Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku - ebook

Podczas gdy coraz szersze kręgi niemieckiej elity politycznej zabiegają o głosy tzw. wypędzonych, warto przypomnieć, na jakich podstawach zbudowana została dzisiejsza państwowość niemiecka. Losów powojennych zachodnich Niemiec nie można streścić legendą o cudzie gospodarczym i zbudowaniu modelowej demokracji. W rzeczywistości do powstania i rozbudowy RFN w przeważającym stopniu przyczyniły się dawne kadry nazistowskiego reżimu, które po 1945 r. wróciły na stanowiska. Co ważne, powojenna ciągłość elit do dziś stanowi dla Niemców uciążliwe brzemię i potencjalne źródło nowych sporów i skandali.
Książka ma ambicję - by użyć formuły historyka Petera Reichela - przedstawić „drugą historię narodowego socjalizmu”, czyli historię nazizmu w Niemczech zachodnich po 1945 r. Analizuje przeszkody, na jakie do momentu powstania RFN w 1949 r. napotykała prowadzona i kontrolowana przez zwycięskich aliantów denazyfikacja. Następnie omawia politykę rządu Adenauera, której cechą szczególną była pobłażliwość wobec byłych nazistów i troska o zachowanie ciągłości personelu urzędniczego. Dzięki temu kadry zarządzające gospodarką, kulturą, jak i administracją państwową nie zmieniały się przez wyjątkowo długi czas.
Praca A. Wahla pozwala zrozumieć, jak bardzo obecność przeszłości (Vergangenheitsbewältigung) wpływa nie tylko na życie codzienne najludniejszej i najbogatszej europejskiej demokracji, lecz także na treść niemieckiej kultury politycznej i na kształt świadomości zbiorowej. Książka przedstawia francuski punkt widzenia na najnowszą historię Niemiec i może stanowić istotne uzupełnienie aktualnego stanu wiedzy o dziejach stosunków polsko-niemieckich. Stawia także ogólniejsze pytanie: czy możliwa jest przemiana ustrojowa bez wykorzystania kadr i elit poprzedniego ustroju?, które doskonale wpisuje się w rozważania nad potrzebą i zasięgiem lustracji w Polsce po roku 1989.

Alfred Wahl jest emerytowanym wykładowcą historii współczesnej na uniwersytecie w Metzu. Udziela się również w środowisku francuskiej lewicy. Wydał szereg publikacji poświęconych tematyce niemieckiej: L’Allemagne de 1945 à nos jours (2009), L’Allemagne de 1918 à 1945 (2003), Histoire de la République Fédérale d’Allemagne (2000), Les forces politiques en Allemagne, XIXe–XXe siècle (1999). Jest także autorem książek o historii piłki nożnej.

Spis treści

Wstęp

Rozdział I
Denazyfikacja dokonana przez aliantów (1945–1949)

1. Zaskoczenie i pragmatyzm aliantów (maj – czerwiec 1945 r.)
2. Denazyfikacja w strefie amerykańskiej (lato – jesień 1945 r.)
3. Denazyfikacja w strefie francuskiej
4. Ustawa o uwolnieniu od nazizmu i militaryzmu
(Gesetz zur Befreiung von Nationalsozialismus und Militarismus)
5. Denazyfikacja w strefie brytyjskiej
6. Trzecia faza w strefie francuskiej
7. Pobłażliwość sędziów wobec nazistów
8. Wnioski

Rozdział II
Początki RFN a nazizm

1. Okres Vergangenheitspolitik
2. Uwolnijcie naszych więźniów!
3. Pobłażliwość niemieckiego wymiaru sprawiedliwości
4. Zwrot w działaniu wymiaru sprawiedliwości
5. Perypetie sądowe nazistowskich kadr po roku 1945
6. Nazistowskie incydenty za Adenauera
7. Wiedergutmachung
8. Wnioski

Rozdział III
Ciągłość w kadrach i aparacie państwowym

1. Ciągłość nazizmu w polityce
2. Dawna administracja wciąż na posterunku
3. Odtworzenie Auswärtiges Amt Ribbentropa?
4. Winni krwi sędziowie (Blutrichter) wciąż na stanowisku
5. Bundeswehra: powrót nazizmu?
6. Ludzie uniwersytetu i pracownicy służby zdrowia
7. Zjawisko ciągłości wśród historyków
8. Wnioski

Rozdział IV
Ciągłość nazizmu w niektórych branżach sektora prywatnego

1. Ciągłość nazizmu w gospodarce
2. Zjawisko ciągłości w życiu kulturalnym
3. Prasa, dziennikarze
4. Ciągłość w świecie sportu

Rozdział V
Vergangenheitsbewältigung

1. Co to jest Vergangenheitsbewältigung?
2. Vergangenheitsbewältigung (1945–1963 r.)
3. Kultura pamięci (1963–1990 r.)
4. Vergangenheitsbewältigung po zjednoczeniu (1990 r.)

Wnioski końcowe

Bibliografia ogólna

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-208-9
Rozmiar pliku: 735 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

W ciągu ostatnich dziesięcioleci rzadko zdarzało się, by minął miesiąc, a dwa niemieckie tygodniki – „Der Spiegel” czy „Die Zeit” – a nawet francuski dziennik „Le Monde” nie poświęciły artykułu czy okolicznościowej informacji o nowej bombie po nazistowskiej przeszłości, jaka właśnie ujawniła się w Niemczech. Za każdym razem artykuł taki na nowo wzniecał dyskusje o „przeszłości, która nie mija”¹.

Niemiecka przeszłość pozostaje tym samym wciąż obecna w Republice Federalnej początku XXI wieku. Czyż nazizm nie zniknął z niemieckiego krajobrazu 8 maja 1945 r. albo co najmniej na przestrzeni kilku następnych lat, by – tak jak każdy okres historyczny w jakimkolwiek kraju – znaleźć schronienie w niepewnej pamięci?

Niemiecki historyk Peter Reichel nie ma wątpliwości. Zwracając się do tych, którzy chcieliby omawiać historię Niemiec od roku 1945 po chwilę obecną, zauważa, że słusznym byłoby przyjęcie oryginalnej perspektywy, która by kładła nacisk na poszukiwanie istniejących śladów okresu nazistowskiego. Sprowadziłoby się to do napisania „drugiej historii narodowego socjalizmu”. Oznacza to, że okres ten był nie tylko czasem odbudowy i tworzenia podstaw potężnej gospodarki czy stopniowego powrotu do grona wielkich mocarstw, ale i czasem leczenia ran po trudnej nazistowskiej przeszłości, denazyfikacji, wyroków, odwołań i ciągłości elit, jak i niekończących się dyskusji i pytań o przeszłość, jaka nie mija oraz o sposobie wzięcia za nią odpowiedzialności. Historia ta dotyczy również aliantów, państw sąsiedzkich lub okupowanych między rokiem 1940 a 1945, zatem nie stanowi ingerencji w wewnętrzne sprawy Republiki Federalnej Niemiec.

W przypadku Niemiec, postawiona teza ma tak naprawdę dwojaki charakter. Po pierwsze występuje klasyczny, historyczny problem zerwania lub ciągłości, jaki staje się aktualny w przypadku gwałtownej zmiany w historii danego kraju, a który dotyczy ludzi, instytucji, organizacji, jak i zwyczajów. W Niemczech pojawił się on w klasycznej formie nazajutrz po upadku nazistowskiego reżimu: do jakiego stopnia Niemcy są naznaczone dziedzictwem narodowego socjalizmu? Ale oprócz tego, na niemieckim narodzie po roku 1945, na władzach, elicie społecznej, a nawet całym społeczeństwie, w powtarzający się i trwały sposób ciąży dziedzictwo nazistowskich zbrodni, jakie nie pozwala im zapomnieć, a nawet każe pamiętać i znosić napiętnowanie.

Wielkie polityczne przełomy, czyli najczęściej rewolucje, jakie chociaż do pewnego stopnia i na jakiś czas odniosły powodzenie, dawały historykom asumpt do metodycznej analizy często chaotycznego procesu, do opisania nowego ładu, jaki został ustanowiony. W pierwszej kolejności historycy kładli nacisk na rewolucję jako zerwanie. Dość szybko jednak zwrócili również uwagę na szereg elementów, które trwają, lub po jakimś czasie wypływają na powierzchnię. Od tego momentu górę zaczęły brać badania nad ciągłością.

Wśród współczesnych przykładów zastosowania powyższych metod analizy znajduje się casus Francji po roku 1945 i jej droga od reżimu Vichy do przywrócenia republiki, czy też Hiszpanii, która pod koniec lat siedemdziesiątych XX w. odeszła od frankizmu na rzecz ustroju demokratycznego. W przytoczonych krajach wciąż trwają dyskusje na temat znaczenia tejże ciągłości. Niemcy przeżyły jednak dużo wcześniej podobne doświadczenie, na temat którego po 1945 r. powstała obfita literatura: było nim doświadczenie upadku Rzeszy Wilhelma II i powstania Republiki Weimarskiej. Obszernie pokazano, jak decyzja socjaldemokratów, by zachować kadry podstawowych instytucji państwa, uniemożliwiła nowemu ustrojowi zapuszczenie korzeni. Dla przykładu, by uderzyć w samego prezydenta Eberta sędziowie dawnego, cesarskiego reżimu toczyli istną wojnę z Republiką Weimarską, systematycznie uniewinniając jej wrogów. Znane są katastrofalne konsekwencje takiego stanu rzeczy dla ustroju. O doświadczeniu tym pamiętali ci Niemcy, którzy po roku 1945 mieli stworzyć nowy ustrój. Pamiętali też ci, którzy proces ten obserwowali. Zainteresowanie historyków owym przykładem zerwania i ciągłości przyczyniło się do postawienia tych pytań również w odniesieniu do okresu przypadającego po 1945 r.

Równolegle z pytaniem o zerwanie i ciągłość pojawia się kwestia obecnego wciąż w umysłach Niemców ciężaru zbrodni z nazistowskiej przeszłości. Przeszłość ta ciągle powraca, choć od dziesięcioleci, szczególnie wśród mas społecznych, istnieje powszechne pragnienie opuszczenia kurtyny nad wydarzeniami z coraz bardziej odległych czasów. Poradzenie sobie z tym ciężarem spoczywa na każdej jednostce, ale decydująca jest rola tych, którzy mają obowiązek ponieść za ów ciężar polityczną odpowiedzialność, jak również rola intelektualistów. Nadają oni ton całemu narodowi. Wypowiedzi środowisk inteligenckich, co do swej treści często rozbieżne, mają mniejszy oddźwięk, może z wyjątkiem szczebla międzynarodowego. Jest tak dlatego, że pokrzywdzone przez nazistów narody wciąż oczekują od Niemców postawy skruchy i żalu za winy.

Ogół refleksji, doznań i działań związanych z omawianym problemem pamięci o zbrodniach przeszłości nazwany jest pojęciem: Vergangenheitsbewältigung. Jest ono wszechobecne w świadomości przynajmniej niemieckiej elity.

Debaty o ciągłości wywiązały się prawie w tym samym czasie, co utworzenie Republiki Federalnej. W swoim czasopiśmie „Frankfurter Hefte”, Eugen Kogon i Walter Dirksen piętnowali ciągłość już od początku lat pięćdziesiątych. Według nich, Stunde Null (godzina zero) powinna była stać się okazją do zainaugurowania społecznej odnowy, wyzutej z dziedzictwa nazizmu, ale i poprzedniego reżimu – reżimu konserwatystów, kapitalizmu i nacjonalizmu. Kogon i Dirksen chcieliby stać się świadkami narodzin nowej Europy, nowego humanizmu naznaczonego chrześcijaństwem i celami społecznymi. Kiedy nadzieje te bardzo szybko zawiodły, wyrazili oni swe rozczarowanie i stwierdzili, że możliwości, jakie dała katastrofa roku 1945 nie zostały wykorzystane. Przegapiono okazję na konieczne zerwanie. Odpowiedzialnością za to obarczył Dirksen partie polityczne, które nie mogły lub nie chciały się odnowić i stworzyć czegoś nowego.

W początkowym okresie dyskusji, aby nazwać brak zerwania w różnych dziedzinach, zwłaszcza takich jak administracja czy gospodarka, stosowano równolegle dwa pojęcia: restauracji i ciągłości. Najpierw częściej używane było to pierwsze. Być może to Hans-Werner Richter jako pierwszy użył je już w roku 1947, w czasopiśmie „Der Ruf”. Odwołała się doń następnie NRD, by zdefiniować okres biegnący od Stunde Null do roku 1949 i wkrótce wybiegający jeszcze dalej. Historyk NRD, Rolf Badstübner, usankcjonował to pojęcie w swoim opracowaniu z 1965 r.: Restauration in Westdeutschland 1945-1949. Autor używa tego pojęcia dla określenia cech szczególnych gospodarczej i społecznej odbudowy po roku 1945. Kwestia, czy po Stunde Null miała miejsce restauracja, była aktualna przez cały okres rządów Adenauera i co jakiś czas powracała na plan pierwszy, zwłaszcza w czasie rewotty młodych lat 1967-1968. Pojęcie jest dwuznaczne. Teoretycznie oznacza powrót do istniejącej wcześniej rzeczywistości, której w pewnym momencie położono kres. W tym przypadku oznaczałoby to powrót po roku 1947 tych struktur, jakie zostały zniszczone, jak i ludzi, którzy zostali odsunięci w roku 1945. W takim razie, przeprowadzona przez aliantów denazyfikacja zostałaby oceniona pozytywnie, a winą za restaurację trzeba by było obarczyć Republikę Federalną. Użycie pojęcia restauracji jest również trafne, gdy porównuje się politykę RFN do sytuacji w czasach weimarskich. Gdyby tak nie było, lepiej stosować pojęcie ciągłości.

I rzeczywiście, z czasem częściej używane będzie właśnie to pojęcie. Stopniowo uprzytomniono sobie, że zerwania albo nie było albo trwało bardzo krótko. Stąd wypływała zasadność pojęcia Kontinuität. Aż do początku lat sześćdziesiątych, ciągłość była przedmiotem zainteresowania ludzi współczesnych temu procesowi. Wywoływała ona kontrowersje w środowiskach politycznych i w prasie. Po roku 1970 zwłaszcza, stała się ona przedmiotem zainteresowania historyków.

Dyskusja wokół ciągłości prowadzi również do teorii Kernstaat (państwo rdzenia), według której Rzesza nie upadła, tylko trwa dalej wewnątrz RFN, jako że od 1937 r. występuje ciągłość. Autor niniejszej teorii uznaje, że wydarzenia poprzedzające tę datę należy uznać za legitymne, pomimo sprawowania władzy przez Hitlera. W 1983 r. wreszcie, Borschardt starał się wykazać, że cezura, jaką stanowił rok 1945 ciąży mniej dramatycznie na niemieckiej historii, jeżeli weźmie się pod uwagę cały wiek XX. Realia przeszłości ciążyły tak bardzo na sytuacji po roku 1945, że należy zrelatywizować polityczno-wojskowe zerwanie, jakie w tymże roku nastąpiło. W tym przypadku stosowane jest podejście o charakterze przede wszystkim gospodarczym.

Badania nad ciągłością nabrały takiego rozmachu w niemieckiej historiografii, iż wywiązała się rywalizacja z historykami, którzy mieli w zwyczaju skupianie swych badań na wzroście gospodarczym i modernizacji, do jakich doszło w pierwszych dwóch dziesięcioleciach istnienia RFN, i którzy – jak Hans-Peter Schwarz – chcieli umniejszyć lub zignorować problem obecności byłych nazistów w mechanizmach państwa, w jego gospodarce itp.

Ciągłość została obszernie udokumentowana na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w. i stała się rzeczą oczywistą. Historycy skoncentrowali odtąd swoje badania nad obszarami, w których ciągłość ta została zachowana: w administracji, w kadrach Auswärtiges Amt (ministerstwa spraw zagranicznych), w prasie lub w sądownictwie. Historycy starali się również lepiej oszacować zakres tejże ciągłości.

Do problematyki obszarów ciągłości i jej rozmiaru dołączyła się nowa kwestia, mianowicie pytanie „jak”. Postawiono przeszywające pytania w rodzaju: kiedy i jak skompromitowane współpracą z nazistowskim reżimem elity, zmieniły się i odwróciły od swojej orientacji sprzed roku 1945? Kiedy zaczęły znowu twardo stąpać po ziemi, porzucając więź z tym, co nieracjonalne, co nieludzkie? Czy zatem do roku 1945 jej przedstawiciele cechowali się zwykłym oportunizmem, aby po katastrofie, z takim samym brakiem skrupułów, stać się tradycyjnymi konserwatystami, liberałami czy demokratami?

Debata wywiązała się na temat pojęcia elity za narodowego socjalizmu. Ulrich Herbert zaproponował, by do elity zaliczeni zostali wyłącznie członkowie aparatu państwa i partii, gauleiterzy, przywódcy SS, RSHA, administracji gospodarki, członkowie SIPO oraz Einsatzgruppen, jak i kadry władz okupacyjnych, w tym zwłaszcza na wschodzie. Gdyby wszak uznać, że do skuteczności zbrodniczej polityki w nie mniejszym stopniu przyczynił się ogół elit (np. zza biurka lub w przedsiębiorstwach), których zaangażowanie mniej rzucało się w oczy, to nic nie uzasadnia takiej restrykcji w ich zdefiniowaniu. To prawda, że bardzo trudno jest dokładnie poznać, co robiły poszczególne osoby, zwłaszcza że propagandzie NRD czy też niektórym dziennikarzom brakowało przezorności. Jak jednak postępować, gdy się wie, że większość potencjalnych świadków już nie żyje, że przestępcy zatarli ślady swoich zbrodni, i że byli naziści w pełni solidarnie się wspierali?

Jeżeli przed rokiem 1945 elity te uprawiały ślepe naśladownictwo, nawet jeśli wszyscy ci ludzie tylko pozornie nawrócili się na nazizm, czy to przez oportunizm czy karierowiczostwo, to po roku 1945 przeszłość musiała stanowić ciężkie brzemię do dźwigania. Czy ludzie ci, którzy przeżyli katastrofę będącą skutkiem ich zaangażowania, mogli zapomnieć?

Pojawiają się inne problemy, tym razem co do metody. W tym konkretnym przypadku należy wystrzegać się takiego punktu widzenia, który prowadzi do ślepego zaułka. Zupełnie niewłaściwe byłoby założenie, że alianci i niemiecki rząd mogli usunąć wszystkich byłych nazistów i innych kolaborantów, by następnie przystąpić do odbudowy z nowymi ludźmi. Z takim a priori i biorąc pod uwagę realia, wobec niemożności powodzenia takiej operacji, historyk mógłby jedynie dojść do wniosku, że Niemcy po 1945 r. są w znaczącym stopniu kontynuacją ustroju narodowosocjalistycznego. Inna perspektywa wypływałaby z założenia, również apriorycznego, że denazyfikacja zakończyła się sukcesem. Taki punkt widzenia, podzielany przez Hansa-Petera Schwarza, pozwala pozostawić przeszłość przeszłości.

Każdego człowieka może wreszcie dręczyć stawiane dziś po tysiąckroć pytanie: jak ludzie mogli tak swobodnie dopuszczać się tych przerażających zbrodni? I tu historyk powstrzyma się od moralizowania i ograniczy wyłącznie do uprawiania historii. Nie może przywdziać szat sędziego bez wychodzenia poza swoją rolę, która polega na ustalaniu faktów i ich wyjaśnianiu. Nawet jeśli w tym konkretnie przypadku trudno zachować konieczny zazwyczaj dystans.

Historia Niemiec z tej szczególnej perspektywy, jaką za Peterem Reichelem można nazwać drugą historią narodowego socjalizmu, zawierać będzie jednocześnie analizy chronologiczne, jak i bilanse.

Gdy w latach 1945-1949 Niemcy były okupowane i pozbawione państwa, alianci mieli szereg możliwości usunięcia wszystkiego, co na płaszczyźnie instytucji i personelu przypominało narodowy socjalizm. Niektóre symptomy mogły świadczyć, że proces taki został zainicjowany. Tak oto skoro okres przypadający bezpośrednio po wojnie nazwano Stunde Null, to mogło to sugerować, że z dawnego reżimu nie zostanie nic. Podobnie gdy Amerykanie postawili cel 4D², w którym występuje wyraz „denazyfikacja”, to można było sądzić, że w trzech zachodnich strefach okupacyjnych przystąpiono do czystek z determinacją. Prowadzony początkowo osobno w każdej strefie proces, kontynuowany będzie według wspólnych reguł. W dalszej kolejności będzie on spoczywał na barkach tworzących się landów. Na francuskim przykładzie wiemy jednak, że decydujący był pierwszy okres czystek, i że determinacji szybko zabrakło. Denazyfikacja lat 1945-1949 stanie się przedmiotem analizy w pierwszym rozdziale. Celem będzie oszacowanie rozmiaru tej bezprecedensowej, zakrojonej z rozmachem próby.

We wrześniu 1949 r. kwestia byłych nazistów włączona została prawie całkowicie do zakresu kompetencji nowej republiki, a zwłaszcza rządu kanclerza Konrada Adenauera. Na niego spadło dziedzictwo, za które musiał wziąć odpowiedzialność. Już od pierwszych tygodni zajął się on co prawda likwidacją przeszłości, ale dawał przy tym pierwszeństwo odbudowie gospodarczej i legitymności międzynarodowej. Aby to osiągnąć, potrzebny mu był doświadczony aparat państwowy. Wymóg ten, połączony z chęcią zachowania władzy, kierować będzie jego polityką zarządzania nazistowską przeszłością i określać jej zawartość. Polityka Adenauera i pierwszych jego następców zwieńczona została sukcesem: odbudowa gospodarcza zakończyła się „cudem gospodarczym”. Inna sprawa, że podniosły się głosy krytyki, co do czynników, jakie doprowadziły do tego cudu, w tym zwłaszcza przeciwko wykorzystywaniu na szeroką skalę nazistowskich kadr, co z natury rzeczy zakładało masową amnestię i milczenie w sprawie okresu narodowosocjalistycznego. Trzeba będzie się zastanowić nad składem kadr politycznych, administracyjnych, gospodarczych i innych, które pozwoliły na ów cud, a zwłaszcza na ustanowienie solidniejszej, niż w 1919 r., demokracji. Na proces ten alianci mieli jeszcze jakiś wpływ. Drugi rozdział zostanie więc poświęcony analizie zarządzania niemiecką przeszłością za czasów Adenaueta i trochę po tym okresie. Zarządzanie to, którego przedmiotem były osoby, jest powszechnie nazywane: Vergangenheitspolitik.

Napiętnowanie obecności byłych nazistów – często powszechnie znanych zbrodniarzy – na wszystkich szczeblach erefenowskiej elity, zaczęło się wraz z kolejnymi rewelacjami ujawnianymi już pod koniec lat pięćdziesiątych przez NRD. Zostały one przejęte przez lewicę polityczną lub intelektualną oraz przez zagranicę. Wreszcie po roku 1980, a zwłaszcza po roku 1990, również i historycy zajęli się kwestią obecności i roli byłych nazistów po roku 1949. Niedawne badanie grupy autorów pod kierunkiem Norberta Freia, Karrieren im Zwielicht, stanowi pierwszą analizę obejmującą wiele kategorii elity, ale na pewno nie wszystkie. Temat wciąż pozostaje nie w pełni zbadany. Trzeci rozdział jest zatem poświęcony przedstawieniu również niewyczerpującego bilansu ciągłości erefenowskiego personelu, który aktywnie służył nazizmowi w zakresie zadań państwa i zadań publicznych w ogóle.

Badanie kwestii ciągłości elit w gospodarce, wolnych zawodach, działalności prywatnej, kulturowej lub stowarzyszeniowej jest mniej zaawansowane, bez wątpienia dlatego, że okazuje się ona trudniejsza do zrealizowania, niż w przypadku usług świadczonych przez państwo. Stąd potrzeba poświęcenia czwartego rozdziału zbadaniu tych właśnie sektorów, wiedząc, że bilans jaki zostanie naszkicowany, będzie mógł być tylko częściowy.

Przynajmniej od początku Republiki Federalnej w łonie samej elity niemieckiej, bardziej niż za granicą, trwają wreszcie nieprzerwane dyskusje, w jaki sposób nazistowską przeszłość traktuje państwo, jego przywódcy, elita jako całość i niemieccy obywatele, również co do sposobu w jaki okazują swoją skłonność lub w jaki jej nie okazują, do publicznego ubolewania, do wyrażania żalu czy skruchy. Zarzuca się władzom, że czynią zbyt mało na rzecz zachowania pamięci i możliwości odwołania się do niej, że nie biorą wystarczająco ciężkiego brzemienia na siebie, jaki spoczywa na kraju. Innymi słowy, temat Vergangenheitsbewältigung stanowi powracające wciąż na plan pierwszy zjawisko charakterystyczne dla Niemiec Federalnych. Piąty i ostatni rozdział porusza ten problem, który jest całkowicie odmienny od kwestii ciągłości osób lub praktyk w Republice Federalnej. Chodzi tu o sprawdzenie, w jaki sposób na przestrzeni pierwszych pięćdziesięciu lat RFN Niemcy wykazywali troskę o swoją przeszłość, jak poszukiwali sposobów by z przeszłością tą zerwać i zacząć wszystko od nowa, uznając przy tym, z założenia, swoją winę. Samo z siebie wynika, że na przestrzeni lat dostrzegalne są głębokie zmiany w Vergangenheitsbewältigung, i że rozbieżności wywołały spory w politycznych, społecznych czy kulturowych kręgach.

Reasumując, opisana tu historia Republiki Federalnej ogranicza się wyłącznie do historii ciągłości Trzeciej Rzeszy. Nie jest ona jedyną, ani najważniejszą. Zasługuje jednak na wzięcie pod uwagę, jako że historia Republiki Federalnej nie ogranicza się do klasycznego opisu historii kraju demokratycznego, harmonijnego, prosperującego i potężnego.Rozdział I Denazyfikacja dokonana przez aliantów (1945-1949)

7. Pobłażliwość sędziów wobec nazistów

Jako że alianci powierzyli sprawowanie zwyczajnego wymiaru sprawiedliwości niemieckim sądom, te uzyskały również prawo sądzenia zbrodni popełnionych podczas wojny przez Niemców na Niemcach. Decyzja ta miała swoje skutki dla przywódców nazistowskich, ale jeszcze bardziej dla sędziów, którzy na prośbę tychże przywódców wydawali ongiś tysiące wyroków śmierci, zwłaszcza w ostatnich tygodniach wojny.

Przywracając funkcjonowanie machiny sądowniczej alianci mieli świadomość, iż znacząca liczba sędziów wspierała reżim nazistowski i gorliwie stosowała represyjne przepisy. Sędziowie ci, jak każdy inny Niemiec, poddani zostali denazyfikacji, jednak nie sposób było wszystkich odwołać. Tak oto w początkowym okresie Brytyjczycy zezwolili około połowie z nich na kontynuowanie swej pracy po maju 1945 r. Wówczas sędziowie zaprotestowali, zarzucając okupantowi, iż tak jak naziści przyjmuje środki dyskryminujące. Ostatecznie nie dało się utrzymać odsetka 50%, zwłaszcza że Spruchkammern wykazały się szczególną pobłażliwością wobec sędziów.

Najważniejsze stanowiska w strefie brytyjskiej zajęte były wszakże przez sędziów, jacy nie skompromitowali się wsparciem dla nazistowskiego reżimu. Jednak przewodniczący landowych sądów wyższej instancji, jak i prokuratorzy znaleźli się wkrótce w otoczeniu wrogich im byłych nazistów, którymi byli bardzo liczni sędziowie i prokuratorzy Sondergerichte (sądów specjalnych), często dawni członkowie SA i SS, a których Spruchkammern bez wahania zaliczyły do kategorii 4 lub 5. Osobom tym udało się przed rokiem 1949 otrzymać stanowisko ekwiwalentne do tego, jakie zajmowały za nazizmu.

Incydent, do jakiego doszło w 1947 r. w Dolnej Saksonii, ujawnił powagę sytuacji. Tamtejszy mieszkaniec złożył skargę na człowieka, który zadenuncjował go w 1936 r. Pierwszy z nich liczył, że uzyska w ten sposób odszkodowanie za doznane krzywdy. W listopadzie 1947 r. sąd w Bückeburgu odrzucił jego wniosek, uznając, że oskarżony nie naruszył dobrych obyczajów (sittenwidrig). Oznaczało to, że sąd uniewinnia donosiciela pod pretekstem, iż ów działał w dobrej wierze, z pobudek ideologicznych. Sędziowie ustanawiali tym samym, że można było wspierać reżim w dobrej wierze, czy co najwyżej z niewłaściwego rozpoznania, nie dostrzegłszy prawdziwego charakteru tegoż reżimu. Dziennikarz i deputowany do landtagu Korspeter zareplikował oskarżając sędziego, że to on postąpił wbrew dobrym obyczajom. Sprawa miała takie następstwa, że sąd w Bückeburgu oraz sąd odwoławczy w Celle nie wahały się złożyć skargi przeciwko Korspeterowi. Skłoniło to jednego posła do zawołania podczas obrad landtagu: „dobrze widać jaką orientację sędziowie pragną nadać swej władzy. Nie pozwolimy im działać tak, jak działali za nazistów”.

Podobna usłużność i argumentacja stały się regułą dla wymiaru sprawiedliwości w całych Niemczech. Tak było w przypadku Albina Überlackera, Ortsgruppenleitera podmonachijskiej miejscowości, który 28 kwietnia 1945 r. zamordował starszą osobę, której syn przyspieszył wstrzymanie walk z Amerykanami: w orzeczeniu sąd stwierdził, że Ortsgruppenleiter działał z pobudek politycznych, nie zaś przestępczych. Zakwalifikowanie tej zbrodni jako czynu politycznego otworzyło tym samym drogę dla dobrotliwości sądu, który uznał iż zbrodnia popełniona została pod wpływem prawowitego przekonania ideologicznego, co uniewinniało zabójcę właśnie dlatego, że był przekonanym nazistą. Jako taki, skorzystał on ze wszelkich okoliczności łagodzących, gdyż zdaniem sądu był on „przez wiele lat edukowany pod wpływem ideologii nazistowskiej”, która „uczyniła go fanatykiem i wywołała jego perwersję moralną”. Widać zatem jak niewiele mogli się obawiać nazistowscy zabójcy: sędziowie przyznawali nazizmowi coś na kształt legitymności.

W tym samym duchu wytoczono 19 grudnia 1948 r. proces sędziemu Schwarzowi, za czyn popełniony pod sam koniec wojny, a jakim było skazanie na śmierć proboszcza z Ratyzbony, który publicznie opowiedział się za zaprzestaniem oporu, gdy Amerykanie byli już kilka kilometrów od miasta. Sędzia Schwarz oparł się wtedy na postanowieniach nazistowskiego dekretu represyjnego z 15 lutego 1945 r., a sąd w 1948 r. uznał ów dekret za legitymny, co oznaczało niewinność oskarżonego. Obawiając się jednak orzeczenia niewinności, sąd dopatrzył się wady w postępowaniu przeprowadzonym przez Schwarza. Ten, zdaniem sądu, mógł i powinien był poprosić, aby ksiądz został postawiony przed sądem zwykłym. Schwarz został zatem skazany na 5 lat więzienia za błąd proceduralny, zaś prokurator, który wnioskował o wyrok śmierci dla księdza został uniewinniony, gdyż stosował tylko obowiązujące prawo. Nazistowski przywódca, który zainicjował postępowanie przeciwko księdzu został skazany na zaledwie osiem lat więzienia i również nie został uznany za zbrodniarza, gdyż mógł dać wiarę propagandzie, która głosiła, że istnieje jeszcze rozwiązanie dyplomatyczne mogące ochronić Niemcy przez klęską. Wskutek czego, jego działania przeciwko proboszczowi stawały się w oczach sądu legalne.

W latach 1947-1948 osądzono inne, podobne przypadki. Wyroki zbytnio się nie różniły. Kar nie było lub były bardzo małe, gdyż sędziowie traktowali wszelkie prawodawstwo obowiązujące przed rokiem 1945 za legitymne. Od tego czasu przyczyny prawie jednomyślnej postawy sędziów po roku 1945 zostały dobrze zbadane: broniąc legalności zbrodniczego prawodawstwa nazistowskiego, jakiego sami ściśle przed rokiem 1945 przestrzegali, uniewinniali samych siebie. Tak oto sędziowie z okresu po roku 1945, następnie czasów Republiki Federalnej w podwójny sposób uosabiali ciągłość nazistowskiego reżimu: po pierwsze samą swoją obecnością w sądach, a po drugie ciągłą troską o legitymizację zbrodniczego prawodawstwa nazistów.

8. Wnioski

Przeprowadzone po roku 1945 badania opinii publicznej – o bardzo przychylnych dla reżimu nazistowskiego wynikach – potwierdzały, że oparta na Volksgemeischaft propaganda ukoronowana została sukcesem jeśli chodzi ojej skuteczność wśród niemieckiej ludności. Można więc zrozumieć, dlaczego Niemcy nie odrzucili nazistowskiego reżimu po jego upadku, a jedynie 14% z nich w roku 1948 i 17% w roku 1959 uważało denazyfikację za rzecz konieczną. Nawet jeśli nazajutrz po kapitulacji można było dostrzec pewnego rodzaju konsensus na rzecz ograniczonej czystki, to Niemcy nie chcieli, by czystka ta była zbyt duża i by trwała zbyt długo. Czyż w tym właśnie duchu nie mówili, że trzeba zabrać się za „prawdziwych winnych”, nie precyzując jednak ilu to ich jest?

Alianci chcieli ustanowić w Niemczech demokrację za pośrednictwem „sztucznej rewolucji”, to jednak wymagało skazania winnych i ich wspólników, aby na długi czas – w przypadku niektórych na bardzo długi czas – ich unieszkodliwić. W jaki wszakże sposób urzeczywistnić taki zamiar? Bez wątpienia mobilizując w samych Niemczech siły społeczne, polityczne, jak i ofiary. O ile bowiem wszyscy pomysłodawcy denazyfikacji zgadzali się co do tego, że trzeba odsunąć ludzi najbardziej związanych z nazizmem i zaszczepić demokrację polityczną, to niektórzy wątpili, czy zarząd wojskowy jest najlepszą do tego zadania instytucją. Inni, na lewicy, wśród socjaldemokratów i komunistów, sądzili jednak, że warto przystąpić do fundamentalnej zmiany gospodarczych i społecznych struktur, które zapewniły nazistom masowe poparcie (F. Neumann). Do społecznych zmian wszakże nie doszło, ponieważ Amerykanie odrzucili ten pomysł, jako mogący podać w wątpliwość przywiązanie do ideologii liberalnej.

Czy wystarczyłoby od razu przekazać denazyfikację samym Niemcom, podczas gdy na początku zadanie to stanowiło prerogatywę zwycięzców? Ostatecznie najpierw Francuzi, potem Amerykanie zdecydowali się, co opisaliśmy, zaangażować Niemców w proces denazyfikacji, licząc iż pozwoli to na osiągnięcie bardziej przekonującego sukcesu. Zachowując jednak prawo do podjęcia ostatecznej decyzji, alianci udowadniali, że nie wierzą w niemiecką denazyfikację, równocześnie stopniowo sobie uświadamiając, że ludność na wszystkich szczeblach opierała się celowi, jakim była denazyfikacja. Kolejnym błędem było mieszanie przez okupantów denazyfikacji z ich koniunkturalnymi i strukturalnymi interesami, przez co tolerowali powrót „nazistów niezbędnych” dla zapewnienia ludności przetrwania za najniższą cenę, jak i dla równoczesnego pobrania odszkodowań z niemieckiego potencjału gospodarczego. W tym samym czasie, pierwszy imperatyw Amerykanów, tj. przywrócenia gospodarki rynkowej, skłonił do odsunięcia sił lewicowych, zasadniczo składających się z ofiar nazizmu. Początki zimnej wojny ograniczały ponadto aliancką chęć denazyfikacji, czy restrukturyzacji niemieckiego społeczeństwa.

Gdy tylko powierzono denazyfikację Niemcom, ta przekształciła się w rozległą biurokratyczną machinę oczyszczania nazistów, do tego stopnia, że wszystko skończyło się masowym uniewinnianiem i przede wszystkim powrotem byłych nazistów na wszystkie stanowiska państwowe i prywatne. Nazwanie denazyfikacji „farsą” – co czynili wyżsi rangą przedstawiciele władz okupacyjnych – jest jednak z dzisiejszej perspektywy uznawane za nadużycie.

Prawie powszechna solidarność Niemców względem byłych nazistów każdego szczebla oraz pomoc, którą im przynoszono poprzez Persilscheine, zbulwersowała zarówno aliantów, jak i ofiary reżimu. Zwłaszcza, że niektórzy przekroczyli granice przyzwoitości, jak kardynał Frings, który stwierdził w lutym 1948 r.: „obecny system ledwo różni się od państwa totalitarnego”. Niemcy zaś, czując się pierwszymi i największymi ofiarami wojny oraz odrzucając wszelką odpowiedzialność za niedawną przeszłość, oczekiwali wtedy – ujawniło to badanie opinii publicznej – iż jakiś mąż stanu sprzeciwi się prowadzonej polityce.

W Bawarii denazyfikacja była dla konserwatystów przede wszystkim sposobem na odzyskanie władzy. Niewiele ich obchodził sam proces czystek albo ustanawiania demokratycznego ustroju, wobec którego nie odczuwali żadnej sympatii. W innych częściach Niemiec przeważała jedynie troska o wyeliminowanie głównych kacyków nazizmu, aby przywrócić gospodarkę rynkową i pozwolić na powrót liberałów. Reasumując czystka przeszłości była projektem, który wzbudzał obojętność lub sprzeciw.

Powszechna pobłażliwość Spruchkammern w strefach zachodnich wynikała ze wszelkiej maści solidarności (lokalnej, społecznej, zawodowej, rodzinnej), które funkcjonowały często na rzecz oskarżonych, jako że sąsiadów wzywano do złożenia zeznań w sprawie sąsiadów. W kwestii tej w roku 1966 Karl Jaspers użył sformułowania „domniemana solidarność” (ungesprochenes Zusammenhalten): ze względu na dawne związki z reżimem wszyscy czuli obawę i byli solidarni. Lepiej więc było spuścić kurtynę na przeszłość każdego, obojętnie czy obarczonego poważnymi oskarżeniami nazisty czy zwykłego obywatela chwilowo zaangażowanego w Volksgemeinschaft. Tak oto, obfitość przedstawionych Persilscheine świadczyła przede wszystkim jak bardzo ludność zgadzała się z nazistowskim reżimem i do jakiego stopnia nie uświadomiła sobie powagi popełnianych przezeń zbrodni.

W chwili zamknięcia denazyfikacji w 1949 r., Niemcy mieli świadomość, że gigantyczna kampania czystek przekształciła się w monstrualną operację rehabilitowania nazistów. Okupant się poddał, a denazyfikacja postrzegana była jako klęska albo w najlepszym razie jako „komedia” (Peter Reichel), ponieważ w niektórych urzędach było nawet więcej nazistów, niż przed rokiem 1945. W 1954 r. Eugen Kogon wspominał używając przenośni. Mawiał o „cichym, stopniowym, pełzającym, nieuchronnym powrocie ludzi wczorajszego dnia” (die stille, allmähliche, schleichende, unaufhaltsame Wiederkehr der Gestrigen). Już przecież w 1949 r. pisał on: „Wszędzie spacerują dawni rywale, niczym duchy w pełnym słońcu, chociaż z ich oczu wychodzą robaki, chociaż ich od dech stanowi grobowy polityczny odór”.

Tak jak Neumann, Kogon odnotował, że skoro Niemcy odmawiali wzięcia na siebie odpowiedzialności, to demokracja nie mogła się narodzić w chwili, gdy denazyfikacja upadła. Prawdą jest, że w przeciwieństwie do tego rodzaju czujnych intelektualistów, niemiecka lewica, zwłaszcza socjaldemokratyczna, nie wykazała woli poważnej denazyfikacji – z wyjątkiem kilku tenorów partii, do tego w sposób bardzo okazjonalny. W rzeczywistości SPD chodziło nie o denazyfikację, tylko bardziej o odzyskanie tych wszystkich, którzy dali się wciągnąć do Volksgemeinschaft.

Amerykanie stawiali już interesujące pytanie, gdy zastanawiali się czy zniekształcenie procesu czystek miało rzeczywiście charakter „renazyfikacji”, czy też nie zwiastowała ona raczej przyszłego poparcia dla zasad demokratycznych. Niektóre wskaźniki, w tym zwłaszcza bierność dawnych nazistów, ich milczenie, mogły dać do zrozumienia, że ich integracja w nowym społeczeństwie nie była wykluczona, i że się nawet zaczęła. Alianci żywili jednak obawę, że odzyskają oni dominującą pozycję w przyszłym państwie niemieckim. Ostatecznie definitywne odsunięcie byłych nazistów w roku 1949 nie było już na porządku dnia. Pozostawało mieć nadzieję, że integracji dawnych nazistów towarzyszyć będzie ich nawrócenie.

Jak by nie było, przywrócenie do łask dawnych nazistów zostało zwieńczone z końcem roku 1948. Popularne wówczas sformułowanie Renazifizierung („renazyfikacja”) było z pewnością przesadzone, skoro reintegrowani przeważnie unikali pokazywania się na politycznej scenie lub trzymali się od niej całkowicie z dala. Czyż więc należy mówić o porażce? Bez wątpienia tak, jeżeli wspomni się o ofiarach nazizmu, zazwyczaj źle traktowanych, i które dostały niskie odszkodowanie lub nie dostały żadnego. Ale był też i taki wynik: w ciągu czterech lat okupacji i nieistnienia państwa panował swego rodzaju pokój społeczny. Nic jednak nie było definitywnie rozstrzygnięte i przyszłość pozostawała niepewna, nawet jeśli kolejne wybory były z punktu widzenia demokracji obiecujące, a czujność aliantów – zapewniona.Rozdział V Vergangenheitsbewältigung

3. Kultura pamięci (1963-1990 r.)

Wiele oznak zapowiadało tę zmianę. Przede wszystkim bardziej sprzyjające stały się okoliczności: ustrój był już stabilny, zniknęła obawa powrotu nazistów, a byli naziści zaczęli się nawracać, czy to z musu, czy z oportunizmu czy w wyniku głębokiej refleksji. Aby podkreślić tę zmianę orientacji, to przekształcenie polityczno-kulturowe, używano pojęcia Elitenwandel lub Elitenveränderung (Denis Goedel). Ważnym czynnikiem w tym procesie było z jednej strony osiągnięcie wieku dorosłego przez pokolenia, które były dziećmi w okresie hitlerowskim, a z drugiej – osiągnięcie wieku szkolnego przez tych, którzy urodzili się po Stunde Null.

Kształtowanie się nowej postawy

Około 1959-1960 r. zmieniła się natura dyskusji nad III Rzeszą. Był to początek Erinnerungskultur (Helmut König). Skandal z Kolonii zinterpretowano jako oznakę złego podejścia do przeszłości, porażkę odpowiedzi Republiki Federalnej na nazistowską przeszłość oraz dowód, że nie doszło do nowego startu (Neuanfang). Kiedy w 1959 r. Adorno wypowiadał się w radiu o podejściu do przeszłości, zaproponował, aby zamiast zadowalać się walką z faszyzmem za pomocą propagandy, raczej wyrobić sobie rzetelną wiedzę na temat narodowego socjalizmu. Informacja stała się skądinąd bardziej naukowa, co położyło kres pewnej prehistorii w studiach nad nazizmem i odwoływaniu się wyłącznie do wspomnień świadków, którzy mieli skłonność do upiększania przeszłości, a nawet reżimu, któremu służyli. Dokumentacja stopniowo stawała się coraz bardziej kompletna i poważna, szczególnie dzięki działalności Institut für Zeitgeschichte. Brakowało jeszcze prac na temat eksterminacji Żydów. Zagadnieniem tym zajmowali się jedynie Żydzi na emigracji. Należy jednak odnotować pozycję Gerharda Schoenbernera Der gelbe Stern (1960 r.), opartą na bogatym materiale źródłowym.

Począwszy od lat sześćdziesiątych radio i telewizja proponowały programy w odcinkach o III Rzeszy, które odniosły wielki i zadziwiający sukces u słuchaczy i widzów: na przykład seria 16 odcinków filmów dokumentalnych, pokazywanych między październikiem 1960 r. a maj em 1961 r. w godzinie dużej oglądalności, przyciągnęła blisko jedną piątą społeczeństwa. W latach sześćdziesiątych kanały ARD i ZDF wyemitowały około 180 programów poświęconych temu zagadnieniu. Badania opinii pokazały, że społeczeństwo nadal chce oglądać takie programy.

Na lata 1958-1960 przypadł również czas, kiedy aparat sprawiedliwości nareszcie rozpoczął procesy zbrodniarzy wojennych, których dotychczas oszczędzono. Dokumentacja i świadkowie wzbudzili wśród społeczeństwa zainteresowanie, a nawet emocje. Jak już pisaliśmy, w wyniku nacisku NRD ujawniono także fakty wynikające z badań weryfikujących zasadność oskarżeń. Podobne skutki miał proces Eichmanna w 1961 r. Im bardziej po wznowieniu procesów rosła wrażliwość na zbrodnie nazistowskie, tym większy ciężar przeszłości przytłaczał kulturę polityczną i tym bardziej krytykowano brak Vergangenheitsbewältigung.

Młode pokolenia znalazły więcej sposobów na upamiętnianie przeszłości, często bardzo rytualnych i czysto formalnych. Odtąd większym zainteresowaniem społeczeństwa cieszyły się zainaugurowane przez Amerykanów tygodnie braterstwa (Woche der Brüderlichkeit). Młodzi działający w stowarzyszeniach chętnie zbierali się w dawnych obozach. W sierpniu 1960 r. tysiące młodych udały się do Dachau, aby wyrazić żal za popełnione tam zbrodnie. W 1964 r. delegaci studentów z całego kraju zorganizowali czuwanie na cmentarzu Perlach w Monachium.

Jednocześnie nie ustawała czujność wobec dawnych nazistów lub zwykłych pomocników reżimu. Kiedy Schröder przewodniczył ceremonii rocznicy zamachu 20 lipca, „Frankfurter Rundschau” wysunął oskarżenie o obecność, w jego osobie, jednego z byłych członków SA i protestował przeciwko zabraniu przez niego głosu. W 1960 r. na rząd spadły poważne krytyki, gdy zabronił administracjom landów wywiesić flagi 20 lipca, chociaż SPD chciała, aby ten dzień ogłosić w całym kraju dniem wolnym od pracy. Rok później niektóre landy na własną rękę zdecydowały się na wywieszenie flag.

Chęć rozliczenia się z przeszłością była jeszcze ograniczona do środowisk intelektualistów, studentów i kilku dziennikarzy oraz uczniów w różnym wieku, pod kierunkiem ich nauczycieli. Posługując się metaforą Carlo Schmid wypowiedział się w Bundestagu przeciwko amnestii. Przywódca SPD stwierdził, że bez wahania należy obudzić psy drzemiące w piekle, aby dzięki ich szczekaniu uświadomić sobie, jak jesteśmy blisko od tego zgubnego miejsca. Chciał przez to powiedzieć, że należy przerwać milczenie i rozpocząć publiczną dyskusję na temat nazistowskiej przeszłości, aby lepiej ją napiętnować. Schmid odrzucił prywatyzację nazistowskiej przeszłości. Tymczasem mało wiadomo na temat odczuć ogółu społeczeństwa. Z kilku przeprowadzonych badań opinii publicznej wynika, iż dorośli Niemcy nie nabrali jeszcze dystansu do reżimu nazistowskiego. Jednak po roku 1955 dało się dostrzec pozytywną zmianę świadomości: w 1959 r. 50% ludności uznawało, że Niemcy są odpowiedzialne za wojnę, chociaż rapt em trzy lata wcześniej sądziło tak zaledwie 43%.

Zmianę w mentalności uwidoczniły także badania w sprawie innych kluczowych kwestii związanych z nazizmem. W 1960 r. 405 ankietowanych osób nie zgadzało się na nazywanie szkół imieniem Stauffenberga, a tylko 25% było temu przychylnych. Jeszcze cztery lata wcześniej ten stosunek wynosił odpowiednio 49% i 18%. Nie wiadomo, czy ta pozytywna zmiana wynikała wyłącznie z pojawienia się wśród ankietowanych nowych pokoleń, czy też starsze pokolenia zmieniły swój punkt widzenia na temat nazizmu.

Chociaż społeczeństwo domagało się rozpowszechniania informacji o minionym reżimie, nie wydaje się, aby czuło się upomniane tym, co widzi i słyszy. W czerwcu 1961 r., gdy właśnie toczył się proces Eichmanna, jedynie 6% Niemców uznawało się w taki czy inny sposób za winnych eksterminacji Żydów, podczas gdy 88% odrzucało wszelkie poczucie winy. W odpowiedzi na inne pytanie, 59% Niemców stwierdziło, że nie chce już nic więcej słyszeć o tej kwestii.

Zatem dążenie do zgłębienia nazistowskiej przeszłości pozostało bez wątpienia sprawą elity. Reinhard Kühnl obszernie przeanalizował prasę zwaną popularną i informacyjną z początku lat sześćdziesiątych. Widać w niej wielki rozdźwięk między głosami elity a reszty społeczeństwa. Ogólnie, III Rzesza jawi się tam jako owoc przeznaczenia, produkt traktatów wersalskich, diabolicznego charakteru Hitlera, a przede wszystkim błędów niektórych osób. Proces polityczny ograniczono do słabości ludzkiej. Kühnl mówi o karykaturalnej interpretacji, a nawet „groteskowym przedstawianiu” rzeczywistości. Jako formę wyjaśnienia regularnie przywoływano irracjonalność. W 1963 i 1964 r. dzienniki takie jak „Wiesbadener Tagblatt”, „Hinterländer Anzeiger” oraz „Düsseldorfer Nachrichten” bardzo gwałtownie atakowały tych, których określały jako specjalistów od skruchy, Vergangenheitsbewältigung, „zawodowych strażników wolności”. Zdaniem „Fuldaer Zeitung” (styczeń 1963 r.) Niemcy lepiej by zrobili, gdyby mniej torturowali się przeszłością. W „Die Welt” bardzo konserwatywny Hans Zehrer wyrażał idee rewizjonistyczne, twierdząc, że historycy nie mają możliwości odkrycia prawdy na temat nazizmu. Uznawał, że Niemcy są co najwyżej tak samo winne jak inne narody. Wskazał prawdziwego winnego: to cała ludzkość.

Jak się wydaje, wszystkie te wyobrażenia dobrze odpowiadały na oczekiwania szerokich warstw społeczeństwa, a przede wszystkim byłych nazistów i innych Mitläufer. Uznawali oni, że inteligencja jest stronnicza i zachowuje się wrogo wobec społeczeństwa. Odnajdujemy tutaj mentalność i ducha działań z okresu Republiki Weimarskiej, wymierzonych w destrukcyjną inteligencję.

Jednak kiedy około roku 1960 różne środowiska intelektualne i liberalna lub lewicowa część społeczeństwa niemieckiego zażądały, aby władza i ludność pochyliły się nad przeszłością w celu lepszego przezwyciężenia jej konsekwencji, apel nie był zupełnie nowy. Ta tendencja istniała od początku Republiki Federalnej.

Vergangenheitsbewältigung: początek kontrowersji

Zaraz po zakończeniu wojny z inicjatywy kilku intelektualistów wywiązała się pierwsza dyskusja na temat nazistowskiej przeszłości. Chociaż społeczeństwo, pod pretekstem braku wiedzy, odrzucało wszelkie poczucie winy za popełnione przez Niemców zbrodnie i starało się raczej przedstawić jako ofiary wojny, postawiono mu wymóg, aby wzięło na siebie winę i zaczęło obiektywnie analizować przeszłość, by ją lepiej zrozumieć i lepiej przyjąć. Nic dziwnego, że z odpowiedzią zwlekano.

Po 1949 r. Adenauera oskarżono o politykę milczenia i wypierania (Verdrängung), włączanie byłych nazistów do struktur państwa oraz branie części z nich w obronę. Lewicowi liberałowie oraz socjaldemokraci zarzucili Adenauerowi chęć zamknięcia przeszłości (Schlusstricht). Kogon udowadniał, że społeczeństwo wiedziało wszystko lub niemal wszystko na temat tego, co działo się w czasach reżimu nazistowskiego; chciał, aby ono to przyznało. Jego przekonującą argumentację można przeczytać w broszurze Das Gewissen der Deutschen und die Konzentrationslager, wydanej przez Giordano w 1987 r. Można ją streścić następująco: wielu Niemców miało krewnych lub przyjaciół, których wysyłano do obozów koncentracyjnych; miliony Niemców widziały płonące synagogi, Żydów maltretowanych na ulicy. Inni wiedzieli o tych wydarzeniach, gdyż słuchali zagranicznych stacji radiowych. Jeszcze inni, lub niekiedy ci sami Niemcy, stykali się z więźniami udając się do pracy w pobliżu obozów. Mogli także widzieć osoby deportowane w pociągach i na dworcach. Jeśli wierzyć okólnikowi Sipo z 9 listopada 1941 r., naziści uznawali, że społeczeństwo jest zbyt narażone na oglądanie więźniów umierających z wyczerpania w czasie transportu z dworców do obozów. Kogon przypomniał także, że tysiące policjantów, a także sędziów, adwokatów, księży wiedziało wszystko, podobnie jak dostawcy zaopatrzenia do obozów. Nie wspominając już o ludności mieszkającej w pobliżu lub oficerach i żołnierzach, którzy byli świadkami okrucieństw na wschodzie. Kogon rzucał wyzwanie każdemu, kto chciałby odrzucić te argumenty jako fałszywe.

Wtym samym sensie wypowiadał się Dirks, zarzucając wszystkim biernym zwolennikom, że nie pokazali żalu i nie uczynili niczego, aby uniemożliwić powrót winnym byłym nazistom.

Dyskusja zyskała na wartości po opublikowaniu w 1967 r. opracowania dawnego sędziego Alexandra Mitscherlicha i jego żony Margaret, psychiatry, zatytułowanej Die Unfähigkeitzu trauern („Niezdolność do żałoby”). Autorzy uznali, że Niemcy nie byli zdolni do zakwestionowania swojej postawy, do refleksji na temat minionych zachowań. Ich zdaniem wynikało to z faktu, że po upadku Hitlera utracili swój zbiorowy ideał, który wyniósł bardzo wysoko niemiecki narcyzm, ideał, który zupełnie się odtąd zdewaluował. Niemcy nie umieli przezwyciężyć ani pokonać swoich marzeń sprzed 1945 r., doświadczając zubożenia, de waloryzacji, które mogły ich pogrążyć w melancholii. Jak w tych warunkach mogliby wyrażać żal po niezliczonych ofiarach? Mitscherlichowie twierdzili także, że fakt, iż Niemcy nie przystąpili do analizy swojego zachowania w czasach nazizmu pozwolił właśnie uniknąć stanu przedłużającej się melancholii. Traktowanie wydarzeń z przeszłości jako nie do końca rzeczywistych pomogło Niemcom w ich obronie i sprawiło, że mogli się oni identyfikować wyłącznie z systemem gospodarczym i wzrostem ekonomicznym. Niezdolność do zerwania z ideologią nazistowską doprowadziła także do kontynuacji ideologii antykomunistycznej. To wyjaśnia niezdolność do żałoby (Unfähigkeit zu trauern).Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel. (0 22) 620 32 11, (0 22) 654 01 49
e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (0 22) 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: