Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Fragmenty. Szkice z teorii i filozofii sztuki - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Fragmenty. Szkice z teorii i filozofii sztuki - ebook

 

 

Wznowienie klasycznego zbioru esejów jednego z najoryginalniejszych i najwybitniejszych humanistów naszego czasu. Wiesław Juszczak we „Fragmentach” pochyla się nad kondycją sztuki oraz nad procesami, które eksponują nierozerwalną więź człowieka z nią. Szuka odpowiedzi na pytania, które towarzyszą rozwojowi kultury od czasów antycznych. Kultowa dla historyków sztuki (i nie tylko) książka została poprawiona i pierwszy raz wznowiona po 22 latach.
„Nie warunki, w jakich żyjemy, lecz cel, ku któremu zwrócone są nasze najżywotniejsze dążenia, określa naszą wolność. Jeśli tak mówię, to mówię zarazem, że wolność nigdy nie może stanowić celu dla siebie. I mówię również, że owe dążenia najżywotniejsze, jak je nazwałem, kierują się ku temu, czego nie może zamknąć w swych granicach żadna praktyka, czego nie daje się sprowadzić do uchwytnej, wymiernej sfery zadań potocznych. Dążenia takie, albo raczej to jedno dążenie, przejawiające się w rozmaitych postaciach, najtrafniej określa się mianem powołania”. (fragment)

 

 

Wiesław Juszczak (ur. 1932)- historyk, teoretyk i filozof sztuki, profesor w Instytucie Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Instytucie Sztuki PAN. W ramach zainteresowań naukowych zajmuje się historią kultury, filologią klasyczną, starożytną filozofią, literaturą, filmem, historią religii, dziejami i teorią ornamentu. Tłumaczył angielskojęzyczną literaturę naukową (H. Honour, L. Nochlin) i piękną (W. Blake, K. Blixen, T.S. Eliot, T. Williams). Otrzymał nagrodę im. Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich, przyznawaną przez polski PEN Club (2010) i złoty medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis" (2012). W roku 2013 Uniwersytet Warszawski dokonał odnowienia jego doktoratu.

 

Spis treści

 

 

Słowo wstępne

Niepopularność

Święty Homer

Przypowieść o liliach i krukach

Czy istnieje sztuka mistyczna?

Sztuka a „kryzys”

Historia i trwanie

Sophía

Słowo o powołaniu

Uwagi o „kulturze symbolicznej”

Nietolerancja

Sztuka i cierpienie

Paleolityczny epos. Homer i mit australijski

Treść pierwszych rzeczy

„Występny ornament”, czyli o napięciach między sztuką a kulturą

Dzieło a „granica sensu”

Dlaczego?

Nota bibliograficzna

Przypisy

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-06-03442-4
Rozmiar pliku: 624 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

Zebrane tu eseje i niewielkie rozprawy, publikowane w połowie przede wszystkim na łamach „Znaku”, powstały w latach 1983−1994. Ułożyłem je w porządku takim, w jakim były pisane, bo każdy inny wydawał się wątpliwy. Za mało jest tych tekstów, by je grupować wedle różnych tematycznych haseł, a zarazem, gdyby je tak grupować, okazałoby się może, że zbyt w nich wiele tematów odmiennych. To zaś, z kolei, byłoby chyba mylące, ponieważ − jak teraz widzę − jest tu zaledwie parę natrętnie powracających wątków, co wywołuje wrażenie nie tylko całości, ale nawet całości o ograniczonych konturach. Z autorskiej perspektywy takie wrażenie jest osobliwe i niespodziane. Trudno zrozumieć, że przez dziesięć lat pisząc różne rzeczy z różnych okazji, podejmując tematy rozmaitymi bodźcami powodowane, pisało się wciąż niemal o jednym, krążąc jakby po zamkniętym obwodzie. Nie jest to dla mnie samego odkrycie budujące. Ale trzeba się z nim pogodzić, skoro się uległo namowie, aby zebrać te rozproszone próby. Namówił mnie do tego Pan Tomasz Pietrasiewicz, twórca lubelskiego teatru „NN”, wybitny animator wielu ważnych kulturalnych wydarzeń w Lublinie podejmowanych i realizowanych, współtwórca wydawnictwa „FIS”, które pierwotnie tę książkę miało opublikować. Nie pomysłodawcy ani wydawnictwa wina, że do edycji tej nie doszło. Sprawiły to − powszechnie dziś znane − trudności ekonomiczne oraz, z pewnością, zbyt hermetyczny, a w każdym razie niepopularny charakter samych zebranych tu szkiców.

Wróćmy jeszcze na chwilę do sprawy merytorycznej. Jeżeli, jak wspomniałem, wszystko, co tu zebrane, zdaje się być „o jednym”, powstaje pytanie, czym to „jedno” jest. O czym jest ta całość, skoro za całość ją uznamy? Nie potrafiłbym, a nawet może obawiałbym się odpowiedzieć na to wprost. Bałbym się, ponieważ odpowiedź mogłaby, już na wstępie, wywołać u Czytelnika rozczarowanie. Lecz myślę, że pewną odpowiedź podsuwa jeden z zamieszczonych tu tekstów: „Treść pierwszych rzeczy”. W każdym razie dałoby się go traktować jako rodzaj posłowia.

Tytuł zbioru stanowi powtórzenie tytułu rubryki ze „Znaku”, w której ogłaszane były moje szkice. Działo się to w okresie, gdy wybór miejsca publikacji był nie tylko ograniczony, ale i związany z decyzją etycznej (bo nie mam zamiaru powiedzieć: „ideologicznej”) natury. Oczywiście, decyzja taka nie mogła być jednostronna. Dlatego pragnę gorąco podziękować Panom: Stefanowi Wilkanowiczowi, Henrykowi Woźniakowskiemu i Tomaszowi Fiałkowskiemu, że udzielili mi gościny w prowadzonym przez nich piśmie. I jeszcze raz, osobno, Tomaszowi Fiałkowskiemu chciałbym wyrazić wdzięczność za serdeczną i cierpliwą namowę do pisania i za rzadkiej klasy redakcyjną opiekę nad wszystkim, co do „Znaku” posyłałem.

Dziękuję Wiesławie Wierzchowskiej za udzielone mi pozwolenie na przedruk wywiadu, który jest częścią jej książki Sąd nieocenzurowany, oraz za to, że wywiad ten − pierwszy chyba w moim życiu − zechciała ze mną przeprowadzić.

I wreszcie chciałbym wyrazić wdzięczność tym wszystkim, którzy już te teksty zauważyli i czytali, przekazując mi swoje o nich uwagi i opinie.

W. J.NIEPOPULARNOŚĆ

Oglądana z obszaru sztuki cywilizacja, w dzisiejszym swoim nasyceniu sobą, jawi się jako coś odrażającego. Romantyczne, a więc zawsze artystyczne w jakiejś mierze, pozory rewolucji technicznych i przemysłowych spowszedniały i rozwiały się ostatecznie w naszych czasach, a melancholia − już za Verne’a, a tym bardziej za Wellsa i Jerzego Żuławskiego − wkradająca się w rejony science fiction, przeobraża się w otwarty pesymizm. Wyrzucane teraz na złom, posmutniałe roboty zdają się nas ostrzegać przed naiwnym, nacechowanym zbytnią ufnością rozumieniem terminu „cywilizacja”, które przedstawicielom nieodległych pokoleń wydawało się nie tylko możliwe, lecz najtrafniejsze.

Jeszcze niedawno Władysław Tatarkiewicz utrzymywał, że sztuka jest składnikiem i cywilizacji, i kultury. Że do cywilizacji należą zarówno rzeczy, jak ideologie. Że − cytuję − „cywilizacja jest zespołem przedmiotów materialnych, ale także − czynności duchowych; te przedmioty materialne zostały bowiem obmyślone i są używane dzięki myśli odkrywców i organizatorów. Czynniki materialne i duchowe cywilizacji są tak zespolone, że byłoby sztuczne i niesłuszne dzielenie ich na dwa działy: materialny i duchowy”. Sądzę jednak, że sam język już dawniej, i z powodów innych, aniżeli wymienione, bronił się właśnie przed wyrażeniem „cywilizacja duchowa”. A dziś na pewno, dalej wnioskując z języka, wyraz „cywilizacja” woli przymiotnik „techniczna”.

Z naszego punktu widzenia, najkrótsza historia cywilizacji byłaby opisem odniesień człowieka do natury, które od prób uniezależnienia się, przez zrównoważone współżycie, dochodzą do jawnego sprzeciwu i nieopanowanej agresji. Inaczej mówiąc, ta domena ludzkich działań i związanych z nimi wytworów przekształca się z prostego układu ułatwień, z sieci symbiotycznych połączeń z otaczającym światem, w zwarty skomplikowany system „antynatury”. Wiemy już oczywiście, że system ten zwraca się również przeciw nam. Że stajemy wobec maszyny wymykającej się spod naszej kontroli, a przez nas samych, dla naszego dobra i wygody zbudowanej i uruchomionej. I może to pozwala nam niespodzianie uchwycić istotny powód i sens wszystkich teraz wyzwalanych marzeń o ucieczce do natury. Ona jest żywa. A to znaczy: nie jest pozbawiona ducha.

Z dotkliwie uderzających obserwatora, bo współcześnie obnażanych, cech i sprzeczności cywilizacji wnosimy, że podstawowe jej cele dyktuje ograniczony pragmatyzm. To, co jest lub wydaje się choć przez moment użyteczne, co przynosi nawet najdoraźniejszą korzyść, co rozszerza tereny opanowywane często samą zachłannością raz rozpoczętych procesów, to wyznacza tutaj zmienne, konkurujące, skłócone ze sobą kierunki pościgu, bez możliwości kontrolowania albo uniknięcia łatwo niekiedy przewidywalnych skutków. I wszystko to dokonuje się albo wprost w sferze surowej materialności, albo ostatecznie jest sprowadzane do niej. W cywilizacji nie ma miejsca na abstrakcje. Najbardziej oderwana, najlotniejsza, niezależna, bezinteresownie najczystsza myśl musi tu nabrać „trzech wymiarów”. Jest tu redukowana do konkretu za pośrednictwem takiej techne, o jakiej Grecy nie śnili. Musi być „zastosowana”, czyli musi w końcu ugrzęznąć w martwej materii.

Biorę cywilizację teraźniejszą w jej najbardziej reprezentatywnym czy rozwiniętym, zagęszczonym stanie. Jest ona przede wszystkim techniczna: jeden ze stale obecnych w całej tej dziedzinie czynników wyrodził się i niemal nagle zdeformował inne, poddał je sobie, przeobraził całość. Może dlatego ostatnio wyraz ten rzadziej się zjawia bez dookreśleń. Przeważnie mówimy wprost „cywilizacja techniczna”, albo „cywilizacja i technika”, a do epok dawnych skłonni jesteśmy raczej stosować określenie „kultura materialna”. Dajemy przez to wyraz poczuciu, że w kulturze zachowania może być czasem równowaga między ludzkim działaniem − a naturą, i samym człowiekiem, jako reprezentantem natury. Człowiekiem obdarzonym nie tylko praktycznym umysłem, ale i psychiką, i duszą, których nie sposób pomieścić w świecie mechanicznie przetwarzanej materii i które szukają zawsze swego dopełnienia i celu w sferze niezakłóconej duchowości. Częścią owej sfery jest to, co nazywamy naturalnym środowiskiem, a co kojarzymy zazwyczaj z wąsko pojmowaną biologią. Wiemy, że tym obszarom cywilizacja zagraża, że przez nią ulegają one skażeniu. I chyba, usiłując magicznie zatrzymać albo ograniczyć te procesy, staramy się zapomnieć, że istnieje „mechanizacja rolnictwa” albo „przemysł drzewny”, i mówimy o „kulturze rolniczej” lub nawet „agrarnej”. Pragniemy przez takie eufemizmy zaznaczyć, że zabiegi tym mianem obejmowane zwracają się jedynie ku − a nie są kierowane p r z e c i w żywym egzystencjom. W ten sposób cywilizacja próbuje zachować pewną część wspólną z kulturą, jako − w tym wypadku − czymś pośredniczącym między obszarami życia a pustynią techniki.

Kultura może być i „materialna”, i „duchowa”. Te dwa aspekty dadzą się w niej wydzielić i złączyć. Sztuka zatem, niejako od przeciwległego względem cywilizacji krańca, wkracza na jej teren. Jest także dziedziną świadomych, naddanych ludzkiej naturze czynności i wytworów. W jej obrębie też dokonuje się jakieś przetwarzanie materii w ograniczonej ludzkiej skali. Na jej gruncie musimy się bez wątpienia wyzbywać potocznie rozumianej surowej „naturalności”. To wszystko różni ją od przyrody. A jednak sztuka wyłamuje się z porządku kultury. I fakt ten rozmaicie bywa tłumaczony.

Jedno z jego uzasadnień opiera się na przekonaniu, że działania artystyczne w istocie swojej nie zależą od człowieka. Nie należą do żadnego z zakresów czynności podległych ludzkiemu ustanowieniu i kontroli ani u samych swych podstaw, ani w swym najogólniejszym rozwoju czy przebiegu. Generalna zasada rządząca sztuką znajduje się poza zasięgiem wyborów człowieka i ustalanych przez niego norm. Rygory kultury muszą być więc tutaj w znacznym stopniu zawieszane. Wytwarza się tym sposobem pole ludzkich działań i dokonań, których istotnej siły sprawczej upatrywać trzeba jednak poza branym najdosłowniej „światem ludzkim”. Na przykład w naturze. Czytamy u Goethego: „Najwznioślejszym dziełem natury jest sztuka, jest ona wytworem tych samych praw co natura”. Człowiek nawet nie powtarza, nie naśladuje świadomie tych praw. Jest nimi powodowany. Według Kanta, artysta jest niejako naturalnym medium w otoczeniu organizowanym przez człowieka. Jego zdolność twórcza, stanowiąca konieczny warunek powstania dzieła, jego talent sam „należy do przyrody”, jest „wrodzoną dyspozycją umysłu, za pomocą której przyroda ustanawia prawidła dla sztuki”. I dlatego o sztuce powiedzieć możemy, że jest w pełni sztuką wówczas, „kiedy jesteśmy świadomi tego, że jest sztuką, a mimo to wydaje się nam przyrodą”.

Pogląd taki jeszcze bardziej powiększa dystans między sztuką a cywilizacją. W dziedzinie techniki zwłaszcza, naśladowanie natury ma charakter czysto zewnętrzny. Techniczna cywilizacja nie tylko czyni użytek z przyrody rozpoznawanej jako maszyna, ale do takiego jej obrazu sprowadza jej poznanie, ogranicza penetrację jej praw do tych tylko, które można zastosować do praktycznego celu, które dadzą się powtórzyć w warunkach sztucznie stworzonych, które poddają się pełnej racjonalizacji wreszcie.

Cywilizacja głuszy instynkty. A sztuka, chociaż należy do najbardziej wysublimowanych działań, jest zakorzeniona w naturalnie instynktownej sferze. Tworzenie, nawet kiedy wydaje się już tylko intelektualnym procesem, musi być wciąż podtrzymywaniem żywiołowości inicjującego je odruchu, który decyduje o trwaniu i żywości dzieła. Dlatego dzieła sztuki, podobnie jak samego życia, nie da się wyprodukować sztucznie, ani sztucznie powtórzyć. Jego niezbadana esencja, jego „biologicznie” złożone powstawanie, są zakorzenione w pierwotnej spontaniczności popędów. I wszelkie zakłócenie związków z tym genetycznym podłożem jest naruszeniem już nie tylko wartości dzieła, lecz jego autentyzmu: podstawy i zasadności jego istnienia w ogóle.

Cywilizacja techniczna na wiele sposobów wdziera się w domenę sztuki. Albo wkracza tam pośrednio, zwodząc swoją łatwością, blichtrem swej materialności, rozmachem i szerokim obiegiem swoich wytworów, swą zmiennością, tempem i zgiełkiem, które skutecznie „odrywają od życia” i zapobiegają kontemplacji − albo swe produkty, upozorowane na dzieła sztuki, wprost wprowadza na ten teren. Jeżeli w dziedzinie kiczu da się wyróżnić jakieś rodzaje, ten jego rodzaj na pewno zjawił się razem z tym typem cywilizacji. „Kultura materialna” jeszcze go nie znała. Jest odarty z cech indywidualnych, jest pozbawiony śladu ręki, jest już w pierwszym momencie powstawania odcinany od źródła życia. Nawet to, co nazywamy nieożywioną materią, musi się w nim przemienić w martwą. Nieustanna teraźniejszość dzieła, której nadajemy miano ponadczasowości, znika z tych obszarów. Owe przedmioty są tymczasowe, ich czas może być mierzony tylko wytrzymałością materiału, ale ich trwanie jest zwykle krótsze od ich faktycznego zużycia. Są na usługach mody. I w końcu trafiają na wielkie śmietniska dzisiejszego świata.

Produkowanie ich ma zaspokajać „potrzeby estetyczne”. Wedle pewnych koncepcji, ma torować drogę do sztuki, lub zapewniać jej właściwe miejsce w życiu. Ma czynić ją popularną. Lecz sztuka właśnie przed tym się broni, tak jak się góry bronią przed „masowym turystą”. Zamyka się, przestaje być czytelna. Każdy musi sam szukać do niej wejścia i wchodzić sam. Nie każdemu to wejście musi i ma być dane. Bo nie każdy może zrozumieć to otoczenie czy dobrze się w nim czuć. Ze sztuką jest podobnie jak z żywym środowiskiem: nie wolno go przeobrażać sztucznie po to, by było dla wszystkich. Żadne nigdy nie będzie.

Sztuka jest intensywnym doznawaniem i przybliżaniem fenomenu życia. Jest zawsze próbą uzmysłowienia, w jaki sposób materię przenika i organizuje czynnik duchowy. I jak aktywna duchowość formować może w biernym medium kształt, który przez to powołuje do istnienia.

listopad − grudzień 1983
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: