Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gattora. Życie Leonor Fini - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gattora. Życie Leonor Fini - ebook

Leonor Fini. Malarka. Piękność. Jedna z najczęściej fotografowanych kobiet XX wieku. Kobieta wyzwolona. Kobieta demon. Prowokatorka i celebrytka. Na pierwsze spotkanie z surrealistami włożyła kardynalskie pończochy. Spodobało się, miała wstąpić w ich szeregi i zostać jedną z muz, ale wybrała niezależność. Zawsze na bakier z modami w sztuce i artystycznymi trendami, uparcie pozostała wierna własnemu stylowi. Romansowała z Maksem Ernstem, przyjaźniła się z Salvadorem Dalím i Galą, Picassem, Cartier-Bressonem. Ulubienica wielkich projektantów mody: Diora, Rochasa, Schiaparelli, dla której zaprojektowała słynny flakon na perfumy. Podziwiana przez Geneta czy gwiazdę popu Madonnę. Kobieta życia Konstantego Jeleńskiego, jego „czarne słońce melancholii”. Poznali się, kiedy ona była w związku z włoskim malarzem Stanislao Lepri. Nie przeszkadzał jej homoseksualizm Jeleńskiego, przeżyli razem, we troje, prawie czterdzieści lat, związani głęboką miłością, niegasnącą do końca ich dni. Spoczywają w jednym grobie, na wzgórzu nad francuską Loarą.

„Świetnie napisany, zmysłowy i uważny portret Leonor Fini, wielkiej malarki, nietuzinkowej osobowości, kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn”.

Olga Tokarczuk

Leonor Fini. Legendarny miłosny związek Kota Jeleńskiego. Jego strona włoska sięgająca habsburskiego Triestu. We włoskiej tradycji zwracanie się do wielkich artystek wprost: Signora Callas, Signora Loren, zawsze było wyrazem najwyższego publicznego statusu. Leonor była tylko jedna i mogła to być tylko Leonor Fini”.

Piotr Kłoczowski

Kategoria: Malarstwo
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-244-1001-9
Rozmiar pliku: 923 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

– Zapach. Zapach jak kolumna. Mocna i solidna. Prawie materialna. – Słowa słychać wyraźnie, choć dźwięk nie jest doskonały. Obraz – lekko ziarnisty. Trudno będzie wypatrzyć szczegół – to tylko YouTube, niewielki ekran komputera, niska rozdzielczość, głośniki o słabych parametrach. A jednak tamten czas, jakby zaklęty w kadrze, wydaje się prawie realny. Przez okno ekranu widać przecież nie to, co prawdopodobne, raczej to, co było. Nigdy nie ma pewności.

Ziarno pikseli mogłoby przygasić czujność, jednak detal przyciąga, łatwo w niego wniknąć. Łysiejące wysokie czoło, lekko trójkątna twarz i giętka szyja nienaturalnie wbita w sztywny kołnierz białej koszuli. Szczupłe ciało, lekko zapadnięte w zagłębieniu sofy, rozstawione na boki szpiczaste kolana, wsparte na nich łokcie. Lewa dłoń obejmuje prawy nadgarstek, zamyka obwód. Twarz – blada cera, zarost pod nosem, błyszczące oczy. Patrzą żywo, ale miękko, jest w nich jakaś delikatność.

Mówi spokojnie, w jednolitym tonie, dopiero kiedy wypowiada słowo „minotaur”, mięsiste brwi idą w górę, ciągną głowę i szyję, lekko unoszą całą sylwetkę. Nagle ożywia się charakterystyczny dołek na środku brody, drobne wgłębienie, widoczne na każdej fotografii, zaznaczone na każdym portrecie. Jak ślad po nakłuciu szpilką. Jakby ktoś testował szczelność skóry, w którą zapakowano twarz. Albo jak kropka nad „i” postawiona przez bogów na koniec aktu stworzenia.

Teraz, kiedy Konstanty Jeleński mówi do kamery^(), dołek w brodzie porusza się energicznie w górę, w dół, w górę, w dół. Głowa przechyla się na boki zdecydowanym, ale płynnym ruchem. Balet mowy. Pomaga sobie rękoma, sporo gestykuluje, jakby chciał w powietrzu wyrzeźbić tamten czas. Miniony i bez powrotu. Dłonie rysują kształt niewidzialnej kolumny, która stanęła mu na drodze, kiedy biegł na pierwsze spotkanie z Leonor Fini.Rzym. Odnaleziony rysunek

Zima, przełom lat 1951 i 1952. W rzymskim Palazzo delle Esposizioni trwa VI Kwadriennale Sztuki Współczesnej. Leonor wyznaczyła spotkanie przed obrazem swojego znajomego malarza, Włocha Fabrizia Clericiego. Tytuł: Il Minotauro accusa pubblicamente sua madre (Minotaur publicznie oskarża matkę).

– Poszedłem w stronę obrazu, dotarłem dokładnie na czas – mówi do kamery Konstanty Jeleński. – Nie było nikogo, tylko ten silny zapach. Bardzo dobrych perfum. Ruszyłem ich śladem, domyśliłem się, że Leonor była tu przede mną. Idąc za smugą zapachu, w oddali zobaczyłem wysoką kobietę. Była ubrana na czarno.

Leonor o Konstantym usłyszała od Bernarda Minoreta, francuskiego pisarza, który niedawno odwiedził ją w paryskim mieszkaniu. Minoret mieszka w Rzymie i dzieli pokój z Konstantym. U gospodyni o twarzy „słodziutkiej wiedźmy”, która na przemian śmieszy ich i doprowadza do rozpaczy. Pierwsze informacje przekazywane Leonor przez Minoreta są skąpe: Konstanty, zwany przez przyjaciół Kotem lub Kocikiem (to bardziej przez matkę), polski publicysta, poliglota, pisarz, bibliofil, homoseksualista, kosmopolita. Minoret podaje Leonor numer telefonu. Ale ona nie zadzwoni, to nie w jej stylu. Rzuca jednak propozycję: spotkanie w Palazzo delle Esposizioni, Via Nazionale, przed obrazem Clericiego. Łatwo poznać, to ten z minotaurem.

Na wystawę przygotowano dwa tysiące czterysta dzieł – czytają w opisie wystawy. Dwa tysiące czterysta?! W stu salach?! Leonor i Konstanty rezygnują z wielogodzinnego zwiedzania. Najnowsza sztuka włoska ich nie porywa, do mistrzów, którym poświęcono wystawy retrospektywne, będą jeszcze mieli okazję wrócić. Vincenzo Gemito, Amedeo Modigliani, Lorenzo Viani, Arturo Martini czy zmarły rok wcześniej Gaetano Martinez.

Wyjdą po chwili, masywna kolumnada i szerokie schody prowadzące do Palazzo będą już daleko za nimi, ich szczupłe bliźniacze sylwetki będą maleć na horyzoncie. Miniaturowi, blisko siebie, będą zaraz wyglądać tak, jak kilka miesięcy później namaluje ich na płótnie partner Konstantego – amerykański malarz Bernard Perlin.

Bernard często portretuje Konstantego, lubi rysować jego twarz, jakby chciał ciągłego potwierdzenia jego obecności. Rysuje z czułością i delikatnie, cienkim rysikiem, ledwie dotykając papieru. Na najwcześniejszych rysunkach wysokie czoło Konstantego ma już zakola przykryte falą rzadkich włosów. Model patrzy miękko, melancholijnie. Później Bernard przedstawia go bardziej zmysłowo, z głową odwróconą na bok, zamkniętymi oczami i nagimi ramionami, jakby w półśnie, jakby właśnie skończyli się kochać. Rysunek jest lekki, twarz świetlista.

Bernard pochodzi z żydowskiej rodziny emigrantów z Rosji, osiadłych w Richmond, w stanie Wirginia. Konstanty poznał go w rzymskiej Akademii Amerykańskiej, gdzie Bernard był jednym z młodych stypendystów-pensjonariuszy. Konstanty dość często bywa w siedzibie Akademii, to piękne miejsce, siedemnastowieczna okazała posiadłość, Villa Aurelia, gdzie wśród pensjonariuszy są pasjonaci sztuk, razem z Bernardem jest choćby kompozytor Aaron Copland, architekt Louis Kahn czy jedna z pierwszych kobiet oficjalnie mianowanych kuratorem sztuki – Agnes Mongan.

Obraz, na którym namaluje Konstantego z Leonor, Bernard zatytułuje Pożegnanie (The Farewell). Powstanie w 1952 roku, będzie miał ciężką fakturę, mroczne tonacje. Bernard namaluje go na płycie pilśniowej, temperą kazeinową. Format będzie spory, ponad osiemdziesiąt centymetrów na metr, ale sylwetki będą na nim drobne, prawie niedostrzegalne. Ledwie widoczne postaci kobiety i mężczyzny sportretowane zostaną tuż przy lewej krawędzi, z profilu. Oboje w czerni, Leonor i Konstanty, jak spiskowcy, z postawionymi kołnierzami. Będą kroczyć blisko siebie, trzymając się pod rękę. Za nimi, na całym płótnie, rozrośnie się gąszcz bezlistnych drzew, rozżarzony, płonący czerwienią. Ale oni będą kroczyć niespiesznie, zostawiając w głębi samotną męską sylwetkę. Bernard. Pochylony do przodu, z rękami w kieszeniach, pójdzie w przeciwną stronę.

W Palazzo delle Esposizioni Leonor próbuje odszyfrować twarz Konstantego. Nigdy wcześniej jej nie widziała, a jednak wydaje się znajoma, doskonale zna jej rysy. Subtelne, z nutą kobiecości, androgyniczne. Zamyśla się. Przypomina sobie jeden z ostatnich swoich rysunków. Ma go w pokoju, pokaże mu. Lakonicznie zaprasza go do siebie. Jest poważna, głos brzmi stanowczo.

Za bramą kamienicy milknie zgiełk ulicy, w korytarzu zastaje ich ciemność. Wchodzą po schodach, Leonor przed Konstantym, słychać ciche stąpanie i szelest sukni. Chwilę później w pośpiechu przeszukuje teczki z rysunkami. Wyjmuje jeden z nich. Podaje Konstantemu. Portret. Twarz mężczyzny. Długa szyja, delikatne rysy, nieco kobiece. Na rysunku Konstanty widzi siebie. Leonor zachowa rysunek do końca swoich dni.

Triest. Krawaty dla Artiego

W Trieście pachnie portem. O świcie, kiedy do brzegu dobijają kutry, czuć surową rybę. Im słońce jest wyżej, tym robi się przyjemniej – pachnie świeżo paloną kawą, gałką muszkatołową, piżmem. Zapachy docierają nawet do ulic znacznie oddalonych od portu, między neoklasycystyczne pałace, kościoły, secesyjne kamienice.

Kiedy w 1909 roku do Triestu przybije statek, z którego wysiądzie Malvina Braun Dubich z niespełna dwuletnią córką Leonor, w porcie będzie się roiło od rybaków, dokerów, handlarzy, eleganckich pań z parasolkami, rozkrzyczanych młodzieńców i drobnych złodziei. To miejsce naznaczone nieustającą transakcją – bez względu na porę wciąż się tu kupuje, sprzedaje, wymienia, wypożycza, dostarcza, odbiera, przewozi tranzytem. Wydaje się, że gorączkowa atmosfera opanowała Triest na stałe, że krzątanina nigdy się tu nie kończy. „To świat niemal pantagrueliczny, w którym pracowało się sporo, a jeszcze więcej jadło, piło, uprawiało miłość”, stwierdzi włoski pisarz z Triestu Roberto Bazlen^(). Chaos sięga szczytu nocami, z soboty na niedzielę, kiedy w sąsiedztwie doków, gdzie praca wre bez ustanku, na ulice pełne barów, kafejek i burdeli wypełzają upojeni winem przyjezdni i miejscowi. Zdarza się, że poją nie tylko siebie, ale i osły, które prowadzą ze sobą na nocne włóczęgi. Nie ma podziału na dzień pracy i noc odpoczynku, na godziny aktywności i snu. Czas zerwał się z łańcucha.

Z jednej strony Włochy, z drugiej Słowenia. Triest leży na pograniczu, trochę jak ziemia niczyja. Jest miejscem „pomiędzy”, przejściem, które bywa przekleństwem. Dla wiedeńskich Habsburgów, którym podlega miasto, port jest oknem na morze, wyjściem Mitteleuropy na Adriatyk. Plączą się wątki łacińskie, germańskie, słowiańskie, żydowskie. Tygiel narodów, „najbardziej kosmopolityczne miasto najbardziej kosmopolitycznego cesarstwa świata”, powie Jeleński. Są Włosi, są Austriacy, są Niemcy, Słoweńcy, Chorwaci, Turcy, Grecy i Żydzi. Ścierają się opcje: austro-węgierska i irredenta – Włosi żądający zwrotu południowego Tyrolu, Triestu, Istrii i Fiume. Niemieckojęzyczna biurokracja austriacka próbuje spętać miejscowy żywioł – język vèneto i włoski w mieście, dialekty słowiańskie dominujące na obrzeżach. Zdarzają się walki narodowościowe na miarę, jak mówi Bazlen, „która dziś wydaje się nieprawdopodobna – w Trieście od czasu do czasu tłukli się nie na żarty, jak na owe czasy, trafiały się złamane nogi, rozbite głowy i różne inne kontuzje, jak pisano w «Piccolo»: osiem dni zwolnienia lekarskiego”.

W domu Leonor jest dwóch głównych gospodarzy: dziadek, austriacki kupiec, i babka, Dalmatynka. Panem domu jest jednak kto inny – wuj Ernesto Braun, adwokat liberał, bibliofil, Kulturmensch. Wuja odwiedza nie byle kto, przy winie z Carso czy Istrii regularnie zasiadają pisarz Italo Svevo, poeta Umberto Saba, wpada nauczyciel angielskiego u Berlitza James Joyce. Svevo i Saba rozmawiają o literaturze, często o Kafce i Musilu. A o tym dziwnym nauczycielu, w grubych szkłach na nosie, mocno powiększających jego wyraziście niebieskie oczy, Leonor słyszy czasem ciekawe rzeczy. Na przykład, że pisze niespotykaną dotąd książkę.

Leonor siada na kolanach mamy, Svevo ma skrzyżowane nogi, jedna z nich huśta się rytmicznie przez całe spotkanie. Rozbujana noga w skórzanym bucie i wystająca spod nogawki podwiązka do skarpet – ten obraz w pamięci będzie wracał przez całe życie, kiedy tylko Leonor wspomni Svevo lub weźmie do ręki którąś z jego książek. Zapamięta też dokładnie jego ogród – pełen kwiatów i owoców. Svevo, zwany zio, wujaszkiem Ettore, co niedzielę zaprasza rodzinę Fini do siebie. Leonor bawi się tam z grupą dzieci. Jest z nimi potężny pies Tiras, darzony przez dzieci wielką miłością, nawet kiedy ugryzie jedną z dziewczynek – Paolę. Zostanie jej wielka blizna na górnej wardze. Leonor też kocha Tirasa, ale po tym incydencie nie chce już wracać do ogrodu wujka Ettore.

Kilkanaście lat później Svevo przewodniczy nieformalnej grupie młodych z ambicjami. Wśród nich jest dorastająca Leonor. Chodzą razem grać w bule, wygłupiają się, dużo wędrują po wzgórzach Carso. Najbardziej fascynuje ich jednak literatura i sztuka. Na intelektualne schadzki zaprasza ich wszystkich Madame Verdurin, właściwie Elsa Dobra – jak określi ją jeden z kolegów Leonor, pisarz i malarz Gillo Dorfles – „starsza pani, dla nas postać pierwszoplanowa, żona Niemca, który uwielbiał literaturę”.

W domu Ernesta Brauna bywa też Rainer Maria Rilke, goszczący w pobliskim zamku w Duino, u opiekuńczej księżnej Marie von Thurn und Taxis, gdzie powstają słynne Elegie duinejskie. Często wpada tłumacz i znawca literatury Roberto Bazlen, zwany Bobim, zawsze gotowy do wzniecania coraz to nowych sporów intelektualnych. Bazlen, jak Svevo, lubi młodzież. Dorfles: „Zalecał nam czytanie Kafki, Szkoły Wiedeńskiej, oczywiście Prousta, Valéry’ego i innych, zależało mu, byśmy byli w awangardzie kultury tamtej epoki. Bardzo go ceniliśmy, był dla nas kimś tajemniczym, postacią mityczną”^().

Przychodzi też przyjaciel Giorgia de Chirico – włoski malarz pochodzenia żydowskiego Arturo Nathan. „To był dziwny człowiek, wysoki, o wielkich dłoniach”, wspomni Leonor w filmie dokumentalnym w 2009 roku. „Czasem przychodził bardzo wcześnie. – A ten, co tak o świcie?! – wołał wtedy dziadek. – Nie chodzi się do ludzi o siódmej rano! A on chciał tylko porozmawiać”. Leonor ma z Nathanem szczególny kontakt, tym bardziej że najmłodsza siostra malarza, Daisy, chodzi z nią do tej samej szkoły. Dziewczynki się przyjaźnią, a Arturo regularnie zaprasza Malvinę i Leonor na kolację. W 1921 roku otwiera swą pracownię malarską w Trieście, Leonor z fascynacją obserwuje malarza przy sztaludze. Są sobą wzajemnie zauroczeni, mimo dużej różnicy wieku. Leonor ma czternaście lat, Arturo trzydzieści. On uwielbia tę niezwykle utalentowaną dziewczynę, ona podziwia jego metafizyczne obrazy. Daisy: „Brat zawsze był źle ubrany, więc Leonor przynosiła mu w prezencie krawaty, które chyba komuś podkradała. Ale on i tak ich nie nosił”. Arturo (z czasem „Arti”) daje Leonor lekcje malarstwa, pokazuje całą kolekcję albumów o sztuce. Z nim po raz pierwszy ogląda obrazy Schielego czy de Chirico, którego Nathan poznał w Rzymie w 1925 roku. Arti pokaże jej romantyków niemieckich, m.in. obrazy Caspara Davida Friedricha, w które zacznie się zagłębiać z coraz większą pasją. Z osobistej biblioteczki wyjmie dla niej Schopenhauera i Nietzschego. Razem czytają Wiedzę radosną, ale Leonor bardziej zaciekawi Poza dobrem i złem. Książki Nietzschego pozostaną wśród najważniejszych lektur na całe życie. „Piękny, elegancki, wykształcony i wrażliwy” – tak Leonor zapamięta Nathana. „Zawsze odbierałam go jako bardzo skromnego: później się dowiedziałam, że był homoseksualistą, podobało mi się, że nie usiłuje wciąż być męski. Był inny niż wszyscy mężczyźni, których poznałam wcześniej”. Leonor i Arturo pozostaną w kontakcie listownym przez wiele lat. Aż do jego internowania we wrześniu 1943 roku w obozie jenieckim Fossoli di Carpi i późniejszej deportacji do Niemiec, do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen, a następnie w Biberach an der Riss, gdzie zostanie znaleziony martwy, po wyzwoleniu obozu przez aliantów, w listopadzie 1944 roku. W swoich osobistych, nigdy niepublikowanych notatkach Leonor zapisze: „Był dla mnie najprawdziwszym człowiekiem z wszystkich, z którymi zetknęłam się jako młoda osoba. (...) Mogłam z nim rozmawiać na każdy temat. Był najsubtelniejszy, najbardziej tajemniczy, wszechstronny. Zawsze mi go brakowało, nawet później, kiedy poznałam największe znane osobistości”.

Nozdrza Api

W mieszkaniu roznosi się zapach cynamonu, kobiecego ciała i perfum. Pachnie orientalnie – egzotyczne zapachy lubi zarówno Malvina, matka Leonor, jak i jej „babki” Dalmatynki, czyli prawdziwa babcia Leonor i trzy starsze ciotki. Malvina pochodzi z burżuazyjnej triesteńskiej rodziny o niemiecko-żydowskim rodowodzie, zdaniem córki „była młoda, piękna i dziecinna”.

Z rodziną Braunów mieszkają też guwernantka i służąca. W tym towarzystwie krągłych kobiet dominuje wuj Ernesto. Surowy i wyniosły. Pedantyczny elegant. Na szczęście nie ma natury władcy haremu, trzyma stery, ale wie, że nie może sobie pozwolić na bezwzględność. Kobiety w tej rodzinie są silne, mają mocny gen niezależności, nie są skore do uległości i pokory. Ernesto Braun ma inne królestwo, w którym czuje wszechwładzę – to jego ogromna biblioteka. Leonor ma przywilej – może zaglądać do przepastnego księgozbioru o każdej porze. Nikt nie stawia jej żadnych ograniczeń, pasjami ogląda wszystko, co wpadnie jej w rękę, choć najchętniej albumy ze sztuką. Odkrywa prerafaelitów angielskich, manierystów, niemieckich malarzy romantycznych. Przegląda powieści obyczajowe po włosku i niemiecku, encyklopedie wszelkiej maści. Fascynują ją niesforni figlarze i buntownicy: Staś Straszydło^(), Gian Burrasca^(), Alicja z Krainy Czarów. Podczytuje teksty, z których niewiele jeszcze rozumie, głównie francuskich i niemieckich poetów: Baudelaire’a, Rimbauda, Morgensterna, Hölderlina, Eichendorffa. Próbuje rozszyfrować Freuda, chłonie Sade’a.

Drugie królestwo wuja, niemal świątynia, to jego łazienka. Panuje tu kliniczny porządek – równiutko w rzędzie ułożone kilkanaście pilników do paznokci, siedem, osiem różnych nożyków do golenia, kremy, wody toaletowe, lampa do opalania, ciężarki do ćwiczeń, stacjonarny rower – wszystko wypucowane, każda rzecz ma swoje miejsce. Biada temu, kto ruszy nawet najmniejszy przedmiot, cokolwiek przestawi! Prysznic – najnowocześniejszy w całym domu, no i bidet – też z supernowoczesną baterią, z której woda tryska pod dużym ciśnieniem. To z tego powodu Leonor nie ma prawa wchodzić do łazienki wuja samotnie i bez pozwolenia. Wchodzi za to do jego sypialni. Wsadza nos we wnętrze ogromnej szafy, wciąga zapach sandałowca i wetywerii. Na wieszakach nieskazitelnie czyste i odprasowane garnitury z angielskich tkanin, poniżej buty, buty, buty. Ze czterdzieści par. Wszystkie z wypolerowanej skóry. Na błysk.

Ojciec – Herminio Fini – jest nieobecny od zawsze i zresztą na zawsze zniknie z pamięci Leonor. Córka wie o nim bardzo niewiele – że pochodzi z okolic Neapolu, że ma włosko-hiszpańskie pochodzenie, że poznał osiemnastoletnią Malvinę z domu Braun, kiedy miał trzydzieści pięć lat, w miejscowości uzdrowiskowej Levico Terme w północnych Włoszech. Że zabrał Malvinę do Argentyny, gdzie w XIX wieku osiadła jego rodzina, że dwa razy wzięli ślub, najpierw w Trieście, a potem w Buenos Aires, że bił ją i więził w swojej hacjendzie, że poród 30 sierpnia 1907 roku był szczęśliwy, ale już półtora roku później Malvina uciekała przez ocean do Europy, do rodzinnych Włoch, z kilkoma sztukami bagażu i małą córką...

Despotyczny Herminio nigdy nie pogodzi się ze stratą dziecka. Jako katolik tradycjonalista nie chce udzielić zgody na rozwód, w 1915 roku sąd w Buenos Aires przyzna mu prawo opieki nad córką. Decyzji nie uzna jednak sąd w Trieście. Kiedy Triest zostanie odzyskany przez Włochy, Herminio ponowi wysiłki, ale Malvina złoży oficjalny pozew o rozwód. W tej sytuacji sąd apelacyjny w Buenos Aires unieważni poprzednią decyzję. W kwietniu 1919 roku listonosz przyniesie dwunastoletniej Leonor kopertę nadaną przez ojca, w kopercie zdjęcie jachtu z wymalowanym herbem, w który wpisano imię: „Leonor”. 29 września tego samego roku i 26 września rok później nadejdą kolejne zdjęcia: z jachtem, domem i prywatną wyspą należącą do rodziny Herminia. Wyspa też nosi imię córki.

Początkowo, tuż po przyjeździe z Argentyny, Malvina schroni się u znajomych na południu Istrii, w pobliżu Puli. Potem mała Leonor zamieszka z mamą u dziadków i wuja, już w Trieście, niedaleko portu, przy via Rossini. Zostaną tu niespełna jedenaście lat, potem cała rodzina przeniesie się o kilkaset metrów dalej od portu do dostojnej kamienicy w weneckim stylu, projektu Giuseppe Boboliniego. Mała pamięta, a może raczej wie od matki, że ojciec miał ciemny zarost, wąsy, surowe rysy i złowrogie spojrzenie. Po latach w osobistych notatkach zapisze, że twarz ojca kojarzy jej się z płaskorzeźbami asyryjskimi: „były przerażające, nieustępliwe, z fałszem w oczach”.

Malvina i Herminio są skłóceni na tyle, że Malvina boi się o bezpieczeństwo córki. Choć Herminio jest na innym kontynencie, ona ma złe przeczucia. Są dni, kiedy męczy ją obsesja – wydaje jej się, że Herminio nagle pojawi się, w nieodłącznym sombrero i z cygarem w ustach, na jednej z ulic Triestu. I choć to mało prawdopodobne, by przyjechał osobiście (ucieczka żony zbyt mocno naruszyła jego honor), to zawsze może wysłać swoich szpiegów spod najciemniejszej gwiazdy. Malvina słyszała z jego ust tego typu groźby. Dlatego są dni, kiedy strach narasta na tyle, że Malvina prawie się nie kontroluje, każe wtedy Leonor nosić chłopięce ubrania albo sama przebiera ją za małego marynarza, dla kamuflażu. W drodze do szkoły dziewczynce zawsze towarzyszy ktoś starszy.

Przypisy

Leonor Fini, film wyprodukowany przez Galerie Minsky, 1996. Zdjęcia do filmu, z udziałem Leonor Fini i Konstantego Jeleńskiego, zrealizowano w Paryżu i Saint-Dyé-sur-Loire.

Wykaz cytowanych lub przywoływanych źródeł zawiera znajdująca się na końcu książki szczegółowa bibliografia.

Jeśli w przypisie lub bibliografii nie podano inaczej, przekłady cytowanych fragmentów są dziełem autorki.

Staś Straszydło – w niemieckim oryginale „Struwwelpeter", tytułowa postać książki dla dzieci autorstwa frankfurckiego lekarza dr. Heinricha Hoffmanna. Staś przez rok nie pozwala sobie obciąć paznokci i ostrzyc włosów, czym wpędza rodziców w zmartwienia, a na ulicy wytykają go palcami: „Niegrzeczny Staś! Staś straszydło!". Jedna z najpopularniejszych klasycznych niemieckich opowieści dla dzieci.

Gian Burrasca – bohater książki Il giornalino di Gian Burrasca (Pamiętnik szalonego Jasia) autorstwa Vamby (właśc. Luigi Bertelliego) z 1907 roku, dziewięciolatek, zbuntowany urwis, który nie chce się podporządkować dorosłym, przez co w życiu codziennym narażony jest na całe pasmo licznych, często zabawnych katastrof.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: