Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jane Fonda. Nieautoryzowana biografia królowej aerobiku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jane Fonda. Nieautoryzowana biografia królowej aerobiku - ebook

Książka prezentuje sylwetkę popularnej aktorki amerykańskiej, jednaj z najbardziej kontrowersyjnych kobiet swoich czasów. Jej nazwisko kojarzy się z jednej strony z rolami seksownych kobiet, romansami, głośnymi małżeństwami, programową dbałością o urodę i figurę, z drugiej zaś jest symbolem buntu i zaangażowania w sprawy społeczne i polityczne. Autor pokazuje proces stopniowej przemiany rozrywkowej dziewczyny z zamożnego domu, modelki i pełnej seksapilu aktorki w aktywną pacyfistkę, bojowniczkę o prawa mniejszości narodowych. Ujawnia wiele szczegółów z jej burzliwego życia prywatnego, opowiada o kulisach powstania mody na aerobik i o roli Jane w imperium medialnym Teda Turnera. W ten sposób powstała zbeletryzowana, nieautoryzowana opowieść o niezwykłej kobiecie, która na trwale wpisała się w kroniki XX wieku.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7835-078-1
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Za­miast wstę­pu

Pi­sa­nie bio­gra­fii to za­ba­wa dla lu­dzi cał­ko­wi­cie po­zba­wio­nych skru­pu­łów. Na do­brą spra­wę po­win­no zo­stać za­ka­za­ne, al­bo­wiem rzecz to sama w so­bie wiel­ce nie­mo­ral­na. Bio­gra­fia to in­stru­ment, za po­mo­cą któ­re­go ob­dzie­ra się sław­nych nie­obec­nych z resz­tek ich ta­jem­nic i wy­sta­wia je na pu­blicz­ny wi­dok, a wszyst­ko to ku ucie­sze ga­wie­dzi. No i jesz­cze dla pie­nię­dzy. Dla pie­nię­dzy lu­dzie są w sta­nie po­peł­nić naj­gor­szą pod­łość. Wpraw­dzie – jak po­wszech­nie wia­do­mo – nie dają one szczę­ścia, ale za to po­zwa­la­ją nam znacz­nie wy­god­niej być nie­szczę­śli­wy­mi. Jest bo­wiem na świe­cie wie­le rze­czy od pie­nię­dzy waż­niej­szych, tyl­ko trze­ba mieć pie­nią­dze, by je ku­pić.

Pi­szą­cy bio­gra­fię nie róż­ni się wła­ści­wie ni­czym w swo­jej pra­cy od za­wo­do­we­go wła­my­wa­cza. Wdzie­ra się do pry­wat­nych po­miesz­czeń, otwie­ra sza­fy i prze­wra­ca do góry no­ga­mi za­war­tość szu­flad. Za­glą­da do cu­dzych skrzy­nek na li­sty, pod dy­wan i - obo­wiąz­ko­wo – mię­dzy po­ukła­da­ną sta­ran­nie na pół­kach bie­li­znę. Je­że­li znaj­dzie ja­kieś kosz­tow­no­ści czy go­tów­kę, szyb­ko wrzu­ca je do swej czar­nej zło­dziej­skiej sa­kwy i ci­cha­czem umy­ka ze zdo­by­czą. Tyle, że w przy­pad­ku bio­gra­fii kosz­tow­no­ścia­mi są cu­dze li­sty, za­wie­ra­ją­ce naj­bar­dziej in­tym­ne wy­zna­nia, a go­tów­ką – naj­po­dlej­sze plot­ki i in­sy­nu­acje. Czę­sto zo­sta­wia po so­bie ba­ła­gan, bywa, że po­bo­jo­wi­sko; roz­pru­te ka­na­py, po­dusz­ki, po­zry­wa­ną bo­aze­rię, zwa­lo­ne na stos i po­de­pta­ne książ­ki z do­mo­wej bi­blio­tecz­ki, z po­obry­wa­ny­mi okład­ka­mi.

Nie­zwy­kle ła­ko­my ką­sek dla pi­sa­rza sta­no­wią ma­te­ria­ły znaj­du­ją­ce się w ku­ble na śmie­ci. Reszt­ki je­dze­nia, zu­ży­te pre­zer­wa­ty­wy i pod­pa­ski hi­gie­nicz­ne, wy­rzu­co­ne no­tat­ki. Jed­nym sło­wem wszyst­ko to, czym wzgar­dził­by każ­dy sza­nu­ją­cy się me­nel.

Bio­gra­fie to rów­nież przy­kład wy­jąt­ko­wej hi­po­kry­zji. Bo czym­że in­nym jest ukry­te pod po­zor­nym na­uko­wym po­dej­ściem zwy­kłe wścib­stwo? Uda­wa­nie obiek­ty­wi­zmu i so­lid­no­ści god­nej no­ta­riu­sza, gdy tym­cza­sem cho­dzi tu o coś zgo­ła od­mien­ne­go. Z praw­dzi­wą dumą au­to­rzy opo­wia­da­ją o spę­dza­niu se­tek go­dzin w dusz­nych sa­lach bi­blio­tek, żmud­nej se­lek­cji uzy­ska­ne­go ma­te­ria­łu, o wdy­cha­niu dła­wią­ce­go ku­rzu ar­chi­wów, cier­pli­wym prze­pro­wa­dza­niu wy­wia­dów ze świad­ka­mi i in­we­sto­wa­niu nie­ma­łych kwot w za­gra­nicz­ną li­te­ra­tu­rę. To praw­da, lecz nie cała i nie naj­waż­niej­sza. W rze­czy­wi­sto­ści od­kry­te pie­czo­ło­wi­cie hi­sto­rycz­ne fak­ty mają zna­cze­nie naj­wy­żej dru­go­rzęd­ne. Pic, ob­łu­da i oszu­stwo.

Wa­run­kiem po­wo­dze­nia bio­gra­ficz­nej li­te­ra­tu­ry jest sprze­da­nie jak naj­więk­szej licz­by pry­wat­nych ta­jem­nic, po­da­nie do pu­blicz­nej wia­do­mo­ści tych fak­tów i szcze­gó­łów ży­cia opi­sy­wa­nej oso­by, któ­re ona chcia­ła­by za wszel­ką cenę ukryć. Wdar­cie się prze­mo­cą do czy­je­goś ser­ca, po­de­pta­nie du­szy. Dla pi­szą­ce­go bio­gra­fię nie ma żad­nych świę­to­ści, żad­ne­go tabu, naj­mniej­sze­go po­sza­no­wa­nia cu­dzych se­kre­tów, sza­cun­ku dla spraw, któ­re przy­wy­kło się okre­ślać mia­nem in­tym­ne.

Pi­szą­cy bio­gra­fię jest jak su­te­ner, któ­ry wy­sta­wia na sprze­daż wdzię­ki in­nych osób, sam dys­kret­nie cho­wa­jąc się za ro­giem. Ba! Jest na­wet gor­szy od nie­go, bo „al­fons” czy­ni to za wie­dzą i zgo­dą oso­by za­in­te­re­so­wa­nej, pi­sarz zaś naj­czę­ściej zgo­dy ta­kiej nie po­sia­da.

A gdy opi­sy­wa­na po­stać nie żyje? Wte­dy jego pra­ca przy­po­mi­na dzia­łal­ność cmen­tar­nych hien. Noc­ne roz­ko­py­wa­nie mo­gił, ci­che od­bi­ja­nie wie­ka trum­ny i go­rącz­ko­we prze­szu­ki­wa­nie zwłok w na­dziei zna­le­zie­nia cze­goś cen­ne­go. I zno­wu hie­na jest tu bar­dziej ele­ganc­ka i wraż­liw­sza niż pi­sarz. Po do­ko­na­niu swe­go nie­cne­go czy­nu tego typu zło­dziej za­ko­pu­je cia­ło zmar­łe­go z po­wro­tem w zie­mi, sta­ra­jąc się dys­kret­nie za­trzeć wszel­kie, naj­mniej­sze na­wet śla­dy dzia­łal­no­ści. A bio­gra­fi­sta? Ten wy­sta­wia wy­do­by­te szcząt­ki na ze­wnątrz, na wi­dok pu­blicz­ny, gło­śno jesz­cze przy tym krzy­cząc: zo­bacz­cie, jak wy­glą­da jego twarz – już do po­ło­wy zja­dły ją ro­ba­ki!

Je­że­li jed­nak bio­gra­fie cie­szy­ły się za­wsze wiel­ką po­pu­lar­no­ścią, to tyl­ko dla­te­go, że Ty, Dro­gi Czy­tel­ni­ku, tego chcia­łeś. Dla­te­go, że po­mię­dzy au­to­rem a czy­tel­ni­ka­mi ist­niał zwy­kle szcze­gól­ny ro­dzaj nie­pi­sa­nej umo­wy, spi­sku za­war­te­go w celu eks­cy­tu­ją­ce­go prze­ży­cia. Mil­czą­ce­go po­ro­zu­mie­nia dwoj­ga lu­dzi, z któ­rych każ­dy wie, że robi coś nie­wła­ści­we­go, ale uspra­wie­dli­wia swój nie­cny wy­stę­pek dzia­ła­niem tego dru­gie­go. Czy­tam te świń­stwa, ale tyl­ko dla­te­go, że ktoś je pi­sze. Pi­szę te plu­ga­stwa, no bo prze­cież ktoś to czy­ta. Nie in­a­czej bę­dzie i w tym wy­pad­ku.

Po­drep­taj­my więc ra­zem po za­ka­za­nych ko­ry­ta­rzach, otwórz­my jesz­cze raz drzwi z ta­blicz­ką „ob­cym wstęp wzbro­nio­ny”, pod­krad­nij­my się wspól­nie pod drzwi sy­pial­ni i zaj­rzyj­my przez dziur­kę od klu­cza…CZĘŚĆ II An­dre­as

1.

Tego sa­me­go wie­czo­ru, na przed­sta­wie­niu Mi­ster Ro­bert w Alvin The­atre kur­ty­na pod­nio­sła się w górę po raz 882. Dwie go­dzi­ny póź­niej kom­plet zgro­ma­dzo­nych wi­dzów jak zwy­kle na­gro­dził bu­rzą okla­sków zna­ko­mi­tą grę Hen­ry’ego Fon­dy. Nikt z obec­nych na sali nie wie­dział jesz­cze o tym, że kil­ka­na­ście go­dzin wcze­śniej, w szpi­ta­lu dla obłą­ka­nych, żona zna­ne­go ak­to­ra po­de­rżnę­ła so­bie gar­dło. Le­land Hay­ward i Josh Lo­gan do­ra­dza­li mu, żeby przy­najm­niej tego dnia od­wo­łać przed­sta­wie­nie, ale nie zgo­dził się.

– Mu­szę dziś wyjść na sce­nę – po­wie­dział. – To je­dy­na rzecz, któ­rą mu­szę zro­bić, żeby nie zwa­rio­wać.

So­phie i Hen­ry zgo­dzi­li się, że Jane i Pe­ter są zbyt mali, żeby zdra­dzić im praw­dzi­wą przy­czy­nę zgo­nu Fran­ces Fon­dy. Po­wie­dzia­no im, że mama umar­ła na ser­ce. So­phie na­ka­za­ła ca­łej służ­bie trzy­mać dzie­ci z dala od te­le­wi­zo­ra i pod żad­nym po­zo­rem nie przy­no­sić do domu ga­zet. Pe­ter do­wie­dział się praw­dy wie­le lat póź­niej. Jane po kil­ku mie­sią­cach, zu­peł­nie przy­pad­ko­wo. Sie­dząc z Bro­oke na ław­ce w par­ku, zna­la­zła le­żą­ce na niej ko­lo­ro­we pi­sem­ko, któ­re zo­sta­wił pew­nie ja­kiś spa­ce­ro­wicz.. Się­gnę­ła po nie i… do­zna­ła szo­ku. Wszyst­kie szcze­gó­ły zgo­nu jej mat­ki były tam opi­sa­ne z naj­drob­niej­szy­mi de­ta­la­mi, zi­lu­stro­wa­ne do­dat­ko­wo se­rią nie­zwy­kle dra­stycz­nych zdjęć.

– Pa­trzy­łam na jej twarz, kie­dy o tym czy­ta­ła – wspo­mi­na Bro­oke Hay­ward. – Była jak har­to­wa­na stal. Nie wy­rze­kła na­wet jed­ne­go sło­wa i nie drgnę­ła jej po­wie­ka.

Ale wie­czo­rem, kie­dy nikt nie wi­dział, Jane rzu­ci­ła się na swo­je łóż­ko, tar­ga­na prze­szy­wa­ją­cym do głę­bi du­szy szlo­chem. Nie zmru­ży­ła oka już do rana, pła­cząc na prze­mian i za­da­jąc so­bie wciąż to samo py­ta­nie: czy wte­dy, kie­dy wraz z Pe­te­rem nie za­re­ago­wa­li na wo­ła­nia mat­ki, to był wła­śnie ten mo­ment, któ­ry pchnął ją poza kra­wędź? Z wła­ści­wym dzie­ciom okru­cień­stwem czu­ła do niej ura­zę za to, co uwa­ża­ła za zdra­dę i od­szcze­pień­stwo, za­miast spró­bo­wać ją zro­zu­mieć. Ale prze­cież była jesz­cze dziec­kiem. Nie zda­wa­ła so­bie spra­wy, czym na­praw­dę jest cho­ro­ba psy­chicz­na. Na­wet do­ro­śli lu­dzie czę­sto nie­wie­le o tym wie­dzą.

O śmier­ci Fran­ces nie chce roz­ma­wiać do dzi­siaj. Z ni­kim. Nie tyl­ko z dzien­ni­ka­rza­mi i in­ny­mi łow­ca­mi sen­sa­cji, ale na­wet z naj­bliż­szą ro­dzi­ną i przy­ja­ciół­mi. Na­wet z psy­cho­te­ra­peu­tą.

– Wszy­scy z nas, to zna­czy człon­ków Ac­tors Stu­dio, cho­dzi­li do psy­cho­ana­li­ty­ka – zdra­dzi­ła kie­dyś Su­san Stras­berg. – To była po pro­stu część na­sze­go sys­te­mu edu­ka­cji. Jane ro­bi­ła to je­dy­nie przez dwa ty­go­dnie i prze­sta­ła. „Dok­tor chciał roz­ma­wiać o śmier­ci mo­jej mat­ki – wy­tłu­ma­czy­ła. – Tego po pro­stu zro­bić nie po­tra­fię”.

W ży­ciu ro­dzin­nym Fon­dów na­stą­pił okres, w któ­rym Hen­ry za­czął spę­dzać dużo wię­cej cza­su w domu i po­świę­cać go dzie­ciom. Nadal też utrzy­my­wał sto­sun­ki z Su­san Blan­chard, któ­ra w grud­niu 1950 roku, osiem mie­się­cy po śmier­ci Fran­ces, zo­sta­ła trze­cią pa­nią Fon­da.

Cho­ciaż ob­wi­nia­ła go o śmierć mat­ki, Jane nadal roz­pacz­li­wie ko­cha­ła swo­je­go tatę. Była to naj­trud­niej­sza mi­łość jej ży­cia, z któ­rą nig­dy nie umia­ła so­bie po­ra­dzić. Strasz­li­wie cier­pia­ła z po­wo­du wy­raź­ne­go chło­du Hen­ry’ego, utoż­sa­mia­ne­go przez nią z bra­kiem mi­ło­ści.

– Więk­szość mo­ich dzie­cin­nych ma­rzeń kon­cen­tro­wa­ła się wo­kół pod­sta­wo­we­go pro­ble­mu: by­cia ko­cha­ną – po­wie­dzia­ła wie­le lat póź­niej. – Czę­sto śnił mi się je­den i ten sam sen. Je stem gdzieś na przy­ję­ciu, na któ­rym sto­ły ugi­na­ją się od roz­ma­itych wspa­nia­ło­ści. Usi­łu­ję po nie się­gnąć, ale ja­kaś dziw­na siła nie po­zwa­la mi na to. Psy­cho­log wy­tłu­ma­czył mi, że te nie­moż­li­we do uchwy­ce­nia ła­ko­cie sym­bo­li­zu­ją nie­moż­ność uzy­ska­nia oj­cow­skiej mi­ło­ści i apro­ba­ty.

Pod­czas któ­rychś wa­ka­cji pra­co­wa­ła przez mie­siąc jako fo­to­mo­del­ka, żeby za­ro­bić pie­nią­dze na pre­zent dla uko­cha­ne­go taty. Po­wie­dział „dzię­ku­ję”, ale na­wet nie otwo­rzył pa­czusz­ki. Przez całą noc ry­cza­ła w łóż­ku jak wa­riat­ka.

W re­zul­ta­cie wszyst­kich opi­sa­nych wy­żej trau­ma­tycz­nych przejść trzy­na­sto­let­nia Jane za­cho­ro­wa­ła na bu­li­mię. Mia­ła po­waż­ne trud­no­ści z za­sy­pia­niem, a kie­dy już usnę­ła, drę­czy­ły ją kosz­ma­ry. Przede wszyst­kim jed­nak za­czę­ła mieć okre­so­we na­pa­dy wil­cze­go ape­ty­tu. Na­stęp­nie, kie­dy nikt nie wi­dział, cho­wa­ła się w to­a­le­cie, wsa­dza­ła pa­lec w gar­dło i tą dro­gą po­zby­wa­ła się nad­mia­ru po­kar­mu.

Pi­sząc bu­li­mia, au­tor do­ko­nu­je tu pew­ne­go ro­dza­ju nad­uży­cia, bądź też ra­czej za­bie­gu zwa­ne­go an­ty­cy­pa­cją, po­nie­waż w po­cząt­kach lat pięć­dzie­sią­tych nikt jesz­cze tej na­zwy nie znał, na­wet w Ame­ry­ce. Do­pie­ro w roku 1979 lon­dyń­ski psy­chia­tra Ge­rard Rus­sell wy­od­ręb­nił pew­ną licz­bę swo­ich pa­cjen­tek z ano­rek­sją, któ­re cier­pia­ły na jej „zło­wiesz­czą od­mia­nę”. Po­le­ga­ła ona na okre­so­wych na­pa­dach żar­łocz­no­ści, pro­wa­dzą­cych do zu­peł­nej utra­ty kon­tro­li nad ilo­ścią spo­ży­wa­nych po­kar­mów. Dok­tor Rus­sell na­zwał ją bu­li­mią, czy­li żar­łocz­no­ścią, nie­co póź­niej okre­śla­jąc tę jed­nost­kę cho­ro­bo­wą jako „żar­łocz­ność psy­chicz­ną” (bu­li­mia ne­rvo­sa).

Re­ak­cja Pe­te­ra była bar­dziej spe­cy­ficz­na. Kie­dy Hen­ry i Su­san wy­je­cha­li na swój mie­siąc mio­do­wy na Wy­spy Dzie­wi­cze, mały Fon­da po­strze­lił się w brzuch z pi­sto­le­tu. Kula uszko­dzi­ła wą­tro­bę i ura­to­wa­no go do­pie­ro po kil­ku­go­dzin­nej, cięż­kiej ope­ra­cji. Czy był to wy­pa­dek, czy też pró­ba sa­mo­bój­stwa, nig­dy nie uda­ło się wy­ja­śnić. Sam za­in­te­re­so­wa­ny kil­ka­krot­nie zmie­niał swo­je wy­ja­śnie­nia na ten te­mat.

Jane za­mknę­ła się tego dnia w swo­jej sy­pial­ni i przez kil­ka go­dzin go­rą­co się mo­dli­ła.

– Pa­nie Boże – po­wta­rza­ła do znu­dze­nia – nie za­bie­raj go. Je­że­li po­zwo­lisz Pe­te­ro­wi żyć, to obie­cu­ję, że już nig­dy nie będę mu do­ku­czać.

Na­stęp­ne­go dnia przy łóż­ku cho­re­go zja­wił się za­tro­ska­ny ta­tuś. Wpadł jak bom­ba do po­ko­ju, w któ­rym le­żał Pe­ter i wrza­snął:

– Dla­cze­go, do cho­le­ry, ze­psu­łeś mi mój mio­do­wy mie­siąc?

2.

Nie­ocze­ki­wa­nie dla wszyst­kich, a naj­bar­dziej chy­ba dla sa­mej Jane, jej naj­lep­szą przy­ja­ciół­ką w tym trud­nym okre­sie sta­ła się ma­co­cha. Su­san Blan­chard mia­ła za­le­d­wie osiem lat wię­cej i może wła­śnie dla­te­go uda­ło jej się zna­leźć z dziew­czyn­ką wspól­ny ję­zyk, speł­nia­jąc rolę ko­goś po­mię­dzy mat­ką a star­szą sio­strą. Przede wszyst­kim była jed­nak do­brą i cie­płą ko­bie­tą, któ­rej c h c i a ł o się taką rolę speł­nić. Pod jej wpły­wem na­wet Hen­ry za­czął oka­zy­wać dzie­ciom dużo więk­sze za­in­te­re­so­wa­nie i spę­dzać z nimi wię­cej cza­su. Zna­ko­mi­tych re­la­cji po­mię­dzy Su­san a Jane nie zmie­ni­ło na­wet ad­op­to­wa­nie przez pań­stwa Fon­dów ma­łej dziew­czyn­ki imie­niem Amy.

To, co uda­ło się osią­gnąć z Jane, nie wy­szło nie­ste­ty z jej bra­tem. Pe­ter nig­dy nie za­ak­cep­to­wał Su­san jako mat­ki, a na­wet przy­ja­ciół­ki. Z cza­sem za­czął ją wpraw­dzie to­le­ro­wać, lecz o ja­kich­kol­wiek cie­plej­szych uczu­ciach z jego stro­ny nie było na­wet mowy. Skłó­co­ny z ca­łym świa­tem, zo­stał wkrót­ce wy­da­lo­ny ze szko­ły za no­to­rycz­ne bój­ki, wa­ga­ro­wa­nie oraz za­ży­wa­nie bar­bi­tu­ra­nów. Nie wie­dząc, co po­cząć z nie­sfor­nym dzie­cia­kiem, Hen­ry wpadł w koń­cu na po­mysł, by po­słać go do swo­jej sio­stry Har­riet miesz­ka­ją­cej w Oma­ha.

Jane na­to­miast, po skoń­cze­niu pod­sta­wów­ki, zde­cy­do­wa­ła się kon­ty­nu­ować na­ukę w sław­nym Vas­sar Col­le­ge w Troy. Szko­ła wzno­si­ła się na za­le­sio­nym wzgó­rzu, 400 stóp po­nad mia­stem. Gru­be i wy­so­kie mury z wie­życz­ka­mi nada­wa­ły jej wy­gląd for­te­cy, któ­rą rze­czy­wi­ście była w nie­zbyt od­le­głej prze­szło­ści. Ogrom­ny park, trzy­dzie­sto­pię­cio­akro­wy kam­pus i neo­go­tyc­ka bi­blio­te­ka ro­bi­ły wra­że­nie na każ­dym od­wie­dza­ją­cym, po­dob­nie jak sty­li­zo­wa­ne na śre­dnio­wie­cze do­rmi­to­rium, przy­cup­nię­te na da­chach chi­me­ry i wiel­kie go­tyc­kie okna, prze­dzie­lo­ne ob­ro­śnię­ty­mi blusz­czem ka­mien­ny­mi słup­ka­mi.

Dy­rek­tor­ka col­le­ge’u, Emma Wil­lard była bar­dzo dum­na z po­sia­da­nia przez szko­łę olim­pij­skie­go ba­se­nu, kor­tów te­ni­so­wych i bo­iska do ko­szy­ków­ki, a przede wszyst­kim – co naj­bar­dziej po­do­ba­ło się Jane – spe­cjal­ne­go toru do kon­nej jaz­dy. Cze­sne wy­no­si­ło 2500 do­la­rów rocz­nie, ale dla Hen­ry’ego Fon­dy zna­czy­ło to tyle, co dla prze­cięt­ne­go Eski­mo­sa ka­wa­łek lodu.

Szko­ła była oczy­wi­ście z in­ter­na­tem i do domu Jane przy­jeż­dża­ła je­dy­nie w cza­sie wa­ka­cji i świąt. Nie był to już jed­nak dom w Gre­en­wich, w któ­rym się wy­cho­wa­ła. Hen­ry sprze­dał po­sia­dłość kil­ka mie­się­cy po ślu­bie, prze­pro­wa­dza­jąc się wraz z żoną do wiel­kiej ka­mie­ni­cy w No­wym Jor­ku. Su­san mia­ła już na­praw­dę dość nie­wi­docz­nej, ale cią­gle wy­czu­wal­nej w każ­dym ką­cie obec­no­ści Fran­ces. Wy­nio­sła ka­mie­ni­ca sta­ła przy East Se­ven­ty Fo­urth Stre­et, tro­chę cof­nię­ta od uli­cy, bo­gac­twem gzym­sów i ozdób oznaj­mia­jąc swo­je na­ro­dze­nie w po­cząt­kach ubie­głe­go stu­le­cia. W naj­bliż­szym są­siedz­twie znaj­do­wa­ła się szko­ła mu­zycz­na (Man­nes Scho­ol of Mu­sic) i nie­mal­że każ­de­go ran­ka Fon­do­wie je­dli śnia­da­nie przy dźwię­kach le­piej lub go­rzej wy­ko­ny­wa­nej mu­zy­ki Vi­val­die­go, Mo­zar­ta czy Bar­to­ka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: