Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Góry z duszą. Pasja i przygoda - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Góry z duszą. Pasja i przygoda - ebook

"Góry z duszą" to pozycja uniwersalna: zarówno dla tych, którzy po górach chodzą, albo nawet się po nich wspinają, jak i tych, których górskie zainteresowania ograniczają się tylko do książek. Na treść poszczególnych rozdziałów składają się relacje z wypraw autorki, uzupełnione wieloma ciekawostkami, legendami, informacjami przyrodniczymi, historycznymi, etnograficznymi, a ponadto radami praktycznymi dla tych, którzy opisane góry też może zapragną zdobyć. To już drugi tom serii "Gór z duszą", ale jeśli ktoś nie zna  pierwszego, to nie szkodzi – kolejność czytania jest dowolna!

Tym razem dowiemy się m.in.:

  • Czy wspinacze rzeczywiście boją się widma Brockenu i co wróży czarny motyl?
  • Jak wyglądały kulisy pierwszego wejścia na Matterhorn, kiedy to z siedmiu wspinaczy wróciło tylko trzech?
  • Jak historia nieszczęśliwej miłości przesądziła o nazwaniu najwyższej góry Australii Górą Kościuszki?
  • Jak alkoholowa libacja wpłynęła na uratowanie zabytkowej kaplicy na szczycie Śnieżki?
  • Na jakiej postawie twierdzi się, że bliżej do gwiazd jest wcale nie z Everestu, tylko z Chimborazo, najwyższej góry Ekwadoru?
  • Dlaczego w górach Ruwenzori przed wyjściem na lodowiec mężczyźni nie powinni uprawiać seksu?
  • Co ma Snowdon, najwyższy szczyt Walii, do brody króla Artura?
  • O co chodziło z pianinem zakopanym na najwyższej górze Wielkiej Brytanii – Ben Nevisie?
  • Jak legenda Indian Alaski tłumaczy powstanie Denali, najwyższej góry w Ameryce Północnej, i dlaczego dla Polaków dobrze, że zrezygnowano z dawnej nazwy – Mount McKinley?
Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7596-691-6
Rozmiar pliku: 30 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Drodzy Czytelnicy, jak zakładam – miłośnicy gór

Naprawdę nie ma znaczenia, w jakich górach najczęściej bywacie – niskich czy wysokich, czy preferujecie techniczne wspinanie, czy typowe turystyczne wycieczki. Ważne, by te góry szczerze kochać i umieć się nimi cieszyć. Zawsze podkreślam, że tak samo cenię tych, którzy zdobywają ośmiotysięczniki, jak i tych, którzy są miłośnikami Beskidu Niskiego (zwłaszcza że ja sama też w ów Niski jeżdżę).

Na pewno znajdują się wśród Was też tacy, którzy gór nie zdobywają, lecz jedynie chcą o nich poczytać… Ta książka, w moim zamierzeniu, ma być uniwersalna. Sama nie traktuję gór sportowo: nie mam ambicji zapisania się w annałach historii himalaizmu, nie rywalizuję z nikim, by być w czymś pierwsza, szybsza czy lepsza, nie biję też żadnych rekordów. Nigdy nie mówię o sobie taterniczka, alpinistka ani tym bardziej himalaistka. Wolę – miłośniczka gór. Jeżdżę w góry, bo lubię, a przy okazji łączę ich zdobywanie z moimi podróżniczymi pasjami i ciekawością świata. Nie przeczę, wejście na szczyt jest dla mnie jakimś celem, nawet istotnym, jednak ważniejsza od celu jest prowadząca do niego droga. To wszystko, co mnie otacza: przyroda, widoki, spotkani ludzie oraz… ja sama – moje przemyślenia, nastroje, decyzje, emocje. Tę ostatnią część zostawiam jednak głównie dla siebie. Ta książka ma być o górach, to one są tu ważne, nie ja.

Z drogą związana jest dusza danej góry. Większość z nas na wyprawach czy górskich wycieczkach skupia się jedynie na otoczce góry, czyli tym, jak wygląda, ile ma wysokości, którędy idą szlaki czy poręczówki. A przecież ważne jest też wnętrze góry. Jej dusza, czyli różne legendy, miejscowe zwyczaje, ale również ciekawostki, często nieznane nawet tym, którzy byli w tych miejscach wielokrotnie. Nieraz się przekonałam, że góra pozornie nijaka, wizualnie nieporywająca, może kryć fascynujące historie. Zwykle na wchodzenie w ową duszę nie mamy czasu, sił czy warunków. Ja jednak staram się ją odkryć, czego efektem jest między innymi ta książka.

To już druga część Gór z duszą, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze i trzecia! Nie znacie pierwszej? Nie szkodzi – i tak każdy rozdział jest o czym innym, więc nie trzeba ich czytać po kolei. Podobnie jak w pierwszej części, tutaj też opisałam góry, które sama zdobyłam, a większość relacji to tak naprawdę moje prowadzone na wyprawach zapiski. Stąd trochę niejednorodny styl rozdziałów. Przecież każda wyprawa miała inny charakter, różnych miałam podczas nich towarzyszy, mało tego – dzielą je lata, zmienił się więc mój sposób pisania, poziom górskiego doświadczenia, no i samo moje nastawienie do gór.

Sama nie wiem, jak tę książkę zakwalifikować. Nie jest to przewodnik, zbiór reportaży – też nie… Zdaję sobie sprawę, że nie da się stworzyć czegoś uniwersalnego, co trafiłoby do wszystkich. Tak jak inne swoje książki, pisałam ją pod kątem… siebie, tego, co mnie ciekawi, licząc równocześnie, że znajdzie się grono czytelników akceptujących taką formułę.

Góry, które opisuję, różnią się znacznie pod względem trudności. Jedne są do zdobycia dosłownie przez każdego, nawet bez większego doświadczenia (na przykład Góra Kościuszki, Snowdon czy Śnieżka), inne stanowią już całkiem ambitne wyzwanie (Matterhorn czy Denali). Nic dziwnego, że w pewnym momencie pojawił się problem z terminologią dotyczącą ich zdobywania. Może (z takim zarzutem spotkałam się po publikacji pierwszej części Gór z duszą) trochę na wyrost używam określenia „wspinanie”, niestety jednak w języku polskim brakuje słów pośrednich pomiędzy chodzeniem, ewentualnie zapożyczonym trekkingiem1, a owym wspinaniem, które niektórzy chcieliby traktować mocno elitarnie. Co innego w języku angielskim. Tu wybór jest większy. Przygodę górską zaczyna się od walking (chodzenie, spacerowanie), przez hiking (proste wędrówki górskie), wspomniany trekking (to już często wielodniowe wędrowanie), scrambling (tam gdzie jest bardziej stromo i musimy wspomagać się ręką lub nawet dwiema) po wysokogórski mountaineering, techniczny climbing (wspinanie), ewentualnie rock climbing (wspinanie w skałach) i kilka innych odmian górskiego wyczynu. Drogich wspinaczy (tych, którzy utrzymują, że wejście na Rysy to jeszcze nie wspinanie) przepraszam, ale ze względu na stylistykę tej książki nadal będę (nad)używać tego słowa, bo po prostu inaczej się nie da! A zresztą, czy najważniejsza jest tworząca podziały terminologia? Jaki ma sens licytowanie się, który wariant obcowania z górami jest najlepszy, najbardziej prestiżowy, jedyny słuszny? Według mnie ważne jest, by robić coś z pasją, a najlepiej jeszcze zarażać nią innych.

Do zobaczenia w górach!

Do moich ulubionych gór należą włoskie Dolomity.

Pisząc tę książkę, starałam się dołożyć wszelkich starań, aby zawarte w niej informacje były rzetelne i aktualne. Niestety, często nie było to łatwe choćby ze względu na rozbieżności w źródłach czy trudność w zdobyciu najnowszych danych. Część opisanych wypraw odbyła się już jakiś czas temu, więc jeśli chcecie pójść moim śladem, na wszelki wypadek sprawdźcie aktualne realia.

Radość po zdobyciu himalajskiego Ama Dablam (góra w tle).

------------------------------------------------------------------------

1* Fachowa terminologia i nazewnictwo angielskie znajdują się w słowniczku na końcu książki.Gór mi mało, czyli trochę o sobie

Nie będę pisać tu swojego długiego już górskiego życiorysu – zainteresowanych odsyłam do pierwszej części Gór z duszą. Powiem tylko, co się zmieniło w moim życiu od wydania tamtej książki, czyli w ciągu dwóch lat.

Chciałabym powiedzieć, że dojrzałam lub spoważniałam, ale chyba (niestety) nie! :-)

– To co, teraz chyba się ustatkujesz, skończysz z tymi wyprawami? – zapytał retorycznie mój tata, witając mnie po powrocie z dwumiesięcznej wyprawy na Mount Vinson, najwyższy szczyt Antarktydy, połączonej z rejsem wokół przylądka Horn (bo żeglarstwo morskie wciąż pozostaje bardzo ważną dla mnie pasją).

Wstrzymałam się z odpowiedzią. Jakoś niezręcznie było mi wyjawić, że jeszcze na Antarktydzie postanowiłam w ramach kolejnej poważnej wyprawy dotrzeć do bieguna południowego, co oznacza dwa miesiące wędrówki połączonej z ciągnięciem załadowanych sań przez zupełne pustkowia. Cóż, rodzina i znajomi chyba nie mają wyboru, muszą mnie zaakceptować taką, jaka jestem, i zrozumieć, że wyprawy stanowią mój życiowy napęd. Jest taka piosenka, którą chętnie śpiewamy w naszym kole przewodnickim (Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich), ze słowami „gór mi mało i trzeba mi więcej…”. To prawda, góry ciągną niczym nałóg, od którego bardzo trudno się wyzwolić.

Wciąż wszystko w moim życiu podporządkowane jest pasjom: podróżom, górom, żeglowaniu po morzach i oceanach – szczerze mówiąc, tak już chyba pozostanie. Moje zainteresowania wykorzystuję w pracy (dziennikarza, pilota wycieczek i przewodnika trekkingów wysokogórskich), a równocześnie przeznaczam na nie wszystkie oszczędności. Jeśli chodzi o góry, to do tych, które zdobyłam w tak zwanym międzyczasie, dołączyła między innymi Ama Dablam. Ten piękny, a zarazem dość wymagający himalajski szczyt to moja miłość od pierwszego wejrzenia, czyli od czasu mego pierwszego nepalskiego trekkingu dobre kilkanaście lat temu. Stanęłam na jego widok jak wryta i już wtedy zamarzyłam, że kiedyś spróbuję na niego wejść. To „kiedyś” spełniło się jesienią 2015 roku. Góra to niełatwa, wspinałam się razem z Samem (brytyjskim kolegą, z którym znałam się z innych wypraw), no i jakoś się udało.

Najważniejszym wydarzeniem owych dwóch lat było jednak bezsprzecznie zdobycie Korony Ziemi (na czym ono polega, piszę w jednym z kolejnych rozdziałów). Ciekawą wyprawę związaną z tym właśnie projektem stanowiło zdobywanie znajdującej się w indonezyjskiej części Nowej Gwinei Piramidy Carstensza (4884 m). Ta najwyższej góra Australii i Oceanii wiąże się z tak zwanym technicznym wspinaniem, ale prawdę powiedziawszy, największy wycisk dostaliśmy w drodze do i z obozu bazowego, co oznaczało dwa tygodnie w bagnistej, trudnej do przebycia dżungli zamieszkiwanej przez plemiona, będące do niedawna kanibalami. Koronę Ziemi zdobyłam ostatecznie 29 grudnia 2015 roku, wchodząc na najwyższą górę Antarktydy, Mount Vinson (4892 m). Krajobrazy Białego Lądu urzekają, a wrażenia są niezwykłe, zwłaszcza kiedy się pomyśli, że do najbliższego miasta mamy kilka tysięcy kilometrów! Wcześniej jednak (ciągle mowa o tych dwóch latach od ostatniej książki) była jeszcze góra, jak się okazało, w mojej górskiej „karierze” najtrudniejsza. Mowa o opisywanej w tym tomie Denali, na której razem z kolegami omal nie straciliśmy życia, ratując dwóch innych wspinaczy. Ale nie uprzedzajmy faktów, opis wyprawy znajdziecie na s. 336. Natomiast żeby nie było, że jeżdżę tylko w góry wysokie, to do bardziej udanych moich wyjazdów przez ten czas zaliczam wypady w Beskid Niski oraz w Bieszczady.

Mam szczęście, bo jak dotąd prawie wszystkie góry zdobywałam za pierwszym podejściem. Dlaczego „prawie”? Bo był jeden wyjątek – Gerlach. Staliśmy z kolegami przed schroniskiem, przygotowani do wyjścia, z założonymi kaskami, uprzężami, plecakami… Była piąta rano, a trzeba powiedzieć, że wstawanie o świcie dla nikogo z naszej ekipy nie jest tym, co lubimy najbardziej. Niestety, ze względu na pogodę zawróciliśmy. Było nam strasznie żal, nie mieliśmy pewności, czy nie rezygnujemy zbyt pochopnie, ale decyzja jest decyzją, nawet jeśli wycofanie się oznaczało definitywne odpuszczenie góry (nie mieliśmy już dnia rezerwy). Wieczorem dotarła do nas wiadomość, że jedyny zespół, który tego dnia wyszedł (inni też się wycofali), miał wypadek. Jak na ironię ranny został przewodnik.

Szczerze mówiąc, gdy szykuję się na jakąś górę, nigdy nie zakładam sobie, że MUSZĘ na nią wejść. Mam zakodowane w głowie, że nic nie muszę, a już na pewno niczego udowadniać, ani sobie, ani tym bardziej innym. Podjęcie decyzji o wycofaniu się nie jest dla mnie dyshonorem. Wręcz przeciwnie – to często dowód odwagi i rozwagi. Nie lubię również słów: zdobyć, pokonać. Jeśli góra pozwoli, to na nią wejdę, jeśli nie, trzeba będzie się z tym pogodzić. Mam jakieś wewnętrzne przekonanie, że darzę góry szacunkiem, więc i one szanują mnie. Jak do tej pory wzajemny układ działa :-) Tyle że w parze z szacunkiem idzie też pokora i świadomość… niewiedzy. Im więcej mam doświadczenia, tym bardziej dociera do mnie, ilu rzeczy wciąż nie umiem. Doskonałości i tak nie osiągnę, ale ważne, by wciąż do niej dążyć. Staram się nieustannie podnosić sobie poprzeczkę, pracować nad sobą, wyciągać wnioski, stale czegoś się uczyć. I dotyczy to nie tylko gór.

Czy napiszę książkę o zdobytej Koronie Ziemi? – to teraz jedno z częściej zadawanych mi pytań. Nie, nie napiszę… Powód jest prosty. Część gór należących do Korony Ziemi już opisałam, a te nieopisane trafią do trzeciej części Gór z duszą. Poza tym przede mną nowe pomysły i nowe wyprawy, czyli nowe tematy na kolejne książki. Jedyny problem to brak czasu na ich pisanie, bo zdecydowanie bardziej czuję się podróżniczką niż pisarką.

W Tatrach też można mnie spotkać...Korona Ziemi, czyli siedem na dziewięć

TO JAK Z TĄ KORONĄ?

Korona Ziemi to najwyższe szczyty wszystkich kontynentów. Skoro kontynentów jest siedem, to gór w Koronie też powinno tyle być. Zamieszanie wprowadza niejednoznaczne stanowisko geografów, który szczyt uznać za najwyższy w Europie. Niektórzy wskazują na położony na granicy Europy i Azji kaukaski Elbrus, inni się upierają, że Elbrus to już Azja, a prawdziwie europejski jest Mont Blanc w Alpach. Co do Australii, to też nie ma pewności. Wprawdzie na wyspie-kontynencie najwyższa jest niska i łatwa, opisana w tej książce Góra Kościuszki, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę Australię z Oceanią, to temat się komplikuje, bo na wyspie Nowa Gwinea znajduje się ponad dwa razy wyższa od Kościuszki Piramida Carstensza (na dodatek również dużo trudniejsza, bo wymagająca technicznego wspinania i otoczona niecywilizowaną zupełnie dżunglą, co mocno utrudnia dostanie się do obozu bazowego). Które góry w takim razie zdobywać w ramach Korony Ziemi? O tym decydują sami wspinacze. Większość odpuszcza Mont Blanc (na korzyść Elbrusu) i Piramidę Carstensza (wybierając łatwiejszą Górę Kościuszki). Ja na wszelki wypadek, chociażby po to, żeby być w zgodzie sama ze sobą, postanowiłam zdobyć wszystkie, także sporne góry. Moja Korona Ziemi miała więc dziewięć szczytów.

Często jestem pytana, jak długo zdobywałam Koronę Ziemi. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, bo… nie wiem, kiedy zaczęłam :-) Jeździłam w różne góry, nakręcana pasją. Bywało, że wybierałam te, które mi się podobały, lub też takie, które „się przytrafiły”, bo byłam niedaleko albo ktoś ze znajomych rzucił hasło wspólnej wyprawy. Nie miało znaczenia, czy zaliczano je do Korony Ziemi czy też jakichś innych rankingów – każda góra była równie ważna, a wysokości odgrywały drugorzędną rolę. Momentem przełomowym było zdobycie Everestu. Po powrocie z gór do Katmandu poszłam pod swoją ulubioną buddyjską stupę (aczkolwiek buddystką nie jestem), w jednej z kafejek zamówiłam lokalną masala czaj (herbatę z mlekiem i mieszanką przypraw) i wsłuchując się w uspokajającą, melodyjną mantrę Om mani padme hum… oddałam się górskim rozmyślaniom: „Zdobyłam już większość gór z Korony Ziemi. A może by tak wejść na wszystkie? – zaczęłam się zastanawiać. – Zostały tylko trzy… Na Denali i tak zamierzałam jechać, na Piramidę Carstensza też…”.

Masyw Piramidy Carstensza, góry często pomijanej w Koronie Ziemi.

Jedyną górą, której nie miałam wcześniej w planach, a którą od tej pory zaczęłam rozważać, był Mount Vinson, najwyższa góra Antarktydy.

To właśnie wtedy, w Nepalu, zdecydowałam, że spróbuję swój projekt „Korona Ziemi” doprowadzić do końca. Nie było łatwo, bo zdobywanie gór to tylko jedna strona medalu. Drugą, trudniejszą, jest szeroko rozumiana organizacja wypraw: załatwianie zezwoleń, przygotowanie logistyczne, no i zdobycie funduszy. W przypadku Everestu było o tyle „prosto”, że na wyprawę poszły pieniądze odkładane latami na mieszkanie. Barierą stała się Antarktyda, jak dla mnie – kosmicznie droga. Miałam jednak cel, co przekładało się na determinację, wyrzeczenia i wyznaczenie priorytetów. Wyrabiałam w pracy 300 procent normy, odstawiłam samochód i przesiadłam się na rower (oszczędności na paliwie i parkomatach), szerokim łukiem omijałam wszelkie sklepy z ciuchami, butami i innymi rzeczami, bez których mogłam się obejść. Wszystkie oszczędności zasilały „fundusz wyprawowy”.

Szczerze mówiąc, to mimo moich usilnych starań i tak nie miałam szans zdobycia kwoty niezbędnej na antarktyczną wyprawę. To, czego zabrakło, uzupełnili po części sponsorzy, po części – osoby, które zgodziły mi się pożyczyć brakującą sumę bez procentu. To również dzięki nim dwa i pół roku po powrocie z Everestu, dokładnie 29 grudnia 2015 roku (dzień zdobycia Mount Vinson), zostałam 20. osobą z Polski, która zdobyła Koronę Ziemi. Satysfakcję mam tym większą, że zrobiłam to w wersji maksymalnie utrudnionej, czyli tak, jak już wspomniałam, zdobywając nie siedem, ale dziewięć szczytów.

KORONA? ALE O CO CHODZI?

Korona Ziemi czy Korona Himalajów to pojęcia używane wyłącznie w Polsce. Za granicą są kompletnie nieznane. Międzynarodowe określenie Korony Ziemi to Seven Summits, czyli po prostu Siedem Szczytów, i faktycznie, większość wspinaczy zdobywa tę siódemkę, a ambitniejsi dokładają najwyżej jeden. Poza Polakami przy dziewiątce raczej nikt się nie upiera.

W przypadku Korony Himalajów i Karakorum (tak się powinno mówić, bo 10 szczytów jest w Himalajach, a cztery to już Karakorum) zagraniczni wspinacze używają konkretnego terminu: „14 Eight--thousanders”, czyli dosłownie „14 ośmiotysięczników”, przez co sprawa jest jasna – szczytów ma być 14. Zastrzega się jednak, że chodzi o najwyższe ich wierzchołki. To ważne, bo są góry z kilkoma wierzchołkami przekraczających 8000 m. Tak jest choćby na Sziszapangmie, na której część wspinaczy dochodzi tylko do wierzchołka środkowego (Central Summit) na wysokości 8013 m, pomijając dużo trudniejszy do zdobycia główny wierzchołek tej góry (8027 m).

Podczas ataku szczytowego na Piramidę Carstensza.

Dyskusje dotyczące składu Korony Ziemi przekładają się na dwie „szkoły”: Korona Ziemi według Bassa i według Messnera. Już wyjaśniam, o co chodzi… Otóż na pomysł zdobywania najwyższych szczytów wszystkich kontynentów wpadł Richard Bass, amerykański biznesmen, który w 1985 roku swój plan rzeczywiście zrealizował, stając się pierwszym zdobywcą Korony Ziemi. Listę Bassa (Everest, Denali, Mount Vinson, Kilimandżaro, Aconcagua, Elbrus i Góra Kościuszki) zakwestionował jednak Reinhold Messner – co tu dużo mówić, wspinaczkowy autorytet – którego zdaniem Mont Blanc faktycznie można sobie odpuścić (zostając przy Elbrusie), ale Górę Kościuszki należy zamienić jednak na Piramidę Carstensza. Wkrótce potem Messner zdobył wszystkie Seven Summits, oczywiście zgodnie z tym, co wcześniej ogłosił. Paradoksalnie jednak to nie on jako pierwszy „zaliczył” swoją własną listę – w tym samym roku, 1986, wyprzedził go Kanadyjczyk Patrick Morrow, który zapobiegawczo zrobił osiem szczytów: połączenie listy Messnera i Bassa.

KORONA ZIEMI W FAKTACH

- Pierwszym zdobywcą Korony Ziemi był w roku 1985 Amerykanin Richard Bass.
- Jak dotąd Koronę Ziemi zdobyło około 600 osób, z czego większość w wersji podstawowej, siedmioszczytowej. Niestety, nikt nie prowadzi dokładnych statystyk. Szacunki opierają się głównie na monitoringu wejść na rzadko zdobywany Mount Vinson oraz na stanowiący największy przesiew Mount Everest.
- Pierwszym Polakiem mogącym poszczycić się Koroną Ziemi został w 1999 roku Leszek Cichy (w skali świata jest 15.), pierwszą Polką została rok później Anna Czerwińska.
- Z moich danych (do czerwca 2016 roku) wynika, że z grona Polaków Koronę Ziemi zdobyło 21 osób, w tym osiem kobiet.
- Jeśli chodzi o czas zdobywania Korony Ziemi, rekordzistą jest Amerykanin Vern Tejas, który potrzebował na swój wyczyn (siedem szczytów) zaledwie 134 dni.
- Najmłodszym zdobywcą Korony Ziemi jest Amerykanin Jordan Romero, który zakończył swój projekt, mając 15 lat, 5 miesięcy i 12 dni. Rekord już na zawsze pozostanie jego, bo w międzyczasie podniesiono limit wieku dla wspinających się na Everest (minimum 16 lat).

Przejście przez lodospad w czasie wspinaczki na Everest.

Pamiętny dzień: 23 maja 2013 roku, zdobycie Mount Everestu.

Korona Ziemi, Korona Himalajów, Korona Europy, Korona Tatr, Korona Warszawy… Oj, narobiło się tych koron. Zanim jednak zaczniemy myśleć o Koronie Ziemi, na początek polecam Koronę Gór Polski, czyli zdobywanie najwyższych gór wszystkich polskich pasm (Góry Świętokrzyskie też się liczą). W sumie należy wejść na 28 szczytów. Uczciwie przyznaję – ja Korony Gór Polski nie mam, chociaż niewiele mi już do niej brakuje :-)

MATTERHORN

Kraj

Szwajcaria/Włochy

Wysokość

4477,54 m n.p.m. (pomiary z 1999 r.)

Opis

szósta co do wysokości samodzielna góra Alp i jeśli nie liczyć Kaukazu – Europy

Położenie

Alpy Zachodnie, masyw Alp Pennińskich, na granicy między Szwajcarią (kanton Wallis) i Włochami (region Dolina Aosty). U podnóża góry mieszczą się ekskluzywne kurorty narciarskie – Zermatt (strona szwajcarska) i Cervinia (strona włoska).

Współrzędne szczytu

45°58′35″N 7°39′30″E

Czas wyprawy

lipiec 2006 r.GÓRA KOŚCIUSZKI

Kraj

Australia

Wysokość

2228 m n.p.m.

Opis

najwyższa góra Australii, zaliczana do Korony Ziemi

Położenie

Góry Śnieżne, pasmo Alpy Australijskie; stan Nowa Południowa Walia

Współrzędne szczytu

36°27′27″S 148°15′44″E

Czas wypraw

grudzień 2014 r.

GÓRA STRZELECKIEGO

Kraj

Australia

Wysokość

756 m n.p.m.

Opis

najwyższa góra na Wyspie Flindersa. Położenie południowo-zachodni zakątek Wyspy Flindersa, 20 km od wybrzeża Tasmanii

Współrzędne szczytu

40°13′10″S 148°05′41″ECHIMBORAZO

Kraj

Ekwador

Wysokość

6268 m n.p.m.

Opis

najwyższy szczyt Ekwadoru, piąty pod względem wysokości wulkan świata, obecnie wygasły

Położenie

Andy, Kordyliera Zachodnia (Cordillera Occidental), ok. 130 km na południowy zachód od Quito

Współrzędne szczytu

01°28′09″S 78°49′03″W

Czas wypraw

grudzień 2007 r.

COTOPAXI

Kraj

Ekwador

Wysokość

5897 m n.p.m.

Opis

druga pod względem wysokości góra Ekwadoru, jeden z najwyższych na świecie czynnych wulkanów

Położenie Andy, Kordyliera Wschodnia (Cordillera Oriental), ok. 50 km na południe od Quito

Współrzędne szczytu

0°40′50″S 78°26′16″WBEN NEVIS

Kraj

Wielka Brytania – Szkocja

Wysokość

1344 m n.p.m.

Opis

najwyższa góra Szkocji i całych Wysp Brytyjskich

Położenie

zachodni kraniec pasma Grampianów, w pobliżu miasta Fort William

Współrzędne szczytu

56°47′49″N 5°00′13″W

Czas wyprawy

wrzesień 2013 r.

SNOWDON

Kraj

Wielka Brytania – Walia

Wysokość

1085 m n.p.m.

Opis

nawyższa góra Walii

Położenie

Góry Kambryjskie

Współrzędne szczytu

53°4′6.59″N 4°4′34.43″W

Czas wyprawy

wrzesień 2015 r.SZCZYT MAŁGORZATY / RUWENZORI

Kraj

Uganda / Demokratyczna Republika Konga

Wysokość

5109 m n.p.m.

Opis

najwyższy z wierzchołków Góry Stanleya, będącej najwyższą górą w masywie Ruwenzori. Trzecia co do wysokości góra Afryki, dużo trudniejsza od Kilimandżaro

Położenie

masyw gór Ruwenzori (międzynarodowo stosuje się nazwę: Rwenzori), zwanych też Górami Księżycowymi.

Współrzędne szczytu

0°23′09″N 29°52′18″E

Czas wyprawy

grudzień 2009 r.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: