Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Charlotte - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
14 października 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Charlotte - ebook

"NAGRODA GONCOURTÓW: POLSKI WYBÓR 2014

Charlotte to przejmujący portret wyjątkowej kobiety, wspomnienie tragicznego losu, a zarazem opowieść o poszukiwaniu. Poszukiwaniu śladów artystki przez pisarza, którego fascynacja przerodziła się w obsesję.

Ta książka opowiada o życiu Charlotte Salomon, artystki malarki, która w wieku dwudziestu sześciu lat, będąc w ciąży, straciła życie w obozie koncentracyjnym. Wychowała się w Berlinie w rodzinie naznaczonej tragedią samobójczych śmierci. Kiedy do władzy doszli naziści,  jej rodzina doświadcza coraz większego wykluczenia z kolejnych sfer życia. Charlotte wyemigruje do Francji, zostawiając w kraju ukochanego…

Jej krótkie życie pełne było namiętności, emocji i dramatów, które zawarła w malarsko nowatorskim dziele „Życie? Czy teatr?”.

„Jej życie stało się moją obsesją. Przemierzałem miejsca, oglądałem barwy w marzeniach i w rzeczywistości”. David Foenkinos

„Foenkinos to nie Dostojewski i nie aspiruje do tej roli. On raczej muska otchłanie duszy, niż je drąży, muska je melancholijnie, delikatnie”. Le Figaro"

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7999-339-0
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZĘŚĆ PIERWSZA

1

Charlotte nauczyła się czytać swoje imię z nagrobka.

Nie jest więc pierwszą Charlotte.

Wcześniej była ciotka, siostra jej matki.

Obie siostry są bardzo ze sobą związane.

Aż do listopadowego wieczoru w 1913 roku.

Franziska i Charlotte razem śpiewają, tańczą, razem także się śmieją.

Nigdy w tym nie ma ekstrawagancji.

W ich doświadczaniu szczęścia jest niejaka powściągliwość.

Być może ma to związek z osobą ojca.

Surowego intelektualisty, miłośnika sztuki i antyków.

W jego mniemaniu nie ma nic ciekawszego nad rzymski pył.

Ich matka jest łagodniejsza.

Jednakże ta łagodność ociera się o smutek.

Życie jej było ciągiem dramatów.

Wyliczenie ich później niewątpliwie będzie przydatne.

Na razie pozostańmy z Charlotte.

Z pierwszą Charlotte.

Jest piękna, ma długie włosy czarne jak obietnice.

Od powolności wszystko się zaczyna.

Stopniowo coraz wolniej wykonuje każdą czynność.

Wolniej je, chodzi, czyta.

Coś w niej wyhamowuje.

W jej ciało niewątpliwie wnika melancholia.

Zgubna melancholia, której niepodobna się pozbyć.

Szczęście staje się wyspą w przeszłości, teraz niedostępną.

Nikt nie spostrzega pojawienia się w Charlotte ospałości.

Wyjątkowo podstępnej.

Ludzie porównują obie siostry.

Jedna po prostu jest weselsza niż druga.

Co najwyżej czasem ktoś zwróci uwagę na przydługie chwile zadumy.

Tymczasem Charlotte ogarnia noc.

Ta noc, na którą trzeba czekać, aby stała się ostatnią.

Jest zimny listopadowy wieczór.

Kiedy wszyscy śpią, Charlotte wstaje.

Pakuje trochę rzeczy, jakby wyjeżdżała.

Miasto zdaje się znieruchomiałe, zastygłe w przedwczesnej zimie.

Dziewczyna skończyła niedawno osiemnaście lat.

Idzie szybkim krokiem ku swemu przeznaczeniu.

Na most.

Na most, który bardzo lubi.

Tajemne miejsce swojego smętku.

Od dawna wie, że to będzie ostatni most.

W ciemnościach nocy, nie widziana przez nikogo, skacze.

Bez chwili wahania.

Wpada do lodowatej wody, czyniąc ze swej śmierci karę.

Jej ciało zostaje znalezione nazajutrz wyrzucone na brzeg.

Miejscami całkowicie sine.

Rodziców i siostrę budzi ta nowina.

Ojciec zastyga w milczeniu.

Siostra płacze.

Matka krzykiem wyraża cierpienie.

Następnego dnia gazety piszą o tej dziewczynie.

Która bez słowa wyjaśnienia zadała sobie śmierć.

Być może to właśnie jest najbardziej gorszące.

Gwałt dodany do gwałtu.

Dlaczego?

Jej siostra odbiera to samobójstwo jako afront wobec łączącej je więzi.

Czuje się za nie odpowiedzialna.

Niczego nie widziała, w ogóle nie zrozumiała tej ospałości.

Teraz poczuciem winy wypełnia serce.

2

Rodzice i siostra nie biorą udziału w pogrzebie.

Kryją się zdruzgotani.

Niewątpliwie są także nieco zawstydzeni.

Wzroku innych należy unikać.

Tak mija kilka miesięcy.

W niemożności uczestniczenia w sprawach tego świata.

Trwa długi okres milczenia.

Odezwanie się bowiem to ryzyko, że wspomni się Charlotte.

Ona się skrywa za każdym słowem.

Jedynie cisza może wspierać marsz tych, co pozostali przy życiu.

Aż do chwili, gdy Franziska dotyka palcem pianina.

Gra jakąś melodię, cichutko śpiewa.

Rodzice do niej podchodzą.

I zaskakuje ich ta manifestacja życia.

Kraj wkracza w wojnę i może tak jest lepiej.

Chaos to właściwe tło dla ich bólu.

Po raz pierwszy konflikt jest światowy.

Sarajewo obala imperia przeszłości.

Miliony ludzi spieszą ku zatraceniu.

Przyszłość się rozstrzyga w długich tunelach wydrążonych w ziemi.

Franziska postanawia zostać pielęgniarką.

Pragnie dbać o rannych, leczyć chorych, ożywiać martwych.

I oczywiście czuć się przydatna.

Ona, która każdy dzień przeżywa w poczuciu, że jest bezużyteczna.

Matkę ta decyzja wprawia w przerażenie.

Powoduje to napięcia i spory.

Wojnę w wojnie.

Na nic wszystko, Franziska zgłasza się do wojska.

I trafia w pobliże strefy działań wojennych.

Niektórzy uważają, że jest dzielna.

A ona po prostu już nie boi się śmierci.

W samym centrum walk spotyka Alberta Salomona.

To jeden z najmłodszych chirurgów.

Jest bardzo wysoki i bardzo skupiony.

Należy do ludzi, którzy nawet w bezruchu zdają się spieszyć.

Kieruje szpitalem polowym.

Na froncie, we Francji.

Jego rodzice nie żyją, medycyna zastępuje mu rodzinę.

Zaprzedał się pracy, nic go nie może odciągnąć od misji.

Jak się zdaje, nie zwraca uwagi na kobiety.

Ledwie zauważył obecność nowej pielęgniarki.

A ona nie przestaje mu posyłać uśmiechów.

Szczęśliwie pewne wydarzenie wpływa na bieg wydarzeń.

W trakcie operacji Albert kicha.

Z nosa mu cieknie, musi go wydmuchać.

Ale ręce trzyma w trzewiach żołnierza.

Franziska podsuwa mu chusteczkę.

I właśnie w tej chwili Albert nareszcie spogląda na nią.

A rok później wykrzesuje z siebie odwagę.

Całą odwagę, na jaką stać chirurga.

I odwiedza rodziców Franziski.

Przyjmują go tak chłodno, że zapomina języka w gębie.

I po cóż się zjawił?

Ano tak… poprosić o… o rękę ich córki…

O co poprosić? burczy ojciec.

Nie chce za zięcia tego drągala.

Z pewnością nie zasługuje na poślubienie Grunwaldówny.

Franziska jednak nalega.

Mówi, że jest bardzo zakochana.

Trudno mieć pewność co do tego.

Ale nie jest kapryśną istotą.

Od śmierci Charlotte życie ograniczyło się do spraw zasadniczych.

Rodzice w końcu ustępują.

Zmuszają się, by okazać nieco radości.

By znowu przywołać na usta uśmiech.

Kupują nawet kwiaty.

Od tak dawna w ich salonie nie było nic kolorowego.

To forma odrodzenia za pośrednictwem płatków.

Na ślubie jednak obnoszą grobowe miny.

3

Od samego początku Franziska jest sama.

Dlaczego nazywa się to „życiem we dwoje”?

Albert wrócił na front.

Ta wojna się przedłuża, zdaje się wieczna.

W okopach odbywa się rzeź.

Oby jej mąż nie zginął.

Nie chce być wdową.

Zwłaszcza że już jest…

Właśnie, jakiego słowa używa się po stracie siostry?

Nie ma takich określeń, nijak się tego nie nazywa.

Słownik bywa powściągliwy.

Jakby i jego przerażało cierpienie.

Młoda mężatka błąka się po wielkim mieszkaniu.

Na pierwszym piętrze mieszczańskiej kamienicy w Charlottenburgu.

W dzielnicy Charlotte.

Pod numerem 15 przy Wielandstrasse, niedaleko Savignyplatzu.

Często spacerowałem po tej ulicy.

Jeszcze zanim poznałem Charlotte, lubiłem jej dzielnicę.

W roku 2004 chciałem powieści nadać tytuł „Savignyplatz”.

Ta nazwa osobliwie rezonowała we mnie.

Coś mnie w niej pociągało, choć nie wiedziałem czemu.

Długi korytarz przecina mieszkanie.

Franziska często tu zasiada, aby poczytać.

Czuje się wówczas jak na granicy swojego domu.

Dzisiaj dosyć szybko zamyka książkę.

Robi jej się niedobrze, udaje się do łazienki.

I przemywa twarz wodą.

Wystarcza jej kilka sekund, by zrozumieć.

Albert zajmuje się rannym, kiedy otrzymuje list.

Na widok jego pobladłej twarzy pielęgniarza ogarnia niepokój.

Moja żona jest brzemienna, mówi wreszcie Albert z westchnieniem.

W następnych miesiącach stara się jeździć do Berlina jak najczęściej.

Przez większość czasu jednak Franziska jest sama ze swoim brzuchem.

Spaceruje po korytarzu, już przemawiając do dziecka.

Tak bardzo jej pilno zakończyć samotność.

Rozwiązanie odbywa się 16 kwietnia 1917 roku.

Wtedy na świat przychodzi nasza bohaterka.

A zarazem niemowlę, które bez ustanku płacze.

Jakby nie akceptowało swoich narodzin.

Franziska chce je nazwać Charlotte na pamiątkę swej siostry.

Albert się nie zgadza, by nosiło imię zmarłej.

I to samobójczyni.

Franziska się oburza, płacze, rozpacza.

To sposób, by Charlotte nadal żyła, myśli.

Proszę, bądź rozsądna, powtarza Albert.

Nic z tego, Albert wie, że nie jest rozsądna.

Również za to ją kocha, za jej lekkie szaleństwo.

Za to, że nigdy nie jest tą samą kobietą.

Że na przemian jest niezależna i uległa, podniecona i olśniewająca.

Czuje, że to daremna walka.

Kto zresztą ma ochotę walczyć podczas wojny?

Niech zatem będzie Charlotte.

4

Jakie są pierwsze wspomnienia Charlotte?

Zapachów czy kolorów?

Najpewniej nut.

Melodii śpiewanych przez matkę.

Franziska ma anielski głos, akompaniuje sobie na pianinie.

Od pierwszych dni Charlotte jest kołysana tym głosem.

Później będzie przerzucała kartki partytur.

Tak mijają pierwsze lata – w otoczeniu muzyki.

Franziska lubi spacerować z córką.

Zabiera ją aż do zielonego serca Berlina, do Tiergarten.

To wysepka spokoju w mieście, które ciągle tchnie porażką.

Mała Charlotte ogląda ludzi wyniszczonych i okaleczonych.

Przerażeniem ją napawają wszystkie te wyciągnięte do niej ręce.

Armii żebraków.

Spuszcza oczy, aby nie widzieć steranych twarzy.

I podnosi głowę dopiero w parku.

Tam może gonić wiewiórki.

No i trzeba chodzić na cmentarz.

Aby nie zapomnieć.

Charlotte wcześnie pojmuje, że umarli stanowią część życia.

Dotyka łez matki.

Która opłakuje siostrę tak samo jak pierwszego dnia.

Zdarza się ból, który nie mija nigdy.

Na grobie Charlotte odczytuje swoje imię.

Chce wiedzieć, co się stało.

Twoja ciocia się utopiła.

Nie umiała pływać?

To był wypadek.

Franziska szybko zmienia temat.

Taki jest pierwszy układ z rzeczywistością.

Początek teatru.

Albert nie pochwala spacerów na cmentarz.

Dlaczego tak często prowadzisz tam Charlotte?

To niezdrowa atrakcja.

Prosi, by rzadziej tam chodziła, nie zabierała z sobą córki.

Ale jak to sprawdzić?

Nigdy go nie ma.

Myśli tylko o pracy, mówią jego teściowie.

Albert pragnie zostać największym niemieckim lekarzem.

Kiedy nie jest w szpitalu, ślęczy nad książkami.

Nie można ufać mężczyźnie, który za dużo pracuje.

Przed czym stara się uciec?

Przed strachem bądź przed zwykłym przeczuciem.

Jego żona staje się coraz bardziej zmienna.

Albert zauważa u niej chwile, gdy jest nieobecna duchem.

Czasami można by rzec, że wzięła urlop od siebie.

Wmawia sobie, że jego żona jest marzycielką.

Często szukamy ładnych powodów odmienności innych ludzi.

W sumie jest czym się martwić.

Całymi dniami Franziska leży w łóżku.

Nie odbiera nawet Charlotte ze szkoły.

Po czym naraz znowu jest sobą.

W jednej chwili otrząsa się z letargu.

Ni stąd, ni zowąd zabiera Charlotte wszędzie.

Do miasta i do parków, do zoo i do muzeów.

Trzeba chodzić, czytać, grać na pianinie, śpiewać, uczyć się wszystkiego.

W chwilach ożywienia Franziska lubi wydawać przyjęcia.

Chce przestawać z ludźmi.

Te wieczory Albert lubi.

Są dla niego wyzwoleniem.

Franziska siada do pianina.

Jakże pięknie porusza ustami.

Można by powiedzieć, że prowadzi z nutami rozmowę.

Dla Charlotte głos matki jest pieszczotą.

Kto ma matkę, która tak pięknie śpiewa, temu nic się nie może stać.

Charlotte niczym laleczka stoi wyprostowana pośrodku salonu.

Wita gości najpiękniejszym uśmiechem.

Tym, który ćwiczyła z mamą, aż szczęka ją bolała.

Jaki jest tego powód?

Otóż jej matka zamyka się na całe tygodnie.

Potem naraz dopada ją demon życia towarzyskiego.

Charlotte cieszy się z tych zmian.

Wszystko jest lepsze od apatii.

Nadmiar od pustki.

Pustki, która wraca teraz.

Równie szybko, jak zniknęła.

I znowu Franziska nie wstaje z łóżka, zmęczona byle czym.

Wpatrzona w jakieś gdzie indziej w głębi pokoju.

Charlotte cierpliwie przyjmuje odchylenia matki.

Oswaja jej melancholię.

Czy tak się zostaje artystką?

Przywykając do szaleństwa innych?

5

Kiedy Charlotte ma osiem lat, stan matki ulega pogorszeniu.

Coraz dłużej trwają fazy depresyjne.

Franziska na nic nie ma ochoty, czuje się bezużyteczna.

Albert błaga żonę.

Jednakże ciemności już czyhają przy jej łóżku.

Potrzebuję cię, mówi Albert.

Charlotte cię potrzebuje, dodaje.

Franziska zasypia wieczorem.

W nocy wszakże wstaje.

Albert otwiera oczy, śledzi ją wzrokiem.

Franziska podchodzi do okna.

Chcę zobaczyć niebo, mówi, aby uspokoić męża.

Opowiada często córeczce, że w niebie wszystko jest piękniejsze.

I dodaje: kiedy tam trafię, przyślę ci list i opowiem o tym.

Zaświaty stają się obsesją.

Nie chcesz, żeby mamusia zamieniła się w anioła?

Wspaniale by było, prawda?

Charlotte milczy.

Anioł.

Franziska jednego już zna: swoją siostrę.

Która miała odwagę skończyć z tym.

Bez uprzedzenia porzucić dni ciszy.

Doskonałość w przemocy.

Śmierć osiemnastoletniej dziewczyny.

Śmierć obietnicy.

Zdaniem Franziski istnieje pewna hierarchia czynów strasznych.

Samobójstwo popełnione, gdy ma się dziecko, jest wyższego rzędu.

W rodzinnym pasmie tragedii mogłoby zająć pierwsze miejsce.

Kto by zakwestionował wyższość uczynionego przez nie spustoszenia?

Pewnej nocy wstaje po cichutku.

Wstrzymując nawet oddech.

Chociaż raz Albert jej nie słyszy.

Idzie do łazienki.

Bierze flakonik opium i połyka całą jego zawartość.

Jej rzężenie budzi wreszcie męża.

Rzuca się do drzwi, zamknięte są na klucz.

Franziska nie otwiera.

Gardło jej płonie żywym ogniem, ból jest nie do zniesienia.

Nie umiera jednak.

A panika męża psuje jej pożegnanie.

Czy Charlotte to słyszy?

Czy się budzi?

Albertowi udaje się w końcu otworzyć drzwi.

Przywraca żonę do życia.

Dawka była niewystarczająca.

Tyle że teraz Albert wie.

Śmierć już nie jest wytworem wyobraźni.

6

Po przebudzeniu Charlotte szuka matki.

Mamusia pochorowała się w nocy.

Nie wolno jej przeszkadzać.

Po raz pierwszy dziewczynka idzie do szkoły, nie zobaczywszy się z nią.

Nie obdarzywszy jej całusem.

Franziska bezpieczniejsza będzie u swoich rodziców.

Tak uważa Albert.

Jeżeli zostanie sama, zabije się.

Niepodobna przemówić jej do rozsądku.

I Franziska znowu zajmuje swój panieński pokój.

Wraca do otoczenia z dzieciństwa.

Do miejsca, gdzie była szczęśliwa z siostrą.

Przy rodzicach dochodzi trochę do siebie.

Matka próbuje skrywać jej niedomaganie.

Jakże to możliwe?

Po samobójstwie jednej córki druga próbuje zrobić to samo.

Nie ma wytchnienia.

Szuka pomocy, gdzie tylko może.

Wzywa neurologa, przyjaciela rodziny.

Franziskę dopadł przejściowy kryzys, uspokaja ją lekarz.

Nadmiar emocji przy dużej wrażliwości, nic więcej.

Charlotte się martwi.

Gdzie mamusia?

Jest chora.

Ma grypę.

To bardzo zaraźliwa choroba.

Dlatego lepiej na razie jej nie odwiedzać.

Niedługo wróci, zapewnia Albert.

Choć bez przekonania.

Jest zły na żonę.

Zwłaszcza gdy widzi niepokój Charlotte.

Niemniej co wieczór odwiedza Franziskę.

Teściowie przyjmują go lodowato.

Uważają, że on jest temu winien.

Nigdy nie ma go w domu, ciągle tylko praca i praca.

Próba samobójcza jest bez wątpienia aktem rozpaczy.

Czynem sprowokowanym przez zbytnie osamotnienie.

Trzeba przecież kogoś obwinić.

A z tamtą córką to też była moja wina? chciałby krzyknąć.

Jednakże milczy.

Ignoruje ich, idzie do żony, siada przy łóżku.

Kiedy zostają wreszcie sami, przywołuje jakieś wspomnienia.

Tak to się zawsze kończy: wspomnieniami.

Można by sądzić, że wszystko się ułoży.

Franziska ujmuje dłoń męża, uśmiecha się blado.

To chwile ukojenia, czułości nawet.

Krótkie urywki życia między mrocznymi pragnieniami.

Do opieki nad chorą najęta zostaje pielęgniarka.

To wersja oficjalna.

Celem jest oczywiście nadzór.

Dni upływają pod bacznym spojrzeniem obcej kobiety.

Franziska nigdy nie pyta o córkę.

Dla niej Charlotte już nie istnieje.

Kiedy Albert przynosi jej rysunek, Franziska odwraca głowę.

7

Grunwaldowie spożywają kolację w dużej jadalni.

Wchodzi pielęgniarka, przysiada z nimi na chwilę.

Naraz matkę przeszywa wizja.

Wizja Franziski samej w pokoju, podchodzącej do okna.

Gromi wzrokiem pracownicę.

Zrywa się, biegnie do córki.

Otwiera drzwi w sam czas, by ujrzeć wylatującą postać.

Przeraźliwie krzyczy, za późno.

Głuchy łoskot.

Matka podchodzi do okna rozdygotana.

Franziska leży zalana własną krwią.CZĘŚĆ DRUGA

1

Charlotte milczeniem przyjmuje wieść.

Ostra grypa zabrała jej matkę.

Myśli o tym słowie: grypa.

Jedno słowo i po wszystkim.

Po latach pozna w końcu prawdę.

W atmosferze powszechnego chaosu.

Na razie pociesza ojca.

To nic, mówi.

Mamusia mnie uprzedziła.

Teraz jest aniołem.

Zawsze mówiła, jak to pięknie będzie w niebie.

Albert nie wie, co powiedzieć.

On także chciałby w to wierzyć.

Zna jednak prawdę.

Żona go zostawiła samego.

Samego z ich córką.

Wszędzie dopadają go wspomnienia.

Odnajduje Franziskę w każdym pomieszczeniu, w każdym przedmiocie.

Powietrze w mieszkaniu jest ciągle tym, którym ona oddychała.

Chciałby poprzestawiać meble, wszystko powywracać.

Ale w pierwszej kolejności należałoby się przeprowadzić.

Kiedy jednak mówi o tym córce, Charlotte odmawia.

Mama obiecała, że przyśle jej list.

Jak już będzie w niebie.

Dlatego trzeba tutaj zostać.

Inaczej mamusia nas nie znajdzie, mówi dziewczynka.

Co wieczór czeka godzinami.

Siedząc na parapecie okna.

Horyzont jest posępny, ciemny.

Może dlatego list od mamy nie może znaleźć drogi.

Dni mijają bez wieści.

Charlotte chce iść na cmentarz.

Zna każdy jego zakątek.

Podchodzi do grobu matki.

Nie zapomnij, co obiecałaś: masz mi wszystko opowiedzieć.

Ale ciągle nic nie przychodzi.

Nic.

Tego milczenia dłużej nie może znieść.

Ojciec próbuje przemówić jej do rozumu.

Umarli nie mogą pisać listów do żywych.

Tak jest lepiej.

Twoja mama jest szczęśliwa tam, gdzie przebywa teraz.

W chmurach ma mnóstwo ukrytych pianin.

Mówi, co ślina na język przyniesie.

Plączą mu się myśli.

Do Charlotte dociera wreszcie, że nie dostanie żadnych wieści.

Ma o to straszny żal do matki.

2

Teraz trzeba się nauczyć samotności.

Charlotte nie podziela uczuć ojca.

Albert pogrąża się w pracy, ucieka w nią.

Siada co wieczór za biurkiem.

Charlotte obserwuje go zgarbionego nad książkami.

Nad stosami książek wysokimi jak wieże.

Ma wygląd szaleńca, mamrocze pod nosem jakieś formułki.

Nikt go nie może zatrzymać na drodze poznania.

Ani na drodze do uznania.

Został mianowany profesorem na berlińskim uniwersytecie medycznym.

To zasłużone wyróżnienie, spełnienie marzeń.

Charlotte jakby to nie cieszy.

Prawdę mówiąc, z trudem teraz okazuje emocje.

W szkole Fürstin-Bismarck rozlegają się szepty, kiedy przechodzi.

Musimy być dla niej mili, mama jej umarła.

Mama jej umarła, mama jej umarła, mama jej umarła.

Na szczęście gmach o szerokich schodach działa kojąco.

W tym miejscu ból słabnie.

Charlotte cieszy się, że idzie tam codziennie.

Ja także poszedłem tą samą co ona drogą.

Wielokrotnie kroczyłem w ślad za Charlotte.

Chodziłem tam i z powrotem jej trasą z okresu dzieciństwa.

Któregoś dnia wszedłem do jej szkoły.

Po korytarzach biegały dziewczynki.

I pomyślałem, że Charlotte może jeszcze być wśród nich.

W sekretariacie zastałem pedagog szkolną.

Życzliwą kobietę imieniem Gerlinde.

Wyłuszczyłem jej powody swojej obecności.

Nie wydała się zdziwiona.

Charlotte Salomon, powtórzyła do siebie.

Oczywiście wiemy, kim jest.

I tak zaczęło się długie zwiedzanie.

Szczegółowe, bo każdy szczegół się liczy.

Gerlinde chwaliła się osiągnięciami szkoły.

Cały czas obserwując moje reakcje, moje emocje.

Najważniejsze jednak było dopiero przede mną.

Zaproponowała, żebyśmy obejrzeli wyposażenie pracowni przyrodniczej.

Dlaczego?

Wszystko jest z epoki.

To zanurzenie się w ubiegły wiek.

W niezmienione otoczenie, w którym obracała się Charlotte.

Poszliśmy ciemnym zakurzonym korytarzem.

Aby dotrzeć do strychu pełnego wypchanych zwierząt.

I owadów, które na wieczność utknęły w słoikach.

Moją uwagę zwrócił szkielet.

Śmierć, motyw nieustannie towarzyszący moim poszukiwaniom.

Charlotte na pewno się na nim uczyła, oznajmiła Gerlinde.

Stałem tam blisko wiek po mojej bohaterce.

I teraz ja analizowałem budowę ludzkiego kośćca.

Na koniec zaszliśmy do wspaniałej sali teatralnej.

Grupa dziewcząt pozowała do zdjęcia klasowego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: