Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jak pisał Adam Mickiewicz: (antologija) - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak pisał Adam Mickiewicz: (antologija) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 298 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O ADA­MIE MIC­KIE­WI­CZU

Sto lat mija w r. b., kie­dy w samą wi­gil­ję Bo­że­go Na­ro­dze­nia przy­szedł na świat Mic­kie­wicz. – Wszy­scy dziś wie­dzą, kto był Adam Mic­kie­wicz, naj­więk­szy pi­sarz pol­ski, któ­ry ukła­dał pie­śni więk­sze i mniej­sze, a tak pięk­ne i mą­dre, a tak peł­ne mi­ło­ści ludz­kiej, że go wszy­scy ko­cha­ją, że do dziś jego księ­gi czy­ta­ją i nie­tyl­ko o nim nie za­po­mnie­li, ale co­raz wię­cej go po­zna­ją, uczą się tego na­pa­mięć(1). Każ­dy – czy to z mia­sta czy ze wsi – po­wi­nien znać pie­śni Mic­kie­wi­cza i ko­chać je tak samo, jak on ko­chał pie­śni wiej­skie. Te to pie­śni wiej­skie brał Mic­kie­wicz i z nich ura­biał swo­je ślicz­ne, rze­czy; – ale on je – ( 1) Po­eta to zna­czy taki pi­sarz, co ukła­da wier­sze. Wier­sze to jest, taka mowa juk ta, któ­rą, co­dzień mó­wi­my, ale tak uło­żo­na że jed­na koń­ców­ka się po­wta­ża – i dla tego sły­chać jak­by śpie­wa­nie. To też śpie­wać moż­na tyl­ko wier­sze, np:

Kie­dy ran­ne wsta­ją, zo­rze

To­bie zie­mia, Tu­bie mo­rze

To­bie śpie­wa ży­wioł wszel­ki

Bądź po­chwa­lon Boże wiel­ki ( zo­rze – mo­rze – wszel­ki – wiel­ki – mają dźwięk po­dob­ny).

tak upięk­szył tak je przy­stro­ił "w ada­masz­ki i atła­sy" – że pra­wie ich po­znać nie moż­na. Co z cha­ty wy­szło – niech do cha­ty wra­ca. Tak też i sam Mic­kie­wicz po­wia­da:

O, gdy­bym kie­dyś do­żył tej po­cie­chy,

Żeby te księ­gi zbłą­dzi­ły pod strze­chy;

Żeby wie­śniacz­ki, krę­cąc ko­ło­wrot­ki,

Gdy od­śpie­wa­ją ulu­bio­ne zwrot­ki:

O tej dziew­czy­nie, co tak grać lu­bi­ła,

Że przy skrzy­pecz­kach gą­ski po­gu­bi­ła,

O tej sie­ro­cie, co pięk­na jak zo­rze,

Za­ga­niać pta­stwo szła w wie­czor­nej po­rze –

Gdy­by też wzię­ły wie­śniacz­ki do ręki

Te księ­gi, pro­ste jako ich pio­sen­ki!

Ta­kie ży­cze­nie po­ety jed­nym tyl­ko spo­so­bem da się wy­ko­nać: żeby wszy­scy prze­czy­ta­li i po­zna­li to, co on na­pi­sał.

Na­pi­sał on bar­dzo wie­le – i nie­ma­ło jest ta­kich rze­czy, któ­re są nie dla wszyst­kich zro­zu­mia­łe. Oby więc po­rząd­nie prze­czy­tać dzie­ła Mic­kie­wi­cza – trze­ba na­przód po­znać te, któ­re naj­prost­sze i naj­ła­twiej mogą prze­mó­wić do ser­ca.

Póź­niej do­pie­ro bę­dzie moż­na prze­czy­tać wszyst­ko. Dla­te­go uło­ży­li­śmy taką ksią­żecz­kę, któ­ra­by za­wie­ra­ła same pro­ste a naj­rzew­niej­sze utwo­ry po­ety. Ta ksią­żecz­ka sta­no­wi tyl­ko przy­go­to­wa­nie do prze­czy­ta­nia wszyst­kich pie­śni Mic­kie­wi­cza – i kto ją prze­czy­ta, tego już pew­nie nie trze­ba bę­dzie za­chę­cać, żeby ku­pił so­bie wszyst­ko co Mic­kie­wicz na­pi­sał.

Pi­sma Mic­kie­wi­cza są roz­ma­ite, jak­by z kil­ku ksią­że­czek się skła­da­ły; są, w nich rze­czy mniej­sze i więk­sze; na­przód mamy Bal­la­dy t… j… krót­kie po­wie­ści, z fran­cuz­ka tak na­zwa­ne; da­lej Baj­ki, w któ­rych zwie­rzę­ta ga­da­ją niby lu­dzie są to hi­sto­ryj­ki żar­to­bli­we i za­baw­ne, w któ­rych Mic­kie­wicz róż­ne ludz­kie wady ośmie­sza; da­lej są pie­śni róż­ne – po­boż­ne, smut­ne, na­ucza­ją­ce i za­lot­ne. Po­tem idą więk­sze dzie­ła Mic­kie­wi­cza: naj­przód dwie dłuż­sze bo­ha­ter­skie po­wie­ści, z któ­rych jed­na zo­wie się Gra­ży­na; dru­ga – Kon­rad Wal­len­rod. Z tych wy­bra­li­śmy naj­pięk­niej­sze uryw­ki i w księ­dze tej po­da­je­my. Trze­cia po­wieść p… t. Dzia­dy uło­żo­na w roz­mo­wach tak, że kil­ka osób mo­gło­by, do­brze się na­uczyw­szy na pa­mięć, wier­sze te mó­wić, a przy­tem od­po­wied­nio się po­prze­bie­rać, jak to bywa w te­atrze.

Na­ko­niec, Mic­kie­wicz na­pi­sał swą naj­pięk­niej­szą, naj­więk­szą po­wieść p… t. Pan Ta­de­usz (po ko­lei czy­taj­cie so­bie wszyst­ko, co jest w tej ksią­żecz­ce, a zo­ba­czy­cie ja­kie to wiel­kie pięk­no­ści tu się miesz­czą).

Tym­cza­sem w krót­kich sło­wach po­wiem wam o ży­ciu Mic­kie­wi­cza. Uro­dził się on – jak wie­my w sam dzień wi­gi­li Bo­że­go Na­ro­dze­nia r. 1798 t… j… sto lat temu, we wsi Za­osiu pod mia­stem No­wo­gród­kiem, w dzi­siej­szej gu­ber­nii Miń­skiej. Oj­ciec jego był go­spo­da­rzem, a mat­ka ko­bie­tą wiel­kiej za­cno­ści; ubo­dzy lu­dzie na ma­łym ka­wał­ku zie­mi sie­dzie­li, a dzia­twy mie­li spo­ro, mimo to sta­ra­li się wszyst­kich do szko­ły po­sy­łać i po­czci­wie je wy­cho­wać.

Adam Mic­kie­wicz cho­dził do szko­ły w No­wo­gród­ku (i tu już wszy­scy wi­dzie­li, że bę­dzie z nie­go nie­zwy­czaj­ny czło­kiek). Chciał on zo­stać na­uczy­cie­lem i po­je­chał do szko­ły wyż­szej do Wil­na, gdzie wte­dy byli zna­ko­mi­ci pro­fe­so­ro­wie. (Ma­jąc lat 19 za­ko­chał się w pew­nej pan­nie imie­niem Ma­ry­la, któ­ra wy­szła za mąż za in­ne­go, ale Mic­kie­wicz mimo to za­wsze o niej pa­mię­tał).

W roku 1820 zo­stał mia­no­wa­ny na­uczy­cie­lem w Kow­nie, po­tem znów do Wil­na po­wró­cił, skąd mu­siał na parę lat wy­je­chać na­przód do Ode­sy, a po­tem do Mo­skwy i Pe­ters­bur­ga. W tych cza­sach wy­dał już parę ksią­że­czek i uzy­skał nie matą sła­wę. Były to Bal­la­dy, Gra­ży­na, Wal­len­rod, Dzia­dy.

W r. 1829 wy­je­chał za gra­ni­cę, do Włoch i do Fran­cyi – i nig­dy już do kra­ju nie po­wró­cił. Mimo to pa­mię­tał o swej zie­mi – i wszyst­ko co pi­sał, pi­sał o niej i dla niej: tak w Pa­ry­żu uło­żył swo­ją pięk­ną po­wieść p… t… tan Ta­de­usz, Fran­cu­zi za­pro­si­li go, żeby im w szko­le naj­wyż­szej wy­kła­dał ja­kich to pi­sa­rzy i ka­zno­dzie­jów mie­li Po­la­cy i inni Sło­wia­nie; te na­uki bar­dzo się Fran­cu­zom po­do­ba­ły i do dziś moż­na wi­dzieć w jed­nej sali tej szko­ły ob­raz Mic­kie­wi­cza z mar­mu­ru wy­rzeź­bio­ny. W r. 1855 po­je­chał: do Kon­stan­ty­no­po­la, sto­li­cy tu­rec­kiej. W Tur­cyi była tego roku za­ra­za i oto Mic­kie­wicz roz­cho­ro­wał się i na zie­mi tu­rec­kiej umarł. Ro­da­cy go prze­wieź­li do Pa­ry­ża, a w r. 1890 raz jesz­cze prze­pro­wa­dzi­li jego zwło­ki do Kra­ko­wa, gdzie go po­cho­wa­no w zam­ku na Wa­we­lu.

Bal­la­dy.PO­WRÓT TATY.

"Pójdź­cie, o dziat­ki, pójdź­cie, wszyst­kie ra­zem

Za mia­sto, pod słup, na wzgó­rek;

Tam przed cu­dow­nym klęk­nij­cie ob­ra­zem,

Po­boż­nie mów­cie pa­cio­rek.

Tato nie wra­ca; ran­ki i wie­czo­ry

We łzach go cze­kam i trwo­dze;

Roz­la­ły rze­ki, peł­ne zwie­rza bory

I peł­no zbój­ców na dro­dze. "

Sły­sząc to dziat­ki, bie­gną wszyst­kie ra­zem

Za mia­sto, pod słup, na wzgó­rek;

Tam przed cu­dow­nym klę­ka­ją ob­ra­zem,

I za­czy­na­ją pa­cio­rek.

Ca­łu­ją zie­mię, po­tem: w imię Ojca,

Syna i Du­cha świę­te­go,

Bądź po­chwa­lo­na prze­naj­święt­sza Trój­ca,

Te­raz i cza­su wszel­kie­go.

–- ( 1) Bal­la­da jest to wy­raz wzię­ty z ję­zy­ka fan­cuz­kie­go, któ­ry ozna­cza krót­ką po­wiast­kę.

Po­tem: Oj­cze nasz, i Zdro­waś, i Wie­rzę,

Dzie­się­cio­ro i ko­ron­ki,

A kie­dy całe zmó­wi­li pa­cie­rze,

Wyj­mą ksią­żecz­kę z kie­szon­ki.

I li­ta­nią do Naj­święt­szej Mat­ki

Star­szy brat śpie­wa, a z bra­tem:

"Naj­święt­sza Mat­ko", przy­śpie­wu­ją dziat­ki,

Zmi­łuj się, zmi­łuj nad ta­tem!

W tem sły­chać tur­kot. Wozy jadą dro­gą

I wóz zna­jo­my na prze­dzie:

Sko­czy­ły dzie­ci i krzy­czą, jak mogą:

"Tato, ach, tato nasz je­dzie!"

Oba­czył ku­piec, łzy ra­do­sne leje, wozu na zie­mię wy­la­ta:

"Ha, jak się ma­cie, co się u was dzie­je?

Czy­ście tę­sk­ni­ły do tata?

"Mama czy zdro­wa? cio­tu­nia? do­mo­wi?

A ot – ro­dzyn­ki w ko­szy­ku. "

Ten so­bie mówi, a ten so­bie mówi,

Peł­no ra­do­ści i krzy­ku.

"Ru­szaj­cie! – ku­piec na słu­gi za­wo­ła.

Ja z dzieć­mi pój­dę ku mia­stu. "

Idzie… aż zbój­cy ob­sko­czą do koła,

A zbój­ców było dwu­na­stu.

Bro­dy ich dłu­gie, krę­co­ne wą­si­ska,

Wzrok dzi­ki, suk­nia plu­ga­wa;

Noże za pa­sem, miecz u boku bły­ska,

W ręku ogrom­na bu­ła­wa.

Krzyk­nę­ły dziat­ki, do ojca przy­pa­dły,

Tulą się pod płaszcz na ło­nie;

Tru­chle­ją słu­gi, stru­chlał pan wy­bla­dły

Drżą­ce ku zbój­com wzniósł dło­nie:

"Ach! bierz­cie wozy, ach, bierz­cie do­sta­tek,

Tyl­ko pusz­czaj­cie nas zdro­wo;

Nie rób­cie ma­łych sie­ro­ta­mi dzia­tek

I mło­dej mał­żon­ki wdo­wą!

Nie słu­cha zgra­ja, Ten już wóz wy­przę­ga,

Za­bie­ra ko­nie; a dru­gi

"Pie­nię­dzy!" krzy­czy i bu­ła­wą się­ga,

Ów z mie­czem wpa­da na słu­gi.

Wtem: "Stój­cie, stój­cie!" krzyk­nie star­szy zbój­ca

I spę­dza ban­dę precz z dro­gi,

A wy­pu­ściw­szy i dzie­ci i ojca,

"Idź­cie, rzekł, da­lej bez trwo­gi."

Ku­piec dzię­ku­je, a zbój­ca od­po­wie:

"Nie dzię­kuj wy­znam ci szcze­rze,

Pierw­szy­bym pał­kę strza­skał na twej gło­wie,

Gdy­by nie dzia­tek pa­cie­rze.

"Dziat­ki spra­wi­ły, że ucho­dzisz cało,

Da­rzą cię ży­ciem i zdro­wiem;

Im więc po­dzię­kuj za to, co się sta­ło,

A jak się sta­ło, opo­wiem.

Zdaw­na już sły­sząc o prze­jeź­dzie kup­ca,

I ja, i moje kam­ra­ty,

Tu­taj za mia­stem, przy wzgór­ku u słup­ca,

Za­sia­da­li­śmy na cza­ty.

Dzi­siaj nad­cho­dzę, pa­trzę mię­dzy chró­sty:

Mo­dlą się dziat­ki do Boga;

Słu­cham: z po­cząt­ku po­rwał mię śmiech pu­sty,

A po­tem li­tość i trwo­ga.

Słu­cham: oj­czy­ste przy­szły na myśl stro­ny,

Bu­ła­wa upa­dła z ręki,

Ach! ja mam żonę, i u mo­jej żony

Jest sy­nek taki ma­leń­ki.

Kup­cze! jedź w mia­sto; ja do lasu mu­szę.

Wy, dziat­ki, na ten pa­gó­rek

Bie­gaj­cie so­bie i za moję du­szę

Zmów­cie też cza­sem pa­ció­rek."

* * *PANI TWAR­DOW­SKA.

Je­dzą, piją, lul­ki palą,

Tań­ce, hu­lan­ka, swa­wo­la;

Le­d­wie karcz­my nie roz­wa­lą,

Cha, cha, chi, chi, hej­że, hola!

Twar­dow­ski(1) siadł w koń­cu sto­ła,

Pod­parł się w boki jak ba­sza:

Hu­laj du­sza! hu­laj! wola,

Śmie­szy, tu­ma­ni, prze­stra­sza.

Żoł­nie­rzo­wi, co grał zu­cha,

Wszyst­kich łaje i po­trą­ca,

Świ­snął sza­blą koło ucha,

Już z żoł­nie­rza masz za­ją­ca.

Na pa­tro­na z try­bu­na­łu

Co milcz­kiem wy­próż­niał ron­del,

Za­dzwo­nił kie­ską po­ma­łu:

Z pa­tro­na robi się kon­del.

Szew­cu w nos wy­ciął trzy szczut­ki,

Do łba przy­mknął trzy ru­recz­ki,

Cmok­nął: cmok – i gdań­skiej wód­ki

Wy­to­czył ze łba pół becz­ki – (1) Twar­dow­ski był to sław­ny w daw­nych cza­sach cza­row­nik.

Wtem, gdy wód­kę pił z kie­li­cha,

Kie­lich za­świ­stał, za­zgrzy­tał:

Pa­trzy na dno… "Co u li­cha!

Po­coś tu, ku­mie, za­wi­tał?"

Dy­ablik to był w wód­ce na dnie,

Ist­ny Nie­miec, sztucz­ka kusa;

Ukło­nił się go­ściom skład­nie.

Zdjął ka­pe­lusz i dał susa.

Z kie­li­cha aż na pod­ło­gę

Pada, ro­śnie na dwa łok­cie,

Nos, jak ha­czyk, ku­rzą nogę

I kro­gul­cze ma pa­znog­cie.

"A, Twar­dow­ski? wi­tam bra­cie!'

To mó­wiąc, bie­ży ob­ce­sem,

"Cóż to? czy­liż mię nie zna­cie?

Je­stem Me­fi­sto­fe­le­sem!(1)

Wszak ze mnąś na Ły­sej gó­rze

Ro­bił o du­szę za­pi­sy,

Cy­ro­graf na by­czej skó­rze

Pod­pi­sa­łeś ty, i bisy.

Mia­ły słu­chać twe­go rymu:

Ty, jak dwa lata prze­bie­gną,

Mia­łeś po­je­chać do Rzy­mu,

By cię tam po­rwać, jak swe­go.

Już i sie­dem lat ucie­kło,

Cy­ro­graf nadal nie słu­ży.

Ty, cza­ra­mi drę­cząc pie­kło,

Ani my­ślisz o po­dró­ży.

Ale ze­msta, choć le­ni­wa,

Na­gna­ła cię w na­sze sie­ci;

–- (1) Me­fi­sto­fe­les – to jest dy­abeł.

Ta karcz­ma Rzym się na­zy­wa,

Kła­dę areszt na wa­sze­ci. "

Twar­dow­ski ku drzwiom się kwa­pił

Na ta­kie dic­tum acer­bum, (1)

Dy­abeł za kon­tusz uła­pil:

"A gdzie jest no­bi­le ver­bum?" (2)

Co tu po­cząć? Kusa rada,

Przyj­dzie już na­ło­żyć gło­wą…

Twar­dow­ski na kon­cept wpa­da

I za­da­je trud­ność nową:

"Patrz w kon­trakt, Me­fi­sto­fi­lu

Tam wa­run­ki ta­kie sto­ją:

Po la­tach tylu a tylu,

Gdy przyj­dziesz brać du­szę moją,

Będę miał pra­wo trzy razy

Za­prządz cie­bie do ro­bo­ty,

A ty naj­tward­sze roz­ka­zy

Mu­sisz speł­nić co do joty.

Patrz, oto jest karcz­my go­dło:

Koń ma­lo­wa­ny na płót­nie;

Ja chcę mu wsko­czyć na sio­dło,

A koń niech z ko­py­ta utnie.

Skręć mi przy tom bi­czyk z pia­sku,

Że­bym miał czem ko­nia chło­stać,

I wy­mu­ruj gmach w tym la­sku

Bym miał gdzie na po­pas zo­stać.

Gmach bę­dzie z ziar­nek orze­cha,

Wy­so­ki pod szczyt Krę­pa­ku,

Z bród ży­dow­skich ma być strze­cha,

Po­bi­ta na­sie­niem z maku.

–- (1) Dic­tum acer­bum – zna­czy po ład­nie ostre gło­wo.

(2) No­bi­le ver­bum – zna­czy po ła­ci­nie sło­wo ho­no­ru.

Patrz, oto na mia­rę ćwie­czek.

Cal gru­by, dłu­gi trzy cale:

W każ­de z ma­ko­wych zia­re­czek

Wbij mi ta­kie trzy bret­na­le. "

Me­fi­sto­fil du­chem sko­czy,

Ko­nia czy­ści, kar­mi, poi.

Po­tem bicz z pia­sku uto­czy

I już w go­to­wo­ści stoi.

Twar­dow­ski do­siadł bie­gu­sa,

Pro­bu­je pod­sko­ków, zwro­tów,

Stę­pa, ga­lo­pu­je, kłu­sa,

Pa­trzy, aż i gmach już go­tów.

"No! wy­gra­łeś, pa­nie bie­sie,

Lecz dru­ga rzecz nie­skoń­czo­na;

Trze­ba ską­pać się w tej mi­sie,

A to jest woda świę­co­na: "

Dy­abeł kur­czy się i krztu­si,

Aż zim­ny pot na nim bije,

Lecz pan każe, słu­ga musi,

Ską­pał się bie­dak po szy­ję.

Wy­le­ciał po­tem jak z pro­cy,

Otrząsł się, dbrum, par­sk­nął raź­nie:

"Te­raz ju­żeś w na­szej mocy,

Naj­go­ręt­szą-m od­był łaź­nię. "

"Jesz­cze jed­no, bę­dzie kwi­ta,

Za­raz pęk­nie moc czar­tow­ska.

Pa­trzaj, oto jest ko­bie­ta,

Moja Żo­necz­ka, Twar­dow­ska.

Ja na rok u bel­ze­bu­ba

Przyj­mę za cie­bie miesz­ka­nie

Niech przez ten rok moja luba

Z tobą, jak z mę­żem, zo­sta­nie.

Przy­siąż jej mi­łość, sza­cu­nek

I po­słu­szeń­stwo bez gra­nic,

Zła­miesz choć je­den wa­ru­nek,

Już cała ugo­da za nic."

Dy­abeł do nie­go pół ucha,

Pół oka zwró­cił do sam­ki;

Niby pa­trzy, niby słu­cha,

Tym­cza­sem już bliz­ko klam­ki.

Gdy mu Twar­dow­ski do­ku­cza,

Od drzwi, od okien od­py­cha.

Czmych­nąw­szy dziur­ką od klu­cza.

Do­tąd, jak czmy­cha, tak czmy­cha.

* * *DU­DARZ.

(MY­ŚLI Z PIE­ŚNI GMIN­NEJ) .

Ja­kiż to dzia­dek, jak go­łąb siwy,

Z siwą aż do pasa bro­dą?

Dwaj go chłop­czy­ki pod rękę wio­dą,

Wio­dą mimo na­szej niwy.

Sta­rzec na li­rze brzą­ka i nuci!

Chłop­cy dmą w du­decz­ki z pió­rek.

Za­wo­łam star­ca, niech się za­wró­ci

I przyj­dzie pod ten pa­gó­rek.

"Za­wróć się, star­cze, tu na igrzy­sko,

Tu się po siew­bie we­se­lim;

Co nam dał Pan Bóg, tem się po­dzie­lim

I do wsi na noc stąd bliz­ko. "

Po­słu­chał, przy­szedł, skło­nił się niz­ko

I usiadł so­bie pod mie­dzą;

Przy nim po bo­kach chłop­czy­ki sie­dzą,

Pa­trząc na wiej­skie igrzy­sko.

Tu brzmią pisz­czał­ki, biją bę­ben­ki,

Pło­ną sto­sy su­chych dre­wek;

Piją sta­rusz­ki, ska­czą pa­nien­ki,

Ob­cho­dząc świę­to do­sie­wek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: