ale zrozumieją, zwłaszcza mama. Gorzej z Darkiem. Bała się jego reakcji. Na pewno będzie niezadowolony. Chciałaby mieć już za sobą tę rozmowę. Zeskoczyła z wozu i rozejrzała się.

– Hej, Mori! Nareszcie jesteś! – Arta i Fry podbiegły do niej, odłączając się od gromadki przybranych sióstr. – Już myślałyśmy, że nie wracasz. Ta wyspa jest taka cudowna, że chciałoby się na niej spędzić całe życie.

– Może nie całe – przerwała Fry. – Tu pewnie nie ma takich fantastycznych balów, jakie hojnie wyprawia nasza Laszti, ale byłoby miło pomieszkać na Skyle kilka miesięcy.

– Właśnie taki mam zamiar – oznajmiła z desperacją Mori.

– Naprawdę? – Arta zrobiła okrągłe oczy. – Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Tak nagle przyszło ci do głowy, że zostajesz?

– Nie „tak nagle”. Całą noc rozważałam tę decyzję.

– Chyba ci zazdroszczę. Nawet ja nie mam tyle odwagi, żeby zamieszkać gdzieś na końcu świata, z dala od Chamomilli. Muszę o tym powiedzieć dziewczynom. Ciekawe, jakie zrobią miny.

– Ja im powiem! – Fry zerwała się do biegu.

Mori poszukała wzrokiem Darka. Nie było go wśród ludzi zgromadzonych na nabrzeżu. Musiała go odnaleźć, zanim wieść o jej postanowieniu dotrze do niego za pośrednictwem innych. Niepotrzebnie wygadała się przed Artą i Fry.

– Mori!

Popatrzyła w górę. Dark stał na pokładzie i machał do niej.

– Idę do ciebie! – odkrzyknęła i z bijącym sercem wbiegła po trapie.

Wokół Darka unosiła się chmura złocistego różu i Mori z bólem pomyślała, że ten piękny kolor za chwilę zniknie. Odetchnęła głęboko.

– Dark, muszę ci coś powiedzieć.

– Może poczekajmy, aż statek odcumuje. – Popatrzył jej w oczy z uśmiechem. – Teraz wszyscy wchodzą na pokład i jest straszny zgiełk.

– Ale ja nie płynę z wami. Zostaję – wyrzuciła z siebie.

Tak jak się spodziewała, Dark natychmiast zasnuł się fioletem rozczarowania i ciemnogranatowymi smugami gniewu.

– Dlaczego? – Jego twarz przybrała kamienny wyraz.

– Po prostu tak czuję. Zrozum – popatrzyła na niego błagalnie – potrzebuję tego. Ta wyspa działa na mnie w szczególny sposób. Tutaj mam wrażenie, że tylko cienka granica oddziela mnie od Corredo. Chcę je odnaleźć.

– Aha, Corredo. – Dark zacisnął szczęki i w milczeniu patrzył na krzątających się marynarzy.

Mori odwróciła głowę. Nie chciała widzieć jego kolorów.

– Rozumiem, że ja się już nie liczę – usłyszała jego chłodny głos.

– Przecież niedługo wyjeżdżasz! – krzyknęła. – I też nie pytałeś mnie o zdanie!

– To zupełnie co innego.

– Dlaczego? – Znowu patrzyła na niego. Teraz i ona czuła narastającą złość.

– Bo ten wyjazd jest częścią moich studiów.

– No więc przyjmijmy, że ja też odbywam tu swoje nieformalne studia nad kulturą zaginionej cywilizacji zamieszkującej kiedyś Skyle. Mogę nawet na ten temat napisać pracę. – Podparła się pod boki i patrzyła zaczepnie.

– Ale ja jestem mężczyzną.

– Tak? I co z tego?

– Dziewczyna nie powinna sama mieszkać na jakiejś oddalonej od normalnego świata wyspie.

– Więc co? Zostaniesz ze mną, żeby pilnować mojego bezpieczeństwa? A może zabierzesz mnie ze sobą na pustynię Kar-Gadeb? – Przez chwilę mierzyła go wzrokiem. – Oczywiście, że nie. Żadna z tych ewentualności ci się nie podoba. Wolałbyś, żebym siedziała grzecznie w Como i na ciebie czekała. A ja też chcę mieć ciekawe życie!

– Ostatnimi czasy chyba nie narzekałaś na brak przygód – mruknął sarkastycznie.

Mori spróbowała zapanować nad ogarniającym ją gniewem.

– Nie chcę, żeby interesujące rzeczy przydarzały mi się tylko wtedy, gdy mnie ktoś porywa – powiedziała, siląc się na spokój.

Oparła się o reling i popatrzyła na połyskujące w słońcu dachy Failte. Burza kolorów wokół Darka była nie do zniesienia. Nie znajdowała wśród nich najmniejszej nawet jasnej smużki, która mogłaby jej przynieść pocieszenie albo nadzieję.

– A co na to twoi rodzice?

– Smutno im, jak zawsze, kiedy mamy się rozstać. Ale mnie rozumieją. Zwłaszcza mama. Ona też tęskni za Corredo.

– Przyzwyczaili się spełniać twoje zachcianki. – W głosie Darka brzmiała gorycz. – Jesteś rozpieszczoną jedynaczką, i tyle.

– A więc tak o mnie myślisz! – zawołała z żalem. – No cóż, dobrze, że wiem.

Przeczuwała, że rozmowa może okazać się trudna, ale nie spodziewała się, że będzie miała tak fatalny przebieg. Z każdym słowem przepaść między nią a Darkiem się powiększała. Trzeba odejść, zanim zrobi się jeszcze gorzej.

– Muszę się pożegnać z rodzicami – wyszeptała przez zaciśnięte gardło. – Do widzenia, Dark.

– Mori… – Przytrzymał ją za ramię. – Nie zmienisz zdania?

Pokręciła przecząco głową. Cofnął rękę.

– W takim razie do widzenia.

Chłód w jego głosie był tak wyczuwalny, że aż zadrżała. Poszukała wzrokiem rodziców. Weszli już na pokład. Zanim zdążyła do nich dołączyć, mama zauważyła ją i cała spowita sinoniebieskim niepokojem wyszła naprzeciw.

– Mamo, chciałam… – Głos jej się załamał i łzy powstrzymywane podczas rozmowy z Darkiem popłynęły po policzkach.

Szklarka przytuliła ją do siebie tak, żeby nikt nie widział zapłakanej twarzy.

– Aż tak ciężko? – spytała szeptem.

Mori, łkając, skinęła głową.

– Pokłóciliście się?

– Po…owiedział, że jestem rozpieszczoną je… jedynaczką.

Szklarka objęła ją jeszcze mocniej i pogłaskała po włosach. Miała ochotę wytargać młodego Holmana za uszy, ale jedyne, co mogła zrobić, to być w tej chwili przy Mori i chronić ją przed ciekawskimi spojrzeniami.

– Jesteś moją ukochaną córeczką – wyszeptała. – A teraz już idź, bo marynarze szykują się do wciągnięcia trapu.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: