Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Drogowskazy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Drogowskazy - ebook

Drogowskazy to podsumowanie przemyśleń i doświadczeń autora oraz innych pisarzy i animatorów ruchu Anonimowych Alkoholików dotyczących radzenia sobie z alkoholizmem i innymi uzależnieniami. Książka wytycza drogę od analizy przyczyn, poprzez opis różnych form i stadiów uzależnień, aż do zapisu działań, które musi podjąć każdy człowiek chcący nie tylko decydować o sobie, ale także nadać swemu życiu sens.

 

 

W kwietniu 1983 roku musiałem przestać pić. Niedługo później trafiłem na pierwszy mityng Anonimowych Alkoholików. Po pół roku abstynencji pojechałem na czterotygodniową kurację odwykową. Tam pozbyłem się wszelkich złudzeń. Przekonałem się, że jestem alkoholikiem i że muszę zrezygnować z alkoholu pod każdą postacią. Dowiedziałem się, że alkoholizm wiązał się z niedojrzałością emocjonalną i brakiem podstawowych umiejętności życiowych, choćby takich jak rozpoznawanie i wyrażanie własnych uczuć, bezpieczne radzenie sobie z lękiem, złością i samotnością, nawiązywanie i utrzymywanie nieegoistycznych relacji z innymi ludźmi oraz wyznaczanie granic i umiejętność powiedzenia „nie”. I że bez tych zdolności trudno będzie mi zachować trzeźwość.
(ze wstępu)

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-244-0313-4
Rozmiar pliku: 391 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

W kwiet­niu 1983 roku mu­sia­łem prze­stać pić. Nie­dłu­go póź­niej tra­fi­łem na pierw­szy mi­tyng Ano­ni­mo­wych Al­ko­ho­li­ków. Po pół roku abs­ty­nen­cji po­je­cha­łem na czte­ro­ty­go­dnio­wą ku­ra­cję od­wy­ko­wą. Tam po­zby­łem się wszel­kich złu­dzeń. Prze­ko­na­łem się, że je­stem al­ko­ho­li­kiem i że mu­szę zre­zy­gno­wać z al­ko­ho­lu pod każ­dą po­sta­cią. Do­wie­dzia­łem się, że al­ko­ho­lizm wią­zał się z nie­doj­rza­ło­ścią emo­cjo­nal­ną i bra­kiem pod­sta­wo­wych umie­jęt­no­ści ży­cio­wych, choć­by ta­kich jak roz­po­zna­wa­nie i wy­ra­ża­nie wła­snych uczuć, bez­piecz­ne ra­dze­nie so­bie z lę­kiem, zło­ścią i sa­mot­no­ścią, na­wią­zy­wa­nie i utrzy­my­wa­nie nie­ego­istycz­nych re­la­cji z in­ny­mi ludź­mi oraz wy­zna­cza­nie gra­nic i umie­jęt­ność po­wie­dze­nia „nie”. I że bez tych zdol­no­ści trud­no bę­dzie mi za­cho­wać trzeź­wość.

Mia­łem się ich uczyć od nie­pi­ją­cych al­ko­ho­li­ków, przede wszyst­kim na mi­tyn­gach AA oraz w re­la­cjach pry­wat­nych z nimi. Mia­łem prze­ro­bić 12 kro­ków AA i czy­tać li­te­ra­tu­rę aow­ską na te­mat trzeź­wie­nia. Mia­łem rów­nież za­czy­nać dzień od lek­tu­ry co­dzien­nych me­dy­ta­cji dla trzeź­wie­ją­cych al­ko­ho­li­ków, znaj­du­ją­cych się naj­pierw w kil­ku, a póź­niej w kil­ku­na­stu spe­cjal­nie uło­żo­nych ksią­żecz­kach do me­dy­ta­cji.

W ten spo­sób wsze­dłem na dro­gę pro­wa­dzą­cą naj­pierw do co­raz bar­dziej świa­do­mej trzeź­wo­ści, póź­niej do roz­wo­ju emo­cjo­nal­ne­go i du­cho­we­go, a wresz­cie do po­go­dze­nia się w wła­sną prze­szło­ścią i wła­snym ży­ciem. Bar­dzo oso­bi­ste spra­woz­da­nie z tej dro­gi za­war­łem w książ­kach Re­hab, Li­ta­cja i Re­ha­bi­li­ta­cja.

Nig­dy nie mia­łem wąt­pli­wo­ści, że za­sad­ni­cze zna­cze­nie dla mo­jej trzeź­wo­ści i póź­niej­szych zmian mia­ła wspól­no­ta AA i to wszyst­ko, co prze­ży­łem i cze­go do­wie­dzia­łem się na mi­tyn­gach AA, w in­te­rak­cji ze spon­so­ra­mi i in­ny­mi al­ko­ho­li­ka­mi oraz prze­ra­bia­jąc kro­ki AA. Ale nie były to je­dy­ne czyn­ni­ki zmian. Od po­cząt­ku spo­ty­ka­łem lu­dzi, w AA i poza wspól­no­tą, któ­rzy po­ma­ga­li mi ro­zu­mieć al­ko­ho­lizm i trzeź­wość, a tak­że to, jak so­bie z nimi ra­dzić. Czę­sto po­dob­ne zna­cze­nie mia­ły lek­tu­ry – me­dy­ta­cji, ar­ty­ku­łów i ksią­żek o trzeź­wo­ści, a póź­niej – na te­mat uczuć i roz­wo­ju emo­cjo­nal­ne­go, a na­wet tego, po co war­to być trzeź­wym.

Te spo­tka­nia, roz­mo­wy i lek­tu­ry mia­ły cha­rak­ter swe­go ro­dza­ju dro­go­wska­zów, któ­re wska­zy­wa­ły mi kie­ru­nek roz­wo­ju. Po­ma­ga­ły też usu­nąć, a cza­sem obejść, pię­trzą­ce się na dro­dze prze­szko­dy.

W ni­niej­szej książ­ce oma­wiam te dro­go­wska­zy z na­dzie­ją, że Czy­tel­ni­cy rów­nież będą mo­gli zna­leźć w nich in­spi­ra­cję do wła­snych roz­my­ślań i prze­mian. Moje dro­go­wska­zy po­ja­wia­ły się w pew­nym po­rząd­ku chro­no­lo­gicz­nym, któ­ry sta­ram się tu­taj za­cho­wać. Do­bra­łem je jed­nak te­ma­tycz­nie tak, by ła­twiej po­ka­zy­wa­ły, w jaki spo­sób te in­spi­ra­cje kształ­to­wa­ły moje doj­rze­wa­nie, po­sta­wy i po­glą­dy. Za­miesz­czam rów­nież kil­ka wła­snych tek­stów, w któ­rych łą­czę swo­je do­świad­cze­nia z in­spi­ra­cja­mi czer­pa­ny­mi z roz­mów i lek­tur.

Nie­któ­re z tek­stów za­miesz­czo­nych w ni­niej­szej książ­ce były już pu­bli­ko­wa­ne, przede wszyst­kim na ła­mach kwar­tal­ni­ka „ArkA”, wy­da­wa­ne­go jako biu­le­tyn dla osób uza­leż­nio­nych i lu­dzi nio­są­cych im po­moc przez Ko­mi­sję Edu­ka­cji w Dzie­dzi­nie Al­ko­ho­li­zmu i In­nych Uza­leż­nień Fun­da­cji im. Ste­fa­na Ba­to­re­go. Ze swej na­tu­ry „ArkA” ma ogra­ni­czo­ny na­kład i za­sięg, wy­da­je mi się więc, że war­to było wyjść z umiesz­czo­ny­mi tam tek­sta­mi do szer­sze­go gro­na czy­tel­ni­ków. Na ich prze­druk – z drob­ny­mi zmia­na­mi re­dak­cyj­ny­mi – wy­ra­zi­ła zgo­dę re­dak­cja pi­sma.CZĘŚĆ PIERWSZA Uzależnienie

Cho­ro­ba i od­po­wie­dzial­ność
ROZ­MO­WA Z JO­SE­PHEM C. MAR­TI­NEM

Jo­seph C. Mar­tin (1921-2009) był jed­nym z pierw­szych księ­ży ka­to­lic­kich w USA, któ­ry pu­blicz­nie przy­znał się do al­ko­ho­li­zmu. Roz­głos przy­nio­sła mu se­ria po­pu­lar­nych wy­kła­dów o al­ko­ho­li­zmie (Chalk Talk on Al­co­hol), z któ­rych każ­dy za­czy­nał się sło­wa­mi: „Je­stem Joe Mar­tin, al­ko­ho­lik”. Jego wy­kła­dy, na­gra­ne na ta­śmy ma­gne­to­fo­no­we i wi­deo, obie­gły całą Ame­ry­kę i sta­ły się pod­sta­wo­wym na­rzę­dziem wszyst­kich pro­gra­mów te­ra­peu­tycz­nych. W su­mie Jo­seph Mar­tin na­grał po­nad 40 fil­mów edu­ka­cyj­nych na te­mat al­ko­ho­li­zmu. W 1983 roku stwo­rzył wła­sny ośro­dek te­ra­peu­tycz­ny Ash­ley, w któ­rym po­moc uzy­ska­ło po­nad 40 000 osób uza­leż­nio­nych. W 1991 roku zo­stał za­pro­szo­ny przez Jana Paw­ła II do Wa­ty­ka­nu na kon­fe­ren­cję o al­ko­ho­lu i nar­ko­ty­kach. W 1983 roku Jo­seph Mar­tin na za­pro­sze­nie Ko­mi­sji Edu­ka­cji w Dzie­dzi­nie Al­ko­ho­li­zmu od­wie­dził Pol­skę. Spo­ty­kał się z uczest­ni­ka­mi ru­chu AA i pro­fe­sjo­na­li­sta­mi nio­są­cy­mi po­moc oso­bom uza­leż­nio­nym. Wte­dy też prze­pro­wa­dzi­łem z nim roz­mo­wę, któ­rej frag­men­ty pu­bli­ku­ję.

Wik­tor Osia­tyń­ski: Czę­sto ksiądz zwra­ca uwa­gę, że w ne­ga­tyw­nym sto­sun­ku spo­łe­czeń­stwa do al­ko­ho­lu i pi­cia może tkwić nie­bez­pie­czeń­stwo. Ja­kie?

Jo­seph C. Mar­tin: Istot­nie, do­strze­gam nie­bez­pie­czeń­stwo w po­tę­pia­niu sa­me­go al­ko­ho­lu oraz lu­dzi, któ­rzy go uży­wa­ją; mó­wie­nie, że ktoś jest zły dla­te­go, że pije, czę­sto po­wo­du­je moim zda­niem od­wrot­ny sku­tek do za­mie­rzo­ne­go. Za­wsze też za­sta­na­wiam się, co o tym są­dzi Pan Bóg, któ­ry prze­cież to wszyst­ko stwo­rzył. Al­ko­hol, jak wszyst­kie rze­czy, ma swo­ją cenę. Im lep­sza rzecz, tym wyż­sza cena. Przez set­ki lat al­ko­hol był je­dy­nym środ­kiem znie­czu­la­ją­cym, ja­kim dys­po­no­wa­ła ludz­kość. W śre­dnio­wie­czu, gdy ko­muś mia­no am­pu­to­wać nogę z gan­gre­ną, naj­pierw bie­da­ka upi­ja­no do utra­ty świa­do­mo­ści, żeby móc ten za­bieg prze­pro­wa­dzić. Al­ko­hol uśmie­rza bo­wiem ból. Pech chce, że jest on jed­no­cze­śnie sub­stan­cją sil­nie uza­leż­nia­ją­cą. Dla­te­go wła­śnie na 6-7 osób uży­wa­ją­cych re­gu­lar­nie al­ko­ho­lu jed­na prę­dzej czy póź­niej się uza­leż­ni.

Al­ko­hol na­zy­wa­no kie­dyś w Ame­ry­ce „de­mo­nem w bu­tel­ce”. Wte­dy, zgod­nie z tą lo­gi­ką, wpro­wa­dzo­no pro­hi­bi­cję – cał­ko­wi­ty za­kaz pro­duk­cji, sprze­da­ży, po­sia­da­nia i pi­cia al­ko­ho­lu. No i do­pie­ro za­czę­ły się pro­ble­my! Za­kaz ma­gicz­nie kusi czło­wie­ka do ła­ma­nia go. Ne­ga­tyw­ny sto­su­nek do al­ko­ho­lu wy­ni­ka czę­sto z oce­ny lu­dzi, któ­rzy się upi­ja­ją i po­tem źle za­cho­wu­ją. Ale prze­cież sko­ro al­ko­hol „usy­pia” na­sze wła­dze umy­sło­we, to nic dziw­ne­go, że wy­piw­szy za dużo wy­ra­bia­my nie­raz ta­kie okrop­ne rze­czy. Je­że­li uwa­żam, że pi­cie al­ko­ho­lu jest grze­chem, to oczy­wi­ście każ­de­go, kto pije, uznam za grzesz­ni­ka. To chy­ba ja­kieś uprosz­cze­nie.

W.O.: Czy za­tem al­ko­ho­lizm bie­rze się z fak­tu, że lu­dzie, któ­rzy piją, czu­ją się win­ni, czu­ją się grzesz­ni­ka­mi?

J.C.M: Nie, nie są­dzę. Oso­bi­ście je­stem prze­ko­na­ny, że ist­nie­ją dwie przy­czy­ny al­ko­ho­li­zmu. Jed­na tkwi w ge­ne­ty­ce – moż­na się uro­dzić z pre­dys­po­zy­cją do uza­leż­nie­nia. Dru­ga przy­czy­na to fakt, że je­że­li ktoś za­cznie uży­wać zbyt dużo i zbyt czę­sto ta­kiej sub­stan­cji, któ­ra ma wła­ści­wość uza­leż­nia­ją­cą, to w koń­cu zo­sta­nie na przy­kład al­ko­ho­li­kiem. War­to za­sta­no­wić się, jak to się dzie­je, że lu­dzie za­czy­na­ją pić dużo i w do­dat­ku czę­sto. Trze­ba przyj­rzeć się spo­łe­czeń­stwu, w któ­rym to się od­by­wa. Być może jest taka tra­dy­cja na­ro­do­wa, taki oby­czaj, taka nor­ma – to wła­śnie w naj­więk­szym stop­niu wy­wo­łu­je al­ko­ho­lizm w da­nym spo­łe­czeń­stwie. Na przy­kład or­to­dok­syj­ni Ży­dzi, a z dru­giej stro­ny Wło­si, do­pusz­cza­ją pi­cie al­ko­ho­lu w świę­ta, w domu, do po­sił­ku, ale nie to­le­ru­ją pi­jań­stwa. Fran­cu­zi z ko­lei do­pusz­cza­ją nie tyl­ko co­dzien­ne uży­cie al­ko­ho­lu, ale rów­nież to­le­ru­ją pi­jań­stwo. Może to tłu­ma­czy, dla­cze­go we Fran­cji jest wię­cej al­ko­ho­li­zmu niż we Wło­szech.

W.O.: Czy to zna­czy, że mimo nie­sku­tecz­no­ści za­ka­zów nie po­win­ni­śmy to­le­ro­wać pi­jań­stwa w pra­cy, na uli­cy, w ży­ciu ro­dzin­nym? Czy pi­jań­stwo na­le­ży po­tę­piać?

J.C.M.: Tak. Cho­ciaż sa­my­mi za­ka­za­mi, a już tym bar­dziej po­tę­pia­niem tych, któ­rzy je ła­mią, nic nie wskó­ra­my. Al­ko­ho­lik nie przej­mu­je się tym, co inni so­bie my­ślą, czy lu­bią, czy nie lu­bią, czy im się coś nie po­do­ba, bo za­wsze może so­bie wy­tłu­ma­czyć, że „ci inni są tacy czy owa­cy”. Sku­tecz­ność we wpły­wa­niu na zmia­nę za­cho­wań osób nad­uży­wa­ją­cych al­ko­ho­lu wy­ni­ka nie z tego, co ktoś my­śli, ale z tego, co się robi. Dla­te­go po­tę­pie­nie nie dzia­ła, a sank­cje praw­ne są sku­tecz­ne, zwłasz­cza gdy są po­łą­czo­ne z od­po­wied­nią po­mo­cą te­ra­peu­tycz­ną i wspar­ciem przez trzeź­we oto­cze­nie. Al­ko­ho­lik, albo jesz­cze le­piej każ­dy, kto zna­lazł się na dro­dze pro­wa­dzą­cej do al­ko­ho­li­zmu, po­wi­nien po­no­sić kon­se­kwen­cje swo­ich za­cho­wań al­ko­ho­lo­wych, z któ­ry­mi nie ze­chcą się go­dzić lu­dzie w szko­le, w pra­cy, w ro­dzi­nie. Al­ko­ho­lik bez „wspól­ni­ków” go­to­wych ukry­wać jego eks­ce­sy, spła­cać dłu­gi, da­wać mu pie­nią­dze na piw­ko i pa­pie­ro­sy, li­to­wać się nad nim „jesz­cze ten je­den raz”, dłu­go nie po­pi­je. I o to cho­dzi.

W.O.: Co ksiądz mówi ro­dzi­nom na­sto­lat­ków się­ga­ją­cych po al­ko­hol?

J.C.M.: Za­sad­ni­czo ro­dzi­ce po­win­ni prze­ka­zać dzie­ciom ko­mu­ni­kat, że nie­do­zwo­lo­ne jest upi­ja­nie się, a nie samo pi­cie – zwłasz­cza gdy w domu ro­dzi­ce uży­wa­ją al­ko­ho­lu.

W.O.: Jak nie po­zwo­lić dziec­ku się upić?

J.C.M.: Wła­ści­wie nie po­zwo­lić się nie da. Moż­na po­wie­dzieć po pro­stu: „Upi­ja­nie się jest czymś, cze­go się nie robi, cze­go MY w na­szej ro­dzi­nie nie uzna­je­my”.

W.O.: A je­śli się zda­rzy, to czy wte­dy się to po­tę­pia? Co mam zro­bić, je­że­li moje dziec­ko przyj­dzie pi­ja­ne?

J.C.M.: Nie po­wi­nie­neś uda­wać, że tego nie wi­dzisz.

W.O.: Po­wi­nie­nem sy­no­wi czy cór­ce otwar­cie po­wie­dzieć: „To mi się nie po­do­ba”?

J.C.M.: Tak. Czy to­le­ro­wał­byś gdy­by twój syn czy cór­ka po­wiedz­my za­ła­twi­li po­trze­bę fi­zjo­lo­gicz­ną na dy­wa­nie w sto­ło­wym po­ko­ju? Nie. Po­wie­dział­byś: „Tego się w na­szym domu nie robi, od tego mamy ubi­ka­cję”. Do dziec­ka, któ­re się upi­ło, po­wie­dział­byś: „Hej, upi­ja­nie się jest w na­szym domu nie do przy­ję­cia”. Je­że­li to nie po­mo­że i dzie­ciak przy­cho­dzi nadal wsta­wio­ny, to naj­czę­ściej zna­czy, że już się nie może od tego po­wstrzy­mać, że za­czął tra­cić kon­tro­lę.

W.O.: Co wte­dy mam zro­bić?

J.C.M.: Wte­dy sta­rasz się o to, by ktoś fa­cho­wo to oce­nił i po­mógł po­wstrzy­mać dal­sze uza­leż­nie­nie. Cza­sem ozna­cza to roz­mo­wę z do­rad­cą od uza­leż­nień w po­rad­ni dla mło­dzie­ży, może z le­ka­rzem do­mo­wym ro­zu­mie­ją­cym uza­leż­nie­nie. W nie­któ­rych przy­pad­kach roz­mo­wa mło­dzień­co­wi nie wy­star­czy i po­trzeb­na jest ku­ra­cja od­wy­ko­wa. Uza­leż­nie­nie trze­ba po­wstrzy­mać, a jak się to zro­bi, to spra­wa dru­go­rzęd­na. Naj­waż­niej­sza jest kon­fron­ta­cja, a po­tem in­ter­wen­cja. Jako ro­dzic masz wo­bec swe­go dziec­ka nie tyl­ko ta­kie pra­wo, ale i obo­wią­zek.

W.O.: Czy edu­ka­cja może po­móc, żeby nie wpaść w uza­leż­nie­nie?

J.C.M.: Je­że­li bę­dzie­my edu­ko­wać lu­dzi od­po­wied­nio wcze­śnie w ży­ciu, za­nim wy­uczą się szko­dli­wych wzor­ców kul­tu­ro­wych, to my­ślę, że spo­łe­czeń­stwo na tym bar­dzo sko­rzy­sta.

W.O.: Kie­dy jest „od­po­wied­nio wcze­śnie w ży­ciu”?

J.C.M.: W szko­le pod­sta­wo­wej. W Ame­ry­ce mó­wi­my te­raz dzie­ciom, że al­ko­hol jest nie­bez­piecz­ny. My mamy do­bre sło­wo, któ­re­go wy po­dob­no w Pol­sce nie ma­cie: „drugs” – al­ko­hol jest jed­nym z drugs. Mó­wi­my też dzie­ciom: „Nie uży­waj­cie drugs, bo prze­szko­dzą wam w roz­wo­ju, w szko­le, w pra­cy, w szczę­ściu”. Małe dzie­ci to ro­zu­mie­ją. Ale po­tem do­ra­sta­ją, wcho­dzą w okres na­sto­let­ni i roz­pacz­li­wie za­czy­na­ją pra­gnąć ak­cep­ta­cji ró­wie­śni­czej, po­kla­sku w swo­jej gru­pie. Wte­dy naj­więk­szy wpływ ma na nich to, co ro­bią ich przy­wód­cy, ich ido­le. Chcą być tacy, jak oni. Głuch­ną na gło­sy na­uczy­cie­li, ro­dzi­ców, do­ro­słych. Dla nich naj­waż­niej­sze jest to, co ro­bią i mó­wią ich ko­le­dzy. Wie­lu, oczy­wi­ście nie wszy­scy, wła­śnie wte­dy za­po­mi­na o nie­bez­pie­czeń­stwie zwią­za­nym z drugs. My­ślę, że u do­ra­sta­ją­cej mło­dzie­ży pre­sja ze stro­ny gru­py ró­wie­śni­czej jest tak samo sil­na jak po­pęd sek­su­al­ny. Ró­wie­śni­cy od­gry­wa­ją w ży­ciu na­sto­lat­ka ol­brzy­mią rolę. I to we wszyst­kim. W tym, jak się ubie­ra­ją, co my­ślą, jak spę­dza­ją czas. Jest to okres wy­ry­wa­nia się do sa­mo­dziel­no­ści, wol­no­ści, de­cy­do­wa­nia o so­bie. No więc mło­dzi wy­ry­wa­ją się.

W.O.: Sko­ro wie­my, jak ogrom­ne zna­cze­nie ma styl ży­cia w gru­pie ró­wie­śni­czej, to ja­kie stra­te­gie edu­ka­cji al­ko­ho­lo­wej po­win­ni­śmy sto­so­wać wo­bec mło­dzie­ży?

J.C.M.: To naj­trud­niej­sza kwe­stia. Trze­ba uczyć ich, że wy­pa­da od­ma­wiać, mó­wić „nie” na­wet ko­le­gom. No i że war­to­ścią jest, by mieć swo­je zda­nie opar­te na wła­snej wie­dzy. Z tym, że dzie­ci trze­ba przy­go­to­wy­wać do tego od naj­młod­szych lat.

Dla ro­dzi­ców i wy­cho­waw­ców wiel­kim za­da­niem jest za­szcze­pie­nie w dziec­ku po­czu­cia wła­snej war­to­ści tak, by w przy­szło­ści chcia­ło i po­tra­fi­ło od­waż­nie bro­nić swo­ich prze­ko­nań i nie da­wać się byle komu zwo­dzić. To rów­nież za­da­nie dla no­wo­cze­snej szko­ły. Żeby dzie­ci umia­ły dbać o swo­je cia­ło i nie chcia­ły go nisz­czyć pa­pie­ro­sa­mi, al­ko­ho­lem, he­ro­iną czy ma­ri­hu­aną.

W.O.: A czy nie jest rów­nie waż­ne, że na­sza cy­wi­li­za­cja ogra­ni­cza miej­sce dla du­cho­wo­ści w ży­ciu czło­wie­ka. Kie­dyś ła­twiej chy­ba było usły­szeć ten głos w so­bie…

J.C.M.: Też tak są­dzę. W Ame­ry­ce w każ­dy pią­tek i so­bo­tę mi­lio­ny lu­dzi oglą­da­ją w te­le­wi­zji po­pu­lar­nych ko­mi­ków i mów­ców es­tra­do­wych. Pra­wie każ­dy pro­gram pe­łen jest dow­ci­pów na te­mat re­li­gii, za­kon­nic, szkół pa­ra­fial­nych, no i oczy­wi­ście sek­su. Tyle tego ci dur­nie opo­wia­da­ją, że po­tem już wszy­scy zna­ją na pa­mięć ich ka­wa­ły i wy­star­czy, że ktoś po­wie jed­no sło­wo, a lu­dzie zwi­ja­ją się ze śmie­chu. Co w tym śmiesz­ne­go? Nie­raz ob­ser­wu­ję to i my­ślę, że ci do­ro­śli ni­czym nie róż­nią się od garst­ki smar­ka­czy, któ­rzy prze­ści­ga­ją się w wy­krzy­ki­wa­niu wul­gar­nych słów i strasz­nie są z sie­bie za­do­wo­le­ni. To jest ta­kie nie­doj­rza­łe. Ja sam uwiel­biam ka­wa­ły. Ale te, któ­re opo­wia­dam, nie są ani wul­gar­ne, ani sek­su­al­ne, ani ni­ko­go nie ob­ra­ża­ją. Pro­fa­no­wa­nie to naj­bar­dziej tan­det­ny spo­sób roz­śmie­sza­nia. Na przy­kład seks jest jed­nym z naj­więk­szych da­rów, ja­kie czło­wiek otrzy­mał od Boga.

W.O.: Dar głę­bo­ko du­cho­wy.

J.C.M.: Och, tak. Po­myśl tyl­ko, że z dwoj­ga lu­dzi po­wsta­je kom­plet­ny nowy czło­wiek… Ale im więk­szy dar, tym więk­sza cena. Lu­dziom jest bar­dzo trud­no sto­so­wać re­gu­ły, któ­re Bóg wy­zna­czył dla wła­ści­we­go uży­wa­nia sek­su.

W.O.: Czy to osła­bie­nie du­cho­wo­ści nie przy­czy­nia się też do roz­prze­strze­nia­nia się al­ko­ho­li­zmu? Gdy pi­łem, nie mo­głem być w zgo­dzie z Bo­giem ani z ja­ką­kol­wiek Siłą Wyż­szą.

J.C.M.: Jak­że­byś mógł? Prze­cież al­ko­hol jest środ­kiem od­dzia­łu­ją­cym na mózg, przez co za­bu­rza my­śle­nie i osąd. Je­że­li na trzeź­wo czę­sto czło­wiek skła­nia się do ła­ma­nia za­sad, to co do­pie­ro z za­mro­czo­nym su­mie­niem. Kto po­pi­je dzie­sięć, pięt­na­ście lat, prze­ko­na się, do ja­kich nie­go­dzi­wo­ści jest zdol­ny. Zaś ży­jąc nie­zgod­nie z tym, jak Bóg chce, aby­śmy żyli, za­czy­na­my sie­bie nie­na­wi­dzić.

W.O.: I usu­wać Boga z na­sze­go ży­cia?

J.C.M.: Tak.

W.O.: Czy wraz ze zdro­wie­niem z al­ko­ho­li­zmu moż­na od­bu­do­wać w so­bie du­cho­wość?

J.C.M.: Po pierw­sze, mu­sisz sku­tecz­nie wy­trzeź­wieć, czy­li usu­nąć z ży­cia al­ko­hol. Po dru­gie, jako isto­ta ludz­ka, któ­ra ma du­szę, czy du­cha, czy umysł – tę nie­fi­zycz­ną część isto­ty ludz­kiej, jak­kol­wiek ją na­zwie­my – masz dą­żyć do praw­dy, do tego, by nie żyć w za­kła­ma­niu. Czło­wiek dąży do praw­dy o so­bie sa­mym i do praw­dy, któ­ra jest Bo­giem. Po­szu­ki­wa­nie Boga leży w na­tu­rze czło­wie­ka.

W.O.: Ale czy wy­star­czy wy­trzeź­wieć, by tę praw­dę zna­leźć?

J.C.M.: Po­win­no, je­śli ci, któ­rzy wska­zu­ją ci dro­gę, wie­dzą, co ro­bią. Bo du­cho­wość po­trze­bu­je prze­wod­nic­twa. Wie­lu lu­dzi w AA wie­rzy w Boga „wła­sne­go wy­ro­bu”. Na­gi­na­ją wy­obra­że­nie Boga do wła­snych po­trzeb. A kie­dy czło­wiek sta­je się swo­im wła­snym pa­pie­żem, w jego ży­ciu za­czy­na pa­no­wać cha­os. To, co dzi­siaj obo­wią­zu­je, ju­tro może prze­stać być waż­ne i na od­wrót. Ab­so­lu­ty ist­nie­ją. 12 kro­ków AA jest ab­so­lu­tem. Nig­dy się nie zmie­ni­ły i nig­dy się nie zmie­nią. Fak­ty o Bogu to też ab­so­lut. Bóg dał nam pra­wa na­tu­ry, któ­re są ab­so­lu­tem. Pra­wa mo­ral­ne mo­że­my na­to­miast so­bie wy­bie­rać, bo mamy wol­ną wolę. Ale trze­ba na­uczyć się roz­róż­niać do­bro i zło. To jest do­bro. To jest zło. Mogę wy­brać zło, cho­ciaż wpę­dzi mnie ono w nie­szczę­ście. Ale mogę.

W.O.: Sły­sza­łem, że księ­żom ka­to­li­kom trud­no zro­zu­mieć al­ko­ho­lizm.

J.C.M.: Tak, bo przez wie­le lat stu­diu­ją teo­lo­gię opar­tą na mo­ral­nym roz­róż­nie­niu do­bra i zła. Wi­dzą, tak samo zresz­tą jak inni, w jaki spo­sób al­ko­ho­li­cy czy pi­ja­cy po­stę­pu­ją. Oce­nia­ją ich po uczyn­kach, nie ro­zu­mie­jąc przy­mu­su pi­cia, któ­ry dyk­tu­je im te uczyn­ki.

W.O.: Wi­dzą i po­tę­pia­ją grzesz­ni­ka?

J.C.M.: Po­tę­pia­ją tak­że grzesz­ne za­cho­wa­nia. Mó­wią ta­kie­mu: „To, co zro­bi­łeś, jest złe”, ale kło­pot w tym, że fa­cet może tego na­wet nie pa­mię­tać! Nie chcę wca­le po­wie­dzieć, że bez al­ko­ho­lu my już nic złe­go nie ro­bi­my. Nie­praw­da. Upi­ja­nie się po­głę­bia po pro­stu na­sze nie­mo­ral­ne za­cho­wa­nie. Pro­gram AA to te­ra­pia uwzględ­nia­ją­ca mo­ral­ność. Czwar­ty krok mówi: „Zro­bi­li­śmy grun­tow­ny i od­waż­ny ob­ra­chu­nek mo­ral­ny” – każ­de sło­wo jest tu waż­ne, ale naj­waż­niej­sze jest sło­wo „mo­ral­ny”. Tak, żeby roz­po­znać, co w mo­ich uczyn­kach było zgod­ne z mo­ral­no­ścią, a co nie, albo mó­wiąc pro­stym ję­zy­kiem, co było do­bre, a co złe. Mu­szę to wie­dzieć po to, żeby da­lej kie­ro­wać się w ży­ciu dą­że­niem do do­bra.

Nie je­stem od­po­wie­dzial­ny za to, że mam cho­ro­bę al­ko­ho­lo­wą – prze­cież nie za­pla­no­wa­łem so­bie tej cho­ro­by. Ale za to, co ro­bi­łem, ro­bię i będę ro­bić, po­no­szę od­po­wie­dzial­ność.

W.O.: Je­że­li ten mo­ral­ny aspekt jest tak waż­ny, to chy­ba uza­leż­nio­nym du­chow­nym musi być bar­dzo trud­no od­zy­skać zdro­wie?

J.C.M.: Nie. Tak jak wszy­scy, księ­ża al­ko­ho­li­cy też naj­pierw mu­szą wy­trzeź­wieć, na­uczyć się żyć bez al­ko­ho­lu. Gdy na­uczą się in­nych spo­so­bów ra­dze­nia so­bie z uczu­cia­mi, emo­cja­mi, stre­sa­mi, nudą, sa­mot­no­ścią niż za po­mo­cą ucie­ka­nia w al­ko­hol – to wte­dy, zno­wu tak samo jak inni, otwo­rzą so­bie dro­gę do po­wro­tu do du­cho­wo­ści i służ­by bo­żej. Nie na od­wrót.

W.O.: Co jest szcze­gól­ne­go lub nie­zwy­kłe­go w al­ko­ho­li­zmie księ­ży?

J.C.M.: To samo, co w al­ko­ho­li­zmie pi­sa­rzy. Też mu­szą się le­czyć.

W.O.: Czy to zna­czy, że księ­dzu al­ko­ho­li­ko­wi nie wy­star­czy klę­czeć i mo­dlić się, by od­zy­skać trzeź­wość?

J,C,M,: Nie, bo prze­cież kie­dyś klę­czał i mo­dlił się, a mimo to szu­kał cze­goś w al­ko­ho­lu, sko­ro się uza­leż­nił. Uza­leż­nie­nie to cho­ro­ba, na któ­rą za­pa­da­ją rów­nież oso­by du­chow­ne. Dla­cze­go nie mie­li­by­śmy ich le­czyć? Czy są gor­si od in­nych?

Czy mo­dli­twa ule­czy raka? Po­mo­że, owszem, ale je­że­li wstą­pisz do ko­ścio­ła po dro­dze do on­ko­lo­ga. Czy mo­dli­twa ule­czy ból zęba? Owszem, jak po­mo­dlisz się, sie­dząc już w fo­te­lu den­ty­stycz­nym. Spo­so­bem le­cze­nia zę­bów jest sto­ma­to­lo­gia. Spo­so­bem na za­pa­le­nie wy­rost­ka ro­bacz­ko­we­go jest chi­rur­gia. Dla mnie spo­so­bem le­cze­nia al­ko­ho­li­zmu jest AA, te­ra­pia, po­moc spe­cja­li­stycz­na. Tu nie ma wy­bo­ru – le­czyć się czy mo­dlić. Naj­le­piej to łą­czyć.

W.O.: Ksiądz po­wie­dział, że spo­so­bem na al­ko­ho­lizm jest AA. Ale prze­cież ist­nie­ją też inne me­to­dy niż AA – czy­sto me­dycz­ne, psy­chia­trycz­ne itp.

J.C.M.: One są wtór­ne. Żeby po­mógł psy­cho­log lub psy­chia­tra, pa­cjent musi być trzeź­wy. Naj­pierw al­ko­ho­lik musi otrzeź­wieć.

W.O.: A po­tem mogą mu po­móc psy­chia­tra i psy­cho­log?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: