Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Inwazja morza - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Inwazja morza - ebook

Inżynier Schaller zostaje zobowiązany do ponownego podjęcia prac zaczętych przez upadłą kompanię. Chodzi o przekopanie kanału, który połączy algiersko-tunezyjskie szoty (obniżenia terenu) z zatoką Gabes leżącą u południowych wybrzeży Morza Śródziemnego. Celem tej odważnej operacji jest przelanie się wód morskich w głąb kontynentu i utworzenie Morza Saharyjskiego. Przeciw temu buntują się Tuaregowie, ponieważ pomyślna realizacja projektu doprowadzi do zniknięcia karawan, które przyzwyczajeni są ograbiać. Hadżarowi, przywódcy buntowników, udaje się zbiec z więzienia, w którym był przetrzymywany i zaczyna zbierać swoich wojowników. Schaller, który wyjechał, eskortowany przez kapitana Hardigana i i wachmistrza Nicola, by rozpoznać stan wykonanych robót, konstatuje, że zbuntowane plemiona zasypały część kanału.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja” zawiera obecnie ponad 35 powieści Juliusza Verne’a i każdym miesiącem się rozrasta. Publikowane są w niej tłumaczenia utworów dotąd niewydanych, bądź takich, których przekład pochodzący z XIX lub XX wieku był niekompletny. Powoli wprowadzane są także utwory należące do kanonu twórczości wielkiego Francuza. Wszystkie wydania są nowymi tłumaczeniami i zostały wzbogacone o komplet ilustracji pochodzących z XIX-wiecznych wydań francuskich oraz o mnóstwo przypisów. Patronem serii jest Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65753-26-7
Rozmiar pliku: 5,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

W powieści Inwazja morza jeszcze raz powracamy na kontynent afrykański. Przemierzyliśmy go już ze wschodu na zachód w jego środkowej części, podróżując balonem „Victoria”, odwiedziliśmy jego południowe regiony w powieści Przygody trzech Rosjan i trzech Anglików w Afryce Południowej, byliśmy na północnych terenach z bohaterami utworu Clovis Dardentor… Teraz znowu znajdziemy w jego północnej części, tym razem na Saharze, tym „olbrzymim morzu piasku”… Czy taki wielki pustynny obszar mógłby stać się morzem…? Czy taki pomysł autora wielu fantastycznonaukowych powieści może się zrealizować? U niego, prawie sto pięćdziesiąt lat temu, do tego doszło, choć my teraz wiemy, że nic takiego się nie wydarzyło. Czy jednak w przyszłości nie może do tego dojść? Może. Czyż nie zrealizował się pomysł wyprawy ludzi w stronę Księżyca? Tak, i to z nawiązką. Czy obecnie nie powstają plany, bardzo realistyczne, pływających wysp? A przecież taką wyspę, napędzaną dwoma potężnymi motorami, francuski wizjoner już opisał w swej powieści Pływająca wyspa!

Obserwując plany i działania grupki rezolutnych ludzi walczących z przeciwnościami natury i rdzennych mieszkańców tej krainy, zawsze możemy zachować nadzieję na to, że kiedyś, w przyszłości, coś takiego się zdarzy, myśl ludzka potrafi bowiem przekroczyć wszelkie bariery, które w obecnych czasach wydają się nieprzekraczalne…

Francuscy czytelnicy zapoznali się z historią zawartą w powieści ze szpalt „Magazynu Edukacji i Rozrywki” od numeru 241 (1 stycznia 1905) do numeru 255 (1 sierpnia 1905). Pod koniec tego samego roku ukazała się w wersjach książkowych: najpierw w pojedynczym tomie z 28 ilustracjami Léona Benetta, a potem w tomie podwójnym, razem z powieścią Latarnia na Końcu Świata, będącą wersją rękopisu przerobioną przez syna pisarza, Michela.

W Polsce pojawiło się tylko jedno tłumaczenie autorstwa Romany Simonson. Książka ukazała się w 1934 roku pod tytułem Morze na Saharze. Ten sam tekst został powtórzony w wydaniu Wydawnictwa Hachette z 2017 roku, także zatytułowanym Morze na Saharze.

Obecne wydanie oparte jest na tekście zawartym we francuskim wydaniu z 1905 roku.

Także z tej książki zostały zaczerpnięte wszystkie ilustracje.

Życzę przyjemnej lektury

Andrzej ZydorczakRozdział I

Oaza Gabès1

– Co wiesz…?

– Wiem to, co usłyszałem w porcie…

– Czy mówiono o statku, który przybędzie po… który zabierze Hadżara2…?

– Tak… do Tunisu3, gdzie zostanie osądzony…

– I skazany…?

– Skazany.

– Allach na to nie pozwoli, Soharze4…! Nie! Nie pozwoli…!

– Cicho… – powiedział żywo Sohar, nastawiając ucha, jakby dosłyszał odgłos kroków na piasku.

Nie wstając, poczołgał się ku wejściu do porzuconego marabutu5, w którym toczyła się ta rozmowa. Był jeszcze dzień, ale słońce wkrótce miało zniknąć za ostatnimi wydmami ograniczającymi od tej strony wybrzeże Małej Syrty6. Na początku marca zmierzch nie trwa długo na półkuli północnej na trzydziestym czwartym stopniu szerokości geograficznej. Promienista gwiazda nie obniża się nad horyzont ukośną linią, lecz wydaje się spadać pionowo, jak ciało podległe prawu ciążenia.

Sohar zatrzymał się, potem zrobił kilka kroków za próg wypalony żarem promieni słonecznych. Jego spojrzenie w jednej chwili przebiegło okoliczną równinę.

Na północy zielone wzniesienia oazy, widniejące w odległości półtora kilometra. Na południu niezmierzona przestrzeń żółtawych piasków, na skraju pokrytych pianą przyboju7 przypływu. Na zachodzie na tle nieba rysowało się skupisko wydm. Na wschodzie rozległy bezmiar morza tworzącego zatokę Gabès8, obmywającego wybrzeże tunezyjskie i wyginającego się w stronę Trypolitanii9.

Lekka bryza10 z zachodu, odświeżająca powietrze w ciągu dnia, ustała wieczorem. Żaden odgłos nie docierał do ucha Sohara. Miał wcześniej wrażenie, że słyszy kogoś chodzącego w pobliżu tego sześcianu złożonego z dawnych, białych murów, osłoniętego starą palmą, a teraz rozpoznał swą pomyłkę. Nikogo ani od strony wydm, ani od strony plaży. Obszedł mały budynek. Nie zobaczył nikogo ani żadnych śladów stóp na piasku, oprócz pozostawionych przez niego i jego matkę u wejścia do marabutu.

Upłynęła ledwo minuta od wyjścia Sohara, gdy Dżemma11 pojawiła się na progu, zaniepokojona, że nie widzi powracającego syna. Ten mijał właśnie narożnik grobowca i uspokoił ją gestem ręki.

Dżemma, która skończyła już sześćdziesiąt lat, była Afrykanką z rasy tuareskiej12, wysoką, silną, wyprostowaną, o wyglądzie osoby energicznej. Jej niebieskie oczy, jak u kobiet tego pochodzenia, miotały spojrzenia, w których żar dorównywał dumie. Biel jej skóry wydawała się żółcią pod warstwą ochry13 pokrywającej czoło i policzki. Była odziana w ciemną tkaninę, obfity haïk14 z wełny tak szczodrze dawanej przez stada plemienia Hammâma15, pasące się w okolicach sebh16 czyli szottów17 dolnej Tunezji. Szeroki kaptur pokrywał jej głowę, na której gęste włosy dopiero zaczynały siwieć.

Dżemma stała w tym miejscu nieruchomo, aż do chwili, gdy dołączył do niej syn. Ten nie dostrzegł niczego podejrzanego w okolicy, a ciszę zakłócał tylko żałobliwy śpiew bou-habibich18, wróbli z Dżaridu19, których liczne pary przylatywały od strony wydm.

Dżemma i Sohar weszli do marabutu, aby zaczekać na noc, która pozwoli im dotrzeć do Gabès bez przyciągania uwagi.

Ich rozmowa brzmiała następująco:

– Czy statek opuścił Goulette20…?

– Tak, matko, a rano minął przylądek Bon21… To krążownik „Chanzy”22…

– Przybędzie tej nocy…?

– Tej… chyba że zawinie do Sfax23… Bardziej jednak prawdopodobne, że zakotwiczy przed Gabès24, i tam będzie dostarczony twój syn a mój brat…

– Hadżar…! Hadżar…! – szepnęła stara matka.

I cała drżąca z gniewu i bólu, zawołała:

– Mój syn… mój syn! Ci Rumi25 go zabiją, nie zobaczę go więcej… i już go nie będzie, by poprowadzić Tuaregów na świętą wojnę26…! Nie… nie! Allach na to nie pozwoli.

Potem, jakby ten wybuch wyczerpał jej siły, Dżemma padła na kolana w kącie wąskiej sali i tkwiła tam w milczeniu.

Sohar wrócił na posterunek na progu, oparł się łokciem o framugę i stał tak nieruchomo, jakby skamieniał, jakby był jednym z posągów27 zdobiących często wejście do grobowców. Żaden niepokojący odgłos nie wydobywał go z bezruchu. Cień wydm wydłużał się powoli na wschód, w miarę jak słońce opadało nad przeciwległy horyzont. Na wschodzie, nad Małą Syrtą wznosiły się pierwsze gwiazdozbiory. Cienki skrawek tarczy księżyca na początku pierwszej kwadry skradał się za ostatnimi mgiełkami zmierzchu. Zapowiadała się spokojna noc, a także ciemna, gdyż całun lekkich oparów miał przesłonić gwiazdy.

Trochę po siódmej Sohar wrócił do matki i powiedział jej:

– Już pora…

– Tak – odparła Dżemma – pora, aby wyrwać Hadżara z rąk Rumich… Musi się znaleźć poza więzieniem w Gabès przed wschodem słońca… Jutro będzie za późno…

– Wszystko gotowe, matko – zapewnił ją Sohar. – Towarzysze na nas czekają… Ci w Gabès przygotowują ucieczkę… Ci w Dżaridzie będą osłaniać Hadżara, i zanim powróci dzień, znajdą się już daleko na pustyni…

– A ja z nimi – oświadczyła Dżemma – gdyż nie zostawię swego syna…

– A ja z wami – dodał Sohar. – Nie opuszczę ani brata, ani matki!

Dżemma przyciągnęła go do siebie, uścisnęła w ramionach. Potem, poprawiwszy kaptur haïku, przekroczyła próg.

Sohar poprzedzał ją o kilka kroków, gdy oboje kierowali się ku Gabès. Zamiast podążać skrajem wybrzeża, wzdłuż traw morskich zostawionych na plaży przez ostatni przypływ, wybrali drogę u podnóża wydm, mając nadzieję, że będą trudniejsi do zauważenia na tej trasie liczącej półtora kilometra. W oazie ledwo widoczna była masa drzew ginąca w narastającym mroku. Ciemności nie rozjaśniało żadne światełko. W domach arabskich, pozbawionych okien, blask pada tylko na podwórka wewnętrzne, i gdy nadciąga noc, żaden promień nie wydobywa się z nich na zewnątrz.

Świetlisty punkt pojawił się wszakże wkrótce nad niewyraźnymi zarysami miasta. Blask, bardzo zresztą jasny, wychodził z górnej części Gabès, może z minaretu przy meczecie, może z górującego nad miastem zamku28.

Sohar nie dał się zmylić i wskazując palcem to światło, powiedział:

– Bordż29…

– To tam, Soharze…?

– Tam… to tam go zamknęli, matko!

Stara kobieta stanęła. Wydawało się, że to światło ustanowiło rodzaj więzi pomiędzy synem a nią. Na pewno to nie z ciemnicy, w której musiał być uwięziony, wychodziło owo światło, ale jednak z warowni, do której zabrano Hadżara. Odkąd groźny wódz wpadł w ręce żołnierzy francuskich, Dżemma nie widziała już syna, i nigdy go już nie zobaczy, chyba że jeszcze tej nocy uniknie poprzez ucieczkę losu, który szykowało mu sądownictwo wojskowe. Stała więc jak skamieniała w tym miejscu, aż Sohar musiał powtórzyć jej dwa razy:

– Chodź, matko, chodź!

Szli dalej u stóp wydm, które zakręcały w stronę oazy Gabès, skupiska osad, domów, największego ze znajdujących się na kontynentalnym brzegu Małej Syrty. Sohar skierował się do grupy, którą żołnierze nazywają Coquinville30. To zgromadzenie drewnianych chat, w których mieszkają handlarze, stąd ta bardzo uzasadniona nazwa. Miasteczko leży blisko ujścia uedu31, potoku wijącego się kapryśnie przez oazę w cieniu palm. Wznosi się tam bordż, czyli Fort-Neuf32, skąd Hadżar miał wyjść tylko po to, aby zostać przekazany do więzienia w Tunisie.

To z tego bordżu towarzysze wodza, którzy z olbrzymią ostrożnością przygotowali wszystko do ucieczki, mieli nadzieję wyrwać go jeszcze tej nocy. Zebrani w jednej z chat Coquinville czekali na Dżemmę i jej syna. Konieczna była jednak najwyższa rozwaga i lepiej było przy wchodzeniu do miasteczka przemknąć się niepostrzeżenie.

Do tego z jakim lękiem zwracali spojrzenia w stronę morza! Obawiali się przypłynięcia krążownika jeszcze tego wieczora i przeniesienia więźnia na jego pokład, zanim będzie można przeprowadzić ucieczkę. Starali się dostrzec, czy na wodach zatoki Małej Syrty nie pojawiło się białe światło33, nasłuchiwali syczenia pary, ostrych gwizdów syreny, zapowiadających statek mający rzucić kotwicę. Nie, jedynie latarnie łodzi rybackich rzucały blask na tunezyjskie wody, a żaden gwizd nie przecinał powietrza.

Nie minęła jeszcze ósma, gdy Dżemma i jej syn osiągnęli brzeg uedu. Jeszcze dziesięć minut i stawią się na spotkanie.

W chwili, gdy mieli wejść na prawy brzeg, jakiś człowiek, przycupnięty za kaktusami34 nad wodą, podniósł się do połowy i wymówił to imię:

– Sohar…?

– Czy to ty, Ahmecie…?

– Tak… a twoja matka…?

– Idzie za mną.

– I pójdziemy za tobą – powiedziała Dżemma.

– Jakieś wieści…? – spytał Sohar.

– Nie ma żadnych… – odparł Ahmet.

– Czy nasi towarzysze są tutaj?

– Czekają na was.

– Czy ktoś w bordżu spodziewa się czegoś…?

– Nikt.

– A czy Hadżar jest gotów…?

– Jest.

– Jak się z nim porozumiano…?

– Przez Harriga, rano wypuszczonego na wolność, który jest teraz z towarzyszami…

– Chodźmy – powiedziała stara kobieta.

I wszyscy troje ruszyli brzegiem uedu.

Idąc w tym kierunku, nie mogli widzieć za gęstym listowiem ciemnej bryły bordżu. Tak naprawdę oaza Gabès jest istnym lasem palmowym.

Ahmet nie mógł zabłądzić i szedł pewnym krokiem. Musiał najpierw przejść przez Djarę35, leżącą na obu brzegach uedu. To w tym miasteczku, kiedyś obwarowanym, kolejno kartagińskim, rzymskim, bizantyjskim, arabskim, znajdował się główny targ36 Gabès. O tej porze ludzie nie opuścili go jeszcze i Dżemma oraz jej syn mogliby mieć kłopoty z przedostaniem się bez wzbudzania uwagi. Co prawda ulice tunezyjskich oaz nie zostały jeszcze oświetlone elektrycznością, ani nawet gazem, i oprócz okolic niektórych kawiarni były pogrążone w głębokich ciemnościach.

Jednakże bardzo podejrzliwy, bardzo przezorny Ahmet nie przestawał mówić Soharowi, że ostrożności nigdy nie za wiele. Niewykluczone, że matka więźnia była znana w Gabès i jej obecność mogła wywołać podwojenie czujności wokół fortu. Ucieczka i tak nastręczała wiele trudności, choć była przygotowywana od dawna, i koniecznie należało unikać zaalarmowania strażników. Dlatego Ahmet przede wszystkim wolał wybierać ścieżki biegnące dalej od bordżu.

Ponadto tego wieczora środkowa część oazy pozostawała nadal bardzo ożywiona. Właśnie kończyła się niedziela. Ten ostatni dzień tygodnia jest na ogół świętowany we wszystkich osadach z garnizonami, a zwłaszcza z garnizonami francuskimi, zarówno w Afryce, jak i w Europie. Żołnierze otrzymują wtedy przepustki, przesiadują w kawiarniach, późno wracają do koszar. Tubylcy dołączają do tego ożywienia, zwłaszcza w dzielnicy handlarzy z bardzo mieszaną ludnością żydowską i włoską. Gwar będzie trwał aż do późnej pory nocnej.

Było możliwe – jak już powiedziano – że władze Gabès znały Dżemmę. Istotnie, od pojmania jej syna nieraz zapuszczała się w pobliże bordżu. Narażała tym oczywiście swą wolność, a może i życie. Wiedziano, jaki wpływ wywierała na Hadżara, wpływ matczyny, tak potężny u rasy tuareskiej37. Czy uważano, że po pchnięciu go do buntu jest zdolna do wywołania nowego powstania, mającego na celu albo uwolnienie więźnia, albo pomszczenie go, jeśli zostanie przez trybunał wojenny skazany na śmierć…? Tak! Należało się obawiać, że wszystkie plemiona powstaną na jej głos i pójdą za nią drogą świętej wojny. Na próżno prowadzono poszukiwania, aby ją schwytać. Na próżno wysyłano liczne wyprawy w głąb tego kraju sebh i szottów. Ochraniana powszechnym poważaniem, Dżemma umykała jak dotąd wszelkim próbom pojmania matki po schwytaniu syna…!

A teraz przybyła sama do środka oazy, gdzie groziło jej tyle niebezpieczeństw. Chciała dołączyć do towarzyszy, których próba ucieczki zgromadziła teraz w Gabès. Jeśli Hadżar zdoła zmylić czujność strażników, jeśli uda mu się pokonać mury bordżu, matka wyruszy z nim drogą do marabutu i kilometr od niego, w najgęstszym lesie palmowym, uciekinier znajdzie konie przygotowane do ucieczki. Odzyska wolność, i kto wie, może podejmie nową próbę powstania przeciwko francuskiemu panowaniu.

Grupka przemierzała drogę, uwzględniając tę okoliczność. W skupiskach Francuzów i Arabów, które często napotykano, nikt pod okrywającym ją haïkiem nie mógł się domyślić matki Hadżara. Zresztą Ahmet starał się ich unikać i wszyscy troje kryli się w jakimś ciemnym kącie, za samotną chatą, pod osłoną drzew, aby ruszyć dalej dopiero po oddaleniu się przechodniów.

Wreszcie znaleźli się trzy czy cztery kroki od miejsca spotkania, a wtedy jakiś Targui38, który wydawał się wypatrywać ich przyjścia, wyskoczył im na spotkanie.

Ulica, czy raczej dróżka zbaczająca do bordżu, była w tej chwili pusta, i po kilku minutach podążania nią wystarczyło skręcić w wąski boczny zaułek, aby dotrzeć do gourbi39, do której zmierzali Dżemma i jej towarzysze.

Człowiek40 ten zjawił się na prawo od Ahmeta; potem, dodając gest do słów, zatrzymał go i powiedział:

– Nie idźcie dalej…

– Co się stało, Horebie…? – zapytał Ahmet, który rozpoznał Tuarega ze swego plemienia.

– Naszych kompanów nie ma już w gourbi.

Stara matka wstrzymała kroki i zapytała Horeba głosem pełnym jednocześnie lęku i gniewu:

– Czy te psy Rumi mają się na baczności…?

– Nie… Dżemmo – odparł Horeb – a i strażnicy w bordżu niczego nie podejrzewają…

– Dlaczego więc naszych towarzyszy nie ma już w gourbi…?

– Gdyż żołnierze na przepustce przyszli i chcieli pić, a my woleliśmy nie zostawać z nimi… Jest tam podoficer spahisów41 Nicol, który cię zna, Dżemmo…

– Tak… – szepnęła. – Widział mnie tam, w duarze42… kiedy mój syn wpadł w ręce jego kapitana… Ach! Ten kapitan, jeśli kiedyś…!

I coś jakby ryk dzikiego zwierzęcia wyrwało się z piersi tej kobiety, matki więźnia Hadżara!

– Gdzie się spotkamy z naszymi towarzyszami…? – zapytał Ahmet.

– Chodźcie – odparł Horeb.

I idąc przodem, ruszył przez mały gaj palmowy w stronę fortu.

Lasek ten, pusty o tej porze, ożywiał się tylko w dni wielkiego targu w Gabès. Było więc prawdopodobne, że nie napotkają nikogo w pobliżu bordżu, do którego nie można się zresztą było dostać. Z tego, że garnizon bawił się tej niedzieli na przepustce, nie należało wnioskować, że posterunki zostały opuszczone.

Czyż straży nie wzmocniono, odkąd więziono w warowni buntownika Hadżara, czyż nie będzie tak, dopóki nie zostanie zabrany na pokład krążownika i przekazany wojskowemu wymiarowi sprawiedliwości…?

Grupka szła więc pod osłoną drzew i dotarła na skraj gaju palmowego.

W tym miejscu skupiło się około dwudziestu chat, a przez ich wąskie otwory przesączało się trochę światła. Pozostała do pokonania jedynie odległość strzału z karabinu, aby osiągnąć miejsce spotkania.

Ledwo jednak Horeb wyszedł na krętą uliczkę, gdy odgłos kroków i głosów zmusił go, by się zatrzymał. Około tuzina żołnierzy, spahisów, szło w jego stronę, śpiewając i krzycząc, może pod wpływem zbyt długiego picia w pobliskich szynkach.

Ahmet uznał za roztropne uniknięcie spotkania z nimi i aby zejść im z drogi, skrył się z Dżemmą, Soharem i Horebem w głębi ciemnego zakątka obok szkoły francusko-arabskiej.

Była tam wydrążona studnia, nad której wylotem drewniana konstrukcja podpierała kołowrót, za pomocą którego spuszczano łańcuch z wiadrem.

W jednej chwili wszyscy schronili się za studnią, której dość wysoka cembrowina skrywała ich całkowicie.

Grupka zbliżyła się tam i stanęła, a jeden z żołnierzy zawołał:

– Do diabła! Ależ chce mi się pić…!

– No to pij…! Masz tu studnię – odpowiedział mu starszy wachmistrz43 sztabowy Nicol.

– Co?! Wodę… panie wachmistrzu…? – oburzył się głośno kapral Pistache44.

– Przywołaj Mahometa, może przemieni ci tę wodę w wino…

– Och! Gdybym miał pewność, że to zrobi…

– Zostałbyś mahometaninem…?

– Nie, wachmistrzu, nie… a zresztą, ponieważ Allach zabrania wina swym wiernym, nigdy się nie zgodzi dokonać tego cudu dla niewiernych…

– Dobrze rozumujesz, Pistache – oświadczył podoficer i dodał: – Marsz na posterunek!

W chwili jednak, gdy żołnierze mieli ruszyć za nim, nagle się zatrzymał.

Na ulicy pojawili się dwaj ludzie, a podoficer rozpoznał w nich kapitana i porucznika ze swego pułku.

– Stój…! – rozkazał swym ludziom, którzy przytknęli dłonie do chéchii45.

– O! – rzucił kapitan. – To dzielny Nicol…!

– Pan kapitan Hardigan46…? – zapytał wachmistrz tonem zdradzającym pewne zdziwienie.

– We własnej osobie…!

– Właśnie przybyliśmy z Tunisu – dodał porucznik Villette47.

– W oczekiwaniu na wyprawę, w którą i ty się udasz, Nicol…

– Na rozkaz, panie kapitanie – odparł podoficer – gotów jestem pójść za panem wszędzie tam, gdzie i pan…

– Oczywiście… oczywiście…! – powiedział kapitan Hardigan. – A jak się trzyma twój starszy braciszek…?

– Doskonale… na czterech nogach, i dbam, żeby nie pokryły się rdzą…

– Świetnie, Nicol…! A jak As Kier48…? Nadal przyjaźni się ze starszym braciszkiem…?

– Ciągle, panie kapitanie, i wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazali się bliźniętami.

– To byłoby osobliwe… pies i koń…! – odparł ze śmiechem oficer. – Bądź spokojny, Nicol, nie rozdzielimy ich, kiedy stąd wyruszymy…!

– Doskonale, nie mogą żyć bez siebie, panie kapitanie.

W tej chwili od strony morza dobiegł huk wystrzału.

– Co tam się dzieje…? – zapytał porucznik Villette.

– To zapewne strzał z armaty krążownika, który zakotwiczył w zatoce…

– I przybył po tego łajdaka Hadżara… – dodał podoficer. – Sławnego jeńca, którego pan pojmał, kapitanie…

– Możesz mówić, że zrobiliśmy to razem – odrzekł kapitan Hardigan.

– Tak… a także starszy braciszek… i jeszcze As Kier – oświadczył wachmistrz.

Potem obaj oficerowie ruszyli drogą w stronę bordżu, podczas gdy wachmistrz Nicol i jego ludzie zeszli w dół, w stronę dzielnic Gabèsu.

1 Gabès – francuska nazwa oazy w środkowej Tunezji (pol. Kabis), nad zatoką Gabès (Kabis) Morza Śródziemnego, rosną w niej głównie palmy daktylowe (45 odmian), drzewa owocowe (granaty, brzoskwinie, figi); od roku 2008 na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.

2 Hadżar – w oryginale: Hadjar, bardzo rzadka męska odmiana dość rzadkiego arabskiego imienia żeńskiego Hadjara, Hajar, odpowiednika hebrajskiego imienia Hagar, które nosiła egipska niewolnica Sary, żony Abrahama, miała z Abrahamem syna Izmaela, praojca Arabów.

3 Tunis – miasto w północnej Tunezji, ok. 10 km od Zatoki Tuniskiej Morza Śródziemnego; powstało jako fenicka osada Tunes, podlegało Kartaginie, zniszczone przez Rzymian podczas III wojny punickiej, później odbudowane jako miasto rzymskie, od roku 670 arabskie, od XII wieku stolica państwa tunezyjskiego, w XVI zajętego przez Turków, w roku 1881 zdobyte przez Francuzów, od 1956 stolica niepodległej Tunezji.

4 Sohar – zapewne odmiana hebrajskiego imienia Zohar, o znaczeniu „jasny, lśniący”.

5 Marabut – w Maghrebie muzułmański święty, otaczany kultem miejscowym; także budowla związana z tym świętym, np. jego grobowiec (tak w tym przypadku) czy poświęcony mu meczet.

6 Mała Syrta – starożytna grecka nazwy zatoki (obecna polska Kabis) w południowej części Morza Śródziemnego, na wschodnim wybrzeżu środkowej Tunezji, szerokość ok. 40 km, długość ok. 70, w starożytności zwana także Zatoką Lotofagów; najważniejszym jej portem jest Gabès.

7 Przybój – wahadłowy ruch wody od brzegu i do brzegu, wywołany załamaniem się fal na płytkiej przybrzeżnej wodzie.

8 Zatoka Gabès – inna nazwa Małej Syrty, od leżącej nad nią oazy i miasta Gabès.

9 Trypolitania – kraina historyczna w północno-zachodniej Libii na wybrzeżu Morza Śródziemnego, zamieszkana w starożytności przez Berberów; w VIII wieku podbita przez Arabów; od roku 1517 pod panowaniem imperium osmańskiego, od połowy XVIII do lat 30. XIX wieku funkcjonowało tam niezależne od Stambułu państwo pirackie.

10 Bryza – wiatr powstający wskutek nierównomiernego nagrzewania się powierzchni lądu i morza; w nocy wieje znad lądu, w dzień znad morza, w tym przypadku bryza powinna więc być wschodnia, a nie zachodnia, odmorska.

11 Dżemma – w oryginale: Djemma.

12 Tuaregowie to koczowniczy lud berberyjski, zamieszkujący od dawna obszary pustynne i półpustynne Afryki Północnej, zajmował się wypasem zwierząt i prowadzeniem karawan, obecnie częściowo osiadły; wyznają islam, ale zachowali wiele dawnych zwyczajów; mówią własnym językiem tamaszek z rodziny afroazjatyckiej.

13 Ochra – naturalny barwnik mineralny o barwie od żółtej do brunatnej, którą zawdzięcza domieszce tlenków żelaza, od bardzo dawna używany do malowania ciała, w wyprawianiu skór, obecnie jako surowiec w przemyśle kosmetycznym.

14 Haïk – szata zwierzchnia noszona przez muzułmanki w krajach Maghrebu, przeważnie biała, drapowana z prostokątnego pasa tkaniny wełnianej lub jedwabnej, którą owijane jest ciało, przytrzymywana paskiem w talii; czarne haïki noszono w niektórych częściach Maroka i Algierii.

15 Hammâma – konfederacja plemion berberyjskich (m.in. Akêrma, Hmênna) koczujących w środkowej Tunezji i sąsiednich terenach Algierii, przybyłych tam w II połowie XIX wieku.

16 Sebha (sebkha, sabkha) – równina na południowych wybrzeżach Morza Śródziemnego (także Zatoki Perskiej) zalewana przez morze podczas sztormów, po wyparowaniu wody pozostają na niej wykwity solne; również określenie podmokłej, ilasto-słonej równiny śródpustynnej powstałej po wyschnięciu jezior śródpustynnych.

17 Szotty – płytkie kotliny bezodpływowe na obszarze Sahary, o powierzchni pokrytej glinami lub iłami, często z pokrywami solnymi, po rzadkich deszczach zamieniają się w słone mokradła albo jeziora.

18 Bou-habibi – arabska nazwa trznadla czarnogłowego (Emberiza striolata), ptaka z rodziny trznadli występującego na terenach suchych w paśmie od Wysp Kanaryjskich przez Afrykę Północną do Indii, w dolinach potoków (także okresowych), długość 14 cm, upierzenie szare i kasztanowe.

19 Dżarid (z arab. Al-Jārid, liść palmy daktylowej) – u J. Verne’a: Djerid; kraina półpustynna w środkowej i południowej Tunezji oraz sąsiednich terenach Algierii i Libii, ze wzgórzami, oazami i szottami; jej ośrodkiem jest miasto Gafsa w Tunezji.

20 La Goulette – dawna (kolonialna) nazwa miasteczka Halq el-Wād w północnej Tunezji, nad Zatoką Tuniską, głównego portu Tunisu, przy wylocie kanału wiodącego do jeziora, nad którym leży Tunis, dawniej ważna warownia (Carraca), zbudowana przez Hiszpanów i rozbudowana przez Turków, po roku 1868 liczny napływ osadników włoskich.

21 Bon (obecna nazwa arabska Al-Watan al-Kibli) – półwysep w północno-wschodniej Tunezji, pomiędzy zatokami Tuniską i Hammamet Morza Śródziemnego, zakończony przylądkiem Ar-Ras at-Tajjib.

22 Chanzy – francuski krążownik pancerny o nośności 14,8 tys. ton, zwodowany w roku 1894, służył w Eskadrze Śródziemnomorskiej, walczył podczas wojny grecko-tureckiej w roku 1897, od roku 1906 w Indochinach, w roku 1907 osiadł na mieliźnie na południe od Szanghaju i po nieudanych próbach ściągnięcia został porzucony; nazwany na cześć Alfreda Chanzy (1823-1883), francuskiego generała, który służył głównie w Algierii.

23 Sfax (polska nazwa z berberyjskiego: Syfakis) – miasto portowe w środkowej Tunezji, nad zatoką Gabès, założone przez Arabów w roku 849, w XVIII wieku siedziba piratów berberyjskich, potem z całą Tunezją zajęte przez Francuzów, obecnie drugie pod względem wielkości miasto Tunezji.

24 Gabès – miasto w środkowej Tunezji, port nad zatoką Gabès, ok. 120 km na południowy zachód od Sfax, w starożytności Tacapae, Tacapes, w VII wieku zdobyte przez Arabów, w roku 1881 zajęte przez Francuzów.

25 Rumi – arabskie określenie mieszkańców bizantyjskiej Anatolii (od Romaios, po grecku Rzymianie), później rozszerzone na Europejczyków, słowo to miało też znaczenie „niewierni”.

26 Święta wojna – potocznie w językach europejskich określa się tak dżihad (zmagania, walka), główne znaczenie tego słowa to pokładanie wysiłków w szerzeniu islamu na wszelkie sposoby, nie tylko przymusem czy wojną, choć to znaczenie zaczęło przeważać; walka z niewiernymi to kital.

27 W islamie istnieje zakaz przedstawiania istot żywych, przestrzegany zwłaszcza w obiektach kultu, jak grobowce, wątpliwe więc, aby przy wejściu do grobowca stały posągi.

28 W Gabès duża warownia bizantyjska, opisana przez wielkiego geografa Al-Bakriego, istniała w VII wieku, ale później nie został po niej żaden ślad.

29 Bordż (burdż, z arab. burj, wieża) – warownia małych rozmiarów.

30 Coquinville – po francusku Miasto Łajdaków, nazwa ta pojawia się w książce Élisee Reclusa The Earth and its Inhabitants, Africa, t. II North-West Africa (1887) jako nieformalne określenie dzielnicy zamieszkanej przez „mercanti” (handlarzy), otaczającej Nowy Zamek, przy ujściu uedu; cały opis pochodzi z dzieła Reclusa.

31 Ued (lub wadi; arab. wadi, dolina) – suche formy dolinne występujące na obszarach pustynnych, w czasie pory deszczowej wypełniają się wodą, tworząc niekiedy wartkie, szerokie, długie i kręte rzeki; w oazie Gabès istnieje ued tejże nazwy, wpadający do zatoki Gabès, miasto Gabès leży na jego prawym (południowym) brzegu, ujście stanowi port.

32 Fort-Neuf (fr.) – Nowa Warownia, we wspomnianym dziele Reclusa określona jako Borj Jedid.

33 Zgodnie z prawem morskim każdy statek musi w nocy nosić światła, białe na dziobie (niżej) i rufie (wyżej), czerwone na burcie lewej i zielone na prawej.

34 Kaktusy występują tylko w obu Amerykach, z wyjątkiem jednego rodzaju przeniesionego przez ptaki do Afryki południowej, a nie na Saharze.

35 Djara (arab. Jara) – dawniej osada w oazie Gabès, na obu brzegach uedu Gabès, złożona z Małej Djary (na północ od uedu) i Dużej Djary (na południe), w niej znajdował się dawniej kasr (zamek), obecnie północno-zachodnia dzielnica miasta Gabès.

36 Duży plac targowy (suk) znajduje się w Dużej Djarze, dawniej był ważnym targiem niewolników, obecnie nosi nazwę Souk El Henna; oaza Gabès jest ważnym ośrodkiem hodowli lawsonii, rośliny, z której pozyskiwana jest henna.

37 W plemionach tuareskich pozycja kobiety była dużo silniejsza niż u Arabów; kobiety posiadały własny majątek, przewodziły w domu, wszelkie spory z mężami rozstrzygano na ich korzyść.

38 Targui – Tuareg; arabska nazwa w liczbie pojedynczej, Tuareg zaś to liczba mnoga, w językach europejskich nazwę ludu zaczerpnięto z formy liczby mnogiej.

39 Gourbi (z arab. ḡwrby) – w Afryce Północnej szałas, nędzna chata, tu w znaczeniu tubylczej kawiarni; później w języku francuskim nazwa ta została rozszerzona na chałupę, ruderę.

40 Zapewne chodzi o wspomnianego wyżej Tuarega, przypuszczalnie kolejność dwóch poprzednich akapitów powinna być przestawiona.

41 Spahisi – formacja lekkiej jazdy francuskiej, w której służyli rodzimi mieszkańcy Algierii, Tunezji i Maroka, oddziały spahisów tworzono po podboju Algierii przez Francję w roku 1830, walczyli nie tylko w Afryce Północnej, ale i na innych frontach, nosili mundury wzorowane na strojach arabskich, ok. 20% tworzyły jednostki spahisów złożone z Europejczyków.

42 Duar (z arab. dawwār) – w Maghrebie obozowisko lub osada złożona z namiotów, zamieszkana przez kilka lub kilkanaście spokrewnionych rodzin.

43 Wachmistrz – stopień wojskowy w kawalerii i żandarmerii odpowiadający sierżantowi w innych formacjach.

44 Pistache – nazwisko o znaczeniu Pistacja.

45 Chéchia – męskie nakrycie głowy noszone w Maghrebie, rodzaj niskiego kołpaka z wełny, bez daszka, czerwonego w Tunezji, czarnego w Libii, czasami owijanego turbanem, podwyższone przejęte przez francuskie wojska kolonialne, żuawów, strzelców i spahisów pochodzenia europejskiego, były czerwone.

46 Hardigan – nazwisko irlandzkie, a nie francuskie, pochodzące od O h’Artigain (potomek Arta), kojarzy się z francuskim słowem hardi (śmiały, odważny).

47 Vilette (fr.) – miasteczko.

48 As kier – w oryginale coupe-à-coeur, dosłownie cios w serce, odzywka w brydżu i innych grach karcianych, mająca także znaczenie renons w kierach (brak kart w tym kolorze).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: