Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historia literatury południowoafrykańskiej. Literatura afrikaans (okres usamodzielnienia 1900-1930) - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historia literatury południowoafrykańskiej. Literatura afrikaans (okres usamodzielnienia 1900-1930) - ebook

Praca prof. Jerzego Kocha jest pionierska nie tylko na gruncie polskim. Napisana piękną polszczyzną książka daje rzetelną wiedzę o fascynującej literaturze południowoafrykańskiej, rozwiewa wiele uprzedzeń i stereotypów, a przy tym widać, że tworzona była z pasją.  Należy dobitnie podkreślić, książka prezentuje przede wszystkim rezultaty wieloletnich studiów i badań własnych Autora. Za największą wartość stylistyczną pracy uważam rzadkie w naszym piśmiennictwie połączenie ogromnej erudycji z komunikatywnością i jasnym językiem przekazu. Nowoczesny aparat pojęciowy zastosowany w książce, sposób myślenia o naturze procesów kulturotwórczych zachodzących w południowoafrykańskim melting pot to kolejne atuty tej pracy.

Dr hab., prof. UŁ Elżbieta Dzikowska

Autorowi udało się stworzyć nowoczesny podręcznik akademicki, w którym uwidacznia się charakterystyczny, niezwykle efektywny w przypadku książki tego typu, sposób narracji. Prof. Jerzy Koch konstruuje swoją syntezę dziejów literatury, ukazując, jak rozwijał się cały proces historycznoliteracki, a jednocześnie zręcznie porusza się miedzy poszczególnymi tekstami artystycznymi, schodząc także na poziom analizy konkretnych utworów. Zamiast wyłączać poza nawias informacje kontekstualizujące, Autor znalazł sposób na niezwykle funkcjonalne włączenie ich do samej prezentacji utworów.

Dr hab., prof. US Marta Skwara

 

Jerzy Koch jest profesorem zwyczajnym Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, gdzie na Wydziale Anglistyki kieruje Zakładem Studiów Niderlandzkich i Południowoafrykańskich. Jest także badaczem stowarzyszonym (research fellow ) na University of the Free State / Universiteit van die Vrystaat w Bloemfontein (RPA).

Doktorat obronił w Belgii na Katholieke Universiteit Leuven, a wyhabilitował się na Uniwersytecie Wrocławskim. Dwukrotnie był stypendystą Holenderskiej Królewskiej Akademii Nauk w Netherlands Institute for Advanced Study (1993/94 oraz 2007/08). Współpracował nad historią literatury Perspektief & Profiel. ’n Afrikaanse Literatuurgeskiedenis (Pretoria 2006; Perspektywa i profil. Historia literatury afrikaans). Jest założycielem i redaktorem czasopisma „Werkwinkel. Journal of Low Countries and South African Studies” wydawanego przez Wydział Anglistyki UAM.

Jerzy Koch jest laureatem prestiżowej nagrody im. M. Nijhoffa (1995), przyznawanej w Holandii przez Fundację Księcia Bernharda za dorobek w dziedzinie tłumaczeń literatury niderlandzkiej. Dwukrotnie otrzymał nagrodę indywidualną Ministra Szkolnictwa Wyższego: w 2003 za książkę Outsider onder de zijnen. Vormen van xenofanie in de Afrikaanse roman (Outsider wśród swoich. Formy ksenofanii w powieści afrikaans, 2002) oraz w 2005 za Historię literatury południowoafrykańskiej. Literatura afrikaans. XVII–XIX wiek (2004). Oprócz tego kompendum historycznoliterackiego Wydawnictwo Akademickie Dialog opublikowało także jego pracę pt. Wenus Hotentocka i inne rozprawy o literaturze południowoafrykańskiej (2008). W 2008 prof. Koch został wyróżniony nagrodą Visser-Neerlandia za rozwój studiów niderlandystycznych w Polsce. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Południowoafrykańskiej Akademii Nauki i Sztuki oraz Academiae Europaeae.

Książka została uhonorowana nagrodą w konkursie na najlepszą ksiażkę akademicką i naukową ACADEMIA 2013.
Kategoria: Polonistyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-006-1
Rozmiar pliku: 16 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jerzy Koch jest profesorem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie na Wydziale Anglistyki kieruje Zakładem Studiów Niderlandzkich i Południowoafrykańskich. Jest także badaczem stowarzyszonym (research fellow) na University of the Free State / Universiteit van die Vrystaat w Bloemfontein (RPA).

Doktorat obronił w Belgii na Katholieke Universiteit Leuven, a habilitował się na Uniwersytecie Wrocławskim. Dwukrotnie był stypendystą Holenderskiej Królewskiej Akademii Nauk w Netherlands Institute for Advanced Study (1993/94 oraz 2007/08). Współpracował nad historią literatury Perspektief & Profiel. ’n Afrikaanse Literatuurgeskiedenis (Pretoria 2006; Perspektywa i profil. Historia literatury afrikaans). Jest założycielem i redaktorem czasopisma „Werkwinkel. Journal of Low Countries and South African Studies” wydawanego przez Wydział Anglistyki UAM.

Jerzy Koch jest laureatem prestiżowej nagrody im. M. Nijhoffa (1995), przyznawanej w Holandii przez Fundację Księcia Bernharda za dorobek w dziedzinie tłumaczeń literatury niderlandzkiej. Dwukrotnie otrzymał nagrodę indywidualną Ministra Szkolnictwa Wyższego: w 2003 za książkę Outsider onder de zijnen. Vormen van xenofanie in de Afrikaanse roman (Outsider wśród swoich. Formy ksenofanii w powieści afrikaans, 2002) oraz w 2005 za Historię literatury południowoafrykańskiej. Literatura afrikaans. XVII–XIX wiek (2004). Oprócz tego kompendum historycznoliterackiego Wydawnictwo Akademickie Dialog opublikowało także jego pracę pt. Wenus Hotentocka i inne rozprawy o literaturze południowoafrykańskiej (2008). W 2008 prof. Koch został wyróżniony nagrodą Visser-Neerlandia za rozwój studiów niderlandystycznych w Polsce. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Południowoafrykańskiej Akademii Nauki i Sztuki oraz Academiae Europaeae.All things that mature slowly

carry in themselves a capacity for permanency.

(Wszystkie sprawy, które z wolna dojrzewają,

noszą w sobie zalążek trwałości.)

C. Louis Leipoldt (1880–1947)

Jak powstawała ta książka, czyli eksplikacje i podziękowania

Niniejsza książka jest efektem wieloletniej pracy badawczej oraz działalności dydaktycznej prowadzonej na kilku uniwersytetach w Polsce i za granicą. Już w tym wymiarze jest ona nie tylko ciągiem dalszym pierwszego tomu, który ukazał się w 2004 roku i prezentował literaturę południowoafrykańską do końca XIX wieku, ale także jego logiczną i metodologiczną konsekwencją. Mimo wielu podobieństw oraz kontynuacji (poza oczywistą chronologią także kontynuacji w aspekcie rekonstruowania ważnych dla historii literatury dyskursów, co szczegółowo przedstawiam w pierwszym rozdziale pt. „Przestrzeń literatury południowoafrykańskiej”) książka ta różni się od pierwszego tomu tym, iż w minionych latach miałem szansę – na różnych etapach badań, zbierania materiałów i pisania – upubliczniać cząstkowe efekty mojej pracy i w ten sposób poddawać je dyskusji i krytyce. Nic nie powstaje w próżni i nikt tak naprawdę nie pisze do szuflady, czyli dla siebie samego, każdy autor chce być czytany i komentowany. Przeciągające się prace nad tą książką, rozliczne obowiązki akademickie i dydaktyczne, nie wspominając już o organizacyjnych, recenzenckich czy redaktorskich, sprawiły, że jedyną szansą na udział w dyskursie naukowym i poddanie się osądowi środowiska były referaty lub publikacje artykułów bazujących na kolejnych etapach pracy nad historią literatury południowoafrykańskiej. Pamiętam wykład pewnego starszego profesora z Holandii, który wyjaśniał, że pisząc książkę, nigdy nie publikuje wcześniej ani słowa z tego, co ma się w niej ukazać. Zapewne jest i taka ewentualność i wypada wierzyć na słowo, że możliwe jest napisanie całej książki z punktu zero, bez wcześniejszych publikacji, dyskusji, konfrontacji, dodatkowych lektur, korygowania poglądów, niejako poza całym tym procesem, który stanowi przecież istotę naukowej debaty. Nadzieja wyrażona w motcie zaczerpniętym z południowoafrykańskiego poety, o którym zresztą jest mowa w tej książce, odnosi się do nie zawsze zawinionego przeze mnie opóźnienia wobec założonego wcześniej harmonogramu pisania niniejszego kompendium (wystarczy tylko nawiasowo wspomnieć o ciągnącej się kilka lat kwestii finansowania publikacji). Mam nadzieję, iż faktyczny, wydłużony tryb prac przyczynił się do tego, że książka jest dojrzalsza.

Osobiście nabieram coraz mocniejszego przekonania, że pisarstwo naukowe niewiele się różni od pisarstwa jako takiego. Poza oczywistymi odmiennościami, których analizę możemy sobie tutaj darować, podstawowy problem polega na adekwatnym przekazaniu efektów swoich dociekań, stworzeniu własnej narracji, budowaniu opowieści o własnych fascynacjach i odkryciach, i poprzez to również wyrażaniu samego siebie. Realizowanie osobistych zainteresowań, ba, wręcz wprowadzanie w życie swoich badawczych idée fixe jest specyficznym sposobem poznawania świata, a zarazem sposobem mówienia o nim i o sobie w nim. Z tego punktu widzenia dzieło naukowe, podobnie jak dzieło artystyczne, może być rozpatrywane albo w oderwaniu od kontekstu całej twórczości danego autora, jego środowiska czy nawet pokolenia, albo silnie kontekstualizowane. Ja, kiedy spoglądam wstecz, widzę, że to, co zdawało mi się meandrem, zakrętem i zmianą, z biegiem lat układa się w mozaikę bardziej sensowną niż wydawała się jeszcze jakiś czas temu, chociaż zdarzały się jednokierunkowe uliczki i ślepe zaułki. Obok wytyczania dalekosiężnych planów każdy badacz stara się przecież regularnie publikować. A to, co upublicznia w druku, nie tylko układa się stopniowo w dorobek, ale stanowi także materiał do dalszych dyskusji, krytyk, polemik. Cierpkie niekiedy jeszcze efekty cząstkowych badań dojrzewają z czasem w pracę większych rozmiarów, w książkę, która ma być podsumowaniem, często bywa korektą tego, co do tego momentu ukazało się w druku, a zarazem jest spojrzeniem w przyszłość, bo szkicuje nowe perspektywy.

Cały ten proces ma z jednej strony wymiar badawczy, z drugiej jednak także techniczny i z tego faktu również czuję się w obowiązku zdać czytelnikowi sprawę. I tak, dla przykładu, zasadniczy wywód prezentowany w pierwszym wstępnym rozdziale pt. „Przestrzeń literatury południowoafrykańskiej”, gdzie kreślę mój sposób myślenia o historiografii literackiej, w szczególności diagnozując niebezpieczeństwa i wyzwania, jakie stawia przed historykiem literatury prezentacja procesów historycznoliterackich w Afryce Południowej, przedstawiłem na konferencji „Literatury afrykańskie na przełomie XX i XXI wieku”. Zorganizowana została ona w maju 2010 roku przez Polskie Towarzystwo Afrykanistyczne, Instytut Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich oraz Katedrę Języków i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego. Referat, w odpowiednio poszerzonej formie, ukazał się w pracy zbiorowej Kalejdoskop afrykański. Problematyka tożsamości w literaturach Afryki przełomu XX i XXI wieku (2012) jako artykuł „Historyk literatury jako kartograf. Wybrane aspekty historiografii literackiej na przykładzie literatury południowoafrykańskiej w Polsce”. Aktualny pierwszy rozdział niniejszej książki bazuje na tamtym tekście. Rozdział drugi natomiast, zatytułowany „Afrikaans. Geneza i rozwój języka”, systematyzujący poglądy na temat genezy języka afrikaans, jest efektem wykładów prowadzonych przeze mnie dla studentów filologii południowoafrykańskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz niderlandystów na Uniwersytecie Wrocławskim jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Dalszemu uszczegółowieniu typologii teorii na temat powstania afrikaans sprzyjała opieka naukowa nad pracą dyplomową powstającą na Uniwersytecie Wrocławskim pt. „Teorieën over het ontstaan van het Afrikaans. Poging tot een typologie” (Teorie na temat powstania afrikaans. Próba typologii, 2000) oraz regularne wykłady gościnne prowadzone na Uniwersytecie Palackého w Ołomuńcu oraz Uniwersytecie Debreczyńskim od końca lat dziewięćdziesiątych do 2007 roku. Pierwszą wersję tego tekstu opublikowałem w okolicznościowym tomie IFAtuation: A Life in IFA. A Festschrift for Professor Jacek Fisiak on the Occasion of His 70th Birthday (2006) oraz z pewnymi zmianami zamieściłem we własnym zbiorze, tak nowych, jak i już opublikowanych artykułów pt. Wenus Hotentocka i inne rozprawy o literaturze południowoafrykańskiej (2008). Choć tekst ten powstawał przez lata, był od samego początku pomyślany jako częściowy opis zewnętrznej historii języka poprzez prezentację dyskusji nad jego powstaniem. Dzięki temu został zaprojektowany jako integralna część kompendium historycznoliterackiego. Oprócz szeregu poprawek, uzupełnień oraz retuszy stylistycznych zmieniono i rozszerzono także system przypisów. Rozdział trzeci „Między egzegezą a ekstazą, czyli dzieło literackie i jego wartościowanie. Sposoby ujmowania procesu historycznoliterackiego w literaturze afrikaans” traktuje o rozwoju historiografii i krytyki literackiej w afrikaans. Wykorzystuje on jako punkt wyjścia pewne ustalenia poczynione już w mojej niderlandzkiej książce Outsider onder de zijnen. Vormen van xenofanie in de Afrikaanse roman (Outsider wśród swoich. Formy ksenofanii w powieści afrikaans, 2002), dostępnej dziś również w wersji elektronicznej na platformie DBNL, czyli w Cyfrowej Bibliotece Literatury Niderlandzkiej (Digitale Bibliotheek voor de Nederlandse Letteren): http://www.dbnl.org/tekst/koch003outs01_01/. Zawarty tam przegląd stanowisk historycznoliterackich odnosił się wprawdzie do opinii autorów poszczególnych kompendiów na temat twórczości kobiet, ale stanowił dobry punkt startowy do stworzenia zamieszczonego tutaj przeglądu historii literatury afrikaans i południowoafrykańskiej, choć rzecz jasna aktualne cele, charakter i rozmiary tego rozdziału są zupełnie inne. Także rozdziały o dwóch pisarzach z początku XX wieku ukazały się już wcześniej w pierwotnych wersjach. Kilka wersji artykułowych miał wcześniej podrozdział „»To nasze życie, wyrażone w naszym języku«, czyli Jan F. Celliers”. W pierwotnej formie był wygłoszony jako referat w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu, potem ukazał się w „Litteraria. Prace Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego” (t. XXX z 1999 roku) pt. Południowoafrykański „Pan Tadeusz”? Zamierzone czy przypadkowe paralele w „Martjie” (1911) Jana F. Celliersa?. Bez zmian został też przedrukowany w „Czasopiśmie Zakładu Narodowego Imienia Ossolińskich” (z. 11 z 2000 roku). Ze względu na komparatystyczną perspektywę rzecz wzbudziła spore zainteresowanie w Afryce Południowej, więc przygotowałem wersję dla tamtejszego czytelnika: Celliers se „Uitkyk” in Pole. Doelbewuste of toevallige parallelle tussen Martjie van Jan F.E. Celliers en Pan Tadeusz van Adam Mickiewicz? („Uitkyk” Celliersa w Polsce. Świadome lub przypadkowe paralele między „Martjie” Jana F.E. Celliersa a „Panem Tadeuszem” Adama Mickiewicza), którą zamieścił akredytowany periodyk „Literator: Journal of Literary Criticism, Comparative Linguistics and Literary Studies” (vol. 22, no. 1, 2001). Przerobiony artykuł został następnie przedrukowany we wspomnianej książce Wenus Hotentocka i inne rozprawy o literaturze południowoafrykańskiej (2008) pod zmienionym tytułem Genealogia czy analogia? „Pan Tadeusz” (1834) Adama Mickiewicza i „Martjie” (1911) Jana F.E. Celliersa. W Wenus Hotentockiej swój pierwodruk miał tekst – „Christiaan Louis Leipoldt. Profil literacki”, który dał podstawę do obecnego rozdziału zatytułowanego „Louis Leipoldt – apostoł przeciwnego punktu widzenia”. Oba wspomniane rozdziały o Celliersie i Leipoldzie, niekiedy w mniejszym, niekiedy w znacznym stopniu, zostały w niniejszej pracy zmienione i uaktualnione. Wprawdzie moja praca nad książką została zintensyfikowana w ostatnim czasie, ale wszystkie wymienione wyżej publikacje pierwszych wersji – czy to niektórych jej fragmentów, czy to wstępnych przybliżeń – były ważne dla konkretyzowania całej jej koncepcji.

Na poszczególnych etapach badań wspomagały mnie różne instytucje i różni ludzie. „Podziękowania” to nie tylko zwyczajowy passus czy pierwszy chwyt retoryczny w tekście naukowym. Ta książka naprawdę nigdy by nie powstała, gdyby nie życzliwość wielu ludzi i szczodrość szeregu instytucji. Dzięki nim mogłem wyjeżdżać do południowoafrykańskich czy holenderskich bibliotek i archiwów, pisać, a nawet na jakiś czas uwalniać się od rozlicznych obowiązków akademickich.

Na samym początku pragnę podziękować Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz wewnętrznym anonimowym recenzentom mojego projektu (Nr 1 H01C 084 28) za wysoką jego ocenę i za przyznanie środków, dzięki którym mogłem zbierać materiały w Republice Południowej Afryki i rozpocząć pracę nad niniejszym kompendium.

Dziękuję uczelniom, z którymi byłem i/lub nadal jestem związany, za wszelkiego rodzaju wsparcie w czasie realizacji tego projektu. Uniwersytetowi im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, w szczególności dyrekcji Instytutu Filologii Angielskiej, dziś Wydziału Anglistyki, dziękuję za wieloraką pomoc organizacyjną na różnych etapach realizacji projektu ministerialnego oraz wsparcie finansowe przy wyjazdach na konferencje i kwerendy archiwalne do RPA. Uniwersytetowi Wrocławskiemu, gdzie do 2011 roku byłem zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego na Wydziale Filologicznym, składam podziękowanie za udzielenie mi urlopu naukowego w roku akademickim 2007/2008. Wdzięczność winien jestem także Koleżankom i Kolegom z Wydziału Anglistyki UAM i Katedry Filologii Niderlandzkiej UWr za to, że podczas moich nieobecności spowodowanych zagranicznymi wyjazdami przychodzili z pomocą w realizacji różnych zadań organizacyjnych i obowiązków dydaktycznych.

Południowoafrykańskiemu Uniwersytetowi Wolnego Państwa (Universiteit van die Vrystaat – University of the Free State), którego jestem badaczem stowarzyszonym (navorsingsgenoot – research fellow), dziękuję za pomoc przy zakupie fachowej, głównie antykwarycznej literatury oraz wsparcie w czasie moich przyjazdów do Afryki Południowej.

Gorące podziękowania kieruję do pracowników Centrum Dokumentów (Dokumentesentrum) Uniwersytetu w Stellenbosch (Universiteit van Stellenbosch – University of Stellenbosch), którzy podczas moich pobytów studyjnych na Przylądku, ale także z dystansu, za pośrednictwem poczty elektronicznej, służyli mi swoją radą i wiedzą, a nawet dostępem do różnych materiałów w formie zdygitalizowanej, kiedy byłem już w Polsce z dala od źródeł.

Dzięki stypendium Królewskiej Holenderskiej Akademii Nauk (Koninklijke Nederlandse Akademie van Wetenschappen, KNAW) i dziesięciomiesięcznemu pobytowi w Wassenaar w Netherlands Institute for Advanced Study in the Humanities and Social Sciences (NIAS) mogłem znacznie zaawansować prace nad niniejszym kompendium. Rok akademicki 2007/2008 spędzony w Holandii pomógł mi uporządkować już zebrane materiały i zgromadzić nowe. W niezwykle inspirującej atmosferze, jaka panuje w NIAS-ie, stało się możliwe także przeorganizowanie własnego myślenia o tej książce.

Stypendium przyznane przez Navorsingstrust, założony przez południowoafrykańską Fundację Dziedzictwo (Erfenisstigting), umożliwiło mi w latach 2011–2012 przeprowadzenie ostatnich kwerend archiwalnych i bibliotecznych w Afryce Południowej. Za tę bardzo ważną pomoc na ostatnim etapie prac nad książką wyrażam obu instytucjom moją wdzięczność.

Dziękuję Powszechnemu Związkowi Niderlandzkiemu (Algemeen Nederlands Verbond) za przyznaną mi Nagrodę Neerlandia im. H.L.A. Vissera (Visser-Neerlandiaprijs), którą otrzymałem za wkład w rozwój studiów niderlandzkich w Polsce. Dzięki temu wyróżnieniu i związanej z nim subwencji stało się możliwe dofinansowanie kosztów publikacji tej książki.

Za odstąpienie praw do reprodukcji zdjęć pisarzy oraz innych ilustracji dziękuję Centrum Dokumentów Uniwersytetu w Stellenbosch oraz NB Publishers/Vitgewers w Kapsztadzie, a także Muzeum Narodowemu we Wrocławiu.

Podziękowania należą się wszystkim moim południowoafrykańskim przyjaciołom, służącym bezwarunkową pomocą, wyjątkową gościnnością, praktycznym wsparciem i inspirującą wymianą myśli. Szczególną wdzięczność i pamięć zachowuję dla Santy Hofmeyr-Joubert i nieżyjącego już Johna Kannemeyera, gdyż dzięki ich przyjaźni i gościnności czułem się na Przylądku zawsze jak w domu.

Dziękuję moim Najbliższym – Żonie Magdalenie i Synom Krzysztofowi i Jakubowi – za to, że żyli tym projektem razem ze mną.I.2. Przestrzeń Afryki Południowej i kartowanie historii literatury

W roku 1960 z okazji pięćdziesięciolecia utworzonej w 1910 roku Unii Południowoafrykańskiej, a jednocześnie tuż przed narodzinami Republiki Południowej Afryki (1961), poeta i dramaturg Guy Butler (1918–2001) opublikował artykuł pod znamiennym tytułem The Language of the Land (Język kraju)¹. Butler należał do tych południowoafrykańskich intelektualistów, którzy optowali za rozwojem rodzimej, lokalnej kultury i literatury anglojęzycznej, dążąc jednocześnie do syntezy europejskich i afrykańskich elementów. Aczkolwiek w swoim eseju pisarz pochylał się nad ówczesną pozycją angielszczyzny w Afryce oraz jej przyszłością, nie zamierzał bynajmniej – wbrew wrażeniu, jakie może wywoływać tytuł – szerzej dyskutować kwestii socjolingwistycznych. Autorowi nie chodziło też o prezentację języków wprowadzonych przez Unię jako urzędowe (podówczas angielski i afrikaans) lub o ukazanie wkładu języków bantu lub koisańskich w tworzenie wspólnej przestrzeni kulturowej kraju. Jeśli nawet w swoim tekście do wszystkich wymienionych języków się odwoływał – ukazując ich wzajemne, przeszłe i współczesne zależności, a także rozłożony w czasie na całe stulecia proces nawarstwiania się i permutacji nazw topograficznych – to jego tekst nie jest refleksją nad jakimś konkretnym instrumentem komunikacji. Aby być w zgodzie z aktywowanymi przez tytułowe sformułowanie polami znaczeniowymi, należałoby przekładać The Language of the Land nie tylko jako „język kraju”, ale też „język krajowy”, a nawet „język ziemi” i to w obu znaczeniach: zarówno mówienia o, jak i mówienia czym. Jak tylu przed nim i wielu po nim, Guy Butler nie tylko snuł refleksje nad partykularnym medium codziennego porozumiewania się lub konkretnym instrumentem artystycznej komunikacji, lecz dumał jednocześnie nad sposobami artykułowania, kodami mówienia, przemyśliwał „język” Afryki Południowej, którym kolejni przybysze nazywali zamieszkiwaną ziemię, w którym ją oswajali, przemawiali do niej i o niej mówili. Jednocześnie poeta południowoafrykański miał na myśli język, którym kraina ta – jako ląd, ziemia, step, ugór, a w końcu również rola – przemawiała do białych, czarnych i kolorowych mieszkańców. Warto dodać, że butlerowskie ujęcie relacji człowieka i ziemi w Afryce Południowej właśnie w kategoriach mówienia, języka i komunikacji o wiele lat wyprzedziło to, co J.M. Coetzee objął głębszą refleksją w książce z 1989 roku pt. Białe pisarstwo (White Writing)², która w szczególny sposób sformatowała sposoby pisania o południowoafrykańskim dyskursie ziemi i farmy.

„Pomału przebiegnij wzrokiem mapę naszego kraju, wymawiając nazwy i delektując się nimi” – pisze Butler. „Kiedy i przez kogo, i dlaczego zostały nadane zatokom i przylądkom, rzekom i pasmom górskim, farmom, miastom i prowincjom? Oto one, souveniry i autografy z pięciu wieków, w osobliwej sekwencji słów wywodzących się z języka afrikaans lub angielskiego, albo afrykańskiego czy jeszcze innego: Kariega leży nieopodal Kenton-on-Sea, niedaleko Boesmansriviermond; albo jest też Knysna, George, Mosselbaai”³ ⁴.

Butler przywołuje portugalskie nazwy zatok i rzek; niektóre z tych pierwszych europejskich określeń nadanych w Afryce Południowej ostały się, jak Delagoa Bay czy Natal⁵, inne kolejni żeglarze lub koloniści zastąpili własnymi. Dzięki badaniom onomastycznym możemy dziś o wiele bardziej szczegółowo zrekonstruować kolejność i rodzaj tych zmian. Miejsce, gdzie w 1488 roku przybił do brzegu pierwszy Europejczyk, Bartolomeu Dias, i gdzie jego ludziom udało się nabrać słodkiej wody oraz nabyć od plemion hotentockich mięso, otrzymało nazwę Zatoki Pasterzy (Angra dos Vaqueiros). To samo miejsce kolejny Portugalczyk, Vasco da Gama, nazwał po niespełna dziesięciu latach, w 1497 roku, Aguada de São Brás / Aguada de Sambras, chcąc zwyczajem katolickich odkrywców upamiętnić konkretnego świętego. W tej zatoce uzupełniano zapasy wody począwszy od Diasa, który zawinął tu 3 lutego, a więc w dzień św. Błażeja, dlatego wybór padł na tego świętego. Należałoby jednak mówić nie o zatoce jego imienia, lecz raczej o wodopoju (aguada). Miejsce to stało się niebawem, bo już w 1501 roku, za sprawą innego portugalskiego żeglarza, João da Novy, Zatoką Pasterzy (Golfo dos Vaqueiros). Jak wiadomo z przekazów, da Nova wcale nie natknął się tutaj na hotentockie plemiona z ich stadami bydła, znalazł jedynie zawieszony na drzewie but, a w nim list kapitana Pedro d’Ataide’a, który zawinął tu rok wcześniej. Mimo zsekularyzowania nazwy, da Nova wybudował nad źródłem kapliczkę. Na jej resztki natknęli się, dokładnie po stu latach, w 1601 roku, Holendrzy, którzy przybili do brzegu w tym właśnie miejscu pod wodzą admirała Paulusa van Caerdena. To on ostatecznie zmienił nazwę na Zatokę Małży (Mosselbaai / Mossel Bay), gdyż jego ludzie, nie mogąc nic kupić od krajowców, znaleźli na szczęście w wodach zatoki dużo małży. Dawna antroponimiczna nazwa pozostała jednak w nazwie miejscowego Przylądka św. Błażeja (Cape St Blaize)⁶.

Na wybrzeżu, ale także w głębi lądu, Buszmeni (San) i Hotentoci (Khoikhoin), rdzenna ludność tej ziemi, nie potrzebowali map, by w swoich językach nadawać, zapamiętywać i przekazywać z pokolenia na pokolenie nazwy górskich łańcuchów, dolin i rzek, a formant ka, ga, xae, oznaczający rzekę, po dziś dzień odnaleźć można w wielu nazwach, np. Kasouga, Kariega, Karibib⁷. Podobnie było z nazwami w językach europejskich, niderlandzkim i angielskim, którymi zastępowano dotychczasowe; także one świadczą o tym, że hydronimy to niezwykle konserwatywne lingwistycznie nazwy, trwające niezależnie od przekształceń czy translacji na inne języki. Obecne nazwy Rzeki Bawolej – (ang.) Buffels River oraz (afr.) Buffelsrivier – nie są niczym innym jak tłumaczeniem hotentockiego słowa Kariega (qu’araho – ‘bawół’ i ga – ‘rzeka’). Niektóre z nich były następnie zastępowane nazwami z języków murzyńskich ludów Xhosa i Zulusów, napływających z północy i północnego wschodu, u których przedrostek um-, jak w słowie ‘rzeka’ (umlambo; umfula), okazał się bardzo produktywny: Umfolozi, Umtata, Umgeni⁸. Natomiast po ludach koisańskich (Buszmenach i Hotentotach), zepchniętych przez biało- i czarnoskórych przybyszów w głąb lądu, na mniej urodzajne tereny, została niczym pamiątka ich ostatecznego zniknięcia nazwa półpustynnego obszaru w interiorze – Karoo (Karroo, Karru), dosłownie ‘suchy’, ‘twardy’. Także o tym pisze Butler.

„Mapy interioru Afryki Południowej pozbawione są nazw aż do XVII wieku, a wtedy szybko pojawiają się jedna obok drugiej. Przez sto lat są na ogół niderlandzkie; niektóre z nich są opisowe jak Rondebosch czy Blauwberg Strand⁹, inne utworzono od nazwisk ludzi: Constantia, Swellendam, Plettenberg, Graaff--Reinet¹⁰. Flora i fauna również otrzymywały nazwy, precyzyjne, malownicze: witstamboom, kanniedood¹¹. Zdarzy się czasem, że jakiś przyrodnik zbada roślinę, by ochrzcić ją dla międzynarodowego świata nauki i pobłogosławić wielozgłoskową nazwą, która niestety nigdy nie stanie się popularna: Leucodendron argenteum lub Disa langicornu¹².

W głębi lądu stare łacińskie słowo fons – w przebraniu holenderskim fontein – wyparło hotentockie określenie wody kamma. Słowo to mimo wszystko przetrwało w nazwach Tsitsikamma, Kragga Kamma, Keiskamma¹³. Dawno zapomniane chwile rozboju lub błogostanu pozostawiły w nazwach nagi, drażniący nas trop: Moordenaar’s Nek, Vogelgesang¹⁴.

A potem u schyłku XVIII wieku – angielszczyzna. Tak jak do tej pory niderlandzki obficie pożyczał od Hotentotów, Buszmenów i Xhosa, tak samo angielski pożyczał od wszystkich, którzy go poprzedzili. Dla przykładu, nieoceniony, niespożyty Jeremiah Goldswain¹⁵ zdaje się znajdować satysfakcję w posługiwaniu się słowem tronk zamiast ‘więzienie’. To interesujące słowo – przywiezione z Indii Wschodnich, choć nie niderlandzkie – wywodzi się z malajskiego trungu, lecz jako takie nie jest pradawnym słowem malajskim, bowiem zostało zapożyczone od naszych starych przyjaciół Portugalczyków”¹⁶.

¹⁷.

Guy Butler nie był oczywiście pierwszym, który zastanawiał się nad etymologią południowoafrykańskich nazw i rozważał kwestie toponimiczne. Przed nim robiło to wielu, a podstawowym celem, jaki sobie stawiali, było, jak pisał Colin Graham Botha w 1926 roku, pogłębienie wiedzy o geografii i historii najbliższej okolicy i całej Afryki Południowej¹⁸. Wydaje się jednak, że Butler, uwolniony w swoich permutacjach już przez samą formę eseju od pedantycznego wywodu i naukowej poprawności, mógł oddać się osobistym skojarzeniom i (w charakterze niemal nowohistorycystycznej) anegdocie. Zainteresował się więc Afryką jako przestrzenią hybrydyczną, heterotopią avant la lettre, dał przykład jej analizy w przestrzennych rekonfiguracjach i nazewniczych przesunięciach. Wychodząc poza tradycyjne mapowanie i topos graphos, zbliżył się do rozumienia przestrzeni jako konstruktu wytwarzanego przez kulturę, zanim jeszcze zwrot przestrzenny (spatial turn) czy topograficzny (topographical turn) stał się akademickim dobrem powszechnym. Ponieważ kontekstem była mityczna geografia osadników brytyjskich, ściśle związana z rejonem Wschodniego Przylądka, a w tle rezonowała jeszcze narodowa geografia mityczna Afrykanerów, Butler pokusił się, by pójść w innym jeszcze kierunku i w południowoafrykańskich nazwach odkrywać ślady obecności Innego, zahaczając tym samym w swoim wywodzie o kwestie tożsamości i jej związku z danym terytorium. Dziś, po fali krytyki postkolonialnej, jest już bardziej oczywiste niż w 1961 roku, że nazwy miejsc nie tylko odzwierciedlają bogactwo kulturowe kraju i kumulują w sobie role wielu ludów gospodarujących na tej ziemi. Ich metamorfozy pokazują także zmiany polityczne, demograficzne oraz etniczne, opowiadają, jak napływały kolejne grupy etniczne, narodowe czy rasowe, jak walczyły o władzę na danym terenie i legitymizowały ją, dostosowując kolejne wersje nazw do swojego języka. Butler sięga po mikrohistorię i opiera się na przekazach ustnych, posiłkuje się ustaleniami etymologii, wreszcie każe nam spoglądać na mapę, by na tym graficznym, wyabstrahowanym obrazie ziemi – zmniejszonym, uogólnionym, umownym – właśnie z nazw topograficznych, istniejących obok siebie i nakładających się na siebie, niczym z palimpsestu odczytywać historię kraju, dzieje ludów, ich stosunek do przestrzeni i ich sposoby oglądu kraju, w końcu nawet losy pojedynczych ludzi. Afryka Południowa już pod względem nazewniczym okazuje się fascynującym wyzwaniem. Na Przylądku oryginalne nazwy hotentockie czy buszmeńskie częstokroć zaginęły, ale częściej niż można by oczekiwać ukryte są w zniekształconych zaadaptowanych formach europejskich, ponieważ Portugalczycy, Holendrzy czy Anglicy mieli problemy z wymową dźwięków mlaskowych występujących w kilkudziesięciu językach Buszmenów i Hotentotów i kilkunastu murzyńskich. Typowe dla Afryki Południowej jest występowanie podwójnych lub wielokrotnych nazw, także niekiedy w formie urzędowej, i to wcale nie będących swoimi tłumaczeniami, np. Waenshuiskrans / Arniston na południowym wybrzeżu niedaleko Przylądka Igielnego był już w swojej historii Ponta de São Brandão, Cabo das Anguillas, The Needles, Needles of Compass, Cape of Compasses, Cape Agulhas. Równie charakterystyczne jest używanie nazw nieuznanych za urzędowe, a zdarzający się zapis z błędami ortograficznymi świadczy nie tyle (i nie tylko) o ignorancji, ile o nieuchronności upodobnień dźwiękowych w różnych systemach językowych. Notabene, proces zmian nazw wcale się dziś nie zatrzymał, choć to już odrębny temat, gdyż butlerowskie permutacje nazw i refleksje na ten temat tylko częściowo wiążą się z polityką nazewniczą okresu kolonialnego¹⁹.

Kompleksowość sytuacji południowoafrykańskiej każe zatem z pewną dozą krytycyzmu odnosić się do stwierdzeń inspirowanych krytyką postkolonialną. O ile generalnie prawdą jest, jak pisze Peter Sloterdijk, że pionierzy ziemskiej globalizacji z epoki tzw. Wielkich Odkryć dotychczasowe nie-obrazy (Nicht-Bilder) zastępowali obrazami (Bilder) negującymi zewnętrzność zewnętrznego świata, gdyż sprowadzającymi ją do miary, „która będzie zadowalająca lub znośna dla przeciętnych Europejczyków”²⁰, to przecież mechanizm ten do końca nie wyjaśnia zawiłych dróg nazywania i przemianowywania lokalnych południowoafrykańskich nazw. Nadawane nazwy okazują się nie tylko świadectwem nacjonalizmu i imperializmu nazewniczego, lecz są także nierzadko mutacjami poprzednich, lokalnych sposobów nazywania. Proces nakładania zachodniej mentalności i koncepcji świata na zamorskie krainy był złożony, a opisywanie go za pomocą nieskomplikowanego nazewniczego opanowywania terenu i terminologicznego legitymizowania swojego władztwa nie jest wyczerpujące. O ile koniecznym warunkiem ekspansji w zewnętrzność świata był, jak opisywał to Martin Heidegger, nowożytny podbój świata jako obrazu²¹, to objaśnianie tego świata w kategoriach różnicy, które cechowało podróżników i kolonizatorów, winno ustąpić miejsca świadomości, że w większym stopniu niż niejednokrotnie chcemy to widzieć, miało miejsce sprzężenie zwrotne i następowała wymiana (np. nazw, technik, zachowań itp.²²). Można zatem traktować rysowanie map ziem i mórz oraz związane z nimi działania nazewnicze jako przekształcenie odkryć w podboje i ich legitymizację. „Cuius carta, eius regio. Ten, kto rysuje mapę, występuje jako ten, kto ma rację – kulturowo, historycznie, prawnie i politycznie”²³. Można się włączyć w krytykę semantycznego klonowania własnego świata przez Europejczyków i „przyswajania odległych i obcych punktów przez leksykalny powrót tego samego”²⁴. Jednak właśnie Afryka Południowa, pozbawiona silnych organizmów państwowych, które byłyby w stanie przeciwstawić europejskim zdobywcom własne oryginalne nazwy, jest dobrym przykładem na to, że pasja europejskich kartografów i ich sojuszników (żeglarzy, handlarzy i misjonarzy) nie zdominowała bez reszty kartograficznych wpisów. Ze względu na faktyczny brak spójności obraz (Bild, by posłużyć się sloterdijkowską terminologią) może się akurat okazać nie-obrazem (Nicht-Bild), bo koherentność takiego spojrzenia zaburza już sam charakter kontaktów europejskich z południowoafrykańskim obszarem. Początkowo był to teren omijany w drodze morskiej do Indii / Indonezji lub tylko z konieczności odwiedzany. Potem został zasiedlony, choć w planach jedynie jako stacja zaopatrzeniowa, która jednak przypadkowo zaczęła rozrastać się w kolonię. Holendrzy, a następnie Brytyjczycy niezbyt chętnie i tylko falami wspierali osadnictwo i na dodatek dość szybko uwidoczniły się dążności emancypacyjne kolejnych pokoleń białych osadników. Przybysze na swój sposób czynili sobie tę ziemię poddaną, ale ponieważ czuli się tu u siebie, dlatego nie reprezentowali zamorskiej metropolii, tylko co najwyżej własną ekspansję i własne kumulowane doświadczenie życia w kolonialnej prowincji. Ich ferwor nazewniczy daje się wprawdzie porównać z „chrzczeniem”²⁵, jednak podobnie jak z ewangelizacją we wczesnośredniowiecznej Europie, kiedy spod cienkiego werniksu nowej wiary wyzierał pogański zaadaptowany obyczaj, także w tym przypadku przeziera niejednokrotnie dawny lokalny wzór. Mapa Afryki Południowej jest medium pamięci nie tylko czasów odkryć i europejskiego obłędu uwieczniania. Umieszczone na niej nazwy okazują się biblioteką czasów wcześniejszych, a jednocześnie kolejnych okresów związanych ze zmianą warty wśród kolonizatorów.

Zdjęcie z ulic Pretorii z września 2012 roku – holenderska królowa Wilhelmina (1880–1962) ustępuje miejsca działaczce społecznej Florence Ribeiro (1933–1986)
(fot. Jerzy Koch)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: