Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dyaryusz wojny moskiewskiej 1633 roku - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dyaryusz wojny moskiewskiej 1633 roku - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 407 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DY­ARY­USZ WOJ­NY MO­SKIEW­SKIEJ

1633 roku z rę­ko­pi­su wy­dał i przed­mo­wą za­opa­trzył

Ale­xan­der Rem­bow­ski

Z trze­ma pla­na­mi

PRZED­MO­WA.

W to­mie ni­niej­szym wy­daw­nic­twa Bi­blio­te­ki Or­dy­na­cyi hra­biów Kra­siń­skich wy­dru­ko­wa­ny zo­stał ma­nu­skrypt, sta­no­wią­cy wła­sność tej­że Bi­blio­te­ki, a no­szą­cy ty­tuł "Dy­ary­usz woj­ny mo­skiew­skiej z r. 1633". Dy­ary­usz po­wyż­szy moż­na­by śmia­ło na­zwać Dy­ary­uszem Mo­sko­rzow­skie­go Jana, al­bo­wiem prócz do­ku­men­tów urzę­do­wych, po­wtó­rzo­nych w in­nych re­la­cy­ach z tej­że wy­pra­wy, za­wie­ra w for­mie li­stów (do bra­ta An­drze­ja), szcze­gó­ło­wy a bar­dzo do­kład­ny opis od­sie­czy Smo­leń­ska i osa­cze­nia woj­ska mo­skiew­skie­go, do­wo­dzo­ne­go przez Sze­ina, skre­ślo­ny przez Jana Mo­sko­rzow­skie­go, ofi­ce­ra i za­ra­zem se­kre­ta­rza przy boku Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, het­ma­na po­lne­go li­tew­skie­go.

Woj­na z 1633 – 34 roku, za­koń­czo­na po­ko­jem Po­la­now­skim, na­le­ża­ła nie­wąt­pli­wie do rzę­du naj­świet­niej­szych czy­nów, ja­kie zdo­bi­ły prze­szłość bo­jo­wą daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej. Za­rów­no opor­ność za­ło­gi Smo­leń­ska, jak i wy­trwa­łość w osa­cze­niu prze­moż­ne­go woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie­go, za­sob­ne­go w wy­jąt­ko­wo sil­ną ar­ty­le­ryę i ufor­ty­fi­ko­wa­ne­go, jak na owe cza­sy, w im­po­nu­ją­co umie­jęt­ny spo­sób, za­słu­gi­wa­ły na wy­so­kie i szcze­re uzna­nie.

Od­siecz Smo­leń­ska, jak wia­do­mo, za­koń­czy­ła się względ­ną ka­pi­tu­la­cyą ar­mii Sze­ina. Bo­ga­ta ar­ty­le­rya nie­przy­ja­ciel­ska, ob­li­cza­na przez Mo­sko­rzow­skie­go na trzy­sta ty­się­cy ta­la­rów war­to­ści, wraz z amu­ni­cyę i musz­kie­ta­mi do­sta­ła się woj­skom Kró­lew­skim w zdo­by­czy. Tak po­myśl­ny re­zul­tat wy­pra­wy nie mógł przejść bez śla­dów w li­te­ra­tu­rze pol­skiej. Mi­mo­wo­li na­su­wa­ło się pió­ro do ręki tym, któ­rzy sami bra­li udział w owych za­pa­sach, jak i tym któ­rzy się tyl­ko na­słu­cha­li opo­wia­dań od we­te­ra­nów tej dłu­giej i krwa­wej woj­ny.

Dy­ary­usz Mo­sko­rzow­skie­go nie może też ro­ścić pre­ten­syi do tego, aby był naj­pier­wej wy­da­nem źró­dłem, od­no­szą­cem się do woj­ny z 1633 – 34 roku. Są­dzę jed­nak, że w każ­dym ra­zie za­słu­ży na na­zwę naj­ob­szer­niej­sze­go i naj­bo­gat­sze­go w szcze­gó­ły z do­tąd wy­dru­ko­wa­nych, i to był wła­śnie głów­ny po­wód, dla któ­re­go uwa­ża­łem za sto­sow­ne uprzy­stęp­nić go wszyst­kim. Po­nie­waż do­mnie­ma­ny au­tor Dy­ary­usza, Jan Mo­sko­rzow­ski, nie zaj­mo­wał w woj­sku kró­lew­skiem zbyt wy­bit­ne­go sta­no­wi­ska i tyl­ko zbli­że­niu się do oso­by het­ma­na po­lne­go li­tew­skie­go, Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, za­wdzię­czał do­kład­ne wie­ści o dzia­ła­niach wo­jen­nych pod Smo­leń­skiem, prze­to na­le­ży przy­pusz­czać, że jego Dy­ary­usz mu­siał­by ustą­pić pierw­szeń­stwa Dy­ary­uszo­wi Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, któ­ry na­le­żał nie­wąt­pli­wie do naj­znacz­niej­szych po­sta­ci wo­jen­nych w ów­cze­snej Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej. Tym­cza­sem w pra­cy p. Ko­tłu­ba­ja p.t. "Od­siecz Smo­leń­ska i po­kój Po­la­now­ski" (1) znaj­du­je­my w od­sy­ła­czu na­stę­pu­ją­cą wzmian­kę: "Ustęp ten hi­sto­rycz­ny jest frag­men­tem z ob­szer­niej­sze­go dzie­ła pod ty­tu­łem "Dzie­je wo­jen­ne Pol­ski", nad któ­rem pra­cu­je­my. Pra­wie cały uło­żo­ny on jest z au­ten­tycz­ne­go Dy­ary­usza ks. Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, het­ma­na po­lne­go li­tew­skie­go, wy­pra­wy Smo­leń­skiej, do­tąd nie­zna­ne­go. Bo­gac­two i ob­fi­tość szcze­gó­łów po­da­ją mi otu­chę, że pra­ca ta z przy­chyl­no­ścią przez znaw­ców dzie­jów oj­czy­stych przy­ję­tą bę­dzie".

Mamy więc wszel­kie pra­wo mnie­mać, że Dy­ary­usz Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła ist­nie­je, ale po­zo­stał on do­tych­czas nie­zna­nym li­te­ra­tu­rze pol­skiej hi­sto­rycz­nej, gdyż p. Ko­tłu­baj na­pi­sał je­dy­nie roz­pra­wę, opar­tą na rze­czo­nym do­ku­men­cie, czem by­najm­niej za­po­zna­nia się z tek­stem sa­me­go Dy­ary­usza nie za­stą­pił. Do­pó­ki też Dy­ary­usz Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła od­szu­ka­nym i wy­dru­ko­wa­nym nie zo­sta­nie, za­cho­wa pa­mięt­nik Jana Mo­sko­rzow­skie­go pierw­szo­rzęd­ną war­tość. Nie tyl­ko że znaj­du­je­my w nim da­le­ko wię­cej szcze­gó­łów waż­nych i po­ucza­ją­cych, niż w "Od­sie­czy Smo­leń­ska" p. Ko­tłu­ba­ja, ale nad­to w przed­sta­wie­niu dzia­łań mi­li­tar­nych jest czę­sto Mo­sko­rzow­ski wzo­ro­wo do­kład­nym, w opi­sie pla­stycz­nym i prze­ję­tym na wskroś mar­so­wym du­chem, jaki oży­wiał Kró­la i jego wa­lecz­ne ry­cer­stwo.

Dru­gim waż­nym do­ku­men­tem dzie­jo­wym, od­no­szą­cym się do woj­ny z 1633 – 34 roku, są pra­ce słyn­ne­go Hon­diu­sa. "Wła­dy­sław IV, pi­sze Ło­ski (2), pra­gnąc za­ja­śnieć sła­wą, po­sta­no­wił wy­dać -

1) Czas. Do­da­tek mie­sięcz­ny. Kra­ków. 1858. Str. 91 i dal­sze.

2) Wil­helm Hon­dius na­dwor­ny ry­tow­nik dwóch kró­lów pol­skich. Bi­blio­te­ka War­szaw­ska. 1882. Tom I. Str. 352 i dal­sze.

dzie­ło stra­te­gicz­ne, któ­re­by roz­gło­si­ło jego czy­ny wo­jen­ne w Eu­ro­pie. W tym celu wy­ko­na­ne na miej­scu przez in­ży­nie­ra To­ma­sza Plejt­ne­ra pla­ny od­sie­czy Smo­leń­ska po­wie­rzo­ne zo­sta­ły spro­wa­dzo­ne­mu z Hol­lan­dyi Hon­diu­so­wi, jako bar­dzo bie­głe­mu w ry­to­wa­niu kart geo­gra­ficz­nych. Wspa­nia­łe to dzie­ło, do któ­re­go po­trzeb­nych ob­ja­śnień miał ar­ty­ście do­star­czyć zna­ny nie­miec­ki po­eta Mar­cin Opitz, se­kre­tarz i hi­sto­ry­ograf Wła­dy­sła­wa IV-go, za­ję­ło mu bliz­ko dwa lata pra­cy i wy­szło w Gdań­sku w r. 1636. Obej­mu­je ono na 16-tu ar­ku­szach szcze­gó­ło­wy plan Smo­leń­ska z oko­li­ca­mi oży­wio­ne­mi woj­ska­mi i utarcz­ka­mi, co nie­wąt­pli­wie jest ukła­du i po­my­słu Hon­diu­sa. Na 9-ym ar­ku­szu przed­sta­wio­ny jest á vol d'oise­au uwiecz­nio­ny me­da­lem epi­zod, któ­ry za­koń­czył tę kam­pa­ni­ję."

"Pla­ny po­wyż­sze Smo­leń­ska no­szą ty­tuł: "Smo­len­scum urbs ope di­vi­na Vla­di­slai IV, Po­lo­niae, Su­ecia­eque Re­gis in­vic­tis­si­mi Prin­ci­pis vir­tu­te li­be­ra­tum, ob­ses­si ob­ses­so­res Mo­sco­vi­tae et au­xi­lia­rii, vic­ti ar­mis, ho­stes for­ti­tu­di­ne vita do­na­ti cle­men­tia inu­si­ta­ta an.: 1634. U dołu ar­ku­sza na­pis: Per Sae Rae M-tis Ar­chi­tec­tum mi­li­ta­rem Jo­an­nem Ple­it­ne­rum in ipso loco De­li­ne­atum, Men­su­ra­tum, ac De­si­gna­tum. Anno 1634 et per Sae Rae Ma­je­sta­tis Chal­co­gly­tem Ico­no­gra­phum et per­spec­ti­va­rum De­li­ne­ato­rum Pri­vi­le­gia­tum Gu­iliel­mum Hon­dum in aes in­ci­sum Ge­da­ni Anno 1636. Znaj­du­ją się one (pla­ny) w zbio­rach ksią­żąt Czar­to­ry­skich, gdzie na eg­zem­pla­rzu prób­nym (epreu­ve) Hon­dius na brze­gu bla­chy przed­sta­wia­ją­cej por­tret Wła­dy­sła­wa IV, na­szty­cho­wał drob­ny szkic (grif­fo­na­ge) przed­sta­wia­ją­cy czło­wie­ka ubra­ne­go w ga­łąz­ki i trzy­ma­ją­ce­go w ręku pa­pier".

Miał słusz­ność Ło­ski utrzy­mu­jąc, że ist­nie­ją nowe od­bi­cia wzmian­ko­wa­nych pla­nów, al­bo­wiem taki nowy eg­zem­plarz po­sia­da mię­dzy in­ne­mi i Bi­blio­te­ka Or­dy­na­cyi hr. Kra­siń­skich. Nie­wąt­pli­wie za­wie­ra­ją owe pla­ny nie­zmier­ną do­nio­słość dla spe­cy­al­ne­go hi­sto­ry­ka wo­jen­ne­go, nie tyl­ko bo­wiem miej­sco­wość sama i roz­kład obu wojsk, ale wszel­kie ro­dza­je ów­cze­snych for­ty­fi­ka­cyi i uzbro­je­nia na­ry­so­wa­ne są z wzo­ro­wą do­kład­no­ścią i nie­za­prze­czo­nym ar­ty­zmem. Na 16-tu wiel­kich kar­tach przed­sta­wia­ją­cych od­siecz Smo­leń­ska, spo­ty­ka­my tak­że przy waż­niej­szych po­zy­cy­ach nu­me­ra (jest ich 216), po­zwa­la­ją­ce się do­my­ślać, że ist­nia­ły ob­ja­śnie­nia uzu­peł­nia­ją­ce ry­sow­ni­cze dzie­ło Hon­diu­sa. Wpraw­dzie bi­blio­gra­fia pol­ska 1) nie po­twier­dza­ła po­dob­nych do­my­słów, ale w mo­no­gra­fii p. Pi­sa­re­wa p.t.

–- (1) Es­trej­cher. Bi­blio­gra­fia pol­ska i Fin­kel. Bi­blio­gra­fia hi­sto­ryi pol­skiej.

"Smo­leńsk i jego hi­sto­rya" zna­la­złem wzmian­kę prze­ko­ny­wa­ją­cą, że po­dob­ne ob­ja­śnie­nia wy­szły i że uka­za­ły się w tłó­ma­cze­niu ru­skiem w roku 1847 w Pe­ters­bur­gu p… t. "Wy­obra­że­nie ata­ku i obro­ny Smo­leń­ska przez Wil­hel­ma Hon­diu­sa w r. 1637 ".

Gdy po­szu­ki­wa­nia na dro­dze an­ty­kwar­sko-księ­gar­skiej w celu zdo­by­cia tło­ma­czo­nej pra­cy Hon­diu­sa oka­za­ły się da­rem­ne­mi, otrzy­ma­łem dzię­ki ła­ska­wej uczyn­no­ści prof. Wierz­bow­skie­go od­pis jej z mu­zeum Smo­leń­skie­go. W szczu­płej ksią­żecz­ce Hon­diu­sa w ru­skiem tłó­ma­cze­niu znaj­du­je się 216-cie ob­ja­śnień od­no­śnych na pla­nach cyfr, w któ­rych wy­ra­żo­no, ja­kie­go np. ro­dza­ju były pod da­nym nu­me­rem for­ty­fi­ka­cye, ile mia­ły dział, ja­kie­go ka­li­bru, ile na da­nej po­zy­cyi znaj­do­wa­ło się woj­ska i przez kogo były ko­men­de­ro­wa­ne; jed­nem sło­wem dla spe­cy­ali­sty woj­sko­we­go sta­no­wi­ły owe ob­ja­śnie­nia cen­ny i waż­ny ma­te­ry­ał; w koń­cu zaś tło­ma­czo­nej ksią­żecz­ki znaj­do­wał się ustęp po­wyż­sze­go brzmie­nia: "Jak tyl­ko się wszyst­ko sto­sow­nie do zle­ce­nia J. Oświe­co­ne­go Pana (wi­docz­nie Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła) wy­ko­na, wy­dru­ko­wa­ne­mi będą ob­ja­śnie­nia w czte­rech ję­zy­kach; naj­przód w ła­ciń­skim i pol­skim, a na­stęp­nie nie­miec­kim i fran­cu­skim. Opis ten tak czy­ni­łem, aby sto­sow­nie do zle­ce­nia J. Oświe­co­ne­go Pana, moż­na było od­po­wied­nie bra­ki wy­peł­nić. 10 grud­nia 1637 r. J. Oświe­co­ne­go Pana Wil­helm Hon­dius."

Z od­pi­su prze­sła­ne­go z Smo­leń­ska wy­ro­zu­mieć na­wet było trud­no, z ja­kie­go wła­ści­wie ję­zy­ka na­stą­pił prze­kład ru­ski; jed­no tyl­ko waż­ne ob­ja­śnie­nie da­wał rze­czo­ny od­pis, a mia­no­wi­cie to, że pra­ca Hon­diu­sa w tej re­dak­cyi, w ja­kiej prze­tło­ma­czo­ną zo­sta­ła na ję­zyk ru­ski, była je­dy­nie przy­go­to­waw­czą i że Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł miał ją do­pie­ro wy­peł­nić swe­mi uwa­ga­mi. Czy za­po­wie­dzia­ne a uzu­peł­nio­ne ob­ja­śnie­nia Hon­diu­sa wy­szły w dru­ku w ję­zy­kach: ła­ciń­skim, pol­skim i fran­cu­skim, nie zdo­ła­łem po­wziąść żad­nej wia­do­mo­ści. Za­le­d­wie prze­ko­na­łem się, że tło­ma­cze­nie nie­miec­kie zo­sta­ło wy­da­nem w Gdań­sku w roku 1640, choć ory­gi­nal­ne­go eg­zem­pla­rza i tego tło­ma­cze­nia nie wi­dzia­łem na oczy.

W cza­so­pi­śmie książ­ko­wem nie­miec­kiem p… t. "Preus­si­sche Pro­vin­zial­blät­ter, he­raus­ge­ge­ben von dem Ve­re­ine zur Ret­tung ver­wahr­lo­se­ter Kin­der zu Königs­berg. Zum be­sten der An­stalt" (1), znaj­du­je -

1) Tom II Kró­le­wiec 1829 r. Str. 38 – 64, Fort­set­zung str. 235 – 252, Fort­set­zung str. 324 – 341, Fort­set­zung str. 454 – 469.

się ar­ty­kuł na­pi­sa­ny przez pana Ju­stiz-Com­mi­sa­rius'a Schmidt'a zu He­ils­berg, pod ty­tu­łem "Na­chricht von einem mer­kwür­di­gen al­ten Kup­fer­sti­che". Schmidt przy­pad­ko­wo od­szu­kał w ja­kiejś sta­rej zbro­jow­ni rów­nie sta­re­go za­mczy­ska uszko­dzo­ny nie­co eg­zem­plarz pla­nów od­sie­czy Smo­leń­ska z taką samą in­ty­tu­la­cyą, jaką po­dał Ło­ski w eg­zem­pla­rzu ks. Czar­to­ry­skich, tyl­ko że w koń­cu był wy­mie­nio­ny rok 1640, a nie 1636, jako chwi­la wy­ko­na­nia ca­łe­go dzie­ła.

Na brze­gach pla­nów w dwóch szpal­tach znaj­do­wał się opis po­zy­cyi i głów­niej­szych wy­da­rzeń w ję­zy­ku nie­miec­kim, a jaką owe ob­ja­śnie­nia wraz z pla­na­mi sta­no­wi­ły po­ucza­ją­cą i har­mo­nij­ną ca­łość, naj­le­piej prze­ko­na zda­nie Schmid­ta, któ­re po­zwo­lę so­bie przy­to­czyć w ory­gi­nal­nem brzmie­niu. "Die Ab­bil­dung der Schlacht bei Smo­leńsk und die Ent­set­zung die­ser von den Mo­sco­vi­tern be­la­ger­ten Stadt durch Vla­di­slav IV in den Jah­ren 1632 – 34 be­tref­fend, der so ein­zig in se­iner Ve­ran­las­sung als in se­iner Aus­füh­rung ist, in­dem er nicht blos eine to­po­gra­phisch-stra­te­gi­sche Ze­ich­nung der gan­zen Be­la­ge­rung und Ent­set­zung son­dern auch eine an­schau­li­che Dar­stel­lung der­sel­ben, der mi­li­täri­schen An­züge und Ge­bra­üche je­ner Zeit, un­dam Ran­de in zwei Spal­ten, eine in teut­scher Spra­che mit­ge­the­il­te Be­spre­chung der Stel­lun­gen und Vor­fäl­le en­thalt, so dass die­ses Blatt auf einen Blick Al­les in sich fasst, was in spa­te­rer Zeit vo­lu­mi­no­se We­rke und Plan­ze­ich­nun­gen dem Le­ser nur unvol­l­kom­men dar­stel­len."

Prócz tego Schmidt po­da­je wia­do­mo­ści dość cie­ka­we o eg­zem­pla­rzu pla­nów Hon­diu­sa, znaj­du­ją­cym się w bi­blio­te­ce ce­sar­skiej w Pe­ters­bu­gu. Czer­pie zaś je z "Al­l­ge­me­ine preus­si­sche Sta­at­sze­itung", któ­ra w 139-ym nu­me­rze z dnia 20 li­sto­pa­da 1821 roku, do­no­si­ła, że przy po­rząd­ko­wa­niu ce­sar­skiej bi­blio­te­ki w Pe­ters­bur­gu, od­na­le­zio­no kil­ka płyt tych cie­ka­wych to­po­gra­ficz­no-stra­te­gicz­nych ry­sun­ków, któ­re zda­ją się być naj­wcze­śniej­szy­mi ze wszyst­kich do­tąd zna­nych i do­tąd nie­odbi­ty­mi wca­le. Pru­ska "Sta­at­sze­itung" wy­ra­ża rów­nież zda­nie, że dzie­ło Hon­diu­sa od­na­le­zio­ne w Pe­ters­bur­gu jest nad­zwy­czaj po­ucza­ją­cem dla hi­sto­ryi wo­jen pół­noc­nych, a prócz tego do­no­si, że pla­ny po­wyż­sze do­sta­ły się bez­wąt­pie­nia (ohne Zwe­ifel) tą dro­gą do Pe­ters­bur­ga, że je Piotr I ra­zem z całą bi­blio­te­ką ksią­żąt Ra­dzi­wił­łów za­brał ze Słuc­ka.

Wi­docz­nie jed­nak po r. 1821 od­bi­to w Pe­ters­bur­gu pla­ny Hon­diu­sa. Zda­je się, że eg­zem­plarz po­sia­da­ny przez bi­blio­te­kę Or­dy­na­cyi hr. Kra­siń­skich jest wła­śnie ta­kim nowo od­bi­tym. Nosi on datę

1636 roku, a więc ob­ja­śnień, któ­re do­pie­ro w r. 1637 przy­go­to­waw­czo wy­dru­ko­wa­no dla Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, po bo­kach kart w dwóch szpal­tach mieć nie mógł. Eg­zem­plarz więc pla­nów Hon­diu­sa, opi­sa­ny przez Schmid­ta z peł­ny­mi ob­ja­śnie­nia­mi w ję­zy­ku nie­miec­kim, a wy­da­ny w Gdań­sku roku 1640-go, sta­no­wi dzie­ło wy­koń­czo­ne w zu­peł­no­ści i bo­daj czy nie je­dy­nie zna­ne, do­tąd bo­wiem trud­no się do­szu­kać ja­kiej­kol­wiek wzmian­ki o wy­da­niu ła­ciń­skiem i pol­skiem, któ­re mia­ły po­prze­dzić druk eg­zem­pla­rza z ob­ja­śnie­nia­mi nie­miec­kie­mi.

Po­rów­ny­wa­jąc treść ksią­żecz­ki mu­zeum Smo­leń­skie­go z uwa­ga­mi Hon­diu­sa i Ra­dzi­wił­ła, po­da­ne­mi przez Schmid­ta, ła­two przyjść do prze­ko­na­nia, że te ostat­nie za­wie­ra­ją peł­niej­szy ma­te­ry­ał, na któ­ry się przedew­szyst­kiem zło­ży­ły uzu­peł­nie­nia Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła. To już nie zwy­kłe ob­ja­śnie­nia po­zy­cyi, ja­kie od­naj­du­je­my w "Wy­obra­że­niu ata­ku i obro­ny Smo­leń­ska", ale spra­woz­da­nia z waż­niej­szych wy­da­rzeń, czy­li tre­ści­wy a pew­ną i umie­jęt­ną ręką na­pi­sa­ny szkic dy­ary­usza wo­jen­ne­go. Wła­dy­sław IV od­ma­lo­wa­ny zo­stał w tych zwię­złych opi­sach wy­ra­za­mi jędr­ne­mi, w sty­lu iście mar­cy­al­nym bez żad­nej do­miesz­ki pa­ne­gi­rycz­ne­go ko­lo­ry­tu lub szum­nej fra­ze­olo­gii. Do­wia­du­je­my się przy­tem, że w d. 20 stycz­nia 1634 roku, gdy się to­czy­ły ukła­dy z Sze­inem o względ­ną ka­pi­tu­la­cyę wojsk nie­przy­ja­ciel­skich: "rit­ten J. K. Ma­je­stat selbst in eige­ner Per­son als ein Rit­t­me­ister der die Com­pa­gnie führ­te, mit auf die Trac­ta­ten und di­scu­rir­ten unbe­kan­n­ter We­ise lan­ge mit des Fe­in­des Of­fi­zie­ren".

Uzu­peł­nie­nia Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła dają nam rów­nież po­ję­cie o nie­zmier­nej sile, jaką przed­sta­wia­ła ar­ty­le­rya w obo­zie nie­przy­ja­ciel­skim. Świad­czą one, że ba­te­rye zło­żo­ne z ol­brzy­mie­go ka­li­bru dział i moź­dzie­rzy da­wa­ły dzien­nie od 500 – 600 strza­łów, że wiel­kie kule na­wie­dza­ły na­mio­ty kró­lew­skie, a gdy Kró­le­wicz Ka­zi­mierz z trze­ma Ra­dzi­wił­ła­mi po­je­chał do obo­zu nie­przy­ja­ciel­skie­go, aby obej­rzeć ar­ty­le­ryę, któ­ra mia­ła być Wła­dy­sła­wo­wi IV od­da­ną, zna­leź­li ją wszy­scy we wzo­ro­wym po­rząd­ku: "we­lche wahr­ha­ftig also be­schaf­fen ge­we­sen, dass Sie bei eini­gen Po­ten­ta­ten in der Welt, nie­mals in dem Fel­de scho­ner ge­se­hen wor­den". Na kar­cie L pla­nów Hon­diu­sa znaj­du­je się na­ry­so­wa­ny czło­wiek w krzak prze­isto­czo­ny. Uzu­peł­nie­nia Ra­dzi­wił­ła tłó­ma­czą nam zna­cze­nie tego ry­sun­ku i opi­su­ją fakt prze­kra­da­nia się wa­lecz­ne­go żoł­nie­rza do osa­czo­ne­go Smo­leń­ska, któ­ry dla osią­gnię­cia celu mu­siał się przy­stro­ić w ory­gi­nal­ny ro­ślin­ny ko­stium, aby zmy­lić czuj­ność nie­przy­ja­cie­la, co mu się też w zu­peł­no­ści uda­ło. Męz­twu nie­przy­ja­cie­la od­da­wał Ra­dzi­wiłł nie­dwu­znacz­ne po­chwa­ły. Opi­su­jąc na­przy­kład na­paść wojsk nie­przy­ja­ciel­skich na górę Skow­ron­ko­wą, przy­zna­wał, że oka­za­ły lwią od­wa­gę i że moż­na było ich żoł­nie­rzy uwa­żać za wcie­lo­nych sza­ta­nów. O Sze­inie za­cho­wał Ra­dzi­wiłł bar­dzo ko­rzyst­ne wra­że­nie, utrzy­mu­jąc, że do ostat­niej chwi­li pra­gnął się prze­bić przez woj­ska kró­lew­skie, ale mu of­fi­ce­ro­wie wła­śni od­mó­wi­li po­par­cia, a tem sa­mem i po­słu­szeń­stwa.

Opis wy­da­rzeń, za­miesz­czo­ny na pla­nach Hon­diu­sa wy­da­nych w roku 1640, na­zwa­łem szki­cem Dy­ary­usza wo­jen­ne­go, a to z po­wo­du nie­zmier­nej tre­ści­wo­ści i zwię­zło­ści, ja­kie w nim pa­nu­ją. Do­kład­ność opi­su wszak­że, zdra­dza­ją­ca wy­bor­ną zna­jo­mość stra­te­gicz­nych za­mia­rów i ru­chów obu wojsk oraz prze­bie­gu każ­dej bi­twy, daje nam pew­ność, że au­to­rem owych uzu­peł­nień był nie­po­spo­li­ty wódz, pod­trzy­mu­ją­cy w znacz­nym stop­niu du­cha wojsk kró­lew­skich, Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł. Prze­zna­czał on jed­nak swój opis głów­nie dla spe­cy­ali­stów woj­sko­wych, któ­rym za źró­dło świa­tła mia­ły słu­żyć rów­nież pla­ny Hon­diu­sa, a, jak mię­dzy in­ne­mi i zda­nie Schmid­ta prze­ko­ny­wa, po­łą­czo­ne pra­ce tych dwóch mę­żów osią­gnę­ły w zu­peł­no­ści cel, do któ­re­go dą­ży­ły.

Nie są­dzę jed­nak, aby opis Ra­dzi­wił­ła mogł być owym Ra­dzi­wił­łow­skim dy­ary­uszem, z któ­re­go czer­pał p. Ko­tłu­baj; mnie­mam ra­czej, że z ob­szer­niej­sze­go, a do­tąd nie­zna­ne­go nam pa­mięt­ni­ka, o któ­rym p. Ko­tłu­baj wspo­mi­na, wpi­sał Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł do swe­go spra­woz­da­nia tyl­ko waż­niej­sze fak­ta, któ­re mia­ły przedew­szyst­kiem dla woj­sko­wych zna­cze­nie. Mimo więc ca­łej do­nio­sło­ści i zna­cze­nia spra­woz­dań Ra­dzi­wił­łow­skich dy­ary­usz Mo­sko­rzow­skie­go nie prze­sta­nie być cen­nem źró­dłem do dzie­jów woj­ny z 1632 – 34 roku. Daje on nam po­znać do­kład­niej przy­mio­ty obu wojsk, do­kucz­li­wo­ści sro­giej kam­pa­nii i roz­ta­cza przed nami tak barw­ny i cie­ka­wy ob­raz ży­cia obo­zo­we­go, że uzu­peł­nia te nie­do­stat­ki, któ­re w czy­sto woj­sko­wym opi­sie Ra­dzi­wił­ła czuć się da­wa­ły. Przy­tem za­zna­czyć na­le­ży, że i spra­woz­dań Ra­dzi­wił­łow­skich nie po­sia­da­my w pol­skim ję­zy­ku, a spra­woz­da­nie Schmid­ta było wy­dru­ko­wa­nem w r. 1829 w cza­so­pi­śmie nie­miec­kiem i to ta­kiem, któ­re­by się praw­do­po­dob­nie w żad­nej bi­blio­te­ce na­szej od­szu­kać nie dało.

Li­te­ra­tu­ra pol­ska po­sia­da jed­nak­że już dru­ko­wa­ne Dy­ary­usze woj­ny mo­skiew­skiej z 1632 – 34 roku. W wy­da­nych w r. 1842 we

Lwo­wie przez Sta­ni­sła­wa Przy­łęc­kie­go "Pa­mięt­ni­kach o Ko­niec­pol­skich" znaj­du­je się na str. 435 i dal­szych roz­dział za­ty­tu­ło­wa­ny "Spra­wy dzieł ry­cer­skich woj­ska i Dy­ary­usz z obo­zu z pod Smo­leń­ska d. 2 paź­dzier­ni­ka 1633 r. "Z tre­ści rze­czo­ne­go Dy­ary­usza prze­ko­nać się ła­two, że był pi­sa­ny przez uczest­ni­ka w wy­pra­wie, któ­ry jed­nak za­czął no­to­wać swe spo­strze­że­nia do­pie­ro wte­dy, gdy już "była uprząt­nio­na jed­na stro­na, że wol­ny (stał się) prze­jazd do Smo­leń­ska". Cho­ciaż Dy­ary­usz po­wyż­szy obej­mu­je za­le­d­wie dzie­sięć stron dru­ko­wa­nych, jed­nak­że za­wie­ra nie­jed­no cie­ka­we spo­strze­że­nie, świad­czą­ce jak za­sob­ną była ar­mia mo­skiew­ska w po­tęż­ną ar­ty­le­ryę i w do­świad­czo­ne siły in­ży­nier­skie. "Z dział trzy­na­stu mury (Smo­leń­ska) pso­wa­no, mię­dzy któ­re­mi dwie, co kule nio­są fun­tów 65, koni sto je cią­gnę­ło i 300 chło­pów z zie­mie zwieść trud­no", a na in­nem miej­scu znaj­du­je­my znów wia­do­mość, że "jest kil­ka ta­kich dział, do któ­rych każ­de­go po­trze­ba mało nie sto koni i 1000 czło­wie­ka". Prócz tego nie­przy­ja­ciel wy­sta­wił "kil­ka dwa­dzie­ścia szań­ców exi­mio ope­re et con­ten­tio­ne, ja­ko­by per­fec­tio­res vel in me­dio Bel­gi­co Ho­lian­di wy­sta­wić nie mo­gli".

Opis dzia­łań wo­jen­nych jest w tym skrom­nym Dy­ary­uszu tak­że krót­ki, ale nosi cha­rak­ter na­wskroś mar­so­wy i nie znaj­du­je­my w niem ani cie­nia sa­mo­chwal­stwa. Dla od­wa­gi nie­przy­ja­cie­la znaj­du­je au­tor Dy­ary­usza sło­wa od­po­wied­nie­go uzna­nia, a w po­chwa­łach dla pol­skich het­ma­nów trzy­ma się ści­śle na wo­dzy. Na­wet uwiel­bie­nie dla kró­la jest su­ro­wem i po­zba­wio­nem re­to­rycz­nych fra­ze­sów. Gdy król pod Skow­ron­ko­wą górą stał w ogniu dzia­ło­wym, za­zna­czo­no je­dy­nie, że "gdzie król J. M. był, nie­przy­ja­ciel z dział do ka­re­ty wy­mie­rzał i kule bar­dzo bli­sko la­ta­ły i dru­gie prze­no­si­ły". Na in­nem miej­scu znów po­chwa­łę la­ko­nicz­nie wy­ra­żo­no, że "już ze­wsząd Król JMość tak osa­dził obóz jego (Sze­ina) że już nie może z niz­kąd wy­kraść".

W roku 1868 w Bi­blio­te­ce Osso­liń­skich (1) na­pi­sał ś.p. Li­ske stu­dy­um p.t. "Przy­czyn­ki do hi­sto­ryi woj­ny mo­skiew­skiej z lat 1633 – 34 wraz z pla­nem ob­lę­że­nia Smo­leń­ska, a w rze­czo­nej roz­pra­wie wy­dru­ko­wał l) Re­la­cyę agen­ta elek­to­ra bran­de­bur­skie­go We­in­be­era i (2) Wy­im­ki z opi­su po­dró­ży Ada­ma Ole­ariu­sa. Wy­daw­nic­twa swe po­prze­dził ś… p. Li­ske za­zna­cze­niem, "że jak­kol­wiek ob­lę­że­nie Smo­leń­ska sta­no­wi jed­ną z naj­świet­niej­szych chwil w dzie­jach na­szych, to je- -

1) Tom 11 str. 1 – 65.

dnak­że doba ta hi­sto­rycz­na nie jest jesz­cze wca­le wy­ja­śnio­na". Głów­nem bo­wiem źró­dłem, z któ­re­go hi­sto­ry­cy nasi czer­pa­li, był Was­sen­berg (Ge­sto­rum glo­rio­sis­si­mi ac in­vic­tis­si­mi Vla­di­slai IV par­tis se­cun­dae li­ber pri­mus), któ­re­go do­brej wia­ry nikt nie zba­dał, nie spraw­dzał kry­tycz­nie, cho­ciaż sama for­ma prze­sa­dzo­na w wy­ra­że­niach i na wskroś pa­ne­gi­rycz­na po­win­na była wzbu­dzić uza­sad­nio­ne po­dej­rze­nia. Zda­niem ś.p. Li­ske­go, Was­sen­berg ko­rzy­stał nie tyl­ko z sa­mych opo­wia­dań, ale z pi­śmien­nych no­ta­tek, z dy­ary­usza, wpraw­dzie nie­kom­plet­ne­go, ale w każ­dym ra­zie z po­kaź­nych jego uryw­ków. Za­pi­ski po­wyż­sze, któ­rych Was­sen­berg stał się au­to­rem, były albo nie­do­kład­ne, albo je kro­ni­karz mimo chę­ci i wie­dzy prze­ina­czył, bo nie­raz do­wieść moż­na, że fak­ta lub chro­no­lo­gia po­da­ne u nie­go są fał­szy­we.

O pa­mięt­ni­kach Al­brech­ta Sta­ni­sła­wa Ra­dzi­wił­ła wy­ra­ża się ś.p. Li­ske w na­stę­pu­ją­cy spo­sób: " Wpo­da­niu wia­do­mo­ści o ob­lę­że­niu Smo­leń­ska jest Ra­dzi­wiłł bar­dzo su­mien­ny, ko­piu­je on bo­wiem po pro­stu, pra­wie bez wszel­kich swo­ich do­dat­ków, dy­ary­usze nad­sy­ła­ne mu z pola wal­ki. Gdy mu zaś dy­ary­usza nie na­de­sła­no i wsku­tek tego był zmu­szo­ny za­pi­sy­wać do pa­mięt­ni­ka swe­go wia­do­mo­ści, z po­słu­chu po­wzię­te, wy­raź­nie i otwar­cie to wy­po­wia­dał". Osta­tecz­nie też ś… p. Li­ske przy­szedł do prze­ko­na­nia, że Dy­ary­usz, któ­re­go Ra­dzi­wiłł uży­wał, za­wie­rał po więk­szej czę­ści bar­dzo wia­ro­god­ne, choć nie­raz zbyt szczu­płe wia­do­mo­ści. Prócz tego po­świę­cił jesz­cze ś… p. Li­ske uwa­gę Przy­łęc­kie­go "Pa­mięt­ni­kom o Ko­niec­pol­skich", Pia­sec­kie­go Kro­ni­ce (Chro­ni­ca ge­sto­rum in Eu­ro­pa sin­gu­la­rium) oraz "Ak­tom ze­bra­nym w bi­blio­te­kach i ar­chi­wach ros­syj­skiej im­pe­rii" (Pe­ters­burg 1836, po ru­sku) i wy­ra­ził słusz­nie prze­ko­na­nie, że w obec tak nie­do­sta­tecz­ne­go sta­nu źró­deł ogło­szo­ne prze­zeń z ar­chi­wum Kró­le­wiec­kie­go po­mni­ki będą mia­ły nie­za­prze­czo­ną war­tość.

W sa­mej isto­cie re­la­cyę agen­ta bran­de­bur­skie­go We­in­be­era przed­sta­wia­ją się bar­dzo po­waż­nie. Agent zdra­dza umysł spo­strze­gaw­czy i sąd traf­ny, nie­za­mą­co­ny uprze­dze­niem lub sym­pa­tyą do któ­rej­kol­wiek ze stron wo­ju­ją­cych. Po­dług We­in­be­era jeń­cy oce­nia­li woj­sko mo­skiew­skie pod Smo­leń­skiem na 60, 000 lu­dzi, gdy tym­cza­sem woj­sko kró­lew­skie li­czyć mia­ło za­le­d­wie 16, 000 ry­cer­stwa, choć spo­dzie­wa­ło się jesz­cze po­sił­ków kon­nych i pie­szych. Męz­twu obu wojsk wal­czą­cych wy­sta­wia agent elek­tor­ski chlub­ne świa­dec­two, nie skry­wa­jąc by­najm­niej błę­dów stra­te­gicz­nych, ja­kie po­peł­nio­no z pol­skiej lub mo­skiew­skiej stro­ny. Po­stać Wła­dy­sła­wa IV

wy­cho­dzi z rze­czo­ne­go Dy­ary­usza, ręką obcą pi­sa­ne­go, jak­naj­ko­rzyst­niej. We­in­be­er pro­ste­mi sło­wy, bez żad­nej af­fek­ta­cyi lub sztucz­nie pod­nie­co­ne­go na­stro­ju, stwa­rza z Kró­la Pol­skie­go istot­ne­go wo­dza, któ­ry swe­go mar­so­we­go du­cha po­tra­fił udzie­lić szczu­płej dru­ży­nie wo­jen­nej i skło­nić ją do zdu­mie­wa­ją­ce­go za­par­cia się, oraz do wy­trwa­ło­ści w zdą­ża­niu do wy­tknię­te­go celu.

We­in­be­er uka­zu­je nam czę­sto Wła­dy­sła­wa IV, do­wo­dzą­ce­go oso­bi­ście woj­ska­mi i to w naj­go­ręt­szym ogniu dzia­ło­wym. Tam, gdzie naj­więk­sza prze­wa­ga wojsk nie­przy­ja­ciel­skich, jak np. 16 paź­dzier­ni­ka 1633 r., u stóp góry Skow­ron­ko­wej, wi­dzi­my kró­la pie­szo, wy­da­ją­ce­go roz­ka­zy i za­chę­ca­ją­ce­go ry­cer­stwo do boju, gdy zaś sze­re­gi chwiać się po­czę­ły, po­słał wnet Kró­le­wi­cza Ka­zi­mie­rza i Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła na za­gro­żo­ne miej­sce i przy­tom­no­ścią swe­go spo­koj­ne­go umy­słu prze­chy­lił sza­lę zwy­cię­stwa. Kule dzia­ło­we cią­gle się przy­glą­da­ły z bli­ska jego mar­so­we­mu ob­li­czu i to nie tyl­ko w boju, ale na­wet w na­mio­tach kró­lew­skich, w któ­rych dru­zgo­ta­ły za­po­ry i je­dy­nie szczę­śli­wym a oso­bli­wym tra­fem nie szko­dzi­ły lu­dziom. Czem zaś był król dla woj­ska dą­żą­ce­go Smo­leń­sko­wi z od­sie­czą, naj­le­piej wy­ka­zu­je We­in­be­er temi krót­kie­mi sło­wy: "po­trze­ba też jego (kró­la) obec­no­ści, bo w prze­ciw­nym ra­zie roz­pro­szy­ła­by się arm­ja, któ­ra cier­pi wiel­ki nie­do­sta­tek żyw­no­ści i pie­nię­dzy".

Wy­bor­ne przy­mio­ty ar­ty­le­ryi mo­skiew­skiej zy­ska­ły uzna­nie, a na­wet do pew­ne­go stop­nia bu­dzi­ły po­dziw We­in­be­era. Za­zna­cza on zgod­nie z wia­do­mo­ścia­mi, po­da­ne­mi przez Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, że nie­przy­ja­ciel z dział, ci­ska­ją­cych kule 68 fun­to­we z że­la­za, bił po 500 a na­wet po 700 razy dzien­nie. Sku­tek tak im­po­nu­ją­ce­go na owe cza­sy ognia dzia­ło­we­go był też nie­la­da. Strza­ły bo­wiem w Smo­leń­sku oba­li­ły dwie pięk­ne wie­że i cały mur mię­dzy nie­mi, trze­cią wie­żę wy­sa­dzo­no przez minę i tyl­ko z wiel­kim tru­dem uda­ło się ob­lę­żo­nym za­peł­nić wy­łom zie­mią. Cel­ność strza­łów dzia­ło­wych bu­dzi­ła rów­nież po­dziw. Nie dość, że po­dług spra­woz­dań We­in­be­era kule pod­czas boju prze­la­ty­wa­ły gę­sto po nad gło­wa­mi kró­la, kró­le­wi­cza Ka­zi­mie­rza i het­ma­nów, nie dość, że na­wie­dza­ły czę­sto na­mio­ty kró­lew­skie oraz zna­ko­mit­szych pa­nów, ale nie oszczę­dzi­ły na­wet ka­re­ty pana Kanc­le­rza ko­ron­ne­go, dru­zgo­cząc ją do­szczęt­nie nie­opo­dal jego na­mio­tu. Ale i o przy­mio­tach ar­ty­le­ryi pol­skiej nie prze­po­mnia­no w re­la­cyi We­in­be­era, zwłasz­cza gdy przy­by­ła ar­ty­le­rya puł­kow­ni­ka Pla­te­ra, któ­rej pusz­ka­rze zło­ży­li świet­ny po­pis przy tej spo­sob­no­ści, gdy w krót­kim cza­sie tak zde­mon­to­wa­li ba­te­ryę nie­przy­ja­ciel­ską, że mu­sia­ła za­prze­stać zwy­kłej swej ka­no­na­dy. Co się wresz­cie ty­czy for­ty­fi­ka­cyi nie­przy­ja­ciel­skich, to We­in­be­er oświad­cza, że pro­wa­dzo­ne były na spo­sób ho­len­der­ski.

Po­dob­nie jak Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł jest We­in­be­er zda­nia, że Sze­in był przy­mu­szo­ny do względ­ne­go pod­da­nia się przez swych ofi­ce­rów, ale przy­pi­su­je głów­nie winę niem­com, któ­rzy nie chcie­li dłu­żej po­zo­stać w obo­zie Sze­ina i dali mu do wy­bo­ru albo bój roz­pacz­li­wy w celu prze­rżnię­cia się przez woj­sko kró­lew­skie, albo pod­da­nie się. Przy­tem stwier­dza We­in­be­er, że ko­mi­sa­rze wy­zna­cze­ni do ode­bra­nia uzbro­je­nia nie­przy­ja­ciel­skie­go, gdy przej­rze­li ar­ty­le­ryę, to choć znaj­do­wa­li się w ich gro­nie ofi­ce­ro­wie, któ­rzy by­wa­li w ob­cych ar­se­na­łach, jed­no­zgod­nie wszy­scy przy­zna­li, że nig­dy nie wi­dzie­li od razu tak wiel­kich za­pa­sów przy­rzą­dów wo­jen­nych; wszyst­ko bo­wiem, co tyl­ko po­trzeb­nem być mo­gło do dal­sze­go pro­wa­dze­nia woj­ny po­sia­da­no aż do zbyt­ku.

Arm­ja Sze­ina, któ­ra po­dług Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła prze­no­si­ła z górą cy­frę 100, 000 żoł­nie­rzy, opusz­cza­jąc obóz, zda­niem We­in­be­era… nie wy­no­si­ło wię­cej nad 12 – 13, 000 lu­dzi. Do­wie­dzia­no się póź­niej, jak też same re­la­cyę do­no­szą, że do­wód­cy mo­skiew­scy nie w wiel­kim stra­chu ma­sze­ro­wa­li do sto­li­cy, bo się mię­dzy sobą po­łą­czy­li i sprzy­się­gli. Ge­ne­rał Sze­in od­po­wie­dział ko­muś, któ­ry do nie­go mó­wił, że car bę­dzie bar­dzo roz­gnie­wa­ny i że ka­pi­tu­la­cyę może gło­wą będą mu­sie­li przy­pła­cić: "Wie­le to głów naj­przód spad­nie, za­nim ja moją po­stra­dam. " W tym sa­mym sen­sie od­zy­wał się tak­że Pro­zo­row­ski.

Dru­gi do­ku­ment wy­da­ny przez ś.p. Li­ske­go jest wy­im­kiem z dzie­ła "Offt be­gehr­te Be­schre­ibung der Ne­wen Orien­ta­li­schen Re­ise, so durch Ge­le­gen­he­it einer Hol­ste­ini­schen Le­ga­tion an den Ko­enig in Per­sien ge­sche­hen durch M. Ada­mum Ole­arium", któ­re wy­szło w Szle­zwi­ku w r. 1647. Dzie­ło po­wyż­sze nie było by­najm­niej pi­sa­nem przez uczest­ni­ka Smo­leń­skiej kam­pa­nii.

W pierw­szym wy­im­ku z Ole­ariu­sa znaj­du­je­my wia­do­mo­ści na­stę­pu­ją­ce: arm­ja Sze­ina wy­no­sić mia­ła w roku 1632 oko­ło 100. 000 lu­dzi, mię­dzy któ­ry­mi było 6000 niem­ców i wie­le puł­ków ros­syj­skich, wy­ćwi­czo­nych we­dle tak­ty­ki nie­miec­kiej. Ich puł­kow­ni­cy i niż­si ofi­ce­ro­wie byli pra­wie sami Niem­cy i Szko­ci. Ge­ne­ra­łem zaś był Her­man Sze­in, z uro­dze­nia po­lak, któ­ry do­pie­ro przed parą laty przy – jął był re­li­gię pra­wo­sław­ną i udał się był na miesz­ka­nie do Mo­skwy. Woj­sko jego za­opa­trzo­ne zo­sta­ło w pięk­ną ar­ty­le­ryę, wy­no­szą­cą do 300 dział (da­run­ter viel Dop­pel­car­thau­nen und Mau­ren­bre­cher), a tak ogrom­na arm­ja mo­gła z ła­two­ścią zdo­być Smo­leńsk, zwłasz­cza że za obro­nę mia­stu słu­żył tyl­ko gru­by mur bez rowu.

Gdy jed­nak za radą puł­kow­ni­ków nie­miec­kich w krót­kim cza­sie zro­bio­no wiel­ki wy­łom w mu­rze, nie po­zwo­lił ge­ne­rał przy­pu­ścić sztur­mu, twier­dząc, że ma­ły­by to był ho­nor dla wiel­kie­go księ­cia, gdy­by tak pręd­ko mia­sto mie­li zdo­być i gdy­by tak wiel­kie woj­sko, z ta­kim kosz­tem i mo­zo­łem ze­bra­ne, w tak krót­kim cza­sie znów roz­pusz­czo­nem być mia­ło. Nie­miec­cy puł­kow­ni­cy zaś, wi­dząc dla sie­bie i wiel­kie­go księ­cia w tem wiel­ką hań­bę, gdy­by z tak ogrom­nem woj­skiem przed taką nędz­ną for­te­cą mie­li bez­sku­tecz­nie przez dłu­gi czas le­żeć i spo­sob­ność wzię­cia jej w tak nik­czem­ny spo­sób z ręki wy­pu­ścić, po­sta­no­wi­li nie­spo­dzia­nie przy­pu­ścić szturm do wy­ło­mu. Ale, gdy go już roz­po­czę­li i mia­sto już pra­wie w rę­kach mie­li, ka­zał ge­ne­rał skie­ro­wać dzia­ła na nich i od­pę­dzić ich od sztur­mu. Gdy zaś puł­kow­ni­cy przy tym i in­nych po­dej­rza­nych wy­pad­kach skar­ży­li się i sprze­ci­wiać się mu chcie­li, gro­ził im ba­ta­mi. Le­że­li więc przez dłu­gi czas spo­koj­nie, nie przy­pusz­cza­jąc wca­le sztur­mów i po­zwo­li­li, że nie­przy­ja­ciel wszyst­ko na nowo po­zy­skał. Oprócz owej le­gen­dy o dzia­łal­no­ści Sze­ina, znaj­du­je­my jesz­cze w pierw­szym wy­im­ku z Ole­ariu­sa fan­ta­stycz­ną wieść o smut­nym lo­sie Sze­ina, któ­ry, jak wia­do­mo, zo­stał ścię­tym z roz­ka­zu swe­go pa­nu­ją­ce­go. Za­rów­no jed­nak tę wia­do­mość, jak rów­nież opo­wieść o przy­by­ciu do Mo­skwy pol­skie­go po­sel­stwa, sta­no­wią­cą treść dru­gie­go wy­im­ku, moż­na zu­peł­nie opu­ścić, jako nie po­zo­sta­ją­ce z dzie­ja­mi wy­pra­wy Smo­leń­skiej w bez­po­śred­nim sto­sun­ku.

Nie­wąt­pli­wie ogło­sze­niem re­la­cyi We­in­be­era przy­słu­żył się ś.p. Li­ske li­te­ra­tu­rze na­szej hi­sto­rycz­nej; wy­im­ki bo­wiem z Ole­ariu­sa w po­rów­na­niu z nie­mi za­le­d­wie drob­ne mogą mieć zna­cze­nie. Mimo jed­nak nie­po­śled­niej do­nio­sło­ści, jaką owe re­la­cyę mieć będą dla hi­sto­ry­ka, jako cen­ne źró­dło dzie­jo­we, nie mogą być po­rów­na­ne­mi z dy­ary­uszem Jana Mo­sko­rzow­skie­go. Przedew­szyst­kiem We­in­be­er do­pro­wa­dził swe re­la­cyę tyl­ko do względ­nej ka­pi­tu­la­cyi ar­mii Sze­ina pod Smo­leń­skiem, gdy tym­cza­sem Mo­sko­rzow­ski obej­mu­je całą woj­nę aż do za­koń­cze­nia jej po­ko­jem Po­la­now­skim. Na­stęp­nie po­mi­mo bar­dzo by­strych ob­ser­wa­cyi i traf­ne­go sądu znać, że We­in­be­er nie był fa­cho­wym woj­sko­wym i że od na­rad wo­jen­nych w obo­zie pol­skim trzy­ma­no go zda­la. Tego zaś o Mo­sko­rzow­skim po­wie­dzieć nie moż­na i, cha­rak­te­ry­zu­jąc po­ni­żej w krót­kim za­ry­sie jego dy­ary­usz, mam na­dzie­ję prze­ko­na­nia czy­tel­ni­ka o tem, że Mo­sko­rzow­ski po­sia­dał wy­kształ­ce­nie woj­sko­we, któ­re mu po­zwo­li­ło do­kład­niej i ści­ślej przed­sta­wić prze­bieg ak­cyi wo­jen­nej w kam­pa­nii 1633 – 34 roku, oraz że Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł, da­rząc go za­ufa­niem jako swe­go se­kre­ta­rza, otwo­rzył mu przy­stęp do wie­lu ta­jem­nic, bę­dą­cych owo­cem na­rad wo­jen­nych w pol­skim obo­zie.

Ru­ska hi­sto­rycz­na Bi­blio­te­ka, wy­da­wa­na przez ar­che­olo­gicz­ną ko­mis­syę w Pe­ters­bur­gu, za­mie­ści­ła w to­mie pierw­szym (1872 r.) pa­mięt­ni­ki od­no­szą­ce się do "smut­nych cza­sów", któ­re się w rę­ko­pi­sach znaj­do­wa­ły w Ce­sar­skiej bi­blio­te­ce pu­blicz­nej oraz głów­ne­go szta­bu. Mię­dzy in­ne­mi znaj­du­je­my w to­mie pierw­szym uryw­ki z dy­ary­usza woj­ny, pro­wa­dzo­nej mię­dzy Ca­rem Mi­cha­łem Teo­do­ro­wi­czem a pol­skim kró­lem Wła­dy­sła­wem IV w r. 1632 – 34, wy­dru­ko­wa­ne w dwóch ję­zy­kach ru­skim i pol­skim (str. 721 – 774). Uryw­ki z po­wyż­sze­go dy­ary­usza roz­po­czy­na­ją się od dnia 14 paź­dzier­ni­ka 1632 r. i za­wie­ra­ją nie­co cie­ka­wych wia­do­mo­ści, któ­re do­po­mo­gą hi­sto­ry­ko­wi do roz­świe­tle­nia owej dłu­giej i upo­rczy­wej kam­pa­nii.

Nie­wia­do­my au­tor owych uryw­ków za­zna­cza, że woj­sko Sze­ina przy po­cząt­ku kam­pa­nii wy­no­si­ło sto kil­ka­na­ście ty­się­cy żoł­nie­rza, że ar­ty­le­rya nie­przy­ja­ciel­ska była po­tęż­na i po 600 abo wię­cej razy dzien­nie strze­la­ła z dział bu­rzą­cych do dwóch baszt w Smo­leń­sku. Czwar­te­go czerw­ca r. 1632 "Mo­skwa szturm uczy­ni­ła do obu­dwu dziur wy­bi­tych y trzech baszt stłu­czo­nych o go­dzi­nie 12-ej z puł­no­cy a trwał asz do puł­noc­ka dru­gie­go, jed­nak bez efek­tu za ła­ską Bożą. Jusz były opa­no­wa­ne dwie basz­cie, z któ­rych, jed­nych ręcz­ną bro­nią, a dru­gich strzel­bą nasi wy­par­li". Od chwi­li jed­nak, gdy woj­ska kró­lew­skie przy­by­ły z od­sie­czą pod Smo­leńsk, uryw­ki z dy­ary­usza ską­pią im uwa­gi i, choć znaj­du­je­my w nich list kró­la do pry­ma­sa z obo­zu na Po­krow­skiej gó­rze, jed­nak­że w nim bar­dzo jest mało tre­ści, roz­ja­śnia­ją­cej prze­bieg sa­mej ak­cyi mi­li­tar­nej.

Rów­nież list Ra­dzi­wił­ła do Sze­ina nie po­sia­da zbyt wiel­kiej do­nio­sło­ści, a w opi­sie wyj­ścia ar­mii Sze­ina z obo­zu ten je­den szcze­gół wart jest przy­to­cze­nia, że, gdy woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie mia­ły de­fi­lo­wać przed kró­lem, "Sar­les obe­rster sup­pli­ko­wał o po­ca­ło­wa­nie ręki J. Kr. Mo­ści y otrzy­mał". Na­stą­pił za­tem Fu­xow re­gi­ment y poło – żyw­szy sześć cho­rą­gwi pod nogi J. Kr. Mo­ści upro­sił ręki po­ca­ło­wa­nie. Po tych Ma­ty­zon z re­gi­men­tu swe­go od­dał cho­rą­gwi 8, któ­ry po­spo­łu z Wal­do­nem ni­ski po­kłon uczy­niw­szy, przy­pusz­cze­ni do po­ca­ło­wa­nia ręki kró­lew­skiej. Na­stą­pił za­tem re­gi­ment obe­rste­ra Dama, po­kłon ni­ski uczy­niw­szy, po­ło­żył cho­rą­gwi ośm y ca­ło­wał rękę J. Kr. Mo­ści. Po tych na­stą­pił obe­rster Kith y z re­gi­men­tu swe­go ośm cho­rą­gwi po­ło­żyw­szy y niz­ki po­kłon od­daw­szy ca­ło­wał rękę J. Kr. Mo­ści. Na­stą­pił po tym obe­rster Le­sie z re­gi­men­ta­mi dwie­ma y niz­ki po­kłon uczy­niw­szy, z jed­ne­go po­ło­żył cho­rą­gwi 8, z dru­gie­go tak­że 8, ca­ło­wał rękę J. Kr. Mo­ści. Wszyst­kie­go woj­ska wy­pro­wa­dzi­ła Mo­skwa 700 jezd­nych, a pie­szych pod 5000.

Uryw­ki z po­wyż­sze­go dy­ary­usza nie koń­czą się jed­nak wraz z ka­pi­tu­la­cyą Sze­ina, lecz opi­su­ją marsz woj­ska kró­lew­skie­go oraz nie­for­tun­ne ob­lę­że­nie zam­ku Bial­skie­go. Pod Bia­łą "Król J. Mość sam rych­to­wał dzia­ła do przy­szłe­go sztur­mu wal­ne­go", ale cóż ztąd kie­dy strza­ły ogni­ste, gra­na­ty lubo nie małe "in­cen­dye" czy­ni­ły, uga­sza­ła je jed­nak Mo­skwa, a miny oka­za­ły się "nie­do­sa­dzo­ne" i szko­dzi­ły wię­cej pol­skiej pie­cho­cie ani­że­li nie­przy­ja­cie­lo­wi. Nie będę tra­cił cza­su na po­rów­ny­wa­nie po­wyż­szych uryw­ków z dy­ary­uszem Jana Mo­sko­rzow­skie­go, po­zo­sta­wia­jąc oce­nę sa­me­mu czy­tel­ni­ko­wi, zwró­cę uwa­gę je­dy­nie na wy­daw­nic­two ru­skie p.t. "Akty mo­skiew­skie­go pań­stwa", wy­da­wa­ne przez Ce­sar­ską Aka­de­mię nauk w Pe­ters­bur­gu, któ­re w to­mie pierw­szym (1890 r.) za­wie­ra­ją nie­co do­ku­men­tów, od­no­szą­cych się do woj­ny mo­skiew­skiej z r. 1632 – 34. Na str. 581 tomu pierw­sze­go znaj­du­je­my np. szcze­gół dość cie­ka­wy, że Pro­zo­row­ski chciał ar­ty­le­ryę mo­skiew­ską i za­pa­sy pro­chu znisz­czyć zu­peł­nie. Oparł się jed­nak temu Sze­in i jemu głów­nie za­wdzię­cza­ła ar­mia kró­lew­ska tak pięk­ny i bo­ga­ty łup. Praw­do­po­dob­nie nie jed­na jesz­cze wia­do­mość da­ła­by się od­szu­kać w ak­tach po­wy­żej przy­to­czo­nych, obej­mu­ją­cych wie­ści o pol­skiem woj­sku, prze­ję­te po więk­szej czę­ści od jeń­ców. Z tem wszyst­kiem jed­nak żni­wo, z tego źró­dła ze­bra­ne, nie może się od­zna­czać bo­gac­twem i je­dy­nie jako uzu­peł­nie­nie dy­ary­uszów może mieć dla hi­sto­ry­ka pew­ną war­tość.

Na­tem się koń­czy licz­ba bez­po­śred­nich źró­deł do woj­ny 1632 – 34 r., ja­kie od­szu­kać zdo­ła­łem. Po nich idą nie­wąt­pli­wie pa­mięt­ni­ki Al­brech­ta Ra­dzi­wił­ła, opi­su­ją­ce mię­dzy in­ne­mi całą woj­nę mo­skiew­ską po­dług na­de­sła­nych au­to­ro­wi dy­ary­uszów. Jak­kol­wiek pa­mięt­ni­ki po­wyż­sze mają dla hi­sto­ry­ka nie­za­prze­czo­ną war­tość, ze wzglę­du jed­nak­że, że Al­brecht Ra­dzi­wiłł nie był uczest­ni­kiem wy­pra­wy, lecz skru­pu­lat­nie no­to­wał wia­do­mo­ści z cu­dzych re­la­cyi, prze­to jako po­śred­nie źró­dło pa­mięt­ni­ki jego po­mi­nę i to samo uczy­nię z resz­tą kro­nik, do tej­że sa­mej ka­te­go­ryi do­ku­men­tów się za­li­cza­ją­cych. Wi­nie­nem jed­nak za­zna­czyć, że pra­ce ru­skich hi­sto­ry­ków, jako opar­te na źró­dłach bez­po­śred­nich, nam nie­zna­nych, po­sia­da­ją dla na­szych ba­da­czów nie­po­śled­nią, uzu­peł­nia­ją­cą war­tość. Dość przy­to­czyć np. So­łow­je­wa Hi­sto­ryę Ros­syi, któ­ra w to­mie 9-ym, po­cząw­szy od stro­ny 201 (1) po­da­je cie­ka­wy prze­bieg kam­pa­nii w 1632 – 34 r., a prócz tego od­sła­nia nam ta­jem­ni­ce na­rad wo­jen­nych w obo­zie mo­skiew­skim. Na­wet w hi­sto­rycz­nym za­ry­sie Smo­leń­ska, jaki bez­i­mien­nie uka­zał się w Pe­ters­bur­gu w r. 1894-ym od­na­leźć moż­na co­kol­wiek cie­ka­wych szcze­gó­łów in­for­mu­ją­cych o wiel­ko­ści wojsk Sze­ina i o bo­gac­twie ar­ty­le­ryi, w jaką była za­opa­trzo­na.

W obec po­wy­żej wy­ka­za­ne­go sta­nu źró­deł dzie­jo­wych, do­ty­czą­cych woj­ny mo­skiew­skiej z 1632 – 34 r., zda­je się że wy­dru­ko­wa­nie dy­ary­usza Mo­sko­rzow­skie­go nie­bę­dzie zby­tecz­nem. Za­opa­trzo­ny wśród zbio­ru ma­nu­skryp­tów bi­blio­te­ki Or­dy­na­cyi hr. Kra­siń­skich No 709, był on na­pi­sa­ny w ca­ło­ści jed­ną ręką. Po­praw­ki je­dy­nie za­miesz­cza­ne prze­waż­nie na mar­gi­ne­sach po­zo­sta­wia­ły w rę­ko­pi­sie śla­dy wy­raź­ne dru­giej ręki. Ze wzglę­du jed­nak, że pla­nik osa­cze­nia Smo­leń­ska, prze­sła­ny "rudi mi­ne­rva" w li­ście An­drze­jo­wi Mo­sko­rzow­skie­mu przez bra­ta Jana, znaj­do­wał się w ory­gi­na­le wle­pio­ny w ma­nu­skrypt, a pi­smo w rze­czo­nym li­ście przy­po­mi­na­ło zu­peł­nie rękę czy­nią­cą po­praw­ki i za­miesz­cza­ją­cą pod nie­któ­re­mi li­sta­mi wzmian­ki "men­da­cium" lub "men­da­cium cras­si­si­mum", prze­to wol­no przy­pusz­czać, że po­dług otrzy­my­wa­nych li­stów i do­ku­men­tów ukła­dał An­drzej Mo­sko­rzow­ski ni­niej­szy dy­ary­usz, brat Jan zaś go póź­niej po­pra­wiał i sto­sow­ne ob­ja­śnie­nia oraz przy­pi­ski na mar­gi­ne­sie czy­nił. Że zaś wła­ści­wy dy­ary­usz woj­ny 1633 r. prze­sła­ny był An­drze­jo­wi z pla­cu boju pra­wie w ca­ło­ści przez Jana, dla tego, bez wzglę­du na to, że znaj­du­ją się w nim li­sty in­nych osób, oraz nie­któ­re do­ku­men­ta urzę­do­we, po­zwo­li­łem so­bie na­zwać wy­dru­ko­wa­ne źró­dło dzie­jo­we dy­ary­uszem Jana Mo­sko­rzow­skie­go.

Dy­ary­usz po­wyż­szy roz­po­czy­na opo­wieść spraw wo­jen­nych z dniem 1 stycz­nia 1633 r. i od razu przy­ku­wa uwa­gę czy­tel­ni­ka swą zwię­zło­ścią i do­kład­no­ścią opi­su. Zna­jo­mość te­re­nu, stra­te­gicz­nych pla- -

1) Wyd. 1875.

nów Krzysz­to­fa Ra­dzi­wił­ła, przy­mio­tów wojsk wal­czą­cych wid­nie­je już na pierw­szych stron­ni­cach i nie opusz­cza Mo­sko­rzow­skie­go aż do koń­ca dy­ary­usza. Przy­tem szcze­rość i na­tu­ral­ność żoł­nier­ska pa­nu­ją w ca­łym toku opo­wie­ści. W imię owej szcze­ro­ści, za­har­to­wa­nej w licz­nych bo­jach, Mo­sko­rzow­ski nie umie skry­wać praw­dy, choć­by ona dlań gorz­ką była i wy­ty­ka błę­dy wo­dzów, nie­sub­or­dy­na­cyę lub nie­dbal­stwo pod­wład­nych z tą samą otwar­to­ścią, z jaką opi­su­je wa­lecz­ność nie­przy­ja­ciół i ich dziel­ną obro­nę zam­ku Bial­skie­go. Styl dy­ary­usza po­zba­wio­ny wszel­kich ozdób, a tem bar­dziej wsze­la­kiej na­pu­szy­sto­ści, nosi na so­bie wy­ra­zi­ste pięt­no twar­de­go obo­zo­we­go ży­wo­ta. Tak samo, jak z pola bi­twy kre­śli Jan swe­mu bra­tu pla­ny ob­lę­że­nia "rudi mi­ne­rva", w taki sam spo­sób pi­sze doń li­sty. Cho­dzi Mo­sko­rzow­skie­mu głów­nie o do­kład­ność opi­su i o zro­zu­mia­łe wy­tło­ma­cze­nie stra­te­gicz­nych za­mia­rów wo­dzów. Oba cele osią­gnął on w spo­sób do­sko­nal­szy i wię­cej po­ucza­ją­cy, niż się to uda­ło au­to­rom dy­ary­uszów, daw­niej już wy­dru­ko­wa­nych.

Opi­sy bi­tew, znaj­du­ją­ce się w dy­ary­uszu Mo­sko­rzow­skie­go, od­zna­cza­ją się wzo­ro­wą ści­sło­ścią i nie prze­po­mi­na­ją na­wet o naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach. Uwzględ­nio­no przy­tem wa­run­ki te­re­nu, czem dano moż­ność oce­nie­nia, któ­ry ga­tu­nek bro­ni dźwi­gał na so­bie naj­więk­sze brze­mie wal­ki. Prze­wod­nia myśl stra­te­gicz­na wo­dzów wy­ło­żo­ną zo­sta­ła rów­nież ja­sno i wy­ra­zi­ście. Do­pó­ki Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł mu­siał na cze­le szczu­płe­go od­dzia­łu bo­ry­kać się z prze­moż­nym nie­przy­ja­cie­lem, cho­dzi­ło mu głów­nie o to, aby pod­jaz­do­wą wal­ką ury­wać wro­ga, a Smo­leńsk za­si­lić pro­chem i żoł­nie­rzem. Póź­niej, gdy za przy­by­ciem woj­ska kró­lew­skie­go i ko­za­ków Za­po­roż­skich, szan­se się nie­co zrów­no­wa­ży­ły, pier­wot­ne pla­ny od­sie­czy Smo­leń­ska roz­wi­nę­ły się w za­miar osa­cze­nia obo­zu Sze­ina i wszel­kie przed­się­wzię­cia, dą­żą­ce do tak wiel­kie­go celu, zo­sta­ły wy­ło­żo­ne przez Mo­sko­rzow­skie­go z ści­sło­ścią wzo­ro­wą.

Bez wy­raź­ne­go za­mia­ru kry­ty­ko­wa­nia kró­la, het­ma­nów, puł­kow­ni­ków lub woj­ska, Mo­sko­rzow­ski mi­mo­wo­li dro­bia­zgo­wą do­kład­no­ścią opi­su daje sa­me­mu czy­tel­ni­ko­wi pew­ne kry­te­ry­um do oce­nie­nia lu­dzi i fak­tów. Po­stać Wła­dy­sła­wa IV za­rów­no, jak u in­nych, tak i u nie­go przy­bie­ra mar­so­wo-po­są­go­we kształ­ty. Kró­la wi­dzi­my wszę­dzie, gdzie tyl­ko for­tu­na za­czy­na oka­zy­wać nie­przy­chyl­ne ob­li­cze ry­cer­stwu pol­skie­mu. Czy dla ufor­ty­fi­ko­wa­nia góry trze­ba po upo­rczy­wej bi­twie stać całą noc na sło­cie i dżdżu, czy wy­pa­da do boju za­chę­cać chwie­ją­ce się sze­re­gi, czy kie­ro­wać ar­ma­tą, aby gra­na­ta­mi za­rzu­cić za­mek Bial­ski, wszę­dzie spo­ty­ka­my Wła­dy­sła­wa IV. On przy­kła­dem i za­par­ciem się wła­snem skła­nia wy­nędz­nia­łe, scho­rza­łe, a na­de­wszyst­ko nie­płat­ne ry­cer­stwo do po­świę­ce­nia się i wy­wo­łu­je u Mo­sko­rzow­skie­go je­dy­ny może w ca­łym dy­ary­uszu wy­lew go­ręt­sze­go uzna­nia w krót­kich sło­wach: "Pan, któ­re­go jure na­zwać mo­żesz de­li­cias ge­ne­ris po­lo­ni".

Z het­ma­nów Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł za­słu­żył so­bie na więk­sze uzna­nie Mo­sko­rzow­skie­go, nie ko­niecz­nie męz­twem, bo i od­wa­dze Ka­za­now­skie­go wy­sta­wia chlub­ne świa­dec­two, ale zdol­no­ścią stra­te­gicz­ną i przy­mio­ta­mi, któ­re ujaw­nił, jako wódz, trzy­ma­ją­cy w więk­szym ry­go­rze swe woj­sko. Ra­dzi­wił­łow­skie zda­nie na ra­dzie wo­jen­nej zwykł był Król Jego Mość apro­bo­wać, a przy­tem, jak się zda­je, więk­szą po­kła­dał uf­ność w nie­zwy­kłej ener­gii i wy­pró­bo­wa­nym cha­rak­te­rze swe­go li­tew­skie­go het­ma­na. Ze smut­kiem za­zna­cza Mo­sko­rzow­ski, że współ­za­wod­nic­two mię­dzy het­ma­na­mi dużo złe­go w pol­skim obo­zie na­ro­bi­ło. No­tu­je na­wet cha­rak­te­ry­stycz­ny wy­pa­dek, że się het­ma­ni wy­zwa­li pew­ne­go razu na po­je­dy­nek i do­pie­ro sta­ra­niem kanc­le­rza ko­ron­ne­go uda­ło się za­ła­go­dzić mię­dzy nimi te przy­kre nie­sna­ski.

Na­tu­rę ry­cer­stwa pol­skie­go i przy­mio­ty róż­nych ga­tun­ków bro­ni po­zwa­la nam Mo­sko­rzow­ski przej­rzeć pra­wie na­wskróś. Pie­cho­ta za­cho­wu­je się w cią­gu ca­łej kam­pa­nii męż­nie, cho­ciaż Mo­sko­rzow­ski za­uwa­żył, że ten ro­dzaj bro­ni nie od­po­wia­da na­le­ży­cie uspo­so­bie­niu pol­skie­mu. Ze wzglę­du jed­nak na po­ło­że­nie gó­rzy­ste, licz­ną i do­bo­ro­wą ar­ty­ler­ję, wy­bor­ne for­ty­fi­ka­cje oraz na do­brze zor­ga­ni­zo­wa­ną pie­cho­tę nie­przy­ja­cie­la, przy­znać trze­ba, że spra­wo­wa­nie się ogól­ne pie­cho­ty kró­lew­skiej było wzo­ro­we i że za­rów­no w ata­ku za­pał, jak i w od­po­rze wy­trwa­łość prze­ja­wia­ła w na­le­ży­tym stop­niu.

Hus­sar­ja pod­trzy­my­wa­ła z god­no­ścią po­przed­nio zdo­by­tą sła­wę. Wpro­wa­dzo­na na te­ren zu­peł­nie nie­od­po­wied­ni, gdy przy­szło ra­to­wać jej pie­cho­tę, pę­dzi­ła męż­nie w ogień, ja­kie­go naj­star­si żoł­nie­rze nie pa­mię­ta­li, i bez wzglę­du na do­tkli­we stra­ty kil­ka­krot­nie po­wra­ca­ła do boju. Ar­ty­ler­ja dzia­ła­ła rów­nież w cią­gu kam­pa­nii sku­tecz­nie i z wi­docz­ną zna­jo­mo­ścią rze­czy; je­dy­nie in­ży­nier­ja pod zam­kiem Bial­skim wy­sta­wi­ła so­bie sro­mot­ne świa­dec­two. Miny bo­wiem, przez nią pro­wa­dzo­ne, po­ra­zi­ły wła­sną pie­cho­tę i przy­pra­wi­ły woj­sko pol­skie o po­waż­ne stra­ty. Za­po­roż­skim ko­za­kom od­da­je rów­nież Mo­sko­rzow­ski szcze­re po­chwa­ły. Li­cho uzbro­je­ni nie mo­gli w otwar­tem polu do­trzy­mać nie­przy­ja­cie­lo­wi kro­ku, ale w pod­jaz­do­wej wal­ce, na cza­tach i gdy szło o do­sta­nie ję­zy­ka, od­da­wa­li kró­lo­wi zna­ko­mi­te usłu­gi. Przy­mio­ty bo­jo­we woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie­go oce­nił Mo­sko­rzow­ski spra­wie­dli­wie a do­kład­nie. Ar­ty­ler­ja i for­ty­fi­ka­cje mo­skiew­skie wzbu­dza­ły w nim po­dziw rze­tel­ny, a i pie­cho­cie od­da­wał nie­jed­no­krot­nie szcze­re po­chwa­ły.

Ogra­ni­czam się na tych ogól­nych uwa­gach, po­le­ca­ją­cych czy­tel­ni­ko­wi tekst po­ni­żej wy­dru­ko­wa­ne­go do­ku­men­tu. Do­dać je­dy­nie wi­nie­nem, że mia­łem za­miar po­prze­dzić go roz­pra­wą pana puł­kow­ni­ka Kon­stan­te­go Gór­skie­go, wy­ka­zu­ją­cą do­nio­słość po­wyż­sze­go dy­ary­usza dla mi­li­tar­nej na­uki. Sła­be zdro­wie za­słu­żo­ne­go hi­sto­ry­ka wo­jen­ne­go sta­nę­ło za­mia­ro­wi na prze­szko­dzie, nie po­zo­sta­je mi więc nic in­ne­go, jak po­dzię­ko­wać mu za zwró­ce­nie mej uwa­gi na po­wyż­szy dy­ary­usz, za­rów­no jak i p. Zyg­mun­to­wi Wol­skie­mu, któ­ry przy dru­ko­wa­niu tek­stu uży­czał mi sta­le swej po­mo­cy.

A. Rem­bow­ski.

Ma­rzec, 1895 r.SUM­MA­RIUSZ PRO­WIAN­TU ZAM­KO­WE­GO.

Żyta było w pro­wian­cie be­czek 1501 1/2 wy­da­no już z tego be­czek 1224 3/4, nie zo­sta­je wię­cej tyl­ko 276 3/4.

Psze­ni­ce jako wie­le było w pro­wian­cie be­czek 243 ta wca­le. Jęcz­mie­nia było be­czek 4793/4, wy­da­no be­czek 249, zo­sta­je be­czek 230 1/2 Owsa było be­czek 2336 1/2, wy­da­no 1117 3/4 zo­sta­je, be­czek 1218 3/4. Gry­ki było be­czek 268, wy­da­no 155 1/2 , zo­sta­je be­czek 112 1/2 Gro­chu było be­czek 29, wy­da­no be­czek 5, zo­sta­je be­czek 24. A co w pro­wian­cie szla­chec­kim jest zbo­że, któ­re­go róż­ne­go jest be­czek z ty­siąc i to za klu­czem Pana Bu­dow­ni­cze­go, tedy to sama szlach­ta roz­bie­rać chce bo ich nę­dza przy­ci­ska.

Pro­chu, oło­wu, kul i kno­tów ba­rzo o małe, bo tego za czę­stym strze­la­niem sie­ła uby­ło, tym nas trze­ba po­sił­ko­wać. Pie­nię­dzy dano było zło­tych 10000, tych nic nie sta­ło.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: