Droga ważniejsza niż cel. Wartości w życiu i biznesie - ebook
Droga ważniejsza niż cel. Wartości w życiu i biznesie - ebook
Znakomity przewodnik dla każdego, kto myśli o karierze menedżera i chciałby zajrzeć za kulisy zarządzania wielkimi korporacjami. Jest to jednak absolutna antyteza „Przewodnika korporacyjnego szczura”. Sławomir Lachowski przedstawia czytelnikowi swoją autorską wizję zarządzania, w której fundamentalną rolę odgrywają wartości i drugi człowiek. Autor przekonuje – i robi to z powodzeniem, że nie można być skutecznym menedżerem, jeśli nie dąży się do bycia dobrym człowiekiem.
Maciej Witucki, prezes Zarządu Telekomunikacji Polskiej SA
Jestem pod dużym wrażeniem książki; mądrej, aktualnej, napisanej z pasją i przekonaniem, wysoce erudycyjnej. Rzadko się zdarza, by udało się w tak umiejętny, interesujący sposób połączyć doświadczenia osobiste, wynikające z bogatej ścieżki kariery zawodowej Autora z przemyśleniami, których osnową były bestsellery światowej i polskiej literatury w dziedzinie zarządzania.
Prof. dr hab. Zbigniew Dworzecki
SGH, Prezes Towarzystwa Naukowego Organizacji i Kierownictwa
Kategoria: | Zarządzanie i marketing |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62304-76-9 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta książka nigdy nie powstałaby, gdyby nie Rodzice, którzy zwrócili moją uwagę na znaczenie wartości i nauczyli mnie stosowania ich w życiu. Później niejednokrotnie nazywano mnie idealistą i romantykiem, w podtekście dając do zrozumienia, że pozostaję daleko od rzeczywistości, która rządzi się swoimi twardymi darwinistycznymi prawami. Rodzicom zawdzięczam wiarę w moc sprawczą pracy, która często jest przesycona potem, odwagi, która czasem niesie ze sobą łzy, sprawiedliwości, na którą, bywa, trzeba długo czekać, mądrości, która wymaga poświęcenia i cierpliwości, umiarkowania, które wynika z samodyscypliny. Te wartości dały mi wiele pozytywnych przeżyć składających się w sumie na zadowolenie z życia. Są najważniejszym darem, jaki otrzymałem od Rodziców, i dziękuję im za to, ponieważ stanowią coś nieskończenie istotniejszego niż wszelkie dobra materialne. Wspólne pielęgnowanie tych wartości wraz z żoną i synem pozwoliło nam wspierać się wzajemnie w trudnych chwilach i cieszyć się każdym, małym i dużym, sukcesem, pozytywnie oddziaływać na siebie. Moja żona Marzena wykazała wiele cierpliwości i zrozumienia dla moich idei, za którymi podążałem, narażając czasami nasze życie rodzinne na trudne próby. Dziękuję Ci, Marzeno, za trzydzieści lat wspólnej podróży, która nie wiodła łatwą drogą. Jako ojciec starałem się przekazać swoje doświadczenia i przekonanie o podstawowym znaczeniu wartości mojemu synowi, który okazał się bardzo dobrym słuchaczem i wyjątkowo zdolnym uczniem, kreatywnie budującym własny świat wartości. Dziękuję Ci Filipie, bo Twoja postawa utwierdza mnie w przekonaniu, że wartości są najważniejsze.
Znaczenie wartości w biznesie nie stanowiło dla mnie żadnego specjalnego odkrycia, bo zawsze byłem o tym przekonany. Normy etyki biznesu, jak odpowiedzialność, uczciwość kupiecka, rzetelność, sumienność, solidarność, to twarde wskazówki postępowania, których naruszenie naraża sprawcę na sankcje prawne lub środowiskowe. Jednakże stosowanie szerszego zakresu wartości jako narzędzia zarządzania pozytywnie wpływającego na postawy i zachowania pracowników, relacje z klientami, akcjonariuszami i otoczeniem, stało się moim doświadczeniem dopiero wówczas, gdy w roli menedżera stanąłem przed największym wyzwaniem zawodowym: stworzenia od podstaw dwóch banków i przewodzenia trzeciej pod względem wielkości aktywów instytucji finansowej w Polsce. Zarządzanie przez wartości wcale nie było oczywistym ani popularnym wyborem w kraju, gdzie zaledwie czwarta część firm przyznawała się do tego, że określiła wartości zasadnicze dla swojego biznesu, a wolny rynek jako zaprzeczenie niedoborów gospodarki planowej był wezwaniem do legalnego bogacenia się i maksymalizacji zysków w krótkim okresie, uznawanych za nadrzędne cele działania w biznesie.
mBank, MultiBank i BRE Bank należały do nielicznych firm w Polsce, które w swoim czasie konsekwentnie były zarządzane przez wartości. Wyniki tego działania przerosły wszelkie oczekiwania. Stworzona wtedy niezwykła kultura organizacyjna oparta na wartościach takich, jak: dążenie do doskonałości poprzez ustawiczny rozwój indywidualny, skuteczność działania indywidualnego i zespołowego, odpowiedzialność, gotowość i zaangażowanie osobiste, dokonała rewolucji w polskiej bankowości. Dzięki niej powstały warunki rozwoju przełomowych innowacji biznesowych: mBanku – niskokosztowego modelu banku internetowego, MultiBanku – przyjaznych finansów dla wyłaniającej się klasy średniej i małych przedsiębiorstw, a także odnowy BRE Banku pod hasłem BREaktywacji. Odkrycie znaczenia wartości w biznesie było dla mnie i, jestem przekonany, także dla większości moich współpracowników wspaniałym i niezwykłym doświadczeniem, które pozostanie w naszej pamięci do końca życia.
Mój autorski model zarządzania przez wartości, jako sposób zarządzania ludźmi i organizacją, został zapoczątkowany w mBanku i MultiBanku i rozwinięty wspólnie z całym zespołem. Bardzo ważną rolę w procesie tworzenia zasad zarządzania przez wartości i przekładania wartości na działania we wszystkich obszarach odegrał zgrany zespół pracowników działu zarządzania zasobami ludzkimi bankowości detalicznej BRE Banku. Szczególnie wielkie znaczenie dla rozwoju idei zarządzania przez wartości w mBanku i MultiBanku mieli Piotr Kociołek, Alina Strycharz i Renata Tadeusiak, a jej późniejsze wdrożenie w BRE Banku byłoby niemożliwe bez zrozumienia wagi sprawy i zaangażowania kolegów z zarządu banku oraz Anny Kozińskiej kierującej obszarem HR, a także wielu innych osób. Chciałbym im wszystkim serdecznie podziękować za wiele dyskusji, często bardzo krytycznych, i wysiłek wkładany w realizację tego, co początkowo mogło się wydawać idée fixe. Jednakże gdyby nie otwartość, gotowość i zaangażowanie liderów wszystkich bez wyjątku obszarów biznesowych pewnie wartości DROGA(i) – Doskonałość, Realizacja, Odpowiedzialność, Gotowość, Angażowanie się – pozostałyby jedynie dobrze brzmiącym hasłem. Osobisty przykład działania inspirowanego przez wartości w wykonaniu Piotra Gawrona, Wojtka Papieraka, Bartka Brzozowskiego, Tomka Gubały, Krzysztofa Tworusa, Pawła Kucharskiego, Maćka Witkowskiego, Zbyszka Grzelczyka, Krzysztofa Kuźbika, Ewy Głowackiej, Witolda Kujdy, Joanny Sas, Anny Znamirowskiej, Joanny Erdman, Huberta Pałgana, Mariusza Zarzyckiego, Tomka Kowalczyka, Romana Koneckiego, Marka Żuberka, Krzysztofa Lewińskiego, pozwolił pozyskać dla tej idei wszystkich pozostałych pracowników i dokonać w ten sposób przełomu w sposobie zarządzania biznesem w Polsce. Nikomu nieznane projekty mBank i MultiBank stały się dużymi organizacjami biznesowymi będącymi klasą dla siebie. Korzystam z okazji, by przypomnieć o ich roli i bardzo serdecznie im podziękować.
Określenie kanonu wartości BRE Banku, organizacji mającej swoją, ukształtowaną historycznie, tożsamość, stanowiło niełatwe zadanie, a jeszcze trudniejsze było wdrożenie idei zarządzania przez wartości. Gdyby nie zaufanie, jakim obdarzyli mnie liderzy tej organizacji jako nowego prezesa, oraz zaangażowanie w realizację nowego projektu, który w istocie zmienił oblicze banku, nie miałbym pewnie tego przywileju, by mówić, że wartości działają pozytywnie w każdej organizacji. Dziękuję za wsparcie Januszowi Wojtasowi, Robertowi Szarwile, Małgorzacie Rudnickiej, Annie Winiarskiej, Janowi Soldatemu, Hannie Dzierżyńskiej, Agnieszce Popkowskiej, Annie Pawlińskiej, Jarosławowi Fordońskiemu, Piotrowi Barankowi, Krzysztofowi Gerlachowi, Alanowi Wodzyńskiemu, Andrzejowi Klepaczyńskiemu, Danielowi Ścigale. Dzięki ich osobistemu przykładowi wartości w działalności BRE Banku zyskały praktyczne znaczenie.
Słowa szczególnego podziękowania kieruję do Aliny Strycharz i Renaty Tadeusiak, kiedyś moich bliskich współpracowniczek w realizacji wdrożenia koncepcji zarządzania przez wartości, które są współautorami rozdziału 5 tej książki, pod tytułem Mapa drogowa zarządzania przez wartości. Ten rozdział nie mógłby powstać w takiej formie bez ich udziału, ponieważ, zgodnie z założeniem, ma być swego rodzaju podręcznikiem dla liderów, którzy przekonani o znaczeniu wartości w biznesie, zdecydują się zarządzać przez wartości.
Kamil Suskiewicz pomógł mi w pracy nad zawartością książki jako zbieracz materiałów źródłowych i uważny pierwszy czytelnik, za co mu serdecznie dziękuję.
Na koniec chciałbym wyrazić wdzięczność Jackowi Marciniakowi, szefowi Studia Emka, za podsycanie, początkowo nieśmiałej, myśli, że książka o wartościach w życiu i w biznesie powinna powstać i że to ja mam obowiązek ją napisać.
Sławomir LachowskiZamiast wstępu
Lepiej zapalić świecę, niż przeklinać ciemność.
Matka Teresa z Kalkuty
Odkąd po raz pierwszy usłyszałem o Camino de Santiago, zawsze chciałem przebyć ten pielgrzymi szlak do stolicy hiszpańskiej Galicii Santiago de Compostela. Jednak jako uczestnik wielu maratonów i wypraw wysokogórskich, biegający kilka razy w tygodniu po dziesięć i więcej kilometrów, w ogóle nie brałem pod uwagę pielgrzymowania w taki sposób, jak czynią to tysiące zwykłych ludzi. Zastanawiałem się więc nad przebiegnięciem trasy w możliwie najkrótszym czasie albo przejechaniu jej rowerem. Ale ostatecznie, w kilka tygodni po szczęśliwym powrocie z wyprawy na Antarktydę, gdzie wszedłem na Mt. Vinson, najwyższy szczyt tego kontynentu, zdecydowałem się przejść Camino samotnie z plecakiem, czyli tak jak idą prawie wszyscy zdążający do grobu św. Jakuba.
Historia wędrówek wiernych do katedry w Santiago de Compostela sięga IX wieku. W średniowieczu Europę spowiła pajęczyna wiodących tam pielgrzymich dróg, spośród których Camino Francés (Droga Francuska) stała się najbardziej uczęszczanym szlakiem zachodniej cywilizacji. Liczy około 780 kilometrów i uważana jest za najważniejszą w tradycji pielgrzymowania do grobu św. Jakuba. Zaczyna się w malowniczym Saint-Jean-Pied-de-Port, we francuskiej prowincji zamieszkałej przez Basków, biegnie równolegle do wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, przez Pireneje Atlantyckie, potem dolinami rzek Erro i Arga do Pampeluny, przez winiarski region Rioja, Mesetę hiszpańską w Kastylii do dawnej stolicy Hiszpanii – Burgos, dalej do León, górskimi ścieżkami do celtyckiego O’Cebreiro, a następnie schodzi na wyżyny Galicii, by dotrzeć w końcu do Santiago de Compostela. Obecnie, po długim okresie całkowitego zapomnienia, Drogą Świętego Jakuba wędruje w ciągu roku ponad 100 tysięcy ludzi (rok 2010 był pod tym względem rekordowy – zarejestrowano 271 tysięcy pielgrzymów). Camino de Santiago jako pierwsza otrzymała tytuł Europejskiego Szlaku Kulturowego, przyznawany przez Radę Europy w uznaniu dla wkładu w kształtowanie europejskiej cywilizacji, a w 1993 roku zyskała status Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Wyruszając w drogę 13 marca 2011 roku z Saint-Jean-Pied-de-Port byłem optymistą. Sądziłem, że pokonam szlak z łatwością, przemierzając 40–60 kilometrów dziennie, i będę miał dużo czasu na medytacje oraz rozmowy ze spotkanymi ludźmi. Jednak już pierwszego dnia otrzymałem ostrzeżenie, że może być całkiem inaczej, niż to sobie wyobrażałem – dotarłem co prawda górskim szlakiem do oddalonego o 26 kilometrów Roncesvalles, pokonując jeden z najtrudniejszych odcinków trasy w ciągu ośmiu godzin, ale przenikliwy ból obtartych stóp odbierał mi ochotę do dalszej wędrówki. W ciągu następnych dni sytuacja się pogorszyła, otarć przybywało i kolejne odcinki pokonywałem mozolnie, patrząc, jak mijają mnie nie tylko studenci, ale także gospodynie domowe, panowie i panie w wieku emerytalnym, urzędnicy, którzy dopiero co wstali zza biurka, a na koniec zostałem pogrążony przez 130-kilogramowego grubasa, który wyprzedził mnie niczym pociąg ekspresowy, pozdrawiając wesołym, lekko zasapanym głosem – „Buen Camino!”. Nie zwracałem uwagi na krajobrazy i ludzi, szedłem jak robot, uporczywie odrzucając myśl, żeby zaniechać pielgrzymki i podjąć ją na nowo za jakiś czas. Wiedziałem jednak, że podobnie jak na trasie maratonu po 37 kilometrze, czy na ostatnim podejściu na szczyt, to siła woli decyduje o końcowym sukcesie i zwycięstwo zależy od tego, co jest w głowie, a nie w nogach.
Moja fizyczna udręka trwała 10 dni, aż do momentu, kiedy rany na stopach się zabliźniły. Gdyby nie życzliwość spotykanych ludzi, wieczorne rozmowy, wsparcie duchowe i wszechobecny uśmiech, z całą pewnością poddałbym się. I wówczas dotarło do mnie, że być może tak właśnie miało się stać – otrzymałem lekcję pokory i coś znacznie więcej, bo uświadomiłem sobie jasno, że uratowali mnie ludzie, którym normalnie to ja powinienem służyć pomocą, wziąwszy pod uwagę moje doświadczenie i przygotowanie fizyczne. Wtedy zobaczyłem towarzyszy tej niecodziennej drogi, zwykłych przecież ludzi, w zupełnie innym świetle. Dostrzegłem, że w istocie nie są zwykli – są wyjątkowi. Trzy gospodynie domowe, gruby perkusista z zespołu flamenco, student śpiący w bejsbolówce, sterany życiem lekarz z Korei, młoda dziewczyna z Singapuru, która zastanawia się czy studiować medycynę, czy weterynarię, Holenderka w trzecim miesiącu ciąży… Wszyscy pokonywali trasę z uśmiechem na ustach i pogodą ducha, podczas gdy ja szedłem z grymasem na twarzy, a ostry ból poranionych stóp przenikał mój mózg, nie pozwalając skupić się na niczym innym prócz cierpienia.
Wielokrotnie zadawałem sobie pytania: Co daje tym ludziom tyle siły duchowej i fizycznej, że mogą dorównać mędrcom i maratończykom? Skąd biorą władczy spokój i optymizm, który nieomal góry przenosi? Co powoduje, że czuję się onieśmielony ich gotowością do pomocy, otwartością na świat i na innych, która czyni każdą rozmowę ciekawą i pouczającą? Odpowiedź była prosta i za każdym razem podobna: dobroć, przyjaźń, życzliwość, miłość, empatia, gotowość do świadczenia bezinteresownej pomocy, solidarność, szacunek, radość – te wartości były niewidzialną osnową ich postawy, odczuwania i wszystkich zachowań. To one sprawiały, że czułem się z tymi ludźmi dobrze, bezpiecznie i radośnie, jakbym ich znał od dawien dawna. Poza mną został świat, gdzie niepewność i chaos wyznaczają rytm dnia, na skutek bezpardonowej konkurencji przeradzającej się w permanentny wyścig szczurów ludzie stale muszą mieć się na baczności, strach przeradza się w ciągły stres paraliżujący umysł i ciało, wszystko jest na sprzedaż i wszystko można kupić, a cel uświęca środki. Tu spotkałem się ze światem, którym nie kieruje żądza władzy i pieniądza, bezwzględność, egoizm, zazdrość i zawiść. Jego bohaterami są ludzie, których wyjątkowość wynika nie z tego, że są piękni, młodzi, silni i bogaci, wręcz przeciwnie – nie odznaczają się żadnym z tych atrybutów herosów kultury masowej. Są wyjątkowi, ponieważ potrafią okazać bezinteresowną pomoc, życzliwość, uśmiech, gotowość wysłuchania innych i poświęcenia im chwili uwagi.
Te proste wartości, przejawiające się w codziennym postępowaniu, czynią ze zwykłych ludzi wyjątkowe istoty. „Zwykli ludzie mogą stać się wyjątkowymi, zdolni są czynić cuda, jeśli kierują się kilkoma podstawowymi wartościami” – to zdanie stało się mottem każdego dnia, jaki spędzałem na Camino, potwierdzanym tysiąckrotnie w praktyce. W zasadzie frazes, banalna prawda – każdy przyzna jej rację w teoretycznych rozważaniach. Ale tylko na tym abstrakcyjnym poziomie, bo teoretyczne deklaracje i życiową praktykę dzieli bardzo długa droga. A ja na Camino spotkałem właśnie praktykę w swojej najpiękniejszej postaci.
Kiedy już wyzdrowiałem i mogłem delektować się samotnością na szlaku oraz wieczornymi rozmowami w schroniskach, ta myśl, pogłębiona prowadzonymi w ciągu długich godzin wędrówki szlakiem Jakubowym rozważaniami o wartościach w życiu osobistym i zawodowym, nie opuszczała mnie aż do końca pielgrzymki do Santiago de Compostela. Wracałem z powrotem do domu z głębokim przekonaniem, które wkrótce przerodziło się w imperatyw kategoryczny, że muszę się podzielić tymi rozważaniami z innymi. Oczywisty związek pomiędzy pozytywnymi wartościami w życiu i w biznesie miał dla mnie w przeszłości rzeczywisty, głęboko praktyczny wymiar. Niespodziewanie uświadomiłem sobie, że moje osobiste doświadczenia biznesowe w zakresie wydobycia wartości na pierwszy plan działalności firmy i postrzegania ich jako fundamentu relacji pracowniczych, a także praktyki zarządzania przez wartości, są wyjątkowe, bo rzadko spotykane, więc ciąży na mnie obowiązek dania świadectwa dla szerszego kręgu zainteresowanych. We współczesnym świecie, który się szybko i gwałtownie zmienia, teza, że zysk nie jest jedynym, a nawet nie najważniejszym, celem działania w biznesie powoli przebija się do świadomości społecznej. Następuje to pod wpływem bolesnych doświadczeń oraz obserwacji efektów działalności firm i menedżerów napędzanych chciwością i bezwzględnym dążeniem do maksymalizacji zysku za wszelką cenę. Jestem głęboko przekonany, że przestrzeganie wartości jest tak samo ważne dla ludzi, jak i przedsiębiorstw – ludziom pozwala żyć godnie i umrzeć z poczuciem spełnienia, a i przedsiębiorstwom przynosi swoistą nieśmiertelność. To dzięki spójnemu systemowi wartości jesteśmy w stanie pokonywać dzień po dniu, a także zbudować szczęście w życiu osobistym oraz osiągnąć sukces i satysfakcję w życiu zawodowym. Uznane przez nas wartości określają, jakimi jesteśmy ludźmi, jakie są nasze życiowe wybory i w jaki sposób postrzegamy innych. Dla przedsiębiorstw stanowią pomost, po którym przechodzą talenty. Pozwalają im rosnąć i realizować satysfakcjonujące zyski w zgodzie z otoczeniem, preferencjami pracowników i oczekiwaniami interesariuszy oraz właścicieli. To właśnie zwykli-wyjątkowi ludzie, kierujący się wartościami, tworzą wspaniałe przedsiębiorstwa.
I w taki oto sposób, realizując przesłanie wyrażone kiedyś przez Mahatmę Gandhiego: „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie”, napisałem książkę, której nigdy nie miałem w planach.